Ustaw Stronę Startową
Dodaj do ulubionych
Dołącz
do nas |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
|
Translate this page
Note, this is automated translation meant to give you sense
about this document.
Zapisz
się na naszą listę,
dowiesz się z pierwszej ręki o polonijnych wydarzeniach w Winnipegu i
okolicach
|
|
|
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę |
|
Irena Dudek zaprasza na zakupy do
Polsat
Centre
Moje
motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre 217 Selkirk
Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884
|
S P O N S O
R |
|
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę
ŻYCZENIA |
|
Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim
bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub,
narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie,
ale
nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
Życzenia prosimy przesyłać na adres:
jolamalek@onet.eu
Kto składa życzenia np. Jan
Kowalski
Z jakiej okazji składasz życzenia
np. Z okazji 18 urodzin
Treść życzeń
Twoje życzenia zostaną opublikowane w serwisie dopiero po akceptacji
zespołu redakcyjnego w kolejnym numerze Biuletynu.
|
|
|
| |
HUMOR
Miał odbyć się mecz bokserski USA - Polska w Zakopanem.
Stany wystawiły Tysona, a Polska oczywiście Gołotę.
Jednak tuż przed samą walką Gołota złamał rękę i na gwałt potrzebny
był jakiś bokser, aby uniknąć kompromitacji.
Trener wyskoczył na Krupówki i zobaczył wielkiego górala.
Chcesz zarobić 100$?
- Noooo... chce - odparł góral
Trener wziął go do szatni, dał spodenki i rękawice i mówi:
- Wyjdź na ring, zasłoń się rękawicami i stój. Jak przetrzymasz
pierwszą rundę dostaniesz pieniądze.
Góral wyszedł, Tyson go poobijał, ale góral przetrzymał.
No to Trener mówi:
- Jak przetrzymasz drugą dostaniesz 1000$.
Góral wyszedł, Tyson go już teraz mocno poobijał, no ale i tę rundę
przetrzymał.
Trener zachwycony obiecuje:
- Jak przetrzymasz trzecią dostaniesz 10 000$ Góral wyszedł, ale
już ledwo zszedł po tej rundzie. A trener do niego:
- Słuchaj, jak wytrzymasz czwartą......
- Nie wytrzymam, w końcu mu dołożę !
|
|
|
| |
|
S P O N S O
R |
|
15.08.2009- 89 ROCZNICA
BITWY WARSZAWSKIEJ,
ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO |
|
"Cud nad Wisłą"
W lutym 1919 roku polskie wojsko stanęło na
Wołyniu na drodze bolszewickiej ofensywy na
Zachód. W 1920 r. operacja naczelnego wodza
Józefa Piłsudskiego w sojuszu z siłami
ukraińskimi pod wodzą Semena Petlury
doprowadziła do zdobycia Kijowa. Potem nastąpił
atak bolszewików, którzy klęskę ponieśli dopiero
właśnie pod Warszawą, gdzie polscy żołnierze pod
dowództwem Piłsudskiego przełamali ofensywę
armii Michaiła Tuchaczewskiego.
Władze radzieckie celowo odwlekały podjęcie
rokowań z Polską, aby wykorzystać powodzenie
swojej nieprzerwanej ofensywy na zachód, co
oznaczałoby rozszerzenie rewolucji w Europie. A
tam wielu patrzyło na nią przychylnie, jeśli nie
entuzjastycznie. Świadczyły o tym częste
przypadki bojkotu przeładunku i transportu
materiałów wojennych dla Polski. Jednym z tych,
którzy liczyli jednak na odwrócenie się karty w
działaniach wojennych, był marszałek Józef
Piłsudski.
W czasie odwrotu przygotowano odwody, które
miały umożliwić zatrzymanie czerwonego pochodu i
zwrot zaczepny. Józef Piłsudski wybrał plan
polegający na uderzeniu w lukę między północnym
i południowym frontem radzieckim, wyjście na
tyły wojsk M. Tuchaczewskego (front północny) i
zmuszenie w ten sposób wroga do generalnego
odwrotu.
15 sierpnia 1920 roku, po trzech dniach
ciężkich walk, Polacy odbili ostatecznie
Radzymin. Oznaczało to wówczas powstrzymanie
pierwszego szturmu wojsk bolszewickich na
Warszawę. Jednak bitwa o polską stolicę nie była
jeszcze rozstrzygnięta.
Losy bitwy rozstrzygnęły się w ciągu paru dni.
Heroiczna obrona na przedpolach Warszawy (np.
Radzymin) i skuteczne działania 5 Armii
dowodzonej przez gen. W. Sikorskiego nad Wkrą
stworzyły pomyślne warunki dla oczekującej grupy
uderzeniowej złożonej z 3 i 4 Armii (marsz. J.
Piłsudski i gen. E. Rydz - Śmigły). Jej natarcie
znad Wieprza 16 sierpnia wyjaśniło ostatecznie
sytuację na korzyść Polaków. M. Tuchaczewski
rozpoczął wycofywanie się. W tym też czasie
przystąpiono do rokowań pokojowych w Mińsku,
które przeniesiono później do Rygi.
Szef brytyjskiej misji wojskowej w Polsce,
lord d'Abernon, uznał powstrzymanie
bolszewickiego najazdu za osiemnastą bitwę w
dziejach ludzkości, która decydowała o losach
świata. - Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż
z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby
otworem dla propagandy komunistycznej i dla
sowieckiej inwazji - ocenił d'Abernon.
Niedawno odkryto nowe dokumenty na temat roli
polskiego wywiadu w tej wojnie. Okazało się, że
polscy kryptolodzy doskonale znali zamierzenia
Armii Czerwonej. Historyk z Wojskowego Biura
Badań Historycznych, dr Grzegorz Nowik, odkrył w
Centralnym Archiwum Wojskowym dokumenty, według
których polscy kryptolodzy już we wrześniu 1919
r. złamali sowieckie szyfry wojskowe. Dzięki
temu polskie dowództwo wiedziało na bieżąco o
zamierzeniach Armii Czerwonej, co umożliwiło w
sierpniu 1920 r. zwycięską polską ofensywę,
nazwaną później cudem nad Wisłą.
Święto Wojska
Polskiego
W rocznicę "Cudu
nad Wisłą" zaczęto uroczyście obchodzić Święto
Żołnierza w 1923 roku. Wprowadzono je na rozkaz
marszałka Józefa Piłsudskiego - rozkazem
ministra spraw wojskowych nr 126 z dnia 4
sierpnia 1923 roku. W rozkazie tym pisano: "Dzień
15-go sierpnia jest Świętem Żołnierza. W tym
dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża
polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest
żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia
nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się
pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o
całość i niepodległość Polski".
Święto Wojska
Polskiego to święto upamiętniające jedno z
największych zwycięstw oręża polskiego oraz
oddające hołd żołnierzom wszystkich rodzajów
wojsk.
Ważne jest, aby w tym dniu nie zapomnieć o
żadnej żołnierskiej mogile, również o żadnym
miejscu, w którym bohaterscy żołnierze
przelewali krew za nas - Polaków. Zachowajmy
pamięć o tych, którzy oddali życie, służąc
Ojczyźnie.
Źródło:
http://www.emkom.republika.pl/bitwa_warszawska.html
|
|
|
|
|
189 Leila Ave WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510 |
S P
O N S O R |
|
WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI |
|
Środa, 2009-08-12
Prezydent podpisał kryzysową nowelizację budżetu
Prezydent Lech Kaczyński podpisał nowelizację
budżetu na rok 2009. Wcześniej ustawa została 17
lipca przyjęta przez parlament.
W nowelizacji budżetu rząd zmienia między innymi
tempo wzrostu PKB z 3,7 na 0,2 procent i
podwyższa deficyt z o 9 miliardów złotych - z
18,18 mld zł do 27,18 mld zł.
Nowelizacja uwzględnia też mniejsze o 46,6
miliardów złotych od zakładanych wpływy
podatkowe. Niedobór ten resort finansów chce
zrekompensować z innych źródeł - m.in. poprzez
ściąganie ze spółek skarbu państwa dużych
dywidend.
W efekcie łączne wpływy do budżetu mają być i
tak niższe o 30,1 mld zł i wyniosą 272,9 mld zł,
a nie ponad 303 mld zł, jak wcześniej planowano.
Rząd w nowelizacji najmocniej ściął wydatki na:
politykę rodzinną, sportowców i badania naukowe.
IAR
Ponad 5 tys. pielgrzymów dotarło na Jasną
Ponad pięć tysięcy pątników liczyły trzy
największe piesze pielgrzymki, które w środę
dotarły na Jasną Górę. To grupy z archidiecezji
gdańskiej i sandomierskiej oraz diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej.
Oprócz nich, na trzy dni przed świętem
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, do
częstochowskiego sanktuarium przybyły
pielgrzymki m.in. z archidiecezji białostockiej
i warmińskiej oraz barwna, młodzieżowa Piesza
Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg.
Witający tysięczną grupę z Gdańska abp Tadeusz
Gocłowski, w nawiązaniu do hasła tegorocznej
pielgrzymki: "Otoczmy troską życie" wskazał
m.in., że to apel Jezusa o szacunek dla każdego
człowieka, "a równocześnie o podanie mu ręki, by
człowiek mógł w pełni korzystać z Bożego daru
życia".
Najmłodszy uczestnik 27. pielgrzymki
archidiecezji gdańskiej miał 2 lata, a
najstarszy 80. Wędruje w niej kilka grup.
Wyruszająca z Helu grupa kaszubska pokonuje
najdłuższą trasę w Polsce - 640 km w 19 dni.
Pielgrzymi z Gdańska szli 16 dni, pokonując 500
km, a piesi z Gdyni w ciągu 18 dni przemierzyli
540 km.
Ok. 1,8 tys. pątników przybyłych z 27.
pielgrzymką diecezji zielonogórsko-gorzowskiej
powitał na szczycie tamtejszy biskup pomocniczy
Paweł Socha. W homilii wygłoszonej podczas
południowej mszy w Kaplicy Matki Bożej
nawiązywał m.in. do przesłania liczącej 70 osób
jednej z grup pielgrzymki - tzw. Nauczycielskich
Warsztatów w Drodze.
To grupa z odrębnym programem, w której wędrują
nauczyciele. W tym roku rozważali oni słowa bł.
Marceli Darowskiej: "wychowanie to dzieło
miłości". "Sprawdza się to najpierw w rodzinie,
w potem w przedłużeniu rodziny - jakim jest
szkoła" - podkreślił bp Socha. Zaznaczył też, że
"pielgrzymka to cudowna szkoła życia
chrześcijańskiego.
Najdłuższa trasa jednej z grup tej pielgrzymki
liczyła 450 km, wierni pokonali ją w 12 dni.
Krótko po grupach z diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej na Jasną Górę weszła
też ok. 500-osobowa 26. Pielgrzymka
Archidiecezji Warmińskiej. Grupa z Olsztyna
przeszła 450 km w 14 dni. Najdłuższą drogę - ok.
600 km w 17 dni - mieli za sobą pielgrzymi z
Bezled.
Z 26. Pieszą Pielgrzymką Ziemi Sandomierskiej
przybyło w środę do Częstochowy 3 tys. osób z
Sandomierza, Stalowej Woli, Ostrowca
Świętokrzyskiego i Janowa Lubelskiego.
Pielgrzymi pokonali od 250 do 310 km w 9 do 11
dni. Na Jasnej Górze witał ich - i odprawił
swoją pierwszą tam mszę - wyświęcony 4 lipca
biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz.
Jedną z barwnych grup nadchodzącą przed 15
sierpnia do sanktuarium jest wyrosła z ruchu
hipisowskiego Piesza Pielgrzymka Młodzieży
Różnych Dróg. Jak deklaruje organizujący ją ks.
Andrzej Szpak, jej atmosfera trochę się różni od
nastroju innych grup. Bardziej spontaniczne są
np. msze, którym towarzyszą m.in. piosenki
hipisowskie czy pacyfistyczne. Pielgrzymi-hipisi
również stawili się w środę w Częstochowie.
Ogółem do końca sierpnia na Jasną Górę dotrze
pieszo ponad 100 tys. pielgrzymów w ok. 140
grupach. Dni poprzedzające sobotnie święto
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny to okres
największego w ciągu roku szczytu
pielgrzymkowego. Od wtorku do piątku do
sanktuarium przyjdzie ponad 75 tys. pielgrzymów
- najwięcej w czwartek i piątek (po ok. 30 tys.
osób).
14 sierpnia do sanktuarium nadejdzie m.in.
najliczniejsza z pielgrzymek - warszawska, w
której idzie ok. 7 tys. pątników. Ok. 4 tys.
osób wędruje też z warszawską pielgrzymką
akademicką. Tego dnia na Jasną Górę wejdą także
m.in. pielgrzymujący żołnierze i strażacy. Po
kilka tysięcy osób przyjdzie z pielgrzymkami z
Podlasia i z archidiecezji lubelskiej.
W sobotę pielgrzymi, zarówno ci, którzy przyjdą
na Jasną Górę pieszo, jak i ci, którzy dojadą na
uroczystości, wezmą udział w sumie
pontyfikalnej, której przewodniczyć będzie
nuncjusz apostolski w Polsce, abp Józef
Kowalczyk. Homilię wygłosi prymas Józef Glemp.
Święto Wniebowzięcia NMP co roku gromadzi w
Częstochowie ok. 200 tys. wiernych.
Kolejny szczyt pielgrzymkowy na Jasnej Górze
przypada przed świętem Matki Bożej
Częstochowskiej (26 sierpnia). W ciągu trzech
dni do sanktuarium dotrze wówczas pieszo ok. 30
tys. pielgrzymów
PAP
Dalej... |
|
|
|
|
WIADOMOŚCI Z KANADY |
|
Środa, 2009-08-12
Będzie łatwiej załatwiać
Władze Ontario zapowiedziały, że wprowadzone
zostaną ułatwienie w załatwianiu pewnych
urzędowych operacji.
Minister usług rządowych Harinder Takhar podał
do wiadomości, że od jesieni urzędy wydające
karty zdrowia, rejestracje pojazdów i prawa
jazdy zostaną połączone w jeden urząd zwany
ServiceOntario Centre.
Oznacza to, że karty zdrowia, które w tej chwili
można uzyskać jedynie w 27 urzędach, będą
dostępne w prawie 300 lokalizacjach.
Minister Takhar podkreślił, że rząd ma na celu
ułatwienie życia mieszkańcom prowincji.
Mieszkańcy okolic pozamiejskich i terenów
północnych nie będą już musieli dzięki temu
pokonywać dużych odległości, aby móc załatwić
tego rodzaju sprawy urzędowe.
W przypadku mieszkańców terenów wiejskich
zamiast dwóch lokalizacji, karty zdrowia będą
dostępne w 160 ośrodkach. Mieszkańcy północy
zamiast sześciu, będą mieli obecnie do
dyspozycji 67 takich zintegrowanych urzędów.
Dzięki tej zmianie, prawie 95 proc.
Ontaryjczyków będzie miało nie dalej niż 10 km
do ServiceOntario Centre.
Nowe zintegrowane urzędy mają zostać otwarte w
ciągu najbliższych 18 miesięcy.
W chwili obecnej działają tylko dwa takie
urzędy.
Zmiana stała się możliwa po paroletnich
przygotowaniach, ponieważ karty zdrowia i
rejestracje pojazdów podpadają pod dwa różne
ministerstwa.
Nie wiąże się to jednak z żadnymi kosztami
większymi niż przewidziane w budżetach
resortowych.
Plan integracji tych usług idzie jeszcze dalej -
rząd chce się, aby karty zdrowia i prawa jazdy
wygasały w tym samym terminie, co dodatkowo
ograniczy konieczność wizyt w urzędach do
zaledwie jednej w celu przedłużenia ważności obu
dokumentów.
Inny projekt to stworzenie systemu, w którym dla
obu dokumentów wystarczy jedno zdjęcie i jeden
podpis, powiedział minister Takhar.
Małgorzata P. Bonikowska Gazeta Dziennik Polonii
Kanadyjskiej
Dalej... |
|
|
|
|
|
“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com
|
Zapisz się… *Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry *Zespół Taneczny S.P.K. Iskry *Klub Wędkarski “Big Whiteshell” *Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny |
|
S P O N S O
R |
FAKTY ZE ŚWIATA |
|
Środa, 2009-08-12
Za 40 lat będzie nas ponad dziewięć miliardów
W roku 2011 na świecie będzie siedem miliardów ludzi, a do
roku 2050 - może nawet 9,4 miliarda - głosi opublikowany w
Waszyngtonie raport grupy badawczej Population Reference
Bureau.
Opublikowana niedawno prognoza ONZ mówi o 9,1 mld ludzi na
świecie w połowie XXI stulecia.
Naukowcy z Population Reference Bureau przewidują, że cały
przyrost liczby ludności świata w okresie do 2050 roku
przypadnie na słabiej rozwinięte kraje, głównie azjatyckie.
Dla Europy naukowcy prognozują natomiast spadek liczby
ludności z 738 milionów obecnie do 702 milionów. Natomiast
liczba ludności USA wzrośnie z 307 do 439 milionów, ale to
za sprawą imigracji.
PAP
Buzek: skazanie noblistki - niesprawiedliwe i okrutne
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wydał
oświadczenie, w którym ostro potępił przedłużenie aresztu
domowego birmańskiej opozycjonistki Aung San Suu Kyi jako
"niedopuszczalne, niesprawiedliwe i okrutne".
Aung San Suu Kyi została we wtorek skazana na dodatkowe 18
miesięcy aresztu domowego za "złamanie zasad" jego
odbywania. Obserwatorzy twierdzą, że sprawa została
sfabrykowana przez juntę, aby odsunąć ją od sceny
politycznej przed wyborami powszechnymi w przyszłym roku.
Będą to pierwsze wybory od 1990 roku, kiedy to partia Suu
Kyi wygrała, ale wynik został zignorowany przez juntę.
Suu Kyi, która w 1991 roku dostała Pokojową Nagrodę Nobla,
spędziła 14 z ostatnich 20 lat w więzieniu lub areszcie
domowym.
Buzek podkreślił w oświadczeniu, że decyzja birmańskiego
sądu "jest nie tylko smutną, ubolewania godną wiadomością
dla obrońców demokracji i praw człowieka", ale także zagraża
szansom na pojednanie narodowe w Birmie i podważa
wiarygodność przyszłych wyborów w tym kraju.
Parlament Europejski wielokrotnie domagał się uwolnienia
Aung San Suu Kyi i innych więźniów politycznych w Birmie -
przypomniał Buzek i ponownie wezwał władze tego kraju do
niezwłocznego i bezwarunkowego zwolnienia przywódczyni
tamtejszej opozycji.
Jerzy Buzek podkreślił, że dla narodu birmańskiego i całej
społeczności międzynarodowej Aung San Suu Kyi, laureatka
Nagrody Sacharowa, którą PE przyznał jej w 1990 roku, "od
ponad 19 lat pozostaje symbolem nadziei, odporności i
politycznej odwagi".
PAP
"Rosja łamie prawo międzynarodowe!"
Gruzja zaprotestowała przeciwko wizycie premiera Rosji
Władimira Putina w gruzińskiej separatystycznej Abchazji
uznając ją za kolejne posunięcie, które destabilizuje
sytuację i wzmaga napięcie na Kaukazie. Tbilisi oskarża
Moskwę o łamanie prawa międzynarodowego i zawartych
wcześniej porozumień.
W oświadczeniu gruzińskiego MSZ napisano, że "wizyta Putina
w okupowanej Abchazji znów potwierdza, że Rosja nie
przestrzega powszechnie obowiązujących norm i zasad prawa
międzynarodowego i nie wypełnia wziętych na siebie
zobowiązań".
Gruzińskie MSZ podkreśla, że Rosja po raz kolejny daje jasno
do zrozumienia, że nie miała i nie ma zamiaru spełnić
warunków sześciopunktowego porozumienia o zawieszeniu broni
z 12 sierpnia roku 2008.
Moskwa miała wypełnić porozumienie zawarte przy wsparciu
ówczesnego francuskiego przewodnictwa UE; przywrócić stan
sprzed 6 sierpnia, czyli sprzed konfliktu z Gruzją o Osetię
Południową. Miało to polegać m.in. na wyprowadzeniu
rosyjskich wojsk z Abchazji i Osetii Południowej - drugiego
regionu separatystycznego.
Gruzińskie MSZ zaapelowało w swym oświadczeniu do
społeczności międzynarodowej o wywarcie nacisku na Rosję, by
wywiązała się ze zobowiązań.
Rosja, która uznała obie gruzińskie republiki
separatystyczne za samodzielne organizmy państwowe,
podpisała z nimi szereg porozumień, które są sprzeczne z
wynegocjowanym przy pomocy UE zawieszeniem broni między
Moskwą a Tbilisi.
PAP
Dalej... |
|
|
|
|
S P O
N S O R |
|
PODRÓŻ DOOKOŁA POLSKI - CIEKAWE MIEJSCA -
PIŁA |
|
W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca...
przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane.
Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ
Polska to nie
porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny
kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
INDEX
|
PIŁA |
|
Piła
-
malowniczo położone miasto nad rzeką Gwdą, na
pograniczu Pomorza Zachodniego i Wielkopolski.
Ponad połowę jego powierzchni stanowią lasy i
parki, wypełniające tereny pomiędzy nowoczesnymi
dzielnicami mieszkaniowymi. Urody dodają liczne
jeziora. Okolice grodu są obszarami nieskażonej
przyrody i pięknych krajobrazów, które
zapraszają do aktywnego wypoczynku, kusząc swymi
walorami turystów z kraju i z zagranicy.
Miasto, dzięki swemu położeniu geograficznemu
jest znaczącym w skali kraju skrzyżowaniem
szlaków komunikacyjnych. Tu przecinają się drogi
kołowe i kolejowe, prowadzące z Wybrzeża na
południe, do Poznania, Gorzowa i dalej do
Niemiec oraz ze Szczecina i Świnoujścia do
Bydgoszczy, Torunia i Warszawy.
Piła to także intensywnie i systematycznie
rozwijający się ośrodek gospodarczy. Do
wiodących działów gospodarki należą branże:
elektroniczna, elektryczna i poligraficzna.
Pod koniec 2008 roku Piła liczyła około 75
tysięcy mieszkańców. To miasto ludzi młodych,
prawie 60% mieszkańców nie przekroczyło
czterdziestego roku życia.
Piła
wyrosła ze starej rybackiej osady położonej
wśród lasów nad rzeką Gwdą. Prawa miejskie
otrzymała już prawdopodobnie w XV wieku, zostało
to potwierdzone w 1513 r. przez króla Zygmunta
Starego. Nie oszczędzały miasta katastrofy i
zawieruchy wojenne. W roku 1626 roku miasto
doszczętnie spłonęło. Odbudowane, nie oparło się
wojskom szwedzkim w czasie Wojny Północnej, a
największe zniszczenia przyniosła Wojna
Siedmioletnia. Po l rozbiorze Rzeczypospolitej,
Piła weszła w skład zaboru pruskiego. W 1755
roku w grodzie nad Gwdą urodził się
najwybitniejszy obywatel miasta - Stanisław
Staszic. Ten zasłużony przedstawiciel
Oświecenia, ksiądz, pisarz, mąż stanu i filozof,
zasłynął jako geolog twórca geologicznej mapy
Polski. Był inicjatorem budowy kopalni węgla
kamiennego na Górnym Śląsku. Po l wojnie
światowej Piła pozostała w granicach Rzeszy. W
czasie II wojny światowej miasto stało się
ważnym ośrodkiem przemysłu zbrojeniowego Niemiec
oraz miejscem ewakuacji ludności niemieckiej z
bombardowanych przez Aliantów przemysłowych
okręgów Rzeszy. Na początku 1945 roku Piła
została ogłoszona miastem - twierdzą, wchodząc w
skład umocnień Wału Pomorskiego. W wyniku
ciężkich walk, Piła legła w gruzach. Była to
ostatnia straszliwa klęska w dziejach miasta,
które zostało odbudowane, niemal od nowa.
Dalej...
|
|
|
|
|
O`KANADO!
CZYLI ZMAGANIA LEKARZA EMIGRANTA |
|
Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
Jerzego Pawlaka
"O` Kanado!
czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można
nabyć w sklepie Polsat.
W klinice ilość pacjentów przybywała z uwagi na
brak lekarzy. Zacząłem nawet
poprawiać swoje rekordy liczby widzianych pacjentów przez okres 9 godzin i
ten ostatni
wynosił 96.Coraz częściej wracałem do domu zmęczony ale ciągle fascynowała
mnie
medyczna fotografia i związane z nią publikacje. Zdjęcia przeglądałem
wielokrotnie
wyszukując ciekawe przypadki czy też dobierając je do artykułów. Kiedyś
pomyślałem
sobie, że gdybym był fotografem w magazynie” Playboy” to byłbym milionerem
mając taką ilość fotografii. Będąc lekarzem jak dotąd poza satysfakcją
zdjęcia te nie
są materialną pomocą. Publikując
je w australijskim magazynie
lekarskim musiałem nawet
podpisać coś w rodzaju zrzeczenia
się autorstwa do publikowanych
zdjęć.
Pomyślałem sobie- „bezczelne
kangury” ponieważ nie miałem
wyboru, a chciałem na tym
kontynencie akurat publikować.
Za publikację pod koniec
roku przysłano mi kartkę
świąteczną zamiast honorarium
z podziękowaniami od całej
redakcji.
No cóż muszę przyznać, że
mimo wszystko cieszyłem się
z jej otrzymania. Po kilku latach
współpracy z tym australijskim
medycznym czasopismem
otrzymałem od nich mały prezent - był to skórzany futerał na butelkę wina.
Paczuszkę odebrałem na poczcie za ktόrąuiściłem 12 dolarów cła, bo tak
oclono ją w kanadyjskiej komorze celnej. Kiedy ją odpakowałem to
przypomniałem sobie, że taki futerał z butelką białego australijskiego wina
reklamowano na łamach czasopisma medycznego za jedyne 140 dolarόw. Na
czarnym futerale widoczne były emblematy-Australian Family Physician oraz
The Royal Australian College of General Practitioners (Królewski
Australijski związek
lekarzy rodzinnych oraz ogόlnie praktykujących).Wnętrze futerału było obite
jasnym
zamszem, na którym można było dostrzec otarcia czy też ślady po butelce
wina, której
tu niestety nie było. Stawiałem sobie pytanie, kto też tę butelkę wyjął
zanim pusty
futerał dostał się do moich rąk. Sprawa była dość delikatna, a zagadka jest
ciągle do rozwiązania. Przypominam sobie historię moich sąsiadόw, ktόrzy też
mieli dość miłą
przygodę z tzw. „Canada Customs and Revenue Agency” (Kanadyjski Urząd
Celny).
Otόź też otrzymali paczuszkę od przyjaciόł z Niemiec, za ktόrą podobnie jak
ja uiścili
12 dolarόw. W paczuszce było ciasto z owocami rodzaj keksa, które ich
znajomi
przesłali im na święta Bożego Narodzenia. Nic w tym zabawnego poza jedną
rzeczą,
że takie ciasto było dostępne w kanadyjskich sklepach za jedyne 9 dolarόw.
Wniosek
chyba taki, że według kanadyjskiej komory celnej wartość tego produktu
powinna być
w sprzedaży nieco wyższa.
Przez długi okres omijałem komputer z daleka. Było mi wstyd, że nie posiadam
umiejętności obsługi tego co zrewolucjonizowało przecież nasze życie.
Wiedziałem, że
któregoś dnia to musi nastąpić. Do tej pory prowadziłem notatki z moich
wspomnień
i zdawałem sobie sprawę, że komputer uprości i ułatwi moją pracę zarówno w
dziedzinie
pisarskiej jak i w przygotowywaniu artykułów medycznych ze zdjęciami.
Wreszcie
przezwyciężyłem własną słabość i z dnia na dzień spędzam z tym nowym
przyjacielem
mojego życia więcej czasu. Czasami wydaje mi się, że zbyt dużo. Myślę, że
jesteśmy
pokoleniem, które zapoczątkowało komputerowe uzależnienie pogłębiające się z
czasem.
Oczywiście korzyści wynikające z posiadania oraz umiejętności obsługi
komputera są
ogromne. Coraz częściej porusza się negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.
Dalej... |
|
|
| |
"POLKI W ŚWIECIE" WYWIAD
Z
DANUSIĄ NOWAK |
|
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem
„Polki
w Świecie”.
Kwartalnik „Polki w Świecie” ma
na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających
z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek
Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów.
Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom
mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują
się Polki żyjące i działające poza Polską.
Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
Redaktor naczelna magazynu
Anna Barauskas-Makowska
zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w
Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
Danusia Nowak
Jak się masz, kochanie?.
Danusia Nowak, czyli
wizualna ozdoba legendarnego zespołu
Happy End, prywatnie jest żoną Zbyszka,
który w 1975 roku założył zespół i
napisał jeden z największych przebojów
wszechczasów „Jak się masz, kochanie?”.
Osiemnaście lat swojego życia spędziła w
Stanach Zjednoczonych, gdzie wraz z
rodziną podróżowała po całej Ameryce.
Ponad 6 lat mieszkała w Kalifornii, 8
lat w Chicago i ostatnie 4 lata w
Sarasocie na Florydzie. Od niespełna
dekady wraz z mężem mieszka w
Ciechocinku, gdzie Zbyszek zbudował nowy
dom, a Ona posadziła orientalny ogród.
Zacznijmy od samego początku, czyli
od dnia, w którym Harry poznał Sally,
czyli od okoliczności Twojego spotkania
ze Zbyszkiem? Najpierw była miłość, a
później współpraca estradowa czy
odwrotnie?
OK! Startujemy od samego początku.
Wszystko zaczęło się na pozór bardzo
niewinnie i standardowo, czyli od mojego
przyjścia na ten piękny świat w Nowej
Soli. Zaczęłam od donośnego krzyku, aby
samej sobie dodać animuszu i oświadczyć
wszem i wobec, że nie zamierzam być
jedynie kolejną „cichą myszką”. Później
nie było już tak prosto. Nie mogłam
długo usiedzieć na jednym miejscu,
zawsze ciekawa byłam nowych miejsc i
ludzi. I to chyba zostało mi do dnia
dzisiejszego. Już nie pamiętam, ile razy
zmieniałam miejsce pobytu, czy
zamieszkania. Od wczesnej młodości
miałam w głowie taki natłok pomysłów i
energii, że czasem sama musiałam się
przywoływać do porządku. Z perspektywy
czasu myślę, że to, co się działo w moim
życiu, starczyłoby na wiele odcinków
serialu „M jak mętlik”. Kroniki
showbiznesu odnotowały zapewne mój
pierwszy „publiczny” występ
piosenkarski, który miał miejsce u
mojego wujka na wsi. Miałam wówczas 5
lat. Stojąc na skrzyni po jabłkach,
brawurowo wykonałam własną wersję
przeboju „Świniorzysko” z repertuaru
zespołu „Śląsk”. Zbyszek do dziś żartuje
sobie z tamtego mojego występu. Nikt
jednak z „Uniwersalu”, ani z „Sony BMG”
nie zadzwonił do mnie. Pewnie dlatego,
że te firmy jeszcze wtedy nie istniały,
a my nie mieliśmy telefonu. Życie
powoli, ale stanowczo, uczyło mnie wielu
prawd, a między innymi tej, że zawsze
sama muszę walczyć o swoje. Raz nawet
zdarzyło mi się walczyć dosłownie, kiedy
w szkole podstawowej, w bezpośrednim
pojedynku na pięści pokonałam mojego
kolegę z podwórka. Właściwie to był
remis – on miał z nosa pędzel, a ja z
sukienki nici… Nie bardzo pamiętam o co
poszło, ale musiał to być szalenie ważny
powód! Po tym zdarzeniu słyszałam, jak
za plecami gadali o mnie: „patrzcie no,
takie to małe, a jakie zadziorne”.
Później złagodniałam, przestałam się
pasjonować brutalnymi technikami walk
Wschodu a zaczęłam kochać śpiew i
muzykę. Związałam się z lokalnym
zespołem „Zachodni chłopcy”. Najczęściej
śpiewaliśmy znane utwory innych
wykonawców. Za namową dyrektora naszego
Domu Kultury, wystąpiłam na Festiwalu
Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze,
gdzie dostałam specjalne wyróżnienie i
to był właściwie początek całej tej
historii z „Happy Endem”. Moje zdjęcie,
jako laureatki, wisiało na tablicy
„gwiazd” w Domu Kultury i tam właśnie
dojrzał je menadżer grupy „HAPPY END”,
wykradł i pokazał szefowi. Od tego
momentu sprawy potoczyły się w
błyskawicznym tempie. Zbyszek zaprosił
mnie na wstępne przesłuchanie (obecnie:
casting) do Łodzi. Wcześniej nawet do
głowy mi nie przyszło, że kiedyś
osobiście poznam takiego gwiazdora. Nie
ukrywam, że w trakcie tego pierwszego
spotkania, miałam alarmująco wysokie
ciśnienie, lekki zawrót głowy i nogi jak
z waty. Po trzech godzinach śpiewania i
rozmów (obecnie: interview), zostałam
przyjęta do zespołu i od tej pory moje
życie zmieniło się nie do poznania i na
dobre. Pierwsza trasa koncertowa –
Lublin i województwo. Niesamowite
wrażenie spełniania się na jawie mojego
pięknego snu. Tysiące ludzi. Brawa,
uśmiechy i poczucie dobrej muzycznej
roboty. Ale, jak zawsze, jest też druga
strona medalu. Doświadczyłam pierwszej
kradzieży moich ciuchów i dokumentów
oraz dramatycznego pożaru autokaru,
który stanął w płomieniach na kilometr
przed hotelem w Suwałkach. Potem sprawy
zaczęły się coraz bardziej komplikować,
ponieważ bardzo szybko oboje poczuliśmy,
że wiążą nas nie tylko wspólne koncerty,
ale zdecydowanie coś więcej, coś
zupełnie innej natury… Dla mnie to był
prawdziwy huragan uczuć. I już niedługo
stało się jasne i oczywiste, że to jest
właśnie ta Prawdziwa Miłość, o której
każda z nas marzy i na którą czeka.
Wyrażam się patetycznie? Być może. Ale
wtedy wszystko było cudowne,
nieprawdopodobne i obezwładniające.
Życzyłabym wszystkim dziewczynom
przeżycia czegoś tak pięknego. Mijały
kolejne dni, tygodnie… Graliśmy dużo
koncertów, a ja żyłam jak w transie… na
szczęście kontrolowanym. W niedługim
czasie po nagraniu dwóch nowych
przebojów Zbyszka: „Jak się masz,
kochanie” i „Ballady o Marii
Magdalenie”, nasze notowania na rynku
muzycznym błyskawicznie poszły w górę.
Lata 1977 – 1979 to było kolejne tornada
w moim życiu, zarówno zawodowym, jak i
prywatnym. Na kilkumiesięcznych trasach
graliśmy średnio po 4 koncerty dziennie.
Trzykrotnie zdarzyło się, że w jednym
dniu mieliśmy aż… 6 koncertów. Wyjazdy
do ZSRR, NRD i Skandynawii. W Helsinkach
dotarła do nas wspaniała wiadomość o
wyborze Karola Wojtyły na tron papieski.
Po powrocie do kraju zaczęliśmy budowę
naszego domu w Olsztynie. W roku 1979 po
raz pierwszy polecieliśmy z grupą „na
saksy” do Chicago… Ale się rozgadałam!
Lepiej powiedz, co jeszcze chciałabyś o
mnie i o nas wiedzieć.
Wspólne koncertowanie ze Zbyszkiem
zaprowadziło Was aż do ołtarza. Na
scenie prezentujecie się świetnie, a jak
jest w życiu? Zbyszek jest równie dobrym
mężem jak muzykiem?
Mamy już za sobą prawie 33 lata
wspólnych wędrówek po tej ziemi,
wspólnych marzeń, planów, radości, ale
także kłopotów, zmartwień i rozczarowań.
Zbyszek zawsze był dla mnie wzorem
solidności zawodowej. Jako twórca
(kompozytor, autor tekstów, aranżer,
itd.) wciąż jest niezmiennie kreatywny i
profesjonalnie dokładny. A równocześnie
spontaniczny i wręcz nieprzewidywalny.
Jego wrażliwość muzyczna to wielki dar
od Boga. Jest niesamowita. I ona mi
również się udziela. Wcale nie będzie
przesadą, jeśli powiem, że Zbyszek jest
dla mnie wymarzonym mężczyzną pod każdym
względem. Choć, tak jak każdy, ma swoje
słabości, miewa gorsze dni i różne
humorki. Czasem wyluzowany, czasem
nerwus. Natomiast jednego jestem
absolutnie pewna – zawsze i wszędzie
mogę na niego liczyć. Nigdy nie zostawił
mnie „na pastwę losu”. Nie umie gotować,
choć opanował już przyrządzanie makaronu
z gotowym sosem oraz jajecznicę z
pomidorami. Nienawidzi bałaganu,
chamstwa, brudu i przemocy. Jest bardzo
poukładany i dobrze zorganizowany.
Pracuje za dziesięciu, ale znajduje
czas, aby bez specjalnego powodu, w
najmniej oczekiwanym momencie,
powiedzieć mi „bardzo cię kocham” i
wręczyć kilka kwiatków. Nie mam żadnych
wątpliwości – taki „egzemplarz” jest
tylko jeden na świecie.
A Tobie jaka rola przypadła w Waszym
związku?
Jestem żoną, matką, kochanką,
wokalistką, kierowcą, kucharką,
„pomocnikiem perkusisty” i wszystkim
czego on zapragnie. Wiadomo, że w niemal
każdym związku podział ról jest płynny i
jest to raczej rzecz umowna. Ja
wypracowałam sobie takie metody
postępowania w naszym duecie, wydeptałam
własne ścieżki, po których poruszam się
swobodnie i prawie na pamięć. Zbyszek
reżyseruje cały ten nasz muzyczny
multi-spektakl, on jest jak Robinsonem
Cruzoe, a ja - Piętaszkiem. Za to poza
sceną i studiem, ja jestem Danusią, a on
panem Zbysiem. Najważniejsze, że
potrafiliśmy podzielić zakres naszych
głównych obowiązków tak, aby się nie
dublować i mieć zarazem margines na
odrobinę improwizacji. A przede
wszystkim nie chcemy przesadzać w
drenowaniu swojej energii przy
realizacji codziennych obowiązków, bo
potem może zabraknąć sił i ochoty na
milsze rzeczy!
Czy Zbyszek i Danusia znani ze sceny
różnią się bardzo od Zbyszka i Danusi
spotkanych w zaciszu własnego domu?
Czy wiesz co nasza publiczność ceni w
nas najbardziej (poza muzyką)? Otóż
niezmiennie powtarza się ten sam motyw:
„kochamy was, ponieważ zawsze jesteście
sobą, nikogo nie udajecie, nie
zadzieracie nosa i nie ulegacie tanim,
przemijającym modom”. My rzeczywiście
nie potrafimy zmieniać skóry i kolorów w
zależności od sytuacji. Uważamy, że
takie mistyfikacje (w większym lub
mniejszym stopniu) dobre są na Halloween,
ale nie na co dzień, a szczególnie kiedy
jesteśmy na scenie i tysiące ludzi
oczekuje od nas normalności. Inni
błaznują, bo nic innego nie mają do
zaoferowania. Inni pokazują intymne
części swojej anatomii, rzucają w
publiczność butelkami, a ich muzyka
(czytaj: hałas) nie łagodzi obyczajów, a
wręcz odwrotnie – wywołuje agresję. My
najbardziej cenimy naszych odbiorców,
naszych fanów i zawsze podkreślamy, że
są oni najważniejszą, integralną częścią
naszych sukcesów. Życie nauczyło nas
pokory i szacunku dla innych i dla nas
samych. To właśnie przenosi się również
na nasze domowe poletko. Zdążyliśmy się
nawzajem poznać tak dobrze, że tutaj nie
musimy przed sobą nikogo udawać, ani
niczego ubarwiać.
Osiemnaście lat, bo tyle spędziłaś z
mężem w Stanach Zjednoczonych, to długi
okres. Przez taki czas noworodek zmienia
się w przedszkolaka, a później w
dorosłego człowieka. Czy dla Was także
czas spędzony w USA był okresem
dojrzewania?
Tak. Dojrzewania, edukacji,
kształtowania charakterów… W listopadzie
1983 roku przybyliśmy do USA z zamiarem
osiedlenia się tam na zawsze. Wiadomo,
że takie, bądź co bądź, dramatyczne
decyzje nie bywają, ani łatwe ani
proste. W Polsce zostawiliśmy nasze
rodziny, nasz dom, rozpoczętą budowę
restauracji na Starym Mieście w
Olsztynie. A przede wszystkim - naszą
ciężko wypracowaną, ustabilizowaną
pozycją zawodową na rodzimym rynku
muzycznym. Została tam nasza wierna
publiczność. Nasi przyjaciele, koledzy
po fachu i… kilku wrogów, którzy
zdarzają się wszędzie. Został również
ZAIKS, z którego Zbyszek musiał się
wypisać po wstąpieniu do amerykańskiego
ASCAP-u (American Society Of Authors,
Composers And Publishers). Decyzja była
więc cholernie trudna i, jak się później
okazało, bardzo bolesna. Ale mieliśmy
przy sobie naszego trzyletniego synka
Rafała, mieliśmy siebie, nasze wielkie
marzenia i siłę do przenoszenia gór (na
początek tych mniejszych). Musieliśmy
dać sobie radę!
Dlaczego zdecydowaliście się opuścić
Polskę na tak długo?
Trudno jest chyba znaleźć jednoznaczną i
prostą odpowiedź. Po powrocie z
pierwszego wypadu za ocean, w roku 1981,
zastał nas w kraju stan wojenny i cała
sytuacja zmieniła się w jednej chwili.
Przez następne półtora roku nie
zagraliśmy ani jednego koncertu.
Pieniążki z kupki ubywały bardzo szybko,
a małe dziecko chciało jeść i pić (my
zresztą również). Prawdę mówiąc od
dłuższego czasu mieliśmy serdecznie
dosyć tej całej komuny i tej
nieuleczalnej niepewności jutra. W
Ameryce poznaliśmy inny, dużo lepszy
świat. Bardziej kolorowy, ustabilizowany
i przewidywalny. A tu, co? W sklepach
ocet i nagie haki. Papier toaletowy i
połówkę świniaka Zbyszek przywoził do
domu pod osłoną nocy. Poza tym
chcieliśmy spróbować. Rzucić wyzwanie
światu, a sobie ustanowić wysoką
poprzeczkę. Wszystko postawiliśmy na
jedną kartę. Według nas - zwycięską.
Sprzedaliśmy naszą Hondę, aby mieć na
opłacenie „pod stołem” naszych
paszportów i innych dokumentów, które
jak mówili urzędnicy „ to będzie
kosztowało, pani Nowak”. A niech tam
kosztuje! Lecimy do USA! No i
polecieliśmy. Z niezłomnym zamiarem
pozostania tam na stałe.
W Waszej podróży po USA najpierw była
Kalifornia, później okres chicagowski, a
na końcu Floryda? Które z tych miejsc
wspominasz z największym sentymentem?
Zanim przyszedł okres kalifornijski to
jednak pierwszy przystanek zrobiliśmy w
Chicago. Tu zaczęły się pierwsze poważne
schody. Błyskawicznie zorientowaliśmy
się, jak wielka jest różnica pomiędzy
sytuacją i stylem życia tzw. „wakacjuszy”
a tymi, którzy przylecieli do Ameryki
(jak mówią niektórzy) „na forever”. My
musieliśmy patrzeć daleko w przyszłość i
kalkulować co się opłaca, a co nie. Co
musimy koniecznie i szybko zrobić, a co
może poczekać. W weekendy graliśmy w
polskich klubach i innych lokalach
gastronomiczno – rozrywkowych.
Próbowaliśmy jeszcze innych zajęć w
ciągu tygodnia, ale szybko spasowaliśmy.
Zaczęło nam dokuczać zimno i wiatr w
Chicago. Po półtora roku wywiało nas do
słonecznej Kalifornii. Zbyszek był
oczarowany i zdecydowany na
przeprowadzkę, ja natomiast, jako
umiarkowana pragmatyczka, tylko się
przeżegnałam i zapytałam go, czy aby na
pewno dobrze się czuje. Okazało się, że
tak, jak najbardziej i że z boską i
ludzką pomocą przeniesiemy kolejnych
kilka pagórków! Tak właśnie zaczęła się
nasza kolejna, fascynująca przygoda na
zachodnim wybrzeżu Stanów. Kupiliśmy
mały dom w uroczej miejscowości Ventura.
Zarabialiśmy na życie występując w
różnych prywatnych klubach, gdzie
Zbyszek grał na fortepianie, a ja w
soboty i niedziele pomagałam mu śpiewać.
W moim przypadku to była praca na pół
etatu. Tam urodziła się nasza wymarzona
córeczka Michelle. Zbyszek, jak
natchniony, komponował nowe hity, które
nagrywaliśmy w naszym domowych studiu i
wydawaliśmy na płytach i kasetach. W
Kalifornii było ciepło, kolorowo i
przyjemnie. Było spokojnie. Dopóki nie
zdecydowaliśmy się na realizację
kolejnego wyzwania. Zdaliśmy konieczne
egzaminy i otrzymaliśmy licencje agentów
obrotu nieruchomościami. Ponieważ tego
typu praca wymagała bardzo intensywnej
aktywności szczególnie w czasie
weekendów, zmuszeni byliśmy zrezygnować
z naszych dotychczasowych kontraktów
muzycznych. Straciliśmy jedyne, stabilne
źródło utrzymania. Na domiar złego,
wybuchła wojna w Zatoce Perskiej i nasi
potencjalni klienci wycofali się ze
wszystkich wypracowanych przez nas umów.
Podjęliśmy kolejną, jak się okazało,
słuszną decyzję i wróciliśmy do naszego
zaprzyjaźnionego Chicago. Tutaj w roku
1992 otworzyliśmy swój własny lokal „Didi”.
Nazwa wzięła się od „ksywki”, jaką
amerykanie ochrzcili mnie w Kalifornii.
To było siedem lat ciężkiej,
nienormowanej harówki. Na mojej głowie
była cała organizacja pracy,
zaopatrzenie i nadzór nad ekipą
kucharzy, barmanów i kelnerów. Mąż
zajmował się działką artystyczną. Po
dwóch latach zmieniliśmy profil naszej
działalności i zaczęliśmy prowadzić
lokal wyłącznie, jako salę bankietową.
Bez fałszywej skromności muszę
stwierdzić, że osiągnęliśmy bardzo duży
sukces. Również finansowy. Zbyszek, jak
zwykle, pisał nowe piosenki. Miał to po
prostu we krwi. Dzieciaki rosły
szybciej, niż byśmy chcieli, a czas
leciał jak szalony. Przyszedł jednak
moment, kiedy znowu zatęskniliśmy za
cieplejszymi warunkami do życia i
przenieśliśmy się do przepięknej
Sarasoty na Florydzie. Oboje ze
Zbyszkiem zgodnie stwierdziliśmy i nadal
twierdzimy, że właśnie tam czuliśmy się
najlepiej. Mieliśmy wrażenie, że
niezmiennie jesteśmy na niekończących
się wakacjach. W międzyczasie, aby nie
było wokół nas zbyt idealnie i pięknie,
z powodu nieuczciwości jednego Polaka,
straciliśmy bardzo pokaźną sumę
pieniędzy. A ponieważ nieszczęścia
chodzą parami, w krótkim czasie ponownie
zostaliśmy oszukani, tym razem przy
kupnie małej restauracji na prestiżowym
Saint Armand Circle. Płaciliśmy swoje
„frycowe” w Ameryce, ale błyskawicznie
podnosiliśmy się i parliśmy do przodu!
Sarasota jest miejscem, gdzie wszystko
jest pod ręką: teatr, nowe duże kino,
opera, czy piękna hala widowiskowa. Nie
mówiąc już o wielkich centrach
handlowych ze sklepami najprzedniejszych
marek. Mieć tylko dużo mula-mula i żyć,
nie umierać! Nam to za bardzo nie
groziło, ale… żyliśmy. Całkiem nieźle.
Po wielu latach spędzonych poza
granicami Polski postanowiliście
powrócić do kraju. Skąd taka odważna
decyzja?
Wcześniej jeździliśmy do Polski na
wakacje i graliśmy kilka koncertów
zorganizowanych „na kolanie”. Okazało
się, że w dalszym ciągu mamy w kraju
miliony wiernych fanów i, że ludzie
ciągle chcą słuchać naszych piosenek, że
tęsknią za takim repertuarem. To nam
dopomogło w późniejszym podjęciu ważnej
decyzji o powrocie. Tragedia z 11
września 2001 roku znacznie
przyspieszyła ten proces. Dzieci też to
rozumiały i popierały naszą decyzję.
Kupiliśmy działkę w Ciechocinku i
Zbyszek sam rozpoczął budowę naszej
rezydencji. To było wiosną 2002 roku. Ja
jeszcze przez parę miesięcy byłam na
Florydzie, kończyłam tam nasze sprawy i
przygotowywałam dom do sprzedaży. Kiedy
przyleciałam do kraju, wszystko zaczęło
toczyć się w błyskawicznym tempie. I co
najważniejsze – nasze przewidywania
spełniły się w stu procentach. Graliśmy
sporo koncertów, ludzie cieszyli się z
naszego powrotu. No, może nie wszyscy
byli tym faktem zachwyceni. Część
„konkurencji” po cichu zgrzytała zębami…
Normalka!
Wasze dzieci zdecydowały się, jednak,
pozostać na ziemi Wuja Sama.
Nasz syn Rafał (oficjalnie Rafael)
urodził się w Olsztynie. Niedawno
celebrowaliśmy jego 28. rocznicę
urodzin. Jak już wspomniałam, przyleciał
z nami do USA mając niespełna trzy
latka. Ale, jak każdy dzieciak, szybko
poznawał i akceptował nowe otoczenie i
nowe warunki, w jakich nam przyszło żyć.
Teraz mieszka w Rockford, Illinois i
pracuje w branży gastronomicznej.
Całkiem dobrze sobie radzi, bo nabył
sporego doświadczenia, pomagając
dorywczo w naszych lokalach. Ale to
oczywiście nie jest wymarzone przez nas
zajęcie dla niego. On sam myśli o
studiach i karierze rehabilitanta
sportowego. Pod tym pomysłem podpisuję
się rękoma i …nogami (śmiech). Natomiast
nasza córka – kalifornijka Michelle -
niedługo skończy 22 lata i od małego
dziecka zakochana jest w koniach.
Obecnie pracuje na wielkiej farmie, jako
kierownik sekcji ogierów. Brzmi to… WOW!
Właścicielem jest lekarz weterynarii,
który bardzo ceni i szanuje jej pracę,
umiejętności i zaangażowanie. Ona jest
naprawdę wspaniałą młodą osobą, ale
czasem pokazuje różki. Może dlatego, że
jest zodiakalnym baranem. Dzieci bywają
w Polsce od czasu do czasu. Ostatnio
dużo rzadziej. My natomiast nie chcemy
im niczego sugerować, do niczego, broń
Boże, zmuszać. Zresztą teraz jajo jest
mądrzejsze od kury.
Co przyniósł Wam powrót do Polski?
To najnowszy rozdział naszej historii.
Krótki, ale treściwy. Potwierdziła się
słuszność naszej decyzji powrotu do
kraju. Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu,
że sporo czasu minęło, że zmieniły się
tu układy i układziki, że w międzyczasie
inni starali się zająć nasze miejsce w
rodzimym show-biznesie, ale… No,
właśnie. Generalnie wszystko poszło po
naszej myśli. Najważniejsze, że nasza
muzyka jest wciąż żywa i potrzebna. A to
daje nam poczucie spełnienia i własnej
wartości. Gramy dużo więcej koncertów,
niż planowaliśmy. Kontrahenci już od
dłuższego czasu sami się do nas
dobijają. Jedynie tylko media, a
szczególnie telewizja, nas nie
rozpieszczają. Nic dziwnego – tam, na
górze, zawsze były, są i będę kliki i
klany. Toż to przecież czwarta,
najważniejsza władza w kraju! Ale i tak
wystąpiliśmy już w kilku programach,
szczególnie tych wspominkowych, które
właśnie teraz są tak bardzo potrzebne
przeciętnemu odbiorcy. W dalszym ciągu
ludzie podkreślają, że nasze piosenki
maja tak duży ładunek pozytywnej
energii, że na naszych koncertach
publiczność „ładuje swoje akumulatory”.
Oprócz zadowolenia z pracy, cieszymy się
naszym domem i przyrodą. Kochamy nasz
piękny ogród z wodnym oczkiem, w którym
pływają japońskie złote rybki koi, a
także krzyżówki tych ostatnich z
pospolitymi karasiami. Zdrowie, na
szczęście, dopisuje i to też cieszy. A
czas pokaże co nam przyszłość
przyniesie…
Rozdział Stanów zamknęliście już na
dobre, czy furtkę do Ameryki
zostawiliście otwartą?
W naszym przypadku nie mogło być
inaczej. My nigdy nie palimy za sobą
żadnych mostów, nie zamykamy furtek na
dobre. I muszę się przyznać, że dość
często myśli moje wracają do naszej
drugiej ojczyzny, do Stanów, bo przecież
tam są nasza pociechy – sens naszego
życia. Myślę, że los wskaże nam właściwą
ścieżkę na przyszłość. Ja wierzę w
przeznaczenie i zawsze pokornie zgadzam
się na wszystko, co niesie dobry los.
Ale sama też nie czekam na mannę z
nieba.
Stosunkowo niedawno, bo w końcówce
zeszłego roku, Zbyszek obchodził
czterdziestopięciolecie swojej pracy
artystycznej. Ty, chcąc mu zrobić
niespodziankę, zorganizowałaś uroczystą
galę połączoną z Waszymi koncertami w
Chicago? Dlaczego zdecydowałaś, że tak
ważny jubileusz spędzicie z dala od
Polski?
Powód był jeden, ale bardzo istotny. Dla
Wietrznego Miasta mamy niezmienne gorące
uczucia… pomimo srogich, mroźnych zim,
które tam panują. W Chicago została
znaczna część naszego życia, tam
zostawiliśmy jakąś część siebie. Tam
publiczność nigdy nas nie zawiodła,
nawet w chwilach trudnych dla Polonii.
Czuliśmy, że jesteśmy szanowani i
docenieni. Dlatego bez wahania
zdecydowałam się na zorganizowanie tych
jubileuszowych koncertów właśnie w
Chicago. Moje przewidywania znowu się
sprawdziły i odczuwam ogromną
satysfakcję z mojej decyzji.
Jak zostaliście powitani przez Polonię
amerykańską?
Koncerty wypadły wspaniale, publiczność
była zachwycona, prasa pisała pochlebne
recenzje, a my i wszyscy wykonawcy
byliśmy szczęśliwi, choć nico zmęczeni.
Bardzo jesteśmy wdzięczni za wielką
pomoc jaką okazali nam mieszkańcy
Chicago. Musze przy tej okazji wymienić,
między innymi, Kayę Obarę, licznych
sponsorów, Studio Of Performing Art „JUMP”,
choreografów Ewę i Wacka Barnaków,
utalentowane dziewczęta i chłopców,
którzy wspaniale wpasowali się w nasz
repertuar i w cały koncert, podnosząc
artystyczną i estetyczną rangę
widowiska. Równie duże podziękowania dla
towarzyszącej nam grupy „Orient Band”.
Gościem specjalnym wieczoru była nasza
przyjaciółka, znakomita polska
skrzypaczka, Joanna Kaczorowska.
Przepięknie wykonała nasz przebój „Jak
się masz, kochanie” w absolutnie
niesamowitej aranżacji Artura
Grudzińskiego, w klimacie irlandzko –
celtyckiej muzyki. Natomiast w naszym
tytułowym utworze „To nasza Polska”,
wokalnie pomagała nam urocza,
dziesięcioletnia chicagowianka, Patrycja
Urbaniak. To było wielkie muzyczne
święto, którego głównym bohaterem był
oczywiście Zbyszek. A ja jestem bardzo
szczęśliwa, że mogłam być jego częścią…
Udany koncert, spotkania po latach z
przyjaciółmi… Nie miałaś ochoty, żeby
pozostać na dłużej w gościnnej Ameryce?
Odpowiedź jest krótka: tak! Chciałaby
dusza do raju, ale obowiązki nie
puszczają… Zdążyliśmy jeszcze polecieć
na osiem dni do Riviera Maya w Meksyku i
na parę dni na Florydę. Ale musieliśmy
wracać do Polski, bo czekały na nas nie
tylko przygotowania do świąt, ale wiele
innych obowiązków i spotkań. Poza tym
mieliśmy już zarezerwowane bilety
powrotne.
Gdybyś dzisiaj miała możliwość zmiany
wydarzeń z przeszłości to co byś
powtórzyła, a czego starała się uniknąć?
Na pewno powtórzyłabym wszystkie decyzje
związane z moim ukochanym zawodem
piosenkarki. Chciałabym tak, jak dotąd,
zmieniać miejsca pobytu i wędrować w
siną dal. Nawet, gdyby to było szalone i
męczące. Zdecydowanie powtórzyłabym całą
wspaniałą znajomość i małżeństwo ze
Zbyszkiem oraz wiele innych, mniejszych
i większych rzeczy, które składały się
na moje istnienie i tworzyły mój własny,
mały świat… Natomiast zdecydowanie
unikałabym moich własnych błędów,
pomyłek i gaf, a także złych, ponurych
ludzi, którzy skrzywdzili mnie i moich
najbliższych.
Była mowa o przeszłości, a co Danusię i
Zbyszka czeka w przyszłości? Jakie są
Wasze plany artystyczne i prywatne?
Z naszą przyszłością jest dokładnie tak
jak mawiał Forest Gump: „życie jest jak
pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz co
ci się trafi”. Mamy wiele odważnych i
pięknych planów, ale czas je pewnie
zweryfikuje, jak zawsze. Przede
wszystkim, już dawno nauczyliśmy się
jednego: „nigdy nie mów nigdy i nigdy
nie mów zawsze”. Wiadomo, my strzelamy,
a Pan Bóg kule nosi. Ale prawdą jest
również fakt, że sami musimy pomagać
własnemu losowi. W niedalekiej
przyszłości chcemy jeszcze zrealizować
kilka marzeń związanych z nami i naszą
rodziną. Być może ponownie zawitamy w
naszej drugiej ojczyźnie, w Ameryce…
Dziś nie czas jeszcze na jakieś
ostateczne szacunki i podsumowania.
Wszelkie oceny zostawmy historii i
następnym pokoleniom. Dopóki żyjemy,
wiele jeszcze może się zdarzyć. I ciągle
wierzę, że wszystko, co najlepsze jest
jeszcze przed nami. Życie spełnia się tu
i teraz. Żyjmy więc dziś, bo jutro samo
przyjdzie, nawet bez naszego udziału. I
dopóki się da - żyjmy na maxa!!!
HAPPY END
Rozmawiała Anna Barauskas-Makowska
Zdjęcia: prywatne archiwum Danusi i
Zbyszka Nowaków
|
|
|
|
| |
SALON KULTURY I SZTUKI POLISHWINNIPEG |
PISARZE
Halina Gronkowska- Gartman
Zofia Monika Dove (Gustowska)
Małgorzata Kobyliński
Maria
Kuraszko
Aleksander Ratkowski
Ks.
Krystian Sokal
Marek
Ring
Wojciech Rutowicz
Ron Romanowski
ARTYŚCI
Jan
Kamieński
Wioletta Los
Jolanta
Sokalska
Małgorzata Świtała
Wanda Sławik
Ewa Tarsia |
Witamy w Salonie Kultury i Sztuki
Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi
kultury Polaków lub polskiego pochodzenia
działających w Kanadzie.
W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość
literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą
różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego
odwiedzania tej stron.
PISARZE
Ksiądz
Krystian Sokal
urodził się i wychował w
Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał
26 maja
1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między
innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do
Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a
obecnie posługę kapłańską pełni w Carman.
Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej
i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze
przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody.
Wiersze ks.Krystiana Sokala...
Wywiad z ks. Krystianem:
|
|
Małgorzata
Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła
studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu
i
pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i
sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w
parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze
oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
jest drogą do człowieka".
Wiersze Małgorzaty
Kobyliński...
Wywiad z Małgorzatą Kobyliński:
Małgorzata Kobliński prezentuje swoją twórczość
|
Aleksander
Radkowski pochodzi z Wrocławia,
a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest
elektromechanikiem i turystą-rekreatorem.
Przez dłuższy
czas parał
się sportem. W
Kanadzie założył
rodzinę
i ma jedną
córkę
Kasię.
Pracuje w Szpitalu. Wypowiedź
poety: "Pisanie
jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania
swoich myśli
i odczuć. A
także
utrwalenia tego co w danej chwili się
przeżywa
lub kiedyś
przeżywało,
a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem
wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w
niej czuję
się
stosunkowo dobrze".
Wiersze Aleksandra
Radkowskiego... |
Marek
Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam,
że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć,
przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt
widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby
poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość,
która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia.
Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i
poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć.
Wiersze Marka Ringa...
Wywiad z Markiem Ringiem |
Maria
Kuraszko pochodzi
z okolic Chełma
Lubelskiego. Ukończyła Akademię
Rolniczą
we Wrocławiu,
gdzie pracowała
do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku.
Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często
patrzę
i nie zauważam.
Często słucham
i nie zauważam.
Niekiedy tylko patrzę
i widzę,
słucham i słyszę."
Wiersze Marii
Kuraszko...
Wywiad z Marią Kuraszko |
ARTYŚCI
Wioletta
Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej
twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to
zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod
kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy,
Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie,
które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O
swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a
przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a
pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce.
Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była
obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z
niej istnienie."
Twórczość Wioletty Los...
Wywiad z Wiolettą Los:
|
Małgorzata Świtała
urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła
sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła
się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art
Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija
swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i
ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na
licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka
razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych
kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a
także w Europie.
Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując
środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości
dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania
zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie
surrealizmu.
Twórczość Małgorzaty
Świtały...
Wywiad z Małgorzatą Świtałą:
|
Jolanta
Sokalska jest artystką, która tworzy w
szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na
wydziale szkła. Jak mówi
zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w
obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości
odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z
każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle,
potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która
przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma
studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125
Adeladie St.
Twórczość Jolanty
Sokalskiej...
Wywiad z Jolantą Sokalską |
Jan Kamieński urodził się
w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w
Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i
sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17.
latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia
opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent
malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd
w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku
pracował w
Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk
sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana
Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
Twórczość Jana
Kamieńskiego...
Wywiad z Janem Kamieńskim |
|
|
|
| |
Kalendarz Wydarzeń
OGŁOSZENIA |
Forward
this e-mail to All Your Polish Friends & American History
Buffs
KOSCIUSZKO HAS ARRIVED!
In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko
and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first
comprehensive biography of the most legendary figure in
Polish history.
Who was Thaddeus Kosciuszko?
In the United States ...
He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them.
· He designed the blueprints for West Point, which Benedict
Arnold sold to the British.
· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of
the American Revolution.
· He stood up for the rights of Native Americans, and the
chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace
pipe as a sign of appreciation.
In France ...
The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of
France."
· He warned these same revolutionaries about Napoleon
Bonaparte.
· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took
over France.
In Poland...
He led a Revolution to free the peasants from serfdom and
end feudalism.
· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried
to help him to free white slaves.
· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along
side of him.
· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from
God."
Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the
rights of European serfs, African Slaves, Native American
Indians, Jews, Women and all groups that were
disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko,
"The purest son of liberty I have ever known."
For more info see:
http://www.nydailynews.com/ny_local/queens/2009/04/14/2009-04-14_pulitzer_winner_crafts_book_on_legendary_hero_kosciuszko.html
http://peasantprince.com/
From Publishersweekly.com
http://www.publishersweekly.com/article/CA6646878.html?industryid=47159
The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of
Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95
(352p) ISBN 978-0-312-38802-7
Prize-winning journalist Storozynski pulls military
strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back
from the brink of obscurity by including almost every
documented detail to create the first comprehensive look at
a man who once famously symbolized rebellion. His were the
plans sold to the British by Benedict Arnold. And
Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed
his efforts to transform Poland into a self-governing
republic freed from the oversight of Russia's interests. He
antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon.
Kosciuszko rallied the first Jewish military force since
biblical times to fight for Polish independence, and
consistently supported equality and education for peasants,
Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the
devotion of the masses and lectures by the upper classes.
Readers of military and American history should take note:
the minute details will enthrall devotees. Casual readers
will benefit from Storozynski's expert crafting of a
readable and fact-filled story that pulls readers into the
immediacy of the revolutionary era's partisan and financial
troubles. (May)
Author's Bio:
http://www.kosciuszkofoundation.org/News_Storozynski_Bio.html
Author contact:
alex@thepeasantprince.com
We are
currently looking for someone from the Polish community in
Winnipeg who really loves music and would be interested in
learning more about a series of world music house concerts
that we are organizing. Could you please forward this email
to interested members of your community and ask them to
contact me this week?
Wanted:
People from 12
different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act
as presenters (hosts) for an exciting new project that brings
concert quality performances into your home!
We are gearing
up to have our first concerts in September, but need to identify
which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than
the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and
visit our website:
www.harmonicplanet.homeroutes.ca
for more details.
Harmonic Planet
is a “World Music House Concert” project created to unite
people of different cultures in a cross-cultural musical
sharing by organizing a concert series right in the living
rooms of committed community volunteer participants. The
objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and
engender cultural solidarity between refugees, other
newcomers and long time residents of Canada by animating
this concert series in which, each culture is represented in
concert in the homes of each participant. The depth of
musical wealth that immigrant artists from everywhere have
brought to Canada is immeasurable
and Harmonic Planets is designed to provide a whole new
opportunity for these artists and for the audience.
What Is A House Concert?
A house concert is
exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist
delivered in the living room with the same gusto and skill as if
it were a concert hall or festival stage. House concerts of all
kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily
committed audience. People pay to get in and sit quietly and
listen.
Harmonic Planet
is a project of Home Routes,
which is a nationally based not-for-profit house concert network
that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit
community based volunteers into circuits of 12 houses and we
offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six
times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes
create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic
Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in
which each of the 12 participants is recruited from a different
cultural background and over the course of two years each
culture within the circuit host concerts by every other culture
within the circuit. House concert traditions in North America
include the host accommodating and feeding the artists for the
night so not only do you put on a show, you have a real chance
to make friends with some of the most fascinating people you’ll
ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active
human relations exercise possible and the music will blow you
and you family and your friends and their friends, away.
How can one get involved?
Talk to
Larry Kiska
in Winnipeg at 480-3380 ext 205 and he'll tell you all you need
to know about the series. For more information try www.harmonicplanet.homeroutes.ca.
Larry Kiska
Home Routes
Harmonic Planet Project
Tel: (204)
480-3380 x 205
FSWEP
Campaign 2008-2009
Department Name:
Public Service Commission
Closing Date: September 30, 2009 -
23:59, Pacific Time
Useful Information
Reference Number: PSC08J-008969-000202
For
more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
The core of the program is a computerized national
inventory of students seeking a job with the federal
public service. This inventory is managed by the Public
Service Commission (PSC) of Canada, the agency that
administers various federal government staffing
programs.
Students who would like to find a job within the federal
government must first complete the FSWEP application
form, which is available only on-line.
Below
is a list of the departmental programs for the FSWEP
Campaign.
Departmental programs differ from the FSWEP general
inventory, as the participating organizations are given
the opportunity to create separate postings to hire for
specific positions, academic levels, and/or specialized
fields of study. Information on the organization, the
job description, the requirements of the position and
the recruitment period are indicated on each posting.
When you apply for a departmental program, your
application will be housed in two locations: the FSWEP
general inventory and the departmental program
inventory. Your application will only move to the
departmental program inventory if you meet all of the
FSWEP eligibility criteria and the job requirements
listed on the advertisement. If not, your application
will still be located in the FSWEP general inventory for
other positions.
You are able to apply to as many programs as you wish
provided that you meet the requirements listed on each
posting.
Click on the program title for more information on each
program.
Departmental Program
https://psjobs-emploisfp.psc-cfp.gc.ca/psrs-srfp/applicant/page1800?toggleLanguage=en&psrsMode=&poster=63629&noBackBtn=true
|
Reklama w Polonijnym Biuletynie
Informacyjnym w Winnipegu
Już od maja
zapraszamy do reklamowania się w naszym
Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz
więcej internautów.
Nasza strona nabiera popularności z
miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo
małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło
niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000.
Wykres ilości
użytkowników
strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009.
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres
październik 2007 do stycznia 2009
Reklama na naszych łamach to znakomita
okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług -
oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych
reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.
Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila bogdan@softfornet.com
Cennik
reklam:
1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej,
logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki,
tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest
doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
Czas wyświetleń |
Cena promocyjna |
Cena regularna |
Rok |
$200 |
$400 |
Pół roku |
$120 |
$240 |
Miesiąc |
$90 |
$180 |
Dwa wydania |
$40 |
$80 |
2. Reklama indywidualna w promocji $200
Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na
naszej liście jako
jedyna wiadomość w mailu od nas.
3. Artykuł na zamówienie w promocji $200
Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o
Twoim biznesie
lub serwisie.
4. Sponsorowanie działów naszego
Biuletynu,
np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez
Restaurację
XXX
Czas wyświetleń |
Cena promocyjna |
Cena regularna |
Rok |
$200 |
$500 |
Pół roku |
$120 |
$300 |
5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu
Informacyjnego w Winnipegu $500/rok
Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na
specjalnej stronie zbudowanej przez nas. Strona
będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do
10 zmian na rok.
Link do strony sponsora będzie się znajdował w
każdym wydaniu biuletynu.
|