zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2009-12-16
28. rocznica pacyfikacji
kopali "Wujek"
W Katowicach uczczono 28. rocznicę krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek".
W wyniku pacyfikacji przez ZOMO zginęło dziewięciu górników a ponad 20
zostało rannych.
Podczas uroczystej mszy duszpasterz śląsko-dąbrowskiej "Solidarności"
ksiądz Stanisław Puchała zaapelował o modlitwę o to, by przelana krew
górników stała się posiewem sprawiedliwości i dobra.
Po mszy uczestnicy uroczystości przeszli przed pomnik, gdzie złożyli
kwiaty i zapalili znicze. Jako pierwsi wieńce pod pomnikiem złożyli już
w południe związkowcy z Sierpnia 80. Lider związku Bogusław Ziętek
podkreślił, że teraz robotnicy - podobnie jak Ci w 1981 roku - muszą
walczyć o swoją godność i pracę. Dowodem tego jest wczorajsza
manifestacja związkowców w Warszawie.
Minister kancelarii prezydenta, Bożena Borys-Szopa odczytała list od
Lecha Kaczyńskiego. Prezydent oddał w nim cześć zamordowanym górnikom i
wszystkim ofiarom stanu wojennego.
Na uroczystościach rząd reprezentował wicepremier Waldemar Pawlak. Jego
zdaniem pamięć o poległych powinna nas zobowiązywać do takiego działania,
by to, o co walczyli górnicy mogło być odczuwalne przez każdego Polaka.
W ramach uroczystości rocznicowych plac przed kopalnią "Wujek"
oficjalnie otrzymał nazwę NSZZ "Solidarność". To kolejny hołd miasta dla
poległych - podkreślił przewodniczący Rady Miasta, Jerzy Forajter.
(IAR)
Dwa tysiące wydarzeń Roku Fryderyka Chopina 2010
Otwarcie Muzeum Fryderyka Chopina i Centrum Chopinowskiego w Warszawie
oraz promocja twórczości kompozytora podczas targów MIDEM w Cannes - to
niektóre z ponad dwóch tysięcy wydarzeń w Polsce i na świecie
zaplanowanych w przyszłym roku podczas obchodów Roku Fryderyka Chopina.
- Właśnie teraz rozpoczynamy odbiór remontowanych lub powstających od
podstaw obiektów związanych z Chopinem, które były przedmiotem naszej
największej troski - mówił podczas środowej konferencji prasowej w
Warszawie minister kultury Bogdan Zdrojewski. Przypomniał, że na ul.
Tamka w Warszawie, w remontowanym Zamku Ostrogskich, powstaje "najnowocześniejsze
i najpiękniejsze muzeum biograficzne w Europie" - Muzeum Fryderyka
Chopina; obok niego realizowane jest Centrum Chopinowskie.
- Muzeum Chopina zostanie otwarte 1 marca 2010 roku. Na 1300 mkw.
kompletnie wyremontowanego Zamku Ostrogskich, używając nowoczesnych
multimediów, ale zachowując szacunek dla obiektów historycznych, których
zgromadziliśmy w tym muzeum już prawie sześć tysięcy, opowiemy historię
Fryderyka Chopina, opowiemy o jego dziele i różnych kontekstach, które
rodzą się w związku z faktem, że jest on nieustającą inspiracją dla
wielu pokoleń ludzi muzyki, literatury, poezji, malarstwa - mówił
przewodniczący Komitetu Obchodów Chopin 2010, Waldemar Dąbrowski.
- Vis a vis Muzeum Chopina powstaje Centrum Chopinowskie, dostępne dla
zwiedzających od 22 lutego, które będzie domem organizacji chopinowskich,
obok niego jest także Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina. Te trzy
obiekty Muzeum, Centrum i Uniwersytet wyznaczą przestrzeń dedykowaną
Chopinowi i jego muzyce w Warszawie. To będzie najsilniejszy znak
chopinowski w Warszawie, która jest miastem Chopina: nie każdy pamięta,
że dzisiejsza prokuratura, była kiedyś pocztą, sprzed której Chopin
wyjechał dyliżansem opuszczając Warszawę na zawsze, a mieszkanie
Chopinów - czołowy salon intelektualny XIX-wiecznej Warszawy -
usytuowany był naprzeciw Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa powinna
odzyskać Chopina dla siebie i postawić znak równości pomiędzy nazwą
miasta i jej najwybitniejszym obywatelem, jakim był Chopin - podkreślił
Dąbrowski.
Rewitalizacji poddano także Pałac w Żelazowej Woli, który będzie
przekształcony w ośrodek kultury i edukacji. Odległemu od Żelazowej Woli
o 10 km kościołowi w Brochowie, w którym Chopin został ochrzczony,
przywrócono wygląd z czasów Chopina i poprawiono akustykę, dzięki czemu
będą mogły się tam odbywać koncerty. Otwarcie obu obiektów nastąpi 23
kwietnia, w dniu chrztu kompozytora. Na przeprowadzenie tych inwestycji
przeznaczono 147 mln zł - poinformował Zdrojewski.
- Jeśli chodzi o wydarzenia artystyczne to będzie ich mnóstwo.
Kulminacją Roku Chopinowskiego będą trzy z nich: od 22 lutego do 1 marca
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zorganizuje Nadzwyczajne Koncerty
Urodzinowe, których podsumowaniem będzie Koncert Galowy w Teatrze
Wielkim Operze Narodowej; w październiku odbędzie się XVI Międzynarodowy
Konkurs im. Fryderyka Chopina, a w sierpniu VI Międzynarodowego
Festiwalu "Chopin i jego Europa" - powiedział Dąbrowski. W Polsce w Roku
Chopinowskim wystąpią m.in.: Rafał Blechacz, Yundi Li, Martha Argerich,
Lang Lang, Dang Thai Son, Garrick Ohlsson, Daniel Barenboim, Orkiestra
XVIII wieku Fransa Bruggena.
Rok Chopina będzie obchodzony także poza granicami Polski. Szef
Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Andrzej Sułek przypomniał, że w
styczniu w Cannes rozpoczynają się targi muzyczne MIDEM, w których
udział weźmie Polska. W opinii Sułka ważnym polskim akcentem w Cannes
będzie gala rozdania nagród MIDEM Classical Award, podczas której po raz
pierwszy wręczone zostaną nagrody związane z Chopinem.
"NIFC funduje nagrodę +The Best Ever+ w dziedzinie światowej fonografii
chopinowskiej, a także nagrodę za dokonania chopinowskie w 2009 roku. 26
stycznia odbędzie się na targach MIDEM wielki galowy koncert Sinfonietti
Cracovii, z którą wystąpi młody polski pianista Jaś Lisiecki" -
opowiadał Sułek.
Szczegóły dotyczące obchodów Roku Fryderyka Chopina dostępne są na
stronie www.chopin2010.pl
(PAP)
Jaruzelski i Kiszczak stracą specjalne emerytury
- Od nowego roku emerytury dziewięciu byłych członków Wojskowej Rady
Ocalenia Narodowego, w tym m.in. generałów Wojciecha Jaruzelskiego i
Czesława Kiszczaka, będą mniejsze o połowę - poinformował dyrektor
departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Wiesław Grzegorzewski,
tłumacząc, że obniżka emerytur wynika z tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Organ odpowiedzialny w resorcie obrony narodowej za wojskowe świadczenia
przesłał już zainteresowanym odpowiednie informacje. - 25 listopada MON
wysłało dokumenty osobom objętym regulacją - powiedział płk Wiesław
Grzegorzewski.
Z danych resortu wynika, że nowe regulacje dotyczące ustalenia wysokości
świadczeń członkom WRON dotyczą dziewięciu świadczeniobiorców wojskowego
systemu emerytalnego.
Jak informuje MON, przeciętne świadczenie emerytalne tych osób wynosi
obecnie 8495 zł. Po przeliczeniu według zasad obowiązujących od 1
stycznia 2010 r., przeciętne świadczenie wynosić będzie ok. - 4143 zł (brutto).
WRON, której szefował ówczesny premier, szef MON i szef PZPR gen.
Wojciech Jaruzelski, administrowała od grudnia 1981 r. do lipca 1983 r.
stanem wojennym. Składała się z 22 wyższych wojskowych; część z nich już
nie żyje.
W skład WRON wchodzili m.in.: dowódca Marynarki Wojennej adm. Ludwik
Janczyszyn, szef SG WP gen. Florian Siwicki, wiceminister MON gen.
Tadeusz Tuczapski, szef Głównego Zarządu Politycznego WP gen. Józef
Baryła, szef MSW gen. Czesław Kiszczak oraz ppłk Mirosław Hermaszewski (pierwszy
polski kosmonauta, dziś generał, który twierdzi, że został członkiem
WRON bez swej wiedzy i zgody).
Nowa ustawa
Na mocy specjalnej ustawy, od 1 stycznia 2010 r. oficerowie służb PRL i
członkowie WRON (lub wdowy po nich) stracą prawo do uprzywilejowanych
świadczeń - wyższych, niż mają zwykli emeryci. Od decyzji o obniżce
można się odwołać do sądu.
Członkom WRON emerytura wojskowa naliczana będzie po 0, 7% podstawy
wymiaru za każdy rok służby w wojsku - począwszy od 8 maja 1945 r. Gen.
Jaruzelski - sądzony za bezprawne wprowadzenie stanu wojennego w grudniu
1981 r. - zapowiadał, że nie skorzysta z emerytury, jaka przysługuje mu
jako b. prezydentowi.
Przepisy regulacji 13 stycznia zbada pełny skład Trybunału
Konstytucyjnego. Lewica zaskarżyła ustawę do Trybunału, zarzucając jej
m.in. odpowiedzialność zbiorową wobec funkcjonariuszy z PRL. Niektórzy
prawnicy uważali, że nie powinno być konstytucyjnych problemów z
odebraniem wyższych emerytur oficerom służb PRL; za wątpliwą uznawali
zaś konstytucyjność odbierania ich członkom WRON.
Na mocy nowych przepisów, emerytury dla byłych oficerów z PRL będą
obliczane nie tak jak obecnie - według wskaźnika w wysokości 2, 6%
podstawy wymiaru za każdy rok służby za lata 1944-1990 - lecz 0, 7% (tak
jak za okres nieskładkowy, za okres składkowy wynosi on 1,3%).
Przywileje zachowaliby ci funkcjonariusze, którzy pomagali opozycji
demokratycznej, ale musieliby to udowodnić. Szerzej znany jest jeden
taki przypadek: oficera SB Adama Hodysza, który od końca lat 70.
informował gdańską opozycję o akcjach SB - za co skazano go w latach 80.
na sześć lat więzienia.
Przywileje za lata służby w PRL stracą także funkcjonariusze SB, którzy
w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony
Państwa - np. szefowie UOP gen. Gromosław Czempiński i gen. Andrzej
Kapkowski. Krytykowali to szefowie MSW po 1990 r., m.in. Krzysztof
Kozłowski i Andrzej Milczanowski. - Zatrudniałem tych ludzi na
określonych warunkach płacowych i emerytalnych. Po blisko 20 latach
ustanawia się nowe zasady, rażąco niekorzystne, uważam to za skandal -
mówił Milczanowski.
IPN w związku z tzw. ustawą dezubekizacyjną rozpatrzył zapytania
dotyczące ponad 194 tys. świadczeniobiorców; ponad 41 tys. z nich straci
wyższe świadczenia. W tajnym, tzw. zastrzeżonym zbiorze IPN znajdują się
akta dotyczące ok. 2 tys. funkcjonariuszy, którzy nie straciliby swych
przywilejów, gdyby ich akta pozostały tajne. Trwają konsultacje IPN ze
służbami ochrony państwa co do udostępnienia zawartości akt wobec tych
osób.
Odbieranie przywilejów emerytalnych służb PRL ma swą historię. W grudniu
1992 r. sejm przyjął ustawę odbierającą tzw. emerytury mundurowe
funkcjonariuszom PRL stosującym represje, ale prezydent Lech Wałęsa
zawetował ją, a weta nie zdołano oddalić. W grudniu 1997 r. rząd
koalicji AWS-UW przeforsował zmiany zasad waloryzacji emerytur
mundurowych, które skutecznie zawetował Aleksander Kwaśniewski.
Od 1998 r. można zaś odbierać wyższe emerytury sędziom i prokuratorom,
którzy w latach 1944-56 pracowali w NKWD, UB, Informacji Wojskowej i
innych organach represji PRL i ZSRR. TK nie zakwestionował tego
rozwiązania, które zaskarżył prezydent Kwaśniewski. Prawo do wyższych
emerytur tracą też sędziowie, którym dowiedzie się, że w PRL łamali
zasadę niezawisłości.
Ponadto można odbierać lepszą emeryturę wojskową, jeśli danej osobie
udowodni się, że w latach 1944-1956 w związku ze służbą w Informacji
Wojskowej, prokuraturze wojskowej lub sądach wojskowych stosowała
represje wobec działających na rzecz niepodległości.
(PAP)
Wtorek, 2009-12-15
Chanukowe świece w Pałacu
Prezydenckim
Z okazji żydowskiego święta Chanuka w oknie Pałacu Prezydenckiego
zapłonęły świeczki umieszczone w ośmioramiennym świeczniku zwanym
chanukija. Pierwszą zapaliła prezydentowa Maria Kaczyńska. W imieniu
prezydenta wręczone zostały także ordery i odznaczenia państwowe, m.in.
za zasługi dla odrodzenia polskiej społeczności żydowskiej w wolnej
Polsce.
Minister w kancelarii prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka przypomniała, że
tradycję zapalania świec chanukowych przez głowę państwa zainicjował
trzy lata temu prezydent Lech Kaczyński. - Dwukrotnie uroczystość
odbywała się tutaj, a w ubiegłym roku - co było wydarzeniem niezwykle
ważnym i historycznie znaczącym - po raz pierwszy prezydent RP odwiedził
synagogę Nożyków w Warszawie i tam zapalił świeczki - powiedziała.
- Po raz trzeci tutaj - w Pałacu Prezydenckim, z okazji tego święta
zbierają się obywatele polscy, którzy w wolnym demokratycznym kraju mogą
żyć i rozwijać się w zgodzie z tradycją swoich żydowskich przodków -
dodała.
Przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Piotr Kadlcik
powiedział z kolei, że zwyczaj stawiania chanukowych świec w oknie
kojarzy mu się z okresem stanu wojennego. - Myślę, że wielu spośród nas
pamięta czasy, kiedy w czasie stanu wojennego działało radio, a czasami
także i telewizja "Solidarność". Proszono nas wtedy o to, aby zapalać
światła w oknach. Ci, którzy pamiętają te czasy, pamiętają też
rozbłyskujące bloki na Ursynowie i całej masie innych miejsc, kiedy
nagle rozpalały się te światła - powiedział.
W imieniu prezydenta Maria Kaczyńska i Junczyk-Ziomecka wręczyły także
ordery i odznaczenia państwowe. Za wybitne zasługi w działalności na
rzecz przemian demokratycznych w Polsce i za zasługi dla odrodzenia
polskiej społeczności żydowskiej w wolnej Polsce Piotr Kadlcik
odznaczony został krzyżem komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a
krzyżami oficerskimi - Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich oraz
działacz społeczności żydowskiej Krzysztof Symcha Keller. Krzyże
kawalerskie otrzymali Joanna Podolska-Płocka oraz Marek Szukalak, a
złote krzyże zasługi -Yosef Erez oraz Michał Samet.
O odznaczeniu Kadlcika Junczyk-Ziomecka powiedziała, że jest ono bardzo
symboliczne. - Reprezentuje on opozycję demokratyczną i takiego
polskiego Żyda, któremu nie jest obojętne, w jakim kraju żyjemy -
powiedziała. Podkreśliła też, że był on przyjacielem pobitego na śmierć
przez milicjantów w 1983 r. Grzegorza Przemyka, a po jego śmierci
drukował jego wiersze. - Piotr stracił przyjaciela, my wszyscy
straciliśmy pewien symbol. Bardzo starano się Piotra złamać i on nigdy
się nie złamał - powiedziała.
Po uroczystości uczestnicy uroczystości udali się na poczęstunek -
tradycyjne placki ziemniaczane zwane "latkes".
Chanuka jest obchodzona na pamiątkę zwycięstwa żydowskiego rodu
Machabeuszy nad wywodzącymi się z Syrii Seleucydami w 165 roku p.n.e.,
oczyszczenia i ponownej konsekracji jerozolimskiej świątyni (Chanuka to
po hebrajsku "poświęcenie"). W kalendarzu żydowskim Chanuka rozpoczyna
się zawsze 25. dnia księżycowego miesiąca Kislew (listopad - grudzień).
W tym roku przypada w dniach od 11 do 18 grudnia.
(PAP)
Rozdano nagrody Festiwalu Teatralnego Boska Komedia
Długo oczekiwanym werdyktem międzynarodowego jury zakończył się w
Krakowie Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia.
Krakowska Nagroda Teatralna Boskiego Komedianta została przyznana w
pięciu kategoriach: najlepszemu reżyserowi, za najlepszą rolę żeńską i
męską, scenografię i dla najlepszego zespołu.
Nagrodę Boskiego Komedianta dla reżysera zdobył Krzysztof Warlikowski "za
godne sztuki dramatu wyczucie tego, o czym mówić należy; za
kwestionowanie utartych prawd w spektaklu (A)pollonia z Nowego Teatru w
Warszawie".
Za najlepszą rolę żeńską nagrodę Boskiego Komedianta zdobyła Magdalena
Cielecka ((A)pollonia) "za odwagę w - zaskakującym - przedstawieniu
poświęcenia wychodzącego poza rolę ofiary". Za rolę męską nagrodę
Boskiego Komedianta uzyskał Piotr Skiba (spektakl "Persona. Marilyn",
reż. Krystian Lupa, Teatr Dramatyczny Warszawa) - "za ukazanie patologii
pasożytniczego entourage'u".
Za scenografię nagrodą Boskiego Komedianta uhonorowano Magdalenę
Maciejewską (spektakl "T.E.O.R.E.M.A.T.", reż. Grzegorz Jarzyna, Teatr
Rozmaitości Warszawa) - "za stworzenie spójnego krajobrazu, w którym
odrębność ukazuje się poprzez potężny ładunek emocjonalny; ze
szczególnym wyróżnieniem za reżyserię świateł".
Najlepszym zespołem w ocenie jury okazał się zespół Teatr Starego Teatru
z Krakowa (spektakl "Trylogia", reż. Jan Klata, Narodowy Stary Teatr) -
"za przypomnienie o najgłębszych korzeniach teatru: zespół, który polega
na każdym aktorze z osobna, a który wspólnie pozwala na snucie opowieści...".
Grand Prix dla najlepszego spektaklu zdobył spektakl "Między nami dobrze
jest" (reż. Grzegorz Jarzyna, TR Warszawa) - "za otwarte przyjrzenie się
współczesnej Polsce: jednocześnie pełne ironii i prawdziwej głębi.
Spektakl sięgający wyżyn pod każdym względem: reżyserii, gry aktorskiej,
koncepcji, scenografii oraz spójnej realizacji".
Jury przyznało także wyróżnienie specjalne za tekst - dla "Między nami
dobrze jest" - "za inteligentne ukazanie podwójnych i potrójnych znaczeń
w znaczeniach a także niespodziewanych rozwiązań na każdym kroku".
Podobnie jak w ubiegłym roku, pięć nagród w wysokości 10 tysięcy złotych
każda ufundował Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prezydent
Krakowa Jacek Majchrowski najlepszy spektakl festiwalu uhonorował
nagrodą specjalną w wysokości 100 tysięcy złotych.
Łącznie na scenach krakowskich teatrów podczas festiwalu pokazanych
zostało dziewięć spektakli konkursowych (Inferno), siedem przedstawień
młodych reżyserów (Paradiso) i pięć pokazywanych w ramach prezentacji
scen krakowskich.
W festiwalu brali udział również goście zagraniczni. Oprócz
międzynarodowego jury, oceniającego spektakle konkursowe, na Boskiej
Komedii pojawili się kuratorzy i animatorzy teatralni z niemal całego
świata, m.in. Stanów Zjednoczonych, Korei, Ukrainy i Niemiec. Jak
poinformowali organizatorzy, wszystkie spektakle festiwalowe grane były
przy pełnych kompletach publiczności, na wielu pojawiły się nadkomplety.
Organizatorem 2. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia
było Krakowskie Biuro Festiwalowe.
(PAP)
Poniedziałek,
2009-12-14
Papież otrzyma dekrety ws.
Jana Pawła II
Jeszcze przed świętami, Benedykt XVI otrzyma do podpisu dekret w sprawie
beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki oraz dekret o heroiczności cnót
Jana Pawła II, stanowiący kluczowy dokument przed wyniesieniem papieża
Polaka na ołtarze - wynika z informacji przekazanych przez źródła
kościelne w Rzymie.
W przypadku procesu beatyfikacyjnego kapelana Solidarności oznaczać to
będzie ostatni formalny akt przed wyznaczeniem daty ogłoszenia go
błogosławionym, co ma nastąpić w przyszłym roku.
Do zakończenia procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II brakować będzie
jeszcze zamknięcia drugiego postępowania kanonicznego w sprawie
przypisywanego mu cudu uzdrowienia. Należy spodziewać się tego wiosną
2010 roku, a samej beatyfikacji papieża - prawdopodobnie na jesieni.
(PAP)
39. rocznica pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu
14 grudnia 1970 r. w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany
ogłoszonymi dwa dni wcześniej podwyżkami na artykuły pierwszej potrzeby,
zwłaszcza na żywność. Rozpoczął on falę strajków i manifestacji
ulicznych, które objęły większość Wybrzeża. Najtragiczniejsze zdarzenia
miały miejsce w Gdyni, gdzie 17 grudnia wojsko bez ostrzeżenia otworzyło
ogień do idących do pracy robotników.
Krwawa pacyfikacja robotniczych protestów na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
spowodowała wg oficjalnych danych śmierć 44 osób. 1165 osób odniosło
rany, około 3 tys. zostało najpierw bestialsko pobitych, a następnie
aresztowanych.
12 grudnia 1970 r. Władysław Gomułka w przemówieniu radiowo-telewizyjnym
poinformował Polaków o wprowadzanych zmianach cen towarów.
Podwyżki objąć miały 45 grup artykułów, głównie spożywczych: mięsa -
średnio o 18%, mąki o 17%, makaronu o 15%, dżemów o 36%, ryb o 12%.
Wzrosły również ceny węgla o 10%, koksu o 12%, materiałów budowlanych o
20-37% oraz wyrobów włókienniczych, obuwia skórzanego, mebli,
motorowerów i motocykli. Jednocześnie obniżono cenę m.in.
radioodbiorników, pralek i lodówek.
Drożały głównie artykuły codziennej konsumpcji, pogarszając przede
wszystkim sytuację najuboższych. Taniały natomiast artykuły kupowane
stosunkowo rzadko.
Władze komunistyczne liczyły na to, że niezadowolone z podwyżek
społeczeństwo pogodzi się wkrótce z nowymi cenami. Stało się jednak
inaczej.
14 grudnia 1970 r. zastrajkowali robotnicy gdańskiej Stoczni im. Lenina.
Około 10 rano przed budynkiem dyrekcji rozpoczął się wiec, w którym
udział wzięło 3 tys. robotników domagających się zniesienia podwyżek i
zmian personalnych w kierownictwie partii.
W związku z tym, że nikt z władz nie podjął rozmów ze strajkującymi,
uformowali oni pochód i udali się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Sekretarz wojewódzki w Gdańsku Alojzy Karkoszka, który zastąpił na tym
stanowisku w lipcu 1970 r. awansowanego Stanisława Kociołka, był w tym
czasie nieobecny w Gdańsku, ponieważ uczestniczył w plenum KC w
Warszawie.
Zebrani przed gmachem KW demonstranci wybrali delegację, która weszła do
budynku, żeby przedstawić swoje żądania.
Około godz. 16, po rozejściu się pogłoski o aresztowaniu delegatów,
doszło do pierwszych starć z milicją. Rozpoczął się szturm gmachu KW, w
którym wybito szyby i spalono drukarnię.
W centrum Gdańska po południu w manifestacjach wzięło udział kilkanaście
tysięcy osób.
Do akcji ruszyły większe oddziały MO i wojska używając petard i gazów
łzawiących.
W tym czasie do Gdańska przylecieli Alojzy Karkoszka, Stanisław Kociołek
oraz wiceminister spraw wewnętrznych gen. Franciszek Szlachcic i gen.
Grzegorz Korczyński z MON. Do Gdańska przybyli również Zenon Kliszko i
Ignacy Loga-Sowiński, obaj członkowie Biura Politycznego, cieszący się
pełnym zaufaniem Władysława Gomułki.
Przedstawiciele władz partyjnych nie podjęli jednak żadnych rozmów z
wyłonioną przez strajkujących reprezentacją.
Siły porządkowe do późnych godzin nocnych brutalnie rozpraszały tłum. Do
starć dochodziło głównie pod budynkiem KW, Dworcem Głównym i na Wałach
Piastowskich. W niektórych miejscach podpalano samochody, kioski z
gazetami, wybijano szyby wystawowe. Padły pierwsze strzały. Setki osób
zostało pobitych i zatrzymanych.
W rejon Trójmiasta ściągano jednostki milicyjne, zarządzono podwyższony
stan gotowości bojowej lokalnych jednostek wojskowych, a oddziały wojsk
wewnętrznych wprowadzono już do akcji.
15 grudnia kolejne strajki wybuchły w Gdyni, Elblągu, Słupsku i
Szczecinie.
W rejon Gdańska, gdzie nasilały się walki uliczne, zaczęto ściągać
jednostki pancerne i zmotoryzowane. Tego dnia w starciach z siłami
porządkowymi wg oficjalnego komunikatu zginęło 6 osób, a 300 zostało
rannych.
Spalono budynki KW PZPR, Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych,
Naczelnej Organizacji Technicznej i Dworca Głównego. O godz. 15 w
stoczni zaczął się strajk okupacyjny. Władze wprowadziły godzinę
milicyjną od 18 do 6 rano.
Od rana 15 grudnia w Warszawie obradował najwyższy sztab kryzysowy pod
przewodnictwem Władysława Gomułki. W jego skład obok I sekretarza
wchodzili: przewodniczący Rady Państwa Marian Spychalski, premier Józef
Cyrankiewicz, minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała, minister
obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski, komendant główny MO gen.
Tadeusz Pietrzak, kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław
Kania oraz trzech sekretarzy KC, wśród nich Mieczysław Moczar.
Po krótkiej dyskusji Władysław Gomułka podjął decyzję o zezwoleniu na
użycie broni. Przekazana telefonicznie, potwierdzona została
zarządzeniem (nr 108/70) MSW i formalnie weszła w życie o 12.
Około godz. 14 zadecydowano o powołaniu Sztabu Lokalnego w Gdańsku,
którego szefem został gen. Korczyński. Do Gdańska skierowany został
również szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Bolesław Chocha.
W nocy z 15 na 16 grudnia wojsko obsadziło ważniejsze punkty w Gdańsku
oraz zablokowało stocznię i port.
W Gdyni aresztowano komitet strajkowy, z którym porozumienie zawarły
wcześniej władze miejskie.
Władze zdecydowały się zaprowadzić porządek siłą, bez względu na cenę.
Zenon Kliszko na posiedzeniu Egzekutywy KW powiedział: "Mamy do
czynienia z kontrrewolucją, a z kontrrewolucją trzeba walczyć przy
pomocy siły. Jeżeli zginie nawet 300 robotników, to bunt zostanie
zdławiony".
Również Władysław Gomułka oceniał strajki i manifestacje jako
kontrrewolucję. I sekretarz KC miał w tych dniach wyrazić opinię, że tak
jak szlachta polska swoim egoizmem prywatą i tendencjami
anarchistycznymi zgubiła Rzeczpospolitą, tak samo polska klasa
robotnicza, wyposażona w te same cechy, zgubi Polskę Ludową.
16 grudnia wojsko zgromadzone przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej
otworzyło ogień do grupy robotników opuszczającej teren zakładu. Tego
samego dnia wieczorem w telewizji wystąpił wicepremier, były I sekretarz
Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, Stanisław Kociołek.
Kociołek wiedział o podjętej przez członka Biura Politycznego KC PZPR
Zenona Kliszkę decyzji nakazującej oddziałom Wojska Polskiego
zablokowanie dostępu do Stoczni im. Komuny Paryskiej i o wydanym
poleceniu użycia broni palnej w wypadku próby przerwania blokady, a mimo
to w wystąpieniu radiowo-telewizyjnym wyemitowanym 16 grudnia w godz.
20.56 - 21.26 wezwał pracowników trójmiejskich zakładów, w tym
pracowników gdyńskiej stoczni, do powrotu do pracy.
17 grudnia doszło do masakry w Gdyni. Około godz. 6 rano wojsko
otworzyło ogień w stronę robotników idących z dworca do zablokowanej
stoczni. Prof. Wojciech Roszkowski przedstawiając przebieg zdarzeń pisał:
"Wiadukt koło stacji Gdynia-Stocznia okazał się obstawiony wojskiem.
Ludziom kazano się nagle rozejść i bez ostrzeżenia wojsko otworzyło do
nich ogień. W masakrze zginęło kilkadziesiąt osób, w tym kobiety w ciąży.
Nadjeżdżały ciągle nowe pociągi, z których wysiadali pracownicy
zmierzający do Stoczni. Widząc, co się stało, około 5 tys. ludzi starło
się z uzbrojonymi po zęby oddziałami MO i wojska. (...) Walki trwały
ponad dwie godziny. Padło wielu dalszych rannych i zabitych. Wojsko i
milicja strzelały w tłumy zebrane na peronach, z hal Dworca
Gdynia-Osobowa patrole milicyjne wyciągały młodszych mężczyzn i biły ich
do nieprzytomności. Jedna z grup robotników przedostała się do
śródmieścia Gdyni niosąc na drzwiach zwłoki młodego mężczyzny, owinięte
biało-czerwoną flagą - symbol tragedii". (W. Roszkowski "Najnowsza
historia Polski 1945-1980").
Oceniając te wydarzenia prof. Roszkowski stwierdzał: "Ostrzelanie
spokojnie idących do pracy robotników na wiadukcie gdyńskim było aktem
ludobójczym, wykonanym z zimną krwią na rozkaz kogoś z partyjnej +góry+,
by zapobiec przekształceniu się demonstracji w strajki okupacyjne, a
także by przelana krew uczyniła sytuację Gomułki bez wyjścia. Kim był
rozkazodawca - do dziś dokładnie nie wiadomo. Szczególną zajadłość wobec
demonstrantów przejawiał Kliszko, oddziałami WP stacjonującymi w
Trójmieście dowodził gen. Korczyński, który osobiście brał udział w
niektórych akcjach pacyfikacyjnych, o prowokację zaś podejrzewano
Kociołka. Kulisy sprawy pozostają do końca nie wyjaśnione".
Tymczasem fala strajków rozlewała się na całe Wybrzeże, przybierając
charakter powstania robotniczego.
Tego dnia strajki i demonstracje rozpoczęły się w Szczecinie. Po
dwudniowych walkach w kilkudziesięciu przedsiębiorstwach kontynuowano
strajk generalny, kierowany przez ogólnomiejski komitet strajkowy. Do
starć demonstrantów z siłami porządkowymi dochodziło również w Elblągu i
Słupsku.
Wieczorem w telewizji wystąpił premier Cyrankiewicz, który w pierwszej
oficjalnej wypowiedzi na temat strajków na Wybrzeżu, podobnie jak w 1956
r. w Poznaniu, zwracając się do społeczeństwa jednocześnie uspokajał i
groził.
Według informacji napływających do KC przerwy w pracy i wiece miały
miejsce w około 100 zakładach na terenie siedmiu województw.
18 grudnia większość Biura Politycznego opowiedziała się za politycznym
rozwiązaniem konfliktu. Decyzja ta była zgodna z sugestią przekazaną
premierowi Cyrankiewiczowi przez Leonida Breżniewa i oznaczała klęskę
Władysława Gomułki.
W tym czasie w Trójmieście w zasadzie panował już spokój. Protesty
trwały jeszcze w Elblągu oraz w Szczecinie, gdzie ostatecznie 22 grudnia
przerwano strajk.
Nigdy dotąd, nawet w czerwcu 1956 r. w Poznaniu, władze komunistyczne
nie użyły na taką skalę wojska przeciwko ludności. Na samym tylko
Wybrzeżu do akcji wprowadzono około 27 tys. żołnierzy, 550 czołgów, 750
transporterów opancerzonych i około 100 śmigłowców i samolotów.
W kierownictwie PZPR zdawano sobie sprawę, że Władysław Gomułka i jego
najbliżsi współpracownicy w zaistniałej sytuacji powinni odejść, ażeby
można było ich obarczyć winą za "błędy i wypaczenia władzy", uspokajając
w ten sposób nastroje społeczne.
Stanowisko to było zgodne z opinią Moskwy, która zachęcała polskich
towarzyszy do szybkich zmian personalnych na najwyższych szczeblach
władzy.
20 grudnia 1970 r. na VII plenum KC PZPR przyjęto rezygnację Władysława
Gomułki z funkcji I sekretarza i członka Biura Politycznego KC. Nowym I
sekretarzem, mającym poparcie Moskwy, został Edward Gierek,
dotychczasowy I sekretarz KW PZPR w Katowicach i członek Biura
Politycznego KC.
Z Biura usunięto: Bolesława Jaszczuka, Zenona Kliszkę, Mariana
Spychalskiego i Ryszarda Strzeleckiego. Na ich miejsce powołano: Edwarda
Babiucha, Piotra Jaroszewicza, Mieczysława Moczara, Stefana Olszowskiego
i Jana Szydlaka.
Tego dnia Edward Gierek wygłosił przemówienie nadane przez radio i
telewizję, w którym proponował powrót do pracy i wspólne wyciągnięcie
wniosków z "bolesnych wydarzeń ostatnich tygodni".
Dzień później ukazał się komunikat o stanie zdrowia Gomułki, informujący
o tym, iż leczenie "zaburzeń w układzie krążenia" wymaga długiego czasu.
23 grudnia sejm dokonał zmian na najwyższych stanowiskach państwowych.
Dotychczasowy premier Józef Cyrankiewicz został powołany na zwolnione
przez Mariana Spychalskiego stanowisko przewodniczącego Rady Państwa.
Nowym szefem rządu został Piotr Jaroszewicz, cieszący się pełnym
zaufaniem Moskwy.
W PRL nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za wydarzenia
Grudnia'70. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r.
W 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw
12 osobom. Sąd w Gdańsku zebrał się po raz pierwszy w 1996 r., jednak
proces długo nie ruszał; na rozprawy m.in. nie stawiali się oskarżeni,
tłumacząc się złym stanem zdrowia i wiekiem. W końcu gdański proces
zaczął się w czerwcu 1998 r. W 1999 r. przeniesiono go do Warszawy,
gdzie jesienią 2001 r. ruszył na nowo - sprawy kilku chorych podsądnych
kolejno z niego wyłączano.
Dziś na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON gen. Jaruzelski,
wicepremier Stanisław Kociołek i trzej dowódcy jednostek wojska. Nie
przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet
dożywocie. 86-letni Jaruzelski wiele razy mówił, że proces zakończy się
z "powodów biologicznych". Od ośmiu lat trwają żmudne przesłuchania
świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie
oskarżenia prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1110 osób. W 2004 r.
sąd oddalił wniosek prokuratora Bogdana Szegdy, by ograniczyć ich liczbę
do ok. 150.
W akcie oskarżenia napisano, że tylko Rada Ministrów mogła podjąć
decyzję o użyciu broni, a w 1970 r. uczynił to szef PZPR Władysław
Gomułka. Żadna z osób obecnych na posiedzeniu władz PZPR nie zgłosiła
sprzeciwu wobec tej decyzji, także gen. Jaruzelski. On sam wyjaśniał, że
nie podał się do dymisji w sprzeciwie wobec decyzji Gomułki, bo uważał,
iż "byłby to nic nie znaczący gest, gdyż wtedy ministrem obrony zostałby
gen. Grzegorz Korczyński, który bezwzględnie realizowałby polecenia
Gomułki". Jaruzelski zapewniał, że podjął kroki w celu "złagodzenia"
decyzji Gomułki: pierwsze strzały miały być oddawane w powietrze, potem
w ziemię, następne - w nogi demonstrantów, a dopiero potem bezpośrednio
w nich.
(PAP)
Niedziela,
2009-12-13
Stan wojenny - Polacy
pamiętają
Mieszkańcy całej Polski oddali hołd ofiarom stanu wojennego. Oprócz
oficjalnych uroczystości przygotowano - jak co roku - szereg
inscenizacji, mających przypominać o wydarzeniach sprzed 28 lat.
Warszawa
W Warszawie w kilku punktach miasta pojawiły się patrole ZOMO. Na placu
Zamkowym stanęli funkcjonariusze z tarczami oraz żołnierze z karabinami.
Można było zobaczyć również milicyjne radiowozy - dużego fiata i Nysę.
Nie zabrakło też koksowników, które rozpalili uczestnicy rekonstrukcji.
Akcję "Młodzi Pamiętają" po raz piąty zorganizowała Fundacja
"Odpowiedzialność Obywatelska".
W południe w kościele świętej Anny odprawiona została msza w intencji
ofiar stanu wojennego. Natomiast przez cały dzień w Domu Spotkań z
Historią można było zapoznać się z instalacją "Stan nasłuchu",
wykorzystującą nieznane nagrania dźwiękowe Służby Bezpieczeństwa.
Po południu na Placu Zamkowym członkowie grup rekonstrukcyjnych z
Fundacji Odpowiedzialność Obywatelska zaprezentowali inscenizację
pacyfikacji demonstracji opozycjonistów przez ZOMO.
Kraków
W Nowej Hucie, pod pomnikiem Solidarności, kwiaty złożyły władze
dzielnicy i byli opozycjoniści. Zaraz potem krakowska młodzież wzięła
udział w grze plenerowej, przygotowanej przez Muzeum PRL-u. Uczestnicy
wcielili się w rolę opozycjonistów, a ich zadaniem było między innymi
wyprodukowanie i rozwieszenie ulotek, a także zdobycie i wywieszenie
sztandaru w oknie jednego z nowohuckich mieszkań.
Po południu w muzeum, w dawnym kinie Światowid niedaleko Placu
Centralnego otwarto wystawę pod tytułem "Wojna polsko-jaruzelska", która
jest multimedialnym zapisem wspomnień z pierwszych godzin stanu
wojennego.
Poznań
W Poznaniu delegacje Solidarności, byli internowani, politycy i
mieszkańcy miasta oddali hołd ofiarom komunistycznego reżimu.
Msza święta w kościele ojców dominikanów zgromadziła wielu dawnych i
obecnych działaczy Solidarności. Byli też ówcześni działacze studenckiej
opozycji. Kwiaty złożono pod tablicami upamiętniającymi pomordowanych po
13 grudnia. Wielu obecnych wspominało dominikanina, ojca Honoriusza
Kowalczyka, duszpasterza opozycji, który zginął w niewyjaśnionych
okolicznościach.
Przy dźwiękach orkiestry zebrani przemaszerowali pod pomnik czerwca '56.
To tam w latach 80. odbywały się demonstracje poznaniaków przeciwko
rządom generała Jaruzelskiego.
Olsztyn
W Olsztynie na Placu Solidarności stanęło krzesło elektryczne.
Uroczystość pod pomnikiem Wolności Ojczyzny zorganizował NSZZ
Solidarność. Happening przygotowali członkowie Unii Polityki Realnej,
którzy stali przed pomnikiem z płonącymi pochodniami. - Chcieliśmy
przypomnieć o konieczności ukarania sprawców stanu wojennego - mówili.
W uroczystościach na placu Solidarności wzięło udział około 100 osób.
Zebrani wysłuchali przygotowanego przez olsztyńską młodzież programu
artystycznego. Po uroczystościach poczty sztandarowe oraz zebrani
przemaszerowali do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie
odprawiono mszę świętą.
Bydgoszcz
W Bydgoszczy uroczystości rozpoczęły się w przeddzień 28. rocznicy. W
ratuszu zorganizowano otwarte spotkanie wspomnieniowe, a o północy na
Starym Rynku odbył się happening.
Uczestnicy obchodów apelowali do prezydenta i parlamentu o zdegradowanie
osób, odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego.
Toruń
W Toruniu w odprawiono uroczystą mszę świętą. Wicemarszałek Senatu
Zbigniew Romaszewski wręczył ordery dla zasłużonych działaczy opozycji.
Uczestnicy obchodów złożyli kwiaty pod tablicą Solidarności.
Ostrowiec Świętokrzyski
W Ostrowcu Świętokrzyskim odsłonięto pomnik upamiętniający strajk
pracowników Huty Nowotki przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w 1981
roku.
Lublin
W Lublinie odbyła się inscenizacja walk ulicznych demonstrantów z
plutonami ZOMO. Po południu w kinie Apollo odbył się Koncert Pieśni
Niepokornej. Można było także wysłuchać wspomnień jednego z
internowanych po 13. grudnia.
13 grudnia 1981 r. o godzinie szóstej rano Polskie Radio nadało
wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków
o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzeniu
na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju.
Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia przed północą rozpoczęły
zatrzymywanie działaczy opozycji i "Solidarności". W ciągu kilku dni w
49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. W ogromnej
operacji policyjno-wojskowej użyto w sumie 70 tys. żołnierzy, 30 tys.
milicjantów, 1.750 czołgów, 1.900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów.
Stan wojenny zniesiono 22 lipca 1983 r.
(IAR)
Nieziemskie odkrycie w CERN - dzięki Polakom
Nietypowa cząstka elementarna - mion - została zarejestrowana przez
aparaturę pomiarową działającą przy akceleratorze LHC (Wielki Zderzacz
Hadronów) w ośrodku badawczym CERN pod Genewą. Współtwórcami aparatury
są warszawscy fizycy. Tego typu cząstek w normalnych warunkach nie ma na
Ziemi.
Jak poinformował rzecznik Instytutu Problemów Jądrowych w Świerku dr
Marek Pawłowski, ogromny kompleks detektorów o nazwie CMS zarejestrował
wystrzelenie mionu z miejsca, w którym doszło do zderzenia protonów,
przyspieszanych w akceleratorze. Oznacza to w uproszczeniu, że trakcie
tych zderzeń rozbijają się wyjściowe cząstki - protony, a w ich miejsce
powstają nowe - normalnie nieistniejące na Ziemi. Właśnie na takich
zderzeniach zależy fizykom, którzy próbują doświadczalnie potwierdzić
teorie o istnieniu nowych, nieznanych dotąd cząstek.
Kuzyni elektronów
- Miony to kuzyni elektronów: mają ten sam co one ładunek elektryczny,
lecz masę ok. 200 razy większą - tłumaczy Pawłowski. Tego typu cząstek
nie ma na Ziemi. Natomiast znajdują się w tzw. promieniowaniu
kosmicznym. Potrafią one przenikać przez różne materiały, zatem niekiedy
nawet umieszczone 100 m pod powierzchnią ziemi detektory w CERN "widzą"
je. Tym razem jednak naukowcy są przekonani, że mion powstał w
detektorze, a nie przyleciał z kosmosu. - Na szczęście miony wytworzone
w LHC powinny rozbiegać się z wnętrza detektora na zewnątrz. I właśnie
taki ślad udało nam się ostatnio zaobserwować - podkreśla dr Michał
Szleper z Instytutu Problemów Jądrowych w Świerku.
Cząstkę udało się zaobserwować w piątek. Daje to naukowcom nadzieję na
zarejestrowanie nie tylko samych mionów, ale również innych, nieznanych
dotąd zjawisk.
Poza tym dowodzi, że skomplikowana aparatura, jaką jest CMS (Compact
Muon Solenoid), działa poprawnie. W konstruowaniu tego zestawu
detektorów, który wielkością przypomina kamienicę, brali udział
warszawscy fizycy. Pomogli oni zrobić unikatowy system selekcjonujący
zarejestrowane zjawiska, tak aby zapisywać dane tylko o najciekawszych.
To bardzo istotne, bo z jednej strony naukowcy nie mogą pozwolić sobie
na zarejestrowanie wszystkich pomiarów - z drugiej muszą mieć pewność,
że nie przepadnie nic ważnego.
- Docelowo wiązki cząstek wewnątrz detektora CMS będą się przecinały 40
milionów razy na sekundę, a podczas każdego przecięcia dojdzie do 20-30
zderzeń. Ponieważ opis każdego zderzenia zajmuje około megabajta danych,
przechowanie i przeanalizowanie tak gigantycznej ilości informacji nie
byłoby możliwe. Większości przypadkom towarzyszą procesy doskonale znane
fizykom, można więc było opracować system, który z każdych
kilkudziesięciu tysięcy zdarzeń potrafi wyłowić jedno lub dwa warte
zapisania - tłumaczy Pawłowski.
- W miarę jak akcelerator LHC startuje, obserwujemy rzeczy, które są
znane fizykom od dobrych dziesiątków lat. Obserwując te zjawiska,
potwierdzamy, że nasze urządzenia działają tak, jak powinny - powiedział
fizyk w CERN, dr Piotr Traczyk. Ocenił, że zarejestrowanie mionu przez
aparaturę pomiarową nie jest dla fizyków odkryciem, ale na pewno
sukcesem.
- To, że w ubiegłym tygodniu zobaczyliśmy pierwszy mion w części
detektora, to jest dla nas sukces. Ta część detektora - to układ
konkretnie nakierowany na obserwację mionów. Został on zaprojektowany i
wykonany przy współpracy fizyków warszawskich. To, że ten mion został
zarejestrowany przez układ to znak dla nas, że działa on tak, jak
powinien. Oznacza to, że ten układ jest przygotowany do dalszej pracy,
robienia odkryć i patrzenia na coś, czego być może nie znamy -
podkreślił Traczyk.
Wielki Zderzacz Hadronów
Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider - LHC) to kołowy
akcelerator cząstek elementarnych, znajdujący się w ośrodku badawczym
CERN pod Genewą. Obecne eksperymenty z udziałem akceleratora rozpoczęto
w listopadzie, po przerwie spowodowanej awarią, której LHC uległ we
wrześniu 2008 roku po zaledwie 9 dniach działania. Przy użyciu
akceleratora naukowcy chcą m.in symulować warunki, które istniały we
wszechświecie w niewyobrażalnie małym ułamku sekundy "dziesięć do minus
25 sekundy" po Wielkim Wybuchu. Badacze chcą też sprawdzić słuszność
teorii o istnieniu tzw. cząstki Higgsa, której oddziaływania z innymi
cząstkami miałyby wpływać na ich masę. Inne cele badawcze dotyczą m.in
lepszego poznania dodatkowych wymiarów, zrozumienie asymetrii pomiędzy
materią i antymaterią, a także lepsze zbadanie nowego stanu skupienia -
plazmy kwarkowo-gluonowej.
LHC znajduje się w specjalnym kolistym tunelu umieszczonym 100 metrów
pod ziemią. W 27-kilometrowej rurze za pomocą fal radiowych
przyspieszane są dwie przeciwbieżne wiązki cząstek elementarnych
(przeważnie protonów). Osiągają one niemal prędkość światła, a następnie
zderzają się ze sobą, a w wyniku tego tworzą się inne cząstki. Do ich
obserwacji służą (oprócz CMS) jeszcze trzy inne kompleksy detektorów,
rozmieszczone na obwodzie akceleratora.
(PAP)
Sobota, 2009-12-12
Wajda i Łoziński zdobyli
prestiżowe nagrody
Andrzej Wajda i Marcel Łoziński zdobyli Europejskie Nagrody Filmowe.
Ceremonia wręczenia nagród Europejskiej Akademii Filmowej odbyła się w
niemieckim Bochum.
Wajda otrzymał nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych
FIPRESCI za swój ostatni film "Tatarak". Film Marcela Łozińskiego "Post
restante" zdobył natomiast Europejską Nagrodę Filmową w kategorii filmu
krótkometrażowego. "Post restante" opowiada historię listu napisanego do
Pana Boga.
Marcel Łoziński powiedział, że to najważniejsza nagroda, jaką otrzymał.
Ma ona szczególny wymiar, gdyż jest nagrodą dla kina niezależnego i
swobodnego, nie podporządkowanego żadnym interesom politycznym czy
finansowym.
Reżyser dodał, że Europejskie Nagrody Filmowe są odpowiednikiem Oscarów,
nawet ceremonie wręczenia tych nagród są podobne. Jednak Oscary dostają
głównie Amerykanie, a Europejska Nagroda Filmowa jest otwarta dla
wszystkich - dodał Marcel Łoziński.
Za najlepszy film roku Europejska Akademia Filmowa uznała produkcję
"Biała wstążka" w reżyserii Austriaka Michaela Haneke, uhonorowanego
również nagrodami dla najlepszego reżysera i scenarzysty.
Wyróżnienie za najlepszą rolę męską odebrał Tahar Rahim za kreację w
filmie "Prorok", zaś Kate Winslet za rolę w filmie "Lektor" uhonorowano
nagrodą dla najlepszej aktorki.
Tegoroczną nagrodę publiczności przyznano zdobywcy ośmiu Oskarów,
brytyjskiemu filmowi "Slumdog. Milioner z ulicy".
Europejskie Nagrody Filmowe przyznano po raz 22.
(IAR)
Pierwszy w Polsce Pomnik Ofiar Komunizmu w latach
Pomnik Ofiar Komunizmu w latach 1918-1989 uroczyście odsłonięto w Łodzi.
To pierwszy tego rodzaju monument w w Polsce. Zdaniem prezydenta RP
Lecha Kaczyńskiego będzie on dla kolejnych generacji ważnym znakiem
pamięci narodowej i zarazem ostrzeżeniem przed totalitarnymi ideologiami
i systemami.
Uroczystości rozpoczęły się mszą św. w intencji ofiar komunizmu w
kościele św. Teresy, której przewodniczył metropolita łódzki abp
Władysław Ziółek.
Monument przedstawia postać orła wznoszącego się nad pękniętymi głazami,
trzymającego w szponach rozerwane kraty. Poświęcony został pamięci m.in.
mieszkańców dawnych Kresów Wschodnich, ofiarom bolszewickiej inwazji
1919-20, ofiarom zbrodni katyńskiej, ofiarom pacyfikacji protestów
robotniczych na Wybrzeżu w Grudniu 1970 roku oraz działaczom
"Solidarności" i ofiarom stanu wojennego pozbawionym życia, więzionym i
represjonowanym.
W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele rządu, władz miasta i
województwa, kombatanci. W imieniu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego,
który nie mógł przyjechać do Łodzi ze względu na stan zdrowia, w
uroczystości uczestniczył zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Jacek
Sasin. Minister odczytał list prezydenta skierowany do uczestników
uroczystości, w którym Lech Kaczyński przypomniał, że odbywa się ona w
przededniu 28. rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
"Komunizm wyniszczał Polskę od środka"
- Dzisiaj wspominamy jednak nie tylko ofiary stanu wojennego ale także
wszystkich Polaków, którzy w XX wieku doznali represji i prześladowań do
jakich prowadziło urzeczywistnianie ideologii komunizmu - napisał
prezydent L. Kaczyński.
Prezydent przypomniał, że w przyszłym roku będziemy obchodzić 60.
rocznicę mordu w Katyniu. - Mord katyński to kulminacja i symbol
wszystkich tych niezliczonych cierpień, jakie po 17 września 1939 roku
wraz z agresją ZSRR spadła na Polaków i Rzeczpospolitą - napisał
prezydent.
Zaznaczył, że po drugiej wojnie światowej komunizm był już nie tylko
złowrogą siłą atakującą i wyniszczającą naród od zewnątrz, ale stał się
systemem, który zaczął zatruwać i rujnować Polskę od środka. Podkreślił,
że z komunistyczną władzą i aparatem przemocy polskie społeczeństwo nie
pogodziło się nigdy. Dlatego historia PRL znaczona jest ponawiającymi
się zrywami - Poznańskim Czerwcem 1956 roku, protestami studenckimi 1968
r., wydarzeniami na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, strajkami w Ursusie,
Radomiu i Płocku w 1976 roku i powstaniem wielkiego ruchu
"Solidarności".
- Ta dziejowa sekwencja zrywów, strajków, protestów i najróżniejszych
form oporu doprowadziła nas w końcu do zrzucenia jarzma komunizmu i
odzyskania suwerennego i demokratycznego państwa. Choć od tego przełomu
minęły już dwie dekady, do dzisiaj zmagamy się z konsekwencjami
panowania w Polsce przez niemal pół wieku totalitarnego systemu, z
ogromnymi stratami politycznymi, kulturalnymi i gospodarczymi -
zaznaczył w liście Lech Kaczyński.
Dodał, że w niepodległej Polsce nie wolno nam zapominać, że nasza
suwerenność wyrasta z odwagi tych wszystkich ludzi, którzy w obronie
polskiej niepodległości gotowi byli zaryzykować swoją przyszłość,
zdrowie a nierzadko nawet życie. Prezydent zaznaczył, że współczesne
państwo Polskie oparte jest na fundamentach demokracji i praw człowieka,
ale szacunek dla wywalczonej wolności wymaga jednak pamięci o jej
źródłach.
- Dlatego musimy przypominać jakie są korzenie naszej wolności.
Suwerenna Rzeczypospolita swoją tożsamość opiera na zerwaniu z
komunizmem, na odrzuceniu jego totalitarnych praktyk. Ten fakt wraz z
krzepnięciem demokratycznej Polski nie może być zamazywany czy
ignorowany. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, pamiętać, ze państwo nie
jest tylko efektem historycznych procesów, zaszłości, czy kompromisu,
ale także świadomych wyborów ludzkiego sumienia - napisał L. Kaczyński.
Podziękował wszystkim, którzy przez swojej inicjatywy uczestniczą w
podtrzymywaniu pamięci Polaków o własnej historii i zaangażowanym w
budowę tego pomnika. Podkreślił, że to pierwszy tego typu monument w
Polsce upamiętniający wszystkich obywateli RP, zarówno noszących mundur
jak i ludność cywilną, zamordowanych i udręczonych przez komunistów na
przestrzeni kilku pokoleń.
- Będzie on dla kolejnych generacji ważnym znakiem pamięci narodowej i
zarazem ostrzeżeniem przed totalitarnymi ideologiami i systemami -
napisał w liście Lech Kaczyński składają jednocześnie hołd wszystkim
ofiarom komunizmu. - Oddajemy dziś cześć ich przywiązaniu do wolności,
wierności, zasadom i miłości ojczyzny - podkreślił prezydent.
"20 lat musieliśmy czekać na ten pomnik"
Natomiast prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki zaznaczył, że aż 20 lat
trzeba było czekać, żeby został odsłonięty pierwszy w Polsce pomnik
Ofiar Komunizmu. - Stanął w miejscu właściwym, w środku Polski,
naprzeciw budynku, który kiedyś był siedzibą jednego z najkrwawszych
katów okresu komunistycznego - UB - mówił prezydent Łodzi.
Podkreślił, że pomnik ma być hołdem "tym którzy cierpieli, życie, krew
oddali za wolną, niepodległą Polskę, za prawa człowieka w naszym kraju,
za prawa gospodarzy w naszej ojczyźnie". "Ale ma także być ostrzeżeniem,
by zło nigdy się nie odrodziło. I temu niech służy" - dodał Kropiwnicki.
Na zakończenie uroczystości odczytano apel pamięci i pod pomnikiem
złożono kwiaty.Po południu w Teatrze Nowym kombatantom wręczone zostały
odznaczenia państwowe i medale Pro Memoria.
Pomnik Ofiar Komunizmu stanął w alei Karola Anstadta na wprost budynku,
w którym podczas II wojny światowej miało siedzibę gestapo, a w latach
1945 - 1956 - Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Obecnie
budynek zajmuje XII Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława
Wyspiańskiego. Akt erekcyjny w miejscu budowy pomnika wmurowano 17
września 2008 roku, w 69. rocznicę agresji Związku Radzieckiego.
Jego budowa kosztowała 550 tys. zł. Blisko 57 tys. na ten cel przekazał
społeczny komitet budowy pomnika, który m.in. sprzedawał cegiełki i
zbierał datki do puszek. Jednym z ofiarodawców był prezydent Lech
Kaczyński.
Jednym z pomysłodawców budowy pomnika był zmarły w kwietniu ub. roku
senator Andrzej Ostoja-Owsiany, działacz opozycji demokratycznej w PRL,
polityk i samorządowiec.
(PAP)
Piątek,
2009-12-11
Amerykańscy żołnierze
przyjadą do Polski
W Warszawie została podpisana polsko-amerykańska umowa SOFA (Status of
Forces Agreement). Jest to dokument, który określa zasady stacjonowania
w naszym kraju amerykańskich żołnierzy. Umowę podpisali: minister obrony
Bogdan Klich, szef MSZ Radosław Sikorski i amerykańska podsekretarz
stanu Ellen Tauscher.
Podczas uroczystości podpisania umowy, minister obrony Bogdan Klich
mówił, że dla Polski oznacza ona wzmocnienie bezpieczeństwa narodowego.
Jak dodał, jest to ważny moment w bieżącej współpracy między Stanami
Zjednoczonymi a Polską. W ocenie szefa MON, współpraca
polsko-amerykańska ma jasną przyszłość.
Dwa tygodnie temu ustalono m.in., że żołnierze USA, którzy popełnią
przestępstwo w Polsce, poza swoimi bazami, a nie będzie ono miało
związku ze służbą, będą sądzeni przez polskie sądy. Była to jedna z
kluczowych kwestii blokujących umowę SOFA. Spór dotyczył angielskiego
słowa "respect", które ma szersze znaczenie niż polski wyraz
„przestrzeganie” (w domyśle prawa). Tuż przed rozmowami Amerykanie
nieoczekiwanie zmienili podejście do zapisów dotyczących jurysdykcji.
Do porozumienia zostanie dołączona tak zwana nota interpretacyjna, czyli
dokument, który precyzuje, że wszelkie pojęcia tej umowy będą
interpretowane według NATO-wskich reguł.
Porozumienie jest konieczne, by nad Wisłą pojawiły się amerykańskie
baterie rakiet Patriot. Umowa SOFA, czyli Status of Forces Agreement,
miała zostać podpisana w czwartek, ale do tego nie doszło.
W sierpniu ubiegłego roku Polska i Stany Zjednoczone podpisały umowę o
umieszczeniu w Polsce elementów systemu obrony przeciwrakietowej. Polska
stawiała warunek wzmocnienia krajowego systemu obrony powietrznej np.
baterią przeciwlotniczą Patriot. Amerykanie - także po zmianie koncepcji
tarczy - zapewniali, że zestaw Patriot będzie rotacyjnie stacjonować w
Polsce. Umowa SOFA - Status of Forces Agreement - ma regulować zasady
pobytu obsługi baterii Patriot i amerykańskiego personelu przebywającego
w Polsce w ramach innych przedsięwzięć.
(IAR)
Tajemniczy skarb w Wałbrzychu będzie wykopany
Na przełomie maja i czerwca 2010 roku mają być wznowione w Wałbrzychu
poszukiwania tunelu, w którym hitlerowcy ukryli pod koniec II wojny
światowej pociąg z cennym ładunkiem.
Inicjatorem akcji jest Jerzy Rostkowski, autor książek o nazistowskich
projektach. W pracach eksploratorskich mają go wspierać członkowie
Sowiogórskiej Grupy Poszukiwawczej, działającej przy Sztolniach
Walimskich.
- To interesujący temat, więc przyjęliśmy ofertę współpracy - mówi Piotr
Kałuża, prezes SGP. - Teraz trzeba zdobyć wszystkie wymagane zezwolenia
na prowadzenie prac, między innymi od Polskich Kolei Państwowych.
Przedstawiciele kolei zaznaczają, że nie będą robili przeszkód, pod
warunkiem stosowania się do obowiązujących zasad bezpieczeństwa. - Osoby
prowadzące poszukiwania będą musiały przejść przeszkolenie BHP -
tłumaczy Krzysztof Wójcik z Zakładu Linii Kolejowych w Wałbrzychu. -
Trzeba będzie także zawrzeć pisemną umowę, a nad całością prac musi
czuwać wyznaczona przez nas osoba.
Siedem lat temu zgodę od PKP otrzymał już Tadeusz Słowikowski,
emerytowany górnik i badacz tajemnic. Udało mu się wówczas dokopać do
kamiennej budowli, która mogła być fragmentem wlotu tunelu. Poszukiwania
przerwano, bo osuwająca się skarpa mogła zablokować linię kolejową
Wałbrzych - Wrocław. - Jestem przekonany, że pociąg, który wyjechał ze
Świebodzic i nie dotarł do Wałbrzycha, nadal stoi ukryty - mówi
Słowikowski. - Moim zdaniem wiózł transport rudy wolframu bądź pociski
bojowe.
(Polska Gazeta Wrocławska)
Czwartek, 2009-12-10
Nie będzie umowy o
stacjonowaniu żołnierzy USA w Polsce
Ministerstwo Obrony Narodowej nie podpisze na razie umowy Status of
Forces Agreement (SOFA) ze stroną amerykańską. Wiceminister obrony
Stanisław Komorowski powiedział, że w piątek znów dojdzie do spotkania z
przedstawicielami administracji USA w tej sprawie. Jeszcze dwa dni temu
MON twierdziło, że podpisanie umowy to formalność.
We wtorek dokumenty zostały pozytywnie zaopiniowane przez polski rząd.
Na czwartek rano była zaplanowana uroczystość podpisania dokumentów
przez wiceszefa MON, Stanisława Komorowskiego i amerykańską podsekretarz
stanu, Ellen Tauscher. Potem umowa miała trafić do parlamentu, który
musi ratyfikować umowę. Nie trafi, bo wątpliwości zgłaszają Amerykanie.
Strona amerykańska jest niezadowolona z polskiej wersji dokumentu.
Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych dyskutują nad każdym, nawet
najdrobniejszym zwrotem. Chodzi m.in. o zapis, że w razie popełnienia
przestępstwa przez amerykańskiego wojskowego poza służbą i poza bazą
pierwszeństwo miałby polski wymiar sprawiedliwości. Polska mogłaby
jednak odstąpić od poddania winowajcy swojej jurysdykcji.
Umowa o warunkach stacjonowania amerykańskich żołnierzy w naszym kraju
była negocjowana przez kilkanaście miesięcy. Eksperci z Polski i Stanów
Zjednoczonych spotykali się na zmianę w Warszawie i Waszyngtonie.
Ostateczne warunki udało się ustalić zaledwie kilka tygodni temu. Jak
się okazało, nie do końca.
Wiceminister Komorowski w czwartek rano rozmawiał o umowie z
podsekretarz stanu do spraw uzbrojenia i międzynarodowego
bezpieczeństwa, Ellen Tauscher. Amerykańska polityk spotkała się też z
szefem polskiej dyplomacji, Radosławem Sikorskim.
Umowa wiąże się z zapowiedzianym rotacyjnym stacjonowaniem w Polsce
baterii obrony powietrznej Patriot. SOFA mogłaby w przyszłości regulować
także inne przedsięwzięcia związane z pobytem w Polsce amerykańskich
żołnierzy.
(IAR)
Tomasz Lis Dziennikarzem Roku 2009
Laureatem Grand Press w kategorii Dziennikarz roku 2009 został Tomasz
Lis z TVP2. To nagroda za "profesjonalizm, promowanie światowych
standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu".
Na kolejnych miejscach w tej kategorii znaleźli się: Ewa Ewart, Piotr
Zaremba, Wojciech Jagielski i Anita Werner. Lis przekazał nagrodę -
samochód Citroen - na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka.
Wśród laureatów znalazła się dziennikarka Studia Reportażu i Dokumentu
Polskiego Radia Magdalena Skawińska za reportaż radiowy pod tytułem
"Libacja" . Wspomina on historię imprezy w redakcji "Przyjaciółki" w
czerwcu 1967 roku, która - zmanipulowana - stała się pretekstem do
antysemickich wystąpień I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki.
Nagrodzono także w kategorii News materiał Szymona Jadczaka i Macieja
Kuciela "Dobre, bo szwedzkie" z TVN, w kategorii Dziennikarstwo śledcze
nagrodzono artykuł "Jak zarabia Transparency International?" - Wojciecha
Cieśli z "Dziennika". W kategorii Publicystyka wyróżniony został
profesor Jan Hartman ("Tygodnik Powszechny") za materiał "Chciałbym być
sobą". Nagroda za reportaż prasowy otrzymali Piotr Głuchowski i Marcin
Kowalski z "Gazety Wyborczej". W kategorii dziennikarstwo
specjalistyczne nagrodzono tekst "Kocham cię. Zabijmy męża" Magdaleny
Grzebałkowskiej z "Gazety Wyborczej". Wśród wyróżnionych znalazł się
także Michał Matys za reportaż w TVP1 "Kto pokazał tyłek Jaroszewiczowi?".
Wyróżnienie otrzymał także wywiad Angeliki Kuźniak "Przećwiczyłam
śmierć" z "Dużego Formatu".
W sumie do tegorocznego konkursu zgłoszono 626 materiałów
dziennikarskich: prasowych, radiowych, telewizyjnych i internetowych.
Zwycięzca w każdej kategorii otrzymał czek o równowartości 1000 euro, a
Dziennikarz Roku - samochód.
(PAP)
Jasna Góra odsłania tajemnice
42,5 miliona złotych ma do wydania Jasna Góra na remont sanktuarium. W
środę Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego,
przyjechał zobaczyć, jak wydawane są te pieniądze, bo to miliony unijne
i jego resortu.
Z całej tej puli 35 milionów złotych to dotacja z funduszy europejskich,
5,5 mln to pomoc resortu kultury, a 2 mln dokładają mnisi ze swojej
kasy. Te pieniądze są wydawane od 2007 roku w ramach projektu
"Kompleksowa restauracja zabudowań Klasztoru Ojców Paulinów na Jasnej
Górze 2007-2012".
- Widać, że jest tu tyle pracy do wykonania, że ojciec przeor na telefon
komórkowy zareagował wyjściem z sali - zażartował minister Zdrojewski. -
Jasna Góra nie tylko zasługuje i wymaga pomocy, ale to obowiązek
inwestowania tutaj ze strony państwa polskiego. Każda złotówka wydana tu
i teraz jest złotówką cennie zainwestowaną. Zasięg prac jest
gigantyczny, 40 mln nie odzwierciedla ich zakresu. Są tutaj prowadzone
prace odkrywkowe i archeologiczne - dodał.
- W ubiegłym roku klasztor odwiedziło ok. 4 milionów pątników -
powiedział przeor klasztoru, o. Roman Majewski. - Tu nie sprzedaje się
biletów, nie ma kas, tu splatają się wartości religijne, kulturowe i
historyczne. Jasna Góra ma swoją misję, a ta wpisana jest w dzieje
Kościoła katolickiego w Polsce. Jasna Góra to dziedzictwo narodowe, a
paulini są jego stróżami.
Prace remontowe w klasztorze podzielono na trzy etapy. Pierwszy to
rekonstrukcja i konserwacja budynków klasztornych. Drugi - konserwacja i
remont bazyliki. Trzeci - budowa wjazdu na teren klasztoru od strony
północnej.
- Wyremontowaliśmy już organistówkę, wymieniliśmy blachę miedzianą i
więźbę dachową na północnych budynkach klasztornych - wylicza o. Czesław
Brud, administrator klasztoru.
W czasie zdejmowania podłogi w kaplicy pojawiły się zasypane
pomieszczenia z pierwotnego okresu istnienia klasztoru. Pod posadzką
odkryto piec, który kiedyś metodą kanałową ogrzewał klasztor.
Prawdopodobnie było to metoda stosowana również w średniowiecznych
zamkach, m.in. w Malborku. To przełom XV i XVI wieku i na ten okres
datowany jest odkryty w kaplicy piec. Będą w tym miejscu wystawione
XVII- i XVIII-wieczne obrazy paulińskiej malarni, które umieszczone były
kiedyś w ołtarzach bazyliki jasnogórskiej. A w samej bazylice, przy
okazji remontu, archeolodzy też mają wielkie powody do radości. Pod
posadzką bazyliki odkryto kryptę, a w niej cztery unikatowe trumny tzw.
dłubanki. Do tej pory w Polsce odnaleziono tylko dwa podobne sarkofagi.
W wydrążonych w pniach drzew trumnach odnaleziono szczątki czterech osób
dorosłych i dziecka. Pod posadzką została odsłonięta nieznana krypta.
Jest ona w całości wymurowana z kamienia wapiennego, łamanego na
zaprawie wapiennej. Odsłoniło się również jej wnętrze ze sklepieniem
łukowym. W krypcie znajdują się cztery trumny. Są to trumny dłubanki.
Osobliwością jest to, że każda z nich jest oklejona od strony wieka i na
bokach kilkoma warstwami płótna. Widać na zbliżeniu dokumentacji
fotograficznej, że te warstwy zachodzą na siebie. Zauważyć można, że jej
nici są grube, łączone masą klejącą. Na wiekach dwóch trumien zaznaczone
są ćwiekami znaki krzyża.
Prace archeologiczne i remontowe na Jasnej Górze na dużą skalę zaczęły
się w latach 90. ubiegłego wieku. Wcześniej państwo nie było
zainteresowane finansowaniem badań i remontów w sanktuarium.
Od strony północno-zachodniej zrekonstruowano bastion św. Rocha.
Fortyfikację wiernie odtworzono
Bastion wygląda tak, jak w czasie obrony przed Szwedami. Jest wieżyczka
obserwacyjna, stanowiska artyleryjskie, na których znajdują się repliki
armat, moździerzy, amunicji. Pod bastionem przed stuleciami znajdowały
się kazamaty. Podczas robót rozbiórkowych ukazały się fragmenty dawnych
przejść, pochylni. Tą drogą na bastion musieli przechodzić obrońcy
klasztoru. Tędy też przetaczano działa. Fragmenty oryginalnych murów
wyeksponowano. Można je teraz oglądać z góry, przez okna-świetliki.
Największą część pod wałami przeznaczono na salę zgromadzeń imienia ojca
Augustyna Kordeckiego.
(Polska Dziennik Zachodni)
|
|
INDEX
|