Ustaw Stronę Startową  
Dodaj do ulubionych 
 
 
  
 
  
| 
 
Dołącz 
do nas  |  
| 
 Jeśli masz jakieś informacje 
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z 
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile 
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich 
wydarzeniach polonijnych.   |    |  
 
  
  
| 
 
Promuj polonię  |  
| 
 Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w 
		Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie 
		linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne 
		wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila. 
		 
		Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express. 
		 
		Kliknij Tools-->Options --> 
		Signatures  
		 
		Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox 
		gdzie pisze  
		 
		Add signature to all outgoing messages 
		 
		 
		W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać. 
		
		albo  
		
		
		 
		Po tym kliknij Apply 
		 
		I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w 
		Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy 
		mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania 
		będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express  |    |  
 
 | 
| 
 Polonijny 
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu  |   
	
		
		
		 
		
		   
		 | 
		
  Translate this page 
Note, this is automated translation meant to give you sense 
about this document. 
	
		| 
		 Zapisz 
		się na naszą listę, 
		dowiesz się z pierwszej ręki o polonijnych wydarzeniach w Winnipegu i 
		okolicach 
		
		 | 
	 
 
		 | 
	 
	 
  
  
			  
	
		| 
		 
		 
		     
		   | 
	 
	
		| 
		 Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę  | 
	 
 
 
 |  
 
  
 
  
	  
	
		| 
		 
		  
		 
		
		Irena Dudek zaprasza na zakupy do  
		Polsat 
		Centre 
		 
		Moje 
		motto: 
		duży wybór, ceny dostępne dla każdego,  
		miła obsługa. 
  
			
			
		 
		Polsat Centre 217 Selkirk 
			Ave 
			Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884 
			 | 
	 
	
		| 
		 S  P  O  N  S  O 
		R  | 
	 
 
 
 |  
 
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę 
   
	
		| 
		
		 ŻYCZENIA | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		  
		  
		  
		
		Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim 
		bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub, 
		narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie, 
		ale
		nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że 
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
 
		
								Życzenia prosimy przesyłać na adres: 
								
		jolamalek@onet.eu  
		Kto składa życzenia np. Jan 
		Kowalski 
		Z jakiej okazji składasz życzenia 
		np. Z okazji 18 urodzin 
		
		
		 Treść życzeń  
		
		
		Twoje życzenia zostaną opublikowane w serwisie dopiero po akceptacji 
		zespołu redakcyjnego w kolejnym numerze Biuletynu.   
						 
		
		
		
		
		
		  
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
     
	
		
		
		                           
		 
		
		HUMOR  
		 
		 
		Miał odbyć się mecz bokserski USA - Polska w Zakopanem. 
		 
		Stany wystawiły Tysona, a Polska oczywiście Gołotę. 
		 
		Jednak tuż przed samą walką Gołota złamał rękę i na gwałt potrzebny 
		był jakiś bokser, aby uniknąć kompromitacji. 
		Trener wyskoczył na Krupówki i zobaczył wielkiego górala. 
		Chcesz zarobić 100$? 
		- Noooo... chce - odparł góral 
		Trener wziął go do szatni, dał spodenki i rękawice i mówi: 
		- Wyjdź na ring, zasłoń się rękawicami i stój. Jak przetrzymasz 
		pierwszą rundę dostaniesz pieniądze. 
		Góral wyszedł, Tyson go poobijał, ale góral przetrzymał. 
		No to Trener mówi: 
		- Jak przetrzymasz drugą dostaniesz 1000$. 
		Góral wyszedł, Tyson go już teraz mocno poobijał, no ale i tę rundę 
		przetrzymał. 
		Trener zachwycony obiecuje: 
		- Jak przetrzymasz trzecią dostaniesz 10 000$ Góral wyszedł, ale 
		już ledwo zszedł po tej rundzie. A trener do niego: 
		 
		- Słuchaj, jak wytrzymasz czwartą...... 
		 
		- Nie wytrzymam, w końcu mu dołożę ! 
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		  | 
	 
	 
 |    |  
 
  
  
	
		| 
		 
		 
		        | 
	 
	
		| 
		                                           
		S  P  O  N  S  O 
		R | 
	 
 
 
 |  
 
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								
								
								15.08.2009- 89 ROCZNICA
								BITWY WARSZAWSKIEJ,
								 
								ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								   
								"Cud nad Wisłą" 
								
								  
								   W lutym 1919 roku polskie wojsko stanęło na 
								Wołyniu na drodze bolszewickiej ofensywy na 
								Zachód. W 1920 r. operacja naczelnego wodza 
								Józefa Piłsudskiego w sojuszu z siłami 
								ukraińskimi pod wodzą Semena Petlury 
								doprowadziła do zdobycia Kijowa. Potem nastąpił 
								atak bolszewików, którzy klęskę ponieśli dopiero 
								właśnie pod Warszawą, gdzie polscy żołnierze pod 
								dowództwem Piłsudskiego przełamali ofensywę 
								armii Michaiła Tuchaczewskiego. 
								   Władze radzieckie celowo odwlekały podjęcie 
								rokowań z Polską, aby wykorzystać powodzenie 
								swojej nieprzerwanej ofensywy na zachód, co 
								oznaczałoby rozszerzenie rewolucji w Europie. A 
								tam wielu patrzyło na nią przychylnie, jeśli nie 
								entuzjastycznie. Świadczyły o tym częste 
								przypadki bojkotu przeładunku i transportu 
								materiałów wojennych dla Polski. Jednym z tych, 
								którzy liczyli jednak na odwrócenie się karty w 
								działaniach wojennych, był marszałek Józef 
								Piłsudski. 
								   W czasie odwrotu przygotowano odwody, które 
								miały umożliwić zatrzymanie czerwonego pochodu i 
								zwrot zaczepny. Józef Piłsudski wybrał plan 
								polegający na uderzeniu w lukę między północnym 
								i południowym frontem radzieckim, wyjście na 
								tyły wojsk M. Tuchaczewskego (front północny) i 
								zmuszenie w ten sposób wroga do generalnego 
								odwrotu. 
								   15 sierpnia 1920 roku, po trzech dniach 
								ciężkich walk, Polacy odbili ostatecznie 
								Radzymin. Oznaczało to wówczas powstrzymanie 
								pierwszego szturmu wojsk bolszewickich na 
								Warszawę. Jednak bitwa o polską stolicę nie była 
								jeszcze rozstrzygnięta. 
								   Losy bitwy rozstrzygnęły się w ciągu paru dni. 
								Heroiczna obrona na przedpolach Warszawy (np. 
								Radzymin) i skuteczne działania 5 Armii 
								dowodzonej przez gen. W. Sikorskiego nad Wkrą 
								stworzyły pomyślne warunki dla oczekującej grupy 
								uderzeniowej złożonej z 3 i 4 Armii (marsz. J. 
								Piłsudski i gen. E. Rydz - Śmigły). Jej natarcie 
								znad Wieprza 16 sierpnia wyjaśniło ostatecznie 
								sytuację na korzyść Polaków. M. Tuchaczewski 
								rozpoczął wycofywanie się. W tym też czasie 
								przystąpiono do rokowań pokojowych w Mińsku, 
								które przeniesiono później do Rygi. 
								   Szef brytyjskiej misji wojskowej w Polsce, 
								lord d'Abernon, uznał powstrzymanie 
								bolszewickiego najazdu za osiemnastą bitwę w 
								dziejach ludzkości, która decydowała o losach 
								świata. - Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż 
								z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby 
								otworem dla propagandy komunistycznej i dla 
								sowieckiej inwazji - ocenił d'Abernon. 
								   Niedawno odkryto nowe dokumenty na temat roli 
								polskiego wywiadu w tej wojnie. Okazało się, że 
								polscy kryptolodzy doskonale znali zamierzenia 
								Armii Czerwonej. Historyk z Wojskowego Biura 
								Badań Historycznych, dr Grzegorz Nowik, odkrył w 
								Centralnym Archiwum Wojskowym dokumenty, według 
								których polscy kryptolodzy już we wrześniu 1919 
								r. złamali sowieckie szyfry wojskowe. Dzięki 
								temu polskie dowództwo wiedziało na bieżąco o 
								zamierzeniach Armii Czerwonej, co umożliwiło w 
								sierpniu 1920 r. zwycięską polską ofensywę, 
								nazwaną później cudem nad Wisłą. 
								
								Święto Wojska 
								Polskiego 
								W rocznicę "Cudu 
								nad Wisłą" zaczęto uroczyście obchodzić Święto 
								Żołnierza w 1923 roku. Wprowadzono je na rozkaz 
								marszałka Józefa Piłsudskiego - rozkazem 
								ministra spraw wojskowych nr 126 z dnia 4 
								sierpnia 1923 roku. W rozkazie tym pisano: "Dzień 
								15-go sierpnia jest Świętem Żołnierza. W tym 
								dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża 
								polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest 
								żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia 
								nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się 
								pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o 
								całość i niepodległość Polski". 
								Święto Wojska 
								Polskiego to święto upamiętniające jedno z 
								największych zwycięstw oręża polskiego oraz 
								oddające hołd żołnierzom wszystkich rodzajów 
								wojsk.  
								   Ważne jest, aby w tym dniu nie zapomnieć o 
								żadnej żołnierskiej mogile, również o żadnym 
								miejscu, w którym bohaterscy żołnierze 
								przelewali krew za nas - Polaków. Zachowajmy 
								pamięć o tych, którzy oddali życie, służąc 
								Ojczyźnie. 
								 
  
								
								Źródło:
								
								http://www.emkom.republika.pl/bitwa_warszawska.html
								 
   | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
			
				
					
						
						
							
								
									
									
									  
									189 Leila Ave  WINNIPEG, MB R2V 1L3
									 PH: (204) 338-9510 | 
								 
								
									| 
									 
									S  P  
									O  N  S  O R  | 
								 
							   | 
					 
				
			 
		 
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								| 
								
								WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								   
								
								Środa, 2009-08-12 
								
								
								Prezydent podpisał kryzysową nowelizację budżetu
								 
								
								
								Prezydent Lech Kaczyński podpisał nowelizację 
								budżetu na rok 2009. Wcześniej ustawa została 17 
								lipca przyjęta przez parlament.  
								
								
								W nowelizacji budżetu rząd zmienia między innymi 
								tempo wzrostu PKB z 3,7 na 0,2 procent i 
								podwyższa deficyt z o 9 miliardów złotych - z 
								18,18 mld zł do 27,18 mld zł.  
								
								
								Nowelizacja uwzględnia też mniejsze o 46,6 
								miliardów złotych od zakładanych wpływy 
								podatkowe. Niedobór ten resort finansów chce 
								zrekompensować z innych źródeł - m.in. poprzez 
								ściąganie ze spółek skarbu państwa dużych 
								dywidend.  
								
								
								W efekcie łączne wpływy do budżetu mają być i 
								tak niższe o 30,1 mld zł i wyniosą 272,9 mld zł, 
								a nie ponad 303 mld zł, jak wcześniej planowano.
								 
								
								
								Rząd w nowelizacji najmocniej ściął wydatki na: 
								politykę rodzinną, sportowców i badania naukowe.
								 
								IAR 
								
								
								Ponad 5 tys. pielgrzymów dotarło na Jasną 
								 
								
								
								Ponad pięć tysięcy pątników liczyły trzy 
								największe piesze pielgrzymki, które w środę 
								dotarły na Jasną Górę. To grupy z archidiecezji 
								gdańskiej i sandomierskiej oraz diecezji 
								zielonogórsko-gorzowskiej.  
								
								
								Oprócz nich, na trzy dni przed świętem 
								Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, do 
								częstochowskiego sanktuarium przybyły 
								pielgrzymki m.in. z archidiecezji białostockiej 
								i warmińskiej oraz barwna, młodzieżowa Piesza 
								Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg.  
								
								
								Witający tysięczną grupę z Gdańska abp Tadeusz 
								Gocłowski, w nawiązaniu do hasła tegorocznej 
								pielgrzymki: "Otoczmy troską życie" wskazał 
								m.in., że to apel Jezusa o szacunek dla każdego 
								człowieka, "a równocześnie o podanie mu ręki, by 
								człowiek mógł w pełni korzystać z Bożego daru 
								życia".  
								
								
								Najmłodszy uczestnik 27. pielgrzymki 
								archidiecezji gdańskiej miał 2 lata, a 
								najstarszy 80. Wędruje w niej kilka grup. 
								Wyruszająca z Helu grupa kaszubska pokonuje 
								najdłuższą trasę w Polsce - 640 km w 19 dni. 
								Pielgrzymi z Gdańska szli 16 dni, pokonując 500 
								km, a piesi z Gdyni w ciągu 18 dni przemierzyli 
								540 km.  
								
								
								Ok. 1,8 tys. pątników przybyłych z 27. 
								pielgrzymką diecezji zielonogórsko-gorzowskiej 
								powitał na szczycie tamtejszy biskup pomocniczy 
								Paweł Socha. W homilii wygłoszonej podczas 
								południowej mszy w Kaplicy Matki Bożej 
								nawiązywał m.in. do przesłania liczącej 70 osób 
								jednej z grup pielgrzymki - tzw. Nauczycielskich 
								Warsztatów w Drodze.  
								
								
								To grupa z odrębnym programem, w której wędrują 
								nauczyciele. W tym roku rozważali oni słowa bł. 
								Marceli Darowskiej: "wychowanie to dzieło 
								miłości". "Sprawdza się to najpierw w rodzinie, 
								w potem w przedłużeniu rodziny - jakim jest 
								szkoła" - podkreślił bp Socha. Zaznaczył też, że 
								"pielgrzymka to cudowna szkoła życia 
								chrześcijańskiego.  
								
								
								Najdłuższa trasa jednej z grup tej pielgrzymki 
								liczyła 450 km, wierni pokonali ją w 12 dni. 
								Krótko po grupach z diecezji 
								zielonogórsko-gorzowskiej na Jasną Górę weszła 
								też ok. 500-osobowa 26. Pielgrzymka 
								Archidiecezji Warmińskiej. Grupa z Olsztyna 
								przeszła 450 km w 14 dni. Najdłuższą drogę - ok. 
								600 km w 17 dni - mieli za sobą pielgrzymi z 
								Bezled.  
								
								
								Z 26. Pieszą Pielgrzymką Ziemi Sandomierskiej 
								przybyło w środę do Częstochowy 3 tys. osób z 
								Sandomierza, Stalowej Woli, Ostrowca 
								Świętokrzyskiego i Janowa Lubelskiego. 
								Pielgrzymi pokonali od 250 do 310 km w 9 do 11 
								dni. Na Jasnej Górze witał ich - i odprawił 
								swoją pierwszą tam mszę - wyświęcony 4 lipca 
								biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. 
								 
								
								
								Jedną z barwnych grup nadchodzącą przed 15 
								sierpnia do sanktuarium jest wyrosła z ruchu 
								hipisowskiego Piesza Pielgrzymka Młodzieży 
								Różnych Dróg. Jak deklaruje organizujący ją ks. 
								Andrzej Szpak, jej atmosfera trochę się różni od 
								nastroju innych grup. Bardziej spontaniczne są 
								np. msze, którym towarzyszą m.in. piosenki 
								hipisowskie czy pacyfistyczne. Pielgrzymi-hipisi 
								również stawili się w środę w Częstochowie.
								 
								
								
								Ogółem do końca sierpnia na Jasną Górę dotrze 
								pieszo ponad 100 tys. pielgrzymów w ok. 140 
								grupach. Dni poprzedzające sobotnie święto 
								Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny to okres 
								największego w ciągu roku szczytu 
								pielgrzymkowego. Od wtorku do piątku do 
								sanktuarium przyjdzie ponad 75 tys. pielgrzymów 
								- najwięcej w czwartek i piątek (po ok. 30 tys. 
								osób).  
								
								
								14 sierpnia do sanktuarium nadejdzie m.in. 
								najliczniejsza z pielgrzymek - warszawska, w 
								której idzie ok. 7 tys. pątników. Ok. 4 tys. 
								osób wędruje też z warszawską pielgrzymką 
								akademicką. Tego dnia na Jasną Górę wejdą także 
								m.in. pielgrzymujący żołnierze i strażacy. Po 
								kilka tysięcy osób przyjdzie z pielgrzymkami z 
								Podlasia i z archidiecezji lubelskiej. 
								 
								
								
								W sobotę pielgrzymi, zarówno ci, którzy przyjdą 
								na Jasną Górę pieszo, jak i ci, którzy dojadą na 
								uroczystości, wezmą udział w sumie 
								pontyfikalnej, której przewodniczyć będzie 
								nuncjusz apostolski w Polsce, abp Józef 
								Kowalczyk. Homilię wygłosi prymas Józef Glemp. 
								Święto Wniebowzięcia NMP co roku gromadzi w 
								Częstochowie ok. 200 tys. wiernych.  
								
								
								Kolejny szczyt pielgrzymkowy na Jasnej Górze 
								przypada przed świętem Matki Bożej 
								Częstochowskiej (26 sierpnia). W ciągu trzech 
								dni do sanktuarium dotrze wówczas pieszo ok. 30 
								tys. pielgrzymów  
								PAP 
								    
								
								Dalej...  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								| 
								
								WIADOMOŚCI Z KANADY | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								
								
								Środa, 2009-08-12 
								
								
								Będzie łatwiej załatwiać 
								
								
								Władze Ontario zapowiedziały, że wprowadzone 
								zostaną ułatwienie w załatwianiu pewnych 
								urzędowych operacji. 
								
								
								Minister usług rządowych Harinder Takhar podał 
								do wiadomości, że od jesieni urzędy wydające 
								karty zdrowia, rejestracje pojazdów i prawa 
								jazdy zostaną połączone w jeden urząd zwany 
								ServiceOntario Centre. 
								
								
								Oznacza to, że karty zdrowia, które w tej chwili 
								można uzyskać jedynie w 27 urzędach, będą 
								dostępne w prawie 300 lokalizacjach. 
								
								
								Minister Takhar podkreślił, że rząd ma na celu 
								ułatwienie życia mieszkańcom prowincji. 
								
								
								Mieszkańcy okolic pozamiejskich i terenów 
								północnych nie będą już musieli dzięki temu 
								pokonywać dużych odległości, aby móc załatwić 
								tego rodzaju sprawy urzędowe. 
								
								
								W przypadku mieszkańców terenów wiejskich 
								zamiast dwóch lokalizacji, karty zdrowia będą 
								dostępne w 160 ośrodkach. Mieszkańcy północy 
								zamiast sześciu, będą mieli obecnie do 
								dyspozycji 67 takich zintegrowanych urzędów. 
								
								
								Dzięki tej zmianie, prawie 95 proc. 
								Ontaryjczyków będzie miało nie dalej niż 10 km 
								do ServiceOntario Centre. 
								
								
								Nowe zintegrowane urzędy mają zostać otwarte w 
								ciągu najbliższych 18 miesięcy. 
								
								
								W chwili obecnej działają tylko dwa takie 
								urzędy. 
								
								
								Zmiana stała się możliwa po paroletnich 
								przygotowaniach, ponieważ karty zdrowia i 
								rejestracje pojazdów podpadają pod dwa różne 
								ministerstwa. 
								
								
								Nie wiąże się to jednak z żadnymi kosztami 
								większymi niż przewidziane w budżetach 
								resortowych. 
								
								
								Plan integracji tych usług idzie jeszcze dalej - 
								rząd chce się, aby karty zdrowia i prawa jazdy 
								wygasały w tym samym terminie, co dodatkowo 
								ograniczy konieczność wizyt w urzędach do 
								zaledwie jednej w celu przedłużenia ważności obu 
								dokumentów. 
								
								
								Inny projekt to stworzenie systemu, w którym dla 
								obu dokumentów wystarczy jedno zdjęcie i jeden 
								podpis, powiedział minister Takhar. 
								Małgorzata P. Bonikowska Gazeta Dziennik Polonii 
								Kanadyjskiej 
								      
								
								Dalej...  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
						   | 
						“Klub 13” 
						 Polish Combatants Association Branch #13 
						 Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
						 1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638 
						 E-mail: club13@mts.net
						 www.PCAclub13.com
						   | 
					 
					
						 Zapisz się… *Harcerstwo 
						 *Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry *Zespół Taneczny S.P.K. Iskry *Klub Wędkarski “Big Whiteshell” *Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny   | 
					 
				   | 
		 
		
			| 
			 S  P  O  N  S  O 
		R  | 
		 
	  
  
	
		
			
			
				
					| 
					
					FAKTY ZE ŚWIATA | 
				 
				
					|     
					  
					   | 
					
					
					
					Środa, 2009-08-12 
					
					
					Za 40 lat będzie nas ponad dziewięć miliardów 
					 
					
					
					W roku 2011 na świecie będzie siedem miliardów ludzi, a do 
					roku 2050 - może nawet 9,4 miliarda - głosi opublikowany w 
					Waszyngtonie raport grupy badawczej Population Reference 
					Bureau.  
					
					
					Opublikowana niedawno prognoza ONZ mówi o 9,1 mld ludzi na 
					świecie w połowie XXI stulecia.  
					
					
					Naukowcy z Population Reference Bureau przewidują, że cały 
					przyrost liczby ludności świata w okresie do 2050 roku 
					przypadnie na słabiej rozwinięte kraje, głównie azjatyckie.
					 
					
					
					Dla Europy naukowcy prognozują natomiast spadek liczby 
					ludności z 738 milionów obecnie do 702 milionów. Natomiast 
					liczba ludności USA wzrośnie z 307 do 439 milionów, ale to 
					za sprawą imigracji.   
					PAP 
					
					
					Buzek: skazanie noblistki - niesprawiedliwe i okrutne 
					 
					
					
					Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wydał 
					oświadczenie, w którym ostro potępił przedłużenie aresztu 
					domowego birmańskiej opozycjonistki Aung San Suu Kyi jako 
					"niedopuszczalne, niesprawiedliwe i okrutne".  
					
					
					Aung San Suu Kyi została we wtorek skazana na dodatkowe 18 
					miesięcy aresztu domowego za "złamanie zasad" jego 
					odbywania. Obserwatorzy twierdzą, że sprawa została 
					sfabrykowana przez juntę, aby odsunąć ją od sceny 
					politycznej przed wyborami powszechnymi w przyszłym roku. 
					Będą to pierwsze wybory od 1990 roku, kiedy to partia Suu 
					Kyi wygrała, ale wynik został zignorowany przez juntę.
					 
					
					
					Suu Kyi, która w 1991 roku dostała Pokojową Nagrodę Nobla, 
					spędziła 14 z ostatnich 20 lat w więzieniu lub areszcie 
					domowym.  
					
					
					Buzek podkreślił w oświadczeniu, że decyzja birmańskiego 
					sądu "jest nie tylko smutną, ubolewania godną wiadomością 
					dla obrońców demokracji i praw człowieka", ale także zagraża 
					szansom na pojednanie narodowe w Birmie i podważa 
					wiarygodność przyszłych wyborów w tym kraju.  
					
					
					Parlament Europejski wielokrotnie domagał się uwolnienia 
					Aung San Suu Kyi i innych więźniów politycznych w Birmie - 
					przypomniał Buzek i ponownie wezwał władze tego kraju do 
					niezwłocznego i bezwarunkowego zwolnienia przywódczyni 
					tamtejszej opozycji.  
					
					
					Jerzy Buzek podkreślił, że dla narodu birmańskiego i całej 
					społeczności międzynarodowej Aung San Suu Kyi, laureatka 
					Nagrody Sacharowa, którą PE przyznał jej w 1990 roku, "od 
					ponad 19 lat pozostaje symbolem nadziei, odporności i 
					politycznej odwagi".   
					PAP 
					
					
					"Rosja łamie prawo międzynarodowe!"  
					
					
					Gruzja zaprotestowała przeciwko wizycie premiera Rosji 
					Władimira Putina w gruzińskiej separatystycznej Abchazji 
					uznając ją za kolejne posunięcie, które destabilizuje 
					sytuację i wzmaga napięcie na Kaukazie. Tbilisi oskarża 
					Moskwę o łamanie prawa międzynarodowego i zawartych 
					wcześniej porozumień.  
					
					
					W oświadczeniu gruzińskiego MSZ napisano, że "wizyta Putina 
					w okupowanej Abchazji znów potwierdza, że Rosja nie 
					przestrzega powszechnie obowiązujących norm i zasad prawa 
					międzynarodowego i nie wypełnia wziętych na siebie 
					zobowiązań".  
					
					
					Gruzińskie MSZ podkreśla, że Rosja po raz kolejny daje jasno 
					do zrozumienia, że nie miała i nie ma zamiaru spełnić 
					warunków sześciopunktowego porozumienia o zawieszeniu broni 
					z 12 sierpnia roku 2008.  
					
					
					Moskwa miała wypełnić porozumienie zawarte przy wsparciu 
					ówczesnego francuskiego przewodnictwa UE; przywrócić stan 
					sprzed 6 sierpnia, czyli sprzed konfliktu z Gruzją o Osetię 
					Południową. Miało to polegać m.in. na wyprowadzeniu 
					rosyjskich wojsk z Abchazji i Osetii Południowej - drugiego 
					regionu separatystycznego.  
					
					
					Gruzińskie MSZ zaapelowało w swym oświadczeniu do 
					społeczności międzynarodowej o wywarcie nacisku na Rosję, by 
					wywiązała się ze zobowiązań.  
					
					
					Rosja, która uznała obie gruzińskie republiki 
					separatystyczne za samodzielne organizmy państwowe, 
					podpisała z nimi szereg porozumień, które są sprzeczne z 
					wynegocjowanym przy pomocy UE zawieszeniem broni między 
					Moskwą a Tbilisi. 
					PAP 
					    
					
					Dalej...  | 
				 
				
					|   | 
					  | 
				 
			  | 
		 
	
 
  
	
		| 
		 
		 
		     
		   | 
	 
	
		| 
		 S  P  O  
		N  S  O R  | 
	 
 
 
 |  
 
 
 
 
  
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								
								PODRÓŻ  DOOKOŁA  POLSKI - CIEKAWE  MIEJSCA -
								 
								PIŁA   | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								 
								W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca... 
		przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane. 
		Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ 
								
								
								Polska to nie 
		porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny 
		kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
								
								 
								
								INDEX 
								  
								
									
										 
										  | 
										
										       
										PIŁA    | 
										
										 
 
 
  
										  
										 | 
									 
								 
								Piła 
								- 
								malowniczo położone miasto nad rzeką Gwdą, na 
								pograniczu Pomorza Zachodniego i Wielkopolski. 
								Ponad połowę jego powierzchni stanowią lasy i 
								parki, wypełniające tereny pomiędzy nowoczesnymi 
								dzielnicami mieszkaniowymi. Urody dodają liczne 
								jeziora. Okolice grodu są obszarami nieskażonej 
								przyrody i pięknych krajobrazów, które 
								zapraszają do aktywnego wypoczynku, kusząc swymi 
								walorami turystów z kraju i z zagranicy. 
								 
								Miasto, dzięki swemu położeniu geograficznemu 
								jest znaczącym w skali kraju skrzyżowaniem 
								szlaków komunikacyjnych. Tu przecinają się drogi 
								kołowe i kolejowe, prowadzące z Wybrzeża na 
								południe, do Poznania, Gorzowa i dalej do 
								Niemiec oraz ze Szczecina i Świnoujścia do 
								Bydgoszczy, Torunia i Warszawy. 
								Piła to także intensywnie i systematycznie 
								rozwijający się ośrodek gospodarczy. Do 
								wiodących działów gospodarki należą branże: 
								elektroniczna, elektryczna i poligraficzna. 
								Pod koniec 2008 roku Piła liczyła około 75 
								tysięcy mieszkańców. To miasto ludzi młodych, 
								prawie 60% mieszkańców nie przekroczyło 
								czterdziestego roku życia. 
  
								  
								Piła 
								wyrosła ze starej rybackiej osady położonej 
								wśród lasów nad rzeką Gwdą. Prawa miejskie 
								otrzymała już prawdopodobnie w XV wieku, zostało 
								to potwierdzone w 1513 r. przez króla Zygmunta 
								Starego. Nie oszczędzały miasta katastrofy i 
								zawieruchy wojenne. W roku 1626 roku miasto 
								doszczętnie spłonęło. Odbudowane, nie oparło się 
								wojskom szwedzkim w czasie Wojny Północnej, a 
								największe zniszczenia przyniosła Wojna 
								Siedmioletnia. Po l rozbiorze Rzeczypospolitej, 
								Piła weszła w skład zaboru pruskiego. W 1755 
								roku w grodzie nad Gwdą urodził się 
								najwybitniejszy obywatel miasta - Stanisław 
								Staszic. Ten zasłużony przedstawiciel 
								Oświecenia, ksiądz, pisarz, mąż stanu i filozof, 
								zasłynął jako geolog twórca geologicznej mapy 
								Polski. Był inicjatorem budowy kopalni węgla 
								kamiennego na Górnym Śląsku. Po l wojnie 
								światowej Piła pozostała w granicach Rzeszy. W 
								czasie II wojny światowej miasto stało się 
								ważnym ośrodkiem przemysłu zbrojeniowego Niemiec 
								oraz miejscem ewakuacji ludności niemieckiej z 
								bombardowanych przez Aliantów przemysłowych 
								okręgów Rzeszy. Na początku 1945 roku Piła 
								została ogłoszona miastem - twierdzą, wchodząc w 
								skład umocnień Wału Pomorskiego. W wyniku 
								ciężkich walk, Piła legła w gruzach. Była to 
								ostatnia straszliwa klęska w dziejach miasta, 
								które zostało odbudowane, niemal od nowa. 
								
								Dalej... 
								  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
 
 
  
	
		| 
		
		
		
		
		O`KANADO! 
		CZYLI ZMAGANIA LEKARZA EMIGRANTA | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		 
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
		Jerzego Pawlaka
		 
		"O` Kanado! 
		czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można 
		nabyć  w sklepie Polsat.  
		 
		 
		 
	W klinice ilość pacjentów przybywała z uwagi na 
	brak lekarzy. Zacząłem nawet 
	poprawiać swoje rekordy liczby widzianych pacjentów przez okres 9 godzin i 
	ten ostatni 
	wynosił 96.Coraz częściej wracałem do domu zmęczony ale ciągle fascynowała 
	mnie 
	medyczna fotografia i związane z nią publikacje. Zdjęcia przeglądałem 
	wielokrotnie 
	wyszukując ciekawe przypadki czy też dobierając je do artykułów. Kiedyś 
	pomyślałem 
	sobie, że gdybym był fotografem w magazynie” Playboy” to byłbym milionerem 
	mając taką ilość fotografii. Będąc lekarzem jak dotąd poza satysfakcją 
	zdjęcia te nie 
	  
	są materialną pomocą. Publikując 
	je w australijskim magazynie 
	lekarskim musiałem nawet 
	podpisać coś w rodzaju zrzeczenia 
	się autorstwa do publikowanych 
	zdjęć. 
	 
	Pomyślałem sobie- „bezczelne 
	kangury” ponieważ nie miałem 
	wyboru, a chciałem na tym 
	kontynencie akurat publikować. 
	Za publikację pod koniec 
	roku przysłano mi kartkę 
	świąteczną zamiast honorarium 
	z podziękowaniami od całej 
	redakcji. 
	 
	No cóż muszę przyznać, że 
	mimo wszystko cieszyłem się 
	z jej otrzymania. Po kilku latach 
	współpracy z tym australijskim 
	medycznym czasopismem 
	otrzymałem od nich mały prezent - był to skórzany futerał na butelkę wina. 
	Paczuszkę odebrałem na poczcie za ktόrąuiściłem 12 dolarów cła, bo tak 
	oclono ją w kanadyjskiej komorze celnej. Kiedy ją odpakowałem to 
	przypomniałem sobie, że taki futerał z butelką białego australijskiego wina 
	reklamowano na łamach czasopisma medycznego za jedyne 140 dolarόw. Na 
	czarnym futerale widoczne były emblematy-Australian Family Physician oraz 
	The Royal Australian College of General Practitioners (Królewski 
	Australijski związek 
	lekarzy rodzinnych oraz ogόlnie praktykujących).Wnętrze futerału było obite 
	jasnym 
	zamszem, na którym można było dostrzec otarcia czy też ślady po butelce 
	wina, której 
	tu niestety nie było. Stawiałem sobie pytanie, kto też tę butelkę wyjął 
	zanim pusty 
	futerał dostał się do moich rąk. Sprawa była dość delikatna, a zagadka jest 
	ciągle do rozwiązania. Przypominam sobie historię moich sąsiadόw, ktόrzy też 
	mieli dość miłą 
	przygodę z tzw. „Canada Customs and Revenue Agency” (Kanadyjski Urząd 
	Celny). 
	Otόź też otrzymali paczuszkę od przyjaciόł z Niemiec, za ktόrą podobnie jak 
	ja uiścili 
	12 dolarόw. W paczuszce było ciasto z owocami rodzaj keksa, które ich 
	znajomi 
	przesłali im na święta Bożego Narodzenia. Nic w tym zabawnego poza jedną 
	rzeczą, 
	że takie ciasto było dostępne w kanadyjskich sklepach za jedyne 9 dolarόw. 
	Wniosek 
	chyba taki, że według kanadyjskiej komory celnej wartość tego produktu 
	powinna być 
	w sprzedaży nieco wyższa. 
	 
	Przez długi okres omijałem komputer z daleka. Było mi wstyd, że nie posiadam 
	umiejętności obsługi tego co zrewolucjonizowało przecież nasze życie. 
	Wiedziałem, że 
	któregoś dnia to musi nastąpić. Do tej pory prowadziłem notatki z moich 
	wspomnień 
	i zdawałem sobie sprawę, że komputer uprości i ułatwi moją pracę zarówno w 
	dziedzinie 
	pisarskiej jak i w przygotowywaniu artykułów medycznych ze zdjęciami. 
	Wreszcie 
	przezwyciężyłem własną słabość i z dnia na dzień spędzam z tym nowym 
	przyjacielem 
	mojego życia więcej czasu. Czasami wydaje mi się, że zbyt dużo. Myślę, że 
	jesteśmy 
	pokoleniem, które zapoczątkowało komputerowe uzależnienie pogłębiające się z 
	czasem. 
	Oczywiście korzyści wynikające z posiadania oraz umiejętności obsługi 
	komputera są 
	ogromne. Coraz częściej porusza się negatywne aspekty tego przedsięwzięcia. 
		 
		Dalej...  | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
	
		| 
					
			
			"POLKI W ŚWIECIE" WYWIAD 
			Z  
			DANUSIĄ NOWAK | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		 
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
			
			Współpraca 
			Polishwinnipeg.com z  czasopismem  
			„Polki 
			w Świecie”. 
			
			Kwartalnik „Polki w Świecie” ma 
			na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających 
			z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek 
			Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. 
			Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom 
			mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują 
			się Polki żyjące i działające poza Polską. 
			Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
			Redaktor naczelna magazynu 
			Anna Barauskas-Makowska 
			zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w 
			Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę. 
			
			Nasza 
			współpraca polega na publikowaniu wywiadów 
			z kwartalnika „Polki 
			w Świecie”
			 w polishwinnipeg.com  a 
			wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną 
			opublikowane w kwartalniku ”Polki 
			w Świecie”.  
			
		
			 
		
		
		
		Danusia Nowak
		 
		
		  
		
			
				
					
						
							
								
									
										
										
										Jak się masz, kochanie?.  
										Danusia Nowak, czyli 
										wizualna ozdoba legendarnego zespołu 
										Happy End, prywatnie jest żoną Zbyszka, 
										który w 1975 roku założył zespół i 
										napisał jeden z największych przebojów 
										wszechczasów „Jak się masz, kochanie?”. 
										Osiemnaście lat swojego życia spędziła w 
										Stanach Zjednoczonych, gdzie wraz z 
										rodziną podróżowała po całej Ameryce. 
										Ponad 6 lat mieszkała w Kalifornii, 8 
										lat w Chicago i ostatnie 4 lata w 
										Sarasocie na Florydzie. Od niespełna 
										dekady wraz z mężem mieszka w 
										Ciechocinku, gdzie Zbyszek zbudował nowy 
										dom, a Ona posadziła orientalny ogród. 
										 
										Zacznijmy od samego początku, czyli 
										od dnia, w którym Harry poznał Sally, 
										czyli od okoliczności Twojego spotkania 
										ze Zbyszkiem? Najpierw była miłość, a 
										później współpraca estradowa czy 
										odwrotnie?  
										OK! Startujemy od samego początku. 
										Wszystko zaczęło się na pozór bardzo 
										niewinnie i standardowo, czyli od mojego 
										przyjścia na ten piękny świat w Nowej 
										Soli. Zaczęłam od donośnego krzyku, aby 
										samej sobie dodać animuszu i oświadczyć 
										wszem i wobec, że nie zamierzam być 
										jedynie kolejną „cichą myszką”. Później 
										nie było już tak prosto. Nie mogłam 
										długo usiedzieć na jednym miejscu, 
										zawsze ciekawa byłam nowych miejsc i 
										ludzi. I to chyba zostało mi do dnia 
										dzisiejszego. Już nie pamiętam, ile razy 
										zmieniałam miejsce pobytu, czy 
										zamieszkania. Od wczesnej młodości 
										miałam w głowie taki natłok pomysłów i 
										energii, że czasem sama musiałam się 
										przywoływać do porządku. Z perspektywy 
										czasu myślę, że to, co się działo w moim 
										życiu, starczyłoby na wiele odcinków 
										serialu „M jak mętlik”. Kroniki 
										showbiznesu odnotowały zapewne mój 
										pierwszy „publiczny” występ 
										piosenkarski, który miał miejsce u 
										mojego wujka na wsi. Miałam wówczas 5 
										lat. Stojąc na skrzyni po jabłkach, 
										brawurowo wykonałam własną wersję 
										przeboju „Świniorzysko” z repertuaru 
										zespołu „Śląsk”. Zbyszek do dziś żartuje 
										sobie z tamtego mojego występu. Nikt 
										jednak z „Uniwersalu”, ani z „Sony BMG” 
										nie zadzwonił do mnie. Pewnie dlatego, 
										że te firmy jeszcze wtedy nie istniały, 
										a my nie mieliśmy telefonu. Życie 
										powoli, ale stanowczo, uczyło mnie wielu 
										prawd, a między innymi tej, że zawsze 
										sama muszę walczyć o swoje. Raz nawet 
										zdarzyło mi się walczyć dosłownie, kiedy 
										w szkole podstawowej, w bezpośrednim 
										pojedynku na pięści pokonałam mojego 
										kolegę z podwórka. Właściwie to był 
										remis – on miał z nosa pędzel, a ja z 
										sukienki nici… Nie bardzo pamiętam o co 
										poszło, ale musiał to być szalenie ważny 
										powód! Po tym zdarzeniu słyszałam, jak 
										za plecami gadali o mnie: „patrzcie no, 
										takie to małe, a jakie zadziorne”. 
										Później złagodniałam, przestałam się 
										pasjonować brutalnymi technikami walk 
										Wschodu a zaczęłam kochać śpiew i 
										muzykę. Związałam się z lokalnym 
										zespołem „Zachodni chłopcy”. Najczęściej 
										śpiewaliśmy znane utwory innych 
										wykonawców. Za namową dyrektora naszego 
										Domu Kultury, wystąpiłam na Festiwalu 
										Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, 
										gdzie dostałam specjalne wyróżnienie i 
										to był właściwie początek całej tej 
										historii z „Happy Endem”. Moje zdjęcie, 
										jako laureatki, wisiało na tablicy 
										„gwiazd” w Domu Kultury i tam właśnie 
										dojrzał je menadżer grupy „HAPPY END”, 
										wykradł i pokazał szefowi. Od tego 
										momentu sprawy potoczyły się w 
										błyskawicznym tempie. Zbyszek zaprosił 
										mnie na wstępne przesłuchanie (obecnie: 
										casting) do Łodzi. Wcześniej nawet do 
										głowy mi nie przyszło, że kiedyś 
										osobiście poznam takiego gwiazdora. Nie 
										ukrywam, że w trakcie tego pierwszego 
										spotkania, miałam alarmująco wysokie 
										ciśnienie, lekki zawrót głowy i nogi jak 
										z waty. Po trzech godzinach śpiewania i 
										rozmów (obecnie: interview), zostałam 
										przyjęta do zespołu i od tej pory moje 
										życie zmieniło się nie do poznania i na 
										dobre. Pierwsza trasa koncertowa – 
										Lublin i województwo. Niesamowite 
										wrażenie spełniania się na jawie mojego 
										pięknego snu. Tysiące ludzi. Brawa, 
										uśmiechy i poczucie dobrej muzycznej 
										roboty. Ale, jak zawsze, jest też druga 
										strona medalu. Doświadczyłam pierwszej 
										kradzieży moich ciuchów i dokumentów 
										oraz dramatycznego pożaru autokaru, 
										który stanął w płomieniach na kilometr 
										przed hotelem w Suwałkach. Potem sprawy 
										zaczęły się coraz bardziej komplikować, 
										ponieważ bardzo szybko oboje poczuliśmy, 
										że wiążą nas nie tylko wspólne koncerty, 
										ale zdecydowanie coś więcej, coś 
										zupełnie innej natury… Dla mnie to był 
										prawdziwy huragan uczuć. I już niedługo 
										stało się jasne i oczywiste, że to jest 
										właśnie ta Prawdziwa Miłość, o której 
										każda z nas marzy i na którą czeka. 
										Wyrażam się patetycznie? Być może. Ale 
										wtedy wszystko było cudowne, 
										nieprawdopodobne i obezwładniające. 
										Życzyłabym wszystkim dziewczynom 
										przeżycia czegoś tak pięknego. Mijały 
										kolejne dni, tygodnie… Graliśmy dużo 
										koncertów, a ja żyłam jak w transie… na 
										szczęście kontrolowanym. W niedługim 
										czasie po nagraniu dwóch nowych 
										przebojów Zbyszka: „Jak się masz, 
										kochanie” i „Ballady o Marii 
										Magdalenie”, nasze notowania na rynku 
										muzycznym błyskawicznie poszły w górę. 
										Lata 1977 – 1979 to było kolejne tornada 
										w moim życiu, zarówno zawodowym, jak i 
										prywatnym. Na kilkumiesięcznych trasach 
										graliśmy średnio po 4 koncerty dziennie. 
										Trzykrotnie zdarzyło się, że w jednym 
										dniu mieliśmy aż… 6 koncertów. Wyjazdy 
										do ZSRR, NRD i Skandynawii. W Helsinkach 
										dotarła do nas wspaniała wiadomość o 
										wyborze Karola Wojtyły na tron papieski. 
										Po powrocie do kraju zaczęliśmy budowę 
										naszego domu w Olsztynie. W roku 1979 po 
										raz pierwszy polecieliśmy z grupą „na 
										saksy” do Chicago… Ale się rozgadałam! 
										Lepiej powiedz, co jeszcze chciałabyś o 
										mnie i o nas wiedzieć. 
										 
										Wspólne koncertowanie ze Zbyszkiem 
										zaprowadziło Was aż do ołtarza. Na 
										scenie prezentujecie się świetnie, a jak 
										jest w życiu? Zbyszek jest równie dobrym 
										mężem jak muzykiem? 
										Mamy już za sobą prawie 33 lata 
										wspólnych wędrówek po tej ziemi, 
										wspólnych marzeń, planów, radości, ale 
										także kłopotów, zmartwień i rozczarowań. 
										Zbyszek zawsze był dla mnie wzorem 
										solidności zawodowej. Jako twórca 
										(kompozytor, autor tekstów, aranżer, 
										itd.) wciąż jest niezmiennie kreatywny i 
										profesjonalnie dokładny. A równocześnie 
										spontaniczny i wręcz nieprzewidywalny. 
										Jego wrażliwość muzyczna to wielki dar 
										od Boga. Jest niesamowita. I ona mi 
										również się udziela. Wcale nie będzie 
										przesadą, jeśli powiem, że Zbyszek jest 
										dla mnie wymarzonym mężczyzną pod każdym 
										względem. Choć, tak jak każdy, ma swoje 
										słabości, miewa gorsze dni i różne 
										humorki. Czasem wyluzowany, czasem 
										nerwus. Natomiast jednego jestem 
										absolutnie pewna – zawsze i wszędzie 
										mogę na niego liczyć. Nigdy nie zostawił 
										mnie „na pastwę losu”. Nie umie gotować, 
										choć opanował już przyrządzanie makaronu 
										z gotowym sosem oraz jajecznicę z 
										pomidorami. Nienawidzi bałaganu, 
										chamstwa, brudu i przemocy. Jest bardzo 
										poukładany i dobrze zorganizowany. 
										Pracuje za dziesięciu, ale znajduje 
										czas, aby bez specjalnego powodu, w 
										najmniej oczekiwanym momencie, 
										powiedzieć mi „bardzo cię kocham” i 
										wręczyć kilka kwiatków. Nie mam żadnych 
										wątpliwości – taki „egzemplarz” jest 
										tylko jeden na świecie.  
										 
										A Tobie jaka rola przypadła w Waszym 
										związku? 
										Jestem żoną, matką, kochanką, 
										wokalistką, kierowcą, kucharką, 
										„pomocnikiem perkusisty” i wszystkim 
										czego on zapragnie. Wiadomo, że w niemal 
										każdym związku podział ról jest płynny i 
										jest to raczej rzecz umowna. Ja 
										wypracowałam sobie takie metody 
										postępowania w naszym duecie, wydeptałam 
										własne ścieżki, po których poruszam się 
										swobodnie i prawie na pamięć. Zbyszek 
										reżyseruje cały ten nasz muzyczny 
										multi-spektakl, on jest jak Robinsonem 
										Cruzoe, a ja - Piętaszkiem. Za to poza 
										sceną i studiem, ja jestem Danusią, a on 
										panem Zbysiem. Najważniejsze, że 
										potrafiliśmy podzielić zakres naszych 
										głównych obowiązków tak, aby się nie 
										dublować i mieć zarazem margines na 
										odrobinę improwizacji. A przede 
										wszystkim nie chcemy przesadzać w 
										drenowaniu swojej energii przy 
										realizacji codziennych obowiązków, bo 
										potem może zabraknąć sił i ochoty na 
										milsze rzeczy!  
										 
										Czy Zbyszek i Danusia znani ze sceny 
										różnią się bardzo od Zbyszka i Danusi 
										spotkanych w zaciszu własnego domu? 
										Czy wiesz co nasza publiczność ceni w 
										nas najbardziej (poza muzyką)? Otóż 
										niezmiennie powtarza się ten sam motyw: 
										„kochamy was, ponieważ zawsze jesteście 
										sobą, nikogo nie udajecie, nie 
										zadzieracie nosa i nie ulegacie tanim, 
										przemijającym modom”. My rzeczywiście 
										nie potrafimy zmieniać skóry i kolorów w 
										zależności od sytuacji. Uważamy, że 
										takie mistyfikacje (w większym lub 
										mniejszym stopniu) dobre są na Halloween, 
										ale nie na co dzień, a szczególnie kiedy 
										jesteśmy na scenie i tysiące ludzi 
										oczekuje od nas normalności. Inni 
										błaznują, bo nic innego nie mają do 
										zaoferowania. Inni pokazują intymne 
										części swojej anatomii, rzucają w 
										publiczność butelkami, a ich muzyka 
										(czytaj: hałas) nie łagodzi obyczajów, a 
										wręcz odwrotnie – wywołuje agresję. My 
										najbardziej cenimy naszych odbiorców, 
										naszych fanów i zawsze podkreślamy, że 
										są oni najważniejszą, integralną częścią 
										naszych sukcesów. Życie nauczyło nas 
										pokory i szacunku dla innych i dla nas 
										samych. To właśnie przenosi się również 
										na nasze domowe poletko. Zdążyliśmy się 
										nawzajem poznać tak dobrze, że tutaj nie 
										musimy przed sobą nikogo udawać, ani 
										niczego ubarwiać.
										  
										 
										Osiemnaście lat, bo tyle spędziłaś z 
										mężem w Stanach Zjednoczonych, to długi 
										okres. Przez taki czas noworodek zmienia 
										się w przedszkolaka, a później w 
										dorosłego człowieka. Czy dla Was także 
										czas spędzony w USA był okresem 
										dojrzewania? 
										Tak. Dojrzewania, edukacji, 
										kształtowania charakterów… W listopadzie 
										1983 roku przybyliśmy do USA z zamiarem 
										osiedlenia się tam na zawsze. Wiadomo, 
										że takie, bądź co bądź, dramatyczne 
										decyzje nie bywają, ani łatwe ani 
										proste. W Polsce zostawiliśmy nasze 
										rodziny, nasz dom, rozpoczętą budowę 
										restauracji na Starym Mieście w 
										Olsztynie. A przede wszystkim - naszą 
										ciężko wypracowaną, ustabilizowaną 
										pozycją zawodową na rodzimym rynku 
										muzycznym. Została tam nasza wierna 
										publiczność. Nasi przyjaciele, koledzy 
										po fachu i… kilku wrogów, którzy 
										zdarzają się wszędzie. Został również 
										ZAIKS, z którego Zbyszek musiał się 
										wypisać po wstąpieniu do amerykańskiego 
										ASCAP-u (American Society Of Authors, 
										Composers And Publishers). Decyzja była 
										więc cholernie trudna i, jak się później 
										okazało, bardzo bolesna. Ale mieliśmy 
										przy sobie naszego trzyletniego synka 
										Rafała, mieliśmy siebie, nasze wielkie 
										marzenia i siłę do przenoszenia gór (na 
										początek tych mniejszych). Musieliśmy 
										dać sobie radę! 
										 
										Dlaczego zdecydowaliście się opuścić 
										Polskę na tak długo? 
										Trudno jest chyba znaleźć jednoznaczną i 
										prostą odpowiedź. Po powrocie z 
										pierwszego wypadu za ocean, w roku 1981, 
										zastał nas w kraju stan wojenny i cała 
										sytuacja zmieniła się w jednej chwili. 
										Przez następne półtora roku nie 
										zagraliśmy ani jednego koncertu. 
										Pieniążki z kupki ubywały bardzo szybko, 
										a małe dziecko chciało jeść i pić (my 
										zresztą również). Prawdę mówiąc od 
										dłuższego czasu mieliśmy serdecznie 
										dosyć tej całej komuny i tej 
										nieuleczalnej niepewności jutra. W 
										Ameryce poznaliśmy inny, dużo lepszy 
										świat. Bardziej kolorowy, ustabilizowany 
										i przewidywalny. A tu, co? W sklepach 
										ocet i nagie haki. Papier toaletowy i 
										połówkę świniaka Zbyszek przywoził do 
										domu pod osłoną nocy. Poza tym 
										chcieliśmy spróbować. Rzucić wyzwanie 
										światu, a sobie ustanowić wysoką 
										poprzeczkę. Wszystko postawiliśmy na 
										jedną kartę. Według nas - zwycięską. 
										Sprzedaliśmy naszą Hondę, aby mieć na 
										opłacenie „pod stołem” naszych 
										paszportów i innych dokumentów, które 
										jak mówili urzędnicy „ to będzie 
										kosztowało, pani Nowak”. A niech tam 
										kosztuje! Lecimy do USA! No i 
										polecieliśmy. Z niezłomnym zamiarem 
										pozostania tam na stałe. 
										 
										W Waszej podróży po USA najpierw była 
										Kalifornia, później okres chicagowski, a 
										na końcu Floryda? Które z tych miejsc 
										wspominasz z największym sentymentem?
										 
										Zanim przyszedł okres kalifornijski to 
										jednak pierwszy przystanek zrobiliśmy w 
										Chicago. Tu zaczęły się pierwsze poważne 
										schody. Błyskawicznie zorientowaliśmy 
										się, jak wielka jest różnica pomiędzy 
										sytuacją i stylem życia tzw. „wakacjuszy” 
										a tymi, którzy przylecieli do Ameryki 
										(jak mówią niektórzy) „na forever”. My 
										musieliśmy patrzeć daleko w przyszłość i 
										kalkulować co się opłaca, a co nie. Co 
										musimy koniecznie i szybko zrobić, a co 
										może poczekać. W weekendy graliśmy w 
										polskich klubach i innych lokalach 
										gastronomiczno – rozrywkowych. 
										Próbowaliśmy jeszcze innych zajęć w 
										ciągu tygodnia, ale szybko spasowaliśmy. 
										Zaczęło nam dokuczać zimno i wiatr w 
										Chicago. Po półtora roku wywiało nas do 
										słonecznej Kalifornii. Zbyszek był 
										oczarowany i zdecydowany na 
										przeprowadzkę, ja natomiast, jako 
										umiarkowana pragmatyczka, tylko się 
										przeżegnałam i zapytałam go, czy aby na 
										pewno dobrze się czuje. Okazało się, że 
										tak, jak najbardziej i że z boską i 
										ludzką pomocą przeniesiemy kolejnych 
										kilka pagórków! Tak właśnie zaczęła się 
										nasza kolejna, fascynująca przygoda na 
										zachodnim wybrzeżu Stanów. Kupiliśmy 
										mały dom w uroczej miejscowości Ventura. 
										Zarabialiśmy na życie występując w 
										różnych prywatnych klubach, gdzie 
										Zbyszek grał na fortepianie, a ja w 
										soboty i niedziele pomagałam mu śpiewać. 
										W moim przypadku to była praca na pół 
										etatu. Tam urodziła się nasza wymarzona 
										córeczka Michelle. Zbyszek, jak 
										natchniony, komponował nowe hity, które 
										nagrywaliśmy w naszym domowych studiu i 
										wydawaliśmy na płytach i kasetach. W 
										Kalifornii było ciepło, kolorowo i 
										przyjemnie. Było spokojnie. Dopóki nie 
										zdecydowaliśmy się na realizację 
										kolejnego wyzwania. Zdaliśmy konieczne 
										egzaminy i otrzymaliśmy licencje agentów 
										obrotu nieruchomościami. Ponieważ tego 
										typu praca wymagała bardzo intensywnej 
										aktywności szczególnie w czasie 
										weekendów, zmuszeni byliśmy zrezygnować 
										z naszych dotychczasowych kontraktów 
										muzycznych. Straciliśmy jedyne, stabilne 
										źródło utrzymania. Na domiar złego, 
										wybuchła wojna w Zatoce Perskiej i nasi 
										potencjalni klienci wycofali się ze 
										wszystkich wypracowanych przez nas umów. 
										Podjęliśmy kolejną, jak się okazało, 
										słuszną decyzję i wróciliśmy do naszego 
										zaprzyjaźnionego Chicago. Tutaj w roku 
										1992 otworzyliśmy swój własny lokal „Didi”. 
										Nazwa wzięła się od „ksywki”, jaką 
										amerykanie ochrzcili mnie w Kalifornii. 
										To było siedem lat ciężkiej, 
										nienormowanej harówki. Na mojej głowie 
										była cała organizacja pracy, 
										zaopatrzenie i nadzór nad ekipą 
										kucharzy, barmanów i kelnerów. Mąż 
										zajmował się działką artystyczną. Po 
										dwóch latach zmieniliśmy profil naszej 
										działalności i zaczęliśmy prowadzić 
										lokal wyłącznie, jako salę bankietową. 
										Bez fałszywej skromności muszę 
										stwierdzić, że osiągnęliśmy bardzo duży 
										sukces. Również finansowy. Zbyszek, jak 
										zwykle, pisał nowe piosenki. Miał to po 
										prostu we krwi. Dzieciaki rosły 
										szybciej, niż byśmy chcieli, a czas 
										leciał jak szalony. Przyszedł jednak 
										moment, kiedy znowu zatęskniliśmy za 
										cieplejszymi warunkami do życia i 
										przenieśliśmy się do przepięknej 
										Sarasoty na Florydzie. Oboje ze 
										Zbyszkiem zgodnie stwierdziliśmy i nadal 
										twierdzimy, że właśnie tam czuliśmy się 
										najlepiej. Mieliśmy wrażenie, że 
										niezmiennie jesteśmy na niekończących 
										się wakacjach. W międzyczasie, aby nie 
										było wokół nas zbyt idealnie i pięknie, 
										z powodu nieuczciwości jednego Polaka, 
										straciliśmy bardzo pokaźną sumę 
										pieniędzy. A ponieważ nieszczęścia 
										chodzą parami, w krótkim czasie ponownie 
										zostaliśmy oszukani, tym razem przy 
										kupnie małej restauracji na prestiżowym 
										Saint Armand Circle. Płaciliśmy swoje 
										„frycowe” w Ameryce, ale błyskawicznie 
										podnosiliśmy się i parliśmy do przodu! 
										Sarasota jest miejscem, gdzie wszystko 
										jest pod ręką: teatr, nowe duże kino, 
										opera, czy piękna hala widowiskowa. Nie 
										mówiąc już o wielkich centrach 
										handlowych ze sklepami najprzedniejszych 
										marek. Mieć tylko dużo mula-mula i żyć, 
										nie umierać! Nam to za bardzo nie 
										groziło, ale… żyliśmy. Całkiem nieźle.
										 
										 
										Po wielu latach spędzonych poza 
										granicami Polski postanowiliście 
										powrócić do kraju. Skąd taka odważna 
										decyzja? 
										Wcześniej jeździliśmy do Polski na 
										wakacje i graliśmy kilka koncertów 
										zorganizowanych „na kolanie”. Okazało 
										się, że w dalszym ciągu mamy w kraju 
										miliony wiernych fanów i, że ludzie 
										ciągle chcą słuchać naszych piosenek, że 
										tęsknią za takim repertuarem. To nam 
										dopomogło w późniejszym podjęciu ważnej 
										decyzji o powrocie. Tragedia z 11 
										września 2001 roku znacznie 
										przyspieszyła ten proces. Dzieci też to 
										rozumiały i popierały naszą decyzję. 
										Kupiliśmy działkę w Ciechocinku i 
										Zbyszek sam rozpoczął budowę naszej 
										rezydencji. To było wiosną 2002 roku. Ja 
										jeszcze przez parę miesięcy byłam na 
										Florydzie, kończyłam tam nasze sprawy i 
										przygotowywałam dom do sprzedaży. Kiedy 
										przyleciałam do kraju, wszystko zaczęło 
										toczyć się w błyskawicznym tempie. I co 
										najważniejsze – nasze przewidywania 
										spełniły się w stu procentach. Graliśmy 
										sporo koncertów, ludzie cieszyli się z 
										naszego powrotu. No, może nie wszyscy 
										byli tym faktem zachwyceni. Część 
										„konkurencji” po cichu zgrzytała zębami… 
										Normalka!  
										 
										Wasze dzieci zdecydowały się, jednak, 
										pozostać na ziemi Wuja Sama. 
										Nasz syn Rafał (oficjalnie Rafael) 
										urodził się w Olsztynie. Niedawno 
										celebrowaliśmy jego 28. rocznicę 
										urodzin. Jak już wspomniałam, przyleciał 
										z nami do USA mając niespełna trzy 
										latka. Ale, jak każdy dzieciak, szybko 
										poznawał i akceptował nowe otoczenie i 
										nowe warunki, w jakich nam przyszło żyć. 
										Teraz mieszka w Rockford, Illinois i 
										pracuje w branży gastronomicznej. 
										Całkiem dobrze sobie radzi, bo nabył 
										sporego doświadczenia, pomagając 
										dorywczo w naszych lokalach. Ale to 
										oczywiście nie jest wymarzone przez nas 
										zajęcie dla niego. On sam myśli o 
										studiach i karierze rehabilitanta 
										sportowego. Pod tym pomysłem podpisuję 
										się rękoma i …nogami (śmiech). Natomiast 
										nasza córka – kalifornijka Michelle - 
										niedługo skończy 22 lata i od małego 
										dziecka zakochana jest w koniach. 
										Obecnie pracuje na wielkiej farmie, jako 
										kierownik sekcji ogierów. Brzmi to… WOW! 
										Właścicielem jest lekarz weterynarii, 
										który bardzo ceni i szanuje jej pracę, 
										umiejętności i zaangażowanie. Ona jest 
										naprawdę wspaniałą młodą osobą, ale 
										czasem pokazuje różki. Może dlatego, że 
										jest zodiakalnym baranem. Dzieci bywają 
										w Polsce od czasu do czasu. Ostatnio 
										dużo rzadziej. My natomiast nie chcemy 
										im niczego sugerować, do niczego, broń 
										Boże, zmuszać. Zresztą teraz jajo jest 
										mądrzejsze od kury.  
										 
										Co przyniósł Wam powrót do Polski? 
										To najnowszy rozdział naszej historii. 
										Krótki, ale treściwy. Potwierdziła się 
										słuszność naszej decyzji powrotu do 
										kraju. Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, 
										że sporo czasu minęło, że zmieniły się 
										tu układy i układziki, że w międzyczasie 
										inni starali się zająć nasze miejsce w 
										rodzimym show-biznesie, ale… No, 
										właśnie. Generalnie wszystko poszło po 
										naszej myśli. Najważniejsze, że nasza 
										muzyka jest wciąż żywa i potrzebna. A to 
										daje nam poczucie spełnienia i własnej 
										wartości. Gramy dużo więcej koncertów, 
										niż planowaliśmy. Kontrahenci już od 
										dłuższego czasu sami się do nas 
										dobijają. Jedynie tylko media, a 
										szczególnie telewizja, nas nie 
										rozpieszczają. Nic dziwnego – tam, na 
										górze, zawsze były, są i będę kliki i 
										klany. Toż to przecież czwarta, 
										najważniejsza władza w kraju! Ale i tak 
										wystąpiliśmy już w kilku programach, 
										szczególnie tych wspominkowych, które 
										właśnie teraz są tak bardzo potrzebne 
										przeciętnemu odbiorcy. W dalszym ciągu 
										ludzie podkreślają, że nasze piosenki 
										maja tak duży ładunek pozytywnej 
										energii, że na naszych koncertach 
										publiczność „ładuje swoje akumulatory”. 
										Oprócz zadowolenia z pracy, cieszymy się 
										naszym domem i przyrodą. Kochamy nasz 
										piękny ogród z wodnym oczkiem, w którym 
										pływają japońskie złote rybki koi, a 
										także krzyżówki tych ostatnich z 
										pospolitymi karasiami. Zdrowie, na 
										szczęście, dopisuje i to też cieszy. A 
										czas pokaże co nam przyszłość 
										przyniesie… 
										 
										Rozdział Stanów zamknęliście już na 
										dobre, czy furtkę do Ameryki 
										zostawiliście otwartą? 
										W naszym przypadku nie mogło być 
										inaczej. My nigdy nie palimy za sobą 
										żadnych mostów, nie zamykamy furtek na 
										dobre. I muszę się przyznać, że dość 
										często myśli moje wracają do naszej 
										drugiej ojczyzny, do Stanów, bo przecież 
										tam są nasza pociechy – sens naszego 
										życia. Myślę, że los wskaże nam właściwą 
										ścieżkę na przyszłość. Ja wierzę w 
										przeznaczenie i zawsze pokornie zgadzam 
										się na wszystko, co niesie dobry los. 
										Ale sama też nie czekam na mannę z 
										nieba.  
										Stosunkowo niedawno, bo w końcówce 
										zeszłego roku, Zbyszek obchodził 
										czterdziestopięciolecie swojej pracy 
										artystycznej. Ty, chcąc mu zrobić 
										niespodziankę, zorganizowałaś uroczystą 
										galę połączoną z Waszymi koncertami w 
										Chicago? Dlaczego zdecydowałaś, że tak 
										ważny jubileusz spędzicie z dala od 
										Polski? 
										Powód był jeden, ale bardzo istotny. Dla 
										Wietrznego Miasta mamy niezmienne gorące 
										uczucia… pomimo srogich, mroźnych zim, 
										które tam panują. W Chicago została 
										znaczna część naszego życia, tam 
										zostawiliśmy jakąś część siebie. Tam 
										publiczność nigdy nas nie zawiodła, 
										nawet w chwilach trudnych dla Polonii. 
										Czuliśmy, że jesteśmy szanowani i 
										docenieni. Dlatego bez wahania 
										zdecydowałam się na zorganizowanie tych 
										jubileuszowych koncertów właśnie w 
										Chicago. Moje przewidywania znowu się 
										sprawdziły i odczuwam ogromną 
										satysfakcję z mojej decyzji.  
										 
										Jak zostaliście powitani przez Polonię 
										amerykańską? 
										Koncerty wypadły wspaniale, publiczność 
										była zachwycona, prasa pisała pochlebne 
										recenzje, a my i wszyscy wykonawcy 
										byliśmy szczęśliwi, choć nico zmęczeni. 
										Bardzo jesteśmy wdzięczni za wielką 
										pomoc jaką okazali nam mieszkańcy 
										Chicago. Musze przy tej okazji wymienić, 
										między innymi, Kayę Obarę, licznych 
										sponsorów, Studio Of Performing Art „JUMP”, 
										choreografów Ewę i Wacka Barnaków, 
										utalentowane dziewczęta i chłopców, 
										którzy wspaniale wpasowali się w nasz 
										repertuar i w cały koncert, podnosząc 
										artystyczną i estetyczną rangę 
										widowiska. Równie duże podziękowania dla 
										towarzyszącej nam grupy „Orient Band”. 
										Gościem specjalnym wieczoru była nasza 
										przyjaciółka, znakomita polska 
										skrzypaczka, Joanna Kaczorowska. 
										Przepięknie wykonała nasz przebój „Jak 
										się masz, kochanie” w absolutnie 
										niesamowitej aranżacji Artura 
										Grudzińskiego, w klimacie irlandzko – 
										celtyckiej muzyki. Natomiast w naszym 
										tytułowym utworze „To nasza Polska”, 
										wokalnie pomagała nam urocza, 
										dziesięcioletnia chicagowianka, Patrycja 
										Urbaniak. To było wielkie muzyczne 
										święto, którego głównym bohaterem był 
										oczywiście Zbyszek. A ja jestem bardzo 
										szczęśliwa, że mogłam być jego częścią… 
										 
										Udany koncert, spotkania po latach z 
										przyjaciółmi… Nie miałaś ochoty, żeby 
										pozostać na dłużej w gościnnej Ameryce? 
										Odpowiedź jest krótka: tak! Chciałaby 
										dusza do raju, ale obowiązki nie 
										puszczają… Zdążyliśmy jeszcze polecieć 
										na osiem dni do Riviera Maya w Meksyku i 
										na parę dni na Florydę. Ale musieliśmy 
										wracać do Polski, bo czekały na nas nie 
										tylko przygotowania do świąt, ale wiele 
										innych obowiązków i spotkań. Poza tym 
										mieliśmy już zarezerwowane bilety 
										powrotne. 
										 
										Gdybyś dzisiaj miała możliwość zmiany 
										wydarzeń z przeszłości to co byś 
										powtórzyła, a czego starała się uniknąć? 
										Na pewno powtórzyłabym wszystkie decyzje 
										związane z moim ukochanym zawodem 
										piosenkarki. Chciałabym tak, jak dotąd, 
										zmieniać miejsca pobytu i wędrować w 
										siną dal. Nawet, gdyby to było szalone i 
										męczące. Zdecydowanie powtórzyłabym całą 
										wspaniałą znajomość i małżeństwo ze 
										Zbyszkiem oraz wiele innych, mniejszych 
										i większych rzeczy, które składały się 
										na moje istnienie i tworzyły mój własny, 
										mały świat… Natomiast zdecydowanie 
										unikałabym moich własnych błędów, 
										pomyłek i gaf, a także złych, ponurych 
										ludzi, którzy skrzywdzili mnie i moich 
										najbliższych.  
										 
										Była mowa o przeszłości, a co Danusię i 
										Zbyszka czeka w przyszłości? Jakie są 
										Wasze plany artystyczne i prywatne? 
										Z naszą przyszłością jest dokładnie tak 
										jak mawiał Forest Gump: „życie jest jak 
										pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz co 
										ci się trafi”. Mamy wiele odważnych i 
										pięknych planów, ale czas je pewnie 
										zweryfikuje, jak zawsze. Przede 
										wszystkim, już dawno nauczyliśmy się 
										jednego: „nigdy nie mów nigdy i nigdy 
										nie mów zawsze”. Wiadomo, my strzelamy, 
										a Pan Bóg kule nosi. Ale prawdą jest 
										również fakt, że sami musimy pomagać 
										własnemu losowi. W niedalekiej 
										przyszłości chcemy jeszcze zrealizować 
										kilka marzeń związanych z nami i naszą 
										rodziną. Być może ponownie zawitamy w 
										naszej drugiej ojczyźnie, w Ameryce… 
										Dziś nie czas jeszcze na jakieś 
										ostateczne szacunki i podsumowania. 
										Wszelkie oceny zostawmy historii i 
										następnym pokoleniom. Dopóki żyjemy, 
										wiele jeszcze może się zdarzyć. I ciągle 
										wierzę, że wszystko, co najlepsze jest 
										jeszcze przed nami. Życie spełnia się tu 
										i teraz. Żyjmy więc dziś, bo jutro samo 
										przyjdzie, nawet bez naszego udziału. I 
										dopóki się da - żyjmy na maxa!!!   
										 
										HAPPY END 
										 
										
										Rozmawiała Anna Barauskas-Makowska 
										Zdjęcia: prywatne archiwum Danusi i 
										Zbyszka Nowaków 
  | 
									 
								 
							 
						 
					 
				 
			 
		 
		    | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
  
	
		| 
			
			SALON KULTURY I SZTUKI POLISHWINNIPEG | 
	 
	
		
		 
		 PISARZE 
		
		Halina Gronkowska- Gartman 
		Zofia Monika Dove (Gustowska) 
		
		Małgorzata Kobyliński 
		Maria 
		Kuraszko 
		
		Aleksander Ratkowski 
		Ks. 
		Krystian Sokal 
		Marek 
		Ring 
		Wojciech Rutowicz 
		Ron Romanowski 
		  
		ARTYŚCI 
		Jan 
		Kamieński 
		
		Wioletta Los 
		Jolanta 
		Sokalska 
		
		Małgorzata Świtała 
		Wanda Sławik 
		Ewa Tarsia  | 
		
		
			
			Witamy w Salonie Kultury i Sztuki 
			Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi 
			kultury Polaków lub polskiego pochodzenia 
			działających w Kanadzie. 
			 
			W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość 
			literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą 
			różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego 
			odwiedzania tej stron. 
			  
			PISARZE 
  
				
				
				
					
					 Ksiądz 
					Krystian Sokal
					urodził się i wychował w 
					Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał 
					26 maja 
					1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między 
					innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do 
					Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a 
					obecnie posługę kapłańską pełni w Carman. 
					Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej 
					i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze 
					przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody. 
					
					
					Wiersze ks.Krystiana Sokala... 
					
					
					Wywiad z ks. Krystianem:  
					 
   | 
					
					 
					 | 
				 
				
					
					 Małgorzata 
					Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła 
					studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu 
					i
					
					
					pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i 
					sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w 
					parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze 
					oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
					
					
					jest drogą do człowieka". 
					
					
					
					Wiersze Małgorzaty 
					Kobyliński...
					 
					
					
					
					Wywiad z Małgorzatą Kobyliński: 
					
					
					
					Małgorzata Kobliński prezentuje swoją twórczość 
					  
					 | 
					
					 Aleksander 
					Radkowski pochodzi z Wrocławia, 
					a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest 
					elektromechanikiem i turystą-rekreatorem. 
					Przez dłuższy 
					czas parał
					się sportem. W 
					Kanadzie założył
					rodzinę
					i ma jedną
					córkę
					Kasię. 
					Pracuje w Szpitalu. Wypowiedź
					poety: "Pisanie 
					jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania 
					swoich myśli 
					i odczuć. A 
					także 
					utrwalenia tego co w danej chwili się
					przeżywa 
					lub kiedyś
					przeżywało, 
					a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem 
					wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w 
					niej czuję
					się
					
					stosunkowo dobrze".  
					 
					Wiersze Aleksandra 
					Radkowskiego... | 
				 
				
					
					
					 Marek 
					Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam, 
					że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć, 
					przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt 
					widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby 
					poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość, 
					która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia. 
					Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i 
					poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć. 
					 
					Wiersze Marka Ringa... 
					 
					
					Wywiad z Markiem Ringiem | 
					
					 
					Maria 
					Kuraszko pochodzi 
					z okolic Chełma 
					Lubelskiego. Ukończyła Akademię
					Rolniczą
					we Wrocławiu, 
					gdzie pracowała 
					do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku. 
					Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często 
					patrzę
					i nie zauważam. 
					Często słucham 
					i nie zauważam. 
					Niekiedy tylko patrzę
					i widzę, 
					słucham i słyszę."
					 
					
					Wiersze Marii 
					Kuraszko... 
					
					Wywiad z Marią Kuraszko  | 
				 
				 
			 
			ARTYŚCI 
			 
			
				
				
					
					 Wioletta 
					Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej  
					twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to 
					zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod 
					kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy, 
					Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie, 
					które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O 
					swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a 
					przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a 
					pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce. 
					Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była 
					obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z 
					niej istnienie."
					
					Twórczość Wioletty Los... 
					 
					
					Wywiad z Wiolettą Los:  
					   | 
					
					 
					Małgorzata Świtała 
					urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła 
					sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła 
					się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art 
					Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija 
					swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i 
					ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na 
					licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka 
					razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych 
					kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a 
					także w Europie. 
					Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując 
					środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości 
					dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania 
					zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie 
					surrealizmu. 
					 
					Twórczość Małgorzaty 
					Świtały... 
					
					
					Wywiad z Małgorzatą Świtałą:
					 
					 | 
				 
				
					
					 Jolanta 
					Sokalska jest artystką, która tworzy w 
					szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na 
					wydziale szkła. Jak mówi 
					
					zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w 
					obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości 
					odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z 
					każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle, 
					potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która 
					przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma 
					studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125 
					Adeladie St.
					
					Twórczość Jolanty 
					Sokalskiej... 
					
					
					Wywiad z Jolantą Sokalską  | 
					
					 
					Jan Kamieński urodził się 
					w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w 
					Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i 
					sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17. 
					latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia 
					opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent 
					malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd 
					w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku 
					pracował w
					
					Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk 
					sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana 
					Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
					
					Twórczość Jana 
					Kamieńskiego... 
					
					
					Wywiad z Janem Kamieńskim  | 
				 
				 
			   
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		  | 
	 
 
 |    |  
 
  
  
Kalendarz Wydarzeń 
  
	
		| 
		 
		OGŁOSZENIA  | 
	 
	
		
			
				
					
						
		
		 
		
			
				
					
						
						  
		
						
			  
			   
									
					 
					
					Forward 
					this e-mail to All Your Polish Friends & American History 
					Buffs 
					 
					KOSCIUSZKO HAS ARRIVED! 
					 
					In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko 
					and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first 
					comprehensive biography of the most legendary figure in 
					Polish history. 
					 
					Who was Thaddeus Kosciuszko? 
					 
					In the United States ... 
					 
					He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them. 
					· He designed the blueprints for West Point, which Benedict 
					Arnold sold to the British. 
					· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of 
					the American Revolution. 
					· He stood up for the rights of Native Americans, and the 
					chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace 
					pipe as a sign of appreciation.  
					In France ... 
					 
					The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of 
					France." 
					· He warned these same revolutionaries about Napoleon 
					Bonaparte. 
					· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took 
					over France.  
					In Poland... 
					 
					He led a Revolution to free the peasants from serfdom and 
					end feudalism. 
					· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried 
					to help him to free white slaves. 
					· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along 
					side of him. 
					· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from 
					God."  
					Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the 
					rights of European serfs, African Slaves, Native American 
					Indians, Jews, Women and all groups that were 
					disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko, 
					"The purest son of liberty I have ever known." 
					 
					For more info see:  
					 
					
					http://www.nydailynews.com/ny_local/queens/2009/04/14/2009-04-14_pulitzer_winner_crafts_book_on_legendary_hero_kosciuszko.html
					 
					 
					
					http://peasantprince.com/  
					 
					From Publishersweekly.com  
					 
					
					http://www.publishersweekly.com/article/CA6646878.html?industryid=47159
					 
					 
					The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of 
					Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95 
					(352p) ISBN 978-0-312-38802-7 
					Prize-winning journalist Storozynski pulls military 
					strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back 
					from the brink of obscurity by including almost every 
					documented detail to create the first comprehensive look at 
					a man who once famously symbolized rebellion. His were the 
					plans sold to the British by Benedict Arnold. And 
					Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed 
					his efforts to transform Poland into a self-governing 
					republic freed from the oversight of Russia's interests. He 
					antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon. 
					Kosciuszko rallied the first Jewish military force since 
					biblical times to fight for Polish independence, and 
					consistently supported equality and education for peasants, 
					Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the 
					devotion of the masses and lectures by the upper classes. 
					Readers of military and American history should take note: 
					the minute details will enthrall devotees. Casual readers 
					will benefit from Storozynski's expert crafting of a 
					readable and fact-filled story that pulls readers into the 
					immediacy of the revolutionary era's partisan and financial 
					troubles. (May) 
					 
					Author's Bio: 
					
					http://www.kosciuszkofoundation.org/News_Storozynski_Bio.html
					 
					 
					Author contact: 
					alex@thepeasantprince.com  
  
									
						 
						We are 
					currently looking for someone from the Polish community in 
					Winnipeg who really loves music and would be interested in 
					learning more about a series of world music house concerts 
					that we are organizing. Could you please forward this email 
					to interested members of your community and ask them to 
					contact me this week?  
				
				
				
				
				
				Wanted: 
				People from 12 
				different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act 
				as presenters (hosts) for an exciting new project that brings 
				concert quality performances into your home! 
				
				
				  
				
				
				We are gearing 
				up to have our first concerts in September, but need to identify 
				which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than 
				the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and 
				visit our website: 
				
				
				
				www.harmonicplanet.homeroutes.ca 
				for more details. 
				
					
					
					
					Harmonic Planet 
					is a “World Music House Concert” project created to unite 
					people of different cultures in a cross-cultural musical 
					sharing by organizing a concert series right in the living 
					rooms of committed community volunteer participants. The 
					objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and 
					engender cultural solidarity between refugees, other 
					newcomers and long time residents of Canada by animating 
					this concert series in which, each culture is represented in 
					concert in the homes of each participant. The depth of 
					musical wealth that immigrant artists from everywhere have 
					brought to Canada is immeasurable   
				
				
				
				and Harmonic Planets is designed to provide a whole new 
				opportunity for these artists and for the audience. 
				
				
				
				What Is A House Concert? 
				
				A house concert is 
				exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist 
				delivered in the living room with the same gusto and skill as if 
				it were a concert hall or festival stage. House concerts of all 
				kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily 
				committed audience. People pay to get in and sit quietly and 
				listen.  
				
				
				
				Harmonic Planet 
				is a project of Home Routes, 
				which is a nationally based not-for-profit house concert network 
				that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit 
				community based volunteers into circuits of 12 houses and we 
				offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six 
				times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes 
				create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic 
				Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in 
				which each of the 12 participants is recruited from a different 
				cultural background and over the course of two years each 
				culture within the circuit host concerts by every other culture 
				within the circuit. House concert traditions in North America 
				include the host accommodating and feeding the artists for the 
				night so not only do you put on a show, you have a real chance 
				to make friends with some of the most fascinating people you’ll 
				ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active 
				human relations exercise possible and the music will blow you 
				and you family and your friends and their friends, away. 
				
				
				
				
				
				
				How can one get involved?
				
				
				Talk to 
				
				
				
				
				Larry Kiska 
				in Winnipeg at 480-3380 ext 205 and he'll tell you all you need 
				to know about the series. For more information try www.harmonicplanet.homeroutes.ca.
				  
			
				
				Larry Kiska 
				
				Home Routes 
				Harmonic Planet Project  
			
				
				Tel: (204) 
				480-3380 x 205  
			
		 
		
		 
		 
									
						 
						FSWEP 
						Campaign 2008-2009
						
						Department Name: 
						Public Service Commission 
						Closing Date: September 30, 2009 - 
						23:59, Pacific Time
						
						Useful Information  
						Reference Number: PSC08J-008969-000202 
						For 
						more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
						 
						 
						The core of the program is a computerized national 
						inventory of students seeking a job with the federal 
						public service. This inventory is managed by the Public 
						Service Commission (PSC) of Canada, the agency that 
						administers various federal government staffing 
						programs. 
						 
						Students who would like to find a job within the federal 
						government must first complete the FSWEP application 
						form, which is available only on-line. 
						Below 
						is a list of the departmental programs for the FSWEP 
						Campaign. 
						Departmental programs differ from the FSWEP general 
						inventory, as the participating organizations are given 
						the opportunity to create separate postings to hire for 
						specific positions, academic levels, and/or specialized 
						fields of study. Information on the organization, the 
						job description, the requirements of the position and 
						the recruitment period are indicated on each posting. 
						 
						When you apply for a departmental program, your 
						application will be housed in two locations: the FSWEP 
						general inventory and the departmental program 
						inventory. Your application will only move to the 
						departmental program inventory if you meet all of the 
						FSWEP eligibility criteria and the job requirements 
						listed on the advertisement. If not, your application 
						will still be located in the FSWEP general inventory for 
						other positions. 
						 
						You are able to apply to as many programs as you wish 
						provided that you meet the requirements listed on each 
						posting.  
						Click on the program title for more information on each 
						program. 
						Departmental Program
						
						https://psjobs-emploisfp.psc-cfp.gc.ca/psrs-srfp/applicant/page1800?toggleLanguage=en&psrsMode=&poster=63629&noBackBtn=true 
					 
				  
			
									
		 | 
	 
	 
  
						
						
						Reklama w Polonijnym Biuletynie 
						Informacyjnym w Winnipegu
						 
						
						
						Już od maja 
						
						
						zapraszamy do reklamowania się w naszym 
						Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz 
						więcej internautów. 
			Nasza strona nabiera popularności z 
			miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo 
			małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło 
			niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000. 
						
						  
						 
  
			Wykres ilości 
			użytkowników 
			strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009. 
			  
  
 
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres 
październik 2007 do stycznia 2009 
						
						
						
						Reklama na naszych łamach to znakomita 
						okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług - 
						oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych 
						reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.  
						Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila  bogdan@softfornet.com
						 
						 
						  
						
						
						 Cennik 
						reklam: 
						
						1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej, 
						logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki, 
						tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest 
						doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
						 
						
							
								| 
								
								Czas wyświetleń | 
								
								
								Cena promocyjna | 
								
								
								Cena regularna | 
							 
							
								| 
								
								Rok | 
								
								
								$200 | 
								
								
								
								$400 | 
							 
							
								| 
								
								Pół roku | 
								
								
								$120 | 
								
								
								
								$240 | 
							 
							
								| 
								
								Miesiąc | 
								
								
								$90 | 
								
								
								
								$180 | 
							 
							
								| 
								
								Dwa wydania | 
								
								
								$40 | 
								
								
								
								$80 | 
							 
						 
						
						
						
						2.  Reklama indywidualna w promocji $200 
						     Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na 
						naszej liście jako 
     jedyna wiadomość w mailu od nas. 
						
						
						3.  Artykuł na zamówienie w promocji $200
						 
     Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o 
						Twoim biznesie 
     lub serwisie.     
						
						
						4. Sponsorowanie działów naszego 
						Biuletynu, 
						np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez 
						Restaurację 
						XXX 
						
							
								| 
								
								Czas wyświetleń | 
								
								
								Cena promocyjna | 
								
								
								Cena regularna | 
							 
							
								| 
								
								Rok | 
								
								
								$200 | 
								
								
								$500 | 
							 
							
								| 
								
								Pół roku | 
								
								
								$120 | 
								
								
								$300 | 
							 
						 
						
						
						
						5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu 
						Informacyjnego w Winnipegu $500/rok    
						 
						 
						Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na 
						specjalnej stronie zbudowanej przez nas. Strona 
						będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do 
						10 zmian na rok.  
						 
						Link do strony sponsora będzie się znajdował w 
						każdym wydaniu biuletynu.    
						
						  
 
 
 |