Ustaw Stronę Startową  
Dodaj do ulubionych 
 
 
  
 
  
| 
 
Dołącz 
do nas  |  
| 
 Jeśli masz jakieś informacje 
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z 
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile 
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich 
wydarzeniach polonijnych.   |    |  
 
  
  
| 
 
Promuj polonię  |  
| 
 Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w 
		Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie 
		linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne 
		wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila. 
		 
		Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express. 
		 
		Kliknij Tools-->Options --> 
		Signatures  
		 
		Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox 
		gdzie pisze  
		 
		Add signature to all outgoing messages 
		 
		 
		W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać. 
		
		albo  
		
		
		 
		Po tym kliknij Apply 
		 
		I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w 
		Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy 
		mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania 
		będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express  |    |  
 
 | 
| 
 Polonijny 
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu  |   
	
		
		
		 
		
		   
		 | 
		
  Translate this page 
Note, this is automated translation meant to give you sense 
about this document. 
	
		| 
		 Zapisz 
		się na naszą listę, 
		dowiesz się z pierwszej ręki o polonijnych wydarzeniach w Winnipegu i 
		okolicach 
		
		 | 
	 
 
		 | 
	 
	 
  
  
			  
	
		| 
		 
		 
		     
		   | 
	 
	
		| 
		 Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę  | 
	 
 
 
 |  
 
  
		| 
		
		listy dO
		Redakcji | 
	 
	
		
		 
		  | 
		
					
			
			
				
					
						
							
								
									
		
		
			
			 
				
			Witam !  Przesyłam nie bardzo znany wiersz 
			Miłosza. Być może przybliży 
			trochę literaturę polską. 
			                                            Z poważaniem 
			 
			                              Marek Komuszyna z Oleśnicy 
			  
			
			  
			   
			 
			 
									
									
									Toronto,2009 
			
			  
			
			  
			
			
			KOMUNIKAT FUNDUSZU WIECZYSTEGO MILENIUM 
			
			
			POLSKI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ 
			
			  
			Zarząd 
			Funduszu Wieczystego Milenium Polski Chrześcijańskiej informuje, że 
			w październiku  przyznawane są stypendia studenckie, o które mogą 
			ubiegać się studenci polskiego pochodzenia studiujący na wyższych 
			uczelniach kanadyjskich oraz naukowcy kontunuujący naukę na studiach 
			podyplomowych.   
			  
			Składanie 
			podań odbywa się przez wypełnienie formularza znajdującego sie na 
			stronie internetowej 
			
			www.millenniumfund.ca 
			  
			Temin 
			składania podań mija 15 września 
			  
			 W ramach 
			naszego Funduszu istnieją cztery specjalne stypendia studenckie: 
			  
			
				- 
				Imienia dr.S.J. Biskupskiego, przeznaczone dla osoby 
				polskiego pochodzenia mieszkającej w Kanadzie, która podjęła 
				studia polonistyczne na uczelni w Polsce.
 
			 
			  
			
				- 
				Imienia  braci Wojtka i Witka Stanisławskich , 
				zamordowanych w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz, 
				 ufundowane przez  ich matkę, Bronisławę Stanisławską dla 
				podtrzymania pamięci o jej synach.  Stypendium przeznaczone jest 
				głównie dla studentów historii Polski z Uniwersytetu Torontońskiego.
 
			 
			  
			
				- 
				Imienia płk. lotnictwa Bolesława Orlińskiego, 
				przeznaczone dla osoby polskiego pochodzenia pobierającej naukę 
				pilotażu.  Stypendium może być przyznane osobie tylko z 
				odpowiednimi kwalifikacjami. Podania rozpatrywane sa  w lutym.
 
			 
			  
			
				- 
				 Imienia inż. Zbigniewa Czaplińskiego, upamiętniające 
				uczestnictwo przodków studentów w szeregach Polskiej Armii 
				Krajowej w latach 1939-1946.   Stypendium może być przyznane 
				osobie, która potrafi udokumentować  działalność i przynależność 
				członka rodziny do Armii Krajowej.
 
			 
			  
			  
			Zarząd FWM 
			  
			  
			
				
					| 
					 
					Canadian Polish Millennium Fund 
					
					Fundusz Wieczysty Milenium 
					
					288 Roncesvalles Ave. 
					
					Toronto, Ont.  M6R 2M4  
					
					Tel/fax: 416 532 1921  | 
					
					 
					Website:
					
					www.millenniumfund.ca  
					  
					
					Email:    cpmf@millenniumfund.ca
					 
					
					              cpmf@kpk.org  | 
				 
			 
			 
			 
  
			 
			
			  
			   
			 
									 
									 
								 
							 
					 
					  
			
					 
					 | 
	 
	
		|   | 
		  | 
	 
 
 |   
 
  
	  
	
		| 
		 
		  
		 
		
		Irena Dudek zaprasza na zakupy do  
		Polsat 
		Centre 
		 
		Moje 
		motto: 
		duży wybór, ceny dostępne dla każdego,  
		miła obsługa. 
  
			
			
		 
		Polsat Centre 217 Selkirk 
			Ave 
			Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884 
			 | 
	 
	
		| 
		 S  P  O  N  S  O 
		R  | 
	 
 
 
 |  
 
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę 
  
	
		| 
		
		Kongres 
		Polonii Kanadyjskiej- 
		Press Release | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		 
		
		
		
		
		 Toronto, 29 July 2009 
		  
		 The National President of the 
		Canadian Polish Congress, Wladyslaw Lizon, met yesterday with RCMP 
		Commissioner William Elliott in Ottawa, to discuss matters related to 
		the events which resulted in the tragic death of Robert Dziekanski at 
		the Vancouver Airport on Oct.14/2007. 
		   
		Mr. Lizon noted that the 
		Canadian Polish Congress had sought a moratorium on the use of tasers 
		pending further assurances about their safety.  Commissioner Elliott 
		indicated that although the RCMP had considered a moratorium, in the 
		Commissioner’s view a moratorium would put officer and public safety at 
		risk.  The Commissioner welcomed the recent Braidwood Commission Phase I 
		report and committed to making further changes to improve RCMP policies 
		and training on tasers.  He agreed that tasers should not be the “weapon 
		of convenience”. 
		  
		Commissioner Elliott expressed 
		sympathy for the family of Robert Dziekanski.  In response to questions 
		from Mr. Lizon about the action that would be taken vis a vis the 
		officers involved in the face of a perception that they were not being 
		held accountable for the events leading up to Robert Dziekanski’s death, 
		Commissioner Elliott indicated that there are set procedures which need 
		to be followed in relation to discipline but did not comment on this 
		specific case, referring to the ongoing Commission of Inquiry.  With 
		regard to the decision not to lay criminal charges, Commissioner Elliott 
		indicated that this decision was not taken by the RCMP but by the 
		Attorney General of British Columbia. 
		  
		In wrapping up the discussion, 
		Mr. Lizon offered the assistance and co-operation of the Canadian Polish 
		Congress in collaborative efforts to restore public confidence in the 
		RCMP.  Commissioner Elliott indicated that he was pleased to cooperate 
		with the CPC in community outreach efforts aimed to build better 
		understanding between the RCMP and the communities it serves and the 
		national force’s good reputation.  He commented favourably on the 
		initiative taken by the CPC in this matter.  Mr. Lizon emphasized that 
		Canadians and newcomers to Canada should not fear police authorities, 
		but rather should respect the role of police in keeping peace and order 
		and helping all Canadians.  Commissioner Elliott indicated that he would 
		be pleased to participate in a round table discussion with 
		representatives of the CPC member organizations and the polish language 
		media. 
		  
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |   
     
	
		| 
		
		 ŻYCZENIA | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		  
		  
		  
		
		Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim 
		bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub, 
		narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie, 
		ale
		nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że 
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
 
		
								Życzenia prosimy przesyłać na adres: 
								
		jolamalek@onet.eu  
		Kto składa życzenia np. Jan 
		Kowalski 
		Z jakiej okazji składasz życzenia 
		np. Z okazji 18 urodzin 
		
		
		 Treść życzeń  
		
		
		Twoje życzenia zostaną opublikowane w serwisie dopiero po akceptacji 
		zespołu redakcyjnego w kolejnym numerze Biuletynu.   
						 
		
		
		
		
		
		  
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
	
		| 
		 
		 
		        | 
	 
	
		| 
		                                           
		S  P  O  N  S  O 
		R | 
	 
 
 
 |  
 
 
     
	
		
		
		                           
		 
		
		HUMOR  
		 
		 
		Nie zaczepiaj  Babci
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		  | 
	 
	 
 |    |  
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								
								
								 89 ROCZNICA
								BITWY WARSZAWSKIEJ,
								 
								ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								   
								"Cud nad Wisłą" 
								
								  
								   W lutym 1919 roku polskie wojsko stanęło na 
								Wołyniu na drodze bolszewickiej ofensywy na 
								Zachód. W 1920 r. operacja naczelnego wodza 
								Józefa Piłsudskiego w sojuszu z siłami 
								ukraińskimi pod wodzą Semena Petlury 
								doprowadziła do zdobycia Kijowa. Potem nastąpił 
								atak bolszewików, którzy klęskę ponieśli dopiero 
								właśnie pod Warszawą, gdzie polscy żołnierze pod 
								dowództwem Piłsudskiego przełamali ofensywę 
								armii Michaiła Tuchaczewskiego. 
								   Władze radzieckie celowo odwlekały podjęcie 
								rokowań z Polską, aby wykorzystać powodzenie 
								swojej nieprzerwanej ofensywy na zachód, co 
								oznaczałoby rozszerzenie rewolucji w Europie. A 
								tam wielu patrzyło na nią przychylnie, jeśli nie 
								entuzjastycznie. Świadczyły o tym częste 
								przypadki bojkotu przeładunku i transportu 
								materiałów wojennych dla Polski. Jednym z tych, 
								którzy liczyli jednak na odwrócenie się karty w 
								działaniach wojennych, był marszałek Józef 
								Piłsudski. 
								   W czasie odwrotu przygotowano odwody, które 
								miały umożliwić zatrzymanie czerwonego pochodu i 
								zwrot zaczepny. Józef Piłsudski wybrał plan 
								polegający na uderzeniu w lukę między północnym 
								i południowym frontem radzieckim, wyjście na 
								tyły wojsk M. Tuchaczewskego (front północny) i 
								zmuszenie w ten sposób wroga do generalnego 
								odwrotu. 
								   15 sierpnia 1920 roku, po trzech dniach 
								ciężkich walk, Polacy odbili ostatecznie 
								Radzymin. Oznaczało to wówczas powstrzymanie 
								pierwszego szturmu wojsk bolszewickich na 
								Warszawę. Jednak bitwa o polską stolicę nie była 
								jeszcze rozstrzygnięta. 
								   Losy bitwy rozstrzygnęły się w ciągu paru dni. 
								Heroiczna obrona na przedpolach Warszawy (np. 
								Radzymin) i skuteczne działania 5 Armii 
								dowodzonej przez gen. W. Sikorskiego nad Wkrą 
								stworzyły pomyślne warunki dla oczekującej grupy 
								uderzeniowej złożonej z 3 i 4 Armii (marsz. J. 
								Piłsudski i gen. E. Rydz - Śmigły). Jej natarcie 
								znad Wieprza 16 sierpnia wyjaśniło ostatecznie 
								sytuację na korzyść Polaków. M. Tuchaczewski 
								rozpoczął wycofywanie się. W tym też czasie 
								przystąpiono do rokowań pokojowych w Mińsku, 
								które przeniesiono później do Rygi. 
								   Szef brytyjskiej misji wojskowej w Polsce, 
								lord d'Abernon, uznał powstrzymanie 
								bolszewickiego najazdu za osiemnastą bitwę w 
								dziejach ludzkości, która decydowała o losach 
								świata. - Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż 
								z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby 
								otworem dla propagandy komunistycznej i dla 
								sowieckiej inwazji - ocenił d'Abernon. 
								   Niedawno odkryto nowe dokumenty na temat roli 
								polskiego wywiadu w tej wojnie. Okazało się, że 
								polscy kryptolodzy doskonale znali zamierzenia 
								Armii Czerwonej. Historyk z Wojskowego Biura 
								Badań Historycznych, dr Grzegorz Nowik, odkrył w 
								Centralnym Archiwum Wojskowym dokumenty, według 
								których polscy kryptolodzy już we wrześniu 1919 
								r. złamali sowieckie szyfry wojskowe. Dzięki 
								temu polskie dowództwo wiedziało na bieżąco o 
								zamierzeniach Armii Czerwonej, co umożliwiło w 
								sierpniu 1920 r. zwycięską polską ofensywę, 
								nazwaną później cudem nad Wisłą. 
								
								Święto Wojska 
								Polskiego 
								W rocznicę "Cudu 
								nad Wisłą" zaczęto uroczyście obchodzić Święto 
								Żołnierza w 1923 roku. Wprowadzono je na rozkaz 
								marszałka Józefa Piłsudskiego - rozkazem 
								ministra spraw wojskowych nr 126 z dnia 4 
								sierpnia 1923 roku. W rozkazie tym pisano: "Dzień 
								15-go sierpnia jest Świętem Żołnierza. W tym 
								dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża 
								polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest 
								żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia 
								nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się 
								pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o 
								całość i niepodległość Polski". 
								Święto Wojska 
								Polskiego to święto upamiętniające jedno z 
								największych zwycięstw oręża polskiego oraz 
								oddające hołd żołnierzom wszystkich rodzajów 
								wojsk.  
								   Ważne jest, aby w tym dniu nie zapomnieć o 
								żadnej żołnierskiej mogile, również o żadnym 
								miejscu, w którym bohaterscy żołnierze 
								przelewali krew za nas - Polaków. Zachowajmy 
								pamięć o tych, którzy oddali życie, służąc 
								Ojczyźnie. 
								 
  
								
								Źródło:
								
								http://www.emkom.republika.pl/bitwa_warszawska.html
								 
   | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
			
				
					
						
						
							
								
									
									
									  
									189 Leila Ave  WINNIPEG, MB R2V 1L3
									 PH: (204) 338-9510 | 
								 
								
									| 
									 
									S  P  
									O  N  S  O R  | 
								 
							   | 
					 
				
			 
		 
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								| 
								
								WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								
								
								Środa, 2009-08-19 
								
								"Premier nie zajmuje stanowiska ws. gen. 
								Skrzypczaka"  
								
								
								Premier Donald Tusk nie zajmuje stanowiska w 
								sprawie przyszłości Dowódcy Wojsk Lądowych gen. 
								Waldemara Skrzypczaka, jest to kompetencja 
								ministra obrony narodowej i prezydenta - 
								powiedział rzecznik rządu Paweł Graś. 
								 
								
								
								- Wiadomo, że dzisiaj pan minister Klich z panem 
								gen. Skrzypczakiem i może z panem prezydentem 
								się w tej sprawie spotka. Trzeba czekać - dodał 
								rzecznik rządu.  
								
								
								Zaznaczył, że posiedzenie rządu dotyczyło 
								wyposażenia naszych żołnierzy w Afganistanie. - 
								Sprawa pana gen. Skrzypczaka nie była 
								przedmiotem dyskusji - odparł Graś pytany, czy 
								premier rozmawiał z ministrem obrony Bogdanem 
								Klichem na temat przyszłości gen. Skrzypczaka.
								 
								
								
								W poniedziałek gen. Skrzypczak oddał się do 
								dyspozycji prezydenta, motywując to utratą 
								zaufania ze strony ministra obrony. Stało się to 
								po tym, gdy w niedzielę na uroczystości 
								powitania ciała poległego w Afganistanie 
								żołnierza i w poniedziałkowym "Dzienniku" 
								generał winą za niedostatek sprzętu potrzebnego 
								na wojnie w Afganistanie obarczył ministerialną 
								biurokrację.  
								
								
								Minister Klich ocenił to jako podważenie 
								cywilnej kontroli nad armią. Swe pismo z dymisją 
								Skrzypczak przekazał drogą służbową przez szefa 
								sztabu generalnego i ministra obrony. Prezydent 
								ma podjąć decyzję, po otrzymaniu dokumentu wraz 
								z opiniami tych przełożonych generała. 
								 
								
								
								We wtorek szef MON poprosił prezydenta Lecha 
								Kaczyńskiego o spotkanie, by omówić przyszłość 
								Skrzypczaka. Sam generał powiedział, że to, czy 
								pozostanie w wojsku, zależy od przełożonych, 
								którzy zdecydują, czy przyjąć jego dymisję.
								 
								
								
								Graś powiedział, że lista zakupów dla polskiego 
								kontyngentu w Afganistanie przedstawiona przez 
								szefa MON wymaga dostosowania do rzeczywistych 
								potrzeb żołnierzy. Zaznaczył jednocześnie, że w 
								ciągu kilku miesięcy zostaną zakupione nowe 
								śmigłowce dla polskich żołnierzy w Afganistanie.
								 
								
								
								Rzecznik powiedział, że w sprawie zakupu sprzętu 
								dla wojska podjęto na posiedzeniu rządu "decyzje 
								kierunkowe", tzn. - jak wyjaśnił - m.in. decyzje 
								co do uproszczenia procedur i rezygnacji przy 
								okazji pilnych zakupów ze zobowiązań 
								offsetowych.  
								
								
								- Te kierunkowe decyzje zapadły. Została 
								przedstawiona przez ministra obrony narodowej 
								Bogdana Klicha lista zakupów. Niektóre pozycje 
								wzbudziły wątpliwości, czy rzeczywiście zgodnie 
								z prawem można je na tej liście umieścić. W 
								związku z tym zostanie ona dostosowana do 
								rzeczywistych potrzeb naszych żołnierzy i znajdą 
								się na niej takie rzeczy, które są rzeczywiście 
								niezbędne i które trzeba tam dostarczyć jak 
								najszybciej - powiedział rzecznik rządu. 
								 
								
								
								Jak zaznaczył decyzja w tej sprawie zostanie 
								podjęta dosyć szybko. - W przypadku sprzętu 
								najważniejszego, najbardziej potrzebnego, ale 
								najtrudniej zdobywalnego - czyli śmigłowców - 
								pewnie kilka miesięcy trzeba poczekać na to, 
								żeby pierwsze dodatkowe śmigłowce tam zaczęły 
								się pojawiać - zaznaczył Graś.  
								
								
								Podkreślił, że jeśli chodzi o wyposażenia 
								polskich żołnierzy "problemem są śmigłowce, 
								transportery opancerzone, które niestety są 
								atakowane niemal codziennie". - W związku z tym, 
								to jest w tej chwili dla nas priorytet, żeby 
								zapewnić polskim żołnierzom w Afganistanie 
								osłonę śmigłowcową z powietrza i żeby zapewniać 
								im w miarę bezpieczny transport, czyli zwiększyć 
								dostawy transporterów opancerzonych Rosomak, 
								które sprawdzają się tam świetnie - mówił 
								rzecznik rządu.  
								
								
								  
								
								
								- Sytuacja zmieniła się radykalnie w porównaniu 
								do naszego pierwszego zaangażowania i pierwszych 
								kontyngentów wysyłanych do Iraku - mówił 
								rzecznik rządu. Zaznaczył przy tym, że "w każdej 
								armii, dokładnie każdej armii - dotyczy to i 
								Brytyjczyków i najlepiej wyposażonych i 
								przygotowanych Amerykanów - żołnierze i tak 
								zawsze dodatkowo za własne pieniądze kupują 
								sobie sprzęt najczęściej na miejscu". 
								 
								
								
								Jak powiedział, średnio amerykański żołnierz na 
								dodatkowy sprzęt wydaje około 3 tys. dolarów. - 
								Polscy żołnierze oprócz tego wyposażenia, które 
								otrzymują standardowo i z którym jadą na wojnę, 
								otrzymują dodatkowe środki - 2,5 tys. zł - na 
								to, żeby właśnie jakieś dodatkowe, lepsze 
								wyposażenia kupić sobie na miejscu - dodał Graś. 
								 
								PAP 
								
								
								Dalej...  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								| 
								
								WIADOMOŚCI Z KANADY | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								
								
								Środa, 2009-08-19 
								
								
								Mało znana wyspa 
								
								
								Niemal wszyscy słyszeli o jej istnieniu. Wielu 
								potrafi umiejscowić ją na mapie, koneserzy 
								zachwycają się smakiem win na niej 
								produkowanych, ale tylko nieliczni wiedzą, że na 
								tę wyspę można popłynąć i ciekawie spędzić na 
								niej weekend, a nawet parę urlopowych dni. Wyspa 
								Pelee chętnie przyjmuje gości z bliska i daleka.
								 
								
								
								Odkryto ją pod koniec XIX wieku, a do 
								dzisiejszego dnia pozostała nieodkryta. 
								Dopływają do niej promy kursujące po jeziorze 
								Erie, lecz rzadko kto tu wysiada. Jeśli już, to 
								na kilka godzin, by udać się w dalszą drogę do 
								amerykańskich miast. A szkoda, bo wyspa jest 
								ciekawa. Nie posiada co prawda za dużo 
								mieszkańców, lecz ci, którzy tu mieszkają, lubią 
								swoje życie. Ma coś w sobie, jakiś urok, 
								chociażby to, że, leżąc na pokładach wapiennych, 
								posiada miłe dla oka domy zbudowane z tego 
								kamienia.  
								
								
								Odkryta została przez bogatych Amerykanów w 
								drugiej połowie XIX wieku. Przez wiele lat nic 
								się jednak na niej nie działo. Budowano tu 
								wprawdzie siedziby, lecz były to z reguły 
								namioty nad brzegiem. Później założono na niej 
								siedzibę ekskluzywnego klubu, który z czasem 
								stał się luksusowym miejscem wypoczynku bogaczy. 
								Kiedy klub oświetlono gazem, przybyło do niego 
								wielu nowych członków. Liczba ich zawsze była 
								ograniczona do 25, tylko przez krótki okres do 
								klubu należało "aż" 50 osób, w tym takie sławy, 
								jak prezydent US, Grover Cleveland, Rutherford 
								Hayes czy William Howard Taft. Były to jednak 
								dawne czasy. Kolejny okres w życiu wyspy to jej 
								odkrywanie przez osadników francuskich w latach 
								20. ubiegłego wieku. To oni głównie osuszyli 
								miejscowe bagna i zamienili je w pola uprawne, 
								sadząc tytoń i zakładając winnice. Oni budowali 
								domy z białego kamienia, z którego zbudowana 
								jest wyspa i oni nadali jej swoisty charakter. 
								Był okres w historii, kiedy wyspę zamieszkiwało 
								nawet 1000 osób. Były to czasy budowy kanału 
								Welland i chodników w Toronto, na które brano 
								budulec właśnie stąd. Nie kamień jednak 
								przyczynił się do jej rozsławienia, lecz legendy 
								i wino.  
								
								
								Jedna z nich dotyczy tzw. Huldah’s Rock i 
								opowiada o nieszczęśliwej miłości dziewczyny 
								Huldah urodzonej na wyspie, która pokochała 
								młodzieńca z dalekiej Anglii, badacza i odkrywcy 
								nowego kontynentu. Odjeżdżając w dalszą drogę, 
								obiecał on powrócić i pojąć ją za żonę. Zły los 
								sprawił jednak, że młodzieniec nigdy nie 
								powrócił i piękna Huldah odebrała sobie życie, 
								skacząc ze skały, która od tej chwili nazywa się 
								jej imieniem. Legenda, wzorowana na 
								opowiadaniach indiańskich, pochodzi ponoć z 1783 
								r.  
								
								
								Z wina wyspa stała się sławna w wiele lat 
								później, bo dopiero w wieku XIX. Z tego okresu 
								pochodzi Vin Villa, pierwsza komercyjna 
								winiarnia w Ontario, zlokalizowana na 
								północno-zachodnim krańcu wyspy, na tzw. 
								przylądku Sheridan.  
								
								
								A co ponadto ciekawego znajdzie turysta na 
								wyspie Pelee?  
								
								
								Najstarszą, wybudowaną w roku 1833 latarnię na 
								jeziorze Erie. Prawdę mówiąc, pod względem 
								długowieczności, zajmuje ona drugie miejsce w 
								hierarchii, a w zasadzie zajmowała. Przez długie 
								lata wskazywała statkom bezpieczną drogę przez 
								groźne wody pasaży Pelee, lecz później 
								zapomniano o niej i powoli zamieniała się w 
								ruinę. Obecnie próbuje się jej przywrócić dawną 
								formę, co wcale nie jest łatwe. Usiłuje się 
								również odrestaurować inne historyczne 
								posiadłości na wyspie, słynące z dobrych win, 
								wśród nich posiadłość rodziny McCormick. Swego 
								czasu należało do niej 33 akrów winorośli. 
								Zabytków takich jest na wyspie sporo i wszystkie 
								warte są obejrzenia, chociażby z racji wieku i 
								zachowanych ciekawostek architektonicznych.
								 
								
								
								Wyspę zwiedzać można pieszo, rowerem lub 
								samochodem. Z tym ostatnim mamy jednak sporo 
								zachodu, ponieważ miejscowe władze wymagają 
								rezerwacji. Prom samochodowy w okresie letnim 
								kursuje co prawda regularnie, lecz jego portami 
								docelowymi są miasta Erie i Sandusky w Ohio. 
								Dlatego też lokalne władze wymagają rezerwacji z 
								kilkutygodniowym wyprzedzeniem oraz obecności na 
								półtorej godziny przed rejsem promu. Koszt 
								biletu jest przystępny dla wszystkich. 
								 
								
								
								Turyści przybywający na wyspę ze Stanów 
								Zjednoczonych pamiętać muszą o kontroli celnej w 
								placówce celnej na wyspie. Obowiązują ich 
								ponadto lokalne przepisy, które zabraniają 
								przybywania na wyspę z bronią palną oraz 
								nadmierną ilością alkoholu i wyrobów 
								tytoniowych. Na wyspę można dostać się również 
								przez cały rok samolotem, lub statkiem 
								prywatnym. Podkreślić należy, że samochody są 
								dopuszczone do ruchu na całej wyspie, poza 
								Lighthouse Point i Fish Point. Istnieje jednak 
								ograniczenie szybkości - na całym jej obszarze - 
								do 30 mil na godzinę. 
								
								
								Kto nie chce na wyspę jechać samochodem, może 
								wybrać się na trasę pieszą dookoła wyspy, lub 
								skorzystać ze specjalnego bezpłatnego autobusu, 
								kursującego na trasie z West Dock do pawilonu 
								Win. Dla sentymentalnych turystów zalecany jest 
								pojazd konny. Czy warto więc wybrać się na wyspę 
								Pelee? Z pewnością tak. Obok innych atrakcji, 
								będzie okazja spróbować wyśmienitych win w 
								niepowtarzalnej scenerii zachowanego 
								budownictwa. Poza tym zaś, zapoznamy się 
								osobiście z najdalej na południe wysuniętym 
								krańcem Ontario. 
								Jerzy Szlachetka Gazeta Dziennik Polonii w 
								Kanadzie 
								
								
								Szybka kolej w Vancouver 
								
								
								W Vancouver otwarto linię szybkiej kolei 
								długości 19 km łączącą centrum z międzynarodowym 
								lotniskiem. Dystans ten pociąg pokonuje w czasie 
								26 minut. 
								
								
								To największa inwestycja infrastrukturalna przed 
								zimowymi igrzyskami olimpijskimi, które za pół 
								roku odbędą się w tym mieście. 
								
								
								Szybka kolej, ochrzczona nazwą Canada Line, 
								kosztowała dwa miliardy dolarów.  
								
								
								Ma tory długości 19 kilometrów i 16 stacji. 
								Tysiące mieszkańców Vancouver i turystów 
								skorzystało z okazji, aby w dniu otwarcia 
								przejechać się nią za darmo. 
								
								
								Według szacunków administratora kolei, Canada 
								Line będzie przez kilka lat deficytowa, a 
								zacznie przynosić zyski dopiero w 2013 roku, gdy 
								liczba podróżnych wzrośnie do 100 tys. dziennie. 
								W przyszłym roku deficyt ma wynieść 70 mln 
								dolarów. 
								Na podst. PAP Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie 
								      
								
								Dalej...  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
  
	
		
			
			
				
					
						
						
						   | 
						“Klub 13” 
						 Polish Combatants Association Branch #13 
						 Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
						 1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638 
						 E-mail: club13@mts.net
						 www.PCAclub13.com
						   | 
					 
					
						 Zapisz się… *Harcerstwo 
						 *Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry *Zespół Taneczny S.P.K. Iskry *Klub Wędkarski “Big Whiteshell” *Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny   | 
					 
				   | 
		 
		
			| 
			 S  P  O  N  S  O 
		R  | 
		 
	  
  
	
		
			
			
				
					| 
					
					FAKTY ZE ŚWIATA | 
				 
				
					|     
					  
					   | 
					
					
					
					Środa, 2009-08-19 
					
					
					43-latek po przeszczepie z twarzą innego człowieka 
					 
					
					
					W Hiszpanii dokonano przeszczepu twarzy. Była to druga tego 
					typu operacja w Europie i ósma na świecie. Operacja trwała 
					15 godzin. Przeprowadzono ją w szpitalu La Fe w Walencji. 
					Pacjentem był 43-letni mężczyzna. Dawcą - mężczyzna, który 
					kilka dni temu zginął w wypadku.  
					
					
					Zespół lekarzy uczestniczących w operacji składał się z 30 
					osób. Zespołem tym kierował Pedro Cavadas - chirurg, który 
					jako pierwszy na świecie przeszczepił dłonie i ramiona.
					 
					
					
					Dawcą twarzy był mężczyzna, który kilka dni temu zginął w 
					wypadku samochodowym. Miał podobne rysy, grupę krwi i kolor 
					skóry co operowany pacjent. O tym czy przeszczep się udał 
					będzie wiadomo za kilka dni.  
					
					
					Na przeszczepy twarzy czekają w Hiszpanii jeszcze dwie osoby 
					- jedna w Sewilli i jedna w Barcelonie.   
					IAR 
					
					
					Nauczycielka zmyśliła historię o dwunastoraczkach  
					 
					
					
					Tunezyjka, która twierdziła, że jest w ciąży z 
					dwanaściorgiem dzieci, okazała się oszustką. Kobieta cierpi 
					prawdopodobnie na problemy psychiczne, a jej opowieści to 
					czysta fantazja - podaje "The Daily Mail".  
					
					
					34-letnia nauczycielka z tunezyjskiego miasta Gafsa znana 
					jako "AF" twierdziła, że jej mnoga ciąża jest efektem 
					leczenia bezpłodności. Gdy Ministerstwo Zdrowia zajęło się 
					jej sprawą, okazało się, że kobieta jest chora psychicznie i 
					jest niemożliwe, by była w ciąży. Kobieta wymyśliła sobie, 
					że jest w dziewiątym miesiącu ciąży i wkrótce urodzi sześć 
					dziewczynek i sześciu chłopców.  
					
					
					Lekarze z Gafsy mówią, że 34-latka odmówiła stawienia się na 
					badania. A teraz nawet nie mają z nią kontaktu, gdyż kobieta 
					gdzieś zniknęła.  
					
					
					Według lekarzy kobieta skłamała w sprawie ciąży, ponieważ 
					chciała zaistnieć w mediach i liczyła na występ w programach 
					telewizyjny, za które mogłaby zainkasować duże pieniądze. 
					 
					IAR 
					
					
					Chiny planują największą inwestycję w historii Australii
					 
					 
					Największa w Azji firma petrochemiczna, chińska PetroChina 
					Co., podpisała z Australią wstępny kontrakt wart 41 mld dol. 
					na dostawy 2,25 mln ton rocznie skroplonego gazu ziemnego, 
					pochodzącego terminalu Gorgon, u północno-zachodnich 
					wybrzeży Australii.  
					
					
					Umowa ma obowiązywać przez 20 lat. Australijski minister 
					energetyki i bogactw naturalnych Martin Ferguson powiedział, 
					że jest to umowa na największą inwestycję w historii kraju.
					 
					
					
					Projekt Gorgon, realizowany jest przez australijskie filie 
					wielkich firm energetycznych - Chevron, ExxonMobil, Royal 
					Dutch Shell, San Ramon i Irving, które wspólnie będą 
					eksploatować podmorskie złoża gazu, transportować go do 
					instalacji skraplających i budować takie terminale. 
					 
					
					
					Gaz przeznaczony dla Chin pochodzić będzie z 25-procentowych 
					udziałów ExxonMobil w projekcie Gorgon.  
					
					
					Jesteśmy krajem zbudowanym na zagranicznych inwestycjach i 
					cieszą nas nadal inwestycje, na których skorzystają wszyscy 
					Australijczycy - powiedział Ferguson w Pekinie, gdzie 
					uczestniczył w ceremonialnym podpisaniu umowy wstępnej.  
					PAP 
					      
					
					Dalej...  | 
				 
				
					|   | 
					  | 
				 
			  | 
		 
	
 
  
	
		| 
		 
		 
		     
		   | 
	 
	
		| 
		 S  P  O  
		N  S  O R  | 
	 
 
 
 |  
 
 
 
 
  
  
	
		
			
			
				
					
						
						
							
								
								PODRÓŻ  DOOKOŁA  POLSKI - CIEKAWE  MIEJSCA -
								 
								SIEDLCE | 
							 
							
								|     
								  
								   | 
								
								 
								W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca... 
		przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane. 
		Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ 
								
								
								Polska to nie 
		porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny 
		kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
								
								 
								
								INDEX 
								 Dzisiaj 
								Siedlce 
								
									
										 
  | 
										
										       
										SIEDLCE    | 
										
										 
 
 
  
		  
										 | 
									 
								 
Historia Siedlec sięga ponad 
455 lat. Pierwsza wzmianka o mieście pochodzi z 1448 r. Teren, na którym leżą 
obecnie Siedlce, stanowił niegdyś najbardziej na północ wysuniętą część 
małopolskiej ziemi łukowskiej i wraz z nią wchodził w skład województwa 
sandomierskiego, a od 1474 r. do lubelskiego.  
 
Ten stan przynależności terytorialnej zachował się do III rozbioru Polski. Tak 
więc ta najbardziej na północ wysunięta część ziemi łukowskiej graniczyła od 
zachodu wzdłuż rzeczki Muchawki z ziemią czerską i liwską. Od północy i wschodu 
Liwiec stanowił granicę z Podlasiem.  
Ten mało dostępny zakątek w widłach rzek Muchawki i Liwiec, położony był z dala 
od głównych szlaków komunikacyjnych. W średniowieczu tak szlak "Podlaski", 
prowadzący od Gdańska przez Łomżę, Węgrów, Drohiczyn do Łukowa i dalej do 
Lublina, jak i "Warszawski" łączący Warszawę z Litwą i wiodący przez Stanisławów, 
Liw, Węgrów, Sokołów, Wysokie, Drohiczyn i Brześć, omijały pierwotnie Siedlce od 
północy.  
								
  
  
								
W połowie XV w. doszło do powstania 
drogi prowadzącej z Węgrowa przez Chodów, Siedlce i dalej biegnący do Łukowa w 
rezultacie czego został zmieniony szlak "Podlaski". W końcu XVII w. coraz 
większego znaczenia nabierała droga z Warszawy do Brześcia przez Siedlce. W 
drugiej połowie XVIII w. była już traktem głównym, gdy tymczasem dawny trakt 
"Warszawski" miał znaczenie drugorzędne.  
 
 
Na ukształtowanie przestrzenne dzisiejszych Siedlec miały najważniejszy wpływ 
cztery czynniki: powstanie wsi Siedlce, lokacja miasta na prawie magdeburskim w 
1547 r. przez króla Zygmunta I Starego, założenie rezydencji magnackiej i 
włączenie okolicznych wsi lub ich części w granice administracyjne miasta 
(Piaski Zamiejskie, Piaski Starowiejskie, Roskosz, część majoratu Starawieś i 
część majoratu Golice). 
 
Układ przestrzenny wsi Siedlce ostatecznie ukształtował się w II połowie XV w. 
dając podstawę do rozwoju większych jednostek osadniczych. W I połowie XVI w. 
układ przestrzenny wsi składa się z dwóch niezależnych elementów: wsi starego 
pochodzenia oraz wsi nowej założonej w 1503 r. przez Daniela Siedleckiego zwaną 
"Nova Siedlcza", związanych ze sobą wybudowanym między nimi w 1530 r. pierwszym 
kościołem. Miasto erygowano dokumentem lokacyjnym na prawie magdeburskim, 
wydanym przez Zygmunta I Starego 15 stycznia 1547 r. Fakt ten był najważniejszym 
czynnikiem rozwoju przestrzennego miasta. Spowodował bowiem przekształcenie 
rozproszonego i niezbyt silnie powiązanego zespołu osadniczego w jednorodny 
układ przestrzenny, rozpoczynając od jego centrum. 
								
								
								
								Dalej... 
								  | 
							 
							
								|   | 
								  | 
							 
						  | 
					 
				
			  | 
		 
	
 
 
 
  
    
  
	
		| 
		
		
		
		
		O`KANADO! 
		CZYLI ZMAGANIA LEKARZA EMIGRANTA | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		 
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
		Jerzego Pawlaka
		 
		"O` Kanado! 
		czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można 
		nabyć  w sklepie Polsat.  
		 
		 
		 
	Historia Chińczyka, który przez wiele lat 
	niestrudzenie i z nadzieją walczył 
	i przeciwstawiał się śmierci pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Przez 
	parę 
	lat człowiek ten odwiedzał mój gabinet z powodu nawrotowych grzybic pachwin 
	i wysypek skórnych zaliczanych do grupy wirusowych zakażeń skóry. Problemy 
	te były 
	nawracające i miałem trudności w ich wyleczeniu. Był nawet okres, że 
	podejrzewałem 
	go o homoseksualizm i o AIDS. Przeprowadzone jednak badania w tym kierunku 
	były 
	negatywne. Pewnego dnia zgłosił się na badania przed- operacyjne i 
	skierowałem go 
	na zdjęcie klatki piersiowej, w której znaleziono guzek w lewym płucu i 
	zalecono 
	powtórne badanie za trzy miesiące lub wykonanie badania komputerowego płuc. 
	Pacjent nie był palaczem, a ja postanowiłem obserwować jego stan i powtórzyć 
	badanie 
	rentgenowskie jak zalecano. 
	 
	W międzyczasie Harry bo takie było jego imię zachorował na ostre zapalenie 
	gardła ze znacznie powiększonymi szyjnymi węzłami chłonnymi. Po okresie 
	trzech 
	tygodni węzły podżuchwowe prawej strony szyi były bardzo znacznie 
	powiększone. 
	Przeprowadzone badania krwi były w normie ale zaniepokoiłem się wystąpienie 
	dość 
	skąpych krwiopluć. 
	 
	Zdecydowałem się posłać go natychmiast do pulmonologa sądząc, że ten 
	widziany 
	poprzednio guzek może być rakiem i stąd te krwioplucia. Pulmonolog jednak 
	bardziej 
	skoncentrował się na powiększonym węźle szyjnym i skierował delikwenta na 
	biopsję, 
	która odbyła się dopiero za 6 tygodni badaniem biopsyjnym wykryto raka, 
	który po 
	wykonaniu badania tomograficznego szyi okazał się złośliwym rakiem języka. W 
	kilka 
	tygodni później zgłosił się do mnie prosząc abym zbadał jego tylną część 
	języka gdzie 
	właśnie teraz namacał twardy, niebolesny guzek. Ze współczuciem spojrzałem 
	na niego 
	bo zdawałem sobie sprawę jak dalece złośliwy ten rak bywa i jak mały odsetek 
	pacjentów 
	przeżywa więcej niż pięć lat po jego zdiagnozowaniu. Pacjent został 
	skierowany do 
	kliniki przeciw-rakowej, gdzie w pierwszym etapie wszczepiono mu igły 
	radioaktywne 
	w okolicy guza i w kilka miesięcy później zoperowano. Po operacji miał serię 
	naświetlań 
	radioaktywnych szyi, po których w wykonanym badaniu tomograficznym szyi i 
	głowy 
	nie stwierdzono obecności raka. Z tą radosną wiadomością podzielił się 
	natychmiast 
	ze mną. Następnym razem zobaczyłem go za kilka miesięcy i tym razem przebył 
	następną operację, po której założono mu sondę żołądkową, przez którą 
	spożywał 
	pokarm. Operacja została powikłana silnym krwawieniem z tętnicy szyjnej, 
	której 
	ściana uległa uszkodzeniu po licznych naświetlaniach. Harry miał wyjątkowe 
	szczęście 
	bo krwawienie odbyło się w trakcie pobytu w szpitalu. Kilkakrotnie odwiedzał 
	mnie 
	później borykając się z karmieniem przez sondę, którą wreszcie zaniechał i 
	powrócił 
	z radością do odżywiania się drogą doustną. Potem straciłem z nim kontakt i 
	sądziłem, 
	że nastąpiło to co statystyka w takiej chorobie przewiduje. Po około dwóch 
	latach 
	otrzymałem list od kardiologa z zaleconymi lekarstwami. 
	Z radością pomyślałem wtedy, że Harry żyje. 
	Zobaczyłem go wkrótce ale był 
	to już inny Harry, poruszał się z trudnością i opowiedział mi o przebytym 
	zawale 
	mięśnia sercowego i niewydolności krążenia, z którą teraz walczy. Próbowałem 
	go 
	pocieszyć, ale w jego oczach przestałem dostrzegać teraz błyski nadziei, 
	które tak łatwo 
	dostrzegałem wcześniej. Odwiedzał mnie teraz co dwa trzy miesiące i 
	zaobserwowałem, 
	że stan jego zdrowia dość wyraźnie się poprawił. Był bliski pięcioletniego 
	przeżycia po 
	rozpoznanym złośliwym raku języka. Uśmiechał się pogodnie i znów jego oczy 
	płonęły 
	nadzieją. Pokazał się ponownie za pięć miesięcy nieco przygasły ponieważ 
	przeszedł 
	następne zabiegi operacyjne. Wszczepiono mu rozrusznik serca i defibrylator, 
	ponieważ 
	cierpiał na zaburzenia rytmu serca i zatrzymania serca. Te zaburzenia były 
	wynikiem 
	poprzednich naświetlań radioaktywnych. Wyszeptał ze łzami: 
	”Doktor minęło już pięć lat i ja żyję” - 
	uściskałem go serdecznie. 
	Za chwilę wyszeptał, że jego kardiolog typuje go na przeszczep serca i 
	spełnia 
	wszystkie warunki z których najważniejszym jest nieobecność raka w jego 
	ustroju 
	i wiek nie przekraczający 55 lat. 
	Popatrzyłem na niego z podziwem - jaką siłę życia i odporność psychiczną ten 
	człowiek posiadał. W miesiąc później zobaczyłem go ponownie, miał bardzo 
	spokojną 
	twarz ale oczy spoglądały bardzo żałośnie. Wyszeptał, byłem znów operowany - 
	wznowa raka w bliźnie pooperacyjnej i to przekreśliło moją szansę na 
	przeszczep serca. 
	Ale przecież muszę jakoś żyć dodał bardziej donośnym głosem. Nie wiedziałem 
	jak 
	mam się zachować, jak go pocieszać, ja sam byłem załamany, jeszcze raz 
	spojrzałem 
	na niego z podziwem, uścisnąłem go i odszedłem. Po pewnym czasie złożył mi 
	wizytę ponownie, tym razem opowiedział mi, że czeka go operacja wymiany 
	baterii 
	w rozruszniku. Zaskoczony zapytałem: 
	 
	”Dlaczego, przecież te baterie pracują normalnie około 10 lat?” 
	On spokojnie odpowiedział-No cóż, zostałem 
	powiadomiony, że w moim przypadku 
	jest jakiś defekt i trzeba je wymienić. 
	 
	Nie mam innego wyjścia - dodał. Brakowało mu również szczęścia.  | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
	
		| 
					
			
			"POLKI W ŚWIECIE" WYWIAD 
			Z AGATĄ BROMBEREK
			 | 
	 
	
		| 
		    
		  
		  
		 | 
		
		 
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
		
		 
			
			Współpraca 
			Polishwinnipeg.com z  czasopismem  
			„Polki 
			w Świecie”. 
			
			Kwartalnik „Polki w Świecie” ma 
			na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających 
			z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek 
			Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. 
			Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom 
			mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują 
			się Polki żyjące i działające poza Polską. 
			Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
			Redaktor naczelna magazynu 
			Anna Barauskas-Makowska 
			zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w 
			Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę. 
			
			Nasza 
			współpraca polega na publikowaniu wywiadów 
			z kwartalnika „Polki 
			w Świecie”
			 w polishwinnipeg.com  a 
			wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną 
			opublikowane w kwartalniku ”Polki 
			w Świecie”.  
			
		
			 
		
		W Polsce śnieg nie leży 
		przez cały rok  
		    
	Agata Bromberek 
  
										Turcy o Polsce też wiedzą bardzo mało, 
										często wręcz utożsamiają Polaków z 
										Rosjanami. Budzi to w nas – 
										przebywających tutaj – oburzenie i misję 
										uświadamiania, że mamy własny język, 
										inny alfabet, że w Polsce śnieg nie leży 
										przez cały rok i komunizm skończył się 
										już dość dawno. A walutą nie jest (póki 
										co) euro. 
										Turcja w moim życiu jest dziełem 
										kompletnego przypadku. – tak odpowiadam, 
										kiedy pyta się mnie jakim cudem 
										właściwie tam się znalazłam, 
										zadomowiłam, nauczyłam języka. A pytania 
										padają często. Samej czasem nadal nie 
										chce mi się wierzyć, że tu się 
										znalazłam. Ba, że zostałam tyle czasu, 
										że stałam się gorącą zwolenniczką tego 
										kraju, że znalazłam miejsce, w którym 
										czuję się doskonale. Że mówię w języku, 
										który jeszcze kilka lat temu brzmiał dla 
										mnie co najmniej dziwacznie. 
 
											
												
													
														
															
																
																	
																		
																		Turcy o 
																		Polsce 
																		też 
																		wiedzą 
																		bardzo 
																		mało, 
																		często 
																		wręcz 
																		utożsamiają 
																		Polaków 
																		z 
																		Rosjanami. 
																		Budzi to 
																		w nas – 
																		przebywających 
																		tutaj – 
																		oburzenie 
																		i misję 
																		uświadamiania, 
																		że mamy 
																		własny 
																		język, 
																		inny 
																		alfabet, 
																		że w 
																		Polsce 
																		śnieg 
																		nie leży 
																		przez 
																		cały rok 
																		i 
																		komunizm 
																		skończył 
																		się już 
																		dość 
																		dawno. A 
																		walutą 
																		nie jest 
																		(póki 
																		co) euro. 
																		
																		Turcja 
																		w moim 
																		życiu 
																		jest 
																		dziełem 
																		kompletnego 
																		przypadku. 
																		– tak 
																		odpowiadam, 
																		kiedy 
																		pyta się 
																		mnie 
																		jakim 
																		cudem 
																		właściwie 
																		tam się 
																		znalazłam, 
																		zadomowiłam, 
																		nauczyłam 
																		języka. 
																		A 
																		pytania 
																		padają 
																		często. 
																		Samej 
																		czasem 
																		nadal 
																		nie chce 
																		mi się 
																		wierzyć, 
																		że tu 
																		się 
																		znalazłam. 
																		Ba, że 
																		zostałam 
																		tyle 
																		czasu, 
																		że 
																		stałam 
																		się 
																		gorącą 
																		zwolenniczką 
																		tego 
																		kraju, 
																		że 
																		znalazłam 
																		miejsce, 
																		w którym 
																		czuję 
																		się 
																		doskonale. 
																		Że mówię 
																		w 
																		języku, 
																		który 
																		jeszcze 
																		kilka 
																		lat temu 
																		brzmiał 
																		dla mnie 
																		co 
																		najmniej 
																		dziwacznie. 
																		 
																		Byłam 
																		rok po 
																		studiach. 
																		Miałam 
																		tytuł 
																		magistra 
																		kulturoznawstwa, 
																		moja 
																		praca 
																		magisterska 
																		zdobyła 
																		wyróżnienie, 
																		ale 
																		wciąż 
																		pracowałam 
																		dorywczo 
																		za marne 
																		pieniądze 
																		i jako 
																		stuprocentowa 
																		humanistka 
																		nie 
																		potrafiłam 
																		określić 
																		czym 
																		chcę się 
																		zająć 
																		tak „na 
																		serio”. 
																		Po kilku 
																		epizodach 
																		dorabiania 
																		w biurze 
																		wiedziałam 
																		tylko, 
																		że nie 
																		będę w 
																		stanie 
																		wytrzymać 
																		w 
																		typowej 
																		pracy na 
																		etacie. 
																		Będąc 
																		tak 
																		zwaną 
																		„artystyczną 
																		duszą” 
																		marzyłam 
																		o 
																		niebanalnym 
																		zajęciu, 
																		które 
																		pozwoli 
																		mi 
																		połączyć 
																		zarabianie 
																		pieniędzy 
																		z pasją. 
																		Kiedy 
																		nadeszła 
																		wiosna 
																		postanowiłam, 
																		że 
																		śladem 
																		moich 
																		rówieśników 
																		poszukam 
																		pracy za 
																		granicą, 
																		by 
																		zarobić 
																		„prawdziwe 
																		pieniądze” 
																		i zdobyć 
																		trochę 
																		ciekawych 
																		doświadczeń. 
																		Decyzja 
																		została 
																		podjęta, 
																		ale z 
																		realizacją 
																		planu 
																		nie było 
																		łatwo. 
																		Interesowały 
																		mnie od 
																		zawsze 
																		kraje na 
																		południu 
																		czy 
																		zachodzie 
																		Europy; 
																		chciałam 
																		wykorzystać 
																		moją 
																		znajomość 
																		francuskiego. 
																		Niestety, 
																		w tamtym 
																		czasie z 
																		ofertami 
																		było 
																		dość 
																		krucho, 
																		głównie 
																		adresowano 
																		je do 
																		studentów. 
																		Z kolei 
																		kraje 
																		anglojęzyczne 
																		nie 
																		wchodziły 
																		w grę; 
																		mój 
																		angielski 
																		pozostawiał 
																		wtedy 
																		wiele do 
																		życzenia. 
																		Jeszcze 
																		bardziej 
																		krąg 
																		możliwości 
																		zawężała 
																		fantazja, 
																		aby 
																		jechać w 
																		bardziej 
																		oryginalne 
																		miejsce, 
																		nie tam 
																		gdzie 
																		„wszyscy”! 
																		 
																		Któregoś 
																		dnia 
																		znajomy 
																		podrzucił 
																		mi 
																		informację 
																		o 
																		ofercie 
																		pracy w 
																		Turcji. 
																		Pewne 
																		biuro 
																		podróży 
																		szukało 
																		polskojęzycznego 
																		personelu 
																		do pracy 
																		w 
																		hotelowych 
																		sklepikach 
																		w 
																		kurorcie 
																		nad 
																		Morzem 
																		Śródziemnym. 
																		Turcja 
																		brzmiała 
																		na tyle 
																		oryginalnie 
																		i 
																		tajemniczo, 
																		że od 
																		razu 
																		poczułam, 
																		że to 
																		coś dla 
																		mnie. 
																		Oczywiście, 
																		nie 
																		wiedziałam 
																		o tym 
																		kraju 
																		więcej 
																		od 
																		przeciętnego 
																		Polaka: 
																		byłam 
																		święcie 
																		przekonana 
																		że 
																		Stambuł 
																		jest 
																		jego 
																		stolicą, 
																		kobiety 
																		noszą 
																		chustki 
																		a 
																		wszyscy 
																		mężczyźni 
																		są 
																		śniadzi, 
																		niscy i 
																		wprost 
																		przepadają 
																		za 
																		blondynkami. 
																		Jako 
																		szatynka 
																		mogłam 
																		czuć się 
																		dużo 
																		bezpieczniej, 
																		ale i 
																		tak 
																		pamiętam 
																		rosnące 
																		obawy, 
																		kiedy 
																		znajomi 
																		i 
																		rodzina 
																		pytali, 
																		czy nie 
																		boję się 
																		jechać 
																		do 
																		Turcji, 
																		bo 
																		porywa 
																		się tam 
																		kobiety 
																		do 
																		haremów 
																		a 
																		wielożeństwo 
																		jest 
																		legalne. 
																		Radzono 
																		mi też 
																		pożyczenie 
																		obrączki, 
																		aby 
																		uchronić 
																		się od 
																		zalotów 
																		lokalnych 
																		podrywaczy… 
																		Jechałam 
																		sama, co 
																		dodatkowo 
																		zakrawało 
																		na 
																		szaleństwo. 
																		Na 
																		miejscu 
																		miałam 
																		zajmować 
																		się 
																		polskimi 
																		turystami 
																		chcącymi 
																		skorzystać 
																		z usług 
																		tureckiej 
																		łaźni w 
																		hotelu. 
																		Nie 
																		muszę 
																		dodawać, 
																		że nie 
																		miałam 
																		pojęcia 
																		jak 
																		będzie 
																		wyglądała 
																		moja 
																		praca, 
																		ani co 
																		to jest 
																		ta 
																		turecka 
																		łaźnia – 
																		ale 
																		byłam 
																		zdecydowana 
																		na 
																		wielką 
																		przygodę, 
																		rozpoczęcie 
																		„Nowego 
																		Życia”, 
																		przełamanie 
																		rutyny i 
																		pesymizmu, 
																		który 
																		zaczął 
																		mnie 
																		dopadać 
																		w 
																		Polsce. 
																		Napędzana 
																		wiarą, 
																		że nie 
																		mam nic 
																		do 
																		stracenia, 
																		pożegnałam 
																		się z 
																		przyjaciółmi 
																		i 
																		rodziną, 
																		spakowałam 
																		walizę i 
																		z 
																		rozmówkami 
																		polsko-tureckimi 
																		w ręku 
																		ruszyłam 
																		w ten 
																		dziki 
																		świat, 
																		krainę 
																		Orientu. 
																		Na 
																		miejscu 
																		okazało 
																		się, że 
																		żadne z 
																		moich 
																		wyobrażeń 
																		nie 
																		przystaje 
																		do 
																		rzeczywistości, 
																		która 
																		okazała 
																		się 
																		fascynująca. 
																		Widoki 
																		zapierały 
																		dech w 
																		piersiach 
																		– 
																		wcześniej 
																		podróżowałam 
																		co 
																		prawda 
																		po 
																		Europie, 
																		ale 
																		Turcja 
																		okazała 
																		się być 
																		zupełnie 
																		inna.
																		 
																		 
																		Mimo, że 
																		po 
																		angielsku 
																		bardziej 
																		dukałam, 
																		niż 
																		mówiłam, 
																		mimo, że 
																		nowe 
																		sytuacje 
																		bardzo 
																		mnie 
																		stresowały 
																		wiedziałam, 
																		że chcę 
																		dać 
																		sobie 
																		radę – 
																		nie 
																		mialam 
																		nic do 
																		stracenia 
																		a wiele 
																		do 
																		zyskania. 
																		Ludzie 
																		od 
																		początku 
																		mi się 
																		spodobali 
																		– ciepli 
																		i 
																		przyjaźni, 
																		próbowali 
																		nawiązywać 
																		ze mną 
																		kontakt 
																		i 
																		sprawić, 
																		abym 
																		poczuła 
																		się 
																		komfortowo. 
																		Miałam 
																		oczywiście 
																		momenty 
																		zwątpienia 
																		– 
																		począwszy 
																		od 
																		pierwszych 
																		dni, 
																		kiedy 
																		okazało 
																		się, że 
																		mój 
																		dzień 
																		pracy 
																		trwa 12 
																		godzin i 
																		to przez 
																		cały 
																		tydzień, 
																		że 
																		mieszkam 
																		z 
																		kilkoma 
																		masażystami 
																		z łaźni 
																		w 
																		apartamencie 
																		w 
																		niebezpiecznej 
																		dzielnicy; 
																		nie 
																		pozwalali 
																		mi się 
																		od nich 
																		oddalać, 
																		żeby nic 
																		się nie 
																		stało. 
																		Wiele 
																		pierwszych 
																		nocy 
																		przepłakałam 
																		w 
																		poduszkę. 
																		 
																		Po kilku 
																		tygodniach 
																		– ja, 
																		zwykle 
																		zamknięta 
																		i 
																		nieśmiała 
																		- 
																		zaczęłam 
																		się 
																		oswajać. 
																		Nawiązałam 
																		znajomości 
																		z 
																		Polakami 
																		z 
																		hotelu. 
																		„Moich” 
																		masażystów 
																		i 
																		fryzjera 
																		z 
																		saloniku 
																		nieopodal 
																		łaźni 
																		tureckiej 
																		zaangażowałam 
																		w 
																		nauczanie 
																		mnie 
																		tureckiego; 
																		uczyłam 
																		się jak 
																		małe 
																		dziecko, 
																		metodą 
																		rzutu na 
																		głęboką 
																		wodę. 
																		Faktycznie 
																		obcując 
																		wciąż z 
																		Turkami 
																		po 
																		jakimś 
																		czasie 
																		okazało 
																		się, że 
																		nie 
																		wiadomo 
																		jak i 
																		skąd 
																		rozumiem 
																		ogólny 
																		sens 
																		tego, co 
																		mówią 
																		między 
																		sobą. 
																		Gdzieś 
																		niezauważalnie 
																		stopniowo 
																		polepszał 
																		się też 
																		mój 
																		angielski. 
																		 
																		Ten 
																		pierwszy 
																		pobyt 
																		nie był 
																		łatwy; 
																		ciągły 
																		stres w 
																		pracy, 
																		niezrozumiałe 
																		traktowanie 
																		nas – 
																		Polaków 
																		- przez 
																		tureckich 
																		szefów, 
																		którym 
																		trzeba 
																		było się 
																		podporządkowywać 
																		bez 
																		dyskusji. 
																		Zakazy, 
																		kontrole, 
																		system 
																		kar i 
																		nagród – 
																		jako 
																		niezależna 
																		dusza 
																		nie 
																		czułam 
																		się z 
																		tym 
																		dobrze, 
																		ale 
																		traktowałam 
																		jako 
																		ciekawą 
																		szkołę 
																		życia. 
																		Nie 
																		traciłam 
																		entuzjazmu 
																		– rajski 
																		klimat 
																		tureckiej 
																		Riwiery, 
																		piękne 
																		widoki, 
																		wspaniałe 
																		jedzenie, 
																		zupełnie 
																		inna 
																		muzyka i 
																		nie 
																		podobny 
																		do 
																		żadnego 
																		innego 
																		język – 
																		wciągały 
																		mnie 
																		coraz 
																		bardziej. 
																		Swoje 
																		przygody 
																		opisywałam 
																		(i do 
																		dziś 
																		opisuję) 
																		w 
																		internecie. 
																		Traktowałam 
																		to, co 
																		mnie 
																		spotyka, 
																		jako 
																		idealny 
																		temat na 
																		niemalże 
																		sensacyjno-komediową 
																		powieść, 
																		co 
																		pomagało 
																		mi 
																		nabrać 
																		trochę 
																		dystansu, 
																		odreagować 
																		problemy 
																		i 
																		kłopoty 
																		z 
																		adaptacją 
																		w 
																		odmiennej 
																		kulturze. 
																		Kiedy po 
																		miesiącu 
																		z 
																		powodów 
																		„organizacyjnych” 
																		zaproponowano 
																		mi 
																		powrót 
																		do 
																		Polski, 
																		albo 
																		zmianę 
																		pracy na 
																		pilota-rezydenta 
																		biura 
																		podróży, 
																		wiedziałam, 
																		że chcę 
																		zostać. 
																		Kolejny 
																		przypadek, 
																		bo w ten 
																		sposób 
																		znalazłam 
																		zawód, 
																		który 
																		stał się 
																		moją 
																		wielką 
																		pasją. 
																		Wtedy 
																		jeszcze 
																		nie 
																		miałam o 
																		tym 
																		zielonego 
																		pojęcia. 
																		Ze 
																		stresu 
																		przed 
																		mówieniem 
																		przez 
																		mikrofon 
																		bolał 
																		mnie 
																		brzuch, 
																		często 
																		gubiłam 
																		drogę 
																		jadąc na 
																		wycieczkę 
																		z 
																		turystami, 
																		kiedy 
																		biuro 
																		kolejny 
																		raz 
																		„zapomniało” 
																		mi 
																		wszystko 
																		dokładnie 
																		wyjaśnić, 
																		mialam 
																		wciąż 
																		kłopoty 
																		z 
																		odpowiednim 
																		podejściem 
																		do 
																		turystów, 
																		którzy – 
																		bywało – 
																		wchodzili 
																		mi na 
																		głowę 
																		widząc 
																		brak 
																		doświadczenia. 
																		A jednak 
																		czułam, 
																		że coraz 
																		bardziej 
																		mnie to 
																		wciąga, 
																		co 
																		potwierdzały 
																		tylko 
																		polskie 
																		koleżanki, 
																		żartujące, 
																		że 
																		wygląda 
																		na to, 
																		że w 
																		Turcji 
																		jeszcze 
																		kiedyś 
																		zamieszkam. 
																		Najwyraźniej 
																		mój 
																		entuzjazm 
																		i zapał, 
																		z 
																		którymi 
																		poznawałam 
																		nową 
																		kulturę 
																		był aż 
																		nadto 
																		widoczny; 
																		nie 
																		zniechęcała 
																		mnie 
																		wyczerpująca 
																		praca, 
																		godziny 
																		spędzane 
																		w 
																		autokarze, 
																		borykanie 
																		się z 
																		trudnymi 
																		przedstawicielami 
																		polskich 
																		turystów, 
																		zwariowany 
																		i 
																		kompletnie 
																		nieustabilizowany 
																		plan 
																		tygodnia. 
																		Czułam, 
																		że się 
																		rozwijam, 
																		zmieniam 
																		i dawało 
																		mi to 
																		wiele 
																		frajdy.
																		 
																		 
																		Wyjeżdżałam 
																		po kilku 
																		miesiącach 
																		z nową 
																		rozbudzoną 
																		pasją i 
																		wielką 
																		chęcią 
																		powrotu. 
																		Wiedziałam 
																		już, że 
																		chcę 
																		spróbować 
																		za rok – 
																		w 
																		kolejnym 
																		sezonie 
																		wakacyjnym 
																		– już 
																		jako 
																		dużo 
																		bardziej 
																		kompetentna 
																		osoba, w 
																		innej 
																		firmie. 
																		Podczas 
																		zimowania 
																		w Polsce 
																		zapisałam 
																		się więc 
																		na kurs 
																		pilotów 
																		wycieczek, 
																		czytałam 
																		turystyczne 
																		czasopisma, 
																		przeglądałam 
																		ogłoszenia, 
																		coraz 
																		bardziej 
																		wciągając 
																		się w 
																		branżę. 
																		Stałam 
																		się też 
																		prawdziwą 
																		(i 
																		bezkrytyczną) 
																		fanką 
																		Turcji – 
																		obwieszona 
																		koralikami 
																		z „okiem 
																		proroka” 
																		na 
																		szczęście, 
																		słuchałam 
																		tamtejszej 
																		muzyki i 
																		uczyłam 
																		tureckich 
																		słówek…
																		 
																		Kolejny 
																		sezon 
																		przyniósł 
																		mi 
																		zetknięcie 
																		ideałów, 
																		które w 
																		sobie 
																		pielęgnowałam, 
																		z 
																		rzeczywistością. 
																		Nie 
																		byłam 
																		już taka 
																		zielona 
																		i 
																		skupiona 
																		tylko na 
																		przetrwaniu 
																		jak 
																		poprzednio; 
																		zaczęłam 
																		więc 
																		dostrzegać 
																		niuanse 
																		kultury 
																		i 
																		obyczajów, 
																		co 
																		czasem 
																		powodowało 
																		bunt i 
																		chęć 
																		natychmiastowego 
																		powrotu 
																		do 
																		Polski. 
																		Dotarło 
																		do mnie, 
																		że 
																		Turcji 
																		nie da 
																		się 
																		zamknąć 
																		w 
																		jednoznacznych 
																		określeniach; 
																		to zbyt 
																		duży i 
																		zróżnicowany 
																		kraj. 
																		Nadal 
																		znałam 
																		tylko 
																		jego 
																		„kawałek”, 
																		i to ten 
																		najmniej 
																		turecki 
																		– 
																		hotelowe 
																		kurorty 
																		z 
																		szerokimi 
																		plażami 
																		i 
																		dyskotekami, 
																		które 
																		można 
																		przecież 
																		znaleźć 
																		– 
																		niemalże 
																		identyczne 
																		- na 
																		całym 
																		świecie 
																		i ludzi, 
																		którzy 
																		wszędzie 
																		wietrzą 
																		dobry 
																		biznes. 
																		Ogrom 
																		tego, co 
																		jeszcze 
																		jest w 
																		Turcji 
																		do 
																		poznania 
																		i 
																		zrozumienia, 
																		nieodparcie 
																		mnie 
																		pociągał. 
																		Byłam 
																		już 
																		pewna, 
																		że wrócę 
																		kolejny 
																		– i 
																		pewnie 
																		nie 
																		ostatni 
																		raz. 
																		 
																		Minęły 
																		jeszcze 
																		dwa 
																		lata, a 
																		ja na 
																		dobre 
																		się w 
																		Turcji 
																		zadomowiłam. 
																		Jeszcze 
																		nie 
																		mieszkam 
																		tu na 
																		stałe, 
																		ale 
																		spędzam 
																		coraz 
																		więcej 
																		czasu i 
																		Turcja 
																		jest 
																		trwale 
																		obecna w 
																		moich 
																		myślach. 
																		Już na 
																		szczęście 
																		nie jest 
																		to 
																		bezkrytyczne 
																		szaleństwo; 
																		minął 
																		stan 
																		zakochania. 
																		I dobrze 
																		– można 
																		powiedzieć, 
																		że 
																		traktuję 
																		ten kraj 
																		jako 
																		przyszywaną 
																		ojczyznę. 
																		Oczywiście 
																		drugą – 
																		zaraz za 
																		Polską, 
																		do 
																		której 
																		też 
																		zmieniłam 
																		podejście. 
																		Kiedyś 
																		wydawało 
																		mi się, 
																		że w 
																		Polsce 
																		jest 
																		szaro i 
																		nudno, 
																		że nic 
																		ciekawego 
																		nie może 
																		się 
																		wydarzyć, 
																		do 
																		Turcji 
																		pędziłam 
																		jak do 
																		raju. 
																		Jednak 
																		coraz 
																		dłuższe 
																		pobyty w 
																		Turcji, 
																		niekiedy 
																		dotkliwa 
																		samotność 
																		i 
																		problemy, 
																		z 
																		którymi 
																		musiałam 
																		sobie 
																		radzić 
																		metodą 
																		prób i 
																		błędów, 
																		pozwoliły 
																		mi 
																		uświadomić 
																		sobie, 
																		że 
																		Polska i 
																		Turcja 
																		są w 
																		równym 
																		stopniu 
																		fascynujące 
																		i mają 
																		swoje 
																		wady i 
																		zalety – 
																		jak 
																		pewnie 
																		wszystkie 
																		kraje 
																		świata.
																		 
																		 
																		Życie 
																		pomiędzy 
																		dwoma 
																		krajami 
																		nie jest 
																		łatwe. 
																		Ciągle 
																		nie mogę 
																		się 
																		zdecydować, 
																		na którą 
																		stronę 
																		przejść. 
																		A może 
																		nie 
																		przechodzić 
																		wcale? 
																		Piszę te 
																		słowa w 
																		samolocie 
																		lecącym 
																		do 
																		Stambułu, 
																		co 
																		idealnie 
																		obrazuje 
																		moją 
																		sytuację 
																		– 
																		podzielona 
																		na dwie 
																		części, 
																		ciągle 
																		na 
																		walizkach 
																		– z 
																		powodu 
																		pracy, 
																		ale i 
																		przecież 
																		świadomego 
																		wyboru. 
																		Tęsknota 
																		towarzyszy 
																		mi 
																		prawie 
																		bez 
																		przerwy. 
																		Gdy 
																		jestem w 
																		Turcji 
																		tęsknię 
																		za 
																		Polską – 
																		za 
																		szalonymi 
																		przyjaciółmi, 
																		za 
																		wspaniałą 
																		rodziną, 
																		za 
																		spacerami 
																		po moim 
																		ukochanym 
																		rodzinnym 
																		Poznaniu, 
																		za 
																		celebrowaną 
																		kawką w 
																		którejś 
																		z 
																		kawiarni 
																		na 
																		rynku. 
																		Uwielbiam 
																		zapach 
																		polskiego 
																		lata, 
																		polskie 
																		plaże 
																		uważam 
																		za 
																		najpiękniejsze, 
																		no i te 
																		wakacyjne 
																		festiwale 
																		na 
																		świeżym 
																		powietrzu! 
																		Polskiego 
																		chleba i 
																		żółtego 
																		sera 
																		brak mi 
																		chronicznie. 
																		Nie 
																		przypadkiem 
																		piszę o 
																		wakacyjnych 
																		przyjemnościach 
																		„made in 
																		Poland”; 
																		z racji 
																		pracy w 
																		branży 
																		turystycznej, 
																		w Turcji 
																		spędzam 
																		całe 
																		lato. 
																		Wyjeżdżam 
																		wczesną 
																		wiosną, 
																		kiedy 
																		drzewa 
																		dopiero 
																		się 
																		zielenią 
																		a ludzie 
																		zrzucają 
																		szare 
																		zimowe 
																		płaszcze. 
																		Wracam w 
																		okresie 
																		pierwszych 
																		przymrozków, 
																		pełna 
																		tęsknoty 
																		i 
																		energii, 
																		bo 
																		wreszcie 
																		jestem w 
																		Polsce, 
																		a 
																		natrafiam 
																		na 
																		bliskich 
																		lekko 
																		przygaszonych 
																		jesienną 
																		depresją… 
																		Za to 
																		latem 
																		przez 
																		kilka 
																		miesięcy 
																		tkwię w 
																		klimacie, 
																		w którym 
																		znakomicie 
																		się 
																		czuję i 
																		którego 
																		mi z 
																		kolei 
																		brak 
																		podczas 
																		pobytu w 
																		Polsce. 
																		Feeria 
																		kolorów, 
																		palmy na 
																		ulicach, 
																		wspaniała 
																		pogoda – 
																		głównie 
																		słońce, 
																		które 
																		dodaje 
																		mi 
																		energii 
																		i 
																		odwagi. 
																		Świeże 
																		owoce i 
																		warzywa, 
																		które 
																		mogę 
																		jeść na 
																		kilogramy, 
																		język, 
																		którego 
																		brzmienie 
																		i 
																		melodia 
																		chyba 
																		nigdy 
																		nie 
																		przestanie 
																		mnie 
																		zachwycać. 
																		No i 
																		ludzie – 
																		tak, jak 
																		Polacy - 
																		gościnni, 
																		ciepli, 
																		przyjaźni, 
																		ale 
																		jednak 
																		bardziej 
																		zrelaksowani, 
																		pogodni. 
																		Sama 
																		dzięki 
																		tureckim 
																		południowym 
																		zwyczajom 
																		uczę się 
																		jak 
																		redukować 
																		stres 
																		mówiąc 
																		„powoli, 
																		powoli”, 
																		pijąc ze 
																		spokojem 
																		çay, 
																		czyli 
																		parzoną 
																		w 
																		tradycyjny 
																		sposób 
																		herbatę, 
																		podawaną 
																		w małych 
																		szklaneczkach.
																		 
																		 
																		Słowo 
																		„Turcja” 
																		budzi 
																		całą 
																		serię 
																		stereotypowych 
																		skojarzeń. 
																		Jako 
																		pracownik 
																		branży 
																		turystycznej, 
																		przywykłam 
																		już do 
																		najdziwniejszych 
																		pytań, 
																		które 
																		zadają 
																		goście 
																		przylatujący 
																		na 
																		wakacje 
																		na 
																		Riwierę. 
																		Odzwierciedlają 
																		one cały 
																		szereg 
																		krzywdzących 
																		stereotypów, 
																		które 
																		pokutują 
																		w Polsce 
																		od lat i 
																		nadal 
																		nie są 
																		zbyt 
																		podatne 
																		na 
																		zmiany.
																		 
																		Z racji, 
																		że mój 
																		pobyt w 
																		Turcji 
																		to 
																		nieustające 
																		pasmo 
																		zbiegów 
																		okoliczności, 
																		rozmaitych 
																		przygód, 
																		czasem 
																		takich, 
																		które 
																		jeżyły 
																		włos na 
																		głowie, 
																		czasem 
																		przeciwnie, 
																		cudownie 
																		pozytywnych, 
																		mogłam 
																		poznać 
																		kulturę 
																		tego 
																		kraju z 
																		każdej 
																		perspektywy. 
																		To i tak 
																		tylko 
																		maleńki 
																		ułamek 
																		ogromnej 
																		wiedzy, 
																		która 
																		jest do 
																		zdobycia 
																		– sama 
																		świadomość, 
																		że 
																		proces 
																		ciągle 
																		trwa 
																		jest 
																		niezmiennie 
																		fascynująca 
																		i 
																		inspirująca. 
																		Staram 
																		się więc 
																		wykorzystać 
																		to, co 
																		wiem, do 
																		tego, 
																		aby nie 
																		tylko 
																		turystów 
																		(w końcu 
																		to moja 
																		praca), 
																		ale i 
																		osoby 
																		bliskie 
																		zachęcać 
																		do 
																		bardziej 
																		dogłębnego 
																		poznania 
																		tematu. 
																		Moja 
																		pasja 
																		początkowo 
																		była dla 
																		nich 
																		niezrozumiała 
																		– 
																		najczęściej 
																		pojawiające 
																		się 
																		opinie 
																		sprowadzały 
																		ją do 
																		kwestii 
																		domniemanego 
																		romansu 
																		z 
																		tureckim 
																		mężczyzną. 
																		Przy 
																		okazji 
																		pojawiały 
																		się tu 
																		uwagi o 
																		tym, jak 
																		to ci 
																		śniadzi 
																		i 
																		ciemnoocy 
																		przystojniacy 
																		wykorzystują 
																		Bogu 
																		ducha 
																		winne 
																		Europejki, 
																		albo że 
																		bycie w 
																		takim 
																		związku 
																		wiąże 
																		się na 
																		pewno z 
																		ubezwłasnowolnieniem, 
																		przemocą 
																		domową a 
																		nawet – 
																		podobno 
																		powszechnie 
																		tolerowaną 
																		– 
																		poligamią! 
																		Rzeczywistość 
																		jest 
																		dużo 
																		bardziej 
																		prozaiczna 
																		od tych 
																		przerażających 
																		wyobrażeń. 
																		Oczywiście 
																		związki 
																		mieszane 
																		(w 
																		każdym 
																		pewnie 
																		kręgu 
																		kulturowym) 
																		nie 
																		należą 
																		do 
																		łatwych, 
																		i nie 
																		każdy 
																		jest w 
																		stanie 
																		zdecydować 
																		się na 
																		taki 
																		krok. 
																		Turcy są 
																		znani z 
																		kurortowych 
																		romansów, 
																		podobnie 
																		jak 
																		Hiszpanie 
																		czy 
																		Włosi – 
																		wszyscy 
																		w 
																		stereotypach 
																		są do 
																		siebie 
																		bardzo 
																		podobni. 
																		Prawdziwe 
																		życie 
																		natomiast 
																		niewiele 
																		różni 
																		się od 
																		tego, 
																		znanego 
																		nam w 
																		Polsce. 
																		Kraj 
																		jest 
																		świecki, 
																		kobiety 
																		nie 
																		muszą 
																		chodzić 
																		w 
																		chustkach, 
																		pracują, 
																		robią 
																		karierę 
																		i żyją 
																		wedle 
																		własnego 
																		wyboru. 
																		Oczywiście 
																		mocno 
																		zakorzeniona 
																		w 
																		Turkach 
																		tradycja 
																		sprawia, 
																		że nie 
																		jest tak 
																		zawsze i 
																		w 
																		odniesieniu 
																		do 
																		każdego. 
																		To jest 
																		właśnie 
																		ta 
																		różnorodność, 
																		która 
																		utrudnia 
																		jednoznaczne 
																		zakwalifikowanie 
																		tureckiego 
																		stylu 
																		życia i 
																		włożenie 
																		do z 
																		góry 
																		ustalonych 
																		szufladek. 
																		 
																		Walczę 
																		ze 
																		stereotypami, 
																		może nie 
																		z 
																		zaciekłością, 
																		ale na 
																		pewno 
																		satysfakcję 
																		sprawia 
																		mi 
																		świadomość, 
																		że 
																		kilka, 
																		może 
																		kilkanaście 
																		osób, 
																		dzięki 
																		moim 
																		opowieściom 
																		czy 
																		relacjom 
																		zamieszczanym 
																		w 
																		internecie 
																		dowiedziało 
																		się 
																		czegoś, 
																		co 
																		zmieniło 
																		ich 
																		podejście 
																		do 
																		Turcji. 
																		W 
																		najbliższym 
																		mi kręgu 
																		obserwuję 
																		stopniowy 
																		przyrost 
																		„tureckich 
																		pasjonatów”; 
																		odwiedzają 
																		mnie 
																		przyjaciele 
																		i 
																		członkowie 
																		rodziny. 
																		Dla mnie 
																		to też 
																		radość, 
																		że mogą 
																		poznać 
																		trochę 
																		świata, 
																		który 
																		przez te 
																		kilka 
																		lat stał 
																		się dla 
																		mnie 
																		bardzo 
																		ważny i 
																		zobaczyć 
																		mnie w 
																		zupełnie 
																		innym 
																		kontekście… 
																		Największym 
																		szokiem, 
																		często 
																		powodującym 
																		zabawne 
																		reakcje 
																		jest 
																		sytuacja, 
																		kiedy są 
																		świadkami 
																		mojego 
																		mówienia 
																		po 
																		turecku; 
																		nic 
																		dziwnego 
																		– ktoś, 
																		kogo 
																		znało 
																		się 
																		kilka 
																		czy 
																		kilkanaście 
																		lat 
																		nagle 
																		wyrzuca 
																		z siebie 
																		ciąg 
																		słów, 
																		które 
																		pozornie 
																		wydają 
																		się nic 
																		nie 
																		znaczyć, 
																		i 
																		jeszcze 
																		jakimś 
																		cudem 
																		się przy 
																		tym 
																		komunikuje. 
																		 
																		Oczywiście, 
																		Turcy o 
																		Polsce 
																		też 
																		wiedzą 
																		bardzo 
																		mało, 
																		często 
																		wręcz 
																		utożsamiają 
																		Polaków 
																		z 
																		Rosjanami. 
																		Budzi to 
																		w nas – 
																		przebywających 
																		tutaj – 
																		oburzenie 
																		i misję 
																		uświadamiania, 
																		że mamy 
																		własny 
																		język, 
																		inny 
																		alfabet, 
																		że w 
																		Polsce 
																		śnieg 
																		nie leży 
																		przez 
																		cały rok 
																		i 
																		komunizm 
																		skończył 
																		się już 
																		dość 
																		dawno. A 
																		walutą 
																		nie jest 
																		(póki 
																		co) euro. 
																		 
																		Zaczyna 
																		się 
																		piąty 
																		rok 
																		mojej 
																		przygody 
																		z 
																		Turcją. 
																		Mimo, 
																		raz na 
																		jakiś 
																		czas, 
																		artykułowanego 
																		zarzekania 
																		się „już 
																		nigdy tu 
																		nie 
																		wrócę!”, 
																		które 
																		pojawia 
																		się przy 
																		okazji 
																		rozmaitych 
																		kulturowych 
																		(i nie 
																		tylko) 
																		zgrzytów, 
																		wiem, że 
																		czymkolwiek 
																		bym się 
																		nie 
																		zajęła, 
																		będzie 
																		to 
																		związane 
																		z 
																		Turcją. 
																		I z 
																		Polską 
																		jednocześnie. 
																		Właśnie 
																		to 
																		połączenie, 
																		bycie na 
																		styku 
																		dwóch 
																		krajów – 
																		pozornie 
																		tak 
																		różnych 
																		a jednak 
																		często 
																		sobie 
																		bliskich 
																		– jest 
																		dla mnie 
																		źródłem 
																		nieustającej 
																		inspiracji, 
																		a 
																		świadomość, 
																		że inni 
																		dają się 
																		nią 
																		zarażać, 
																		budzi 
																		optymizm! 
																		 
 Autor: Agata Bromberek 
																		
																		
																		
																		Zdjęcie: 
																		archiwum 
																		własne 
   | 
																	 
																 
															 
														 
													 
												 
											 
										 
										 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		    | 
	 
 
 |    |  
 
  
  
	
		| 
			
			SALON KULTURY I SZTUKI POLISHWINNIPEG | 
	 
	
		
		 
		 PISARZE 
		
		Halina Gronkowska- Gartman 
		Zofia Monika Dove (Gustowska) 
		
		Małgorzata Kobyliński 
		Maria 
		Kuraszko 
		
		Aleksander Ratkowski 
		Ks. 
		Krystian Sokal 
		Marek 
		Ring 
		Wojciech Rutowicz 
		Ron Romanowski 
		  
		ARTYŚCI 
		Jan 
		Kamieński 
		
		Wioletta Los 
		Jolanta 
		Sokalska 
		
		Małgorzata Świtała 
		Wanda Sławik 
		Ewa Tarsia  | 
		
		
			
			Witamy w Salonie Kultury i Sztuki 
			Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi 
			kultury Polaków lub polskiego pochodzenia 
			działających w Kanadzie. 
			 
			W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość 
			literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą 
			różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego 
			odwiedzania tej stron. 
			  
			PISARZE 
  
				
				
				
					
					 Ksiądz 
					Krystian Sokal
					urodził się i wychował w 
					Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał 
					26 maja 
					1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między 
					innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do 
					Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a 
					obecnie posługę kapłańską pełni w Carman. 
					Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej 
					i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze 
					przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody. 
					
					
					Wiersze ks.Krystiana Sokala... 
					
					
					Wywiad z ks. Krystianem:  
					 
   | 
					
					 
					 | 
				 
				
					
					 Małgorzata 
					Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła 
					studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu 
					i
					
					
					pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i 
					sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w 
					parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze 
					oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
					
					
					jest drogą do człowieka". 
					
					
					
					Wiersze Małgorzaty 
					Kobyliński...
					 
					
					
					
					Wywiad z Małgorzatą Kobyliński: 
					
					
					
					Małgorzata Kobliński prezentuje swoją twórczość 
					  
					 | 
					
					 Aleksander 
					Radkowski pochodzi z Wrocławia, 
					a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest 
					elektromechanikiem i turystą-rekreatorem. 
					Przez dłuższy 
					czas parał
					się sportem. W 
					Kanadzie założył
					rodzinę
					i ma jedną
					córkę
					Kasię. 
					Pracuje w Szpitalu. Wypowiedź
					poety: "Pisanie 
					jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania 
					swoich myśli 
					i odczuć. A 
					także 
					utrwalenia tego co w danej chwili się
					przeżywa 
					lub kiedyś
					przeżywało, 
					a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem 
					wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w 
					niej czuję
					się
					
					stosunkowo dobrze".  
					 
					Wiersze Aleksandra 
					Radkowskiego... | 
				 
				
					
					
					 Marek 
					Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam, 
					że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć, 
					przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt 
					widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby 
					poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość, 
					która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia. 
					Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i 
					poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć. 
					 
					Wiersze Marka Ringa... 
					 
					
					Wywiad z Markiem Ringiem | 
					
					 
					Maria 
					Kuraszko pochodzi 
					z okolic Chełma 
					Lubelskiego. Ukończyła Akademię
					Rolniczą
					we Wrocławiu, 
					gdzie pracowała 
					do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku. 
					Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często 
					patrzę
					i nie zauważam. 
					Często słucham 
					i nie zauważam. 
					Niekiedy tylko patrzę
					i widzę, 
					słucham i słyszę."
					 
					
					Wiersze Marii 
					Kuraszko... 
					
					Wywiad z Marią Kuraszko  | 
				 
				 
			 
			ARTYŚCI 
			 
			
				
				
					
					 Wioletta 
					Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej  
					twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to 
					zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod 
					kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy, 
					Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie, 
					które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O 
					swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a 
					przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a 
					pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce. 
					Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była 
					obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z 
					niej istnienie."
					
					Twórczość Wioletty Los... 
					 
					
					Wywiad z Wiolettą Los:  
					   | 
					
					 
					Małgorzata Świtała 
					urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła 
					sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła 
					się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art 
					Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija 
					swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i 
					ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na 
					licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka 
					razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych 
					kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a 
					także w Europie. 
					Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując 
					środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości 
					dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania 
					zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie 
					surrealizmu. 
					 
					Twórczość Małgorzaty 
					Świtały... 
					
					
					Wywiad z Małgorzatą Świtałą:
					 
					 | 
				 
				
					
					 Jolanta 
					Sokalska jest artystką, która tworzy w 
					szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na 
					wydziale szkła. Jak mówi 
					
					zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w 
					obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości 
					odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z 
					każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle, 
					potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która 
					przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma 
					studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125 
					Adeladie St.
					
					Twórczość Jolanty 
					Sokalskiej... 
					
					
					Wywiad z Jolantą Sokalską  | 
					
					 
					Jan Kamieński urodził się 
					w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w 
					Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i 
					sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17. 
					latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia 
					opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent 
					malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd 
					w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku 
					pracował w
					
					Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk 
					sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana 
					Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
					
					Twórczość Jana 
					Kamieńskiego... 
					
					
					Wywiad z Janem Kamieńskim  | 
				 
				 
			   
		 | 
	 
	
		| 
		  | 
		
		  | 
	 
 
 |    |  
 
  
  
Kalendarz Wydarzeń 
  
	
		| 
		 
		OGŁOSZENIA  | 
	 
	
		
			
				
					
						
		
		 
		
			
				
					
						
						  
		
						
			  
			   
									
					 
					
					Forward 
					this e-mail to All Your Polish Friends & American History 
					Buffs 
					 
					KOSCIUSZKO HAS ARRIVED! 
					 
					In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko 
					and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first 
					comprehensive biography of the most legendary figure in 
					Polish history. 
					 
					Who was Thaddeus Kosciuszko? 
					 
					In the United States ... 
					 
					He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them. 
					· He designed the blueprints for West Point, which Benedict 
					Arnold sold to the British. 
					· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of 
					the American Revolution. 
					· He stood up for the rights of Native Americans, and the 
					chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace 
					pipe as a sign of appreciation.  
					In France ... 
					 
					The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of 
					France." 
					· He warned these same revolutionaries about Napoleon 
					Bonaparte. 
					· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took 
					over France.  
					In Poland... 
					 
					He led a Revolution to free the peasants from serfdom and 
					end feudalism. 
					· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried 
					to help him to free white slaves. 
					· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along 
					side of him. 
					· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from 
					God."  
					Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the 
					rights of European serfs, African Slaves, Native American 
					Indians, Jews, Women and all groups that were 
					disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko, 
					"The purest son of liberty I have ever known." 
					 
					For more info see:  
					 
					
					http://www.nydailynews.com/ny_local/queens/2009/04/14/2009-04-14_pulitzer_winner_crafts_book_on_legendary_hero_kosciuszko.html
					 
					 
					
					http://peasantprince.com/  
					 
					From Publishersweekly.com  
					 
					
					http://www.publishersweekly.com/article/CA6646878.html?industryid=47159
					 
					 
					The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of 
					Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95 
					(352p) ISBN 978-0-312-38802-7 
					Prize-winning journalist Storozynski pulls military 
					strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back 
					from the brink of obscurity by including almost every 
					documented detail to create the first comprehensive look at 
					a man who once famously symbolized rebellion. His were the 
					plans sold to the British by Benedict Arnold. And 
					Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed 
					his efforts to transform Poland into a self-governing 
					republic freed from the oversight of Russia's interests. He 
					antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon. 
					Kosciuszko rallied the first Jewish military force since 
					biblical times to fight for Polish independence, and 
					consistently supported equality and education for peasants, 
					Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the 
					devotion of the masses and lectures by the upper classes. 
					Readers of military and American history should take note: 
					the minute details will enthrall devotees. Casual readers 
					will benefit from Storozynski's expert crafting of a 
					readable and fact-filled story that pulls readers into the 
					immediacy of the revolutionary era's partisan and financial 
					troubles. (May) 
					 
					Author's Bio: 
					
					http://www.kosciuszkofoundation.org/News_Storozynski_Bio.html
					 
					 
					Author contact: 
					alex@thepeasantprince.com  
  
									
						 
						We are 
					currently looking for someone from the Polish community in 
					Winnipeg who really loves music and would be interested in 
					learning more about a series of world music house concerts 
					that we are organizing. Could you please forward this email 
					to interested members of your community and ask them to 
					contact me this week?  
				
				
				
				
				
				Wanted: 
				People from 12 
				different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act 
				as presenters (hosts) for an exciting new project that brings 
				concert quality performances into your home! 
				
				
				  
				
				
				We are gearing 
				up to have our first concerts in September, but need to identify 
				which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than 
				the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and 
				visit our website: 
				
				
				
				www.harmonicplanet.homeroutes.ca 
				for more details. 
				
					
					
					
					Harmonic Planet 
					is a “World Music House Concert” project created to unite 
					people of different cultures in a cross-cultural musical 
					sharing by organizing a concert series right in the living 
					rooms of committed community volunteer participants. The 
					objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and 
					engender cultural solidarity between refugees, other 
					newcomers and long time residents of Canada by animating 
					this concert series in which, each culture is represented in 
					concert in the homes of each participant. The depth of 
					musical wealth that immigrant artists from everywhere have 
					brought to Canada is immeasurable   
				
				
				
				and Harmonic Planets is designed to provide a whole new 
				opportunity for these artists and for the audience. 
				
				
				
				What Is A House Concert? 
				
				A house concert is 
				exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist 
				delivered in the living room with the same gusto and skill as if 
				it were a concert hall or festival stage. House concerts of all 
				kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily 
				committed audience. People pay to get in and sit quietly and 
				listen.  
				
				
				
				Harmonic Planet 
				is a project of Home Routes, 
				which is a nationally based not-for-profit house concert network 
				that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit 
				community based volunteers into circuits of 12 houses and we 
				offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six 
				times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes 
				create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic 
				Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in 
				which each of the 12 participants is recruited from a different 
				cultural background and over the course of two years each 
				culture within the circuit host concerts by every other culture 
				within the circuit. House concert traditions in North America 
				include the host accommodating and feeding the artists for the 
				night so not only do you put on a show, you have a real chance 
				to make friends with some of the most fascinating people you’ll 
				ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active 
				human relations exercise possible and the music will blow you 
				and you family and your friends and their friends, away. 
				
				
				
				
				
				
				How can one get involved?
				
				
				Talk to 
				
				
				
				
				Larry Kiska 
				in Winnipeg at 480-3380 ext 205 and he'll tell you all you need 
				to know about the series. For more information try www.harmonicplanet.homeroutes.ca.
				  
			
				
				Larry Kiska 
				
				Home Routes 
				Harmonic Planet Project  
			
				
				Tel: (204) 
				480-3380 x 205  
			
		 
		
		 
		 
									
						 
						FSWEP 
						Campaign 2008-2009
						
						Department Name: 
						Public Service Commission 
						Closing Date: September 30, 2009 - 
						23:59, Pacific Time
						
						Useful Information  
						Reference Number: PSC08J-008969-000202 
						For 
						more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
						 
						 
						The core of the program is a computerized national 
						inventory of students seeking a job with the federal 
						public service. This inventory is managed by the Public 
						Service Commission (PSC) of Canada, the agency that 
						administers various federal government staffing 
						programs. 
						 
						Students who would like to find a job within the federal 
						government must first complete the FSWEP application 
						form, which is available only on-line. 
						Below 
						is a list of the departmental programs for the FSWEP 
						Campaign. 
						Departmental programs differ from the FSWEP general 
						inventory, as the participating organizations are given 
						the opportunity to create separate postings to hire for 
						specific positions, academic levels, and/or specialized 
						fields of study. Information on the organization, the 
						job description, the requirements of the position and 
						the recruitment period are indicated on each posting. 
						 
						When you apply for a departmental program, your 
						application will be housed in two locations: the FSWEP 
						general inventory and the departmental program 
						inventory. Your application will only move to the 
						departmental program inventory if you meet all of the 
						FSWEP eligibility criteria and the job requirements 
						listed on the advertisement. If not, your application 
						will still be located in the FSWEP general inventory for 
						other positions. 
						 
						You are able to apply to as many programs as you wish 
						provided that you meet the requirements listed on each 
						posting.  
						Click on the program title for more information on each 
						program. 
						Departmental Program
						
						https://psjobs-emploisfp.psc-cfp.gc.ca/psrs-srfp/applicant/page1800?toggleLanguage=en&psrsMode=&poster=63629&noBackBtn=true 
					 
				  
			
									
		 | 
	 
	 
  
						
						
						Reklama w Polonijnym Biuletynie 
						Informacyjnym w Winnipegu
						 
						
						
						Już od maja 
						
						
						zapraszamy do reklamowania się w naszym 
						Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz 
						więcej internautów. 
			Nasza strona nabiera popularności z 
			miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo 
			małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło 
			niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000. 
						
						  
						 
  
			Wykres ilości 
			użytkowników 
			strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009. 
			  
  
 
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres 
październik 2007 do stycznia 2009 
						
						
						
						Reklama na naszych łamach to znakomita 
						okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług - 
						oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych 
						reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.  
						Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila  bogdan@softfornet.com
						 
						 
						  
						
						
						 Cennik 
						reklam: 
						
						1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej, 
						logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki, 
						tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest 
						doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
						 
						
							
								| 
								
								Czas wyświetleń | 
								
								
								Cena promocyjna | 
								
								
								Cena regularna | 
							 
							
								| 
								
								Rok | 
								
								
								$200 | 
								
								
								
								$400 | 
							 
							
								| 
								
								Pół roku | 
								
								
								$120 | 
								
								
								
								$240 | 
							 
							
								| 
								
								Miesiąc | 
								
								
								$90 | 
								
								
								
								$180 | 
							 
							
								| 
								
								Dwa wydania | 
								
								
								$40 | 
								
								
								
								$80 | 
							 
						 
						
						
						
						2.  Reklama indywidualna w promocji $200 
						     Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na 
						naszej liście jako 
     jedyna wiadomość w mailu od nas. 
						
						
						3.  Artykuł na zamówienie w promocji $200
						 
     Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o 
						Twoim biznesie 
     lub serwisie.     
						
						
						4. Sponsorowanie działów naszego 
						Biuletynu, 
						np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez 
						Restaurację 
						XXX 
						
							
								| 
								
								Czas wyświetleń | 
								
								
								Cena promocyjna | 
								
								
								Cena regularna | 
							 
							
								| 
								
								Rok | 
								
								
								$200 | 
								
								
								$500 | 
							 
							
								| 
								
								Pół roku | 
								
								
								$120 | 
								
								
								$300 | 
							 
						 
						
						
						
						5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu 
						Informacyjnego w Winnipegu $500/rok    
						 
						 
						Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na 
						specjalnej stronie zbudowanej przez nas. Strona 
						będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do 
						10 zmian na rok.  
						 
						Link do strony sponsora będzie się znajdował w 
						każdym wydaniu biuletynu.    
						
						  
 
 
 |