zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2009-10-14
Akta "cudu w Sokółce" już
bada Watykan
Akta dotyczące "cudu w Sokółce" zostały przekazane do Nuncjatury
Apostolskiej w Warszawie. Chodzi o zdarzenie z października ubiegłego
roku, do którego doszło w miejscowym kościele parafialnym.
Podczas jednej z Mszy świętych w kościele św. Antoniego w Sokółce jeden
z księży upuścił hostię, która upadła na ziemię. Według kościelnej
procedury, w takim, wypadku hostię należy rozpuścić w naczyniu
liturgicznym z wodą. Następnego dnia odkryto, że woda w naczyniu
zabarwiła się na czerwono, a zamiast hostii znaleziono w nim w nim
kawałek mięśnia sercowego. Autentyczność odkrycia potwierdziło dwóch
niezależnych ekspertów - profesorów Uniwersytetu Medycznego w
Białymstoku.
Powołana do zbadania zjawisk eucharystycznych archidiecezjalna Komisja
Kościelna zakończyła swoje prace. Przebadała świadków wydarzeń i
otrzymała orzeczenia patomorfologów. Komisja Kościelna nie stwierdziła
ingerencji osób postronnych.
Podobne zdarzenie miało miejsce trzy miesiące później w Argentynie. To
pierwszy taki przypadek w białostockiej archidiecezji
IAR
Posypały się dymisje w CBA
Dymisje z funkcji zastępcy szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego
odebrali Maciej Wąsik oraz Ernest Bejda. Dyrektor Zarządu Operacji
Regionalnych CBA został przeniesiony do dyspozycji szefa. Jego obowiązki
objął dotychczasowy zastępca Zarządu Operacji Regionalnych - podaje
Wydział Komunikacji Społecznej CBA.
Na stanowisko zastępcy szefa CBA został powołany przez prezesa Rady
Ministrów, na wniosek szefa CBA, pan Janusz Czerwiński - dotychczasowy
dyrektor Delegatury CBA w Poznaniu.
PAP
Śnieg, woda i mróz - siedem osób poszkodowanych
Setki tysięcy gospodarstw domowych bez prądu, zagrożenie powodzią na
niektórych terenach nadmorskich, wielogodzinne opóźnienia pociągów i
bardzo trudna sytuacja na drogach - to efekt obfitych opadów śniegu w
całym kraju. Jak poinformował rzecznik komendanta głównego Państwowej
Straży Pożarnej Paweł Frątczak poszkodowanych jest siedem osób, w tym
dziewczynka, przygnieciona konarem drzewa i strażacy.
W związku z załamaniem pogody, strażacy w całym kraju interweniowali już
ponad 4,5 tys. razy, usuwając z dróg i ulic połamane konary drzew,
wypompowując wodę z piwnic, umacniając wały powodziowe. Najgorsza
sytuacja jest nadal w woj. lubelskim, mazowieckim, podkarpackim,
warmińsko-mazurskim i pomorskim.
- W tej chwili mamy informacje już o siedmiu osobach poszkodowanych.
Wśród nich jest dziewczynka i dwóch strażaków. Życiu żadnej z nich nie
zagraża niebezpieczeństwo - poinformował Paweł Frątczak. Jak dodał, w
całym kraju w interwencjach związanych z pogorszeniem pogody brało
udział ok. 4 tys. jednostek straży pożarnej i w sumie ok. 16,5 tys.
strażaków.
- Najwięcej akcji związanych jest z usuwaniem połamanych konarów drzew -
już ponad 2,5 tys. ale strażacy pomagają też np. tym kierowcom, których
auta utknęły w śniegu - zaznaczył Frątczak.
Żuławy - trwa ewakuacja mieszkańców, Elbląg zalany
Trwa ewakuacja kolejnych rodzin z Nowakowa na Wyspie Nowakowskiej w
gminie Elbląg - z najbardziej zagrożonego powodzią terenu na Żuławach. W
sumie swoje domy ma opuścić sto osób. Strażacy i władze gminy apelują do
pozostałych mieszkańców, by opuszczali gospodarstwa.
Wciąż wieje bardzo silny wiatr z północy, powodując tak zwaną cofkę.
Wiatr wpycha wodę z Zalewu Wiślanego do rzeki Elbląg, jeziora Drużno i
dopływów. Do akcji skierowano stu strażaków z dwóch kompanii
przeciwpowodziowych i żołnierzy z 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej;
używany jest ciężki sprzęt - koparki i spychacze.
Zalana była ulica Panieńska w Elblągu. Z informacji przekazanych przez
dyżurnego miasta Elbląg Zenona Urbańskiego wynika, że na zalanym
obszarze znajdował się camping.
Pomorskie - zamknięte drogi, sztorm na Bałtyku
Z powodu zalania w miejscowości Kąty Rybackie nieprzejezdna jest jedyna
droga dojazdowa do Mierzei Wiślanej. Z powodu zalania do odwołania
zamknięto także odcinek drogi z Gryfina do niemieckiego Mescherin. Ze
względów bezpieczeństwa zamknięte zostało także wejście na molo w
Sopocie - fale sztormowe zalewają jego pomost (zobacz zdjęcia).
Zachodniopomorskie - alarm powodziowy na Wyspie Puckiej
W Świnoujściu na morzu sztorm o sile dochodzącej do 8 stopni w skali
Beauforta; prezydent Szczecina ogłosił alarm powodziowy dla Wyspy
Puckiej, którą zamieszkuje ok. 300-400 osób. Wzmacniane mają być tam
wały przeciwpowodziowe i zabezpieczana przed zalaniem przepompownia
melioracyjna.
Tysiące osób bez prądu
Jak powiedziała rzeczniczka PGE Dystrybucja Warszawa-Teren Katarzyna
Burda-Mazurek, na Mazowszu po południu wciąż nie ma prądu ok. 300 tys.
odbiorców, m.in. w podwarszawskich: Józefowie, Karczewie, Wiązownie,
Halinowie i Wesołej.
Warunki pogodowe były przyczyną wielu awarii także w północnej części
Mazowsza. Według spółki Energa, najtrudniejsza sytuacja wystąpiła w
okolicach Ciechanowa, Mławy, Płońska, Pułtuska i Płocka, gdzie prądu
pozbawionych zostało blisko 20 tys. odbiorców.
Na Lubelszczyźnie bez prądu pozostawało po południu prawie 70 tys.
odbiorców; na Podkarpaciu około 50 tys. W okolicach Mielca bez prądu
jest obecnie około 17 tys. gospodarstw; w okolicach Sanoka ponad 10 tys.
klientów, a w okolicach Rzeszowa - ok. 9 tys.
Awarie pozbawiły prądu także ok. 40 tys. odbiorców w województwie
pomorskim; do największej liczby uszkodzeń linii energetycznych doszło w
rejonie Starogardu Gd. i Tczewa. Bez prądu są także mieszkańcy dzielnic
Gdańska Osowa i Morena. 40 tys. gospodarstw domowych pozbawionych jest
prądu również w Małopolsce, a 30 tys. w Świętokrzyskiem.
Po południu zaczęła poprawiać się sytuacja w północno-wschodniej Polsce;
liczba odbiorców pozbawionych prądu zmniejszyła się do 30 tys. Według
energetyków, nowych awarii w tym rejonie już nie przybywa.
Zamknięta granica
Z powodu awarii sieci energetycznej na Ukrainie, odprawy na przejściu
Medyka-Szeginie po stronie ukraińskiej odbywają się bardzo powoli. Czas
odprawy wydłuża się ze względu na niedziałający system komputerowy; rano
odprawy były wstrzymane całkowicie.
Drogi - najgorzej na Podhalu
Bardzo trudna sytuacja panuje na podhalańskich drogach - jest ślisko, a
nawierzchnia pokryta jest warstwą śniegu lub błota pośniegowego. Ruch na
"zakopiance" na terenach podgórskich jest spowolniony - korki tworzą się
w okolicach Rabki, Rdzawki i Klikuszowej, w miejscach gdzie samochody
bez zimowych opon mają trudności z jazdą pod górę.
W ciągu dnia pogorszyły się warunki na drogach województwa łódzkiego. Na
wielu trasach jest ślisko; wiejący w regionie silny wiatr i opady śniegu
powodują zamiecie śnieżne.
W woj. dolnośląskim najtrudniejsza sytuacja panuje w Karkonoszach. Z
powodu opadów śniegu i śniegu z deszczem utrudniony był ruch na głównych
trasach dojazdowych do przejść granicznych z Czechami, m.in. w
Jakuszycach. Obecnie nie ma zablokowanych dróg, policjanci apelują
jednak o zmianę opon letnich na zimowe. Szlaki turystyczne w
Karkonoszach są mokre i śliskie, a w warstwach grzbietowych zalega ponad
10 cm świeżego śniegu. Widoczność jest ograniczona do 30 m. Śniegu
przybywa także w Beskidach.
W Gdańsku i w Malborku dwie osoby zostały niegroźnie ranne po tym, jak
spadły na nie konary drzew. Około 20 aut zostało zniszczonych na jednym
z Gdańskich parkingów. W samym Gdańsku, w dwóch miejscach konary lub
całe drzewa spadły na trakcję tramwajową uniemożliwiając komunikację. W
Gdyni trzy drzewa przewróciły się na linię energetyczną pozbawiając
prądu kilka dzielnic.
Silny wiatr uniemożliwił też lądowanie w Gdańsku lecącego z Warszawy
samolotu linii EuroLOT. Po nieudanej próbie lądowania i ponad godzinnym
kołowaniu nad gdańskim lotniskiem w Rębiechowie, maszyna zawróciła.
Również na warszawskim lotnisku Okęcie występują opóźnienia w przylotach
o odlotach samolotów. Dodatkowo nastąpiła awaria urządzenia ILS i część
samolotów musi lądować w Łodzi.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przypomina, że opady śniegu w
październiku są zjawiskiem niezbyt częstym, ale nie niezwykłym, a
pokrywa śnieżna nie utrzymuje się wtedy zbyt długo. Ostatnio największe
październikowe opady zanotowano w 1997 roku, kiedy w na wielu stacjach
IMGiW obserwowano opady śniegu przez pięć dni. Obecnie, poza regionami
górskimi, najwięcej śniegu leży w Lublinie - 14 cm.
wp.pl
Wtorek, 2009-10-13
Znamy już nazwiska nowych
ministrów
Jak poinformowało Centrum Informacyjne Rządu, Donald Tusk zdecydował też
o obsadzie trzech stanowisk ministerialnych. Ministrem spraw
wewnętrznych i administracji zostanie Jerzy Miller, funkcję ministra
sprawiedliwości obejmie Krzysztof Kwiatkowski, zaś tekę ministra sportu
i turystyki szef rządu powierzy Adamowi Gierszowi. Na stanowisku
pozostanie też na razie rzecznik rządu Paweł Graś. - Prezydent Lech
Kaczyński jest gotów w środę po południu lub wieczorem powołać nowych
ministrów w rządzie Donalda Tuska - zapowiedział szef prezydenckiej
kancelarii Władysław Stasiak.
Jak dodał Stasiak wnioski o powołanie Jerzego Millera na stanowisko
ministra spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztofa Kwiatkowskiego
na stanowisko ministra sprawiedliwości oraz Adama Giersza na stanowisko
ministra sportu i turystyki wpłynęły do kancelarii prezydenta we wtorek
po godz. 16:00.
Stasiak podkreślił też, że we wtorek między godz. 14:00 a 15:00 do
kancelarii premiera wpłynęły podpisane przez prezydenta postanowienia o
odwołaniu ministra sportu - Mirosława Drzewieckiego, sprawiedliwości -
Andrzeja Czumy oraz spraw wewnętrznych i administracji - Grzegorza
Schetyny.
W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk dokonał rekonstrukcji rządu i
zdymisjonował sześciu ministrów. Minister sprawiedliwości Andrzej Czuma
oraz Mirosław Drzewiecki minister sportu podali się do dymisji w związku
z aferą hazardową, z funkcji szefa klubu parlamentarnego zrezygnował
Zbigniew Chlebowski - jego miejsce zajął dotychczasowy wicepremier i
szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Z kancelarii premiera odeszli także Paweł
Graś, Sławomir Nowak oraz Rafał Grupiński.
Jerzy Miller ma 57 lat. Ukończył studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w
Krakowie, jest specjalistą automatyki cyfrowej. Pracował w Instytucie
Obróbki Skrawaniem. Z administracją publiczną i polityką jest związany
od początku lat 90., gdy był dyrektorem wydziału w Urzędzie Wojewódzkim
w Krakowie, następnie szefem tego urzędu, a w latach 1993-98
wicewojewodą krakowskim. W latach 1998-200 był wiceministrem finansów, w
latach 2001-2003 doradcą prezesa Narodowego Banku Polskiego, a następnie
prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Później znów
pracował w NBP. W 2004 roku został prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia,
gdzie pracował do 2006 roku. Po odwołaniu z funkcji szefa NFZ został
wiceprezydentem Warszawy, zastępcą Hanny Gronkiewicz-Waltz. W
listopadzie 2007 został wojewodą małopolskim.
Krzysztof Kwiatkowski ma 38 lat. Ukończył prawo na Uniwersytecie Łódzkim.
Był członkiem zarządu krajowego Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego.
Jest kawalerem Międzynarodowego Zakonu Rycerskiego Świętego Jerzego. Z
polityką jest związany od początku lat 90., działał w Akcji Wyborczej
Solidarność i Porozumieniu Centrum. W 1993 roku został radnym, a
następnie wiceprezydentem Zgierza. W latach 1997-2001 był osobistym
sekretarzem premiera Jerzego Buzka. W 2004 roku wstąpił do Platformy
Obywatelskiej. W 2006 kandydował na prezydenta Łodzi, w II turze
przegrał z Jerzym Kropiwnickim. W tym samym roku uzyskał mandat radnego
sejmiku łódzkiego, którego został wiceprzewodniczącym. W 2007 roku
dostał się do Senatu z listy PO. W Senacie kierował Komisją Ustawodawczą.
W lutym 2009 roku został wiceministrem sprawiedliwości w resorcie
kierowanym przez Andrzeja Czumę.
Adam Giersz ma 62 lata. Ukończył Uniwersytet Gdański, jest doktorem nauk
ekonomicznych. Przez wiele lat był trenerem tenisa stołowego. Był szefem
polskiej reprezentacji w czasach, gdy grali w niej Andrzej Grubba i
Leszek Kucharski. W latach 1994-2001 przewodniczył Polskiemu Związkowi
Tenisa Stołowego, był też członkiem zarządu Europejskiej Unii Tenisa
Stołowego. Z polityką związany jest od początku lat 90., gdy działał w
Kongresie Liberalno-Demokratycznym. Z ramienia KL-D kandydował do
parlamentu, jednak mandatu nie uzyskał. W 2001 roku został wiceministrem
edukacji narodowej i sportu oraz prezesem Urzędu Kultury Fizycznej i
Sportu. Wiceministrem edukacji i sportu przestał być w 2004 roku po
dojściu do władzy SLD. W rządzie Donalda Tuska był najpierw szefem
Gabinetu Politycznego ministra sportu, a następnie wiceministrem sportu.
Centrum Informacyjne Rządu poinformowało też, że decyzja o odwołaniu
Pawła Grasia z funkcji rzecznika prasowego rządu została wstrzymana "do
czasu ostatecznego podziału zadań w klubie parlamentarnym Platformy
Obywatelskiej".
PAP
Milewski i Cegielski laureatami nagrody im. Beaty Pawlak
Jacek Milewski za książkę "Dym się rozwiewa" i Max Cegielski za "Oko
świata. Od Konstantynopola do Stambułu" zostali tegorocznymi laureatami
nagrody im. Beaty Pawlak, przyznawanej polskim autorom za publikacje na
temat innych kultur, religii i cywilizacji - podaje Fundacja Batorego.
Nagroda jest przyznawana każdego roku w rocznicę śmierci Beaty Pawlak,
dziennikarki i pisarki, która w 2002 r. zginęła w zamachu
terrorystycznym na Bali. Ustanowiony jej testamentem fundusz nagrody
powierzony został Fundacji im. Stefana Batorego. W tym roku kapituła
konkursu zdecydowała się przyznać dwie równorzędne nagrody za "wieloletnie
zaangażowanie i trud w przybliżaniu innych cywilizacji".
Jacek Milewski przez 16 lat pracował jako nauczyciel i dyrektor jedynej
w Polsce szkoły dla dzieci romskich w Suwałkach. Swoje obserwacje na
temat polskich Cyganów spisał w książce "Dym się rozwiewa" (Zysk i
S-ka), która - jak napisało jury w uzasadnieniu werdyktu - przedstawia "nieznany
świat, który jest tuż, obok, na wyciągniecie ręki". Milewski opisał
ludzi, którzy ten swój świat chronią i ukrywają przed okiem postronnych
w sposób daleki zarówno od stereotypów jak i poprawności politycznej. Z
jednej strony poznajemy Romów jako uczestników tej samej, "naszej"
codzienności - przed telewizorem, ekranem komputera, w szkole i szpitalu.
Z drugiej strony Milewski wprowadza czytelnika w świat, gdzie normalne
jest wydawanie za mąż trzynastoletnich dziewczynek, a najważniejszym
wyznacznikiem społecznych norm jest "romanipen", swoisty cygański kodeks
zachowań.
Max Cegielski, dziennikarz, pisarz, prezenter radiowy i telewizyjny
swoją pierwszą książkę pt. "Masala" napisał po podróży do Indii. Krajom
indyjskiego kręgu kulturowego poświęcił też następną książkę - "Pijani
Bogiem". Jego najnowsza książka pt. "Oko świata" to bardzo osobisty
przewodnik po Stambule, mieście, gdzie od tysięcy lat Europa spotyka się
z Azją.
Nagroda im. Beaty Pawlak przyznawana jest od 2002 roku. Wśród jej
laureatów są m.in. Beata Pawlikowska, nagrodzona za książkę "Blondynka
na Kubie. Na tropach prawdy i Ernesta Che Guevary", Paweł Smoleński za "Izrael
już nie frunie", Andrzej Stasiuk za "Jadąc do Babadag", Mariusz
Szczygieł za "Gottland".
PAP
"Przerażający film o praniu mózgów" - nie w Warszawie
Zaplanowany na wtorek na 25. Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu
Filmowym pokaz dokumentu "Witajcie w życiu!" w reżyserii Henryka Dederki,
w którym ujawniono tajemnice korporacji Amway, został odwołany -
poinformował dyrektor festiwalu, Stefan Laudyn.
- Pokaz odwołano w następstwie decyzji podjętej przez TVP - wyjaśnił
Laudyn. Telewizja Polska jest właścicielem praw majątkowych do tego
filmu.
- TVP była zmuszona odmówić zgody na wyświetlenie filmu na Warszawskim
Festiwalu Filmowym ze względu na niezakończone procesy sądowe.
Udzielenie takiej zgody mogłoby narazić spółkę na poważne konsekwencje
prawne - poinformowało biuro prasowe TVP.
Jak ocenił Laudyn w specjalnym komunikacie wydanym we wtorek w południe,
"Witajcie w życiu" to "przerażający film o praniu mózgów w korporacji
zajmującej się sprzedażą bezpośrednią", "mówiący o istotnym problemie,
który dotyczy lub może dotyczyć bardzo wielu polskich obywateli". To
film, "który wszyscy powinniśmy zobaczyć" - uważa dyrektor WMFF.
Zaplanowana na wtorkowe popołudnie projekcja miała być pierwszym od 12
lat oficjalnym pokazem dokumentu "Witajcie w życiu!" dla szerszej
publiczności. Wcześniej jego rozpowszechnianie było sądownie zakazane.
Laudyn wyjaśnił, że w sierpniu - dwa miesiące przed tegoroczną edycją
WMFF - producent dokumentu Jacek Gwizdała, "informując o nowych
okolicznościach prawnych w prowadzonym od 1997 r. sporze wokół filmu",
postanowił zgłosić ten film na pokazy na festiwalu w Warszawie.
- Po pojawieniu się w mediach informacji o naszym zamiarze wyświetlenia
"Witajcie w życiu", osoby, które wcześniej wytoczyły liczne procesy
twórcom filmu i producentowi, rozesłały listy, w których informują, że
wyświetlenie filmu będzie łamaniem prawa - poinformował Laudyn.
Adresatami listów, jak wyjaśnił, byli m.in.: minister kultury i
dziedzictwa narodowego, prezydent Warszawy, Polski Instytut Sztuki
Filmowej, Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, TVP SA i
sponsorzy WFF.
- Przed chwilą Jacek Gwizdała z firmy Contra Studio poinformował mnie,
że Telewizja Polska S.A. nie wyraża zgody na udzielenie licencji
dotyczącej filmu "Witajcie w życiu". Oznacza to, że nie możemy pokazać
filmu na WFF" - wyjaśnił we wtorek w południe dyrektor festiwalu.
- Ludzie, którzy w tym filmie wystąpili, chwytają się od 12 lat
wszelkich sposobów, żeby nie dopuścić do pokazania "Witajcie w życiu" -
podkreślił Laudyn.
Oświadczył, że choć odwołuje pokaz z przykrością, jednocześnie uważa, że
"zaistniała sytuacja ma aspekt pozytywny - zwróciła uwagę na problem
wolności słowa i swobody wypowiedzi artystycznej".
Tymczasem Gwizdała, powiedział, że z prawnego punktu widzenia od
września tego roku można już prezentować ten dokument publicznie. Na
pytanie dziennikarzy, "czy TVP mówi prawdę, twierdząc, że ma związane
ręce przez wymiar sprawiedliwości", Gwizdała odparł: "Nie mówi prawdy".
Producent tłumaczył, że sprawa sądowa, która dotyczyła prawa do emisji
filmu "Witajcie w życiu!", toczyła się od listopada 1997 r. do września
2009 r. z powództwa dystrybutorów Amwaya przedstawionych w filmie.
Pozwanymi w procesie były TVP, która 12 lat temu zleciła wyprodukowanie
tego filmu, oraz firma Contra Studio, producent dokumentu.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że w międzyczasie, "w 2005 r. Sąd Apelacyjny
w Warszawie wydał wyrok - dla pozwanych Contra Studio i TVP - zakazujący
emisji filmu. Wówczas firma Contra Studio od tego wyroku się odwołała,
składając kasację do Sądu Najwyższego, i po czterech latach od kasacji
uzyskała umorzenie sprawy. Natomiast TVP w 2005 r. nie złożyła wniosku o
kasację, skazując się tym samym na dożywotni zakaz emisji". - Nie wiem,
dlaczego tak się stało, że telewizja nie wystąpiła wtedy o kasację. Wiem,
że firma Amway od dłuższego czasu czyni starania, aby ten film wykupić z
telewizji publicznej - powiedział Gwizdała.
Obecna sytuacja, po umorzeniu sprawy sądowej, jest taka, że - jak
tłumaczył producent - "telewizja może udzielić licencji na pokazanie
filmu i może odstąpić od umowy". - Jeśli TVP odstąpi od umowy, którą
zawarła ze mną na produkcję tego filmu w 1997 r., będzie możliwe
pokazywanie filmu na różnych nośnikach - w kinie, w telewizji, na DVD -
powiedział Gwizdała. Poinformował, że 11 września zwrócił się do TVP z
prośbą o spotkanie w tej sprawie. - Chciałem, żeby telewizja odstąpiła
od umowy i żeby prawa majątkowe do filmu wróciły do firmy Contra Studio
- wyjaśnił Gwizdała.
"Witajcie w życiu!" znalazło się w katalogu Warszawskiego Festiwalu
Filmowego już w 1997 r. Nie można było jednak wtedy pokazać tego filmu
publicznie, gdyż zakazywała tego decyzja sądu. Film zdradza kilka
tajemnic korporacji Amway. Aby zapobiec ujawnieniu ich, korporacja
wytoczyła realizatorom filmu kilka procesów pod różnymi zarzutami.
Oskarżeni - reżyser i producent, zostali uniewinnieni od zarzutu
rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. Sprawa stała się głośna.
Kilkudziesięciu wybitnych dziennikarzy, w tym Ryszard Kapuściński, Jerzy
Turowicz, Stefan Bratkowski i Adam Michnik, podpisało list otwarty
domagając się w nim ustanowienia prawa uniemożliwiającego stosowanie
procedur, które de facto są cenzurą prewencyjną, ograniczającą prawo
twórców do wypowiedzi i prawo obywateli do informacji.
PAP
Poniedziałek,
2009-10-12
Polski film z szansą na
Oscara
Polski film "Królik po berlińsku" w reżyserii Bartka Konopki ma szansę
na Oscara w kategorii najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny -
poinformowała Aleksandra Biernacka z TVP.
"Królik po berlińsku" został zrealizowany przy współudziale Telewizji
Polskiej. Jak wyjaśniła Biernacka, która zajmuje się w TVP sprawami
związanymi z festiwalami filmowymi, film Bartka Konopki znalazł się na
utworzonej przez Amerykańską Akademię Filmową krótkiej liście filmów
dokumentalnych mających szansę na nominację do Oscara 2010.
Nominacje do Oscarów zostaną ogłoszone 2 lutego przyszłego roku. Dwa
miesiące wcześniej, 4 grudnia, odbędzie się ogólnopolska premiera kinowa
"Królika...".
"Królik po berlińsku" opowiada o tysiącach dzikich królików, które
zamieszkiwały strefę śmierci Muru Berlińskiego. "Pas ziemi między dwoma
murami był jakby stworzony dla tych zwierząt - pełno nietkniętej trawy,
drapieżniki zostały za murem, strażnicy pilnowali, żeby żaden człowiek
nie zakłócał spokoju królików. Przez lata króliki żyły tam zamknięte,
ale bezpieczne. Gdy mur runął, króliki musiały poszukać dla siebie
nowego miejsca. Film jest alegorią przybliżającą dzieje Europy
Wschodniej z króliczej perspektywy" - informuje TVP.
IAR
Traktat podpisany, ale Polska nadal negocjuje
Rząd Tuska chce przekonać przywódców Wspólnoty do okrojenia kompetencji
nowych instytucji europejskich powołanych do życia traktatem lizbońskim
- dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna".
Traktat wprowadzi poważne zmiany instytucjonalne: powoła stałego
przewodniczącego Rady Europejskiej - określanego potocznie prezydentem
Europy, a także wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej.
Jak dowiedziała się gazeta, polski rząd przygotował w tej sprawie
oficjalne stanowisko, które roześle w tym tygodniu do stolic państw UE.
Zamiast prezydenta Europy Polska widzi raczej w Brukseli kogoś na
kształt szefa sekretariatu unijnych urzędów, odpowiedzialnego za bieżącą
administrację i przygotowywanie szczytów Unii, a nie za podejmowanie
strategicznych decyzji. - Przewodniczący Rady UE nie będzie wydawać
poleceń polskiemu ministrowi finansów czy spraw wewnętrznych - mówi
gazecie minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.
Polskie stanowisko podzielają Holendrzy, Belgowie i Luksemburczycy -
czytamy w publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".
PAP
Niedziela,
2009-10-11
"Jan Paweł II - Papież
wolności" - dziś Dzień Papieski
Niedzielne obchody Dnia Papieskiego rozpoczną się mszą świętą w bazylice
Św. Krzyża w Warszawie. Odprawi ją arcybiskup Tadeusz Gocłowski.
Tegoroczne hasło Dni Papieskich "Jan Paweł II - Papież Wolności" ma
według arcybiskupa wymiar podwójny - dotyczy zarówno wolności
politycznej jak i osobistej. Oba wymiary poruszał Jan Paweł II w swojej
nauce - podkreśla arcybiskup
Od dziewięciu lat obchodom Dnia Papieskiego towarzyszy zbiórka pieniędzy.
Również w tym roku wolontariusze w całej Polsce zbierać będą datki na
stypendia dla uzdolnionej młodzieży z małych miejscowości. Fundacja "Dzieło
Nowego Tysiąclecia" dzięki hojności Polaków objęła programem
stypendialnym ponad 2000 młodych uzdolnionych ludzi z 42 diecezji. Jak
podkreśla jedna ze stypendystek Sylwia Gawrysiak, studentka
dziennikarstwa i etnologii na UW, bez pomocy stypendium start w dużym
mieście często jest po prostu niemożliwy.
W niedzielę wieczorem o godzinie 18.00 rozpocznie się msza w Kościele
Akademickim św. Anny w Warszawie. Po mszy na placu przed kościołem
odbędzie się koncert "Papież poeta - na spotkanie wolności". Ks. Dariusz
Kowalczyk zaznacza, że wydarzenie będzie miało wymiar szczególny - bo
połączy element zabawy z przesłaniem Jana Pawła II. W koncercie wezmą
udział m. in Kasia Kowalska, Ewelina Flinta, Arka Noego i Ryszard
Rynkowski.
Głównym organizatorem Dnia Papieskiego jest Fundacja "Dzieło Nowego
Tysiąclecia". Dzień Papieski jest uroczyście obchodzony również w
polskich parafiach za granicą.
IAR
"Przetarg na stocznie przebiegał zgodnie z procedurami"
Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski oświadczył, że
opublikowane przez "Wprost" wypowiedzi urzędników ARP są wyrwane z
kontekstu i zapewnia, że przetarg przy sprzedaży polskich stoczni
przebiegał zgodnie z prawem.
Tygodnik "Wprost" opublikował na swoich stronach internetowych
podsłuchane przez CBA fragmenty rozmów pracowników Agencji Rozwoju
Przemysłu na temat sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Według "Wprost", który powołuje się na raport CBA, urzędnicy Agencji
Rozwoju Przemysłu., podległej ministerstwu Aleksandra Grada "czynili
wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach na majątek
stoczni gdyńskiej i szczecińskiej wybranemu przez siebie katarskiemu
inwestorowi Stiching Particulier Fonds Greenrights.
Wojciech Dąbrowski zapewniał, że wszystkie działania agencji miały na
celu znalezienie inwestora, który gwarantowałby utrzymanie produkcji w
stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Prezes ARP zaznaczył też, że przetarg
przebiegał zgodnie z wszelkimi procedurami prawnymi.
Według "Wprost", minister Aleksander Grad chciał przerwania przetargu na
majątek zakładów, kiedy inwestor postanowił wycofać się z transakcji.
Prezes ARP powiedział, że minister skarbu nie rozmawiał z nim o
przerwaniu przetargu, ale pytał go, czy istnieje prawna możliwość
takiego posunięcia. Dąbrowski oświadczył natomiast, że ustawa
kompensacyjna nie określała terminu wpłaty wadium. Zdementował w ten
sposób doniesienie "Wprost", który napisał, że inwestorzy zainteresowani
przystąpieniem do przetargu, mieli do 30 kwietnia złożyć oświadczenie
rejestracyjne i wpłacić wadium.
IAR
Sobota, 2009-10-10
"Katolickie noble"
rozdane
W przeddzień Dnia Papieskiego na Zamku Królewskim w Warszawie wręczono
nagrody Totus, określane mianem katolickiego Nobla. Nagrody przyznaje
kapituła fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
W kategorii "Osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej" nagrodę
odebrał aktor i reżyser Krzysztof Kolberger. Wyróżniono go za służbę
pięknu, utrzymaną w duchu papieskiego "Listu do artystów". Szczególnie
zaś został wyróżniony za umiejętność wydobywania sensu ze strof pisanych
osobistym cierpieniem.
Kolberger oprócz bogatej kariery aktorskiej i reżyserskiej był też
narratorem w "Tryptyku rzymskim", dubbingował także postać Ojca Świętego
w polskiej wersji filmu "Jan Paweł II". Za najważniejsze zadanie
aktorskie w karierze uważa odczytanie testamentu Papieża, po jego
śmierci w kwietniu 2005 roku.
W kategorii "Promocja człowieka, praca charytatywna i
edukacyjno-wychowawcza wyróżniono Stowarzyszenie Pomocy Wzajemnej "Być
razem" za owocne tworzenie więzi wśród osób wykluczonych społecznie i
budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Stowarzyszenie uruchomiło
placówki dla bezdomnych, uzależnionych, ofiar przemocy, dzieciom i
młodzieży ze środowisk zaniedbanych i samotnych matek.
W kategorii "Propagowanie nauczania Ojca Świętego Jana Pawła II" nagrodę
odebrał amerykański pisarz, teolog i filozof George Weigel. Wyróżniono
go za odważne podążanie drogami wskazywanymi przez Jana Pawła II oraz za
konsekwentne i skuteczne propagowanie jego nauczania. Weigel jest
autorem 20 książek o tematyce religijnej, w tym obszernej biografii o
papieżu-Polaku "Świadek nadziei"
TOTUSA medialnego odebrał zespół twórców filmu "Popiełuszko. Wolność
jest w nas". Uhonorowano ich za stworzenie wybitnego filmu, który jest
wyrazem dążenia do obrony chrześcijańskiej tożsamości oraz za
długoletnią determinację, która doprowadziła do powstania tego dzieła. "Producenci
filmu stworzyli lekcję niepodległości wewnętrznej i zewnętrznej dla
narodu polskiego." - czytamy w uzasadnieniu.
Decyzją Rady Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" specjalną Nagrodę
TOTUS otrzymał kompozytor Wojciech Kilar w uznaniu wytrwałego otwierania
dróg piękna, wiodących ku wierze, nadziei i miłości, dokonywanego przez
wiele lat i w wielu wymiarach życia.
Nagrody TOTUS powstały z inicjatywy nieżyjącego już, biskupa Jana
Chrapka, a ich celem jest promowanie w Polsce nauczania Jana Pawła II. W
poprzednich latach otrzymali je między innymi: Polskie Radio, Władysław
Bartoszewski, ksiądz Jan Twardowski, Katolicka Agencja Informacyjna oraz
Fundacja Świętego Mikołaja.
IAR
Na ten podpis długo czekała Europa
Prezydent Lech Kaczyński podpisał w Pałacu Prezydenckim Traktat
Lizboński. Traktat ten to umowa międzynarodowa zakładająca reformy w
rozszerzonej Unii Europejskiej. Prezydencki podpis kończy procedurę
ratyfikacji traktatu w Polsce.
Bardzo istotny dzień dla Polski
- Dopiero zmiana decyzji narodu irlandzkiego spowodowała, że Traktat z
Lizbony odżył i nie ma żadnych przeszkód, aby ten traktat ratyfikować.
- Dzisiaj nadszedł dzień, z punktu widzenia naszej historii i historii
Wspólnoty, bardzo istotny - ocenił Kaczyński.
- W 2007 r. Polacy również zgodzili się na ten traktat - powiedział
polski prezydent. Dodał, że Polska dostała to, o co zabiegała przy
okazji tego traktatu. Wymienił: przedłużone głosowanie według reguł
nicejskich, mechanizm z Joaniny, solidarność energetyczną i zasadę, że "sprawy
związane z tzw. kompetencjami dzielonymi między Unią a państwami
narodowymi zawsze po części muszą pozostać w kompetencji państw
narodowych".
Wskazał, że sukcesy te udało się odnieść dzięki "stanowczości ówczesnego
rządu, jego szefa, ówczesnej minister spraw zagranicznych Anny Fotygi,
stanowczości ówczesnych negocjatorów".
Prezydent powiedział, że Unia Europejska jest wspaniałym eksperymentem w
historii ludzkości, a traktat jest zmianą jakościową. Zaznaczył, że Unia
nie może być zamknięta dla tych krajów, które chcą do niej przystąpić.
Prezydent podkreślił, że Polska jest i będzie państwem suwerennym i to
Polacy a nie Irlandczycy powinni decydować o akcie ratyfikacji, ale -
jak zaznaczył - w UE obowiązuje "zasada jednomyślności". - Więc jeśli ta
zasada obowiązuje, to nie ma znaczenia czy odmowa nastąpiła ze strony
Niemiec czy Malty, Francji czy Estonii; jeśli ktoś odmówił zgody, znaczy,
że traktat zakończył swój byt i dopiero zmiana decyzji narodu
irlandzkiego spowodowała, że traktat odżył - dodał Lech Kaczyński.
PE będzie miał więcej do powiedzenia
Po podpisaniu traktatu, głos zabrali goście. - Parlament Europejski
będzie miał znacznie więcej do powiedzenia. Ten traktat daje nam nową
siłę. Świadczy on o demokratycznej potędze Unii Europejskiej. Jestem
przekonany, że ten traktat wejdzie w życie jeszcze w tym roku – ocenił
szef europarlamentu Jarzy Buzek tuż po podpisaniu dokumentu.
- Jestem przekonany, że w niedługim czasie 27 państw UE ratyfikuje
traktat i że wejdzie on w życie w tym roku. To jest ważny traktat -
ważny dla Polski, ważny dla Europy - uważa przewodniczący PE.
Buzek zwrócił uwagę, że Unia Europejska musi pozostać wrażliwa i otwarta
na potrzeby zwykłych obywateli.
Szef PE podkreślił, że politycy unijni powinni uważnie słuchać opinii
przeciwników integracji europejskiej.
Polska bardziej bezpieczna
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że proces ratyfikacji będzie tak
skomplikowany. Traktat ten to kolejny etap w zwiększaniu poczucia
bezpieczeństwa i solidarności tych najciężej doświadczonych w historii
narodów, do których należy również Polska.– mówił z kolei premier Donald
Tusk.
- Dzisiejszy podpis - taką mamy wszyscy nadzieję - jest końcem pewnego
etapu, etapu bycia nowicjuszem we wspólnocie europejskiej. Krok po kroku
budujemy pozycję należną tak dużemu i tak dumnemu narodowi jak naród
polski - podkreślił szef rządu.
- Kiedy ponad 500 dni temu podpisywaliśmy Traktat w Lizbonie, mieliśmy
jako polski rząd w obecności prezydenta Rzeczpospolitej przekonanie, że
decydujemy się na pewien historyczny czyn - nie w imię politycznych
kalkulacji, ale w imię autentycznych, najgłębszych interesów polskiego
narodu - powiedział Tusk.
- Bez kompleksów, bez lęku decydujemy się na dalszą integrację Unii
Europejskiej, bo czujemy się dobrze, pewnie w tej wspólnocie -
podkreślił premier.
- Intuicja, wiedza i doświadczenie historyczne podpowiadało Polakom, że
prawdziwe bezpieczeństwo, prawdziwa suwerenność - zdolna także do obrony
w chwilach zagrożenia będzie lepiej zapewnione we wspólnocie - ocenił
premier.
Wielki gest Lecha Kaczyńskiego
- Podpis prezydenta Kaczyńskiego jest bardzo ważnym krokiem we właściwym
kierunku - ocenił z kolei premier Szwecji Fredrik Reinfeldt Podziękował
on prezydentowi i Polsce.
- Europa wygląda tego podpisu, nie potrzebujemy dalszych opóźnień -
powiedział premier Szwecji.
- Unia Europejska byłą siłą napędową tego rozwoju, cały czas
podkreślając to, co nas łączyło, a nie to, co nas dzieliło. Polska była
w samym sercu tych wydarzeń - powiedział premier Szwecji.
- Dzisiaj jest czas, żeby skonsolidować tę lepszą, większą silniejszą
Europę i uczynimy to dzięki Traktatowi z Lizbony. Dzisiaj prezydent
Kaczyński podjął ważną decyzję, aby podpisać traktat w imieniu Polski.
Jestem bardzo wdzięczny za ten gest - podkreślił.
Możemy iść dalej
Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso powiedział, że ratyfikując
Traktat z Lizbony prezydent Lech Kaczyński przypieczętował bardzo ważny
rozdział w historii Polski i Unii Europejskiej.
- Bez polskiej walki o wolność nie mielibyśmy zjednoczonej Europy, którą
mamy dzisiaj - powiedział Barroso. W ocenie Barroso, Traktat Lizboński
daje instrumenty potrzebne do skutecznego, demokratycznego i
przejrzystego reagowania na problemy Europy. - Pod wieloma względami
traktat to zamknięcie pierwszego etapu rozszerzenia, podczas którego
uczyliśmy się nowego sposobu działania i nawiązywania nowych kontaktów -
dodał szef KE.
Barroso zwrócił też uwagę, że polski prezydent ratyfikował Traktat z
Lizbony w tej samej sali, w której odbywały się historyczne rozmowy
Okrągłego Stołu. - Należy oddać hołd Polsce, bez polskiej walki o
wolność nie mielibyśmy zjednoczonej Europy, którą mamy dzisiaj -
zaznaczył szef KE.
Jak mówił, przy silnych fundamentach, które Europa ma dzięki Traktatowi
z Lizbony "możemy iść dalej".
Pamiętajmy też o przeciwnikach traktatu
Prezydent Kaczyński w przemówieniu zamykającym sobotnią uroczystość
ratyfikacji Traktatu z Lizbony powiedział, że dzisiejszy dzień jest
dniem polskiej pewności siebie. Zaznaczył, że choć większość Polaków
popiera i Unię Europejską i Traktat Lizboński, to nie wolno zapominać o
tych, którzy mają wątpliwości.
- Oni są też naszymi współobywatelami. Może w Polsce jest ich mniej niż
gdzie indziej, ale trzeba ich przekonywać. Mam nadzieję, że to nie
przede wszystkim my w Polsce, ale Europa ich przekona, Unia Europejska
ich przekona, że dalsze rozwiązania, które pociąga za sobą Traktat
Lizboński, to nie są rozwiązania komukolwiek odbierające podmiotowość -
powiedział L.Kaczyński.
Wśród zaproszonych gości w prezydenckim pałacu pojawili się:
przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, szef Parlamentu
Europejskiego Jerzy Buzek, premier Szwecji Fredrik Reinfeldt, szef
polskiego rządu Donald Tusk.
Traktat z Lizbony ma usprawnić funkcjonowanie rozszerzonej UE dzięki
uproszczonemu procesowi podejmowania decyzji i odejściu od prawa weta w
około 40 dziedzinach. Traktat zakłada utworzenie stanowiska stałego
przewodniczącego Rady Europejskiej oraz unijnej służby dyplomatycznej.
Nowy traktat miał wejść w życie na początku 2009 roku, kończąc trwające
od 2002 roku dyskusje nad reformą instytucjonalną rozszerzonej UE.
Poprzedni projekt traktatu konstytucyjnego UE przepadł w 2005 roku w
referendach we Francji i Holandii.
W ubiegły piątek w referendum 67,1% Irlandczyków opowiedziało się za
Traktatem z Lizbony. W ubiegłorocznym referendum przeciwko traktatowi
było ponad 53%, a za - prawie 47%. Irlandczyków. Obecnie jedynym
państwem Unii Europejskiej, które nie podpisało traktatu pozostaną
Czechy. W Czechach w sprawie traktatu musi wypowiedzieć się trybunał,
który sprawdza zgodność dokumentu z konstytucją. Czeski premier Jan
Fisher oczekuje, że orzeczenie będzie pozytywne. A wtedy - jak mówił
Fischer - prezydent Vaclav Klaus powinien podpisać traktat.
Tymczasem czeski prezydent chce uzupełnienia treści traktatu uwagami,
odnoszącymi się do Karty Praw Podstawowych. - Rozmawiałem dziś przez
telefon z prezydentem Klausem. By móc podpisać Traktat, Klaus poprosił o
dodanie do niego dwóch zdań, odnoszących się do Karty Praw Podstawowych
- powiedział premier sprawującej rotacyjne przewodnictwo UE Szwecji
Fredrik Reinfeldt.
wp.pl
Piątek,
2009-10-09
Sensacyjne znalezisko w
Częstochowie
Jeszcze jedno sensacyjne znalezisko na Starym Rynku w Częstochowie. Na
koniec tegorocznego sezonu archeolodzy odkryli fragmenty kamiennej
budowli, w środku wyłożonej drewnem.
- Przedłużyliśmy badania terenowe do końca tygodnia - mówi archeolog
Iwona Młodkowska-Przepiórowska, kierująca pracami na Starym Rynku. - To
bardzo ciekawe odkrycie. Wstępnie można ocenić, że budowla pochodzić
może z XV wieku.
Budowla na planie przypomina podstawę wieży. Ale jeśli była to wieża, to
dlaczego jest wyłożona drewnem? I dlaczego w tym miejscu rynku stała
wieża.
Kilka tygodni temu, nieco dalej archeolodzy odkryli studnię. Jeszcze
wcześniej wagę miejską. Nie ma wątpliwości, że to miejsce kiedyś tętniło
życiem. I tylko z szansami na odkrycie śladów ratusza trzeba będzie się
chyba pożegnać.
- Wszystko wskazuje, że ratusz mógł stać tam, gdzie teraz są kamienice -
mówi Iwona Młodkowska-Przepiórowska. - Nie dostaniemy się tam.
Zebrany już materiał jest bardzo obszerny. Teraz będzie opracowywany
każdy detal. Archeolodzy znaleźli między innymi setki kawałków ozdobnych
kafli piecowych. To ewidentny ślad, że były tu domy mieszkalne.
Do prac zostaną zaangażowani historycy. Oni będą szukać odpowiedzi na
pytanie czym była ostatnio odkryta budowla. Czy jest jakiś ślad,
wzmianka o niej w dokumentach historycznych. A może trzeba będzie szukać
analogii w innych miastach i na ich podstawie wyciągać wnioski.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Częstochowa: Denary
jurajskie już trafiły do obiegu
Polska Dziennik Zachodni
Posłowie PO zdecydowali, kto będzie nimi kierował
Klub PO wybrał Grzegorza Schetynę na swojego przewodniczącego. Schetynę
poparło 186 członków klubu PO, przeciwnych było 16. - Wielkie
oczekiwanie, wielka praca, wielkie wyzwanie - powiedział nowy szef klubu
tuż po wyborze.
Poprzedni szef klubu Zbigniew Chlebowski pożegnał się ze swoją funkcją w
związku z nieprawidłowościami w pracach nad tzw. ustawą hazardową; miał
lobbować na rzecz biznesmenów z branży hazardowej.
W środę premier Donald Tusk poinformował, że z rządu odchodzi trzech
ministrów, m.in. właśnie Schetyna - dotychczas wicepremier i szef MSWiA.
Jego nazwisko pojawia się w materiałach CBA dotyczących sprawy
hazardowej. Schetyna zapewnił, że nie ma żadnego związku z aferą.
Tusk deklaruje, że darzy Schetynę pełnym zaufaniem. Decyzję o
rekomendowaniu go na szefa klubu PO uzasadniał, m.in. "bojem" prawdę w
sprawie afery hazardowej oraz o wiarygodność Platformy, jaki partia
będzie musiała stoczyć teraz w Sejmie.
Wcześniej w piątek do dymisji podało się całe prezydium klubu PO.
Schetyna dobierze sobie nowych zastępców.
PAP
"Warszawski bohater wspierał palestyński opór"
"Warszawski bohater wspierał palestyński opór" - piszą palestyńskie
media o Marku Edelmanie. Prasa przypomniała list poparcia, jaki zmarły w
zeszłym tygodniu ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim,
wysłał siedem lat temu liderom wszystkich palestyńskich oragnizacji.
Wywołało to wówczas oburzenie w Izraelu. Marek Edelman nie był syjonistą
i wielokrotnie krytykował politykę Tel Awiwu.
W 2002 roku w Izraelu sądzony był lider Fatahu Marwan Bargouthi. Agencja
MaanNews przypomniała, że Marek Edelman w liście do bojowników
palestyńskich stwierdził, iż Żydzi w getcie także byli osamotnieni w
walce, ale nawet potężna armia nie zdołała złamać słabo uzbrojonych
chłopców i dziewcząt. Walczyli oni później w podziemiu i Powstaniu
Warszawskim.
Edelman potępił palestyńskie ataki na izraelskich cywilów i zachęcał do
przystąpienia do negocjacji. Napisał, że Palestyńczycy są wystarczająco
mądrzy, aby zrozumieć, że bez pokoju nie ma przyszłości dla Palestyny.
List wywołał oburzenie ówczesnego izraelskiego rządu i prasy.
Izraelczycy krytykowali to, że Edelman solidaryzował się z
Palestyńczykami i nazwał ich partyzantami a nie terrorystami. Historyk
holokaustu profesor Israel Gutman powiedział wówczas dziennikowi Haaretz,
że Edelmen od lat był wrogo nastawiony do Izraela i syjonizmu. Podczas
powstania "wyróżniał się się swoimi prowokacjami - otwierał kuchnię
nawet w Yom Kippur" - mówił profesor Gutman.
IAR
Czwartek, 2009-10-08
Opinia prezydenta o szefie CBA "bez zbędnej zwłoki"
Szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak zapowiedział, że opinia
Lecha Kaczyńskiego w sprawie odwołania Mariusza Kamińskiego z funkcji
szefa CBA zostanie przesłana premierowi Donaldowi Tuskowi "bez zbędnej
zwłoki". Prezydent zapowiedział już, że będzie to opinia negatywna.
- Problem, jak państwo wiedzą, jest tej natury, że w tym wniosku o
zaopiniowanie nie podano żadnej podstawy prawnej. Trudno wskazywać jaka
jest przesłanka do odwołania, jeśli nie jest podana w dokumencie -
powiedział Stasiak w TVN24.
Dopytywany, czy to spowoduje odesłanie wniosku, powtórzył, że prezydent
wyda opinię bez zbędnej zwłoki.
Sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki
powiedział, że podstawa prawna wniosku premiera "jest bardzo wyraźna". -
W momencie kiedy szef służby specjalnej, także szef CBA ma postawione
zarzuty, to nadzorujący jego pracę premier musi rozstrzygnąć czy
charakter tych zarzutów jest na tyle poważny, że szef służby może
pozostawać na jej czele - mówił. Zaznaczył, że zarzuty postawione
Kamińskiemu są bardzo poważne, dotyczące samej istoty funkcjonowania CBA.
W środę prezydencki minister Andrzej Duda określił wniosek o
zaopiniowanie odwołania szefa CBA jako niepełny i dlatego - jak
zapowiadał - Lech Kaczyński najprawdopodobniej zwróci go do uzupełnienia.
Kancelaria premiera odpowiedziała, że "obowiązujące przepisy prawa, w
tym ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym z dnia 9 czerwca 2006
roku, nie nakładają obowiązku dołączania uzasadnienia do wniosku o
opinię ws. odwołania szefa CBA". Kancelaria oświadczyła, że wniosek "spełnia
wszystkie wymogi formalne i nie odbiega od dotychczasowej praktyki".
Sejmowa komisja ds. służb specjalnych w czwartek zaopiniowała pozytywnie
wniosek premiera. Szef rządu zapowiedział, że na opinię prezydenta
będzie czekał do końca tygodnia. Tusk zaznaczył, że - niezależnie od
tego czy ją otrzyma - w poniedziałek podejmie decyzję w sprawie
Kamińskiego.
PAP
W korowodzie Marka Grechuty
Piosenka poetycka jest potrzebna. Ludzie potrzebują alternatywy dla tego,
co serwują im media .
Z Anną Treter, artystką, solistką i pianistką zespołu Pod Budą rozmawia
Dagmara Biernacka.
– Trwa właśnie zorganizowany przez pani fundację festiwal twórczości im.
Marka Grechuty – Korowód, upamiętniający drugą rocznicę jego śmierci.
Dlaczego pani Danuta Grechuta zgłosiła się właśnie do pani? Wynikało to
z wcześniejszej znajomości?
– Nie znałyśmy się zbyt dobrze. Spotkałyśmy się dwa razy, opowiedziałam
jej o fundacji, zaprosiłam na kilka koncertów. Myślę, że spodobała się
jej idea propagowania piosenki artystycznej, w której ważna jest zarówno
piękna melodia, jak i niebanalny tekst. Poza tym zobaczyła, z jakim
szacunkiem dla twórców przygotowywane są te koncerty, i dlatego zapewne
powierzyła mi zorganizowanie koncertu. Od razu zaproponowałam także
konkurs dla młodych interpretatorów, bo przecież jeśli szerzyć tę
twórczość, to właśnie wśród młodych. Zeszłoroczny zdobywca Serca
Szczerozłotego, głównej nagrody festiwalu, zespół Dzień Dobry, nagrał
niedawno płytę z piosenkami Marka Grechuty. Inni laureaci to ludzie na
tyle ciekawi, że bez wahania zaprosiłam ich do udziału w tegorocznej
edycji festiwalu. Poziom konkursowych prezentacji i w tym roku był
bardzo wysoki.
– Ile czasu trwały przygotowania?
– Tak naprawdę cały rok. Festiwal jest w październiku, a przygotowania
do kolejnego zaczynają się w listopadzie. Trzeba odpowiednio wcześnie
wystartować w konkursach o dotacje, aby wiedzieć, jaki budżet będzie do
dyspozycji. W tym roku przekształcałam też fundację administracyjnie,
gdyż w momencie jej zakładania nie spodziewałam się tak dużych zadań.
Udało mi się zebrać małą, ale prężną grupę współpracowników. Nie było to
łatwe. Stale poszukuję ludzi, którzy oprócz dobrych chęci mają pewną
wiedzę i doświadczenie. Jak zdążyłam się przekonać, liczba skończonych
fakultetów o niczym nie świadczy.
– Czy w eliminacjach znowu – jak przed rokiem – dominowało „Dzikie
wino”?
– Nie, w tym roku śpiewane były bardzo różne piosenki, co cieszy.
Wykonawcy sięgali nie tylko po te najbardziej znane, lecz także po mało
popularne i trudniejsze. Także interpretacje były bardzo ciekawe i
różnorodne.
– Festiwal nosi nazwę Korowód. Chcą państwo „porwać wszystkich w
muzyczny korowód”?
– „Korowód” jest jedną z najbardziej znanych i zarazem wartościowych
piosenek Marka Grechuty, notabene tekst do niej napisał Leszek A.
Moczulski, czyli bohater jednego z tegorocznych festiwalowych koncertów.
Korowód wskazuje na wielość i różnorodność. Taki jest ten festiwal.
Wielu ludzi w nim uczestniczy i są oni różnorodni. Także wydarzeń
festiwalowych jest dużo: dwa koncerty w operze, konkurs, koncerty
laureatów, wystawa. Piosenki też mają różne oblicza. Z dwóch dużych
koncertów w Operze Krakowskiej jeden poświęcony jest pamięci Marka
Grechuty, a drugi to koncert piosenek z tekstami Moczulskiego pt. „Cała
jesteś w skowronkach”. Ileż on napisał przebojów, które śpiewała cała
Polska, a które wylansowali Skaldowie, Andrzej Zaucha z grupą Anawa czy
Marek Grechuta. To prawdziwa uczta duchowa, której gospodarzem jest
Andrzej Poniedzielski. Lista wykonawców obu koncertów przedstawia się
imponująco: Prońko, Rybotycka, Markowski, Wodecki, Wójcicki, Radek,
Gadowski, Woźniak – to tylko niektórzy. – Ciężko było namówić znane
nazwiska na udział w festiwalu?
– Stosunek artystów do tego rodzaju przedsięwzięcia jest bardzo różny.
Niektórzy kierują się sentymentem, godzą się na zaproponowane warunki.
Wiadomo, że wynagrodzenia nie są ogromne, chodzi o to, by przysłużyć się
sprawie. Ale są też tacy artyści, których nazwisko Grechuty nie
poruszyło i nie zeszli ze swoich komercyjnych stawek, więc musiałam
zrezygnować z ich udziału. To lawirowanie nie jest łatwe, a zależy mi na
mistrzowskim poziomie prezentacji i tworzeniu nowych jakości.
– Może nie wszyscy mieli odwagę zmierzyć się z repertuarem Grechuty.
– Myślę, że zmierzyć się każdy miałby ochotę, bo to jest pewnego rodzaju
wyzwanie. Ale do tego trzeba się przygotować, trzeba nauczyć się
piosenek, przyjechać na próby z zespołem. Nie każdemu się chce, ludzie
są zabiegani. Pozyskanie wartościowych artystów wcale nie jest takie
proste.
– Wydaje się logiczne, że telewizja powinna wspomóc ten festiwal.
Przecież po to jest „misja”.
– Toczyły się rozmowy, ale nic konkretnego z tego nie wyszło. Trudno
zrozumieć, że mając taką plejadę gwiazd i tak piękne piosenki w
programie, stale muszę zabiegać o względy telewizji. W zeszłym roku
zrobiłam dwugodzinny materiał, który telewizja krakowska prezentowała
wielokrotnie. Pokazała go też Telewizja Polonia. Nikt jednak wcześniej
nie palił się do realizacji takiego pomysłu. W tym roku filmuję i
nagrywam cały festiwal. Nie dopuszczę do tego, by trud tak wielu ludzi
mogła obejrzeć tylko grupa wybrańców, którzy dostaną się na koncerty do
Opery Krakowskiej. To tak wspaniałe i piękne widowiska, że należy je
pokazać szerszej publiczności.
– W ubiegłym roku powiedziała pani, że może w przyszłym roku festiwal
odbędzie się także w Warszawie. Na stolicę jeszcze za wcześnie?
– Ten główny nurt powinien jednak zostać w Krakowie. Jako poszerzenie
działań traktuję koncert w Studiu im. Agnieszki Osieckiej połączony z
transmisją w radiowej Trójce. Wybrane fragmenty koncertów galowych
zostaną pokazane w Warszawie w późniejszym terminie. W tym miesiącu
zagramy taki koncert dla toruńskiej publiczności.
– Nie pierwszy raz współpracuje pani z Trójką.
– Cały poprzedni rok współpracowałam z Programem III. Studio im.
Agnieszki Osieckiej cieszy się taką renomą, że daje młodym artystom
poczucie uczestniczenia w czymś ważnym. Każdy koncert, który robiłam, bo
festiwal Korowód to niejedyny przecież sukces fundacji, powtarzany był
później w tym kultowym studiu i na żywo transmitowany w Trójce. Staram
się robić różne koncerty. Czasem są poświęcone twórcom, np. Grzegorzowi
Tomczakowi, Robertowi Kasprzyckiemu, a czasem np. poezji świata w
polskich tłumaczeniach „Poezja nie zna granic”. – Promuje pani młodych
artystów. Nie obawia się pani, że staną się dla pani konkurencją?
– To jest bardzo małe myślenie. Na szczęście zupełnie mnie nie dotyka.
Jeśli mogę oddać trochę z tego, co mnie dobrego w życiu spotkało, to
dlaczego tego nie zrobić? Skończyłam studia ekonomiczne i moje życie
mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Tak się jednak nie stało. Udało mi
się prześpiewać całe życie i jeszcze mieć z tego profity. Myślę, że
jestem coś winna innym. Cieszę się, że mam możliwość podzielenia się
swoim doświadczeniem, wiedzą, wyczuciem. Mnie to niewiele kosztuje, a
dla innych może być cenne.
– Kosztuje. Zarówno pani czas, jak i energię, którą można byłoby
spożytkować chociażby na nową płytę.
– Nie wiadomo, czy miałabym tę energię, gdyby nie młodzi ludzie. To
wszystko się ze sobą łączy. A nowa płyta powoli powstaje. Nagrania
zaczniemy na początku przyszłego roku. Mąż ma już w zanadrzu mnóstwo
pięknych kompozycji. A teksty się piszą.
Powiedzieć coś od siebie
– Á propos – Ludwik Stomma umieścił panią wśród najlepszych tekściarzy w
Polsce.
– Chcę tą drogą podziękować panu Stommie. Już drugi raz napisał w „Polityce”
o mojej skromnej osobie. Jakiś czas temu nazwał mnie jedną z najbardziej
niedocenionych artystek polskich, a teraz moje nazwisko znalazło się w
jego osobistym rankingu autorów tekstów, obok takich gigantów jak
Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski czy Leszek A. Moczulski. To dla
mnie wielka nobilitacja i jednocześnie impuls do przemyśleń. Być może
środek ciężkości moich działań zanadto przesunął się w stronę
organizacji różnych wydarzeń i dbałości o twórczość innych artystów,
może coś ważnego mi umyka? Z drugiej strony działalność w fundacji to
także rodzaj tworzenia – aranżacja danego koncertu powstaje najpierw w
mojej wyobraźni. Potem zastanawiam się, jak te piękne słowa, nuty i
dźwięki, które przed laty napisali i zaśpiewali wielcy artyści, pokazać
współcześnie, jak je ocalić od zapomnienia. Jeśli jednak mam się
utrzymać w pierwszej dziesiątce rankingu pana Stommy i stworzyć coś, co
dostarczy nowych wzruszeń słuchaczom, potrzebuję spokoju i czasu. Zadbam
o to po festiwalu.
– Jest pani osobą bardzo zajętą. Fundacja Piosenkarnia, festiwal
Grechuty, zespół Pod Budą, do tego jeszcze kariera solowa. Niejedna
nastolatka nie wytrzymałaby takiego tempa.
– Myślę, że dla nastolatki to w ogóle byłoby nie do wytrzymania (śmiech).
Organizacja tak dużego przedsięwzięcia jak festiwal wymaga dużej
odporności psychicznej. Trzeba mieć rozeznanie i doświadczenie w wielu
dziedzinach. Bardzo ważne są dobra organizacja i umiejętność
przewidywania. Wszystko to sukcesywnie zdobywam, czasem jednak za zbyt
wysoką cenę. Cierpi na tym mój wrodzony, przyjazny stosunek do świata i
ludzi. Chciałabym, aby praca przy tym – z gruntu miłym – muzycznym
święcie opierała się na uśmiechu, wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu i
chęci wspólnego tworzenia fajnych rzeczy. Napotykam jednak różnych ludzi
i różne sytuacje. Nie zawsze wszystko idzie jak po maśle. Stale pracuję
nad zdobywaniem dystansu do wielu spraw i umiejętnością nieprzejmowania
się wszystkim dookoła. – Mówi się czasem, że pisanie tekstów poetyckich
wymaga ekshibicjonizmu. Rzeczywiście tak jest?
– W zespole Pod Budą teksty dla mnie pisali Andrzej Sikorowski, czasem
Andrzej Poniedzielski czy Grzegorz Tomczak. To były wspaniałe teksty i
wspaniałe czasy, ale śpiewałam słowami innych ludzi, w dodatku mężczyzn.
Nie sądziłam wówczas, że potrafię i chcę pisać teksty piosenek, ale
około 2000 r. zrodziła się we mnie potrzeba powiedzenia czegoś od siebie.
Obok zespołu Pod Budą zaczęłam pracować z innymi muzykami, by rozszerzyć
swoje myślenie muzyczne. Z tego wszystkiego urodziła się idea nagrania
solowej płyty. Wtedy traktowałam to jako epizod, dziś praca z własnym
zespołem to główny nurt moich artystycznych działań. Nie chciałabym, aby
słuchacze myśleli, że przeżyłam wszystko to, o czym opowiadam w
piosenkach. Czasami są to zasłyszane historie, czasem zainspiruje mnie
coś, co zobaczę w telewizji. Później przetwarzam to i staram się ubrać w
słowa. Takim utworem jest choćby „Czwarta B” o moich licealnych kolegach,
którzy popełnili samobójstwo. To wydarzenie na długie lata pozostawiło
we mnie ślad. Bezpośrednią inspiracją do napisania tego tekstu był zaś
program telewizyjny opowiadający o podobnym zdarzeniu.
Nie ma życia bez muzyki
– Ludzie chcą słuchać takiej muzyki? Pani koncerty nie są przecież
komercyjnymi wydarzeniami.
– Gram praktycznie cały czas. Zagrałam ponad 200 koncertów z moim
składem i myślę, że to niemało. Gram zarówno w małych salach, jak i duże,
plenerowe koncerty. Od wielu lat ludzie przychodzą także na zespół Pod
Budą, którego nie ma w radiostacjach i nie stoi za nim jakaś wielka
agencja artystyczna. Takie piosenki są potrzebne. Wskazuje na to ogromna
liczba koncertów i festiwali poświęconych piosence poetyckiej,
autorskiej. W dalszym ciągu ludzie potrzebują czegoś dla duszy. Brakuje
tylko odpowiedniej promocji w mediach.
– Jaka jest dziś kondycja piosenki poetyckiej?
– Media uniemożliwiają ludziom kontakt z tym gatunkiem piosenki,
odsuwając ją na margines. Aby stać się gwiazdą mediów, nie trzeba dziś
posiadać specjalnych umiejętności ani mieć czegoś istotnego do
powiedzenia. Królują stale te same postacie, reprezentujące jedynie
mierność i tandetę. Nie propaguje się innych wzorców. Zmieniło się też
środowisko studenckie, które jeszcze kilka lat temu było najliczniejszym
odbiorcą tego gatunku piosenki. Piosenka poetycka nigdy nie była
bardziej popularna od Czerwonych Gitar czy Krzysztofa Krawczyka, ale
zawsze miała, i ma w dalszym ciągu, grono wiernych zwolenników. Bo
ludzie potrzebują alternatywy dla tego, co serwują im media. Stale
powstają nowe projekty, nowe festiwale, nowe płyty – cieszą się one
ogromnym powodzeniem. Trzeba udzielić pomocy tego rodzaju twórczości,
stąd między innymi założenie przeze mnie fundacji o takim obszarze
zainteresowań. Także dlatego, że starzy mistrzowie odchodzą, a młodych
wartościowych twórców jest niewielu. Coraz mniej niestety. – Rynek
muzyczny jest zdominowany przez popową papkę. Nie kusiło pani nigdy, aby
pójść w tę stronę: łatwą, lekką i przyjemną?
– Nie miałam takich pokus. Uważam, że przyjemnie i lekko może być także
wtedy, gdy nie schlebia się najniższym gustom. Niejeden raz grałam dla
wielotysięcznej publiczności, która doskonale się bawiła przy nieco
trudniejszej propozycji. Pod Budą, Raz Dwa Trzy, Wolna Grupa Bukowina,
Stare Dobre Małżeństwo to przykłady zespołów długowiecznych i stale
kochanych przez publiczność.
– Bez muzyki nie ma życia?
– Mojego chyba nie.
– Mąż, Jan Hnatowicz, jest muzykiem i kompozytorem. W domu nie rozmawia
się o niczym innym niż o muzyce?
– Rozmawia się, np. o jedzeniu i niezapłaconych rachunkach (śmiech).
Większość naszych znajomych to muzycy, ale nie dajemy się zwariować.
Anna Treter – artystka, solistka i pianistka zespołu Pod Budą, z którym
pracuje od początku jego istnienia. Pierwszy solowy album „Na południe”
ukazał się w 2003 r., kolejny – „Może tak, może nie” – w 2005 r. Rok
później podczas koncertu w krakowskich Krzysztoforach nagrała na żywo
album „Bez retuszu”. W tym samym roku powstał dwuczęściowy telewizyjny
recital artystki, będący zapisem jednego z koncertów, emitowany na
antenach TVP i TV Polonia.
W 2006 r. stworzyła fundację Piosenkarnia. Co miesiąc w Krakowie spotyka
się z młodymi, wrażliwymi, mającymi coś do powiedzenia muzykami, poetami,
kompozytorami i pieśniarzami. Fundacja stawia sobie za cel wspieranie i
propagowanie kultury najwyższych lotów, ratowanie przed zapomnieniem
piosenki literackiej, wspomaganie młodych twórców oraz popularyzację
wybitnych utworów. Fundacja powołała do życia Korowód. Festiwal
Twórczości im. Marka Grechuty, właśnie odbywa się jego druga edycja.
Więcej informacji na stronie www.piosenkarnia.pl.
Przegląd
|
|
INDEX
|