zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2009-10-21
Sejm uczcił 25. rocznicę
śmierci ks. Jerzego Popiełuszki
Sejm uczcił w środę 25. rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. W
przyjętej przez aklamację uchwale posłowie podkreślili, że "jego życie
było darem dla historii Polski, najpełniej wyrażonym słowami św. Pawła +zło
dobrem zwyciężaj+".
"Sejm pragnąc uczcić pamięć męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki,
uprowadzonego i zamordowanego 25 lat temu przez aparat Służby
Bezpieczeństwa PRL, składa hołd temu wielkiemu człowiekowi" - zaznaczono
w uchwale.
W opinii posłów, życie ks. Popiełuszki było "darem dla historii Polski,
najpełniej wyrażonym słowami św. Pawła 'zło dobrem zwyciężaj'". "Ks.
Jerzy Popiełuszko uczynił je przesłaniem swoich homilii, wielu
przedsięwzięć duszpasterskich, a dla nas wciąż pozostają one aktualnym
wezwaniem. Ks. Popiełuszko jako nieustraszony orędownik prawdy i
wolności nawoływał, że 'tylko życie w prawdzie daje wewnętrzną wolność'"
- czytamy w uchwale.
Sejm wyraził w niej także uznanie dla inicjatywy upamiętniającej "piękne
i jakże krótkie życie mądrego i odważnego człowieka, kapelana
Solidarności".
W uchwale podkreślono, że ks. Popiełuszko "swoją postawą dobrze zasłużył
się Polsce, a pamięć jego męczeńskiej śmierci pozostanie w naszych
sercach".
Ks. Jerzy Popiełuszko, kapłan środowisk opozycyjnych i robotniczych
związanych z podziemną Solidarnością, został zamordowany 19 październiku
1984 r. przez funkcjonariuszy specjalnej grupy ówczesnego Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych, którzy zatrzymali jego auto w okolicach Górska w
powiecie toruńskim, kiedy po odprawionej w Bydgoszczy mszy św. w
intencji ludzi pracy i ojczyzny wracał do Warszawy.
PAP
Prezydent: sojusz z USA wymagał potwierdzenia
Umocniłem się w przekonaniu, że nasze bezpieczeństwo jest zapewnione -
mówił po rozmowach z wiceprezydentem USA Joe Bidenem prezydent Polski
Lech Kaczyński. - Wymagało potwierdzenia, i to potwierdzenie uzyskałem,
sojuszu polsko-amerykańskiego w ramach NATO i w ramach stosunków
dwustronnych - mówił. Dodał, że bardzo cieszy się z tak szybkiej wizyty
przedstawiciela USA po ogłoszeniu decyzji o rezygnacji z dotychczasowych
planów. Z kolei Biden zapewniał, że "Polska jest cały czas w naszych
sercach", dodawał, że jego kraj z Polską łączą przyjacielskie stosunki.
Wiceprezydent Joe Biden przyjechał do Polski, by przekonywać do nowego
systemu obrony przeciwrakietowej. Rząd USA zaoferował Polsce lokalizację
na naszym terytorium lądowej wersji antyrakiet SM-3, mających być
kluczowym elementem nowego systemu obrony przeciw rakietom krótkiego i
średniego zasięgu z Iranu.
Rozmowa z wiceprezydentem USA Joe Bidenem napełniła mnie optymizmem -
podkreślił prezydent Lech Kaczyński. Jak dodał, uzyskał od Bidena
potwierdzenie sojuszu polsko-amerykańskiego w ramach NATO i w ramach
stosunków dwustronnych. - Rozmawialiśmy na tematy interesujące Stany
Zjednoczone i nasz kraj, w tym o obronie antyrakietowej, bezpieczeństwie
i NATO - podkreślił Lech Kaczyński. Poinformował, że rozmowa dotyczyła
także Iranu, Afganistanu i Rosji.
Prezydent podkreślił niezmienność zainteresowania USA bezpieczeństwem
Polski, o czym świadczy współpraca wojskowa nie tylko w ramach
proponowanego systemu SM3 a także obrony przeciwrakietowej.
Joe Biden przepraszał, że rozmowy trwały tak długo, ale - jak mówił - "tak
się zdarza, gdy spotykają się starzy przyjaciele". - Rozmawialiśmy o
wszystkim, nasza rozmowa była bardzo szczera i konstruktywna - mówił
Biden. Chwalił Polaków w Afganistanie: - To nie żołnierze, to wojownicy.
- Chciałbym zapewnić pana prezydenta, i nikt nie powinien nas źle
rozumieć, że nasze zobowiązanie, zobowiązanie NATO jeśli chodzi o
bezpieczeństwo Polski, jest niezmienne - podkreślił Biden. Dodał, że
jedyną rzeczą, która może ulec zmianie, to jeszcze większe niż dotąd
dążenie do tego, aby NATO było silniejsze.
Biden poinformował, że rozmawiał z Lechem Kaczyńskim o nowym systemie
ochrony przeciwrakietowej, w którym miałaby uczestniczyć Polska. -
Omówiliśmy rolę jaką Polska może odegrać, jeśli taką decyzje podejmie,
jeśli chodzi o kwestię wspólnej obrony wewnątrz NATO. Doceniam, że
prezydent popiera tę decyzję - zaznaczył.
Jak dodał, projekt obrony antyrakietowej SM3 "wzmocni system obrony
Europy i zdolność sojuszu do wspólnego działania". - Jest lepszy dla
NATO, Polski, Europy i Stanów Zjednoczonych. Jest bardziej elastyczny,
racjonalny i lepszy w działaniu" - ocenił amerykański polityk.
Przedstawiciel administracji Stanów Zjednoczonych rozmawiał wcześniej z
Donaldem Tuskiem. Zapewniał, że Polska jest ważnym partnerem dla
Waszyngtonu. Przekonywał również, że amerykańskie propozycje w sprawie
nowego systemu antyrakietowego będą korzystne z punktu widzenia Polski i
wszystkich członków NATO.
wp.pl
Miliony na ratowanie Karkonoszy
Jak chronić przyrodę Kotliny Jeleniogórskiej, aby nie przeszkadzać
rozwojowi turystyki i przemysłu
Unijny projekt "Karkonoski System Wodociągów i Kanalizacji" (KSWK)
realizowany jest z Funduszu Spójności i obejmuje dolnośląskie gminy:
Kowary, Mysłakowice, Podgórzyn i Szklarską Porębę. Tereny te należą do
zlewni rzeki Bóbr, dopływu Odry, i są szczególnie cenne przyrodniczo.
Karkonosze wraz z Kotliną Jeleniogórską wymagają specjalnej ochrony,
zwłaszcza wód, gleby, powietrza. Niestety, zaniedbania w dziedzinie
budowy i konserwacji ujęć wody, stacji uzdatniania, sieci wodociągowej,
kanalizacyjnej, oczyszczalni ścieków nie pozwolą skutecznie chronić
środowiska.
Na zorganizowanym przez twórców projektu KSWK seminarium mówiono o tych
sprawach. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele instytucji
działających na rzecz regionu. Zastanawiano się nad tym, co zrobić dla
ochrony walorów przyrodniczych Kotliny Jeleniogórskiej, ale w taki
sposób, aby nie przeszkadzać rozwojowi przemysłu i turystyki.
Przypomniane zostały także inwestycje realizowane przez "Karkonoski
System Wodociągów i Kanalizacji". A trzeba przyznać, że jest ich sporo.
Udało się pozyskać duże środki z Unii Europejskiej. Na pierwszy etap
projektu "Karkonoski System Wodociągów i Kanalizacji" przyznano unijne
wsparcie wysokości prawie 50 mln euro. Dotacje stanowią 85 proc. kosztów
kwalifikowanych, oszacowanych w 2005 roku na 58 117 000 euro. Obecna
wartość inwestycji to ok. 80 mln euro.
Za te pieniądze wybudowanych i zmodernizowanych zostanie m.in. ponad 28
kilometrów sieci wodociągowej. Renowacji poddane będą także dwie
przepompownie wody, wybudowane ujęcie wody, dwa zbiorniki
zapasowo-wyrównawcze, zmodernizowanych siedem stacji uzdatniania.
W planach jest też budowa ponad 228 kilometrów sieci kanalizacji
sanitarnej, 74 pomp ściekowych, oczyszczalni ścieków, dwóch separatorów
i osadników wód deszczowych, przebudowa dwóch oczyszczalni, modernizacja
sieci deszczowej.
- W pierwszym etapie projekt realizowany jest na terenie gmin Kowary,
Mysłakowice, Podgórzyn i Szklarska Poręba - mówi Mariola Jakubów z
Karkonoskich Systemów Wodociągów i Kanalizacji.
Zadania obejmujące gminę Podgórzyn zostały zakończone w styczniu 2009
r., natomiast inwestycje w Kowarach i Mysłakowicach zrealizowane będą do
31 października 2009 r. Prace w Szklarskiej Porębie zostaną zakończone w
październiku 2010 r., mimo że pierwotny termin to październik 2009 r.
Powodem opóźnienia jest brak dostępu do terenów budowy.
- W listopadzie chcemy złożyć kolejny wniosek o wsparcie drugiego etapu
naszego projektu - dodaje Mariola Jakubów.
Szacowana wartość tego przedsięwzięcia to ok. 25 mln euro. Planowane
inwestycje obejmą gminę Piechowice oraz kontynuowane będą w Kowarach,
Podgórzynie i Mysłakowicach.
Projektowany jest także III etap porządkowania gospodarki
wodno-ściekowej na wymienionych terenach. Uzyskanie unijnego wsparcia
planowane jest po 2013 roku.
Polska Gazeta Wrocławska
Wtorek, 2009-10-20
Muzeum II Wojny Światowej
pozyskało cenne mikrofilmy
Gdańskie Muzeum II Wojny Światowej otrzymało mikrofilmy zawierające
niemal 9,5 tysiąca dokumentów związanych z Polakami przebywającymi w
Rumunii w latach 1939-45, w tym z przedstawicielami internowanych
polskich władz.
Jak poinformował rzecznik prasowy Muzeum Tomasz Żuroch-Piechowski,
mikrofilmy zawierające niedostępne wcześniej dla polskich historyków
materiały trafiły do placówki z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
która z kolei pozyskała je dzięki współpracy z Rumuńską Służbą
Informacyjną.
Żuroch-Piechowski wyjaśnił, że Rumunia w ciągu dwóch lat dokonała
kwerendy archiwalnej i utrwaliła na mikrofilmach blisko 9,5 tysiąca
stron dokumentów zawierających informacje o losach niemal
pięciotysięcznej rzeszy Polaków, którzy w czasie II Wojny Światowej
szukali schronienia w Rumunii.
Rzecznik dodał, że wśród dokumentów są papiery związane z czołowymi
postaciami polskiej sceny politycznej i wojskowej internowanymi na
terenie Rumunii we wrześniu 1939 r., w tym marszałkiem Edwardem
Rydzem-Śmigłym, ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem czy gen.
Tadeuszem Kasprzyckim.
- Na mikrofilmach odnaleźć można m.in. prywatną korespondencję
adresowaną do marszałka Rydza-Śmigłego, prywatne zapiski mjr. Jerzego
Krzeczkowskiego, czy mjr. Zygmunta Wendy - powiedział Żuroch-Piechowski.
Rzecznik dodał, że za nadzwyczaj cenne należy uznać raporty z obserwacji
operacyjnej oddające atmosferę panującą wśród internowanych polityków i
wojskowych. - Dla polskiego czytelnika bardzo interesujące będą zapiski
komisarza policji rumuńskiej na temat działań podjętych w celu
udaremnienia ucieczki Józefa Becka i związanych z nim polityków i
wojskowych - powiedział Żuroch-Piechowski.
Rzecznik poinformował także, że Muzeum zajmie się opracowaniem naukowym
dokumentów, po czym zamierza opublikować ich wybór w formie książkowej.
Akt erekcyjny Muzeum II Wojny Światowej został podpisany 1 września br.
na Westerplatte, w czasie uroczystości 70-lecia wybuchu II wojny.
Placówka, która będzie miała swoja siedzibę w Gdańsku, ma zostać
uroczyście otwarta za pięć lat - 1 września 2014 roku.
Już dziś Muzeum sukcesywnie zbiera dokumenty i eksponaty, które znajdą
się w jego ekspozycji lub archiwach. Na swojej stronie internetowej
pracownicy placówki apelują o udostępnienie fotografii, listów,
pamiętników, dokumentów osobistych i wszelkich innych przedmiotów
związanych z II wojną światową.
PAP
Festiwal Dialog toczy się dalej
Animatorka piątego festiwalu Dialog Wrocław, Krystyna Meissner,
zaprosiła wielu swoich ulubionych reżyserów, którzy bywali najpierw na
toruńskim festiwalu Kontakt, a potem także na wcześniejszych edycjach
wrocławskiego Dialogu.
W stolicy Dolnego Śląska pojawili się więc Christopher Marthaler, Luk
Perceval, Oskaras Korśunovas czy Eimuntas Nekrośius.
Oni to, między innymi, przewodzili przez lata teatralnej awangardzie. W
wyborach dyrektor Meissner zawsze ważne było pytanie, w którą stronę
zmierza teatr i czym kusi albo prowokuje widza. Zapraszała spektakle, o
których sama chciała porozmawiać, pospierać się z twórcami i
publicznością. Hasło tegorocznego Dialogu, "Wobec zła", jakby
ogniskowało obawy twórców komentujących naszą rzeczywistość przez pryz-mat
swojej wrażliwości. Dominowała europejska klasyka.
Jak się można było spodziewać, największym wydarzeniem był kolaż z
trzech dramatów Shakespeare'a: "Koriolan", "Juliusz Cezar" oraz "Antoniusz
i Kleopatra", zatytułowany "Tragedie rzymskie", wyreżyserowany przez Ivo
van Hove i przywieziony przez Toneelgroep z Amsterdamu. W ubiegłym roku
spektakl był entuzjastycznie przyjmowany m.in. na festiwalach w Wiedniu
i Awinionie. Wchodzimy jakby do ogromnego studia telewizyjnego, przez
które przewijają się permanentnie i debatują przed kamerami politycy,
wodzowie wracający z wojen i przywódcy narodów.
Bezlitosne kamery pokazują nam na wielkich zbliżeniach ich każdy gest,
grymas złości, łzę i wybuch furii. Widzimy też, jak się do tych potyczek
szykują, ile w tym wszystkim cynizmu, zakłamania, fałszu i sztuczności.
Podglądamy, jak Antoniusz szykuje się na wojnę, wkłada zbroję, czyli
dobrze skrojony garnitur i krawat, by jak najlepiej wyglądać przed
kamerami. Momentami można było odnieść wrażenie, że przyglądamy się
naszym politykom, którzy przybrali pseudonimy rodem ze starożytności,
kłócą się, spiskują jeden na drugiego i wyzywają się, nie wiadomo
dlaczego, po holendersku.
Uniwersalność tego totalnego teatru, który przypomina wielką machinę
funkcjonującą z precyzją szwajcarskiego zegarka, może zaimponować. Na
dole ekranu na pasku dowiadujemy się dokładnie, za ile minut zginie
Juliusz Cezar. To wszystko łącznie z krótkimi, parominutowymi przerwami
nadaje przedstawieniu niezwykły rytm. By jeszcze głębiej wciągnąć się do
tej teatralnej zabawy, możemy swobodnie poruszać się po całej
przestrzeni, siadać między aktorami, oglądać wszystko z najbliższej
odległości, korzystać w trakcie spektaklu z bufetów, co miało też
praktyczną stronę, bo spektakl trwał sześć godzin.
Tu wielki ekran i monitory pomagały nam zrozumieć myśl reżysera, wybrane
fragmenty dramatów sprawiały wrażenie, jakby William Shakespeare napisał
je specjalnie do tego widowiska, wymyślonego przez van Hove'a.
Obok tak totalnego teatru mieliśmy skromny w środkach, choć też
opowiedziany przy pomocy kamer i ekranów, spektakl z Libanu "W
poszukiwaniu zaginionego pracownika". Jego twór-ca pokazuje nam
gromadzone przez siebie autentyczne wycinki prasowe i opowiada historię
ich bohatera, pracownika ministerstwa finansów, który zaginął w
tajemniczych okolicznościach. Cały schemat manipulacji układa się na
naszych oczach. Wycinek po wycinku.
W duszach grzebali nam twórcy "Idioty" i "Hamleta", dwóch litewskich
przedstawień, bardzo rzetelnych aktorsko i, jak w wypadku tego drugiego,
bardzo efektownych teatralnie. Niczym nas nie zaskoczyli, bo nie tego po
Nekrośiusie i Korśunovasie się spodziewaliśmy. Nie błysnął tym razem "Troilusem
i Kresydą" Luc Perceval, który przed laty brylował na wielu europejskich
festiwalach.
Jak zwykle na Dialogu mieliśmy bardzo różne stylistycznie teatry. Sporo
kontrowersji, i to od zachwytów do pytań, po co przyjechały do Wrocławia,
wzbudziły dwa spektakle: rosyjska "Burza" z Magnitogorska w reżyserii
Lwa Erenburga i młodzieńcza sztuka Brechta "Baal" z Rotterdamu, którą
pokazała Alize Zandwijk.
To był najdzikszy i zrobiony z premedytacją prymitywnymi środkami
spektakl, z grubą kreską rysowanymi postaciami, ze znakomitą Fanią Sorel
w męskiej roli Baala. Tym też mocniejsze wydało się przesłanie, jak małą
mamy tolerancję wobec ludzi od nas odmiennych, wrażliwych i
prostolinijnych, jednak sam ten spektakl na początku nas trochę
obrzydzał. Natomiast siermiężna, przaśna rosyjska "Burza" z perspektywy
tego Dialogu wyglądała trochę jak spektakl bardzo utalentowanych
aktorsko amatorów.
Jak na tym festiwalowym tle pokazał się polski teatr? Wśród pięciu
przedstawień najoryginalniej wypadł moim zdaniem "Kaspar" Handkego w
reżyserii młodziutkiej Barbary Wysockiej. Odbijał się prostotą i
temperaturą samego przedstawienia bez teatralnych fajerwerków i popisów.
Festiwalowej publiczności w naszej reprezentacji chyba najbardziej
podobał się satyrycznie i oryginalnie napisany dramat o niemożliwości
porozumienia się Polaków "Między nami dobrze jest".
Polska Gazeta Wrocławska
Lech Kaczyński: mamy wysyp afer
Prezydent Lech Kaczyński uważa, że w ostatnim czasie ma miejsce "wysyp
afer". W jego ocenie zarówno w sprawie sprzedaży majątku stoczni w Gdyni
i Szczecinie, jak i w tzw. aferze hazardowej zachodzi wysokie
prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa.
- Sytuacja budzi moje olbrzymie zatroskanie jako głowy państwa polskiego.
W ostatnim okresie jest swoisty wysyp afer - podkreślił prezydent
wieczorem w wywiadzie dla TVP. Zaznaczył, że również reakcja na ostatnie
wydarzenia często "budzi wątpliwości".
- Jeśli ktoś mówi, że to nie jest afera, to znaczy mówi wprost:
ustawienie przetargów, czyli wskazywanie z góry kto ma wygrać, nie jest
aferą. Sprawa jest jasna. Była afera. Trzeba ją wyjaśnić i ukarać
ewentualnie winnych - powiedział prezydent, odnosząc się do sprawy
majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. - Można powiedzieć o wysokim
prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa, podobnie jak w aferze
hazardowej - dodał. Prezydent pytał również w kontekście sprzedaży
stoczni o rolę ministra skarbu Aleksandra Grada. - Minister jest nadal
ministrem. Powstaje pytanie: dlaczego? Czy to jest jakaś dziwna więź?
Czy coś innego? - zastanawiał się Lech Kaczyński.
Prezydent ocenił, że Mariusz Kamiński jest ideowcem, który został
usunięty ze stanowiska szefa CBA, bo wykrył dwie afery dotykające osób
wysoko postawionych w obecnej władzy. Według niego również kolejne
odwołania w CBA pokazują, że "idzie o wielką czystkę". Mówiąc o
Kamińskim stwierdza, że chciałby "mieć więcej takich właśnie ideowców w
naszej władzy"
- Mariusz Kamiński wykrył dwie afery, które dotykają osób wysoko
postawionych w obecnej władzy rządowej i za to został usunięty, to jest
proste i oczywiste - powiedział prezydent. Według Lecha Kaczyńskiego,
sejmowa komisja śledcza do spraw tzw. afery hazardowej powinna być
zbudowana "zgodnie z regułami". Jak ocenił prezydent, jeżeli szefem
komisji będzie polityk partii rządzącej i koalicja będzie miała w niej
większość, to będzie to można określić jako "żart".
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, dymisje w CBA m.in. zastępców Kamińskiego
wskazują, że "idzie o wielką czystkę". Nowego szefa CBA Pawła Wojtunika
nazwał "bardzo odważnym policjantem". - Jestem pełen podziwu dla tej
odwagi, ale inny typ odwagi polega na tym, żeby potrafić pokazać osoby,
które naruszają prawo a rządzą - dodał.
Lech Kaczyński był pytany również nagranie rozmowy dziennikarzy Cezarego
Gmyza i Bogdana Rymanowskiego prowadzonej z będącego na podsłuchu
telefonu podejrzanego o korupcję dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego.
Potem prokuratura udostępniła te nagrania na potrzeby prywatnego procesu
wiceszefa ABW Jacka Mąki z "Rzeczpospolitą".
- Pośpiech w sprawie Mariusza Kamińskiego to jedna sprawa, a wielka
rozwaga w sprawie pułkownika Mąki to druga sprawa - powiedział prezydent.
Podkreślił, że płk Mąka może być odwołany w każdej chwili, bo nie pełni
bowiem funkcji kadencyjnej.
Zdaniem prezydenta to, co powiedział dziennikarz, który zadzwonił do
osoby podsłuchiwanej, nie powinno być wykorzystywane w procesie. - To
daje inne szanse procesowe wysokiemu oficerowi służb specjalnych, a inne
dziennikarzowi czy przeciętnemu obywatelowi - ocenił.
PAP
Poniedziałek,
2009-10-19
IPN oskarża esbeka o
prześladowanie ks. Popiełuszki
Pion śledczy IPN zarzucił b. oficerowi SB prowadzenie postępowania
karnego przeciw ks. Jerzemu Popiełuszce o czyny nie będące przestępstwem.
To pierwsze zarzuty IPN w wątku dotyczącym ks. Jerzego w śledztwie w
sprawie funkcjonowania od 1956 r. do 1989 r. w MSW związku przestępczego.
Jak podano na stronach internetowych IPN, zarzut postawiono 1
października br. Chodzi o funkcjonariusza SB w Warszawie, który
realizował działania wobec ks. Popiełuszki mające na celu jego
eliminację jako duszpasterza środowisk związanych z opozycją
demokratyczną w Polsce. Według IPN, czyn funkcjonariusza stanowi
zbrodnię komunistyczną w formie naruszania podstawowych praw człowieka,
jakimi są - prawo do uczciwego procesu, prawo do obrony w postępowaniu
karnym oraz prawo do wolności słowa i wyznania.
Prok. Bogusław Czerwiński z warszawskiego IPN powiedział, że
funkcjonariusz ten brał udział w śledztwie wobec kapelana podziemnej
Solidarności o rzekome "nadużywanie wolności sumienia" oraz "posiadanie
materiałów wybuchowych".
Prokurator nie podał bliższych szczegółów, nawet inicjałów podejrzanego.
Dodał, że zarzucono mu przekroczenie uprawnień i udział w "związku
przestępczym" (grozi za to do 5 lat więzienia). Nie zastosowano wobec
niego żadnych środków zapobiegawczych.
PAP ustaliła, że chodzi m.in. o tzw. prowokację na Chłodnej, gdy SB w
1983 r. podrzuciła do mieszkania księdza przedmioty mające go
skompromitować i oskarżyć, m.in. materiały wybuchowe i podziemne
wydawnictwa.
Ksiądz Jerzy, oskarżany przez władze PRL o "antypaństwową propagandę",
był w stanie wojennym obiektem działań operacyjnych SB o kryptonimie "Popiel";
wykorzystano w niej kilku tajnych współpracowników.
W grudniu 1983 r. ksiądz stawił się na przesłuchaniu, a prokurator
wszczął wobec niego śledztwo o to że "przy wykonywaniu obrzędów
religijnych, w wygłaszanych kazaniach nadużywał wolności sumienia i
wyznania w ten sposób, że permanentnie oprócz treści religijnych
zawierał w nich zniesławiające władze państwowe treści polityczne, a w
szczególności pomawiał, że te władze posługują się fałszem, obłudą i
kłamstwem, poprzez antydemokratyczne ustawodawstwo niszczą godność
człowieka, a także pozbawiają społeczeństwo swobody myśli oraz działania,
czym nadużywając funkcji kapłana, czynił z kościołów miejsce szkodliwej
dla interesów PRL propagandy antypaństwowej".
Po zakończeniu przesłuchania, w mieszkaniu księdza odbyła się rewizja,
podczas której "ujawniono" m.in. granaty łzawiące, naboje, różne
materiały wybuchowe, farby drukarskie - podrzucone wcześniej przez
esbeków. Ostatecznie śledztwo wobec księdza umorzono.
Morderca księdza, Grzegorz Piotrowski zeznawał w latach 90., że to gen.
Zenon Płatek i jego zastępca Adam Pietruszka zlecili mu tworzenie
fałszywych dowodów przeciw ks. Popiełuszce. Początkowo Piotrowski
sporządził w 1983 r. dokument, w którym pisał o podrzuceniu do
mieszkania księdza kompromitujących go przedmiotów, potem jednak
zmodyfikował go, pisząc jedynie o informacjach, że u księdza mogą być
takie przedmioty. Na tym dokumencie Kiszczak dopisał: "Dusza mi się
śmieje, ale pielgrzymka papieża...".
19 października 1984 r. ks. Popiełuszko, duszpasterz ludzi pracy i
legendarny kapelan Solidarności, został zamordowany przez
funkcjonariuszy IV Departamentu MSW. Wszyscy, którzy brali udział w
zabójstwie, od dawna są już na wolności; ich przełożonych uniewinniono.
B. szef SB gen. Władysław Ciastoń został uniewinniony przez sąd w 2002
r. - i z zarzutu kierowania zabójstwem ks. Popiełuszki, i pomocy przy "prowokacji
na Chłodnej".
Od kilku lat oddział warszawski IPN prowadzi śledztwo w sprawie
działania w MSW związku przestępczego mającego na celu m.in. dokonywanie
zabójstw działaczy opozycji demokratycznej i duchowieństwa. Śledztwo
obejmuje w sumie 42 przypadki przestępstw z lat stanu wojennego, o
których sprawstwo podejrzewa się SB, a zwłaszcza tzw. wydziały "D" w IV
departamencie MSW. Badany jest m.in. wątek "sprawstwa kierowniczego"
zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r.
Śledczy korzystają m.in. z dokumentacji zgromadzonej wcześniej przez tzw.
komisję Rokity. Sejmowa komisja nadzwyczajna do zbadania działalności
MSW, kierowana w latach 1989-1991 przez Jana Rokitę, ustaliła, że
skutkiem działań funkcjonariuszy komunistycznego MSW od wprowadzenia
stanu wojennego do 1989 r. było 91 udokumentowanych przypadków zgonów
ludzi, przeważnie blisko związanych z opozycją. Wyjaśniono niewielką
część tych przypadków.
Zarzuty w tym szeroko zakrojonym śledztwie IPN postawił już wcześniej
m.in. oficerom SB - za próbę podania przez agenta SB jesienią 1981 r.
Annie Walentynowicz środka farmakologicznego, co mogło ją narazić nawet
na śmierć oraz za bezprawne "działania dezintegracyjne" wobec
uczestników pielgrzymki do Częstochowy w 1978 r. IPN zapewnia, że
śledztwo jest rozwojowe.
PAP
Pierwsze zarzuty w aferze hazardowej
Prokuratorzy postawili zarzuty dwóm naukowcom oraz przedsiębiorcy w
głośnym śledztwie dotyczącym afery hazardowej - dowiedział się "Dziennik
Gazeta Prawna".
Obaj naukowcy są pracownikami jednej z politechnik. Dodatkowo mają
uprawnienia Ministerstwa Finansów do certyfikowania automatów do tzw.
niskich wygranych.
Każdej z tych osób postawiono po kilkanaście zarzutów. Śledczy
podejrzewają, że eksperci na skalę masową poświadczali nieprawdę,
opiniując automaty, dzięki czemu - po niewielkiej przeróbce - mogły one
służyć do gry o wysokie stawki. Prokuratorzy nie wykluczają, że niemal
wszystkie automaty w Polsce są tak przerobione.
Chodzi o ogromne pieniądze. Ocenia się, że na tych przeróbkach budżet
tracił ok. miliarda złotych rocznie. Zysk trafia do kieszeni właścicieli
firm hazardowych. Udowodnienie przez prokuraturę, że automaty w
rzeczywistości służą do wysokich wygranych będzie drogo kosztować
posiadające je firmy.
Śledczy czekają teraz na kolejne opinie dotyczące zabezpieczonych maszyn
- w tym należących do Ryszarda Sobiesiaka, negatywnego bohatera afery
hazardowej, znajomego Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i
Grzegorza Schetyny.
PAP
Niedziela,
2009-10-18
Ku pamięci ks.
Popiełuszki
Uroczyste msze św. we Włocławku i Bydgoszczy były kulminacyjnym momentem
obchodów 25. rocznicy uprowadzenia i śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w
regionie kujawsko-pomorskim. 110 km ostatniej drogi kapłana pokonało
tego dnia prawie 300 uczestników sztafety z całej Polski.
Mszę świętą, która zgromadziła przedstawicieli duszpasterstw ludzi pracy,
współpracujących niegdyś z ks. Popiełuszką, odprawiono obok tamy we
Włocławku. To tutaj, według relacji złożonych przed sądem, zabójcy
kapłana mieli wrzucić jego zmaltretowane ciało do Wisły.
- Ten system, który zdawało się, że 19 października 1984 roku powoli
kona, nie był zdolny zaofiarować człowiekowi, obywatelowi, godności
człowieka, wolności; nie był zdolny do głoszenia prawdy i zmieniania się
na lepsze, nie umiał przebaczać, nie darował win, nawet tych, które
moglibyśmy umieścić w cudzysłowie. Człowiekowi, który miał odwagę
sprzeciwiać się, który odważał się stanąć przeciw, oferował zawsze tylko
mękę, upokorzenie i śmierć - podkreślił w homilii bp Wiesław Mering,
ordynariusz włocławski.
- To trzeba pamiętać, to trzeba nazwać po imieniu, jeżeli ta śmierć, to
męczeństwo tutaj, na tamie w Wiśle dopełnione, ma nie być daremne, jeśli
z tej śmierci ma wyniknąć dobro, jeżeli nie ma się nigdy powtórzyć
zbrodnia, grzech, poniewierka, pogarda w stosunku do ludzkiego życia -
dodał biskup.
Podczas uroczystości złożono wieńce pod tablicą upamiętniającą
męczeństwo ks. Jerzego, a także przy ustawionym opodal krzyżu, który
został wykonany z okazji wizyty Jana Pawła II we Włocławku i zdobił
ołtarz w czasie odprawionej przez niego mszy.
"Pragnę dziś przywołać, w pamięci i sercu, ofiarę złożoną przez ks.
Jerzego, ofiarę, która była świadectwem wiary silniejszej od lęku i woli
trwania przy prawdzie do samego końca. Z tej ofiary i odwagi ks. Jerzego
wyrastają korzenie naszej polskiej wolności" - napisał prezydent Lech
Kaczyński w liście skierowanym do uczestników uroczystości we Włocławku.
W tym samym czasie odprawiona została także msza św. w bydgoskim
kościele Świętych Polskich Braci Męczenników przez bp. Jana Tyrawę. W
tej świątyni ks. Popiełuszko odprawił ostatnią w swym życiu mszę świętą.
Rano, spod bydgoskiego kościoła wystartowało prawie 300 biegaczy z całej
Polski w 17. biegu sztafetowym szlakiem męczeństwa księdza Jerzego
Popiełuszki. Po pokonaniu 110 kilometrów na trasie Bydgoszcz - Górsk -
Toruń - Włocławek sztafeta dotarła po południu do Włocławka.
W biegu brało udział 29 drużyn, najmłodszy z uczestników miał 15 lat,
najstarszy 65 lat. Biegacze pokonywali odcinki po 10, lub po 5 km, a w
ostatnim - kończącym się na tamie we Włocławku - biegli wszyscy.
Ks. Jerzy Popiełuszko, kapłan środowisk opozycyjnych i robotniczych
związanych z podziemną Solidarnością, został zamordowany przez
peerelowską służbę bezpieczeństwa w październiku 1984 roku. 25 lat temu,
19 października, funkcjonariusze specjalnej grupy ówczesnego
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zatrzymali jego auto w okolicach Górska
w powiecie toruńskim, kiedy po odprawionej w Bydgoszczy mszy św. wracał
do Warszawy.
Kapłan został uprowadzony, wiele wskazuje na to, że był torturowany. 30
października jego ciało wyłowiono z Wisły w okolicach zapory we
Włocławku. W zakończonym w lutym 1985 roku procesie przed sądem w
Toruniu na wysokie kary więzienia za tę zbrodnię skazano trzech oficerów
MSW.
Przewód sądowy nie ujawnił jednak ani wszystkich okoliczności, ani
inspiratorów mordu. W 1997 roku Kościół katolicki rozpoczął proces
beatyfikacyjny księdza Popiełuszki.
PAP
Rozdano polityczne Oskary
Po raz 12. wręczono w Warszawie nagrody im. Grzegorza Palki, zwane
Samorządowymi Oskarami. Są one przyznawane za wybitne zasługi dla
samorządu terytorialnego.
- Wręczamy te nagrody za dobre praktyki i za serce dla społeczności
lokalnych i regionalnych. Są one podziękowaniem dla tych, którym "dziękuję"
nie mówi nikt - powiedział podczas uroczystości przewodniczący kapituły
przyznającej nagrody Tadeusz Wrona - przewodniczący przyznającej nagrody
Ligi Krajowej i prezydent Częstochowy.
Liga Krajowa jest stowarzyszeniem samorządowców, które promuje działania
na rzecz kontynuacji demokratycznych reform w Polsce. Wspiera wszelkie
formy samorządności i tworzenia więzi lokalnych, integrujących
mieszkańców.
Nagrodę w kategorii ogólnopaństwowej otrzymał przewodniczący Rady
Małopolskiego Instytutu Samorządu Terytorialnego i Administracji w
Krakowie Mirosław Stec - za zasługi dla rozwoju społeczeństwa
obywatelskiego, w szczególności w zakresie tworzenia prawa samorządowego.
Za aktywną działalność w najwyższych strukturach europejskich nagrodzono
wójta gminy Stare Bogaczowice, przewodniczącego Komisji Spraw
Administracyjnych i Finansowych (CAFA) przy Komitecie Regionów w
Brukseli Leszka Świętalskiego.
W kategorii działalności samorządowej o wymiarze ogólnokrajowym, za
konsekwentne działania na rzecz współpracy samorządów lokalnych i
regionalnych nagrodzony został Kazimierz Barczyk - przewodniczący
Federacji Związku Gmin i Powiatów RP i wiceprzewodniczący Sejmiku
Województwa Małopolskiego. Za działania na rzecz zwiększenia
atrakcyjności i konkurencyjności województwa mazowieckiego na poziomie
lokalnym, krajowym i międzynarodowym nagrodę przyznano marszałkowi
województwa Adamowi Struzikowi.
W kategorii działań w samorządzie lokalnym o znaczeniu ponadlokalnym
nagrodę za osobisty wkład i zaangażowanie w umacnianie idei samorządu
terytorialnego przyznano pośmiertnie byłemu wiceprezydentowi Poznania
Maciejowi Frankiewiczowi. Za skuteczne zarządzanie powiatem oraz
zaangażowanie w działalność krajowych struktur samorządowych nagrodzono
starostę polkowickiego i wiceprezesa Związku Powiatów Polskich Marka
Tramsia.
Kapituła nagrody przyznała także wyróżnienia. W tym roku otrzymali je:
starosta powiatu piaseczyńskiego Jan Dąbek - za skuteczne zarządzanie
finansami publicznymi; marszałek województwa łódzkiego Włodzimierz
Fisiak - za wspieranie rozwoju przedsiębiorczości w regionie; burmistrz
miasta i gminy Byczyna Ryszard Gruener - za inicjatywy rozwijające
współpracę polsko-czeską, szczególnie w zakresie turystyki; prezydent
Bielska-Białej Jacek Krywult - za szeroki zakres działań inwestycyjnych,
szczególnie w zakresie infrastruktury komunikacyjnej oraz
sportowo-rekreacyjnej.
Pozostałe wyróżnienia otrzymali: burmistrz miasta i gminy Radzymin
Zbigniew Piotrowski - za działania na rzecz edukacji patriotycznej; wójt
gminy Solina Zbigniew Sawiński - za budowanie prestiżu gminy i działania
proinwestycyjne; prezydent Opola Ryszard Zembaczyński - za skuteczne
wykorzystanie środków unijnych oraz działania na rzecz rozwoju miasta;
oraz pośmiertnie były burmistrz miasta i gminy uzdrowiskowej Muszyna
Waldemar Serwiński - za działania na rzecz rozwoju gminy oraz doliny
Popradu.
Do uczestników uroczystości listy skierowali: prezydent Lech Kaczyński
oraz marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Obecni byli m.in. doradca
prezydenta Danuta Wawrzynkiewicz, b. minister rozwoju regionalnego
Grażyna Gęsicka i wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński.
Nagrodę imienia Grzegorza Palki, tragicznie zmarłego pierwszego
prezydenta miasta Łodzi w III RP, od 1998 r. przyznaje Liga Krajowa,
zrzeszająca Ligi Miejskie i Ligi Wiejskie. Nagroda ma postać srebrnego
medalu z wizerunkiem Palki. Członkinią kapituły nagrody jest m.in. wdowa
po Palce - Jadwiga. Jednym z pierwszych laureatów nagrody był premier
Jerzy Buzek.
PAP
Sobota, 2009-10-17
Prezydent odznaczył
bestialsko zamordowanego księdza
Prezydent Lech Kaczyński podjął decyzję o pośmiertnym odznaczeniu ks.
Jerzego Popiełuszki Orderem Orła Białego - poinformował minister w
Kancelarii Prezydenta Paweł Wypych.
Jak zapowiedział, uroczystość wręczenia najwyższego polskiego
odznaczenia rodzinie ks. Jerzego Popiełuszki nastąpi prawdopodobnie w
poniedziałek.
- Decyzja o przyznaniu Orderu Orła Białego ks. Jerzemu Popiełuszce
została podpisana przez pana prezydenta i mamy nadzieję, że wręczenie
tego orderu rodzinie kapelana "Solidarności" nastąpi w poniedziałek, w
25. rocznicę jego śmierci - powiedział Wypych.
Informację o nadaniu odznaczenia kapelanowi Solidarności podały
wcześniej "Wiadomości" TVP.
Ks. Jerzy Popiełuszko, kapłan środowisk opozycyjnych i robotniczych
związanych z podziemną Solidarnością, został zamordowany przez
peerelowską służbę bezpieczeństwa w październiku 1984 roku. 25 lat temu,
19 października, funkcjonariusze specjalnej grupy ówczesnego
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zatrzymali jego auto w okolicach Górska
w powiecie toruńskim, kiedy po odprawionej w Bydgoszczy mszy św. wracał
do Warszawy.
Kapłan został uprowadzony, wiele wskazuje na to, że był torturowany. 30
października jego ciało wyłowiono z Wisły w okolicach zapory we
Włocławku. W zakończonym w lutym 1985 roku procesie przed sądem w
Toruniu na wysokie kary więzienia za tę zbrodnię skazano trzech oficerów
MSW.
Przewód sądowy nie ujawnił jednak ani wszystkich okoliczności, ani
inspiratorów mordu. W 1997 roku Kościół katolicki rozpoczął proces
beatyfikacyjny ks. Popiełuszki.
PAP
10 największych afer III RP
W demokracji są dwie metody na przejęcie władzy. Pierwsza, kosztowna, to
przekonanie do siebie milionów osób i wygranie wyborów, druga, tańsza,
to znalezienie lub wymyślenie kompromitujących faktów dotyczących
przeciwników politycznych - pisze Wiktor Świetlik Dowodząc przy tej
okazji wyższości piłki nożnej nad polską polityką, słynny bramkarz Jan
Tomaszewski zapowiadał, że afera Rywina przy zatrzymaniach w Polskim
Związku Piłki Nożnej to będzie jak spłuczka klozetowa przy wodospadzie
Niagara. Pomylił się.
Polacy jednak, a spora w tym ostatnio zasługa naszych dzielnych piłkarzy,
preferują politykę i aferami z nią związanymi żyją przede wszystkim.
Dlatego to polityczne afery przede wszystkim przykuwają największą uwagę
czytelników, widzów, słuchaczy i wyborców.
W demokracji istnieją dwie podstawowe metody na przejęcie władzy.
Pierwsza, bardziej kosztowna, to przekonanie do siebie milionów osób i
wygranie wyborów, druga - tańsza - to znalezienie lub wymyślenie
kompromitujących faktów dotyczących przeciwników politycznych i
wywołanie solidnej afery. Podobnie można doprowadzić do dymisji
niechcianego ministra. Czasem wywołanie afery uderza w samego
wywołującego, czasem wybuchają one same.
Afery mają jeszcze jedną cechę: całej prawdy o nich dowiadujemy się po
latach albo wręcz nie dowiadujemy się wcale. Tak było w przypadku
słynnej afery Watergate. Dopiero po latach okazało się, że słynnym
informatorem dzielnych dziennikarzy, którzy doprowadzili do dymisji
prezydenta Nixona, był sam wiceszef FBI, a cała afera była
najprawdopodobniej efektem rozgrywki pomiędzy służbami specjalnymi a
rządem.
W naszym rankingu umieściliśmy te afery, które były bezpośrednio
związane z życiem politycznym i gwałtownie wybuchały na kilka dni,
czasem miesięcy, elektryzując uwagę Państwa i świata polityki.
Dlatego nie uwzględniono kilku afer związanych z wielkimi przekrętami
finansowymi, w tym największego z nich - FOZZ. Zabrakło też typowych
skandali, jak kolejne "zachwiania" Aleksandra Kwaśniewskiego, bo trudno
je uznać za prawdziwe afery.
Oto subiektywna lista 10 największych polskich afer politycznych.
1 Michnik prekursorem CBA, czyli afera, której nie było (2002)
Afera, której nie było - przynajmniej tak orzekły niezawisłe sądy RP
oraz kilka autorytetów naczelnych, z redaktor Janiną Paradowską na czele.
Choć jej nie było (afery, nie redaktor Paradowskiej), to miała wpływ na
życie wielu ludzi. Dzięki niej poseł Jan Rokita uwierzył, że będzie
premierem, a poseł Zbigniew Ziobro chyba nawet, że kimś wyżej.
Pozbawiona samokrytyki Anita Błochowiak na stałe nabrała, niestety,
przekonania, że może się zajmować polityką. Jerzy Urban został na jakiś
czas kimś w rodzaju autorytetu moralnego, a Adam Michnik w końcu nauczył
się obsługiwać dyktafon.
Choć jej nie było, jest królową polskich afer politycznych i matką
komisji śledczych. Jej zapomnianymi pozytywnymi bohaterami, którzy
pierwsi o niej napisali, byli koledzy Mazurek i Zalewski. Ale wszystko
eksplodowało dopiero wtedy, kiedy sam Adam Michnik w pół roku po
rozmowie z Lwem Rywinem przyznał się, że ową pogawędkę nagrywał i że
producent przyszedł do niego z pomysłem na ciut nielegalny biznes.
Michnik okazał się wówczas protoplastą CBA, bo wszystko nagrał na
starannie ukryty w książkach dyktafon.
Co ciekawe, patrząc na to wszystko z perspektywy, chodziło o niezbyt
wielkie pieniądze - mniej więcej półtora najwyższej kumulacji Dużego
Lotka. Afera nie miała też dotykać budżetu, bo kasa - zadośćuczynienie
za korzystny zapis w ustawie medialnej - miała popłynąć z kont spółki
Agora na konta Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ale po tej aferze (której
nie było) już nic nie było takie samo. Leszek Miller, który miał rządzić
do dziś dnia, w niecałe półtora roku po ujawnieniu całej sprawy przestał
być premierem, a jego partia nie dość, że zaczęła się sypać, to jeszcze
zaczęła się go wypierać. Od czasów afery Rywina jakby sympatyczniejsi za
to stali się działacze SLD. Spokornieli, stali się mniej nadęci,
aroganccy, bardziej ludzcy. Powietrze, które z nich uszło, napełniło ich
kolegów - najpierw z Prawa i Sprawiedliwości, a potem z Platformy
Obywatelskiej .
2 Tu "Brzoza", czyli pan Antoni sieje burzę i zbiera miłosierdzie (1992)
W czerwcu 1992 roku okazało się, że niektórzy z polskich polityków mają
imiona nie tylko w akcie urodzenia, chrztu i bierzmowania, ale takie
jeszcze jedno albo nawet więcej, nadane przez troskliwego opiekuna z
bezpieki. Janusz Korwin-Mikke poprosił ministra spraw wewnętrznych
Antoniego Macierewicza, by sporządził listę owych dodatkowych imion,
pomysł poparł sejm, a minister skwapliwie przystąpił do dzieła. W
efekcie ówczesny rząd został utrącony przez posłów nawet szybciej niż
dziś Mariusz Kamiński przez premiera, a kamery sejmowe nakręciły dzieło
życia Jacka Kurskiego, czyli film o nerwowej nocnej naradzie, podczas
której decydowano o odwołaniu premiera. Warto to dziś obejrzeć choćby po
to, by zobaczyć, jak oni wówczas wyglądali i się ubierali. Młodego
Waldemara Pawlaka, który tak samo jak podczas obecnej afery milczał,
uczcił także w jednym z utworów Kazik Staszewski ("z kamienną miną
siedzę przy stole, przy nim ludzie, których troszeczkę się boję").
Dramat godny "Hamleta" rozegrał się wówczas jednak w klubie ZChN,
którego członkiem był Antoni Macierewicz, a którego szefa Wiesława
Chrzanowskiego umieszczono na liście. Napięcie tych relacji pięknie
oddał później Marcin Wolski na modłę słynnej piosenki Hanki Ordonówny,
brzmiało to mniej więcej tak:
"Chrzanowski: - Święty Antoni, Panie Antoni, teczkę zgubiłem pod miedzą.
Ach, co to będzie, ach, co to będzie - kiedy się w klubie dowiedzą?
Macierewicz: - Akta takie są gorące, że swąd idzie oczywisty, więc choć
byłeś dla mnie ojcem, dałem cię na czoło listy. Pomówiłem, podkopałem,
choć, żeś winien, ja nie twierdzę. Chrzanowski: - A ja z partii cię
wylałem z chrześcijańskim miłosierdziem".
3 "Mallorca, extasy and motion", czyli kuku Oleksemu (1995)
Afera ważna, bo bez niej kluczową rolę na lewicy mógłby odgrywać przez
kilka lat nie kanclerz Leszek Miller, ale Józef Oleksy, swoją drogą
jeden z najsympatyczniejszych polityków i późniejszy fumfel od kieliszka
wielu prawicowych dziennikarzy i polityków. W 1996 roku przestał być
premierem, gdyż został oskarżony, że przekazuje sowieckiemu szpiegowi
Władimirowi Ałganowowi rozmaite informacje. Animatorem całego
przedstawienia był człowiek Lecha Wałęsy, ówczesny minister spraw
wewnętrznych Andrzej Milczanowski - facet o wyjątkowo sympatycznej
twarzy i miłym usposobieniu.
Cała historia okazała się dość skomplikowaną intrygą wywiadów, a
ponieważ nasi chcieli sobie też trochę podróżować po świecie, kluczowe
wcześniejsze rozmowy z Ałganowem odbywały się na słonecznej hiszpańskiej
wyspie Majorce. Całość nikomu nie wyszła na zdrowie: Milczanowski
zakończył karierę polityczną, Wałęsą zaczęto straszyć dzieci (autorytetem
został dopiero, gdy zastąpili go bracia Kaczyńscy), Oleksy nie zrobił
takiej kariery, jaką mógłby zrobić, Ałganow został zdekonspirowany.
4 Tylko bez skojarzeń, czyli lepiej nie wspominać (2003)
Świętokrzyskie Starachowice kiedyś kojarzyły się z najpopularniejszą
polską ciężarówką, która miała tak wielki wpływ na sukces stanu
wojennego, jak Jeep Willys na losy II wojny światowej albo kij bambusowy
na chińską rewolucję kulturalną. Stara już się nie produkuje, ale
Starachowice za to dorobiły się afery swojego imienia, choć rozegrała
się ona tak naprawdę w Warszawie.
Czytelnikom urodzonym po 2003 roku przypominamy: otóż kilku wysokich
urzędników państwowych ostrzegło swoich kumpli, że toczy się przeciwko
nim śledztwo, są podsłuchiwani, planowane są zatrzymania. Autorów
przecieku przykładnie ukarano: jeden dostał trzy i pół roku, drugi dwa
lata, trzeci półtora roku. Wszyscy poszli siedzieć.
Z czymś się to Państwu kojarzy? Że jakaś inna afera teraz? Że znowu
przeciek? Że ktoś ostrzegł, że Centralne Biuro Antykorupcyjne
podsłuchuje szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego? Co za chore
skojarzenia! To są inne czasy, inni ludzie, inny rząd. Tak w ogóle czas
przerwać te chore dywagacje i przejść do jakiejś innej afery.
5 Kup pan ziemię, czyli nie tylko działka heroiny szkodzi (2007)
Afera, którą zapamiętano przede wszystkim ze względu na odlotową grę
komputerową prezentowaną na konferencji przez prokuratora Jerzego
Engelkinga, w której małymi kropeczkami imitującymi ludziki ściga się
inne ludziki na mapie warszawskiego hotelu Marriott. Gra nie weszła co
prawda do masowej produkcji, ale skutki całej sprawy były wiekopomne.
Historia zaczynająca się od odrolnienia działki gdzieś pod Mrągowem
skończyła się aresztowaniem kilku znanych osób, a także tym, że kilka
innych bardzo znanych i bogatych zdecydowało się jakiś czas spędzić za
granicą. A pokłosiem afery było nie tylko zarzucenie Andrzejowi
Lepperowi próby przyjęcia łapówki, ale i rozpad koalicji Prawo i
Sprawiedliwość - Samoobrona - Liga Polskich Rodzin, koniec rządów
Jarosława Kaczyńskiego, sejmowa komisja śledcza i tak dalej. W całej tej
historii też bardzo ważny był wątek przecieku, dlatego pora ją skończyć
i przejść do kolejnej afery.
6 Seks po polsku, czyli wiocha na maksa (2006)
Seksafera po polsku była rodzimym odpowiednikiem słynnych seksskandali w
stylu słynnej brytyjskiej afery ministra wojny Johna Profumo, który
sypiał z domniemaną sowiecką agentką. Miała się do nich tak jak pijana
rodzinka z piosenki zespołu Big Cyc pt. "Kręcimy pornola" ma się do
wysublimowanego francuskiego kina erotycznego. Szczegółów chyba nie
trzeba nikomu przypominać, szczególnie że niniejszy artykuł ma Państwa
bawić, a nie żenować.
W przypadku tej afery są sami przegrani. Najgorzej skończył Stanisław
Łyżwiński z Samoobrony, bo bez wyroku wylądował w areszcie, jako żywo
wyglądającym na wydobywczy, gdzie mocno podupadł na zdrowiu, czego
raczej nie zrekompensował mu czas, który poświęcał tam na lekturę
greckich filozofów. Szef Samoobrony Andrzej Lepper wciąż ciągany jest po
sądach, i choć odgraża się, że jeszcze wróci, to ma raczej kiepskie
szanse. Aneta Krawczyk z czasem przestała być idolką feministek,
szczególnie że coraz więcej zaczęło wskazywać, iż nie była aż tak
bezwolną ofiarą, za jaką się przedstawiała.
W tej aferze nawet element rodem z amerykańskich melodramatów klasy C -
czyli badania DNA - nie zmniejszył wrażenia rodzimego,
postpegeerowskiego obciachu.
7 Mamy cię, czyli Renia, nie daruję ci tej nocy (2006)
Afera, w wyniku której kompletnego obciachu narobili sobie z kolei
prominentni politycy PiS Adam Lipiński i Wojciech Mojzesowicz, a Renata
Beger z Samoobrony została kilkudniową gwiazdą telewizji TVN. PiS-owcy
tak skutecznie wówczas zresztą przekonywali polityków Samoobrony do
przejścia na ich stronę i porzucenia Leppera, że później musieli się z
tym Lepperem jednać (na kilka miesięcy). Pokłosiem afery była także
trzyletnia wojna totalna między prawicą a TVN-em, w trakcie której
doszło między innymi do półrocznego bojkotu stacji. Zakończyła ją
dopiero niedawno wizyta w telewizji samego Jarosława Kaczyńskiego.
8 Wakacje nie z Ałganowem, czyli Kwaśniewski się dwoi (1997)
Ałganow znowu w akcji. Do Władimirów nie mamy w Polsce szczęścia. Tym
razem z rosyjskim szpiegiem miał spotykać się Aleksander Kwaśniewski, a
napisał o tym dziennik "Życie". Prezydent się wściekł i wytoczył gazecie
proces. W toku postępowania ustalono, że Kwaśniewski nie mógł spotykać
się z Ałganowem, bo w tym samym czasie był w Tajlandii, a także w
Irlandii. Dowiedziono tego na podstawie dokumentacji dostarczonej przez
bank, który tworzyli i w którym pracowali ludzie bardzo wiarygodni - bo
politycznie z tej samej bajki co głowa państwa.
Sąd także dokonał największej rewolucji prawnej od czasu wprowadzenia
kodeksu napoleońskiego i rozdzielił szczególną rzetelność dziennikarską
od staranności dziennikarskiej. W efekcie tego wszystkiego gazeta
przegrała.
Zdecydowanym wygranym całej tej imprezy był ośrodek sportowy we
Władysławowie, do którego zaczęły pielgrzymować rzesze turystów, a także
prawicowa młodzież.
9 Tu nadaje Gudzowaty, czyli mam was wszystkich (2006)
Dwie bliźniacze afery, a raczej skandale wywołane przez Aleksandra
Gudzowatego, niegdyś najbogatszego Polaka, którego dawni polsko- i
rosyjskojęzyczni znajomi wyślizgali z handlu gazem. Pierwsza historia to
czysta dziennikarska obyczajówka, z elementem sprawiedliwości dziejowej,
bo Gudzowaty nagrał redaktora Adama Michnika, który wszak niegdyś sam
nagrał Lwa Rywina. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" w tej rozmowie
wydaje się nie aż takim wielkim etykiem jak w swoich tekstach, a obaj
panowie w rozmowie wieszali razem psy na podwładnym Michnika
dziennikarzu Andrzeju Kubliku.
Dużo ciekawsze były jednak drugie taśmy, których także przypominać
nikomu nie trzeba, czyli zapis wizyty Józefa Oleksego u Aleksandra
Gudzowatego. Od tego czasu na prestiżu mocno straciła pani prezydentowa
Kwaśniewska i jej telewizyjne rekolekcje dla prawdziwych dam ("Siedzi
wyfiokowana Jola i gada. Że trzeba zdjąć kapelusik od bezy. I to jest
k.... program pierwszej damy!"), ale przede wszystkim definitywnie swoją
karierę pogrzebał sam Oleksy, pomimo buńczucznych zapowiedzi ("będę
ostry jak brzytwa"). Jedynym człowiekiem w Polsce, który stanął w
obronie Oleksego, był rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski.
Gudzowaty twierdził, że nagrywał Oleksego dlatego, iż ten przyszedł do
niego z ostrzeżeniem, by nie ujawniał kompromitujących faktów
dotyczących lewicy. Szef Bartimpeksu zdecydowanie nie posłuchał.
Po całej aferze przez jakiś czas wielką karierę medialną robił niejaki
pan Marcin Kossek, wierny (wydawało się) szef ochrony Gudzowatego.
Później zresztą i on zrobił psikusa swojemu szefowi i opuścił jego firmę,
zabierając z sejfów rozmaite dokumenty, w tym prawdopodobnie wiele
kompromitujących informacji o różnych ludziach. A więc zapewne jeszcze o
nim usłyszymy.
10 Nie tych wsadzili, czyli helikopter w akcji (2001)
Afery z czasów rządów Jerzego Buzka były bardzo dziwne, bo po jakimś
czasie kończyły się uniewinnieniami, a do tego rodziły się podejrzenia,
że za oskarżeniami wobec poszczególnych osób stały jakieś mroczne siły.
Tak było w przypadku dymisji wojewody śląskiego Marka Kempskiego, ale
przede wszystkim w dziwnej aferze w MON, w wyniku której w polityczny
niebyt odszedł wiceminister Romuald Szeremietiew. Przeciwko
wiceministrowi użyto gazet, a nawet śmigłowców. Jeden z nich w
spektakularnej akcji zatrzymał asystenta Szeremietiewa na promie na
środku Bałtyku. Akcja ważna dla historii polskich mediów, bo od niej
zaczęła się moda na aresztowania, podczas których całkiem przypadkowo
akurat w pobliżu znajdują się dziennikarze.
Cała sprawa dość mętna, bo w jej tle rozgrywało się wiele wielkich
przetargów, w tym ten na samoloty wielozadaniowe, w którym od początku
wiadomo było, że wygra F-16. Sąd po latach uniewinnił Szeremietiewa.
Znany niegdyś polityk i zasłużony opozycjonista dziś zajmuje się głównie
tłumaczeniem, jak bardzo go skrzywdzono. Prawdziwym wzorem elegancji
była i jest w całej tej historii postawa ówczesnego szefa Szeremietiewa
Bronisława Komorowskiego, który zachowuje się tak, jakby wszystko
toczyło się w Etiopii albo innym oddalonym miejscu i on nie ma pojęcia o
niczym w tej sprawie.
Polska
Piątek,
2009-10-16
Wadowiczanie wspominali
rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II
Msza święta w wadowickiej bazylice była kulminacyjnym punktem obchodów
31. rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II w jego rodzinnym mieście.
Eucharystii przewodniczył kardynał Marian Jaworski.
Hierarcha w kazaniu zwrócił uwagę, że pontyfikat Jana Pawła II odmienił
Kościół i świat. Kardynał dopatrywał się w tym działania Opatrzności.
Bezpośrednio przed mszą świętą kardynał poświęcił kamień pamiątkowy na
stadionie wadowickiej "Skawy". Upamiętnia on fakt, iż w tym miejscu
trzykrotnie lądował helikopterem papież Jan Paweł II podczas pielgrzymek
do rodzinnego miasta: w 1979, 1991 i 1999 roku.
Kardynał Marian Jaworski, arcybiskup senior archidiecezji lwowskiej, był
jednym z najbliższych przyjaciół Jana Pawła II. To on udzielił ostatnich
sakramentów papieżowi przed śmiercią.
PAP
Znamy nominowanych do nagrody im. Cybulskiego
Agata Buzek, Roma Gąsiorowska, Małgorzata Buczkowska, Magdalena
Czerwińska i Eryk Lubos zostali w tym roku nominowani do Nagrody im.
Zbyszka Cybulskiego, przyznawanej młodym polskim aktorom wyróżniającym
się wybitną indywidualnością.
Listę nominowanych przekazała Fundacja Kino, organizator konkursu.
Aktorzy są nią honorowani za filmowe kreacje z ostatniego sezonu.
Agata Buzek otrzymała nominację za rolę w "Rewersie" Borysa Lankosza;
Roma Gąsiorowska za rolę w dwóch filmach - "Wojna polsko-ruska" Xawerego
Żuławskiego i "Jestem twój" Mariusza Grzegorzka; Małgorzata Buczkowska -
także za rolę w filmie "Jestem twój"; Magdalena Czerwińska - za rolę w "Wojnie
polsko-ruskiej" Żuławskiego i w "Pokoju szybkich randek" Anny
Maliszewskiej (będącym jedną z trzech części filmu pt. "Demakijaż").
Eryk Lubos został nominowany za kreację w dramacie "Moja krew" Marcina
Wrony.
W tym roku przypada 40. rocznica ustanowienia Nagrody im. Zbyszka
Cybulskiego. Pierwszym laureatem tej nagrody był - w 1969 r. - Daniel
Olbrychski; wśród nagrodzonych w latach kolejnych są m.in.: Jadwiga
Jankowska-Cieślak, Krystyna Janda, Marcin Dorociński, Maciej Stuhr.
Laureat tegorocznej nagrody zostanie wyłoniony spośród nominowanych 7
grudnia podczas gali w Warszawie.
PAP
Fryderyk Superstar
Sejm ustanowił rok 2010 Rokiem Chopinowskim. Czy wykorzystamy potencjał,
jakim jest postać i twórczość Fryderyka Chopina, do promowania Polski?
Gdy rok temu byłem w Anglii na kursie językowym, moi koledzy i koleżanki
z innych krajów próbowali sobie przypomnieć, czy znają jakiegoś sławnego
Polaka. Z trudem uwierzyli, że Polakiem był Jan Paweł II, Lecha Wałęsę
ledwo kojarzyli, Małysza nie znali w ogóle. – Robert Kubica! – wypalił
wreszcie jeden z Włochów. Ale zrobiło to wrażenie tylko na niektórych. –
Chopin? – spytała wreszcie nieśmiało koleżanka z Turcji. A tak, tego to
znają. Ale czy przypadkiem nie był on Francuzem?
Czapki z głowy, oto geniusz
Chopina kojarzą w świecie. Jego wielka popularność zaczęła się jeszcze
za życia, kiedy zaczął dawać koncerty w Wiedniu i Paryżu. „Poeta
fortepianu”, jak go nazywano, zafascynował europejską elitę. Schumann
pisał o nim: „Panowie, czapki z głowy, oto geniusz”. Trochę później
Nietzsche powie: „Ja sam zawsze jeszcze nazbyt jestem Polakiem, by za
Chopina nie oddać całej reszty muzyki”.
U nas przez lata był traktowany jako kompozytor „narodowy”, który „ukrył
armaty w kwiatach”. Jego zainteresowanie ludowością i rodzimymi
gatunkami, takimi jak polonezy czy mazurki, stało się inspiracją do
powstania szkół narodowych także w innych krajach Europy. Za naszym
przykładem poszły Skandynawia, Rosja i Czechy. Z czasem kompozytor
zaczął być jednak postrzegany zupełnie inaczej. „Na początku stulecia
zmieniała się (…) perspektywa widzenia Chopina: z polskiej na światową
bardziej, z emocjonalno-ideowej na obiektywną, techniczną” – pisze
muzykolog Artur Bielecki. Do spopularyzowania jego twórczości przyczynił
się szczególnie Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka
Chopina. Na tym najstarszym i jednym z najbardziej prestiżowych
konkursów wykonawczych na świecie występowały takie sławy jak Martha
Argerich czy Krystian Zimerman. Wśród wybitnych pianistów
zafascynowanych twórczością Chopina jest – co naturalne – wielu Polaków
i Rosjan, ale zaskakuje duża liczba Japończyków wykonujących tę muzykę.
Kayo Nishimizu, japońska pianistka mieszkająca na stałe w Polsce, tak
tłumaczy ten fenomen: „Japończycy kochają rzeczy doskonałe, skończone, a
sztuka Chopina jest doskonała. Uważam, że nie ma i nie było lepszego
kompozytora muzyki fortepianowej (…) Jego twórczość jest głęboka, bardzo
osobista, nie ma tam ani jednego niepotrzebnego dźwięku”.
Chopinowska lista przebojów
Czy Fryderyk Chopin może stać się także bohaterem masowej wyobraźni
Polaków? Są tacy, którzy słowo „Chopin” kojarzą głównie ze szklanym
opakowaniem zawierającym wysokoprocentowy trunek. Ale nie o taką
popularność przecież chodzi. Warto spytać o to, jaką wiedzę o Chopinie
daje szkoła. Czy uczniowie na lekcjach słuchają jego muzyki, czy też
wkuwają jedynie życiorys, który po paru dniach i tak będzie zapomniany?
Nie czarujmy się, Fryderyk Chopin nie jest bohaterem tej młodzieży,
która na swoich empeczwórkach gromadzi hiphopowe bity. Nawet słuchawki,
które włożył mu na uszy twórca statuetki Fryderyka, niewiele tu pomogą.
Zresztą nazwanie imieniem wybitnego kompozytora nagrody o wątpliwym –
delikatnie mówiąc – prestiżu niekoniecznie musi przysporzyć mu nowych
fanów. Mimo to, próby łączenia postaci Chopina z popkulturą ciągle są
podejmowane. Przykładem jest chociażby album „Rock Loves Chopin”, na
którym znani muzycy rockowi po swojemu interpretują jego kompozycje.
Znakomity album „Chopin – Impresje” nagrał wcześniej jazzowy pianista
Leszek Możdżer. Obecnie próbą przekonania młodego odbiorcy do twórczości
geniusza z Żelazowej Woli ma być program telewizyjny „Chopin2010.pl”.
Prowadzić go będzie kompozytor i dyrygent Adam Sztaba. Lista przebojów,
konkursy, spotkania z ciekawymi ludźmi – to wszystko ma zgromadzić przed
telewizorami szeroką publiczność. Wśród gości pojawią się: Janusz
Olejniczak, Piotr Adamczyk, Anna Maria Jopek, Jerzy Maksymiuk, Kazik
Staszewski, Jurek Owsiak. Zestaw, trzeba przyznać, nieco egzotyczny, ale
z oceną wstrzymajmy się do emisji pierwszego odcinka. A ten obejrzymy
już w niedzielę 18 października w TVP1, czyli niemal dokładnie w 160.
rocznicę śmierci Fryderyka Chopina. To pierwsza z ważnych rocznic
związanych z kompozytorem, jakie czekają nas w najbliższym czasie.
Kulminacją będzie marzec przyszłego roku, kiedy to przypada 200.
rocznica jego urodzin. Rok 2010 został ustanowiony przez Sejm Rokiem
Chopinowskim. Warto przy tej okazji zastanowić się, czy wykorzystujemy
dobrze potencjał, jakim jest postać Chopina, do promowania Polski. Oby
nie był to jubileusz przespany, tak jak to się stało z upływającym
właśnie Rokiem Słowackiego.
Przygoda z Fryderykiem
Na szczęście wiele wskazuje na to, że tym razem tak nie będzie. Posłowie
uchwalili ustawę z dużym wyprzedzeniem, dzięki czemu już teraz na
stronie www.chopin2010.pl
można zobaczyć, jakie inwestycje szykują się na Rok Chopinowski.
Najważniejszą z nich ma być odnowione Muzeum Fryderyka Chopina przy
ulicy Tamka w Warszawie, które aspiruje do miana najnowocześniejszego
muzeum biograficznego w Europie. Zwiedzający będzie miał tam możliwość
wyboru kilku opcji obcowania z dźwiękiem – od instalacji dźwiękowych,
przez zwiedzanie ze słuchawkami, aż po koncerty na żywo. Całości
dopełnią wystawy mówiące o recepcji osoby kompozytora w sztukach
plastycznych i literaturze. – Chcemy, by zwiedzanie było przygodą,
podróżą przez miejsca, które miały wpływ na kreowanie osobowości
twórczej Chopina oraz przez przestrzenie, które on kreował – zapowiada
Alicja Knast, kurator muzeum. Tuż obok powstaje Centrum Chopinowskie, z
księgarnią, biblioteką i fonoteką. Trzeba więc przyznać, że Warszawa
przygotowuje ciekawą ofertę, nie tylko dla zaawansowanych melomanów.
Także dla turystów, którzy swoją przygodę z Chopinem dopiero zaczynają.
A co z Żelazową Wolą, miejscem urodzenia kompozytora? Czy odwiedzający
nie rozczarują się dość ubogą ofertą tutejszego ośrodka, nie zrażą
trudnym dojazdem? Otóż i tutaj zainwestowano – właśnie trwają prace
remontowe. Podobnie jest z innymi miejscami związanymi z Chopinem:
pałacem w Sannikach, gdzie kompozytor spędzał wakacje, czy kościołem św.
Rocha w Brochowie, w parafii chrztu małego Fryderyka. Najbardziej cieszą
jednak te działania, które bezpośrednio wiążą się z muzyką: remonty sal
koncertowych w szkołach i akademiach muzycznych, a także inicjatywy
wydawnicze – edycja kompletu nut i płyt zbierających wszystkie dzieła
kompozytora. Przede wszystkim zaś festiwale i konkursy, których odbywa
się w Polsce mnóstwo. Ten najważniejszy, Międzynarodowy Konkurs
Pianistyczny im. Fryderyka Chopina, czeka nas już za rok. Znów
dostaniemy potężną dawkę pięknej muzyki w najlepszym wykonaniu. A
przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Szymon Babuchowski Gość Niedzielny
Czwartek, 2009-10-15
Dziennikarz Radia
Szczecin laureatem nagrody PE
Dziennikarz Radia Szczecin Zbigniew Plesner zdobył doroczną
Nagrodę Dziennikarską Parlamentu Europejskiego w kategorii radiowej
za reportaż o dramacie likwidowanej stoczni szczecińskiej.
- To są głosy ludzi, którzy są przeciwni Unii Europejskiej, ale o
których pan przewodniczący Jerzy Buzek mówił niedawno, że trzeba ich
uważnie słuchać, bo mają coś ważnego do powiedzenia - powiedział
Zbigniew Plesner w czwartek podczas ceremonii wręczania nagrody w
Brukseli przez przewodniczącego PE.
Plesner został uhonorowany za reportaż "Do trzech razy sztuka",
nadany w Radiu Szczecin. Jury doceniło znaczenie podjętej tematyki
upadających polskich stoczni w kontekście obecnej sytuacji
społeczno-gospodarczej w Polsce.
Wśród 65 kandydatów, wyłonionych w krajach UE spośród autorów 266
zgłoszonych do konkursu prac, było także troje innych kandydatów z
Polski; nie znaleźli się oni jednak w gronie laureatów.
Nagrody Dziennikarskie
Parlamentu Europejskiego zostały przyznane po raz drugi. Zamysłem
jest wyróżnienie dziennikarzy podejmujących w swej pracy
najważniejsze problemy europejskie, którzy przyczyniają się do
lepszego zrozumienia działania unijnych instytucji i europejskich
polityk. W jury zasiadało trzech przedstawicieli PE i sześciu
przedstawicieli środowiska dziennikarskiego.
Zwycięzcy w czterech kategoriach: dla dziennikarzy prasowych,
radiowych, telewizyjnych i internetowych otrzymali po 5 tys. euro.
Michał Kot PAP
Policja szuka właścicieli starodruków
Policja krakowska znalazła dziewięć starodruków pochodzących z
XVIII i XIX wieku. Księgi te mogą pochodzić z kradzieży lub włamania
do mieszkania.
Kilka dni temu na giełdzie staroci pojawił się pewien mężczyzna
oferujący do sprzedaży różne przedmioty. Jeden z oglądających
rozpoznał srebrne łyżki, które włamywacze zabrali z mieszkania jego
matki. Sprzedający uciekł, pozostawiając towar na miejscu.
Po paru dniach odnaleźli go prowadzący śledztwo policjanci i
ustalili, że jest to znany paser, który zwykle współpracuje z dwoma
innymi mężczyznami, w przeszłości notowanymi za kradzieże z
włamaniami.
W mieszkaniu jednego z nich natrafiono na dziewięć starodruków
pochodzących z XVIII i XIX wieku. Księgi te mogą pochodzić z
kradzieży. Policja prosi osoby, które je rozpoznają, o kontakt z
komendą policji przy ul. Siemiradzkiego 24, numer telefonu (12) 61
56 335.
Polska Gazeta Krakowska
Polska po nawałnicy - czterech zabitych, znaczne szkody
Powoli stabilizuje się sytuacja po gwałtownym załamaniu pogody,
które nastąpiło wczoraj prawie na całym obszarze kraju. Straż
pożarna najwięcej pracy miała w województwie zachodniopomorskim,
gdzie silny wiatr od morza spowodował znaczne podniesienie się wód
Zalewu Szczecińskiego.
Gwałtowny atak zimy spowodował cztery ofiary śmiertelne. W rejonie
Cichego i Chochołowa znaleziono zwłoki 54-latka. Mężczyzna pojechał
do lasu po drzewo ze znajomym. Drugi mężczyzna także nie wrócił do
domu. Szukają go policja, TOPR i strażacy. Nad ranem w Krynicy
znaleziono zamarzniętego mężczyznę, na Podhalu zamarzło na śmierć
dwóch mężczyzn.
Powódź wciąż zagraża
Rzecznik Straży Pożarnej Paweł Frątczak mówi, że najgorzej sytuacja
wygląda w pobliżu Polic. W miejscowościach: Nowe Warpno i Trzebierz
woda przelewa się przez wały. Tam z żywiołem walczy 35 jednostek
straży pożarnej.
Sporo pracy mają też strażacy w powiecie Goleniowskim i w Szczecinie.
W miejscowościach Czrna Łąka i Lubczyna strażacy podwyższają wały
przeciwpowodziowe. Trudna sytuacja jest również w Szczecinie, gdzie
bardzo wysoki jest stan Odry.
W pomoc mieszkańcom zagrożonych terenów zostało zaangażowanych ponad
800 strażaków. Głównie zajmują się wypompowywaniem wody z zalanych
piwnic oraz układaniem worków z piaskiem na zagrożonych wałach
przeciwpowodziowych.
Poziom rzeki Elbląg powoli, ale systematycznie opada. Obecnie jest w
granicach stanu ostrzegawczego. Woda od rana płynie w swoim korycie
i w kierunku Zalewu Wiślanego - informuje Wojewódzki Zespół
Zarządzania Kryzysowego.
W Elblągu strażacy wypompowują wodę z piwnic
budynków usytuowanych po obu stronach rzeki. Do domów wrócili ewakuowani
mieszkańcy kamienic przy ulicach Freta i Grochowskiej. Kilka ulic w
mieście jest nadal wyłączonych z ruchu, a na innych wprowadzono
zakaz wjazdu ciężarówek. Spowodowane jest to uszkodzeniem lub
podmyciem jezdni. Na każdej z ulic są już stosowne znaki
informacyjne. Kierowcy proszeni są także o ostrożną jazdę, bo w
niektórych miejscach jest rozmyty piasek, który był używany do
budowania umocnień.
Można już za to dojechać do Wyspy Nowakowskiej. Działa prom w
Kępinach. Po południu wydano zezwolenie na poruszanie się po moście
pontonowym przez rzekę Elbląg do Nowakowa, przejezdna jest też
tamtejsza lokalna droga.
Nadal zamknięta jest droga nr 503 Elbląg-Suchacz. Prognozy pogody są
korzystne, nadal jednak prowadzony jest monitoring stanu wód i wałów.
Monitorowana jest także sytuacja w okolicy jeziora Drużno, w którym
wody przekraczają stan alarmowy. Drobne przecieki wałów wokół
jeziora są na bieżąco usuwane.
Kolej walczy ze skutkami nawałnic
Większość linii kolejowych w kraju jest przejezdna. Niewielkie
problemy są jeszcze na trasach położonych w górskich regionach na
południu Polski.
Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP PLK powiedział, że nadal utrudniony
jest ruch kolejowy między Krakowem a Zakopanem. Służby kolejowe
usuwają drzewa, które od wczoraj uniemożliwiają przejazd między
Suchą Beskidzką a Chabówką. Na tym odcinku kursuje autobusowa
komunikacja zastępcza.
Problemy z komunikacją kolejową występują także na Dolnym Śląsku w
pobliżu Szklarskiej Poręby oraz na Żywiecczyźnie w pobliżu przejścia
granicznego w Zwardoniu. Nie kursują również pociągi na linii z
Nowego Sącza do Muszyny.
Bardzo niebezpiecznie w Tatrach
Na północy kraju walczą z powodzią, a na południu ze śniegiem.
Pogarsza sie sytuacja w Tatrach. Miejscami w górach są już nawet
półtorametrowe zaspy śniegu. Szlaki w wielu miejscach są zasypane
śniegiem i nieprzetarte. Wzrasta również zagrożenie lawinowe - od
rana obowiązuje drugi umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego.
TOPR ostrzega, że warunki turystyczne są bardzo złe, a jakiekolwiek
wyprawy w Tatrach wiążą się ze sporym niebezpieczeństwem.
Dla bezpieczeństwa kierowców
nadal zamknięta jest dla ruchu samochodów droga z Zakopanego przez
Brzeziny w stronę Morskiego Oka i Łysej Polany. W zależności od
sytuacji zdarza się również, że i policja zamyka dla ruchu dojazd na
Łysą Polanę od strony Bukowiny Tatrzańskiej.Tutaj zaleca się
korzystanie z przejścia granicznego w Chyżnem lub Chochołowie.
Tysiące rodzin wciąż bez prądu
Na Podkarpaciu około 30 tysięcy odbiorców jest bez prądu. Wczorajszy
atak zimy spowodował, że połamane przez mokry śnieg drzewa zerwały
setki linii przesyłowych.
Najwięcej odbiorców pozostaje bez zasilania w Bieszczadach i na
Pogórzu - w powiatach bieszczadzkim, leskim, sanockim i brzozowskim,
oraz w centrum regionu w powiatach mieleckim, kolbuszowkim,
ropczycko-sędziszowkim, rzeszowskim i Strzyżowskim. Prądu pozbawiony
jest Janów Lubelski i jego okolice w województwie lubelskim.
Na Mazowszu pozbawionych prądu jest wciąż 98 tysięcy gospodarstw.
Najgorsza sytuacja jest na wschód od Warszawy - w takich
miejscowościach, jak Garwolin czy Mińsk Mazowiecki. Wczoraj aż pół
miliona mieszkańców Mazowsza pozbawionych było elektryczności.
Usunięto już jednak 80% awarii, jakie powstały w wyniku nawałnicy.
Sytuacja w regionie poprawiła się i być może jeszce dziś większość
odbiorców będzie miała prąd. Przywrócono też komunikację PKP. W
wyniku nawałnicy nie odnotowano przypadków zagrożenia zdrowia czy
życia ludzi. W usuwaniu szkód wczesnego ataku zimy energetykom
pomaga straż pożarna. Funkcjonariusze przede wszystkim odblokowują i
zabezpieczają przewody wysokiego napięcia przygniecione powalonymi
konarami z drzew.
Mieszkańcy Warmii i Mazur mają już prąd. Energetycy usunęli
wszystkie awarie, które powstały po wczorajszej wichurze -
poinformował rzecznik Zakładu Energetycznego w Białymstoku, Andrzej
Piekarski.
Silny wiatr pozbawił energii dziewięć tysięcy mieszkańców. Dzisiaj
prądu nie miało jeszcze 150 gospodarstw. Po południu udało się także
usunąć wszystkie awarie energetyczne w okolicach Olsztyna. Bez prądu
od wczoraj było około 100 gospodarstw domowych w Wołownie, Sząbruku
i Dobrym-Leśniczówce.
IAR
|
|
INDEX
|