Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych.
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express
Jacek Ostrowski jest polskim pisarzem.
Więcej informacji
tutaj.
Po przeczytaniu mojego artykułu na temat
upadku Ameryki w
ostatnim biuletynie odpowiedział on w
następujący sposób.
Witam!
Zgadzam się z Panem, że coś złego dzieje się
na świecie. Oczywiście mam swoje zdanie na
ten temat.
Według mnie kluczowym punktem w tej sprawie
jest słynna data 11 września.. 11 września
to początek końca demokracji, to początek
przejmowania władzy przez służby specjalne i
stojących za nimi ludzi.
Wbrew temu co się mówi uważam że 11 września
sprowokowały amerykańskie służby specjalne
razem z przedstawicielami przemysłu
zbrojeniowego. Po pierwsze pokazano nowego
diabła. Stary, czyli ZSRR upadł więc trzeba
było poszukać następnego.
Wybór padł na Arabów. Amerykański przemysł zbrojeniowy
był zawalony gigantycznymi zapasami broni,
którą trzeba było upłynnić. Jakaś nędzna
regionalna wojenka nie rozwiąże takiego
problemu. Jedynie duża z dużym krajem była w
stanie przewietrzyć magazyny. Tak też się
stało. Następna w Afganistanie jest pochodna
pierwszej. Przypuszczam, że następną będzie
wojna z Iranem. Przemysł zbrojeniowy
kwitnie, dolary zapełniają konta producentów
i wszyscy wielcy tej rozgrywki są
zadowoleni.
Po drugie uważam, że 11 września był idealnym
momentem do dania większych , a właściwie
nieograniczonych uprawnień różnym dziwnym
służbom w USA. Mało tego, w wyraźny sposób
ograniczono prawa obywateli tego kraju.
Wprowadzono totalna i niczym nie skrępowaną
inwigilację Amerykanów. Ostatnio macki
tajnych służb objęły konta bankowe obywateli
Unii Europejskiej.
Ośmiornica amerykańskich służb specjalnych wyciąga
swoje macki poza kontynent. Jednym słowem
tworzy się gigantyczna sieć nielegalnej i
według mnie przestępczej organizacji tajnych
służb obejmująca swoim zasięgiem dużą część
świata. Jest to zjawisko niepokojące i źle
wróżące.
Proszę teraz spojrzeć na wybór amerykańskiego
prezydenta. Wysunięto kandydaturę murzyna co
było genialnym rozwiązaniem. Po pierwsze
większość amerykańskiego narodu ma kolorowe
korzenie, po drugie w kraju, gdzie obywatele
chcą dużych zmian czarny kandydat jest
szansą na odmianę. Zapanowała euforia kiedy
wygrał. Jednak spróbujmy odbarwić jego skórę
i co zostaje. Przecież poza niewinnym
uśmiechem nie ma nic ciekawego. Ten człowiek
praktycznie jako prezydent największego
mocarstwa lekceważy wszystkie kraje i
narody. Obraża Polaków, Norwegów i wiele
innych krajów. jest arogancki i źle
wychowany. Uważam, że nie jest godny czyścić
buty poprzednim prezydentom. Gdzie mu do
Reagana, czy Clintona?
Jednak cały czas uważam, że i on z ta swoją
niczym nieuzasadnioną butą jest elementem
gry. Wszyscy patrzą na niego, a nikt nie
zauważa tego, co dzieje się za nim. A dzieje
się dużo. Coraz bardziej są ograniczane
prawa obywatelskie, wprowadzane są nowe
zakazy i kontrole. Jeszcze chwila i będą nam
wszczepiać chipy, jak obecnie psom. Będą
opowiadać, że to dla naszego dobra. By nas o
tym przekonać, służby specjalne przygotują
kilka spektakularnych zamachów
terrorystycznych. Oczywiście winą obarczą
jakiś islamistów. Zastraszeni zgodzimy się
na wszystkie ograniczenia w zamian za
spokój. To będzie jednak tylko pozorny
spokój. Taka jest moja wizja nowego świata.
Tak przypuszczalnie będzie. Reasumując
uważam, że Osama Bin Laden był świadomym lub
nieświadomym człowiekiem amerykańskich służb
specjalnych.
Pozdrawiam
J.
Tu Hypernashion! Oto nasz pierwszy teledysk!!!
Wideo zostało nagrane późną zima/wczesną wiosną 2009 roku
oraz piątego grudnia 2009 podczas imprezy Polski Mix-Off
2009.
Wala Wojtas, Jane Bibik i Bolesław Łucki oferują
gratisowy, około 30 min., świąteczny program
muzyczny, złożony z tradycyjnych polskich/angielskich
kolęd i piosenek świąteczno-noworocznych do
zaprezentowania w czasie spotkań polonijnych w okresie
świąt.
Rezerwacji można dokonać telefonicznie pod numerem
233-9342 lub elektronicznie studiom1@shaw.ca
.
Dwie piosenki z programu są na stronie
http://boleslawlucki.com/plikidzwiekowe/
------------------------------
Wala Wojtas, Jane Bibik, and Bolesław Łucki are offering
to enhance your Christmas
gatherings/celebrations by providing a complimentary
musical program up to 30 minutes long. Our
repertoire encompasses traditional Polish and English
Christmas carols along with some
contemporary holiday songs.
You may contact us by calling 233-9342 or e-mailing
studiom1@shaw.ca .
Please check out a sample of our songs at
http://boleslawlucki.com/plikidzwiekowe/
Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim
bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub,
narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie,
ale
nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
W ostatnim
wydaniu,
planowałem
napisać o
strukturach
rządu
światowego.
W związku z
tym że
dociera
wiele
informacji
do nas o
klimatycznej
konferencji
w
Kopenhadze,
zamieszczam
poniżej list
napisany
przez
Charlesa
Adlera.
Charles Adler is the host of Adler Online, which is broadcast on the Corus Entertainment network. You can listen online to the Charles Adler broadcast for "cutting edge talk radio at its very best". Go to www.charlesadler.com to either listen live or to download the audio podcast.
WINNIPEG - We begin with an email that a Canadian sent to his Member of Parliament and I have been carbon copied. Hmmm…carbon copied...there’s a term that will have to change in this era where carbon is a leper. Let me start over. Here's an email to an MP and I have been copied on this.
The email says:
I am in your constituency thus am writing regarding the global warming “crisis” that the government of Canada has seemed to embrace. I am 45 years old and have read both sides of the bluster since it reared its ugly head years ago. The conservative government seems to be caught up in the hysteria and I have to wonder why. Especially since the discovery of what seems to be fraudulent science at the CRU labs. Despite emails and documents before us showing that there was some unscrupulous “science” going on, we are marching headfirst into who knows what. My question is this, why hasn’t someone from the Government said “wait a minute, shouldn’t we take a step back before billions of dollars are committed to something that might not exist?” Where is the common sense in this situation? What’s even more frustrating is we seem to follow everything that President Obama does like he’s the second coming...and why? What happened to this country being its own sovereign entity? What happened to Stephen Harper standing up and saying NO, we won’t do it this way. I am so frustrated that at this point I’m ready to back a party that actually has the parts to stand up and take a cautious stance before ponying up my tax dollars for this nonsense. One-hundred-and-fifty gas guzzling Limos, and scores of private jets so that a group of so called experts and leaders can map out my economic future. The hypocrisy is nauseating.
One-hundred-and-fifty gas guzzling Limos? Is this citizen of Adler nation nuts? Or is he just caught up in paying attention to facts like:
Copengahen by the numbers:
1200 limos / France just ordered 42 more on Thursday / they ran out of limos coming from Germany & Sweden / number of electric cars or hybrids: 5
140 private planes / ran out of room at the airport / planes will drop VIP passengers off and then fly to a regional airport OR to Sweden / And then fly back to pick them up
15,000 delegates and officials / 5,000 journalists / 98 world leaders / Leonardo DiCaprio / Daryl Hannah / Desmond Tutu / Prince Charles
1400 LEGIT sex trade workers / union / free sex / you need a climate conference delegate's pass
Temporary prison in an old brewery not being used and just so nobody thinks I am anti-Danish beer, I am on record as saying Tuborg is one of the best lagers I have ever quaffed. Anyway, the old Danish brewery in Copenhagen contains 37 steel cages, room enough for 370 detainees and the Danes promise not to torture any old protesters, pot dealers, pimps or prostitutes handed over to them and I am not talking about Al Gore. We are now told he is not going.
But back to the citizen of Adler Nation and his charge of hypocrisy.
The estimate for this Copenhagen Carbon Orgy is 41,000 tonnes of "carbon dioxide."
This is estimated to be more carbon than is being emitted by 60 small countries in one full year.
Nobody knows for certain whether Tiger Woods will show up at the Copenhagen Carbon Orgy and if he does we will have to rework the numbers.
A pause now from my not-as-big-as-it-used-to-be GUT perspective to something more cerebral from our friend Lorrie Goldstein, national columnist for Sun Media.
The thing to understand about the 12-day UN meeting on climate change starting in Copenhagen today, is it's not an environmental conference. It's an economic mugging.
That it's not about saving the planet. It's about making you poorer.
And finally, that the "solutions" it proposes to "fix" the climate, far from being intended to succeed, are guaranteed to fail.
How do we know? Because they've already failed.
The two major initiatives that emerged out of the UN process that created the Kyoto accord, were the Emissions Trading Scheme (ETS), which is a multi-billion-dollar European cap-and-trade market in carbon dioxide emissions, and several mechanisms to generate carbon credits for industry.
A carbon credit, the basic stock unit of cap-and-trade, entitles the bearer to emit one tonne of carbon dioxide into the atmosphere, with the daily price set by market trading, as occurs with any stock.
In the five years since Kyoto came into force in 2005, cap-and-trade and carbon credits have proven to be disasters.
The ETS hasn't helped the environment. All it's done is drive up energy costs, making ordinary people poorer, while showering Big Business and speculators with undeserved profits.
The carbon credit initiatives Kyoto established, such as the UN's Clean Development Mechanism (CDM), are riddled with profiteering and corruption.
To understand what's going to happen in Copenhagen, what you need to know is this.
The purpose of this meeting is to replace Kyoto, which expires in 2012, with a much larger treaty.
The real-world impact of that will be to expand Europe's cap-and-trade market into a global one, with far more carbon credits, and thus more opportunities for fraud.
But now there's a new twist.
To get developing nations, led by China, to reduce their greenhouse gas emissions -- which they aren't required to do under Kyoto -- developed countries like Canada will have to transfer billions of dollars annually to the developing world, ostensibly to help it cope with climate change and lower its emissions.
But based on the actual performance of Kyoto -- particularly the widespread corruption in the CDM, where developed countries invest in developing ones to obtain carbon credits -- there's no reason to think that will happen.
What will happen, based on real-world experience, is Big Business will make even more money -- from us -- without helping the environment.
That's why major U.S. money houses that triggered the global recession with irresponsible lending practices -- and who then received hundreds of billions of tax dollars in government bailouts -- are lobbying fiercely for global cap-and-trade.
They know they will make a fortune brokering carbon trading, at least before the speculative bubbles burst yet again, costing millions more jobs.
As we prepare to endure 12 days of misleading rhetoric, painful self-righteousness and Canada-bashing in Copenhagen, remember this.
The biggest corporate backer of Kyoto in the U.S., which lobbied incessantly in favour of carbon-trading because it saw an easy way to make a killing was...Enron.
Ring any bells?
And now from the cerebral back to my not-as-big-as-it-used-to-be Canadian gut. A reprise of my classic Venus Flytrap Climate Scam which first aired a couple months ago - several weeks before the great email hemorrhage from the Mount Sinai of the Climate Crisis Caper at East Anglia University in Great Britain.
I wrote the words which will some day be carved in high carbon rock.
James Hansen may be at NASA and may be a poster child for the Armageddon crowd. But just because he is at NASA doesn't make him a rocket scientist.
He is not. James Hansen won't get you to the Moon. James Hansen won't get you to North Bay. James Hansen we are told, is an expert on radiative transfer models and attempting to understand the Venusian atmosphere.
This we are told led him to the same computer codes being used to understand the Earth's atmosphere.
Hansen is best known for his research in the field of climatology. And he is Al Gore's hero. What do you know today that you may not have known yesterday?
You know that James Hansen, the all time darling theoretician of Evil Man Made Climate Change is an expert on Venus. If the Climate catastrophe crowd has its way, Earth will become just like the planet Al Gore's hero is intimate with--Cold and in hospitable to human life - no humans messing with Venus - never have been never will be - No humans, No Suv's, No Oil Sands. He understands radiative transfer on Venus.
Now I am not going to waste much time in discussing why if I trust a dude who creates a vaccine and a doctor who administers it more, than I trust Captain Venus.
The climate crowd is all about creating a giant Venus Flytrap --it's what Kyoto was about and what Copenhagen is about.
The Venus Fly trap is a carnivorous plant that catches prey, usually insects. Kyoto and Copenhagen are catch basins for your wealth, which gets put into a fed ex plane to be transferred elsewhere.
It's transferring wealth from your pocket to someone who deserves it more than you.
Remember all you did to accumulate your wealth was to work for it. The person who is without your wealth did not have the opportunity you had to work for it. So you are morally bound to hand your money over to them.
I know what you are thinking. You're thinking that this is no different than being mugged or having your home invaded.
You would be right. But these home invaders aren't on crack. They're on climate ideology, and I think I should let the cat out of the climate bag at this point and point you in the direction of Copenhagen, Denmark where some of our scientists and government officials will be eating cheese and drinking wine and signing away some of your current and future wealth.
The head of the United Nations climate office says richer nations must come to Copenhagen pledging funds to poorer nations to make progress on a new agreement to curb global warming this year.
“Finance is the key to a deal in Copenhagen,” said Yvo de Boer, the executive secretary of the U.N. Framework Convention on Climate Change.
"Money, in fact, is the oil that encourages commitment and drives action,” he said in a conference call with journalists.
Essentials of a deal would include finance, emissions cuts by rich countries, pledges by poorer countries to reduce the rate of growth of their emissions, and a structure to monitor those commitments.
In the realm of finance, a number of poorer countries are demanding that richer nations collectively pay hundreds of billions of dollars each year to help them cope with an already changing climate.
Mr. de Boer said he had been encouraged by a call from Britain on the E.U. to contribute funds from public sources totaling about $15 billion annually.
But he said that “the United States, Australia, Canada, New Zealand — all industrialized countries need to provide clarity on the financial support that they are willing and able to provide,” and he stressed that “until they do that, it is impossible, or almost impossible, to expect developing countries to make significant moves either.”
Mr. de Boer acknowledged that it would be “physically impossible, under any scenario” to finalize a comprehensive climate treaty in Copenhagen.
But he said the meeting of more than 190 nations “must see the end of negotiation and the beginning of technical process to work out all the details.”
Those details should be concluded during 2010, he said, so that it is ready to take effect in 2012, when parts of the Kyoto Protocol expire.
The head of the United Nations climate office said Wednesday that richer nations must pledge funds to poorer nations to make progress on a new agreement to curb global warming this year.
“Finance is the key to a deal in Copenhagen,” said Yvo de Boer , the executive secretary of the U.N. Framework Convention on Climate Change, who was referring to the Danish capital where a global climate summit takes place in December. “Money, in fact, is the oil that encourages commitment and drives action,” he said in a conference call with journalists.
European Union nations are divided over whether to come forward first with a pledge of public money to unlock stalled negotiations. Mr. de Boer’s comments appeared partly aimed at pushing nations like Germany and Poland to settle differences over the matter, and to allow European leaders to put money on the table by the end of this week.
But the battle over funding within the E.U. reflects the broader difficulties in reaching agreements on what Mr. de Boer termed “four essentials” that would make up a global deal. Those essentials include finance, emissions cuts by rich countries, pledges by poorer countries to reduce the rate of growth of their emissions, and a structure to monitor those commitments.
In the realm of finance, a number of poorer countries are demanding that richer nations collectively pay hundreds of billions of dollars each year to help them cope with an already changing climate.
Mr. de Boer said he had been encouraged by a call from Britain on the E.U. to contribute funds from public sources totaling about $15 billion annually.
But he said that “the United States, Australia, Canada, New Zealand — all industrialized countries need to provide clarity on the financial support that they are willing and able to provide,” and he stressed that “until they do that, it is impossible, or almost impossible, to expect developing countries to make significant moves either.”
Mr. de Boer acknowledged that it would be “physically impossible, under any scenario” to finalize a comprehensive climate treaty in Copenhagen. But he said the meeting of more than 190 nations “must see the end of negotiation and the beginning of technical process to work out all the details.”
Now you might be asking yourself the question, "How much money is Canada willing to turn over under such a scheme?”
I don't know.
You might be asking will the Canadian people be consulted before someone strokes a cheque on your behalf.
You might be asking, well since we have a nominally conservative government - and I say nominally conservative because their actions are always predicated on soothing the jangled nerve endings of the wombats, whippets and wing nuts who will be only too happy to tell the media that Canada is not doing its part to help mother earth.
Our nominally conservative government will mother these parasites as always, not wanting to risk yet another minority government or even worse - loss of government - first you lose the PR war and then you lose your government.
Does anyone have any clue as to how expensive it is to run a country where the government is intimidated by Suzuki Sycophants and Al Gore Groupies and Venus Fly traps?
And that is the question I have for the citizen of Adler Nation who wrote his Member of Parliament asking the very honest question, “Why do the Tories have to go along with this climate scam?” This warming swindle, this Ponzi scheme for limo riding, rapacious Rasputins who treat the rest of us rubes like we deserve to have our pockets and bank accounts drained of everything we honestly earned.
Charles Adler
Charles Adler is the host of Adler Online, which is broadcast on the Corus Entertainment network. You can listen online to the Charles Adler broadcast for "cutting edge talk radio at its very best". Go to www.charlesadler.com to either listen live or to download the audio podcast.
Kolejne spotkanie z artystką Ewą Tarsią
zorganizowane w jej domu odbyło się 11 grudnia 2009 r. Jak zwykle była to okazja by porozmawiać z
artystką o jej pasji, by podziwiać jej prace i oczywiście kupić tworzone
przez artystkę dzieła np. jako prezent niespodziankę z okazji
zbliżających się Świąt.
Zdjęcia Bogdan Fiedur
DOKTORAT HONORIS CAUSA DLA PROF. DR. INŻ.
EDMUNDA KUFFLA
Prof. dr inż. Edmund Kuffel
- wybitny specjalista w dziedzinie nauk
technicznych, a zwłaszcza techniki wysokich napięć otrzymł doktorat
honoris causa Politechniki Poznańskiej.
Uroczystość odbyła się 17 grudnia 2009 r. o godz. 11.00 w Sali
Posiedzeń Senatu PP w Poznaniu,
pl. M.Skłodowskiej-Curie 5.
Politechnika Poznańska obchodzi jubileusz
90-lecia polskiego wyższego szkolnictwa
technicznego w Poznaniu. Zaplanowano wiele
uroczystości związanych z tym jubileuszem
jedna z nich to wręczenie tytułu DOKTORA
HONORIS CAUSA znanemu Polonii Winnipegu
PROF. DR. INŻ. EDMUNDOWI KUFFLOWI. Edmund Kuffel jest wybitnym,
uznanym w świecie autorytetem w dziedzinie
wysokich napięć elektrycznych. Swoją
karierę naukową zaczynał w trudnych
powojennych czasach. W Kanadzie między
innymi stworzył od podstaw
Departament Inżynierii Elektrycznej na
Uniwersytecie w Windsor, w Winnipegu od 1978
roku pracował na stanowisku „Dean of
Engineering" fakultet obejmował
Departamenty- elektryczny, mechaniczny,
lądowo- wodny i geologiczny. Później po
zwiększeniu budżetu Profesor wprowadził nowe
Departamenty inżynierii komputerowej i
inżynierii przemysłowej. Wykształcił wielu
cenionych w świecie specjalistów wysokich
napięć są wśród nich między innymi byli
Polacy. Dziś profesor Edmunt Kuffel jest na
emeryturze, ale ciągle aktywnie dzieli się
swoją wiedzą z naukowcami całego świata.
Na emeryturę Profesor
Kuffel przeszedł w roku 1995 jednak ciągle
jest zapraszany na konferencje
międzynarodowe do wygłoszenia referatów w
Brazylii, Japonii, Korei, w USA a także w
Polsce. W Polsce ostatnio referaty wygłaszał
na konferencjach w 2007 i w ubiegłym roku.
Przechodząc na emeryturę otrzymał tytuł Dean
Emeritus co oznacza, że nadal na
Uniwersytecie Manitoba ma swoje biuro,
zabiega o granty dla zdolnych studentów i
doktorantów, którzy z nich korzystają.
Gratulujemy Panie
Profesorze
Jolanta Małek
polishwinnipeg.com
Witam serdecznie,
dzisiaj 17 grudnia 2009 roku odbyła się
wspaniała uroczystość w Politechnice
Poznańskiej (Poznan University of Technology)
nadania tytułu Doktora Honoris Causa Panu
Profesorowi Edmundowi Kufflowi. Cała
społeczność naszej Uczelni podziwia Pana
Profesora nie tylko za wybitne osiągnięcia
naukowe, za ogromny wkład w rozwój kadry
naukowej, ale także za wspaniałą postawę
patriotyczną, za trwającą dziesiątki lat
owocną współpracę z polskimi uczelniami, za
wspaniałą Rodzinę. Zalet Pana Profesora nie
sposób wymienić na kilku nawet stronach
tekstu więc pozwalam sobie przesłać kilka
zdjęć z dzisiejszej uroczystości.
Politechnika Poznańska kształci na 9
wydziałach i w ponad 100 specjalnościach.
Kadrę naszej Uczelni stanowi ponad 2300
pracowników, a w tym ponad 1100 nauczycieli
akademickim.
Z poważaniem
Aleksandra Rakowska prof.
Politechniki Poznańskiej, Prorektor ds.
Nauki
Politechniki Poznańskiej
Nadchodzące święta Bożego Narodzenia to czas duchowej refleksji i rodzinnych spotkań w gronie najbliższych. Szczególnie ważne jest, aby w tym czasie być blisko nie tylko ze swoją rodziną, ale każdym bliźnim z sąsiadem, przyjaciółmi, z nieznajomym.
Do Wigilii Bożego Narodzenia pozostało już tylko 7 dni. Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia zaczynają się wraz z pierwszym tygodniem adwentu. Już czuć świąteczną atmosferę. Coraz więcej widać przystrojonych choinek, świąteczna dekoracja miasta przykuwa spojrzenia przechodniów.
Święta Bożego Narodzenia poprzedzone są przez czas przygotowań – adwent. Okres Adwentu przypomina bardzo ważną prawdę, że jako chrześcijanie jesteśmy w trakcie nieustannego oczekiwania, ciągłego wypatrywania Zbawiciela. Oczekiwanie wiąże się z potrzebą gotowości, bycia zdecydowanym na to ostateczne spotkanie. W Adwencie nie chodzi tylko o przygotowanie się do Świąt Bożego Narodzenia, do świętowania pamiątki Wcielenia się Syna Bożego w ciało ludzkie, ale o coś więcej. Jest to czas, który uświadamia wierzącym, że są ludźmi w drodze, czyli pielgrzymami na ziemi, to znaczy, że zmierzają ku jakiemuś celowi, a takim celem dla każdego chrześcijanina jest wspólne spotkanie w domu Ojca.
Wprawdzie do świąt pozostało jeszcze trochę czasu, niemniej już dziś warto rozplanować przygotowania. Być może właśnie dzięki dobrej organizacji i rozłożeniu wyczerpujących obowiązków w czasie, uda Ci się uniknąć nerwowego pośpiechu, nieprzyjemnych niespodzianek i stresującej atmosfery?
Naszym Czytelnikom na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia już dziś życzymy duchowego, mocnego i głębokiego ich przeżycia, radości z tego, że Jezus Chrystus przyszedł na świat oraz zachęcamy wszystkich do nadsyłania życzeń, które opublikujemy w świątecznym wydaniu polishwinnipeg.com
Zdolności do przyjaźni uczucia
Nie kupisz w dobrobycie czy biedzie
Jakże łatwo tym słowem szermować
Jakże trudno je realizować
Trzeba mieć genetyczny zmysł czucia
drugich ludzi- a nie tylko siebie.
Gdy się czujesz wyobcowany
o bratniej duszy marzysz
chciałbyś znaleźć w niej swe odbicie
lecz przyjaźń ma wiele twarzy.
Jak każdy, chciałbyś zakosztować słodyczy jej smaku
oby miała dla ciebie smak miodu
lecz nie piołunu- rodaku!
Zaufanie, wierność, życzliwość i szczerość
filary to przyjaźni- według Horacego
Niełatwo je jednak uchwycić
W warunkach wychodźstwa naszego.
Rozproszeni w terenie- niczym rodzynki w cieście
Brak skupienia utrudnia kontakty
Dla ciebie- czy mnie emigranta
w tym ogromnym i surowym mieście
Niewidocznym się stajesz w betonie miejskiej zaćmy- czy kotary.
Jonatan dla Dawida wzajemnie
był czymś więcej niż bratem
Księgi Samuela to mówią:
Jak przyjaźń rozwija się kwiatem
Jego nektar się oparł jadowi zazdrości
kwiat Dawid podlał serdecznymi łzami
gdy Jonatan złożył swe kości.
Trzej Muszkieterowie Dumasa
Dozgonną drużbę- barwą walki nam dali,
wspólna obrona życia: Ketlinga i Michała
zmieniła się w beton podparcia
silniejszy i trwalszy od stali,
lecz do tak silnych związków
są zdolni nie tylko wojacy
niemniej mocnym spoiwem przyjaźni
Wakulskiego z Rzeckim
nakazem pióra Prusa
był wspólny "warsztat pracy".
Obopólna korzyść i fan
które to nogi w tym polu
Nie zbierzesz tu ziarna czystego
bez znacznej ilości kąkolu
Bądź współtwórca przyjaźni
nie tylko jej romantycznym piewcą
a ziarna bez kąkolu
ty możesz też stać się siewcą.
Ketlinga, Rzeckiego, Dawida- czy Muszkieterów
trudno tu podążyć slalomem
Szukaj zatem nowych dróg do przyjaźni!
a może je znajdziesz niebawem.
Składamy wyrazy współczucia pogrążonej w smutku rodzinie Zdzisława Andrzejczaka, który zginął w wypadku 11grudnia 2009 roku. Wypadek spowodował młody człowiek, który jadąc skradzionym samochodem z impetem uderzył w auto Zdzisława Andrzejczaka.
ZDZISLAW ANDRZEJCZAK November 05, 1962 - December 11, 2009 It is with heavy hearts and deepest sorrow we must announce the sudden and tragic passing of a wonderful and loving husband, father, son, brother, uncle and friend on December 11, 2009 at the age of 47 years. Left to treasure Zdzislaw's memory are his wife of 23 years Jolanta, his son Kamil, daughter-in-law Elizabeth, his mother Marianna, his sisters, Irena (Andrzej, David, Jessica) and Elzbieta (Magda, Asia with families), mother-in-law Jadwiga, brother-in-law Artur (Agata and children) and numerous relatives and friends in Poland and Canada. Zdzislaw was predeceased by his father Czeslaw and father-in-law Zdzislaw. Zdzislaw was born on November 5, 1962 in Koszalin, Poland. He earned his car mechanic technology diploma from Technical College in Koszalin and shortly thereafter came to Canada to start a new life for himself and his young family. Zdzislaw's first and foremost passion in life was his love for his childhood sweetheart and wife of 23 years Jolanta as well as son Kamil, his constant source of pride and joy. His main purpose in life was to provide for his family but he was also known to all around him as a man with a big heart, great sense of humor and true zest for life. He loved to spend time socializing, joking and laughing with friends. Zdzislaw was an avid fisherman, enjoyed hiking and picking mushrooms, going to concerts and movie theatres. He was a mechanic by trade and loved to work on and fix cars. Zdzislaw was truly an animal lover, rescuing and giving home to countless animals over the years. You will be loved, missed and remembered always. Special thanks to the staff of Emergency Services and the Health Sciences Centre as well as witnesses at the scene who comforted Zdzislaw. Prayers will be held on Friday, December 18 at 5:30 p.m. at Cropo Funeral Chapel, 1442 Main St. Mass of Christian Burial will be celebrated on Saturday, December 19 at 10:00 a.m. at Holy Ghost Roman Catholic Church, 341 Selkirk Ave. Cremation to follow. Flowers gratefully declined. Donations in Zdzislaw's name may be made to the Humane Society. Wieczny Odpoczynek Racz Mu Dac Panie - Rest In Peace. CROPO FUNERAL CHAPEL 586-8044
Ciekawe spotkanie ze znanym autorem i dziennikarzem Alexem Storozynskim odbyło się na jesieni w Polish Art Centre w Hammtramck, Michigan. Ostatnio Storozynski napisał biografie Tadeusza Kosciuszki pt "The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Era of Revolution" (opublikowana przez St. Martin's Press) i właśnie to spotkanie było jej promocją a czytelnicy strony internetowej www.polishwinnipeg.com dostali specjalne życzenia:
Oto krótka informacja o Alku: Urodził się w polskiej rodzinie. Ociec Dionizy Storożyński ze Lwowa. Ojciec walczył w szeregach Armii Brytyjskiej w Normandii, potem osiadł na parę lat w Londynie, skąd później wyjechał do Argentyny, gdzie poznał przyszłą żonę Irene Krzyżanowską. Pochodziła ona z rodziny ziemiańskiej z Równego. Do USA wyjechali w 1957 roku, a w 1961 roku urodził się im syn Alex. Alex Storożyński wychowywał się na Brooklynie, potem na Queensie - na Rockaway Beach. Alex na początku chciał być adwokatem, a że adwokat musi umieć dobrze pisać, zapisał się na zajęcia z dziennikarstwa. Miał praktykę w Albany NJ w "Legislative Gazette" i po tym doświadczeniu postanowił, że zostanie dziennikarzem.
Otrzymał stypendium z Fundacji Kościuszkowskiej i ukończył magisterskie studia dziennikarskie na Univerytecie Columbia w Nowym Jorku. W roku 1985 wyjechał do Polski na studia podyplomowe do Krakowa, a potem do Warszawy. Stamtąd wysyłał korespondencje do amerykańskich gazet i przeprowadzał wywiady m.in. z Lechem Wałęsą, Andrzejem Mleczką, muzykami z Lady Punk i Maanam, Zbigniewem Bujakiem, Krzysztofem Kieślowskim.
Do USA powrócił w roku 1987 i zaczął pracować w lokalnej gazecie "Queens Chronicle", skąd trafił do "Empire State Report", gdzie miał wywiady z licznymi politykami, w tym Mario Cuomo i Rudolfem Guliani. Po 5 latach został redaktorem naczelnym. Potem pracował jako rzecznik prokuratora generalnego stanu Nowy Jork Denisa Vacco. I kolejna praca od 1996 w "Daily News", gdzie powierzono mu pisanie opinii politycznych w imieniu redakcji. Ponieważ w redakcji znalazł się dziennikarz o polskich korzeniach, częściej zaczęły pojawiać się w gazecie ciekawe teksty jak np. "Kościuszko - człowiek, a nie most".
Alex Storożyński założył w 2003 r. własną gazetę - "amNewYork" głównie dla młodych ludzi, których ma ona zachęcić do czytania prasy. Latem 2005 r. objął stanowisko redaktora naczelnego sekcji miejskiej dziennika "New York Sun". Te 2 gazety "amNewYork" i "New York Sun" zdecydowanie więcej miejsca poświęcają wydarzeniom z Polski niż inne nowojorskie dzienniki. Storozynski zaznacza, że "Mało się mówi o osiągnięciach Polaków w USA" albo o "Kościuszce, ojcu amerykańskiej kawalerii" a "Generała Pułaskiego, wciąż brak w podręcznikach historii USA".
Alex Storożyński zdobył wiele nagród prasowych, z tego największą Pulitzer w 1999 r. za tekst o oszustwach finansowych teatru Apollo w Harlemie (NJ). Inne nagrody to Associated Press dla piszących opinie polityczne, nagrodę Deadline Club oraz Society of Professional Journalists, jak również Nagrodę im. George'a Polka.
Tadeusz Kościuszko był księciem tolerancji, który walczył o równoprawnie europejskich chłopów pańszczyźnianych, niewolników afrykańskich oraz Żydów. Z tymi ostatnimi wiąże się utworzenie 1- szej od czasów biblijnych słynnej kawalerii żydowskiej pod wodza Berka Joselewicza w czasach Insurekcji Kościuszkowskiej.
Alex twierdzi: "Kościuszko was a hero of two continents and donated his last will and testament to the manumission and education of slaves in America. It is fitting that this foundation is named after him."
W roku 2008 Alex został wybrany na przewodniczącego Fundacji Kościuszkowskiej. Oto w zarysie misja tej organizacji:
Founded in 1925, the Kosciuszko Foundation is dedicated to promoting and strengthening understanding and friendship between the peoples of Poland and the United States through educational, scientific, and cultural exchanges and other related programs and activities. It awards fellowships and grants to graduate students, scholars, scientists, professionals, and artists and helps to increase the visibility and prestige of Polish culture in America's pluralistic society by sponsoring exhibits, publications, film festivals, performing arts such as concerts and recitals, and assists other institutions with similar goals.
In 2000, the Kosciuszko Foundation marked its Diamond Jubilee and celebrated 75 years of carrying out this mission. Its activities have grown to include scholarship and exchange programs; teaching English in Poland; and cultural programs at its New York townhouse headquarters and throughout the country. It has Chapters in seven other cities and members across the nation and around the world. Many of its grantees occupy important positions in Polish academic life, Thanks to its members and benefactors, the Foundation is able to disburse more than $1 million annually to hundreds of Polish Americans and others involved in Polish studies. It has continued through the difficulties of the Depression, World War Two, and decades of Communist rule. With the support of individuals, corporations, and foundations, it shall continue in the tradition of its namesake, General Tadeusz Kosciuszko, to enrich the educational and cultural lives of both America and Poland.
Właścicielka PolArtCentre(www.polartcenter.com) Joan Bittner (2- ga od lewej) użyczyła załączonego zdjęcia, na którym od lewej stoi Weteran AK-od 1084 wydawca Biuletynów Informacyjnych AK, w środku autor podpisuje książkę o T. Kosciuszce,a 4-ta od lewej to Arleta Sziler, która od 2000r. prowadzi program radiowy Magazyn Polski Polish Magazine w Windsor i Detroit (99.1 FM CJAM, Sat 2-3 PM www.cjam.ca)
Arleta Sziler
Kliknij
tutaj, aby wejść na stronę gdzie
można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za
darmo!!!
Jacek Ostrowski urodzony w 1957 roku w Płocku jest z wykształcenia informatykiem. Pierwszą książkę, która długie lata przeleżała w szufladzie napisał 24 lata temu. Pisze dla przyjemności a są to głównie opowiadania.
Książki Jacka Ostrowskiego to między innymi: "Przekleństwo" , "Szlaki życia", "IPN", "Polskie pieskie życie". Ocena książki to indywidualna sprawa każdego czytelnika, komentarze użytkowników stron internetowych dotyczące książek Jacka Ostrowskiego brzmią zachęcająco:
Przeczytałam "Polskie pieskie życie" i bardzo mi się podoba. Zmusza do myślenia, nie podaje wszystkiego na tacy jak "IPN". Chwilami musiałam się wracać by później łatwiej zrozumieć. Jedyna wada, to to , że za szybko się kończy.
Prawda o PRLu, sam to przeżyłem i dopiero Ostrowski napisał o tym o czym wszyscy wiedza. Brawo!
Naprawdę bardzo ciekawa pozycja. Czytałem i nie żałuje. Czekam na dalsze książki tego autora.
Od 13 grudnia książki Jacka Ostrowskiego dostępne są w wersji e-book. Opłata za korzystanie jest nieduża bo w granicach od 4 do 7 $ w zależności od książki. Poniżej link do podstrony http://www.jacekostrowski.eu/1873/19801.html
Podajemy również link do strony Jacka Ostrowskiego:
W Katowicach uczczono 28.
rocznicę krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek". W wyniku pacyfikacji przez
ZOMO zginęło dziewięciu górników a ponad 20 zostało rannych.
Podczas uroczystej mszy duszpasterz śląsko-dąbrowskiej "Solidarności"
ksiądz Stanisław Puchała zaapelował o modlitwę o to, by przelana krew
górników stała się posiewem sprawiedliwości i dobra.
Po mszy uczestnicy uroczystości przeszli przed pomnik, gdzie złożyli
kwiaty i zapalili znicze. Jako pierwsi wieńce pod pomnikiem złożyli już
w południe związkowcy z Sierpnia 80. Lider związku Bogusław Ziętek
podkreślił, że teraz robotnicy - podobnie jak Ci w 1981 roku - muszą
walczyć o swoją godność i pracę. Dowodem tego jest wczorajsza
manifestacja związkowców w Warszawie.
Minister kancelarii prezydenta, Bożena Borys-Szopa odczytała list od
Lecha Kaczyńskiego. Prezydent oddał w nim cześć zamordowanym górnikom i
wszystkim ofiarom stanu wojennego.
Na uroczystościach rząd reprezentował wicepremier Waldemar Pawlak. Jego
zdaniem pamięć o poległych powinna nas zobowiązywać do takiego
działania, by to, o co walczyli górnicy mogło być odczuwalne przez
każdego Polaka.
W ramach uroczystości rocznicowych plac przed kopalnią "Wujek"
oficjalnie otrzymał nazwę NSZZ "Solidarność". To kolejny hołd miasta dla
poległych - podkreślił przewodniczący Rady Miasta, Jerzy Forajter.
(IAR)
Dwa tysiące wydarzeń Roku Fryderyka Chopina 2010
Otwarcie Muzeum Fryderyka Chopina i Centrum Chopinowskiego w Warszawie
oraz promocja twórczości kompozytora podczas targów MIDEM w Cannes - to
niektóre z ponad dwóch tysięcy wydarzeń w Polsce i na świecie
zaplanowanych w przyszłym roku podczas obchodów Roku Fryderyka Chopina.
- Właśnie teraz rozpoczynamy odbiór remontowanych lub powstających od
podstaw obiektów związanych z Chopinem, które były przedmiotem naszej
największej troski - mówił podczas środowej konferencji prasowej w
Warszawie minister kultury Bogdan Zdrojewski. Przypomniał, że na ul.
Tamka w Warszawie, w remontowanym Zamku Ostrogskich, powstaje
"najnowocześniejsze i najpiękniejsze muzeum biograficzne w Europie" -
Muzeum Fryderyka Chopina; obok niego realizowane jest Centrum
Chopinowskie.
- Muzeum Chopina zostanie otwarte 1 marca 2010 roku. Na 1300 mkw.
kompletnie wyremontowanego Zamku Ostrogskich, używając nowoczesnych
multimediów, ale zachowując szacunek dla obiektów historycznych, których
zgromadziliśmy w tym muzeum już prawie sześć tysięcy, opowiemy historię
Fryderyka Chopina, opowiemy o jego dziele i różnych kontekstach, które
rodzą się w związku z faktem, że jest on nieustającą inspiracją dla
wielu pokoleń ludzi muzyki, literatury, poezji, malarstwa - mówił
przewodniczący Komitetu Obchodów Chopin 2010, Waldemar Dąbrowski.
- Vis a vis Muzeum Chopina powstaje Centrum Chopinowskie, dostępne dla
zwiedzających od 22 lutego, które będzie domem organizacji
chopinowskich, obok niego jest także Uniwersytet Muzyczny Fryderyka
Chopina. Te trzy obiekty Muzeum, Centrum i Uniwersytet wyznaczą
przestrzeń dedykowaną Chopinowi i jego muzyce w Warszawie. To będzie
najsilniejszy znak chopinowski w Warszawie, która jest miastem Chopina:
nie każdy pamięta, że dzisiejsza prokuratura, była kiedyś pocztą, sprzed
której Chopin wyjechał dyliżansem opuszczając Warszawę na zawsze, a
mieszkanie Chopinów - czołowy salon intelektualny XIX-wiecznej Warszawy
- usytuowany był naprzeciw Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa powinna
odzyskać Chopina dla siebie i postawić znak równości pomiędzy nazwą
miasta i jej najwybitniejszym obywatelem, jakim był Chopin - podkreślił
Dąbrowski.
Rewitalizacji poddano także Pałac w Żelazowej Woli, który będzie
przekształcony w ośrodek kultury i edukacji. Odległemu od Żelazowej Woli
o 10 km kościołowi w Brochowie, w którym Chopin został ochrzczony,
przywrócono wygląd z czasów Chopina i poprawiono akustykę, dzięki czemu
będą mogły się tam odbywać koncerty. Otwarcie obu obiektów nastąpi 23
kwietnia, w dniu chrztu kompozytora. Na przeprowadzenie tych inwestycji
przeznaczono 147 mln zł - poinformował Zdrojewski.
- Jeśli chodzi o wydarzenia artystyczne to będzie ich mnóstwo.
Kulminacją Roku Chopinowskiego będą trzy z nich: od 22 lutego do 1 marca
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zorganizuje Nadzwyczajne Koncerty
Urodzinowe, których podsumowaniem będzie Koncert Galowy w Teatrze
Wielkim Operze Narodowej; w październiku odbędzie się XVI Międzynarodowy
Konkurs im. Fryderyka Chopina, a w sierpniu VI Międzynarodowego
Festiwalu "Chopin i jego Europa" - powiedział Dąbrowski. W Polsce w Roku
Chopinowskim wystąpią m.in.: Rafał Blechacz, Yundi Li, Martha Argerich,
Lang Lang, Dang Thai Son, Garrick Ohlsson, Daniel Barenboim, Orkiestra
XVIII wieku Fransa Bruggena.
Rok Chopina będzie obchodzony także poza granicami Polski. Szef
Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Andrzej Sułek przypomniał, że w
styczniu w Cannes rozpoczynają się targi muzyczne MIDEM, w których
udział weźmie Polska. W opinii Sułka ważnym polskim akcentem w Cannes
będzie gala rozdania nagród MIDEM Classical Award, podczas której po raz
pierwszy wręczone zostaną nagrody związane z Chopinem.
"NIFC funduje nagrodę +The Best Ever+ w dziedzinie światowej fonografii
chopinowskiej, a także nagrodę za dokonania chopinowskie w 2009 roku. 26
stycznia odbędzie się na targach MIDEM wielki galowy koncert Sinfonietti
Cracovii, z którą wystąpi młody polski pianista Jaś Lisiecki" -
opowiadał Sułek.
Szczegóły dotyczące obchodów Roku Fryderyka Chopina dostępne są na
stronie www.chopin2010.pl
(PAP)
Jaruzelski
i Kiszczak stracą specjalne emerytury
- Od nowego roku emerytury dziewięciu byłych członków Wojskowej Rady
Ocalenia Narodowego, w tym m.in. generałów Wojciecha Jaruzelskiego i
Czesława Kiszczaka, będą mniejsze o połowę - poinformował dyrektor
departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Wiesław Grzegorzewski,
tłumacząc, że obniżka emerytur wynika z tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Organ odpowiedzialny w resorcie obrony narodowej za wojskowe świadczenia
przesłał już zainteresowanym odpowiednie informacje. - 25 listopada MON
wysłało dokumenty osobom objętym regulacją - powiedział płk Wiesław
Grzegorzewski.
Z danych resortu wynika, że nowe regulacje dotyczące ustalenia wysokości
świadczeń członkom WRON dotyczą dziewięciu świadczeniobiorców wojskowego
systemu emerytalnego.
Jak informuje MON, przeciętne świadczenie emerytalne tych osób wynosi
obecnie 8495 zł. Po przeliczeniu według zasad obowiązujących od 1
stycznia 2010 r., przeciętne świadczenie wynosić będzie ok. - 4143 zł
(brutto).
WRON, której szefował ówczesny premier, szef MON i szef PZPR gen.
Wojciech Jaruzelski, administrowała od grudnia 1981 r. do lipca 1983 r.
stanem wojennym. Składała się z 22 wyższych wojskowych; część z nich już
nie żyje.
W skład WRON wchodzili m.in.: dowódca Marynarki Wojennej adm. Ludwik
Janczyszyn, szef SG WP gen. Florian Siwicki, wiceminister MON gen.
Tadeusz Tuczapski, szef Głównego Zarządu Politycznego WP gen. Józef
Baryła, szef MSW gen. Czesław Kiszczak oraz ppłk Mirosław Hermaszewski
(pierwszy polski kosmonauta, dziś generał, który twierdzi, że został
członkiem WRON bez swej wiedzy i zgody).
Nowa ustawa
Na mocy specjalnej ustawy, od 1 stycznia 2010 r. oficerowie służb PRL i
członkowie WRON (lub wdowy po nich) stracą prawo do uprzywilejowanych
świadczeń - wyższych, niż mają zwykli emeryci. Od decyzji o obniżce
można się odwołać do sądu.
Członkom WRON emerytura wojskowa naliczana będzie po 0, 7% podstawy
wymiaru za każdy rok służby w wojsku - począwszy od 8 maja 1945 r. Gen.
Jaruzelski - sądzony za bezprawne wprowadzenie stanu wojennego w grudniu
1981 r. - zapowiadał, że nie skorzysta z emerytury, jaka przysługuje mu
jako b. prezydentowi.
Przepisy regulacji 13 stycznia zbada pełny skład Trybunału
Konstytucyjnego. Lewica zaskarżyła ustawę do Trybunału, zarzucając jej
m.in. odpowiedzialność zbiorową wobec funkcjonariuszy z PRL. Niektórzy
prawnicy uważali, że nie powinno być konstytucyjnych problemów z
odebraniem wyższych emerytur oficerom służb PRL; za wątpliwą uznawali
zaś konstytucyjność odbierania ich członkom WRON.
Na mocy nowych przepisów, emerytury dla byłych oficerów z PRL będą
obliczane nie tak jak obecnie - według wskaźnika w wysokości 2, 6%
podstawy wymiaru za każdy rok służby za lata 1944-1990 - lecz 0, 7% (tak
jak za okres nieskładkowy, za okres składkowy wynosi on 1,3%).
Przywileje zachowaliby ci funkcjonariusze, którzy pomagali opozycji
demokratycznej, ale musieliby to udowodnić. Szerzej znany jest jeden
taki przypadek: oficera SB Adama Hodysza, który od końca lat 70.
informował gdańską opozycję o akcjach SB - za co skazano go w latach 80.
na sześć lat więzienia.
Przywileje za lata służby w PRL stracą także funkcjonariusze SB, którzy
w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony
Państwa - np. szefowie UOP gen. Gromosław Czempiński i gen. Andrzej
Kapkowski. Krytykowali to szefowie MSW po 1990 r., m.in. Krzysztof
Kozłowski i Andrzej Milczanowski. - Zatrudniałem tych ludzi na
określonych warunkach płacowych i emerytalnych. Po blisko 20 latach
ustanawia się nowe zasady, rażąco niekorzystne, uważam to za skandal -
mówił Milczanowski.
IPN w związku z tzw. ustawą dezubekizacyjną rozpatrzył zapytania
dotyczące ponad 194 tys. świadczeniobiorców; ponad 41 tys. z nich straci
wyższe świadczenia. W tajnym, tzw. zastrzeżonym zbiorze IPN znajdują się
akta dotyczące ok. 2 tys. funkcjonariuszy, którzy nie straciliby swych
przywilejów, gdyby ich akta pozostały tajne. Trwają konsultacje IPN ze
służbami ochrony państwa co do udostępnienia zawartości akt wobec tych
osób.
Odbieranie przywilejów emerytalnych służb PRL ma swą historię. W grudniu
1992 r. sejm przyjął ustawę odbierającą tzw. emerytury mundurowe
funkcjonariuszom PRL stosującym represje, ale prezydent Lech Wałęsa
zawetował ją, a weta nie zdołano oddalić. W grudniu 1997 r. rząd
koalicji AWS-UW przeforsował zmiany zasad waloryzacji emerytur
mundurowych, które skutecznie zawetował Aleksander Kwaśniewski.
Od 1998 r. można zaś odbierać wyższe emerytury sędziom i prokuratorom,
którzy w latach 1944-56 pracowali w NKWD, UB, Informacji Wojskowej i
innych organach represji PRL i ZSRR. TK nie zakwestionował tego
rozwiązania, które zaskarżył prezydent Kwaśniewski. Prawo do wyższych
emerytur tracą też sędziowie, którym dowiedzie się, że w PRL łamali
zasadę niezawisłości.
Ponadto można odbierać lepszą emeryturę wojskową, jeśli danej osobie
udowodni się, że w latach 1944-1956 w związku ze służbą w Informacji
Wojskowej, prokuraturze wojskowej lub sądach wojskowych stosowała
represje wobec działających na rzecz niepodległości.
(PAP)
“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638
E-mail:
club13@mts.net www.PCAclub13.com
Federalna Partia Liberalna przeprasza za umieszczenie na swojej
stronie internetowej fotomontażu przedstawiającego premiera Stephena
Harpera w sytuacji zamachu na jego życie.
Jak stwierdzili znawcy, zdjęcie zostało zmontowane na programie
Photoshop - twarz Harpera została włożona w miejsce twarzy Jacka
Ruby'ego na słynnym zdjęciu gdy ten strzela do Lee Harveya Oswalda.
Oswald został zastrzelony przez Ruby'ego 24 listopada 1963 roku, dwa dni
po aresztowaniu Oswalda za zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego.
Kontrowersyjne zdjęcie usunięto natychmiast po tym, jak pojawiały się
pierwsze protesty.
Innym zdjęciem, które wywołało również protesty, była fotografia
przedstawiająca premiera Harpera z ręką do łokcia w tylnej części ciała
krowy.
Rzecznik Partii Liberalnej Dan Lauzon powiedział, że był to żart z tezy,
że emisje dwutlenku węgla powstają w sporym swoim procencie na skutek
wiatrów oddawanych przez krowy. Zdecydowano się na usunięcie obrazka,
ponieważ, jak przyznał Lauzon, stwarzał on możliwość niewłaściwej
interpretacji.
Fotografie były efektem konkursu na zabawne zdjęcia, obrazujące niechęć
premiera do udziału w szczycie w Kopenhadze, poświęconym zmianom
klimatycznym. Pytanie brzmiało, gdzie wolałby być Stephen Harper niż w
Kopenhadze.
Rzecznik podkreślił, że fotki zostały nadesłane przez internautów i nie
są zawsze odzwierciedleniem poglądów samej partii. Są przeglądane przed
ich opublikowaniem, ale to ze sceną zastrzelenia Oswalda jakoś nie
zostało zauważone.
Lauzon przeprosił za to co się stało i wyraził ubolewanie, jeżeli ktoś
poczuł się urażony.
Przeprosiny pojawiły się też na stronie internetowej.
Liberałowie podkreślili, że ze sprawą nie ma nic wspólnego lider partii
Michael Ignatieff.
Biuro premiera powstrzymało się od komentarzy.
Sami torysi także musieli niegdyś przepraszać za niewłaściwe obrazki na
swojej stronie internetowej.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Monstrualny karambol
Poranna gęsta mgła i oblodzone drogi spowodowały na szosie 416 w
południowej Ottawie ogromny karambol, w którym brało udział ponad 60
pojazdów.
Do wypadku doszło ok. godz. 8.00 między Roger Stevens Drive i Bankfield
Road.
Wskutek wypadku zamknięto pasy ruchu w kierunku północnym na pięć
godzin.
Mimo tak dużej liczby pojazdów w wypadku obrażenia odniosło tylko sześć
osób. Żadne z tych obrażeń nie były poważne.
Cztery inne ranne osoby otrzymały pomoc medyczną na miejscu wypadku.
To, że nie było więcej obrażeń policjanci uznali za niezwykłe.
Szczęśliwie w kolizji nie brała udziału żadna wielka ciężarówka. Wtedy
byłoby dużo gorzej.
Wiele pojazdów po zderzeniu wylądowało w rowie, niektóre dachowały.
Niektórzy kierowcy wybierali wjechanie do rowu, aby uniknąć wjechania w
"ścianę samochodów", jak opisywali to co widzieli przed sobą, i ponadto
tego, aby ktoś wjechał w nich.
Samochody uderzały inne, stojące i karambol narastał w bardzo szybkim
tempie.
Autostradę otwarto całkowicie około godz. 14.00.
Przyczyną karambolu była tak gęsta mgła, że widoczność wynosiła mniej
niż sześć metrów.
Szosa 416 łączy Ottawę z autostradą 401.
Joanna Wójcik Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Niestosowne reklamy
Zaognia się konflikt między
witryną internetową AshleyMadison.com a Toronto Transit Commission.
Głównym celem AshleyMadison.com jest propagowanie niewierności poprzez
organizowanie randek zamężnych pań i żonatych panów. Firma zachęca do
dyskretnych romansów.
Witryna jest prowadzona przez torontońską firmę Avid Life Media i to
właśnie ona postanowiła podać do sądu TTC, kiedy jej reklamy zostały
odrzucone. Była mowa o zawarciu kontraktu reklamowego z TTC. Ogromna
reklama o treści "Life is Short, Have an Affair", jak brzmi slogan
firmy, miała być umieszczona na całej długości tramwaju.
Najpierw planowane było umieszczenie hasła na jednym tramwaju, a jeżeli
oburzenie publiczne nie będzie zbyt duże, planowali reklamodawcy,
pojawić się miało na kolejnych dziewięciu.
Jeżeli TTC nie przeprosi za zerwanie umowy, grozi Avid Life Media,
będzie proces sądowy.
Władze miejskie są gotowe bronić decyzji TTC.
Firma ma trudności z zaakceptowaniem swoich reklam w wielu miejscach w
Ameryce Północnej. Odmówiono jej umieszczenia reklam w telewizji, w
radio i na billboardach.
Na witrynie AshleyMadison.com zarejestrowało się dotychczas 4,6 milionów
osób. Obecnie jest to jedna z najbardziej popularnych witryn randkowych
w sieci.
Najszybciej wzrasta grupa zarejestrowanych torontończyków.
Małgorzata P. Bonikowska Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzi
Polacy mieszkający za granicą
zapominają polskiego
Jedna trzecia Polaków
mieszka poza granicami kraju.
70% z nich nie mówi po polsku.
Trzymają się z dala od
organizacji polonijnych i coraz
słabiej znają naszą historię.
Walczą o swoje prawa
mniejszości, ale są słabo
zorganizowani. Ministerstwo
spraw zagranicznych opublikowało
raport o sytuacji Polonii i
Polaków za granicą.
Jak podkreślił na konferencji
prasowej szef MSZ Radosław
Sikorski, raport jest pierwszą
próbą całościowego
przedstawienia sytuacji Polonii
na świecie. Minister już teraz
zapowiedział, że na przestrzeni
kilku lat ukażą się jego
następne edycje.
- Naszym świadomym założeniem
jest to, by za dwa, trzy lata
przedstawić kolejna wersję
raportu. Chcemy móc sytuację
Polaków i kwestie wizerunku
Polski śledzić w czasie -
powiedział Sikorski. Ujawnił, że
w resorcie trwają już też prace
nad "atlasem Polonii".
Raport opisuje 30 państw, które
wybrano, kierując się kryterium
ilościowym - charakteryzując te
kraje, w których społeczność
polska jest najliczniejsza, jak
również jakościowym - opisując
te, w których Polonia istotnie
wpływa na politykę. Są wśród
nich m.in. Argentyna, Belgia,
Irlandia, Litwa, Niemcy i USA.
- Sytuacja Polonii jest bardzo
różna w różnych krajach, różny
jest wizerunek, różne są
tendencje, () różne potrzeby,
różne postulaty - mówił szef
MSZ, zachęcając do lektury
raportu.
Wiceminister spraw zagranicznych
Jan Borkowski zwraca uwagę, że
problemy mają przede wszystkim
ci, którzy wyjechali z kraju po
wejściu Polski do Unii
Europejskiej. - Nie zawsze są
przygotowani do pracy na nowych
dla siebie rynkach, nie zawsze
mają kwalifikacje językowe,
zatrudniają się poniżej swoich
kwalifikacji, to wszystko
generuje problemy - powiedział
wiceminister.
Szef senackiej komisji do spraw
emigracji i łączności z Polakami
Andrzej Person uważa, że nacisk
trzeba położyć na naukę języka
polskiego dzieci emigrantów.
Senator zauważył, że po pięciu
latach pobytu za granica małe
dzieci praktycznie nie mówią już
w rodzimym języku, trudno zatem
wyobrazić sobie ich powrót do
kraju.
Szef dyplomacji Radosław
Sikorski powiedział, że rząd nie
planuje programów zachęcających
Polaków do powrotów, bo to jest
tylko tworzenie sztucznych
przywilejów. Choć - jak dodał -
każda decyzja o powrocie do
kraju cieszy, "bo każdy Polak
powracający to zwycięstwo
naszego kraju". Minister
przypomniał, ze rząd Donalda
Tuska obiecywał drugą Irlandię,
ale plan wykonał z nawiązką, bo
w tej chwili mamy lepsze wyniki
gospodarcze.
Minister zaznaczył, że wspiera
działania organizacji
polonijnych w Niemczech, które
domagają się przywrócenia im
statusu mniejszości narodowej.
Radosław Sikorski będzie
rozmawiał jutro w Berlinie z
szefem niemieckiej dyplomacji
Guido Westerwelle między innymi
o dysproporcjach w
przestrzeganiu przez Polskę i
Niemcy traktatu o dobrym
sąsiedztwie i przyjaznej
współpracy z 1991 roku.
Z kolei Andrzej Person
poinformował, że w tym roku
senacka komisja do spraw
łączności z Polakami na pomoc
dla naszych rodaków wydała 75
milionów złotych. Najwięcej
środków zostało wysłanych na
Litwę i Ukrainę. Pieniądze
zostały przeznaczone między
innymi na programy edukacyjne i
inwestycyjne.
(IAR)
Ostra odpowiedź Sikorskiego na
krytykę Polski
Gdyby Czeczenia była
rządzona demokratycznie, to
podejrzewam, że nie byłoby aż
tylu uchodźców, także w Polsce,
z Czeczenii - powiedział
minister spraw zagranicznych
Radosław Sikorski. To odpowiedź
na krytykę, którą wygłosił
wyznaczony przez Kreml prezydent
Czeczenii Ramzan Kadyrow w
związku z protestem uchodźców.
We wtorek zatrzymano na granicy
w Zgorzelcu pociąg, którym
czeczeńscy i gruzińscy uchodźcy
chcieli dostać się do Strasburga,
aby poskarżyć się na złe
traktowanie ze strony polskich
władz.
"Akt rozpaczy", który "nie
dodaje Polsce splendoru"
Ramzan Kadyrow stwierdził, że
jeśli czeczeńskim uchodźcom w
Polsce nie stworzono - jak to
określił - ludzkich warunków do
życia, to nie dodaje to Polsce i
jej władzom splendoru.
Kadyrow mówił, że to na Polsce
spoczywa pełna odpowiedzialność
za stworzenie normalnych
warunków do życia ludziom,
którzy uciekli przed wojną. -
Jeśli tych ludzi przyjęto w
Polsce, będącej członkiem Unii
Europejskiej, to na tym kraju
spoczywa pełna odpowiedzialność
za to, aby zostały im stworzone
ludzkie warunki do życia -
oznajmił.
Prezydent Czeczenii dodał, że
systematycznie otrzymywał
informacje, iż w Polsce uchodźcy
z Czeczenii znajdują się w
ciężkiej sytuacji. - Wywoływało
to u nas poważne zaniepokojenie
- podkreślił. Dodał, że to, co
wydarzyło się we wtorek w
Polsce, ocenia jako "akt
rozpaczy".
Prezydent deklarował, że jeśli
czeczeńscy uchodźcy w Polsce
zechcą wrócić do Czeczenii, to
ich prawa będą lepiej bronione.
- Nigdy nikogo wbrew woli nie
przymuszaliśmy do powrotu do
ojczyzny. Jeśli jednak wrócą, to
ich prawa będą lepiej bronione i
gwarantowane - zapewnił.
Sikorski: mogłoby nie być tego
problemu
Szef polskiego MSZ Radosław
Sikorski, który w środę
przebywał w Kijowie, ocenił, że
problemu uchodźców czeczeńskich
nie byłoby, gdyby kraj ten był
rządzony demokratycznie.
Również według Helsińskiej
Fundacji Praw Człowieka w
Warszawie, powrót czeczeńskich
uchodźców z Polski będzie
zależał od stabilności
politycznej tej republiki.
Zdaniem Ireny Rzeplińskiej z
Fundacji, przesadzone są opinie,
że uchodźcy są u nas źle
traktowani. Zdarzają się jedynie
incydentalne przypadki
niewłaściwego podejścia do
azylantów.
W związku z protestem szef Biura
Bezpieczeństwa Narodowego
Aleksander Szczygło wystosował
do Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych i Administracji
wniosek o wyjaśnienia na temat
sytuacji uchodźców.
Paweł Wypych z kancelarii
prezydenta zastrzegł, że nie
chodzi o poszukiwanie
ewentualnych nieprawidłowości, a
jedynie upewnienie się, że MSWiA
robi wszystko, aby warunki w
ośrodkach dla uchodźców były jak
najlepsze, a kwestie dotyczące
współpracy ze środowiskiem
lokalnym były właściwie
realizowane. Jak mówił, BBN pyta
o dane, dotyczące warunków
bytowych uchodźców, statystyki,
dotyczące ich liczby, jak
również kompleksową informację
na temat procedur ubiegania się
o taki status w naszym kraju.
Nielegalnie, ale bez
konsekwencji
Około 230 uchodźców z Kaukazu,
głównie z Czeczenii, wsiadło we
wtorek do pociągu relacji
Wrocław-Drezno. Twierdzili, że
chcą dostać się do Strasburga,
aby poskarżyć się na złe
traktowanie ze strony polskich
władz. Chodziło głównie o złe
warunki w ośrodku w Radomiu. Jak
podkreślali mieszkańcy tego
ośrodka, byli tam narażeni nie
tylko na brud i wilgoć, ale
także na ataki neonazistów.
Uchodźcy nie mieli biletów na
jadący z Wrocławia do Drezna
pociąg ani zgody na opuszczenie
kraju. Mimo że akcja była próbą
nielegalnego przekroczenia
granicy, czyli przestępstwem,
uchodźcy nie poniosą
konsekwencji karnych. Toczy się
natomiast postępowanie
administracyjne.
Po sześciu godzinach negocjacji,
w Zgorzelcu Ujeździe, ostatniej
stacji wyjazdowej z Polski, w
asyście straży granicznej
protestujący opuścili pociąg.
Jak zapowiedziano, uchodźcy
spotkają się w czwartek z
przedstawicielami Urzędu do
spraw Cudzoziemców. Obecnie
ponad 150 azylantów jest w
ośrodku w podwarszawskim Dębaku.
32-letni Kadyrow, były
rebeliant, który przeszedł na
stronę Moskwy, jest prezydentem
Czeczenii od 2007 roku.
Wcześniej przez dwa lata był
premierem tej republiki
położonej na rosyjskim Północnym
Kaukazie. Władzę w republice
sprawuje twardą ręką. Obrońcy
praw człowieka oskarżają go o
łamanie praw człowieka,
stosowanie tortur, a nawet
zabójstwa polityczne. Zarzucają
mu też przymusową islamizację
Czeczenii.
(PAP)
Obama
wysłał list do tyrana
Prezydent USA Barack Obama
napisał prywatny list do
północnokoreańskiego przywódcy
Kim Dzong Ila - poinformował
dziennik "Washington Post",
powołując się na przedstawicieli
Departamentu Stanu i Białego
Domu. List dostarczył w zeszłym
tygodniu do Phenianu amerykański
wysłannika ds. Korei Płn.
Stephen Bosworth.
Treść listu nie została
ujawniona. - Nie komentujemy
prywatnej korespondencji
dyplomatycznej - powiedział
rzecznik Rady Bezpieczeństwa
Narodowego Mike Hammer, cytowany
przez "Washington Post".
Grunt pod rozmowy
W minionym tygodniu Bosworth
przebywał z wizytą w Phenianie,
żeby przygotować grunt pod
wznowienie sześciostronnych
rozmów w sprawie rozbrojenia
nuklearnego Korei Płn. Był to
pierwszy bezpośredni i oficjalny
kontakt między dwoma krajami,
odkąd Obama w styczniu objął
urząd prezydenta.
Po odwiedzeniu Korei Północnej
Bosworth pojechał do Korei
Południowej, Chin, Japonii i
Rosji, gdzie pokrótce zreferował
wyniki swych rozmów w Phenianie.
Wyjątkowo szybki list
Jak przypomina "Washington
Post", "Bosworth zręcznie unikał
w zeszłym tygodniu w Seulu pytań
dziennikarzy o list". "Spytany o
to, czy przywiózł korespondencję
od Obamy, odparł: Jeśli chodzi o
przesłanie od prezydenta Obamy
do Północnych Koreańczyków, to
ja jestem tym przesłaniem" -
relacjonuje gazeta.
Następnie zauważa, że "raczej
niezwykłe jest, by amerykański
prezydent wysyłał
północnokoreańskiemu dyktatorowi
prywatny list w tak wczesnym
okresie swojego urzędowania".
"Zarówno prezydent Bill Clinton,
jak i George W. Bush wysłali w
końcu listy do Kima, lecz
nastąpiło to po szeroko
zakrojonych działaniach
dyplomatycznych na rzecz
powstrzymania nuklearnych
ambicji Korei Północnej" - pisze
"Washington Post".
(PAP), (Kim Dzong Il, fot. AFP)
PODRÓŻ
DOOKOŁA POLSKI - CIEKAWE MIEJSCA-
BEŁCHATÓW
W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca...
przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane.
Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ
Polska to nie
porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny
kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
Bełchatów jest miastem powiatowym,
położonym w województwie łódzkim.
Bliska odległość od Łodzi (50 km)
oraz Warszawy (150 km), a także
położenie na szlaku drogi krajowej
nr 8 relacji Warszawa -Wrocław,
powodują, iż Bełchatów jest, ważnym
dla województwa łódzkiego, ośrodkiem
komunikacyjnym. Przez miasto
prowadzą również dwie drogi
wojewódzkie: nr 485 relacji
Pabianice – Bełchatów oraz nr 484
relacji Buczek - Bełchatów –
Kamieńsk.
Obecność w odległości 10 km od
miasta, największego w Polsce
zagłębia paliwowo - energetycznego,
w którego skład wchodzą PGE Kopalnia
Węgla Brunatnego Bełchatów SA oraz
PGE Elektrownia Bełchatów SA
sprawia, że Bełchatów jest jednym z
najważniejszych ośrodków
przemysłowych w regionie. Historia Miasta
Najstarszą częścią współczesnego
Bełchatowa są Grocholice - od 1977
roku w granicach administracyjnych
miasta. Ich istnienie źródła pisane
notują już w XII wieku. Od
najdawniejszych czasów należały one
do rozległych dóbr arcybiskupa
gnieźnieńskiego. W 1420 roku
Grocholice otrzymały prawo
magdeburskie, a w 65 lat później
zostały podniesione do godności
miasta, na mocy przywileju wydanego
przez Kazimierza Jagiellończyka.
Prawa miejskie utraciły w roku 1870.
Początki historii osady Bełchatów
sięgają XIV wieku. Wówczas, jak
podają źródła, tereny na których
powstało dzisiejsze miasto z częścią
ziemi wieluńskiej i sieradzkiej
otrzymał założyciel i pierwszy
właściciel osady Bełchat herbu
Topór. W wyniku
dziedziczenia, w XVI wieku
właścicielami miasta została rodzina
Kowalewskich herbu Prus III. W
pierwszym ćwierćwieczu XVIII wieku
dobra bełchatowskie przeszły w
posiadanie Rychłowskich herbu Nałęcz.
Osada rozwijała się dzięki dogodnemu
położeniu, krzyżującym się traktom z
Piotrkowa do Wielunia i z Łasku do
Kamieńska. Ówczesni gospodarze
Bełchatowa podjęli starania w
kierunku podniesienia go do rangi
miasta. Zwieńczone zostały one
przywilejem uzyskanym od króla
Augusta III Sasa w I połowie XVIII
wieku.
Witamy w Salonie Kultury i Sztuki
Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi
kultury Polaków lub polskiego pochodzenia
działających w Kanadzie.
W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość
literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą
różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego
odwiedzania tej stron.
PISARZE
Ksiądz
Krystian Sokal
urodził się i wychował w
Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał
26 maja
1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między
innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do
Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a
obecnie posługę kapłańską pełni w Carman.
Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej
i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze
przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody.
Halina Gartman
urodziła się w Lublinie. Po przyjeździe do Kanady w 1981
roku zaangażowała się w pracę społeczną. Między innymi
pracowała z Zuchami w Harcerstwie i prowadziła dziecięce
grupy artystyczne. Organizowała programy telewizyjne
,,Polacy Polakom" i "Telewizyjny Znak Wiary Środkowej
Kanady". Wieloletnia pracownica tygodnika "Czas". Utwory
poetyckie zaczęła pisać w szkole średniej. W 1995 roku
wydała tomik swoich wierszy zatytułowany "Wiersze do
Poduszki".
Małgorzata
Kobylińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła
studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu
i
pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i
sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w
parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze
oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
jest drogą do człowieka".
Aleksander
Radkowski pochodzi z Wrocławia,
a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest
elektromechanikiem i turystą-rekreatorem.
Przez dłuższyczas parałsię sportem. W
Kanadzie założyłrodzinęi ma jednącórkęKasię.
Pracuje w Szpitalu. Wypowiedźpoety: "Pisanie
jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania
swoich myśli
i odczuć. A
także
utrwalenia tego co w danej chwili sięprzeżywa
lub kiedyśprzeżywało,
a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem
wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w
niej czujęsię
stosunkowo dobrze".
Marek
Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg o poezji mówi :"uważam,
że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć,
przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt
widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby
poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość,
która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia.
Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i
poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć.
Maria
Kuraszkopochodzi
z okolic Chełma
Lubelskiego. Ukończyła Akademię
Rolniczą
we Wrocławiu,
gdzie pracowała
do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku.
Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często
patrzę
i nie zauważam.
Często słucham
i nie zauważam.
Niekiedy tylko patrzę
i widzę,
słucham i słyszę."
Zofia Monika Dove (Gustowska)
pracuje w St. Boniface Hospital. Jednym z jej codziennych obowiązków
jest zorganizowanie czasu wolnego pacjentom oddziału
rehabilitacji. Jej pasją jest pisanie poezji.
Pisze poezje w języku angielskim i ma też nieodpartą
potrzebę dzielenia się tym, co napisała.
Stanisława Krzywdzińska członkini Stowarzyszenia
Polskich Kombatantów koło nr 13, harcerka,
poetka... Z Polski do Winnipegu wyemigrowała w
1948 roku. Za działalność dla społeczności
polskiej otrzymała dyplom uznania KPK okręg
Manitoba.Pierwszy
wiersz napisała jeszcze w szkole podstawowej tuż przed
wybuchem II wojny światowej
Wioletta
Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej
twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to
zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod
kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy,
Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie,
które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O
swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a
przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a
pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce.
Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była
obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z
niej istnienie."
Małgorzata Świtała
urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła
sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła
się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art
Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija
swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i
ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na
licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka
razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych
kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a
także w Europie.
Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując
środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości
dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania
zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie
surrealizmu.
Jolanta
Sokalska jest artystką, która tworzy w
szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na
wydziale szkła. Jak mówi
zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w
obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości
odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z
każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle,
potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która
przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma
studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125
Adeladie St.
Jan Kamieński urodził się
w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w
Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i
sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17.
latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia
opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent
malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd
w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku
pracował w
Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk
sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana
Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem
„Polki
w Świecie”.
Kwartalnik „Polki w Świecie” ma
na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających
z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek
Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów.
Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom
mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują
się Polki żyjące i działające poza Polską.
Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska
zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w
Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
Ewa Drzyzga
Polska Oprah
Winfrey. Raczej nie ma wśród
Polaków osoby, która nie wiedziałaby kim jest Ewa Drzyzga i nie
oglądała choć raz w życiu prowadzonego przez nią w telewizji TVN
programu „Rozmowy w Toku”. Nie każdy jednak wie, że Ewa była bliska
wyemigrowaniu z Polski, a jej nowy adres zamieszkania miał znajdować
się w Stanach Zjednoczonych, z którymi dzięki rodzinie i znajomym
związana jest od wielu lat. Tam pracowała w polonijnym radio w
Chicago, studiowała na Uniwersytecie Duke, podróżowała po Północnej
Karolinie, zwiedziła Nowy Jork i Chicago, a także edukowała
Amerykanów w sprawach drugiej wojny światowej. Języka angielskiego
uczyła się oglądając telewizyjne programy Oprah Winfrey. Jeszcze
wtedy, nawet nie przypuszczała, że w przyszłości sama stanie się
gwiazdą najpopularniejszego telewizyjnego talk show, ale nie w
Stanach… a w Polsce. Jesteś przykładem na to, że nie trzeba
studiować dziennikarstwa, aby pracować w radiu czy telewizji. Jak to
się stało, że znalazłaś się na filologii rosyjskiej?
Odpowiedź jest w sumie banalna. Nie planowałam studiowania tego
kierunku, wręcz przeciwnie, myślałam o szkole teatralnej, a nauka na
wydziale filologicznym miała dać mi czas na tzw. przeczekanie i
przygotowanie się do egzaminów wstępnych na artystyczną uczelnię.
Los lubi nam płatać figle i tak właśnie było w moim przypadku. Język
rosyjski, a także osoba prowadząca naszą grupę, zafascynowały mnie
na tyle, że postanowiłam skończyć ten kierunek studiów a marzenia o
zostaniu aktorką zastąpiłam kolejnymi.
Znajomość rosyjskiego na pewno nie była przydatna podczas Twoich
podróży po Stanach…
Podczas podróży po USA raczej nie, ale za to znajomość rosyjskiego
umożliwiła mi wyjazd za ocean. Fakt, że jako radiowiec
relacjonowałam Pucz sierpniowy w Rosji, zadecydował, że ludzie z
Uniwersytetu Duke w Północnej Karolinie przyznali mi stypendium
German Marshall Fund, które umożliwiało mi kilkumiesięczną naukę na
uczelni wyższej w USA. Dla ludzi z fundacji to było coś nowego, że
radio komercyjne, którym jest RMF FM, w momentach bardzo ważnych dla
Rosjan, gdy „twardogłowi” liderzy KPZR próbowali w 1991 roku przejąć
władzę w ZSRR, nadawało serwisy po rosyjsku. Myślę, że to było novum
na skalę światową i władze fundacji postanowiły zainwestować w osobę
właśnie z tego konkretnego radia.
Nie miałaś dylematu, aby wyjechać z Polski na dłużej?
Absolutnie nie. Poza tym nie był to aż tak długi okres, bo zaledwie
trzymiesięczny. Z Polską jeszcze wtedy, nie wiązało mnie życie
rodzinne, przede wszystkim nie miałam dzieci, więc mogłam pozwolić
sobie na taką przygodę. Jedynym dylematem było to, czy moi szefowie
pozwolą mi wyjechać na trzy miesiące w okresie, w którym raczej nikt
nie myślał o urlopie. Trzeba było wówczas być dyspozycyjnym 31 dni w
miesiącu. Szefowie jednak okazali się wyrozumiali i mogłam zacząć
pakować walizki.
W tamtych czasach nie łatwo było wyjechać do Stanów, a jeśli
komuś się udało, to często postrzegał to, jako ogromna szansę
otrzymaną od losu.
Ja nie postrzegałam wyjazdu na stypendium w kategoriach szansy,
raczej traktowałam pobyt w USA, jako okres poznawania i uczenia się
nowych rzeczy. To właśnie tam dowiedziałam się, że istnieje coś
takiego jak internet. Na uniwersytecie, gdzie studiowałam, była sieć
międzyuczelniana. Dzięki internetowi poznałam nowe techniki
zdobywania i przekazywania informacji. To było coś zupełnie
innowacyjnego; coś, czego w żaden sposób nie mogłabym doświadczyć w
Polsce. Po powrocie do kraju stałam się wręcz propagatorem netu
wśród kolegów-radiowców i myślę, że to właśnie dzięki moim
doświadczeniom zdobytym za oceanem, staliśmy się pierwszą
radiostacją w Polsce, która postawiła na internet. Oczywiście, praca
z komputerem wtedy wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj, a na
otwarcie jednej strony trzeba było czasami czekać i pół godziny.
Korzystaliśmy z akademickiej sieci, a to zupełnie nie służyło
szybkiemu przekazowi informacji. Wiedziałam jednak, że w odpowiednim
czasie wszystko musi zacząć właściwie funkcjonować. I stało się:
opanowanie i ujarzmienie internetu nastąpiło bardzo szybko i dziś
jest podstawą pracy wszystkich radiowców w Polsce.
Niektóre osoby po przylocie do Stanów czują się rozczarowane tym,
co tam spotykają. Ich wyobrażenie o Ameryce zderza się z
rzeczywistością. Jak było w Twoim przypadku?
Ja też spotkałam się z taką opinią, szczególnie w kontekście
przyjazdu do Chicago. Nowoprzybyli mówili, że to wioska, baraki,
domy jeden koło drugiego i w ogóle nie wiedzieli, o co w tym
wszystkim chodzi. Ci z kolei, którzy przyjeżdżają do Nowego Jorku na
Manhattan to narzekają, że za dużo, że za głośno, za wysoko, za
wielki tłok. Ja miałam to szczęście, że mogłam poznawać Amerykę
stopniowo. Wyjazd na stypendium nie był moim pierwszym pobytem w
Stanach. Karolinę Północną mogłam porównać z wcześniej poznanym
Chicago i Nowym Jorkiem i przyznam, że tam odkryłam zupełnie inną
Amerykę, w której zakochałam się niemal od pierwszego wejrzenia.
Zachwyciłam się tamtejszą ogromną przestrzenią, ciszą, spokojem, w
którym mogłam napawać się widokiem natury i kontemplować piękno
tamtejszego krajobrazu.
Było też wiele zaskakujących wydarzeń, jak na przykład tydzień, w
którym na dwa dni zamknięto szkoły z powodu gołoledzi. Dla studentów
z Europy to było niesamowite, że w tym czasie ludzie przestali
wychodzić na zewnątrz, samochody zostały w garażach, a po ulicach
miasteczka jeździły tylko karetki pogotowia.
Pamiętam też taką scenę, w której kolega z Argentyny złamał kartę
kredytową skrobiąc nią szyby. Koniecznie chciał uruchomić samochód i
wybrać się na wycieczkę po okolicy, by móc podziwiać śnieg, który
widział po raz pierwszy w życiu właśnie w Stanach.
Ameryka w żaden sposób mnie nie rozczarowała, może dlatego, że ja
nie nastawiałam się niewiadomo na co. Wiedziałam, że jest to kraj
kontrastów, więc jechałam je poznać. Poza tym za każdym razem
podróżowałam do USA w konkretnym celu. Po raz pierwszy jechałam z
odwiedzinami do rodziny i znajomych, później wyjechałam na
stypendium.
Mnie przede wszystkim spodobała się ogromna amerykańska przestrzeń,
której towarzyszy niesamowite poczucie wolności. Podczas pobytu w Chicago, m.in. udzielałaś się w polonijnym
radiu, w którym – nomen omen - ja teraz pracuję. Miło Cię wszyscy w
Stanach wspominają. A jak Ty wspominasz miesiące spędzone za Wielką
Wodą?
Czas spędzony ze znajomymi w Chicago był niesamowity. Szczególnie
fascynujące było to, że tak daleko od domu rodzinnego mogłam nadal
kontynuować swoją pasję, którą była praca w radio. Za przyczyną
znanego w Stanach krytyka filmowego, Zbyszka Banasia, dzięki któremu
zaistniałam w polonijnym eterze, czułam się jak w czepku urodzona.
Spełniałam się zawodowo i zdobywałam kolejne doświadczenia. I mimo,
że było to tylko kilka godzin tygodniowo to czułam satysfakcję
przygotowując się do programu, rozmawiając na różne tematy ze
słuchaczami. Podobała mi się idea tworzenia radia autorskiego.
Nagle okazało się, że w tej polskiej Ameryce, w której rzekomo
wszyscy mieli mówić tylko o pracy i pieniądzach – rozmawia się także
o muzyce, o sztuce, o kulturze, historii. Te programy pokazywały
zupełnie inne oblicze Polonii, a tym, zamkniętym w ówczesnym
trójkącie polonijnym, otwierały oczy na tą lepszą Amerykę - z całym
swoim bogactwem i możliwościami.
Podczas pobytu w USA, może też za sprawą pracy w chicagowskim radio,
miałam szczęście spotykać Polaków, którzy odnieśli sukcesy w
Stanach. Ci ludzie postawili przede wszystkim na język angielski,
który stał się ich kluczem do kariery. Postawili też na wiedzę,
zdobytą w Polsce i stali się doskonałymi fachowcami cenionymi wśród
Amerykanów. Imponowały i do dziś imponują mi ich sukcesy, bo nie
łatwo jest dokonać takiego przełomu życiowego w obcym kraju, nie
jest łatwo oswoić ten kraj i zaadaptować go do swoich potrzeb i
możliwości. Podoba mi się, że Ci ludzie nie zamykają się we własnej
grupie etnicznej, są dumni z polskiej narodowości i pokazują to
poprzez asymilację zawodową ze środowiskiem amerykańskim, w którym
świetnie reprezentują nasz kraj.
Uważasz, że wielu Polaków w USA odniosło sukces?
Bez dwóch zdań. Najnowszy przykład z pierwszych stron gazet to dr
Maria Siemionow – Polka, która jako pierwsza w USA dokonała
przeszczepu twarzy. W środowisku lekarskim jest tam bardzo wielu
wybitnych specjalistów. To właśnie w Stanach mieszka najlepszy na
świecie neuroradiolog zabiegowy polskiego pochodzenia – doktor
Tomasz Grobelny, o którego biją się najlepsze szpitale w USA.
Również w środowisku polityków, często doradcami najważniejszych
osób w państwie są polscy profesorowie. Także wśród naukowców.
Miałam przyjemność osobiście spotkać w Chicago dr Ewę Radwańską,
która jest jednym z głównych promotorów metody in vitro w Stanach.
Była ona wielokrotnie zapraszana do Polski, gdzie dzieliła się
swoimi doświadczeniami i wiedzą zdobytą w USA. Nie można także
zapomnieć o Polakach, którzy skutecznie podbijają Hollywood.
Czy okres, jak spędziłaś w Ameryce, wpłynął w jakiś sposób na
Twoje dalsze życie w Polsce, na rozwój kariery zawodowej?
Nie mogę powiedzieć, że dzięki pobytowi w Stanach zaproponowano mi
po powrocie do Polski konkretne stanowisko czy, że zrobiłam jakiś
przebojowy reportaż. Jednak z całym przekonaniem muszę stwierdzić,
że z okresu spędzonego w USA wyniosłam wiele inspiracji oraz cennych
doświadczeń. To przecież w USA dowiedziałam się o istnieniu
internetu, poznałam środowisko studentów z całego świata, zgłębiałam
poglądy ludzi o różnym wyznaniu i przekonaniach. Tam mogłam dotknąć
tego, o czym w Polsce jedynie słyszałam lub czytałam.
Tematem, który z perspektywy dziennikarskiej interesował mnie
najbardziej była segregacja rasowa. Będąc w Polsce czytałam o
zamieszkach Afroamerykanów w Los Angeles w 1992 roku, a później
stałam się naocznym świadkiem miejsc tych manifestacji.
Pamiętam też dzień, w którym wychodząc z biblioteki uniwersyteckiej,
gdzie odbywała się projekcja filmu „Missisipi w ogniu” opowiadającym
o działaniach Ku Klux Klanu, którego kolebką był sąsiadujący stan -
Karolina Południowa, nie mogłam się nadziwić, że zaledwie
dwadzieścia lat wcześniej biali Amerykanie podpalali budynki
czarnych, którzy musieli zajmować tylne miejsca w autobusach czy
przechodzić na drugą stronę ulicy, ustępując drogę białym. Dla mnie
to było nieprawdopodobne, że po takich bolesnych przeżyciach, czarni
i biali mogą się przyjaźnić, wspólnie studiować, wymieniać
doświadczenia i pomagać sobie wzajemnie. Paradoksalnie, dla
Amerykanów nie wyobrażalny był faszyzm w Europie. Dopytywali mnie i
mojego kolegę z Niemiec Wschodnich, jak to było w dobie hitleryzmu.
Nie mogli uwierzyć, że Polacy byli prześladowani, że Niemcy wywozili
ludzi do obozów koncentracyjnych. Dziwiło mnie, że zadawali takie
pytania, gdyż wojna rozpoczęła się w roku 1939, a segregacja rasowa
w ich kraju zakończyła się dopiero w latach sześćdziesiątych.
Wyjazd do Stanów nauczył Cię tolerancji?
To była dla mnie najlepsza lekcja tolerancji. Konkretnie ten moment,
gdy wyszłam z biblioteki po emisji tego wstrząsającego filmu i
zobaczyłam, że ludzie niegdyś prześladowani i ich prześladowcy
dzisiaj rozmawiają ze sobą, uczą się wspólnie, żyją w zupełnej
harmonii. Wydawałoby się, że powinni zionąć do siebie nienawiścią i
rozpamiętywać krzywdy przez wiele następnych lat, a jednak… Pamiętam
też inną sytuację. Kiedyś na środku autostrady stanął mi samochód.
Było to auto z wypożyczalni i zabrakło w nim benzyny. Długo nie
musiałam czekać na pomoc. Po chwili zatrzymał się bus, wiozący
dzieci na zajęcia poza szkolne. Opiekunami uczniów było trzech
czarnoskórych młodych ludzi. To właśnie oni podwieźli mnie na stację
po benzynę, następnie odwieźli do samochodu, a w czasie podróży
odbyła się lekcja o Polsce. Opowiedziałam dzieciom o tym, kim
jestem, skąd przyjechałam, gdzie znajduje się Polska. Miło wspominam
tą sytuację, zważywszy, że w Polsce do dzisiaj trudno jest, aby
zupełnie nieznani ludzi poświęcili sobie całkowicie bezinteresownie
tyle prywatnego czasu.
Tak jak już trafnie zauważyłaś - Ameryka to kraj wielkich
kontrastów, o których również traktuje Twój show „Rozmowy w Toku”.
Czy pomysł na ten program telewizyjny przywiozłaś właśnie ze Stanów?
O, nie. Ja właściwie zostałam zaproszona do tego projektu przez
Mariusza Waltera i Edwarda Miszczaka, twórców TVN. To oni wpadli na
pomysł takiego talk show, gdy tworzyli prywatną telewizję. Przez
trzy pierwsze miesiące program ten prowadziła Ewa Bakalarska. Po
wakacyjnej przerwie postanowiono zaprosić mnie do współpracy.
Początkowo pracowałam jednocześnie i w radio i w telewizji, ponieważ
jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, czy taki program spodoba się sie
Polakom. Okazało sie, że zainteresowanie było ogromnie i aby móc w
pełni oddać się sprawom telewizji musiałam zrezygnować z radia, bo
nie sposób było godzić te dwie prace.
Podobno Twoim autorytetem telewizyjnym jest Oprah Winfrey?
Zanim jeszcze dowiedziałam się sie o inicjatywie TVNu i w ogóle,
kiedy jeszcze nawet nie myślałam, że w przyszłości będę pracowała w
telewizji, podczas pobytu w USA oglądałam liczne programy
telewizyjne, aby nauczyć się języka angielskiego. Programów było
całe mnóstwo - jedne traktowały o problemach rodzinnych i miłosnych,
inne tylko o seksie. Oprah była wyjątkowa. Czuło się swobodę w jej
prowadzeniu i jej rozmaici rozmówcy także musieli to czuć, gdyż
otwarcie opowiadali dosłownie o wszystkim. Poza tym ujęło mnie jej
wyczucie i takt, a także ogromna empatia. W Polsce w tamtym czasie
niczego takiego nie było i choćby właśnie dlatego taka forma
wypowiedzi telewizyjnej była dla mnie niezwykle frapująca.
Nigdy nie myślałaś o tym, aby wyjechać z Polski na stałe?
Miałam taką możliwość podczas pobytu w Stanach, ale przemyślałam to
i doszłam do wniosku, że moja znajomość języka była daleka od ideału
i nie zdecydowałam się na permanentną emigrację. Wychodziłam z
założenia, że jeżeli miałabym tam pracować i prowadzić codzienne
życie to jednak znajomość angielskiego jest podstawą.
Skąd takie obawy, przecież z łatwością posługujesz się
angielskim?
Uważam, że człowiek nie jest w stanie przez kilka lat nadrobić
czegoś takiego, co nazywa się kulturą języka, a co za tym idzie -
nie jest w stanie pojąć w mig mentalności kulturowej danego kraju.
Ja byłam wychowana w innym systemie, na innych bajkach, nie
chodziłam do amerykańskiej szkoły, nie znałam kodów kulturowych
języka i to stanowiło dla mnie ogromną trudność. Uważam, że trzeba
być bardzo odważnym i silnym psychicznie, by zacząć wszystko od nowa
w obcym kraju i tym bardziej podziwiam tych, którzy rzucają się na
głęboką i nieznaną wodę i nie toną, a wręcz odwrotnie - osiągają
sukces. Ja przekalkulowałam swoją sytuacją i uznałam, że jednak -
nie. Wtedy także zdałam sobie sprawę z tego, że trudno byłoby mi się
pokłócić w języku angielskim, a że mam naturę wojownika, to bez
znajomości odpowiedniej terminologii sprzeczka z amerykańskim
urzędnikiem byłaby niemożliwa, a z polskim jak najbardziej, więc
wybrałam powrót do ojczyzny…
Do Stanów jednak wróciłaś. Kilka lat temu ekipa TVN-u nagrywała
„Rozmowy w Toku” w Chicago. Dlaczego wybraliście Stany, przecież
równie liczna Polonia jest w Wielkiej Brytanii, czy Niemczech? Ze
względów technicznych Anglia jest nawet bardziej dostępna dla
polskiej ekipy telewizyjnej?
Wtedy jeszcze najwięcej słyszało się o Polonii Amerykańskiej, to
była i jest Polonia z długą tradycją, ogromnymi osiągnięciami, mocno
zakorzeniona w nowej ojczyźnie. To także wiązało się z przejściem
TVNu na format międzynarodowy – TVN International (itvn). Takie też
było założenie TVN International, aby dotrzeć jak najdalej, do ludzi
najbardziej spragnionych wieści z Polski. Polonia Amerykańska była
tą, która miała słaby dostęp do polskich mediów, dlatego Piotr
Walter postawił na Amerykę i w rezultacie pojechaliśmy zrealizować
serię programów właśnie tam. Oczywiście wtedy dotarły do nas głosy
Polonii z innych części świata, aby przyjechać także do nich.
Szczególnie dużo telefonów otrzymaliśmy z Niemiec, gdzie Polonia
jest równie zakorzeniona i liczna, jak ta w Ameryce. Polacy tam
mieszkający mają jednak ze względu na sąsiedztwo terytorialne o
wiele lepszy kontakt z Polską, a także większy dostęp do polskiej
telewizji, ale nie tylko, bo i do polskich sklepów, rodzimej
żywności, co nie oznacza, że nie chcieliby opowiedzieć o sobie przed
kamerami. Być może będzie okazja, by zawitać również tam.
Seria programów z USA była emitowana w kraju. Czy tego typu
tematy – tematy polonijne – cieszą się powodzeniem w Polsce?
Programy, które udało nam się zrealizować w Chicago, to była tylko
namiastka życia polonijnego, była to wartość dodana. Środa była
dniem, kiedy odbywała się emisja programów ze Stanów. Polacy raczej
odbierali to, jako kolejny program, a nie, jako rzecz o Polonii,
gdyż wyszukiwaliśmy głównie ciekawostki. Przeprowadziliśmy spotkanie
z mężczyzną, który odbywał tak zwany areszt domowy. Miał on do nogi
przytwierdzony GPS i jego ruchy były monitorowane przez policję.
Ciekawym tematem były też papierowe małżeństwa, które ewidentnie
zawierane są dla pozyskania dokumentów, pozwalających na legalny
pobyt w USA. Było to zatem historie, które trudno byłoby nam nagrać
w Polsce.
W Twoich programach często poruszane
są kwestie związane z brakiem tolerancji w Polsce, rasizmem,
niezrozumieniem społecznym. Na tle Stanów Zjednoczonych i innych
krajów europejskich Polska nie wypada najlepiej, biorąc pod uwagę
otwarcie na odmienność czy różnorodność kulturową. Czy masz
wrażenie, że „Rozmowy w Toku” wpływają na zmianę mentalności
społecznej?
Nie wiem, czy mają na to wpływ tylko „Rozmowy w Toku”, ale
realizując od czasu do czasu tematy rasizmu, homofobii,
nietolerancji - obserwuję bardzo pozytywne zjawisko. Muszę przyznać,
że dzisiaj trudniej jest nam znaleźć takie ewidentne przejawy
szykanowania z powodu rasy czy przekonań religijnych. Kiedyś
brutalne zachowania względem mniejszości były na porządku dziennym.
Dawniej widownia albo była milcząca w tym temacie, bo bała się
wypowiedzieć, albo napadała na naszych gości. A dzisiaj, ponieważ
mówimy o tym otwarcie w różnych programach telewizyjnych – jest
większe zrozumienie, czyli buduje się taką prawidłowość, że im
więcej poznaje się ludzi odmiennych od nas, to tym łatwiej jest nam
ich zaakceptować, gdyż oprócz swojej odmienności często niosą ze
sobą ciekawą osobowość, sympatycznie usposobienie, często także
mądrość, doświadczenie życiowe, ciekawą profesję. Zrobiliśmy mnóstwo
programów o różnych kulturach, religiach i wyznaniach: o amiszach, o
muzułmanach, o prawosławnych, o religii żydowskiej, o buddystach.
Ludzi te tematy bardzo interesowały, wręcz żywo reagowali na
niektóre informacje związane z tradycją, dopytywali o szczegóły,
dziwili się wielu obrzędom. I nie byli wrogo nastawieni.
Czyli większa świadomość rodzi większą tolerancję.
To jest już udowodnione przez psychologów. Opowiadanie o problemach,
wystawianie ich na światło dzienne, powoduje ich rozumienie, a w
przypadku odmienności – akceptację. Muszę zaznaczyć, że w moich
programach absolutnie nie chodzi mi o lansowanie odmiennych postaw,
czy jedynie przedstawianie odmienności. W „Rozmowach w Toku” ludzie
mogą zadawać pytania, zgłębiać wiedzę na dany temat, poznawać nowych
ludzi i ich postawy. I tu wcale nie chodzi o to, abyśmy się od razu
wszyscy kochali, tylko abyśmy wiedzieli, za co danej jednostki nie
lubimy, czy z jakiego powodu nie akceptujemy jej odmienności.
Niektórzy mówią o Tobie kobieta-czołg, bo, że warto realizować
siebie jednocześnie pielęgnując ognisko domowe, to wiadome, ale skąd
znaleźć siły, aby pogodzić wiele obowiązków i we wszystkim być
równie dobrą?
W momencie, gdy słucham historii gości mojego programu, gdy
rozmawiam z różnymi znajomymi, to dochodzę do wniosku, że jestem
szczęściarą. Wiele osób musi niemal codziennie wstawać o piątej rano
i budzić dzieci skoro świt, żeby zawieść je do przedszkola i
dojechać do pracy. Tam z kolei muszą brać udział w wyścigu szczurów,
chcąc pokazać, że są najlepsi. Następnie w drodze do domu odbierają
dzieci ze szkoły czy żłobka, po powrocie gotują obiad i przygotowują
się do kolejnego ciężkiego dnia.
W porównaniu z tymi wszystkimi bohaterami dnia codziennego ja
naprawdę jestem w komfortowej sytuacji, gdyż moje dzieci mają
zapewnioną opiekę dziadków, a różnię się od moich znajomych tylko
tym, że pracuję w telewizji. Oczywiście, zdarzają się tygodnie, w
których pracy jest bardzo dużo i wówczas siedzę do późna w nocy.
Ten, kto nie pracuje w mediach nie wie, że praca dziennikarska to
nie tylko czas, kiedy jest się na wizji czy w eterze, ale, że jest
to całodobowe zajęcie. Dużo rzeczy przygotowuję w domu, ale mnie
taki system odpowiada, gdyż wówczas jestem blisko moich synów, a gdy
oni zasypiają, a mąż pochłonięty jest swoimi zajęciami – ja bez
wyrzutów sumienia mogę oddać się pracy. Taka organizacja daje mi
komfort, którego elementem jest również fakt, że nie muszę – jak
niegdyś, gdy pracowałam w radio – wstawać o czwartej nad ranem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wokół mnie jest mnóstwo kobiet, które
nie mają takiej możliwości i rozpoczynają swój dzień z pierwszym
pianiem koguta. Dla mnie to one są bohaterkami i to właśnie je
trzeba pytać jak to robią, że jednocześnie pracują zawodowo, dbają o
dom i udaje im się wychować na wspaniałych ludzi nawet czworo czy
pięcioro dzieci.
W polskiej mentalności wizerunek dobrej matki to obraz
poświęcającej się dla dzieci i rodziny Matki Polki. Ty jesteś
doskonałym przykładem na to, że można być świetną matką i nie
rezygnować z własnej kariery.
W dzisiejszych czasach coraz trudniej jest godzić funkcję matki z
funkcją doskonałego pracownika, a wynika to ze zmiany stylu życia.
Niegdyś w jednym domu żyło kilka pokoleń. Młode małżeństwo dzieliło
dom lub mieszkanie z rodzicami, którzy po przyjściu na świat wnucząt
– zajmowali się nimi z całym oddaniem, a matka mogła wrócić do
pracy. Dzisiaj każdy dba o swoją intymność i każdy niemal dąży do
tego, aby wraz z partnerem i dziećmi mieć własny kąt.
W czepku urodzone są te, które dzisiaj mają babcie czy ciocie do
dyspozycji. W innym wypadku trzeba zarabiać wystarczająco dużo, aby
móc zatrudnić opiekunkę. Uważam, że w obecnych czasach kobiety mają
o wiele gorzej niż te, które żyły kilkanaście czy nawet
kilkadziesiąt lat wstecz. Dzisiaj ceną za samodzielność jest to, że
mamy dużo obowiązków. Na szczęście coraz więcej mężczyzn pomaga w
pracach domowych, staje przy kuchni, sprząta, nie wstydzi się
przewijać dziecko. Niedawno w mojej miejscowości widziałam piękny
obrazek. Dwóch kolegów, zamiast spotkać się na piwie w barze,
umówiło się parku na spacer z wózkami, w których odpoczywały ich
kilkumiesięczne dzieci. Mężczyźni są dzisiaj dumni z tego, że są
ojcami i pragną w pełni uczestniczyć w wychowaniu swoich maluchów.
Takie postawy, jak ta opisana, były wręcz niewyobrażalne za czasów
poprzedniego pokolenia. Dzisiaj stają się normą.
Biorąc pod uwagę styl, w jakim prowadzisz swój program, można bez
wahania powiedzieć, że jest on bardzo amerykański. Jesteś odważna,
brak w Tobie pruderii, nie boisz się podejmowania trudnych tematów.
Czy podobny styl obrałaś wychowując swoich synów?
Ważne jest dla mnie, by wychować dzieci na dobrych ludzi, którzy
będą znać swoją wartość i jednocześnie szanować drugiego człowieka.
Uczę ich tolerancji, przy czym staram się, by była to zdrowa
tolerancja, a nie akceptacja tego, co złe i wulgarne.
Na stałe mieszkasz i pracujesz w Polsce, ale praktykowałaś w
Stanach, jak również relacjonowałaś oficjalną wizytę Premiera RP w
Meksyku. Czujesz się kosmopolitką?
Nie, nie sądzę. To trudne słowo i aby móc przypisać je danej
jednostce – trzeba brać pod uwagę nie tylko fakt, że ta osoba była
za granicą dwa czy trzy razy. Kosmopolitą należy nazywać człowieka,
który mieszkał w wielu krajach, poznał różne kultury i w rezultacie
trudno mu powiedzieć, gdzie jest jego dom. Kosmopolita równie dobrze
odnajduje się w różnych środowiskach, na innych kontynentach. Jest
zazwyczaj genialny w swojej specjalizacji. Może to być światowej
sławy muzyk, architekt, lekarz, który ze swoimi kolegami po fachu
porozumiewa się językiem zawodowym i może być mistrzem pod każdą
szerokością geograficzną. Ja specjalistą w żadnej z takich dziedzin
nie jestem, więc absolutnie nie będę pretendowała do miana
kosmopolitki.
Wychowywałaś się w Polsce, Twoje dzieci to już Europejczycy,
obywatele Unii Europejskiej, a nawet świata. Granice zaczynają
zanikać. Uważasz globalizację za pozytywne zjawisko?
Dla tych, którzy chcą być profesjonalistami w swoich dziedzinach,
jest to bez wątpienia pozytywne zjawisko. Dzisiaj dostęp do źródeł
naukowych, bibliotek czy uniwersytetów całego świata jest wręcz
nieograniczony. U progu XXI wieku, gdy Polak chce zostać na przykład
oceanografem, to nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań. Kiedyś nasi
rodacy nawet nie marzyli o takich zawodach, bo jak wiadomo dostępu
do oceanu Polska nie ma, a wówczas wyjazd na zagraniczne studia był
wręcz niemożliwy. Pod tym względem globalizm jest czymś, co pozwala
ludziom się spełniać. Minus jest taki, że właśnie te genialne,
zdolne jednostki wyjeżdżają, a że nie mają perspektywy na zawodowy
rozwój w Polsce, to już do kraju ze studiów nie wracają.
Polska, więc, nie może korzystać z ich talentu czy wręcz geniuszu.
To mnie trochę smuci, ale może kiedyś zaczną wracać…
Polacy mieszkający w Polsce stanowią czterdziestomilionową
społeczność. Polscy emigranci to już niemal 20 milionów ludzi. Czy
nie masz wrażenia, że polska telewizja, w tym Twój program, powinna
poświęcać nieco więcej miejsca właśnie tej grupie, która wyjechała z
kraju? Nie mam na myśli jedynie osób, którym się nie powiodło, bo te
tematy (niestety) cieszą się i tak ogromnym zainteresowaniem – warto
zacząć mówić o Polakach, którzy odnoszą w świecie spektakularne
sukcesy – tak, jak bohaterki naszego magazynu. Dlaczego ta grupa tak
skutecznie ignorowana jest przez media?
Uważam, że to bardzo ważne, co powiedziałaś. Dzisiaj Polonia to
potężna grupa, o której wręcz trzeba mówić, cieszyć się z jej
sukcesów, bo marginalizując osiągnięcia naszych rodaków za granicą
powodujemy, że szczycą się nimi kraje, w których ci Polacy aktualnie
mieszkają i przez to w skali międzynarodowej sukcesy Polonii
postrzegane są, jako sukcesy państwa, w którym ona zamieszkuje, a
nie kraju, z którego pochodzi, czyli Polski.
Myślę, że gdyby w mediach częściej mówiło się o wybitnych Polakach
za granicą to dałoby to ludziom nad Wisłą większe poczucie pewności
i może przestalibyśmy żyć w Polsce w przekonaniu, że jako naród
jesteśmy nieudacznikami, że nikt nas nie ceni i że już na zawsze
musimy się wstydzić tego, że jesteśmy Polakami.
Chciałabym, aby nasza młodzież brała przykład z Polonusów, którzy
poprzez wiarę w swoje możliwości, samodyscyplinę i konsekwencję w
działaniu - dzisiaj przenoszą góry i to nie tylko Tatry, ale góry
całego świata, pokonują trudności i wspinają się na najwyższe
szczyty Ziemi. Staram się moimi programami inspirować młodych ludzi
do tego, aby stawiali na siebie, by inwestowali w naukę języków, ale
także tłumaczę skąd bierze się sukces i, że aby go osiągnąć nie
wystarczy tylko wyjechać…
Rozmawiała Anna
Barauskas-Makowska
Współpraca: Marta Ciosmak/telewizja TVN oraz itvn
Zdjęcia: TVN/Anna Wloch
Need to recruit volunteers?
Post opportunities on Volunteer Manitoba's free
recruitment website free of
charge! Current listings
are sent to media, universities,
colleges, high schools, trade schools, and selected
agencies on a weekly basis. We
see an increase in “website traffic” each January,
so post your positions in time for the New Year!
Step
1: Log on to
mbvolunteer.ca and click on Create an Account link.
Step
2: Fill in the
form provided and click Send Registration when
complete.
Step
3: Activate
your new account. An activation email will be sent
to you.
Step
4: Go to
mbvolunteer.ca and click on Login in the menu. Enter
your user name and password.
Step
5: Click on the
Post a Position link in the menu (or on the homepage).
The Posting Form will appear.
You can choose to have your
opportunity appear on both of our websites!
Step
6: Click Submit
when form is completed. It will be posted on our
site within 2 business days.
Need to recruit youth
volunteers? Manitoba Youth Volunteer Opportunities
(MYVOP) is also a free recruitment tool for
organizations. Visit
www.myvop.ca or en français
www.myvop.ca/fr and follow the steps above to
recruit youth volunteers ages 13-30.
Please do not hesitate to
contact us for further information!
I am the Program Assistant of
the University of Winnipeg's
English for Specific Purposes
Program. Please find attached a
poster for our upcoming Winter
session of courses for
internationally educated
professionals or for immigrants
who would like to improve their
English and academic skills to
enter university. We would be
very grateful if you would
place this poster in an area
where members of your ethnic
community will see it. Our
courses are free to qualifying
immigrants.
If you have any further
questions, please do not
hesitate to contact me.
If you are delivering
an application in-person,
please drop it off at the
English Language Programs
offices at 491 Portage Avenue in
the Rice Building (Lobby), and
mark it "Attention: Carolynn
Smallwood--English for Specific
Purposes."
If you are delivering
an application in-person,
please drop it off at the
English Language Programs
offices at 491 Portage
Avenue in the Rice Building
(Lobby), and mark it "Attention:
Carolynn Smallwood--English
for Specific Purposes."
Piszę do Państwa z ofertą podjęcia współpracy z oktetem
wokalnym OCTAVA. Oktet wokalny OCTAVA wykonuje na
najwyższym poziomie muzykę wokalną a cappella,
posiadając w swoim repertuarze przedewszystkim muzykę
polską wszystkich epok, przedstawiając słuchaczom
podczas swoich koncertów obraz polskiej tradycji,
kultury i historii zawartej w utworach muzycznych.
Oktet wokalny OCTAVA szybko uzyskał wiodącą pozycję
wśród polskich zespołów kameralnych, zostając uznanym
przez krytyków muzycznych za jeden z najciekawszych
polskich zespołów wokalnych młodego pokolenia. Zespół
składa się z ośmiu profesjonalnych śpiewaków powstał w
2004 z inicjatywy studentów oraz absolwentów Akademii
Muzycznych, i już zdobył wszystkie najważniejsze nagrody
na konkursach i festiwalach chóralnych w całej Polsce! Z
wielu warto wymienić zdobyte przez zespół wszystkie
możliwe nagrody na 39’ Ogólnopolskim Festiwalu Chórów
„LEGNICA CANTAT”, pokonując zespoły z całej Polski.
Oktet wokalny OCTAVA na co dzień uczestniczy, będąc
zapraszanym, w najbardziej znaczących festiwalach
muzycznych na terenie całego kraju współpracując z
najważniejszymi instytucjami kultury m.in. Polskie
Radio, Radio Kraków, Filharmonia im. K. Szymanowskiego w
Krakowie, Cappella Cracoviensis, Akademia Muzyczna w
Krakowie, Urząd Miasta Krakowa, Urząd Marszałkowski
Województwa Małopolskiego i wiele, wiele innych.
W ostatnim czasie zespół nagrał płytę CD dla najbardziej
prestiżowej wytwórni zajmującej się nagraniami muzyki
klasycznej na polskim rynku. Płyta zawiera utwory
kompozytorów tworzących w czasach świetności Królewskiej
Katedry na Wawelu i spotyka się z pochlebnymi recenzjami
w najbardziej znaczących portalach internetowych oraz
tytułach ogólnopolskiej prasy (Gazeta Wyborcza, The
Times – Polska, Onet.pl).
W załączniku znajdują się szczegółowe informacje o
zespole. Więcej dodatkowych informacji jak i nagrania
zespołu znajdują się na naszej stronie internetowej
www.oktetoctava.pl
Reklama w Polonijnym Biuletynie
Informacyjnym w Winnipegu
Zapraszamy do reklamowania się w naszym
Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz
więcej internautów.
Nasza strona nabiera popularności. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo
małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło
niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000.
Wykres ilości
użytkowników
strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009.
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres
październik 2007 do stycznia 2009
Reklama na naszych łamach to znakomita
okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług -
oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych
reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.
Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila bogdan@softfornet.com
Cennik
reklam:
1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej,
logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki,
tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest
doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$400
Pół roku
$120
$240
Miesiąc
$90
$180
Dwa wydania
$40
$80
2. Reklama indywidualna w promocji $200
Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na
naszej liście jako
jedyna wiadomość w mailu od nas.
3. Artykuł na zamówienie w promocji $200
Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o
Twoim biznesie
lub serwisie.
4. Sponsorowanie działów naszego
Biuletynu,
np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez
Restaurację
XXX
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$500
Pół roku
$120
$300
5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu
Informacyjnego w Winnipegu $500/rok
Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na
specjalnej stronie zbudowanej przez nas.Strona
będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do
10 zmian na rok.
Link do strony sponsora będzie się znajdował w
każdym wydaniu biuletynu.