Środa, 2009-08-12
Prezydent podpisał kryzysową nowelizację budżetu
Prezydent Lech Kaczyński podpisał nowelizację budżetu na rok
2009. Wcześniej ustawa została 17 lipca przyjęta przez
parlament.
W nowelizacji budżetu rząd zmienia między innymi tempo wzrostu
PKB z 3,7 na 0,2 procent i podwyższa deficyt z o 9 miliardów
złotych - z 18,18 mld zł do 27,18 mld zł.
Nowelizacja uwzględnia też mniejsze o 46,6 miliardów złotych od
zakładanych wpływy podatkowe. Niedobór ten resort finansów chce
zrekompensować z innych źródeł - m.in. poprzez ściąganie ze
spółek skarbu państwa dużych dywidend.
W efekcie łączne wpływy do budżetu mają być i tak niższe o 30,1
mld zł i wyniosą 272,9 mld zł, a nie ponad 303 mld zł, jak
wcześniej planowano.
Rząd w nowelizacji najmocniej ściął wydatki na: politykę
rodzinną, sportowców i badania naukowe.
IAR
Ponad 5 tys. pielgrzymów dotarło na Jasną
Ponad pięć tysięcy pątników liczyły trzy największe piesze
pielgrzymki, które w środę dotarły na Jasną Górę. To grupy z
archidiecezji gdańskiej i sandomierskiej oraz diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej.
Oprócz nich, na trzy dni przed świętem Wniebowzięcia
Najświętszej Marii Panny, do częstochowskiego sanktuarium
przybyły pielgrzymki m.in. z archidiecezji białostockiej i
warmińskiej oraz barwna, młodzieżowa Piesza Pielgrzymka
Młodzieży Różnych Dróg.
Witający tysięczną grupę z Gdańska abp Tadeusz Gocłowski, w
nawiązaniu do hasła tegorocznej pielgrzymki: "Otoczmy troską
życie" wskazał m.in., że to apel Jezusa o szacunek dla każdego
człowieka, "a równocześnie o podanie mu ręki, by człowiek mógł w
pełni korzystać z Bożego daru życia".
Najmłodszy uczestnik 27. pielgrzymki archidiecezji gdańskiej
miał 2 lata, a najstarszy 80. Wędruje w niej kilka grup.
Wyruszająca z Helu grupa kaszubska pokonuje najdłuższą trasę w
Polsce - 640 km w 19 dni. Pielgrzymi z Gdańska szli 16 dni,
pokonując 500 km, a piesi z Gdyni w ciągu 18 dni przemierzyli
540 km.
Ok. 1,8 tys. pątników przybyłych z 27. pielgrzymką diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej powitał na szczycie tamtejszy biskup
pomocniczy Paweł Socha. W homilii wygłoszonej podczas
południowej mszy w Kaplicy Matki Bożej nawiązywał m.in. do
przesłania liczącej 70 osób jednej z grup pielgrzymki - tzw.
Nauczycielskich Warsztatów w Drodze.
To grupa z odrębnym programem, w której wędrują nauczyciele. W
tym roku rozważali oni słowa bł. Marceli Darowskiej: "wychowanie
to dzieło miłości". "Sprawdza się to najpierw w rodzinie, w
potem w przedłużeniu rodziny - jakim jest szkoła" - podkreślił
bp Socha. Zaznaczył też, że "pielgrzymka to cudowna szkoła życia
chrześcijańskiego.
Najdłuższa trasa jednej z grup tej pielgrzymki liczyła 450 km,
wierni pokonali ją w 12 dni. Krótko po grupach z diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej na Jasną Górę weszła też ok.
500-osobowa 26. Pielgrzymka Archidiecezji Warmińskiej. Grupa z
Olsztyna przeszła 450 km w 14 dni. Najdłuższą drogę - ok. 600 km
w 17 dni - mieli za sobą pielgrzymi z Bezled.
Z 26. Pieszą Pielgrzymką Ziemi Sandomierskiej przybyło w środę
do Częstochowy 3 tys. osób z Sandomierza, Stalowej Woli,
Ostrowca Świętokrzyskiego i Janowa Lubelskiego. Pielgrzymi
pokonali od 250 do 310 km w 9 do 11 dni. Na Jasnej Górze witał
ich - i odprawił swoją pierwszą tam mszę - wyświęcony 4 lipca
biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz.
Jedną z barwnych grup nadchodzącą przed 15 sierpnia do
sanktuarium jest wyrosła z ruchu hipisowskiego Piesza
Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg. Jak deklaruje organizujący
ją ks. Andrzej Szpak, jej atmosfera trochę się różni od nastroju
innych grup. Bardziej spontaniczne są np. msze, którym
towarzyszą m.in. piosenki hipisowskie czy pacyfistyczne.
Pielgrzymi-hipisi również stawili się w środę w Częstochowie.
Ogółem do końca sierpnia na Jasną Górę dotrze pieszo ponad 100
tys. pielgrzymów w ok. 140 grupach. Dni poprzedzające sobotnie
święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny to okres
największego w ciągu roku szczytu pielgrzymkowego. Od wtorku do
piątku do sanktuarium przyjdzie ponad 75 tys. pielgrzymów -
najwięcej w czwartek i piątek (po ok. 30 tys. osób).
14 sierpnia do sanktuarium nadejdzie m.in. najliczniejsza z
pielgrzymek - warszawska, w której idzie ok. 7 tys. pątników.
Ok. 4 tys. osób wędruje też z warszawską pielgrzymką akademicką.
Tego dnia na Jasną Górę wejdą także m.in. pielgrzymujący
żołnierze i strażacy. Po kilka tysięcy osób przyjdzie z
pielgrzymkami z Podlasia i z archidiecezji lubelskiej.
W sobotę pielgrzymi, zarówno ci, którzy przyjdą na Jasną Górę
pieszo, jak i ci, którzy dojadą na uroczystości, wezmą udział w
sumie pontyfikalnej, której przewodniczyć będzie nuncjusz
apostolski w Polsce, abp Józef Kowalczyk. Homilię wygłosi prymas
Józef Glemp. Święto Wniebowzięcia NMP co roku gromadzi w
Częstochowie ok. 200 tys. wiernych.
Kolejny szczyt pielgrzymkowy na Jasnej Górze przypada przed
świętem Matki Bożej Częstochowskiej (26 sierpnia). W ciągu
trzech dni do sanktuarium dotrze wówczas pieszo ok. 30 tys.
pielgrzymów
PAP
Są wątpliwości w sprawie śmierci Polaka w Afganistanie
Cztery wątpliwości nasuwa akcja w Afganistanie, w której zginął
Daniel Ambroziński - mówił podczas konferencji prasowej szef MON
Bogdan Klich. Minister nie wykluczył, że mogło dojść do zdrady.
Minister powiedział na konferencji prasowej, że chodzi o to czy:
właściwie wykorzystano dane z analiz wywiadowczych i sprzętu
rozpoznawczego? Czy odpowiednio funkcjonowało naprowadzanie
lotnictwa wspierającego? Czy system wsparcia polskich sił
szybkiego reagowania, które zdaniem ministra pojawiły się późno,
był zorganizowany właściwie? Oraz dlaczego amerykańskie siły
szybkiego reagowania również przybyły z opóźnieniem?
Zdrada wchodzi w grę
Pytany o spekulacje co do ewentualnej zdrady, minister
odpowiedział: trudno wykluczyć, że są wśród afgańskich
policjantów lub afgańskich żołnierzy tacy, którzy występują "w
dwóch kapeluszach". - Taka możliwość jest zawsze brana pod uwagę
i dlatego zasadą jest, przestrzeganą także podczas tej
tragicznej akcji, że najpierw idą siły afgańskie" - dodał Klich.
Podczas konferencji prasowej minister obrony narodowej
zaznaczył, że żołnierze, którzy dwa dni temu brali udział w
akcji w Adżrestanie zachowali się w sposób znakomity.
Minister podkreślił, że polskie wojska zostaną w Afganistanie. -
W Afganistanie byliśmy, jesteśmy i będziemy - stwierdził Klich.
- Pozostaniemy w Afganistanie, bo taka jest polska racja stanu -
od tego zależy przyszłość NATO - dodał. Minister podkreślił, że
istotą współczesnych konfliktów asymetrycznych jest ochrona
granic tysiące kilometrów od nich.
Pierwsze wsparcie lotnicze po 50 minutach
Na pytanie dziennikarzy, dlaczego pomoc nadeszła tak późno szef
sztabu Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor odpowiedział, że
nasze śmigłowce były w innym dystrykcie. Przed rozpoczęciem
akcji musiały przylecieć do bazy, wymienić załogę i otrzymać
nowe rozkazy. Pierwsze samoloty były na miejscu tragicznego
ataku po 50 minutach.
Gen. Gągor wskazywał, że w ostatnim czasie ataki na polskich
żołnierzy nasiliły się. Jako przykład z tego tygodnia podał
wtorkowy atak na patrol niedaleko bazy Giro, w którym zniszczono
koło jednego z Rosomaków oraz ostrzał bazy Warrior, który miał
miejsce w środę po południu.
- Nie jest dla nikogo tajemnicą, że w związku ze zbliżającymi
się wyborami przeciwnicy robią wszystko, aby przeszkodzić
społeczności międzynarodowej, a przede wszystkim władzom
afgańskim w przeprowadzeniu tych wyborów - dodał generał.
Tymczasem jak poinformował minister Klich prokuratura wojskowa w
poniedziałek wszczęła śledztwo z urzędu w sprawie śmierci
polskiego żołnierza w Afganistanie. Czynności w tej sprawie
będzie prowadziła na miejscu w Afganistanie Żandarmeria
Wojskowa.
Minister dodał, że przedstawił premierowi Donaldowi Tuskowi
pisemny raport w sprawie starcia w Afganistanie, w którym zginął
polski oficer.
PAP/IAR
Wtorek, 2009-08-11
Niezwykle cenny skarb wykopany pod Kostrzynem
Niezwykle cennych odkryć dokonali archeolodzy badający
wykopaliska pod Kostrzynem nad Odrą. Wśród znalezisk naukowcy
odnaleźli m.in. cmentarzysko z urnami z epoki brązu i żelaza.
Najstarsze skarby pochodzą z okresu 800 lat przed naszą erą,
najmłodsze mają o 400 lat mniej - podaje "Gazeta Lubuska".
Znalezione zabytki to ślad kultury łużyckiej. Wśród cennych
eksponatów znajdują się toporki kamienne, popielnice i inne
elementy ceramiczne.
Skarby zostaną teraz poddane konserwacji, a następnie trafią do
kostrzyńskiego Muzeum Twierdzy.
Gazeta Lubuska
Polscy prokuratorzy będą bogatsi
Po około tysiąc złotych więcej otrzymają średnio polscy
prokuratorzy - zdecydował rząd. Rada Ministrów wydała
rozporządzenie w sprawie wynagrodzenia zasadniczego tej grupy
zawodowej oraz wysokości dodatków funkcyjnych.
Jak podano po obradach rządu, nowelizacja ustawy z 20 marca 2009
r. Prawo o ustroju sądów powszechnych zmieniła zasady
wynagradzania prokuratorów. Podstawą ich ustalenia będzie
przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale roku poprzedniego. Z
tego powodu konieczne stało się przyjęcie nowych mnożników.
W rozporządzeniu określono, że mnożnik dla prokuratora
prokuratury rejonowej, który otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze
w stawce pierwszej, wyniesie 2,05. Najwyższy mnożnik
przewidziano dla prokuratora prokuratury apelacyjnej,
otrzymującego wynagrodzenie zasadnicze w stawce dziesiątej
(3,23). Oznacza to, że prokuratorzy otrzymają średnio ok. 1 tys.
zł więcej.
Zmienią się też zasady ustalania wysokości dodatków funkcyjnych.
Ich wysokość będzie obliczana na podstawie określonego mnożnika
przeciętnego wynagrodzenia stanowiącego podstawę wynagrodzenia
prokuratora. Ten przepis wejdzie w życie od 1 stycznia 2010 r.
W rozporządzeniu określono ponadto wysokość dodatku funkcyjnego
dla prokuratora oddelegowanego do pełnienia obowiązków (lub
określonej funkcji) poza granicami państwa, np. w organizacjach
międzynarodowych.
PAP
Dwugodzinny strajk ostrzegawczy w KGHM
Związkowcy z KGHM są zbulwersowani decyzją rządu o sprzedaży 10%
akcji spółki. Premier zapowiedział, że część udziałów KGHM,
Lotos, Tauron i PGE zostanie sprywatyzowana, jednak państwo
utrzyma kontrolę w tych firmach. 10% akcji KGHM ma być sprzedane
w 2010 roku.
Według związkowców w dwugodzinnym strajku ostrzegawczym, który
pracownicy KGHM Polska Miedź S.A. prowadzili od godz. 6.00,
wzięli udział wszyscy, którzy w tym czasie byli w pracy; z
danych szacunkowych zarządu wynika, że protestowali przede
wszystkim górnicy - 80% pracowników kopalń - 2855 osób. Strajku
nie podjęli pracownicy trzech hut oraz pracownicy
administracyjni.
W KGHM pracuje 18,5 tys. osób. Rano o godz. 6 do pracy przyszło
6480 pracowników.
Związkowcy protestowali przeciwko rządowym planom prywatyzacji.
Według zarządu spółki, strajk był nielegalny.
Jak powiedziała Monika Kowalska, rzeczniczka prasowa KGHM Polska
Miedź S.A., trwa szacowanie strat, jakie spółka poniosła w
związku ze strajkiem. - Liczymy też, ilu pracowników wzięło
udział w proteście. W tej chwili mogę powiedzieć, że do strajku
nie przystąpili hutnicy oraz pracownicy administracyjni - mówiła
Kowalska.
Rzeczniczka nie wykluczyła, że wobec strajkujących zostaną
wyciągnięte konsekwencje prawne (upomnienia i nagany z wpisem do
akt).
Natomiast Józef Czyczerski, przewodniczący sekcji krajowej
Górnictwa Rud Miedzi NSZZ Solidarność powiedział, że z jego
danych wynika, iż do strajku przystąpiło 100% osób, które w tym
czasie były w pracy. - Trudno oszacować, ile osób wzięło udział
w strajku, zwłaszcza że na kopalniach pracujemy w systemie
4-zmianowym, w hutach non stop. Z moich informacji wynika, że w
trakcie strajku od pracy powstrzymali się wszyscy górnicy,
którzy w tym czasie byli w pracy. Ponadto do strajkujących
przyłączali się ci, którzy pracę skończyli, wyjechali na
powierzchnię i mogli wracać do domów - mówił Czyczerski.
Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu
Miedziowego Ryszard Zbrzyzny wyjaśnił, że jeżeli rząd nie wycofa
się z planów prywatyzacji, dotyczących miedziowego koncernu,
dojdzie do strajku generalnego.
"Związki nie zgadzają się na jakąkolwiek sprzedaż, nawet 10
proc. akcji. Uważamy, że sprzedaż choćby takiego pakietu może
być realnym zagrożeniem dla polskiej miedzi, która może zostać
przejęta przez pewnych akcjonariuszy" - mówił w poniedziałek
Zbrzyzny. - Zabawy rządu w prywatyzację są groźne dla KGHM i nie
ma zgody na takie działania - dodał.
Tylko gdzieniegdzie można było zaobserwować flagi związkowe na
zakładach należących do KGHM Polska Miedź S.A. czy informacje
dla pracowników o strajku ostrzegawczym. Natomiast przez
radiostację co jakiś czas podawany był komunikat, że strajk jest
nielegalny. Większość idących do pracy pracowników wiedziała o
strajku oraz powodach jego rozpoczęcia we wtorek. Tylko
nieliczni, którzy we wtorek przyszli do pracy po urlopie, nie
mieli pojęcia o proteście.
Związki wystosowały we wtorek do prezydenta RP Lecha
Kaczyńskiego apel "o podjęcie mediacji z rządem o zaprzestanie
sprzedaży KGHM Polska Miedź SA".
Jeszcze w poniedziałek, po informacji o planowanym w KGHM
strajku, szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak zaapelował
do rządu o podjęcie rozmowy ze związkowcami. Podkreślił
jednocześnie, że KGHM ma strategiczne znaczenie dla polskiej
gospodarki. - Nie może tutaj dochodzić do "dzikiej
prywatyzacji". Trzeba rozmawiać z ludźmi, trzeba wyjaśniać
sprawy, trzeba szukać rozwiązań, które są w interesie naszej
gospodarki. Jesteśmy w kontakcie ze związkowcami, prezydent jest
na bieżąco informowany. Obserwujemy sytuację. Mamy nadzieję, że
dojdzie do rozmów rządu ze związkowcami. Prosimy o to, aby rząd
zechciał podjąć te rozmowy, wyjaśnić sytuację, żeby nic nie
odbywało się na "łapu-capu" - powiedział Stasiak.
PAP/IAR
Poniedziałek, 2009-08-10
Putin, Merkel, Buzek na obchodach rocznicy 1 września
Premier Rosji Władimir Putin, kanclerz Niemiec Angela Merkel
oraz szef MSZ Francji Bernard Kouchner - m.in. ci politycy
potwierdzili przyjazd do Gdańska 1 września. Na Westerplatte
wezmą udział w obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny
światowej.
Do Gdańska mają też przyjechać szefowie rządów: Czech - Jan
Fischer, Estonii - Andrus Ansip, Finlandii - Matti Vanhanen,
Holandii - Jan Peter Balkenende, Litwy - Andrius Kubilius, Łotwy
- Valdis Dombrovskis, Serbii - Mirko Cvetkovic oraz Szwecji -
Fredrik Reinfeldt. Na Westerplatte będzie też przewodniczący
Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
Nie ma jeszcze ostatecznej listy gości, chociaż mieli oni
potwierdzać przyjazd do Gdańska do 10 sierpnia. Lista będzie
uaktualniana w kolejnych dniach. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie
na Westerplatte reprezentował Stany Zjednoczone.
Szczególnie duże emocje komentatorów wzbudza zapowiedź przyjazdu
do Gdańska premiera Rosji Władimira Putina. Putin po raz ostatni
gościł w Polsce w styczniu 2005 roku, kiedy to, jako prezydent
Rosji, wziął udział w obchodach 60. rocznicy wyzwolenia
hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Wizytę Putina w Polsce oficjalnie potwierdziła już na swojej
stronie internetowej Ambasada Federacji Rosyjskiej w Warszawie.
Źródło zbliżone do polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych
powiedziało, że Putin "nie tylko przyjedzie do Polski, ale także
powie tam coś ważnego".
Szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak pytany, czy strona
rosyjska zwróciła się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o
spotkanie z premierem Putinem odparł, że nie. Jak podkreślił
minister, zgodnie z zasadami dyplomatycznymi podczas wizyt
szefów rządów nie przewiduje się zwykle spotkań z głowami
państw. Stasiak dodał, że w takim przypadku to gość powinien o
taką rozmowę zabiegać.
PAP
Polacy chcą być przy ekshumacjach na Wołyniu
Polska zwróci się do Ukrainy z prośbą o dopuszczenie polskich
specjalistów do udziału w pracach ekshumacyjnych na Wołyniu.
Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej
Przewoźnik powiedział, że pismo w tej sprawie zostanie przesłane
najpóźniej w środę.
Przewoźnik zapewnił, że jego urząd wystąpi oficjalnie do strony
ukraińskiej z prośbą o informację o ekshumacji. Dodał również,
że strona Polska będzie starać się o pozwolenie na uczestnictwo
w tych pracach.
Dziennik "Rzeczpospolita" dowiedział się, że Ukraińcy będą
wkrótce ekshumować ciała osób zamordowanych w Łucku na Wołyniu.
Nie powiadomiono jednak o tym Polski. Dziennik pisze, że
wykopaliska obejmą masowe groby osób zabitych podczas masakry
dokonanej przez NKWD w 1941 roku w obliczu nacierającej armii
niemieckiej. Szacuje się, że na terenie więzienia w Łucku
rozstrzelano wówczas od 2 do 4 tysięcy osób, w tym około tysiąca
Polaków.
IAR
Naukowcy: starość to jednak radość
Wraz z upływem lat stajemy się szczęśliwsi i weselsi -
przekonują amerykańscy naukowcy, podając w wątpliwość często
powtarzane stwierdzenie "starość nie radość". Okazuje się
bowiem, że pomimo osamotnienia, a także obaw dotyczących zdrowia
i utrzymania, ludzie starsi potrafią bardziej cieszyć się życiem
niż ludzie młodzi. O badaniach informuje serwis BBC.
Zespół psychologów z Uniwersytetu Kalifornijskiego i
Uniwersytetu Stanforda przeprowadził badania wśród osób w wieku
18-90 lat. Podczas licznych testów naukowcy zaobserwowali, że
osoby starsze znacznie rzadziej miewały załamania nastroju, były
bardziej odporne na krytykę i lepiej panowały nad swoimi
emocjami.
Synteza dotychczasowych badań na temat emocji i starzenia się
wykazała, że zdrowie psychiczne seniorów, z wyjątkiem osób
cierpiących na demencję i narażonych na długotrwały stres, jest
zazwyczaj o wiele lepsze niż osób młodszych. Jak twierdzą
naukowcy, jest to związane z tym, że osoby starsze potrafią
unikać sytuacji, które wywołują smutek lub stres.
"Ludzie starsi są bardziej świadomi tego, że mają coraz mniej
czasu i dlatego chcą wykorzystać go jak najlepiej. Dzięki temu,
że mają duże doświadczenie i nauczyli się rozumieć intencje
innych, mogą uniknąć wielu stresujących sytuacji" - wyjaśnia
autorka badań dr Susan Turk Charles z Uniwersytetu
Kalifornijskiego.
Zdaniem dr Laury Carstensen z Uniwersytetu Stanforda, młodzi
ludzie powinni już teraz pomyśleć o tym, jak może wyglądać ich
starość. Ważne jest przede wszystkim pozytywne nastawienie i
troska o zdrowie. Dr Carstensen podkreśla, że poza pracą i
życiem rodzinnym powinniśmy znaleźć czas na realizowanie swoich
pasji i edukację.
"Z wielu niezależnych badań wynika, że nawet jeden dodatkowy rok
kształcenia się może wydłużyć życie o więcej niż rok" - dodaje
dr Carstensen.
PAP.
Niedziela, 2009-08-09
Perkusista Stonesów zapłacił pół miliona euro za klacz
Ponad dwa miliony euro zarobiły Państwowe Stadniny Koni na
licytacji koni arabskich, która odbyła się w Janowie Podlaskim.
Najwięcej, pół miliona euro za klacz Pintę z Janowa Podlaskiego
zapłacił perkusista zespołu The Rolling Stones Charlie Watts.
Shirley i Charlie Wattsowie są stałymi gośćmi janowskiej aukcji.
Państwo Wattsowie wydali w ogóle najwięcej z licytujących
podczas aukcji. W sumie za dwa konie zapłacili 750 tysięcy euro.
Prezes Agencji Nieruchomości Rolnych Tomasz Nawrocki
poinformował, że agencja liczyła na zysk z aukcji rzędu 2
milionów 700 tysięcy euro. Jednak kwota, którą udało się
uzyskać, zdaniem prezesa Nawrockiego jest również zadowalająca
zadowalająca.
IAR
"Duma Polski" - Dni Konia Arabskiego 2009-08-09 (09:40)
Ponad tysiąc koni pochodzących z polskich hodowli zaprezentowało
się przed publicznością w Janowie Podlaskim. Dziś główna
atrakcja Dni Konia Arabskiego - aukcja. Na sprzedaż wystawiono
36 koni z hodowli z Janowa, Michałowa i Białki. Z roku na rok
coraz więcej jest tez koni pochodzących z prywatnych hodowli.
Faworytkami licytacji są klacze "Pinta" pochodząca z Janowa
Podlaskiego oraz "Fallada" z Michałowa.
Polskie araby doceniają znawcy z całego świata. Słynna aukcja
koni w Janowie wyznacza trendy w tej branży na całym świecie.
Konie z Janowa kupują hodowcy z Brazylii, Niemiec, Wielkiej
Brytanii, Stanów Zjednoczonych, oraz z krajów Bliskiego Wschodu.
Najdroższym polskim arabem ze stadniny w Janowie była klacz
"Penicylina", która w 1985 roku została sprzedana do USA za
półtora miliona dolarów. W 2004 roku do Arabii Saudyjskiej
trafiła najlepsza polska klacz wyścigowa "Savvannah", kupiona za
135 tysięcy euro. W trakcie ubiegłorocznej aukcji za polskie
araby zapłacono w sumie 3 miliony euro.
Podczas Dni Konia Arabskiego w Janowie młode klacze i ogiery
rywalizują o laur czempiona. To przepustka do dalszej
międzynarodowej kariery. Konie oceniane są w pięciu kategoriach:
typ, głowa-szyja, kłoda, nogi i ruch. Najważniejsze - jak mówią
znawcy, żeby koń charakteryzował się dobrym typem i ruchem.
Zdaniem hodowcy Andrzeja Wójtowicza, koń powinien mieć ładną
krótką głowę z szerokim płaskim czołem oraz wypukłe oczy.
Dodatkowym atutem konia arabskiego jest bardzo ładny, płynny
ruch, który sprawia, że koń niemal unosi się w powietrzu.
Konie ze stadniny w Michałowie triumfowały w Narodowym Pokazie
Koni w Janowie Podlaskim. Przyznano championy dla najlepszych
koni arabskich czystej krwi. Najlepszym koniem pokazu została
klacz Emandoria z Michałowa. Championką klaczy młodszych została
Wieża Róż, także z Michałowa, a najlepszym w klasie ogierów
młodszych Albano z Janowa Podlaskiego. W kategorii klaczy
starszych za najpiękniejszą sędziowie uznali Emandorię.
Championem ogierów starszych został koń z Michałowa, Esparto.
Araby z Michałowa w tym roku okazały się bezkonkurencyjne, ale
to dopiero początek sezonu - podkreśla dyrektor stadniny w
Michałowie Jerzy Białobok. W tym roku odbędzie się jeszcze kilka
międzynarodowych pokazów koni - Puchar Narodów w Akwizgranie,
Championat Europy w Weroni i Championat Świata w Paryżu.
Konkurs piękności arabów zawsze jest elementem rywalizacji
między najlepszymi stadninami w Polsce - zwraca uwagę dyrektor
stadniny w Janowie, Marek Trela. Sukces konia w championacie w
Janowie Podlaskim jest przepustką do wielkiej międzynarodowej
kariery.
W czasie dzisiejszej XV aukcji "Pride of Poland" hodowcy z
całego świata będą mogli nie tylko kupić jednego z najlepszych
polskich arabów. Atrakcją tegorocznej aukcji jest możliwość
wylicytowania źrebaka od jednej z najpiękniejszych janowskich
klaczy 6-letniej "Pianissimy". Dodatkowo zwycięzca aukcji będzie
mógł wybrać ogiera, który zostanie ojcem źrebaka.
Wśród gości janowskich Dni Konia Arabskiego jest Charlie Watts
perkusista Rolling Stones oraz jeden z najsłynniejszych
fotografów koni, autor wielu katalogów aukcyjnych Stuart Vesty.
IAR.
Sobota, 2009-08-08
Rozpoczął się Festiwal im. Kiepury w Krynicy
Koncertem "Zaczarowany świat operetki" rozpoczął się wieczorem w
Krynicy Międzynarodowy Festiwal im. Jana Kiepury. Festiwal
cieszy się wielkim zainteresowaniem; wszystkie bilety na koncert
inauguracyjny zostały wyprzedane.
Zebrana w Pijalni Głównej publiczność miała okazję wysłuchać
m.in. Kamili Cholewińskiej, Iwony Tober, Bożeny Zawiślak-Dolny,
Tomasza Raka, Romualda Spychalskiego, którym towarzyszyła
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Zabrzańskiej.
Gośćmi wieczoru była grupa Pipes & Drums - polska orkiestra
dudziarska z Częstochowy, grająca tradycyjną muzykę szkocką.
Festiwal otworzył jego dyrektor Bogusław Kaczyński.
Festiwal, reklamowany przez organizatorów jako "Największy letni
festiwal w Polsce i naszej części Europy", potrwa od 8 do 22
sierpnia.
W trakcie festiwalu wystąpią m.in. Grażyna Brodzińska, Halina
Kunicka, Szymon Szurmiej z zespołem teatru Żydowskiego, Zespół
Pieśni i Tańca "Śląsk", artyści Teatru Muzycznego w Gliwicach i
artyści Opery Lwowskiej.
Publiczności zaprezentowane zostaną m.in. operetki "Księżniczka
czardasza" i "Ptasznik z Tyrolu" oraz musical "Hello Dolly"
teatru z Gliwic, opera "Traviata" i gala baletowa w wykonaniu
zespołu ze Lwowa, pokaz musztry paradnej Orkiestry
Reprezentacyjnej Straży Granicznej, a także filmy w ramach serii
"perły kina muzycznego".
Na niedzielę 9 sierpnia zapowiedziano promocję książki Bogusława
Kaczyńskiego "Jak samotny szeryf".
Kulminacją festiwalu będzie Telewizyjne Widowisko Plenerowe "Tu
gdzie śpiewał Jan Kiepura", realizowane 15 sierpnia na deptaku i
rejestrowane przez telewizję. Widowisko to powtórzone zostanie w
niedzielę 16 sierpnia w Nowej Hucie. Podczas widowiska wybitni
artyści z Polski i zagranicy wykonają m.in. piosenki z
repertuaru Kiepury.
Gościem wieczoru będzie Liudas Mikalauskas z Litwy, laureat
złotego medalu na Międzynarodowym Konkursie Wokalistyki Operowej
im. Adama Didura.
Tradycyjnie na zakończenie festiwalu 22 sierpnia w Pijalni
Głównej odbędzie się "parada gwiazd opery i operetki"
zatytułowana "Wielka sława to żart".
Organizatorem festiwalu jest Fundacja im. Bogusława
Kaczyńskiego.
PAP
Pogoria wraca na morze
Być może już za tydzień polski jacht "Pogoria" wróci na morze.
Jednostka straciła na pełnym morzu maszty, które połamały się od
silnego wiatru.
W Gdańskiej Stoczni Remontowej odbyła się operacja stawiania
trzeciego masztu. Jak wyjaśnił Andrzej Pietraszczyk, kierownik
remontu - jeden dźwig będzie opuszczał maszt do miejsca
mocowania, a drugi będzie go stawiał w pionie. Maszt waży około
dwóch ton, ale 10-krotnie cięższe żurawie nie będą miały z nim
żadnych kłopotów. Jak zapewniają pracownicy stoczni - tego typu
remont nie jest dla nich nowością, więc żaglowiec powinien
szybko wyruszyć w kolejny rejs.
W remoncie uczestniczą także członkowie załogi jachtu. Kapitan
"Pogorii" Andrzej Marczak wierzy, że jednostka 14 sierpnia
opuści stocznię remontową, a dzień - dwa dni później wyruszy w
rejs. Marczyk zapewniał, że stocznia dotrzymuje terminów a jej
pracownicy są bardzo zaangażowani w remont. "Dzięki temu dobremu
nastawieniu stoczniowców możemy mieć nadzieję, że uwiniemy się z
czasem" - dodał kapitan jachtu.
Do awarii żaglowca doszło na Bałtyku 7 lipca 10 mil od fińskiego
wybrzeża, przy sile wiatru 30-35 węzłów na ostrym kursie.
"Pogoria" uczestniczyła w wyścigu
IAR
Piątek,
2009-08-07
Piosenka Ewy Farny Polskim Hitem Lata 2009
Piosenkarka
Ewa Farna, 16-letnia Czeszka biegle władająca językiem polskim,
zwyciężyła w konkursie na "Polski Hit Lata 2009", zorganizowanym
podczas pierwszego dnia Sopot Hit Festiwal 2009. Piosenka
"Cicho" pokonała w ścisłym finale utwory w wykonaniu zespołów
PIN oraz Chłopacy.
Na deskach
Opery Leśnej w Sopocie, w wyścigu po statuetkę "Polskiego Hitu
Lata 2009", zmierzyło się 15 wykonawców. Oprócz zwyciężczyni Ewy
Farny, swoje piosenki wykonali także: Kasia Kowalska,
Stachursky, Piotr Rubik, Iwona Węgrowska, Łukasz Zagrobelny,
Natalia Lesz oraz zespoły PIN, Pectus i Chłopacy. W plebiscycie
swoje propozycje przedstawili także: Blenders, Candy Girl, Roan,
Groovebusterz oraz Mrozu.
Gośćmi
specjalnymi piątkowego wieczoru byli wykonawcy zagraniczni:
Schiller oraz szwedzka wokalistka September. Oprócz największych
przebojów, artyści wykonali także w duecie premierową piosenkę,
zatytułowaną "Breathe".
W pierwszej
części koncertu na scenie pojawiła się także Doda - zwyciężczyni
ubiegłorocznego konkursu na największy przebój lata. W czasie
kilkunastominutowego show, oprócz piosenek z własnego
repertuaru, zaśpiewała także swoją wersję hitu "Boys, boys,
boys" z repertuaru Sabriny.
Podczas
piątkowego koncertu nie zabrakło wydarzeń szczególnych.
Publiczność zebrana w Operze Leśnej w Sopocie miała bowiem
okazję usłyszeć smyczkową interpretację twórczości zmarłego w
czerwcu piosenkarza Michaela Jacksona.
Koncert
poprowadziły dwie pary prezenterów - Monika Richardson i Rafał
Królikowski oraz Beata Sadowska i Krzysztof "Jankes" Jankowski z
Radia Eska.
Konkurs na
"Polski Hit Lata 2009" zainaugurował trzydniowy Sopot Hit
Festiwal, który potrwa do niedzieli. W sobotę 15 wykonawców
zagranicznych zmierzy się w konkursie na "Zagraniczny Hit Lata
2009". Tego dnia na scenie gościnnie wystąpią także Paulla oraz
Andrzej Piaseczny.
Niedzielny
wieczór ma należeć do zespołu Budka Suflera, który świętować
będzie 35-lecie pracy artystycznej. Na fanów czekają
niespodzianki, ponieważ wraz z Krzysztofem Cugowskim oraz
Romualdem Lipko, na scenie pojawią się wokaliści przed laty
związani z zespołem. Będą to: Izabela Trojanowska, Urszula oraz
Felicjan Andrzejczak.
PAP
Lech Kaczyński podpisał, ale i tak zaskarży ustawę
Lech Kaczyński
podpisał nowelizację ustawy o zarządzaniu kryzysowym - informuje
strona prezydenta. Jednocześnie prezydent zapowiedział, że po
wejściu w życie nowelizacji, niektóre jej zapisy zaskarży do
Trybunału Konstytucyjnego.
Wątpliwości
Lecha Kaczyńskiego budzą artykuły, które dają szerokie
uprawnienia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ustawa nakłada
obowiązek przekazywania ABW nie tylko informacji o zagrożeniach
o charakterze terrorystycznym, lecz również zagrożeniach
dotyczących działań, które mogą prowadzić do zagrożenia życia
lub zdrowia ludzi, mienia w znacznych rozmiarach, dziedzictwa
narodowego lub środowiska.
Zdaniem
prezydenta zapis ten nie jest wystarczająco precyzyjny. Podobnie
jak artykuł mówiący o tym, że ABW może zlecać niektóre swoje
zadania innym instytucjom. Nowelizacja nie precyzuje o jakie
instytucje chodzi.
Strona
prezydenta informuje, że Lech Kaczyński mając na uwadze
znaczenie ustawy dla bezpieczeństwa obywateli nie zdecydował się
na wetowanie całej nowelizacji.
IAR
Czwartek, 2009-08-06
Ruszyła 298. Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę
Najstarsza
Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę, zorganizowana w tym
roku pod hasłem "Bóg kocha życie", wyruszyła w czwartek sprzed
paulińskiego kościoła Świętego Ducha na Nowym Mieście.
Poprzedziła ją msza święta w intencji pielgrzymów, pod
przewodnictwem abpa Kazimierza Nycza.
Metropolita
warszawski podkreślił, że jest to najważniejsza polska
pielgrzymka do Częstochowy z punktu widzenia historycznego, ale
jest też wyrazem związku Warszawy z Częstochową i Polski z Jasną
Górą.
- Wtedy, kiedy
nie było innych pielgrzymek, Warszawa szła, a z Warszawą duży
kawał Polski. Przemierzali drogę w tych trudnych latach
rozbiorów, kiedy ta pielgrzymka łączyła zabraną przez okupantów
stolicę Polski, z tą zawsze wolną, duchową stolicą, jaką dla
Polski była Częstochowa - powiedział metropolita warszawski.
- Trzeba,
żebyście w tym pokoleniu pielgrzymki, tak jak w wielu
poprzednich pokoleniach pielgrzymki, dokonali i dokonywali tego
ciągle duchowego odmłodzenia. Żebyście z jednej strony wy
pielgrzymując czuli się młodzi, a równocześnie, żebyście dbali o
to, aby młode pokolenia zastępowały tych starszych i aby niczego
nie uronić z tej prawie trzechsetletniej tradycji
pielgrzymowania na Jasna Górę - dodał.
Abp Nycz mówił
także o znaczeniu pontyfikatu Jana Pawła II i jego pierwszej
pielgrzymki do ojczyzny dla ruchu pielgrzymkowego w kraju. Jak
powiedział, ludzie zaczęli wówczas myśleć, w jaki sposób
dołączyć do papieskiego pielgrzymowania, co dało początek
kilkudziesięciu nowym pielgrzymkom diecezjalnym na Jasną Górę.
- One
wszystkie, duchowo i historycznie są zakorzenione w tej
paulińskiej, warszawskiej pielgrzymce, która jest pierwszą i
która przecierała i przeciera szlaki przez prawie 300 lat naszej
historii - powiedział.
Nawiązując do
hasła tegorocznej pielgrzymki abp Nycz powiedział, że należy
modlić się i robić wszystko, aby życie ludzkie było chronione i
szanowane od poczęcia do naturalnej śmierci. Podkreślił, że w
haśle pielgrzymki chodzi nie tylko o ochronę życia poczętego,
ale o życie w całym jego przebiegu i szacunek dla godności
człowieka.
-
Przeżywaliśmy w ostatnich dniach i wciąż przeżywamy rocznicę
Powstania Warszawskiego. Wiemy, do czego prowadzi
nieposzanowanie życia, do czego prowadzi system, który gardzi
człowiekiem. Ale wiemy też, do czego prowadzi w życiu każdego z
nas to, gdyby człowiek sam nie dbał i sam nie troszczył się o
swoje życie, które jest święte, które jest darem od Boga i nie
jesteśmy nigdy jego panami - powiedział.
Jednocześnie
prosił pielgrzymów o modlitwę za kapłanów. Jak powiedział,
papież Benedykt XVI ogłosił obecny rok rokiem kapłańskim m.in.
dlatego, że sprawa kapłaństwa w Kościele jest niezwykle ważna, a
w niektórych rejonach świata brakuje księży.
- Bogu dzięki,
w Polsce ten brak kapłanów nam jeszcze nie doskwiera, ale
obserwujemy także na tym polu zmiany w naszych seminariach
diecezjalnych i zakonnych. Obserwujemy zmiany w powołaniach
zakonnych żeńskich dość dramatyczne - mówił metropolita
warszawski.
- Trzeba wołać
i wypraszać, wielkie wołanie zanosić do Boga o nowe powołania
kapłańskie i zakonne, aby Kościołowi, za który wszyscy
odpowiadamy, nie tylko za ten kawałek Kościoła w Polsce, ale
przecież mamy obowiązek dzielić się i dzielimy się kapłanami z
całym Kościołem, nie zabrakło nigdy księży - powiedział.
Jak
informowali ojcowie paulini, w tegorocznej, 298. pielgrzymce
weźmie udział ok. 7 tys. pątników. Do przejścia mają 276 km,
czyli każdego będą musieli pokonać ok. 35 km. Wędrówka potrwa 9
dni - zakończy się 14 sierpnia. Na szlaku pielgrzymi odwiedzą
m.in. Sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej w Studziannej,
Sanktuarium Pana Jezusa Ukrzyżowanego w Paradyżu i Sanktuarium
św. Anny Samotrzeciej w miejscowości Święta Anna.
Pierwsza
Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę wyruszyła 6 sierpnia
1711 r. Od tamtej pory dzień ten jest początkiem dorocznych
pielgrzymek z Warszawy.
PAP
Koncert U2 - Stadion Śląski w biało-czerwonych barwach
Uznawana za
jeden z najlepszych zespołów w historii rocka - irlandzka grupa
U2 zagrała na Stadionie Śląskim. Jej trzeci koncert w Polsce, a
drugi w Chorzowie, obejrzało ok. 70 tys. widzów. Dla większości
z nich niezapomniana pozostanie nie tylko sama muzyka, ale i
scena w kształcie gigantycznego pająka oraz polskie akcenty. W
czasie, gdy zespółwykonywał utwór "New Year's Day", widzowie
zgromadzeni na Stadionie Śląskim w Chorzowie utworzyli olbrzymią
biało-czerwoną flagę. Podobnie jak przed czterema laty, była to
forma podziękowania za utwór napisany w latach 80. z myślą o
Polsce i "Solidarności".
- To była noc,
której nie da się zapomnieć - powiedział lider zespołu, Bono.
Czwartkowy
występ był częścią trasy 360° Tour, promującej najnowszy album
grupy "No Line On The Horizon". Zespół rozpoczął od utworów z
tej właśnie płyty: "Breathe", "No Line On The Horizon", "Get On
Your Boots" i "Magnificent". Po trzeciej piosence lider grupy
przywitał się z publicznością: "Chorzów, Katowice, Cracow,
Warsaw - welcome" - powiedział.
Potem artyści
zagrali bodaj najbardziej oczekiwany utwór - napisany w latach
80. z myślą o Polsce i "Solidarności": "New Year's Day".
Podobnie jak na koncercie przed czterema laty, także w czwartek
widzowie zgromadzeni na Stadionie Śląskim utworzyli w czasie tej
piosenki olbrzymią biało-czerwoną flagę.
Ludzie bawiący
się na płycie machali czerwonymi chustami albo koszulkami, a ci
na trybunach - białymi. Tym razem do happeningu przygotował się
także zespół: na biało-czerwono był też podświetlony olbrzymi
telebim. Bono powiesił na perkusji flagę z napisem
"Solidarność", a po utworze podziękował, klęknął przed
publicznością i po chwili spytał po polsku: "Jak się bawicie?".
Kiedy
publiczność zaczęła skandować: "Dziękujemy!", Bono powiedział,
że w Polsce jest coś szczególnego i on wraz z kolegami chciałby
być tego częścią. - Czy jest jakieś szczególne połączenie
polsko-irlandzkie? Czy to upór? Czy to wiara? - pytał. - Wiara w
to, że przyszłość może być lepsza od przeszłości - dla
wszystkich, nie tylko dla nielicznych. Europa potrzebuje więcej
takich krajów jak Polska - dodał lider U2.
Później razem
z publicznością odśpiewał jeden z największych hitów zespołu "I
Still Haven't Found What I'm Looking For". Publiczność
odśpiewała "Happy birthday" i "Sto lat" świętującemu za dwa dni
urodziny gitarzyście - Edge'owi. Na scenie polał się szampan.
Po krótkiej
przerwie zespół kontynuował koncert. Widzowie usłyszeli m.in.:
"Sunday Bloody Sunday", "Pride (In The Name of Love)",
"Beautiful Day", "With Or Without You" i "One". Podczas tej
ostatniej ballady Bono poprosił o wyłączenie świateł, a widzów -
o włączenie ekranów telefonów komórkowych. "Chcę zobaczyć 'Drogę
Mleczną'" - nawoływał.
Jedno ze swych
wystąpień Bono poświęcił bohaterom walki o wolność. Utwór "Walk
On" zadedykował birmańskiej opozycjonistce Aung San Suu Kyi. W
tej części koncertu na scenę wyszli wolontariusze, którzy mieli
tabliczki z wizerunkiem działaczki. W opinii widzów
opuszczających stadion, koncert był bardzo udany. Formę zespołu,
publiczność i wyjątkową relację łączącą obie strony widowiska
chwalili także obcokrajowcy, którzy przyjechali na Śląsk.
Lubos i Simona
z Pragi byli już na trzecim koncercie podczas tej trasy U2 -
wcześniej w Mediolanie i Berlinie. - Wspaniały koncert. Czuć
było większą jedność publiczności niż na dwóch poprzednich, a ze
strony zespołu płynęła niezwykła szczerość - ocenili chorzowski
koncert. Simon Sawyer z Cambridge, który na koncert przyjechał z
grupą polskich przyjaciół, chwalił fantastyczną atmosferę. Nie
podobały mu się jedynie kolejki.
Jako support
wystąpił zespół Snow Patrol. Choć bramy zostały otwarte ok. godz.
17.00, wokół stadionu już od rana przechadzały się grupy fanów.
Pierwsi z nich pojawili się w otaczającym stadion Wojewódzkim
Parku Kultury i Wypoczynku już w środę wieczorem. Najbardziej
zdeterminowani wiele godzin koczowali tuż przed bramą, aby
dostać się jak najbliżej sceny. Przed bramą wejściową utworzyli
nawet komitet kolejkowy i czerwonym flamastrem zapisywali sobie
numerki na rękach. Na parkingach można było zauważyć samochody z
tablicami rejestracyjnymi z całej Polski, a także z zagranicy,
m.in. z Austrii, Niemiec, Słowacji i Węgier.
Scena U2
podczas tegorocznej trasy przypomina kształtem gigantycznego
pająka. Ustawiona na płycie stadionu pozwalała obserwować
widowisko ze wszystkich stron. Umieszczony na niej ogromny,
cylindryczny ekran, umożliwiał dobry odbiór koncertu nawet z
odległych sektorów stadionu. Gra świateł robiła ogromne wrażenie.
Chorzowski
koncert poprzedził występ w Gelsenkirchen, a po nim artyści
zagrają w Zagrzebiu. W ramach U2 360° Tour w Europie zaplanowano
latem w sumie koncerty w 14 miastach. Natomiast we wrześniu
rozpocznie się amerykańska część trasy.
Grupa powstała
na przełomie 1975 i 1976 roku i początkowo występowała pod nazwą
Feedback. W 1978 r. zmieniła nazwę na U2. Zadebiutowała w 1980
r. albumem "Boy", który przyniósł zespołowi miano nowej nadziei
rocka. Następne płyty umocniły jego pozycję i popularność. Od
ponad 20 lat gra w tym samym składzie. Tworzą go: wokalista
Bono, The Edge - gitara, instrumenty klawiszowe, drugi głos,
Adam Clayton - gitara basowa i Larry Mullen Jr. - perkusja.
Muzycy U2 są znani z zaangażowania w działalność społeczną, nie
stronią od wypowiedzi politycznych. Ich chorzowski koncert był
ich trzecim występem w Polsce. Po raz pierwszy artyści zagrali
na warszawskim Służewcu 12 sierpnia 1997 r. Wtedy ich występ
obejrzało 80 tys. fanów. W lipcu 2005 r. zagrali pierwszy
koncert na Stadionie Śląskim.
PAP.