Ustaw Stronę Startową
Dodaj do ulubionych
Dołącz
do nas |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
|
Translate this page
Note, this is automated translation meant to give you sense
about this document.
Zapisz
się na naszą listę,
dowiesz się z pierwszej ręki o polonijnych wydarzeniach w Winnipegu i
okolicach
|
|
|
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę |
|
listy dO
Redakcji |
|
Witam ! Przesyłam nie bardzo znany wiersz
Miłosza. Być może przybliży
trochę literaturę polską.
Z poważaniem
Marek Komuszyna z Oleśnicy
Toronto,2009
KOMUNIKAT FUNDUSZU WIECZYSTEGO MILENIUM
POLSKI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
Zarząd
Funduszu Wieczystego Milenium Polski Chrześcijańskiej informuje, że
w październiku przyznawane są stypendia studenckie, o które mogą
ubiegać się studenci polskiego pochodzenia studiujący na wyższych
uczelniach kanadyjskich oraz naukowcy kontunuujący naukę na studiach
podyplomowych.
Składanie
podań odbywa się przez wypełnienie formularza znajdującego sie na
stronie internetowej
www.millenniumfund.ca
Temin
składania podań mija 15 września
W ramach
naszego Funduszu istnieją cztery specjalne stypendia studenckie:
-
Imienia dr.S.J. Biskupskiego, przeznaczone dla osoby
polskiego pochodzenia mieszkającej w Kanadzie, która podjęła
studia polonistyczne na uczelni w Polsce.
-
Imienia braci Wojtka i Witka Stanisławskich ,
zamordowanych w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz,
ufundowane przez ich matkę, Bronisławę Stanisławską dla
podtrzymania pamięci o jej synach. Stypendium przeznaczone jest
głównie dla studentów historii Polski z Uniwersytetu Torontońskiego.
-
Imienia płk. lotnictwa Bolesława Orlińskiego,
przeznaczone dla osoby polskiego pochodzenia pobierającej naukę
pilotażu. Stypendium może być przyznane osobie tylko z
odpowiednimi kwalifikacjami. Podania rozpatrywane sa w lutym.
-
Imienia inż. Zbigniewa Czaplińskiego, upamiętniające
uczestnictwo przodków studentów w szeregach Polskiej Armii
Krajowej w latach 1939-1946. Stypendium może być przyznane
osobie, która potrafi udokumentować działalność i przynależność
członka rodziny do Armii Krajowej.
Zarząd FWM
Canadian Polish Millennium Fund
Fundusz Wieczysty Milenium
288 Roncesvalles Ave.
Toronto, Ont. M6R 2M4
Tel/fax: 416 532 1921 |
Website:
www.millenniumfund.ca
Email: cpmf@millenniumfund.ca
cpmf@kpk.org |
|
|
|
|
Irena Dudek zaprasza na zakupy do
Polsat
Centre
Moje
motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre 217 Selkirk
Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884
|
S P O N S O
R |
|
Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę
Kongres
Polonii Kanadyjskiej-
Press Release |
|
Toronto, 29 July 2009
The National President of the
Canadian Polish Congress, Wladyslaw Lizon, met yesterday with RCMP
Commissioner William Elliott in Ottawa, to discuss matters related to
the events which resulted in the tragic death of Robert Dziekanski at
the Vancouver Airport on Oct.14/2007.
Mr. Lizon noted that the
Canadian Polish Congress had sought a moratorium on the use of tasers
pending further assurances about their safety. Commissioner Elliott
indicated that although the RCMP had considered a moratorium, in the
Commissioner’s view a moratorium would put officer and public safety at
risk. The Commissioner welcomed the recent Braidwood Commission Phase I
report and committed to making further changes to improve RCMP policies
and training on tasers. He agreed that tasers should not be the “weapon
of convenience”.
Commissioner Elliott expressed
sympathy for the family of Robert Dziekanski. In response to questions
from Mr. Lizon about the action that would be taken vis a vis the
officers involved in the face of a perception that they were not being
held accountable for the events leading up to Robert Dziekanski’s death,
Commissioner Elliott indicated that there are set procedures which need
to be followed in relation to discipline but did not comment on this
specific case, referring to the ongoing Commission of Inquiry. With
regard to the decision not to lay criminal charges, Commissioner Elliott
indicated that this decision was not taken by the RCMP but by the
Attorney General of British Columbia.
In wrapping up the discussion,
Mr. Lizon offered the assistance and co-operation of the Canadian Polish
Congress in collaborative efforts to restore public confidence in the
RCMP. Commissioner Elliott indicated that he was pleased to cooperate
with the CPC in community outreach efforts aimed to build better
understanding between the RCMP and the communities it serves and the
national force’s good reputation. He commented favourably on the
initiative taken by the CPC in this matter. Mr. Lizon emphasized that
Canadians and newcomers to Canada should not fear police authorities,
but rather should respect the role of police in keeping peace and order
and helping all Canadians. Commissioner Elliott indicated that he would
be pleased to participate in a round table discussion with
representatives of the CPC member organizations and the polish language
media.
|
|
|
|
ŻYCZENIA |
|
Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim
bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub,
narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie,
ale
nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
Życzenia prosimy przesyłać na adres:
jolamalek@onet.eu
Kto składa życzenia np. Jan
Kowalski
Z jakiej okazji składasz życzenia
np. Z okazji 18 urodzin
Treść życzeń
Twoje życzenia zostaną opublikowane w serwisie dopiero po akceptacji
zespołu redakcyjnego w kolejnym numerze Biuletynu.
|
|
|
| |
|
S P O N S O
R |
|
HUMOR
Nie zaczepiaj Babci
|
|
|
| |
89 ROCZNICA
BITWY WARSZAWSKIEJ,
ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO |
|
"Cud nad Wisłą"
W lutym 1919 roku polskie wojsko stanęło na
Wołyniu na drodze bolszewickiej ofensywy na
Zachód. W 1920 r. operacja naczelnego wodza
Józefa Piłsudskiego w sojuszu z siłami
ukraińskimi pod wodzą Semena Petlury
doprowadziła do zdobycia Kijowa. Potem nastąpił
atak bolszewików, którzy klęskę ponieśli dopiero
właśnie pod Warszawą, gdzie polscy żołnierze pod
dowództwem Piłsudskiego przełamali ofensywę
armii Michaiła Tuchaczewskiego.
Władze radzieckie celowo odwlekały podjęcie
rokowań z Polską, aby wykorzystać powodzenie
swojej nieprzerwanej ofensywy na zachód, co
oznaczałoby rozszerzenie rewolucji w Europie. A
tam wielu patrzyło na nią przychylnie, jeśli nie
entuzjastycznie. Świadczyły o tym częste
przypadki bojkotu przeładunku i transportu
materiałów wojennych dla Polski. Jednym z tych,
którzy liczyli jednak na odwrócenie się karty w
działaniach wojennych, był marszałek Józef
Piłsudski.
W czasie odwrotu przygotowano odwody, które
miały umożliwić zatrzymanie czerwonego pochodu i
zwrot zaczepny. Józef Piłsudski wybrał plan
polegający na uderzeniu w lukę między północnym
i południowym frontem radzieckim, wyjście na
tyły wojsk M. Tuchaczewskego (front północny) i
zmuszenie w ten sposób wroga do generalnego
odwrotu.
15 sierpnia 1920 roku, po trzech dniach
ciężkich walk, Polacy odbili ostatecznie
Radzymin. Oznaczało to wówczas powstrzymanie
pierwszego szturmu wojsk bolszewickich na
Warszawę. Jednak bitwa o polską stolicę nie była
jeszcze rozstrzygnięta.
Losy bitwy rozstrzygnęły się w ciągu paru dni.
Heroiczna obrona na przedpolach Warszawy (np.
Radzymin) i skuteczne działania 5 Armii
dowodzonej przez gen. W. Sikorskiego nad Wkrą
stworzyły pomyślne warunki dla oczekującej grupy
uderzeniowej złożonej z 3 i 4 Armii (marsz. J.
Piłsudski i gen. E. Rydz - Śmigły). Jej natarcie
znad Wieprza 16 sierpnia wyjaśniło ostatecznie
sytuację na korzyść Polaków. M. Tuchaczewski
rozpoczął wycofywanie się. W tym też czasie
przystąpiono do rokowań pokojowych w Mińsku,
które przeniesiono później do Rygi.
Szef brytyjskiej misji wojskowej w Polsce,
lord d'Abernon, uznał powstrzymanie
bolszewickiego najazdu za osiemnastą bitwę w
dziejach ludzkości, która decydowała o losach
świata. - Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż
z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby
otworem dla propagandy komunistycznej i dla
sowieckiej inwazji - ocenił d'Abernon.
Niedawno odkryto nowe dokumenty na temat roli
polskiego wywiadu w tej wojnie. Okazało się, że
polscy kryptolodzy doskonale znali zamierzenia
Armii Czerwonej. Historyk z Wojskowego Biura
Badań Historycznych, dr Grzegorz Nowik, odkrył w
Centralnym Archiwum Wojskowym dokumenty, według
których polscy kryptolodzy już we wrześniu 1919
r. złamali sowieckie szyfry wojskowe. Dzięki
temu polskie dowództwo wiedziało na bieżąco o
zamierzeniach Armii Czerwonej, co umożliwiło w
sierpniu 1920 r. zwycięską polską ofensywę,
nazwaną później cudem nad Wisłą.
Święto Wojska
Polskiego
W rocznicę "Cudu
nad Wisłą" zaczęto uroczyście obchodzić Święto
Żołnierza w 1923 roku. Wprowadzono je na rozkaz
marszałka Józefa Piłsudskiego - rozkazem
ministra spraw wojskowych nr 126 z dnia 4
sierpnia 1923 roku. W rozkazie tym pisano: "Dzień
15-go sierpnia jest Świętem Żołnierza. W tym
dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża
polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest
żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia
nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się
pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o
całość i niepodległość Polski".
Święto Wojska
Polskiego to święto upamiętniające jedno z
największych zwycięstw oręża polskiego oraz
oddające hołd żołnierzom wszystkich rodzajów
wojsk.
Ważne jest, aby w tym dniu nie zapomnieć o
żadnej żołnierskiej mogile, również o żadnym
miejscu, w którym bohaterscy żołnierze
przelewali krew za nas - Polaków. Zachowajmy
pamięć o tych, którzy oddali życie, służąc
Ojczyźnie.
Źródło:
http://www.emkom.republika.pl/bitwa_warszawska.html
|
|
|
|
|
189 Leila Ave WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510 |
S P
O N S O R |
|
WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI |
|
Środa, 2009-08-19
"Premier nie zajmuje stanowiska ws. gen.
Skrzypczaka"
Premier Donald Tusk nie zajmuje stanowiska w
sprawie przyszłości Dowódcy Wojsk Lądowych gen.
Waldemara Skrzypczaka, jest to kompetencja
ministra obrony narodowej i prezydenta -
powiedział rzecznik rządu Paweł Graś.
- Wiadomo, że dzisiaj pan minister Klich z panem
gen. Skrzypczakiem i może z panem prezydentem
się w tej sprawie spotka. Trzeba czekać - dodał
rzecznik rządu.
Zaznaczył, że posiedzenie rządu dotyczyło
wyposażenia naszych żołnierzy w Afganistanie. -
Sprawa pana gen. Skrzypczaka nie była
przedmiotem dyskusji - odparł Graś pytany, czy
premier rozmawiał z ministrem obrony Bogdanem
Klichem na temat przyszłości gen. Skrzypczaka.
W poniedziałek gen. Skrzypczak oddał się do
dyspozycji prezydenta, motywując to utratą
zaufania ze strony ministra obrony. Stało się to
po tym, gdy w niedzielę na uroczystości
powitania ciała poległego w Afganistanie
żołnierza i w poniedziałkowym "Dzienniku"
generał winą za niedostatek sprzętu potrzebnego
na wojnie w Afganistanie obarczył ministerialną
biurokrację.
Minister Klich ocenił to jako podważenie
cywilnej kontroli nad armią. Swe pismo z dymisją
Skrzypczak przekazał drogą służbową przez szefa
sztabu generalnego i ministra obrony. Prezydent
ma podjąć decyzję, po otrzymaniu dokumentu wraz
z opiniami tych przełożonych generała.
We wtorek szef MON poprosił prezydenta Lecha
Kaczyńskiego o spotkanie, by omówić przyszłość
Skrzypczaka. Sam generał powiedział, że to, czy
pozostanie w wojsku, zależy od przełożonych,
którzy zdecydują, czy przyjąć jego dymisję.
Graś powiedział, że lista zakupów dla polskiego
kontyngentu w Afganistanie przedstawiona przez
szefa MON wymaga dostosowania do rzeczywistych
potrzeb żołnierzy. Zaznaczył jednocześnie, że w
ciągu kilku miesięcy zostaną zakupione nowe
śmigłowce dla polskich żołnierzy w Afganistanie.
Rzecznik powiedział, że w sprawie zakupu sprzętu
dla wojska podjęto na posiedzeniu rządu "decyzje
kierunkowe", tzn. - jak wyjaśnił - m.in. decyzje
co do uproszczenia procedur i rezygnacji przy
okazji pilnych zakupów ze zobowiązań
offsetowych.
- Te kierunkowe decyzje zapadły. Została
przedstawiona przez ministra obrony narodowej
Bogdana Klicha lista zakupów. Niektóre pozycje
wzbudziły wątpliwości, czy rzeczywiście zgodnie
z prawem można je na tej liście umieścić. W
związku z tym zostanie ona dostosowana do
rzeczywistych potrzeb naszych żołnierzy i znajdą
się na niej takie rzeczy, które są rzeczywiście
niezbędne i które trzeba tam dostarczyć jak
najszybciej - powiedział rzecznik rządu.
Jak zaznaczył decyzja w tej sprawie zostanie
podjęta dosyć szybko. - W przypadku sprzętu
najważniejszego, najbardziej potrzebnego, ale
najtrudniej zdobywalnego - czyli śmigłowców -
pewnie kilka miesięcy trzeba poczekać na to,
żeby pierwsze dodatkowe śmigłowce tam zaczęły
się pojawiać - zaznaczył Graś.
Podkreślił, że jeśli chodzi o wyposażenia
polskich żołnierzy "problemem są śmigłowce,
transportery opancerzone, które niestety są
atakowane niemal codziennie". - W związku z tym,
to jest w tej chwili dla nas priorytet, żeby
zapewnić polskim żołnierzom w Afganistanie
osłonę śmigłowcową z powietrza i żeby zapewniać
im w miarę bezpieczny transport, czyli zwiększyć
dostawy transporterów opancerzonych Rosomak,
które sprawdzają się tam świetnie - mówił
rzecznik rządu.
- Sytuacja zmieniła się radykalnie w porównaniu
do naszego pierwszego zaangażowania i pierwszych
kontyngentów wysyłanych do Iraku - mówił
rzecznik rządu. Zaznaczył przy tym, że "w każdej
armii, dokładnie każdej armii - dotyczy to i
Brytyjczyków i najlepiej wyposażonych i
przygotowanych Amerykanów - żołnierze i tak
zawsze dodatkowo za własne pieniądze kupują
sobie sprzęt najczęściej na miejscu".
Jak powiedział, średnio amerykański żołnierz na
dodatkowy sprzęt wydaje około 3 tys. dolarów. -
Polscy żołnierze oprócz tego wyposażenia, które
otrzymują standardowo i z którym jadą na wojnę,
otrzymują dodatkowe środki - 2,5 tys. zł - na
to, żeby właśnie jakieś dodatkowe, lepsze
wyposażenia kupić sobie na miejscu - dodał Graś.
PAP
Dalej... |
|
|
|
|
WIADOMOŚCI Z KANADY |
|
Środa, 2009-08-19
Mało znana wyspa
Niemal wszyscy słyszeli o jej istnieniu. Wielu
potrafi umiejscowić ją na mapie, koneserzy
zachwycają się smakiem win na niej
produkowanych, ale tylko nieliczni wiedzą, że na
tę wyspę można popłynąć i ciekawie spędzić na
niej weekend, a nawet parę urlopowych dni. Wyspa
Pelee chętnie przyjmuje gości z bliska i daleka.
Odkryto ją pod koniec XIX wieku, a do
dzisiejszego dnia pozostała nieodkryta.
Dopływają do niej promy kursujące po jeziorze
Erie, lecz rzadko kto tu wysiada. Jeśli już, to
na kilka godzin, by udać się w dalszą drogę do
amerykańskich miast. A szkoda, bo wyspa jest
ciekawa. Nie posiada co prawda za dużo
mieszkańców, lecz ci, którzy tu mieszkają, lubią
swoje życie. Ma coś w sobie, jakiś urok,
chociażby to, że, leżąc na pokładach wapiennych,
posiada miłe dla oka domy zbudowane z tego
kamienia.
Odkryta została przez bogatych Amerykanów w
drugiej połowie XIX wieku. Przez wiele lat nic
się jednak na niej nie działo. Budowano tu
wprawdzie siedziby, lecz były to z reguły
namioty nad brzegiem. Później założono na niej
siedzibę ekskluzywnego klubu, który z czasem
stał się luksusowym miejscem wypoczynku bogaczy.
Kiedy klub oświetlono gazem, przybyło do niego
wielu nowych członków. Liczba ich zawsze była
ograniczona do 25, tylko przez krótki okres do
klubu należało "aż" 50 osób, w tym takie sławy,
jak prezydent US, Grover Cleveland, Rutherford
Hayes czy William Howard Taft. Były to jednak
dawne czasy. Kolejny okres w życiu wyspy to jej
odkrywanie przez osadników francuskich w latach
20. ubiegłego wieku. To oni głównie osuszyli
miejscowe bagna i zamienili je w pola uprawne,
sadząc tytoń i zakładając winnice. Oni budowali
domy z białego kamienia, z którego zbudowana
jest wyspa i oni nadali jej swoisty charakter.
Był okres w historii, kiedy wyspę zamieszkiwało
nawet 1000 osób. Były to czasy budowy kanału
Welland i chodników w Toronto, na które brano
budulec właśnie stąd. Nie kamień jednak
przyczynił się do jej rozsławienia, lecz legendy
i wino.
Jedna z nich dotyczy tzw. Huldah’s Rock i
opowiada o nieszczęśliwej miłości dziewczyny
Huldah urodzonej na wyspie, która pokochała
młodzieńca z dalekiej Anglii, badacza i odkrywcy
nowego kontynentu. Odjeżdżając w dalszą drogę,
obiecał on powrócić i pojąć ją za żonę. Zły los
sprawił jednak, że młodzieniec nigdy nie
powrócił i piękna Huldah odebrała sobie życie,
skacząc ze skały, która od tej chwili nazywa się
jej imieniem. Legenda, wzorowana na
opowiadaniach indiańskich, pochodzi ponoć z 1783
r.
Z wina wyspa stała się sławna w wiele lat
później, bo dopiero w wieku XIX. Z tego okresu
pochodzi Vin Villa, pierwsza komercyjna
winiarnia w Ontario, zlokalizowana na
północno-zachodnim krańcu wyspy, na tzw.
przylądku Sheridan.
A co ponadto ciekawego znajdzie turysta na
wyspie Pelee?
Najstarszą, wybudowaną w roku 1833 latarnię na
jeziorze Erie. Prawdę mówiąc, pod względem
długowieczności, zajmuje ona drugie miejsce w
hierarchii, a w zasadzie zajmowała. Przez długie
lata wskazywała statkom bezpieczną drogę przez
groźne wody pasaży Pelee, lecz później
zapomniano o niej i powoli zamieniała się w
ruinę. Obecnie próbuje się jej przywrócić dawną
formę, co wcale nie jest łatwe. Usiłuje się
również odrestaurować inne historyczne
posiadłości na wyspie, słynące z dobrych win,
wśród nich posiadłość rodziny McCormick. Swego
czasu należało do niej 33 akrów winorośli.
Zabytków takich jest na wyspie sporo i wszystkie
warte są obejrzenia, chociażby z racji wieku i
zachowanych ciekawostek architektonicznych.
Wyspę zwiedzać można pieszo, rowerem lub
samochodem. Z tym ostatnim mamy jednak sporo
zachodu, ponieważ miejscowe władze wymagają
rezerwacji. Prom samochodowy w okresie letnim
kursuje co prawda regularnie, lecz jego portami
docelowymi są miasta Erie i Sandusky w Ohio.
Dlatego też lokalne władze wymagają rezerwacji z
kilkutygodniowym wyprzedzeniem oraz obecności na
półtorej godziny przed rejsem promu. Koszt
biletu jest przystępny dla wszystkich.
Turyści przybywający na wyspę ze Stanów
Zjednoczonych pamiętać muszą o kontroli celnej w
placówce celnej na wyspie. Obowiązują ich
ponadto lokalne przepisy, które zabraniają
przybywania na wyspę z bronią palną oraz
nadmierną ilością alkoholu i wyrobów
tytoniowych. Na wyspę można dostać się również
przez cały rok samolotem, lub statkiem
prywatnym. Podkreślić należy, że samochody są
dopuszczone do ruchu na całej wyspie, poza
Lighthouse Point i Fish Point. Istnieje jednak
ograniczenie szybkości - na całym jej obszarze -
do 30 mil na godzinę.
Kto nie chce na wyspę jechać samochodem, może
wybrać się na trasę pieszą dookoła wyspy, lub
skorzystać ze specjalnego bezpłatnego autobusu,
kursującego na trasie z West Dock do pawilonu
Win. Dla sentymentalnych turystów zalecany jest
pojazd konny. Czy warto więc wybrać się na wyspę
Pelee? Z pewnością tak. Obok innych atrakcji,
będzie okazja spróbować wyśmienitych win w
niepowtarzalnej scenerii zachowanego
budownictwa. Poza tym zaś, zapoznamy się
osobiście z najdalej na południe wysuniętym
krańcem Ontario.
Jerzy Szlachetka Gazeta Dziennik Polonii w
Kanadzie
Szybka kolej w Vancouver
W Vancouver otwarto linię szybkiej kolei
długości 19 km łączącą centrum z międzynarodowym
lotniskiem. Dystans ten pociąg pokonuje w czasie
26 minut.
To największa inwestycja infrastrukturalna przed
zimowymi igrzyskami olimpijskimi, które za pół
roku odbędą się w tym mieście.
Szybka kolej, ochrzczona nazwą Canada Line,
kosztowała dwa miliardy dolarów.
Ma tory długości 19 kilometrów i 16 stacji.
Tysiące mieszkańców Vancouver i turystów
skorzystało z okazji, aby w dniu otwarcia
przejechać się nią za darmo.
Według szacunków administratora kolei, Canada
Line będzie przez kilka lat deficytowa, a
zacznie przynosić zyski dopiero w 2013 roku, gdy
liczba podróżnych wzrośnie do 100 tys. dziennie.
W przyszłym roku deficyt ma wynieść 70 mln
dolarów.
Na podst. PAP Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Dalej... |
|
|
|
|
|
“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com
|
Zapisz się… *Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry *Zespół Taneczny S.P.K. Iskry *Klub Wędkarski “Big Whiteshell” *Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny |
|
S P O N S O
R |
FAKTY ZE ŚWIATA |
|
Środa, 2009-08-19
43-latek po przeszczepie z twarzą innego człowieka
W Hiszpanii dokonano przeszczepu twarzy. Była to druga tego
typu operacja w Europie i ósma na świecie. Operacja trwała
15 godzin. Przeprowadzono ją w szpitalu La Fe w Walencji.
Pacjentem był 43-letni mężczyzna. Dawcą - mężczyzna, który
kilka dni temu zginął w wypadku.
Zespół lekarzy uczestniczących w operacji składał się z 30
osób. Zespołem tym kierował Pedro Cavadas - chirurg, który
jako pierwszy na świecie przeszczepił dłonie i ramiona.
Dawcą twarzy był mężczyzna, który kilka dni temu zginął w
wypadku samochodowym. Miał podobne rysy, grupę krwi i kolor
skóry co operowany pacjent. O tym czy przeszczep się udał
będzie wiadomo za kilka dni.
Na przeszczepy twarzy czekają w Hiszpanii jeszcze dwie osoby
- jedna w Sewilli i jedna w Barcelonie.
IAR
Nauczycielka zmyśliła historię o dwunastoraczkach
Tunezyjka, która twierdziła, że jest w ciąży z
dwanaściorgiem dzieci, okazała się oszustką. Kobieta cierpi
prawdopodobnie na problemy psychiczne, a jej opowieści to
czysta fantazja - podaje "The Daily Mail".
34-letnia nauczycielka z tunezyjskiego miasta Gafsa znana
jako "AF" twierdziła, że jej mnoga ciąża jest efektem
leczenia bezpłodności. Gdy Ministerstwo Zdrowia zajęło się
jej sprawą, okazało się, że kobieta jest chora psychicznie i
jest niemożliwe, by była w ciąży. Kobieta wymyśliła sobie,
że jest w dziewiątym miesiącu ciąży i wkrótce urodzi sześć
dziewczynek i sześciu chłopców.
Lekarze z Gafsy mówią, że 34-latka odmówiła stawienia się na
badania. A teraz nawet nie mają z nią kontaktu, gdyż kobieta
gdzieś zniknęła.
Według lekarzy kobieta skłamała w sprawie ciąży, ponieważ
chciała zaistnieć w mediach i liczyła na występ w programach
telewizyjny, za które mogłaby zainkasować duże pieniądze.
IAR
Chiny planują największą inwestycję w historii Australii
Największa w Azji firma petrochemiczna, chińska PetroChina
Co., podpisała z Australią wstępny kontrakt wart 41 mld dol.
na dostawy 2,25 mln ton rocznie skroplonego gazu ziemnego,
pochodzącego terminalu Gorgon, u północno-zachodnich
wybrzeży Australii.
Umowa ma obowiązywać przez 20 lat. Australijski minister
energetyki i bogactw naturalnych Martin Ferguson powiedział,
że jest to umowa na największą inwestycję w historii kraju.
Projekt Gorgon, realizowany jest przez australijskie filie
wielkich firm energetycznych - Chevron, ExxonMobil, Royal
Dutch Shell, San Ramon i Irving, które wspólnie będą
eksploatować podmorskie złoża gazu, transportować go do
instalacji skraplających i budować takie terminale.
Gaz przeznaczony dla Chin pochodzić będzie z 25-procentowych
udziałów ExxonMobil w projekcie Gorgon.
Jesteśmy krajem zbudowanym na zagranicznych inwestycjach i
cieszą nas nadal inwestycje, na których skorzystają wszyscy
Australijczycy - powiedział Ferguson w Pekinie, gdzie
uczestniczył w ceremonialnym podpisaniu umowy wstępnej.
PAP
Dalej... |
|
|
|
|
S P O
N S O R |
|
PODRÓŻ DOOKOŁA POLSKI - CIEKAWE MIEJSCA -
SIEDLCE |
|
W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca...
przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane.
Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ
Polska to nie
porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny
kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
INDEX
Dzisiaj
Siedlce
|
SIEDLCE |
|
Historia Siedlec sięga ponad
455 lat. Pierwsza wzmianka o mieście pochodzi z 1448 r. Teren, na którym leżą
obecnie Siedlce, stanowił niegdyś najbardziej na północ wysuniętą część
małopolskiej ziemi łukowskiej i wraz z nią wchodził w skład województwa
sandomierskiego, a od 1474 r. do lubelskiego.
Ten stan przynależności terytorialnej zachował się do III rozbioru Polski. Tak
więc ta najbardziej na północ wysunięta część ziemi łukowskiej graniczyła od
zachodu wzdłuż rzeczki Muchawki z ziemią czerską i liwską. Od północy i wschodu
Liwiec stanowił granicę z Podlasiem.
Ten mało dostępny zakątek w widłach rzek Muchawki i Liwiec, położony był z dala
od głównych szlaków komunikacyjnych. W średniowieczu tak szlak "Podlaski",
prowadzący od Gdańska przez Łomżę, Węgrów, Drohiczyn do Łukowa i dalej do
Lublina, jak i "Warszawski" łączący Warszawę z Litwą i wiodący przez Stanisławów,
Liw, Węgrów, Sokołów, Wysokie, Drohiczyn i Brześć, omijały pierwotnie Siedlce od
północy.
W połowie XV w. doszło do powstania
drogi prowadzącej z Węgrowa przez Chodów, Siedlce i dalej biegnący do Łukowa w
rezultacie czego został zmieniony szlak "Podlaski". W końcu XVII w. coraz
większego znaczenia nabierała droga z Warszawy do Brześcia przez Siedlce. W
drugiej połowie XVIII w. była już traktem głównym, gdy tymczasem dawny trakt
"Warszawski" miał znaczenie drugorzędne.
Na ukształtowanie przestrzenne dzisiejszych Siedlec miały najważniejszy wpływ
cztery czynniki: powstanie wsi Siedlce, lokacja miasta na prawie magdeburskim w
1547 r. przez króla Zygmunta I Starego, założenie rezydencji magnackiej i
włączenie okolicznych wsi lub ich części w granice administracyjne miasta
(Piaski Zamiejskie, Piaski Starowiejskie, Roskosz, część majoratu Starawieś i
część majoratu Golice).
Układ przestrzenny wsi Siedlce ostatecznie ukształtował się w II połowie XV w.
dając podstawę do rozwoju większych jednostek osadniczych. W I połowie XVI w.
układ przestrzenny wsi składa się z dwóch niezależnych elementów: wsi starego
pochodzenia oraz wsi nowej założonej w 1503 r. przez Daniela Siedleckiego zwaną
"Nova Siedlcza", związanych ze sobą wybudowanym między nimi w 1530 r. pierwszym
kościołem. Miasto erygowano dokumentem lokacyjnym na prawie magdeburskim,
wydanym przez Zygmunta I Starego 15 stycznia 1547 r. Fakt ten był najważniejszym
czynnikiem rozwoju przestrzennego miasta. Spowodował bowiem przekształcenie
rozproszonego i niezbyt silnie powiązanego zespołu osadniczego w jednorodny
układ przestrzenny, rozpoczynając od jego centrum.
Dalej...
|
|
|
|
|
O`KANADO!
CZYLI ZMAGANIA LEKARZA EMIGRANTA |
|
Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
Jerzego Pawlaka
"O` Kanado!
czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można
nabyć w sklepie Polsat.
Historia Chińczyka, który przez wiele lat
niestrudzenie i z nadzieją walczył
i przeciwstawiał się śmierci pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Przez
parę
lat człowiek ten odwiedzał mój gabinet z powodu nawrotowych grzybic pachwin
i wysypek skórnych zaliczanych do grupy wirusowych zakażeń skóry. Problemy
te były
nawracające i miałem trudności w ich wyleczeniu. Był nawet okres, że
podejrzewałem
go o homoseksualizm i o AIDS. Przeprowadzone jednak badania w tym kierunku
były
negatywne. Pewnego dnia zgłosił się na badania przed- operacyjne i
skierowałem go
na zdjęcie klatki piersiowej, w której znaleziono guzek w lewym płucu i
zalecono
powtórne badanie za trzy miesiące lub wykonanie badania komputerowego płuc.
Pacjent nie był palaczem, a ja postanowiłem obserwować jego stan i powtórzyć
badanie
rentgenowskie jak zalecano.
W międzyczasie Harry bo takie było jego imię zachorował na ostre zapalenie
gardła ze znacznie powiększonymi szyjnymi węzłami chłonnymi. Po okresie
trzech
tygodni węzły podżuchwowe prawej strony szyi były bardzo znacznie
powiększone.
Przeprowadzone badania krwi były w normie ale zaniepokoiłem się wystąpienie
dość
skąpych krwiopluć.
Zdecydowałem się posłać go natychmiast do pulmonologa sądząc, że ten
widziany
poprzednio guzek może być rakiem i stąd te krwioplucia. Pulmonolog jednak
bardziej
skoncentrował się na powiększonym węźle szyjnym i skierował delikwenta na
biopsję,
która odbyła się dopiero za 6 tygodni badaniem biopsyjnym wykryto raka,
który po
wykonaniu badania tomograficznego szyi okazał się złośliwym rakiem języka. W
kilka
tygodni później zgłosił się do mnie prosząc abym zbadał jego tylną część
języka gdzie
właśnie teraz namacał twardy, niebolesny guzek. Ze współczuciem spojrzałem
na niego
bo zdawałem sobie sprawę jak dalece złośliwy ten rak bywa i jak mały odsetek
pacjentów
przeżywa więcej niż pięć lat po jego zdiagnozowaniu. Pacjent został
skierowany do
kliniki przeciw-rakowej, gdzie w pierwszym etapie wszczepiono mu igły
radioaktywne
w okolicy guza i w kilka miesięcy później zoperowano. Po operacji miał serię
naświetlań
radioaktywnych szyi, po których w wykonanym badaniu tomograficznym szyi i
głowy
nie stwierdzono obecności raka. Z tą radosną wiadomością podzielił się
natychmiast
ze mną. Następnym razem zobaczyłem go za kilka miesięcy i tym razem przebył
następną operację, po której założono mu sondę żołądkową, przez którą
spożywał
pokarm. Operacja została powikłana silnym krwawieniem z tętnicy szyjnej,
której
ściana uległa uszkodzeniu po licznych naświetlaniach. Harry miał wyjątkowe
szczęście
bo krwawienie odbyło się w trakcie pobytu w szpitalu. Kilkakrotnie odwiedzał
mnie
później borykając się z karmieniem przez sondę, którą wreszcie zaniechał i
powrócił
z radością do odżywiania się drogą doustną. Potem straciłem z nim kontakt i
sądziłem,
że nastąpiło to co statystyka w takiej chorobie przewiduje. Po około dwóch
latach
otrzymałem list od kardiologa z zaleconymi lekarstwami.
Z radością pomyślałem wtedy, że Harry żyje.
Zobaczyłem go wkrótce ale był
to już inny Harry, poruszał się z trudnością i opowiedział mi o przebytym
zawale
mięśnia sercowego i niewydolności krążenia, z którą teraz walczy. Próbowałem
go
pocieszyć, ale w jego oczach przestałem dostrzegać teraz błyski nadziei,
które tak łatwo
dostrzegałem wcześniej. Odwiedzał mnie teraz co dwa trzy miesiące i
zaobserwowałem,
że stan jego zdrowia dość wyraźnie się poprawił. Był bliski pięcioletniego
przeżycia po
rozpoznanym złośliwym raku języka. Uśmiechał się pogodnie i znów jego oczy
płonęły
nadzieją. Pokazał się ponownie za pięć miesięcy nieco przygasły ponieważ
przeszedł
następne zabiegi operacyjne. Wszczepiono mu rozrusznik serca i defibrylator,
ponieważ
cierpiał na zaburzenia rytmu serca i zatrzymania serca. Te zaburzenia były
wynikiem
poprzednich naświetlań radioaktywnych. Wyszeptał ze łzami:
”Doktor minęło już pięć lat i ja żyję” -
uściskałem go serdecznie.
Za chwilę wyszeptał, że jego kardiolog typuje go na przeszczep serca i
spełnia
wszystkie warunki z których najważniejszym jest nieobecność raka w jego
ustroju
i wiek nie przekraczający 55 lat.
Popatrzyłem na niego z podziwem - jaką siłę życia i odporność psychiczną ten
człowiek posiadał. W miesiąc później zobaczyłem go ponownie, miał bardzo
spokojną
twarz ale oczy spoglądały bardzo żałośnie. Wyszeptał, byłem znów operowany -
wznowa raka w bliźnie pooperacyjnej i to przekreśliło moją szansę na
przeszczep serca.
Ale przecież muszę jakoś żyć dodał bardziej donośnym głosem. Nie wiedziałem
jak
mam się zachować, jak go pocieszać, ja sam byłem załamany, jeszcze raz
spojrzałem
na niego z podziwem, uścisnąłem go i odszedłem. Po pewnym czasie złożył mi
wizytę ponownie, tym razem opowiedział mi, że czeka go operacja wymiany
baterii
w rozruszniku. Zaskoczony zapytałem:
”Dlaczego, przecież te baterie pracują normalnie około 10 lat?”
On spokojnie odpowiedział-No cóż, zostałem
powiadomiony, że w moim przypadku
jest jakiś defekt i trzeba je wymienić.
Nie mam innego wyjścia - dodał. Brakowało mu również szczęścia. |
|
|
| |
"POLKI W ŚWIECIE" WYWIAD
Z AGATĄ BROMBEREK
|
|
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem
„Polki
w Świecie”.
Kwartalnik „Polki w Świecie” ma
na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających
z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek
Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów.
Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom
mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują
się Polki żyjące i działające poza Polską.
Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
Redaktor naczelna magazynu
Anna Barauskas-Makowska
zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w
Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
W Polsce śnieg nie leży
przez cały rok
Agata Bromberek
Turcy o Polsce też wiedzą bardzo mało,
często wręcz utożsamiają Polaków z
Rosjanami. Budzi to w nas –
przebywających tutaj – oburzenie i misję
uświadamiania, że mamy własny język,
inny alfabet, że w Polsce śnieg nie leży
przez cały rok i komunizm skończył się
już dość dawno. A walutą nie jest (póki
co) euro.
Turcja w moim życiu jest dziełem
kompletnego przypadku. – tak odpowiadam,
kiedy pyta się mnie jakim cudem
właściwie tam się znalazłam,
zadomowiłam, nauczyłam języka. A pytania
padają często. Samej czasem nadal nie
chce mi się wierzyć, że tu się
znalazłam. Ba, że zostałam tyle czasu,
że stałam się gorącą zwolenniczką tego
kraju, że znalazłam miejsce, w którym
czuję się doskonale. Że mówię w języku,
który jeszcze kilka lat temu brzmiał dla
mnie co najmniej dziwacznie.
Turcy o
Polsce
też
wiedzą
bardzo
mało,
często
wręcz
utożsamiają
Polaków
z
Rosjanami.
Budzi to
w nas –
przebywających
tutaj –
oburzenie
i misję
uświadamiania,
że mamy
własny
język,
inny
alfabet,
że w
Polsce
śnieg
nie leży
przez
cały rok
i
komunizm
skończył
się już
dość
dawno. A
walutą
nie jest
(póki
co) euro.
Turcja
w moim
życiu
jest
dziełem
kompletnego
przypadku.
– tak
odpowiadam,
kiedy
pyta się
mnie
jakim
cudem
właściwie
tam się
znalazłam,
zadomowiłam,
nauczyłam
języka.
A
pytania
padają
często.
Samej
czasem
nadal
nie chce
mi się
wierzyć,
że tu
się
znalazłam.
Ba, że
zostałam
tyle
czasu,
że
stałam
się
gorącą
zwolenniczką
tego
kraju,
że
znalazłam
miejsce,
w którym
czuję
się
doskonale.
Że mówię
w
języku,
który
jeszcze
kilka
lat temu
brzmiał
dla mnie
co
najmniej
dziwacznie.
Byłam
rok po
studiach.
Miałam
tytuł
magistra
kulturoznawstwa,
moja
praca
magisterska
zdobyła
wyróżnienie,
ale
wciąż
pracowałam
dorywczo
za marne
pieniądze
i jako
stuprocentowa
humanistka
nie
potrafiłam
określić
czym
chcę się
zająć
tak „na
serio”.
Po kilku
epizodach
dorabiania
w biurze
wiedziałam
tylko,
że nie
będę w
stanie
wytrzymać
w
typowej
pracy na
etacie.
Będąc
tak
zwaną
„artystyczną
duszą”
marzyłam
o
niebanalnym
zajęciu,
które
pozwoli
mi
połączyć
zarabianie
pieniędzy
z pasją.
Kiedy
nadeszła
wiosna
postanowiłam,
że
śladem
moich
rówieśników
poszukam
pracy za
granicą,
by
zarobić
„prawdziwe
pieniądze”
i zdobyć
trochę
ciekawych
doświadczeń.
Decyzja
została
podjęta,
ale z
realizacją
planu
nie było
łatwo.
Interesowały
mnie od
zawsze
kraje na
południu
czy
zachodzie
Europy;
chciałam
wykorzystać
moją
znajomość
francuskiego.
Niestety,
w tamtym
czasie z
ofertami
było
dość
krucho,
głównie
adresowano
je do
studentów.
Z kolei
kraje
anglojęzyczne
nie
wchodziły
w grę;
mój
angielski
pozostawiał
wtedy
wiele do
życzenia.
Jeszcze
bardziej
krąg
możliwości
zawężała
fantazja,
aby
jechać w
bardziej
oryginalne
miejsce,
nie tam
gdzie
„wszyscy”!
Któregoś
dnia
znajomy
podrzucił
mi
informację
o
ofercie
pracy w
Turcji.
Pewne
biuro
podróży
szukało
polskojęzycznego
personelu
do pracy
w
hotelowych
sklepikach
w
kurorcie
nad
Morzem
Śródziemnym.
Turcja
brzmiała
na tyle
oryginalnie
i
tajemniczo,
że od
razu
poczułam,
że to
coś dla
mnie.
Oczywiście,
nie
wiedziałam
o tym
kraju
więcej
od
przeciętnego
Polaka:
byłam
święcie
przekonana
że
Stambuł
jest
jego
stolicą,
kobiety
noszą
chustki
a
wszyscy
mężczyźni
są
śniadzi,
niscy i
wprost
przepadają
za
blondynkami.
Jako
szatynka
mogłam
czuć się
dużo
bezpieczniej,
ale i
tak
pamiętam
rosnące
obawy,
kiedy
znajomi
i
rodzina
pytali,
czy nie
boję się
jechać
do
Turcji,
bo
porywa
się tam
kobiety
do
haremów
a
wielożeństwo
jest
legalne.
Radzono
mi też
pożyczenie
obrączki,
aby
uchronić
się od
zalotów
lokalnych
podrywaczy…
Jechałam
sama, co
dodatkowo
zakrawało
na
szaleństwo.
Na
miejscu
miałam
zajmować
się
polskimi
turystami
chcącymi
skorzystać
z usług
tureckiej
łaźni w
hotelu.
Nie
muszę
dodawać,
że nie
miałam
pojęcia
jak
będzie
wyglądała
moja
praca,
ani co
to jest
ta
turecka
łaźnia –
ale
byłam
zdecydowana
na
wielką
przygodę,
rozpoczęcie
„Nowego
Życia”,
przełamanie
rutyny i
pesymizmu,
który
zaczął
mnie
dopadać
w
Polsce.
Napędzana
wiarą,
że nie
mam nic
do
stracenia,
pożegnałam
się z
przyjaciółmi
i
rodziną,
spakowałam
walizę i
z
rozmówkami
polsko-tureckimi
w ręku
ruszyłam
w ten
dziki
świat,
krainę
Orientu.
Na
miejscu
okazało
się, że
żadne z
moich
wyobrażeń
nie
przystaje
do
rzeczywistości,
która
okazała
się
fascynująca.
Widoki
zapierały
dech w
piersiach
–
wcześniej
podróżowałam
co
prawda
po
Europie,
ale
Turcja
okazała
się być
zupełnie
inna.
Mimo, że
po
angielsku
bardziej
dukałam,
niż
mówiłam,
mimo, że
nowe
sytuacje
bardzo
mnie
stresowały
wiedziałam,
że chcę
dać
sobie
radę –
nie
mialam
nic do
stracenia
a wiele
do
zyskania.
Ludzie
od
początku
mi się
spodobali
– ciepli
i
przyjaźni,
próbowali
nawiązywać
ze mną
kontakt
i
sprawić,
abym
poczuła
się
komfortowo.
Miałam
oczywiście
momenty
zwątpienia
–
począwszy
od
pierwszych
dni,
kiedy
okazało
się, że
mój
dzień
pracy
trwa 12
godzin i
to przez
cały
tydzień,
że
mieszkam
z
kilkoma
masażystami
z łaźni
w
apartamencie
w
niebezpiecznej
dzielnicy;
nie
pozwalali
mi się
od nich
oddalać,
żeby nic
się nie
stało.
Wiele
pierwszych
nocy
przepłakałam
w
poduszkę.
Po kilku
tygodniach
– ja,
zwykle
zamknięta
i
nieśmiała
-
zaczęłam
się
oswajać.
Nawiązałam
znajomości
z
Polakami
z
hotelu.
„Moich”
masażystów
i
fryzjera
z
saloniku
nieopodal
łaźni
tureckiej
zaangażowałam
w
nauczanie
mnie
tureckiego;
uczyłam
się jak
małe
dziecko,
metodą
rzutu na
głęboką
wodę.
Faktycznie
obcując
wciąż z
Turkami
po
jakimś
czasie
okazało
się, że
nie
wiadomo
jak i
skąd
rozumiem
ogólny
sens
tego, co
mówią
między
sobą.
Gdzieś
niezauważalnie
stopniowo
polepszał
się też
mój
angielski.
Ten
pierwszy
pobyt
nie był
łatwy;
ciągły
stres w
pracy,
niezrozumiałe
traktowanie
nas –
Polaków
- przez
tureckich
szefów,
którym
trzeba
było się
podporządkowywać
bez
dyskusji.
Zakazy,
kontrole,
system
kar i
nagród –
jako
niezależna
dusza
nie
czułam
się z
tym
dobrze,
ale
traktowałam
jako
ciekawą
szkołę
życia.
Nie
traciłam
entuzjazmu
– rajski
klimat
tureckiej
Riwiery,
piękne
widoki,
wspaniałe
jedzenie,
zupełnie
inna
muzyka i
nie
podobny
do
żadnego
innego
język –
wciągały
mnie
coraz
bardziej.
Swoje
przygody
opisywałam
(i do
dziś
opisuję)
w
internecie.
Traktowałam
to, co
mnie
spotyka,
jako
idealny
temat na
niemalże
sensacyjno-komediową
powieść,
co
pomagało
mi
nabrać
trochę
dystansu,
odreagować
problemy
i
kłopoty
z
adaptacją
w
odmiennej
kulturze.
Kiedy po
miesiącu
z
powodów
„organizacyjnych”
zaproponowano
mi
powrót
do
Polski,
albo
zmianę
pracy na
pilota-rezydenta
biura
podróży,
wiedziałam,
że chcę
zostać.
Kolejny
przypadek,
bo w ten
sposób
znalazłam
zawód,
który
stał się
moją
wielką
pasją.
Wtedy
jeszcze
nie
miałam o
tym
zielonego
pojęcia.
Ze
stresu
przed
mówieniem
przez
mikrofon
bolał
mnie
brzuch,
często
gubiłam
drogę
jadąc na
wycieczkę
z
turystami,
kiedy
biuro
kolejny
raz
„zapomniało”
mi
wszystko
dokładnie
wyjaśnić,
mialam
wciąż
kłopoty
z
odpowiednim
podejściem
do
turystów,
którzy –
bywało –
wchodzili
mi na
głowę
widząc
brak
doświadczenia.
A jednak
czułam,
że coraz
bardziej
mnie to
wciąga,
co
potwierdzały
tylko
polskie
koleżanki,
żartujące,
że
wygląda
na to,
że w
Turcji
jeszcze
kiedyś
zamieszkam.
Najwyraźniej
mój
entuzjazm
i zapał,
z
którymi
poznawałam
nową
kulturę
był aż
nadto
widoczny;
nie
zniechęcała
mnie
wyczerpująca
praca,
godziny
spędzane
w
autokarze,
borykanie
się z
trudnymi
przedstawicielami
polskich
turystów,
zwariowany
i
kompletnie
nieustabilizowany
plan
tygodnia.
Czułam,
że się
rozwijam,
zmieniam
i dawało
mi to
wiele
frajdy.
Wyjeżdżałam
po kilku
miesiącach
z nową
rozbudzoną
pasją i
wielką
chęcią
powrotu.
Wiedziałam
już, że
chcę
spróbować
za rok –
w
kolejnym
sezonie
wakacyjnym
– już
jako
dużo
bardziej
kompetentna
osoba, w
innej
firmie.
Podczas
zimowania
w Polsce
zapisałam
się więc
na kurs
pilotów
wycieczek,
czytałam
turystyczne
czasopisma,
przeglądałam
ogłoszenia,
coraz
bardziej
wciągając
się w
branżę.
Stałam
się też
prawdziwą
(i
bezkrytyczną)
fanką
Turcji –
obwieszona
koralikami
z „okiem
proroka”
na
szczęście,
słuchałam
tamtejszej
muzyki i
uczyłam
tureckich
słówek…
Kolejny
sezon
przyniósł
mi
zetknięcie
ideałów,
które w
sobie
pielęgnowałam,
z
rzeczywistością.
Nie
byłam
już taka
zielona
i
skupiona
tylko na
przetrwaniu
jak
poprzednio;
zaczęłam
więc
dostrzegać
niuanse
kultury
i
obyczajów,
co
czasem
powodowało
bunt i
chęć
natychmiastowego
powrotu
do
Polski.
Dotarło
do mnie,
że
Turcji
nie da
się
zamknąć
w
jednoznacznych
określeniach;
to zbyt
duży i
zróżnicowany
kraj.
Nadal
znałam
tylko
jego
„kawałek”,
i to ten
najmniej
turecki
–
hotelowe
kurorty
z
szerokimi
plażami
i
dyskotekami,
które
można
przecież
znaleźć
–
niemalże
identyczne
- na
całym
świecie
i ludzi,
którzy
wszędzie
wietrzą
dobry
biznes.
Ogrom
tego, co
jeszcze
jest w
Turcji
do
poznania
i
zrozumienia,
nieodparcie
mnie
pociągał.
Byłam
już
pewna,
że wrócę
kolejny
– i
pewnie
nie
ostatni
raz.
Minęły
jeszcze
dwa
lata, a
ja na
dobre
się w
Turcji
zadomowiłam.
Jeszcze
nie
mieszkam
tu na
stałe,
ale
spędzam
coraz
więcej
czasu i
Turcja
jest
trwale
obecna w
moich
myślach.
Już na
szczęście
nie jest
to
bezkrytyczne
szaleństwo;
minął
stan
zakochania.
I dobrze
– można
powiedzieć,
że
traktuję
ten kraj
jako
przyszywaną
ojczyznę.
Oczywiście
drugą –
zaraz za
Polską,
do
której
też
zmieniłam
podejście.
Kiedyś
wydawało
mi się,
że w
Polsce
jest
szaro i
nudno,
że nic
ciekawego
nie może
się
wydarzyć,
do
Turcji
pędziłam
jak do
raju.
Jednak
coraz
dłuższe
pobyty w
Turcji,
niekiedy
dotkliwa
samotność
i
problemy,
z
którymi
musiałam
sobie
radzić
metodą
prób i
błędów,
pozwoliły
mi
uświadomić
sobie,
że
Polska i
Turcja
są w
równym
stopniu
fascynujące
i mają
swoje
wady i
zalety –
jak
pewnie
wszystkie
kraje
świata.
Życie
pomiędzy
dwoma
krajami
nie jest
łatwe.
Ciągle
nie mogę
się
zdecydować,
na którą
stronę
przejść.
A może
nie
przechodzić
wcale?
Piszę te
słowa w
samolocie
lecącym
do
Stambułu,
co
idealnie
obrazuje
moją
sytuację
–
podzielona
na dwie
części,
ciągle
na
walizkach
– z
powodu
pracy,
ale i
przecież
świadomego
wyboru.
Tęsknota
towarzyszy
mi
prawie
bez
przerwy.
Gdy
jestem w
Turcji
tęsknię
za
Polską –
za
szalonymi
przyjaciółmi,
za
wspaniałą
rodziną,
za
spacerami
po moim
ukochanym
rodzinnym
Poznaniu,
za
celebrowaną
kawką w
którejś
z
kawiarni
na
rynku.
Uwielbiam
zapach
polskiego
lata,
polskie
plaże
uważam
za
najpiękniejsze,
no i te
wakacyjne
festiwale
na
świeżym
powietrzu!
Polskiego
chleba i
żółtego
sera
brak mi
chronicznie.
Nie
przypadkiem
piszę o
wakacyjnych
przyjemnościach
„made in
Poland”;
z racji
pracy w
branży
turystycznej,
w Turcji
spędzam
całe
lato.
Wyjeżdżam
wczesną
wiosną,
kiedy
drzewa
dopiero
się
zielenią
a ludzie
zrzucają
szare
zimowe
płaszcze.
Wracam w
okresie
pierwszych
przymrozków,
pełna
tęsknoty
i
energii,
bo
wreszcie
jestem w
Polsce,
a
natrafiam
na
bliskich
lekko
przygaszonych
jesienną
depresją…
Za to
latem
przez
kilka
miesięcy
tkwię w
klimacie,
w którym
znakomicie
się
czuję i
którego
mi z
kolei
brak
podczas
pobytu w
Polsce.
Feeria
kolorów,
palmy na
ulicach,
wspaniała
pogoda –
głównie
słońce,
które
dodaje
mi
energii
i
odwagi.
Świeże
owoce i
warzywa,
które
mogę
jeść na
kilogramy,
język,
którego
brzmienie
i
melodia
chyba
nigdy
nie
przestanie
mnie
zachwycać.
No i
ludzie –
tak, jak
Polacy -
gościnni,
ciepli,
przyjaźni,
ale
jednak
bardziej
zrelaksowani,
pogodni.
Sama
dzięki
tureckim
południowym
zwyczajom
uczę się
jak
redukować
stres
mówiąc
„powoli,
powoli”,
pijąc ze
spokojem
çay,
czyli
parzoną
w
tradycyjny
sposób
herbatę,
podawaną
w małych
szklaneczkach.
Słowo
„Turcja”
budzi
całą
serię
stereotypowych
skojarzeń.
Jako
pracownik
branży
turystycznej,
przywykłam
już do
najdziwniejszych
pytań,
które
zadają
goście
przylatujący
na
wakacje
na
Riwierę.
Odzwierciedlają
one cały
szereg
krzywdzących
stereotypów,
które
pokutują
w Polsce
od lat i
nadal
nie są
zbyt
podatne
na
zmiany.
Z racji,
że mój
pobyt w
Turcji
to
nieustające
pasmo
zbiegów
okoliczności,
rozmaitych
przygód,
czasem
takich,
które
jeżyły
włos na
głowie,
czasem
przeciwnie,
cudownie
pozytywnych,
mogłam
poznać
kulturę
tego
kraju z
każdej
perspektywy.
To i tak
tylko
maleńki
ułamek
ogromnej
wiedzy,
która
jest do
zdobycia
– sama
świadomość,
że
proces
ciągle
trwa
jest
niezmiennie
fascynująca
i
inspirująca.
Staram
się więc
wykorzystać
to, co
wiem, do
tego,
aby nie
tylko
turystów
(w końcu
to moja
praca),
ale i
osoby
bliskie
zachęcać
do
bardziej
dogłębnego
poznania
tematu.
Moja
pasja
początkowo
była dla
nich
niezrozumiała
–
najczęściej
pojawiające
się
opinie
sprowadzały
ją do
kwestii
domniemanego
romansu
z
tureckim
mężczyzną.
Przy
okazji
pojawiały
się tu
uwagi o
tym, jak
to ci
śniadzi
i
ciemnoocy
przystojniacy
wykorzystują
Bogu
ducha
winne
Europejki,
albo że
bycie w
takim
związku
wiąże
się na
pewno z
ubezwłasnowolnieniem,
przemocą
domową a
nawet –
podobno
powszechnie
tolerowaną
–
poligamią!
Rzeczywistość
jest
dużo
bardziej
prozaiczna
od tych
przerażających
wyobrażeń.
Oczywiście
związki
mieszane
(w
każdym
pewnie
kręgu
kulturowym)
nie
należą
do
łatwych,
i nie
każdy
jest w
stanie
zdecydować
się na
taki
krok.
Turcy są
znani z
kurortowych
romansów,
podobnie
jak
Hiszpanie
czy
Włosi –
wszyscy
w
stereotypach
są do
siebie
bardzo
podobni.
Prawdziwe
życie
natomiast
niewiele
różni
się od
tego,
znanego
nam w
Polsce.
Kraj
jest
świecki,
kobiety
nie
muszą
chodzić
w
chustkach,
pracują,
robią
karierę
i żyją
wedle
własnego
wyboru.
Oczywiście
mocno
zakorzeniona
w
Turkach
tradycja
sprawia,
że nie
jest tak
zawsze i
w
odniesieniu
do
każdego.
To jest
właśnie
ta
różnorodność,
która
utrudnia
jednoznaczne
zakwalifikowanie
tureckiego
stylu
życia i
włożenie
do z
góry
ustalonych
szufladek.
Walczę
ze
stereotypami,
może nie
z
zaciekłością,
ale na
pewno
satysfakcję
sprawia
mi
świadomość,
że
kilka,
może
kilkanaście
osób,
dzięki
moim
opowieściom
czy
relacjom
zamieszczanym
w
internecie
dowiedziało
się
czegoś,
co
zmieniło
ich
podejście
do
Turcji.
W
najbliższym
mi kręgu
obserwuję
stopniowy
przyrost
„tureckich
pasjonatów”;
odwiedzają
mnie
przyjaciele
i
członkowie
rodziny.
Dla mnie
to też
radość,
że mogą
poznać
trochę
świata,
który
przez te
kilka
lat stał
się dla
mnie
bardzo
ważny i
zobaczyć
mnie w
zupełnie
innym
kontekście…
Największym
szokiem,
często
powodującym
zabawne
reakcje
jest
sytuacja,
kiedy są
świadkami
mojego
mówienia
po
turecku;
nic
dziwnego
– ktoś,
kogo
znało
się
kilka
czy
kilkanaście
lat
nagle
wyrzuca
z siebie
ciąg
słów,
które
pozornie
wydają
się nic
nie
znaczyć,
i
jeszcze
jakimś
cudem
się przy
tym
komunikuje.
Oczywiście,
Turcy o
Polsce
też
wiedzą
bardzo
mało,
często
wręcz
utożsamiają
Polaków
z
Rosjanami.
Budzi to
w nas –
przebywających
tutaj –
oburzenie
i misję
uświadamiania,
że mamy
własny
język,
inny
alfabet,
że w
Polsce
śnieg
nie leży
przez
cały rok
i
komunizm
skończył
się już
dość
dawno. A
walutą
nie jest
(póki
co) euro.
Zaczyna
się
piąty
rok
mojej
przygody
z
Turcją.
Mimo,
raz na
jakiś
czas,
artykułowanego
zarzekania
się „już
nigdy tu
nie
wrócę!”,
które
pojawia
się przy
okazji
rozmaitych
kulturowych
(i nie
tylko)
zgrzytów,
wiem, że
czymkolwiek
bym się
nie
zajęła,
będzie
to
związane
z
Turcją.
I z
Polską
jednocześnie.
Właśnie
to
połączenie,
bycie na
styku
dwóch
krajów –
pozornie
tak
różnych
a jednak
często
sobie
bliskich
– jest
dla mnie
źródłem
nieustającej
inspiracji,
a
świadomość,
że inni
dają się
nią
zarażać,
budzi
optymizm!
Autor: Agata Bromberek
Zdjęcie:
archiwum
własne
|
|
|
|
| |
SALON KULTURY I SZTUKI POLISHWINNIPEG |
PISARZE
Halina Gronkowska- Gartman
Zofia Monika Dove (Gustowska)
Małgorzata Kobyliński
Maria
Kuraszko
Aleksander Ratkowski
Ks.
Krystian Sokal
Marek
Ring
Wojciech Rutowicz
Ron Romanowski
ARTYŚCI
Jan
Kamieński
Wioletta Los
Jolanta
Sokalska
Małgorzata Świtała
Wanda Sławik
Ewa Tarsia |
Witamy w Salonie Kultury i Sztuki
Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi
kultury Polaków lub polskiego pochodzenia
działających w Kanadzie.
W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość
literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą
różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego
odwiedzania tej stron.
PISARZE
Ksiądz
Krystian Sokal
urodził się i wychował w
Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał
26 maja
1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między
innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do
Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a
obecnie posługę kapłańską pełni w Carman.
Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej
i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze
przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody.
Wiersze ks.Krystiana Sokala...
Wywiad z ks. Krystianem:
|
|
Małgorzata
Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła
studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu
i
pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i
sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w
parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze
oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
jest drogą do człowieka".
Wiersze Małgorzaty
Kobyliński...
Wywiad z Małgorzatą Kobyliński:
Małgorzata Kobliński prezentuje swoją twórczość
|
Aleksander
Radkowski pochodzi z Wrocławia,
a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest
elektromechanikiem i turystą-rekreatorem.
Przez dłuższy
czas parał
się sportem. W
Kanadzie założył
rodzinę
i ma jedną
córkę
Kasię.
Pracuje w Szpitalu. Wypowiedź
poety: "Pisanie
jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania
swoich myśli
i odczuć. A
także
utrwalenia tego co w danej chwili się
przeżywa
lub kiedyś
przeżywało,
a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem
wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w
niej czuję
się
stosunkowo dobrze".
Wiersze Aleksandra
Radkowskiego... |
Marek
Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam,
że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć,
przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt
widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby
poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość,
która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia.
Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i
poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć.
Wiersze Marka Ringa...
Wywiad z Markiem Ringiem |
Maria
Kuraszko pochodzi
z okolic Chełma
Lubelskiego. Ukończyła Akademię
Rolniczą
we Wrocławiu,
gdzie pracowała
do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku.
Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często
patrzę
i nie zauważam.
Często słucham
i nie zauważam.
Niekiedy tylko patrzę
i widzę,
słucham i słyszę."
Wiersze Marii
Kuraszko...
Wywiad z Marią Kuraszko |
ARTYŚCI
Wioletta
Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej
twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to
zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod
kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy,
Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie,
które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O
swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a
przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a
pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce.
Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była
obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z
niej istnienie."
Twórczość Wioletty Los...
Wywiad z Wiolettą Los:
|
Małgorzata Świtała
urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła
sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła
się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art
Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija
swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i
ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na
licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka
razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych
kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a
także w Europie.
Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując
środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości
dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania
zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie
surrealizmu.
Twórczość Małgorzaty
Świtały...
Wywiad z Małgorzatą Świtałą:
|
Jolanta
Sokalska jest artystką, która tworzy w
szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na
wydziale szkła. Jak mówi
zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w
obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości
odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z
każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle,
potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która
przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma
studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125
Adeladie St.
Twórczość Jolanty
Sokalskiej...
Wywiad z Jolantą Sokalską |
Jan Kamieński urodził się
w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w
Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i
sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17.
latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia
opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent
malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd
w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku
pracował w
Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk
sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana
Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
Twórczość Jana
Kamieńskiego...
Wywiad z Janem Kamieńskim |
|
|
|
| |
Kalendarz Wydarzeń
OGŁOSZENIA |
Forward
this e-mail to All Your Polish Friends & American History
Buffs
KOSCIUSZKO HAS ARRIVED!
In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko
and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first
comprehensive biography of the most legendary figure in
Polish history.
Who was Thaddeus Kosciuszko?
In the United States ...
He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them.
· He designed the blueprints for West Point, which Benedict
Arnold sold to the British.
· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of
the American Revolution.
· He stood up for the rights of Native Americans, and the
chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace
pipe as a sign of appreciation.
In France ...
The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of
France."
· He warned these same revolutionaries about Napoleon
Bonaparte.
· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took
over France.
In Poland...
He led a Revolution to free the peasants from serfdom and
end feudalism.
· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried
to help him to free white slaves.
· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along
side of him.
· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from
God."
Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the
rights of European serfs, African Slaves, Native American
Indians, Jews, Women and all groups that were
disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko,
"The purest son of liberty I have ever known."
For more info see:
http://www.nydailynews.com/ny_local/queens/2009/04/14/2009-04-14_pulitzer_winner_crafts_book_on_legendary_hero_kosciuszko.html
http://peasantprince.com/
From Publishersweekly.com
http://www.publishersweekly.com/article/CA6646878.html?industryid=47159
The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of
Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95
(352p) ISBN 978-0-312-38802-7
Prize-winning journalist Storozynski pulls military
strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back
from the brink of obscurity by including almost every
documented detail to create the first comprehensive look at
a man who once famously symbolized rebellion. His were the
plans sold to the British by Benedict Arnold. And
Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed
his efforts to transform Poland into a self-governing
republic freed from the oversight of Russia's interests. He
antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon.
Kosciuszko rallied the first Jewish military force since
biblical times to fight for Polish independence, and
consistently supported equality and education for peasants,
Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the
devotion of the masses and lectures by the upper classes.
Readers of military and American history should take note:
the minute details will enthrall devotees. Casual readers
will benefit from Storozynski's expert crafting of a
readable and fact-filled story that pulls readers into the
immediacy of the revolutionary era's partisan and financial
troubles. (May)
Author's Bio:
http://www.kosciuszkofoundation.org/News_Storozynski_Bio.html
Author contact:
alex@thepeasantprince.com
We are
currently looking for someone from the Polish community in
Winnipeg who really loves music and would be interested in
learning more about a series of world music house concerts
that we are organizing. Could you please forward this email
to interested members of your community and ask them to
contact me this week?
Wanted:
People from 12
different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act
as presenters (hosts) for an exciting new project that brings
concert quality performances into your home!
We are gearing
up to have our first concerts in September, but need to identify
which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than
the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and
visit our website:
www.harmonicplanet.homeroutes.ca
for more details.
Harmonic Planet
is a “World Music House Concert” project created to unite
people of different cultures in a cross-cultural musical
sharing by organizing a concert series right in the living
rooms of committed community volunteer participants. The
objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and
engender cultural solidarity between refugees, other
newcomers and long time residents of Canada by animating
this concert series in which, each culture is represented in
concert in the homes of each participant. The depth of
musical wealth that immigrant artists from everywhere have
brought to Canada is immeasurable
and Harmonic Planets is designed to provide a whole new
opportunity for these artists and for the audience.
What Is A House Concert?
A house concert is
exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist
delivered in the living room with the same gusto and skill as if
it were a concert hall or festival stage. House concerts of all
kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily
committed audience. People pay to get in and sit quietly and
listen.
Harmonic Planet
is a project of Home Routes,
which is a nationally based not-for-profit house concert network
that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit
community based volunteers into circuits of 12 houses and we
offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six
times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes
create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic
Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in
which each of the 12 participants is recruited from a different
cultural background and over the course of two years each
culture within the circuit host concerts by every other culture
within the circuit. House concert traditions in North America
include the host accommodating and feeding the artists for the
night so not only do you put on a show, you have a real chance
to make friends with some of the most fascinating people you’ll
ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active
human relations exercise possible and the music will blow you
and you family and your friends and their friends, away.
How can one get involved?
Talk to
Larry Kiska
in Winnipeg at 480-3380 ext 205 and he'll tell you all you need
to know about the series. For more information try www.harmonicplanet.homeroutes.ca.
Larry Kiska
Home Routes
Harmonic Planet Project
Tel: (204)
480-3380 x 205
FSWEP
Campaign 2008-2009
Department Name:
Public Service Commission
Closing Date: September 30, 2009 -
23:59, Pacific Time
Useful Information
Reference Number: PSC08J-008969-000202
For
more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
The core of the program is a computerized national
inventory of students seeking a job with the federal
public service. This inventory is managed by the Public
Service Commission (PSC) of Canada, the agency that
administers various federal government staffing
programs.
Students who would like to find a job within the federal
government must first complete the FSWEP application
form, which is available only on-line.
Below
is a list of the departmental programs for the FSWEP
Campaign.
Departmental programs differ from the FSWEP general
inventory, as the participating organizations are given
the opportunity to create separate postings to hire for
specific positions, academic levels, and/or specialized
fields of study. Information on the organization, the
job description, the requirements of the position and
the recruitment period are indicated on each posting.
When you apply for a departmental program, your
application will be housed in two locations: the FSWEP
general inventory and the departmental program
inventory. Your application will only move to the
departmental program inventory if you meet all of the
FSWEP eligibility criteria and the job requirements
listed on the advertisement. If not, your application
will still be located in the FSWEP general inventory for
other positions.
You are able to apply to as many programs as you wish
provided that you meet the requirements listed on each
posting.
Click on the program title for more information on each
program.
Departmental Program
https://psjobs-emploisfp.psc-cfp.gc.ca/psrs-srfp/applicant/page1800?toggleLanguage=en&psrsMode=&poster=63629&noBackBtn=true
|
Reklama w Polonijnym Biuletynie
Informacyjnym w Winnipegu
Już od maja
zapraszamy do reklamowania się w naszym
Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz
więcej internautów.
Nasza strona nabiera popularności z
miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo
małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło
niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000.
Wykres ilości
użytkowników
strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009.
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres
październik 2007 do stycznia 2009
Reklama na naszych łamach to znakomita
okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług -
oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych
reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.
Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila bogdan@softfornet.com
Cennik
reklam:
1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej,
logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki,
tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest
doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
Czas wyświetleń |
Cena promocyjna |
Cena regularna |
Rok |
$200 |
$400 |
Pół roku |
$120 |
$240 |
Miesiąc |
$90 |
$180 |
Dwa wydania |
$40 |
$80 |
2. Reklama indywidualna w promocji $200
Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na
naszej liście jako
jedyna wiadomość w mailu od nas.
3. Artykuł na zamówienie w promocji $200
Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o
Twoim biznesie
lub serwisie.
4. Sponsorowanie działów naszego
Biuletynu,
np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez
Restaurację
XXX
Czas wyświetleń |
Cena promocyjna |
Cena regularna |
Rok |
$200 |
$500 |
Pół roku |
$120 |
$300 |
5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu
Informacyjnego w Winnipegu $500/rok
Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na
specjalnej stronie zbudowanej przez nas. Strona
będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do
10 zmian na rok.
Link do strony sponsora będzie się znajdował w
każdym wydaniu biuletynu.
|