zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót..
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2010-01-20
Śnieg, mróz i zamiecie -
sytuacja pogodowa w Polsce
Zima póki co nie ma zamiaru ustąpić. Niskie temperatury, śnieg i
porywisty wiatr dadzą o sobie znać w całej Polsce. Na drogach ślisko,
mimo, że drogowcy intensywnie pracują nad odśnieżaniem. Mogą pojawić się
utrudnienia w ruchu.
W dzień będzie pochmurno, tylko na północnym wschodzie i Wybrzeżu
Wschodnim możliwe będą przejaśnienia. Opady śniegu w całym kraju o
natężeniu umiarkowanym. Temperatura maksymalna od -10 st.C na
Suwalszczyźnie, do -7 st.C w centrum i do -3 st.C na zachodzie kraju.
Wiatr będzie wiał w porywach nawet do 50 km/h, miejscami wystąpią
zamiecie i zawieje śnieżne.
W nocy będzie bardzo pochmurno, tylko na północnym wschodzie
przejaśnienia. Okresami wystąpią słabe opady śniegu. Temperatura
minimalna od -14 st.C na Suwalszczyźnie, do -9 st.C w centrum i do -6
st.C na zachodzie kraju. Wiatr umiarkowany wschodni i
południowo-wschodni, w północno-wschodniej połowie kraju w porywach do
55 km/h, powodujący zamiecie i zawieje śnieżne.
W czwartek będzie również bardzo pochmurno, przejaśnienia możliwe będą
na wschodzie i południu. W północnej części kraju wystąpią słabe opady
śniegu. Temperatura maksymalna od -11 st.C na Suwalszczyźnie, do -8 st.C
w centrum i do -6 st.C na zachodzie kraju, tylko na Wybrzeżu Zachodnim
nad samym morzem -4 st.C. Wiatr w północnej połowie kraju w porywach do
55 km/h, powodujący zamiecie i zawieje śnieżne.
W czwartkową noc także pochmurno i śnieżnie. Temperatura minimalna -11
st.C. Wiatr umiarkowany, okresami porywisty, w porywach do 50 km/h,
powodujący zawieje i zamiecie śnieżne, wschodni.
(PAP)
Rząd ma dobre wieści dla wszystkich emerytów i rencistów 2010-01-20
(04:20)
W marcu prawie 10 mln rencistów i emerytów otrzyma wyższą podwyżkę, niż
zakładał rząd - szacuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak wynika z ostatnich danych GUS, wskaźnik waloryzacji wyniesie ok.
104,5%, a nie - jak zakładał rząd - 104,1%. W związku z tym ZUS będzie
musiał znaleźć dodatkowo ok. 0,5 mld zł.
Jak podaje gazeta, osoba otrzymująca z ZUS przeciętną emeryturę 1615 zł
uzyska w marcu prawie 73 zł brutto, a mająca 2000 zł emerytury - 90 zł
brutto. Osoba otrzymująca najniższą emeryturę zyska 30 zł.
Oficjalny wskaźnik waloryzacji znany będzie w pierwszej dekadzie lutego.
(PAP)
"Tam Amerykanom będzie wygodniej" - MON o rakietach
O wyborze Morąga na miejsce okresowego stacjonowania amerykańskiej
baterii obrony powietrznej Patriot zdecydowały wyłącznie względy
praktyczne, a nie polityczne - powiedział minister obrony Bogdan Klich.
Wyraził przekonanie, że pierwszy rotacyjny pobyt baterii może się
rozpocząć na przełomie marca i kwietnia.
Szef MON zapewnił, że dla wyboru lokalizacji nie miało znaczenia, że
Morąg leży blisko Obwodu Kaliningradzkiego. - Nie ma to żadnego
znaczenia politycznego ani strategicznego, jedynym powodem są dobre
warunki infrastrukturalne - podkreślił. Zwrócił uwagę, że "lokalizacja w
czasie pokoju nie jest tą samą, którą ewentualnie uzyskują pododdziały w
czasie kryzysu, zwłaszcza mobilne rodzaje uzbrojenia".
O wyborze położonego w woj. warmińsko-mazurskiem Morąga napisała "Gazeta
Wyborcza". - Lokalizacja jest dawno ustalona w Morągu, tylko o tym nie
mówiliśmy - powiedział Klich.
Podkreślił, że w Morągu do dyspozycji są duże koszary, a obiekty
wymagają tylko nieznacznych adaptacji, podczas gdy przy wyborze leżącej
na obrzeżach Warszawy Wesołej byłyby konieczne nowe inwestycje.
- Tam Amerykanom będzie wygodniej, to jest bardzo duży garnizon, to są
duże koszary w przyzwoitym stanie. Tam są też dobre warunki techniczne,
zatem infrastrukturę można dostosować do potrzeb amerykańskich żołnierzy
i techniki wojskowej bardzo niewielkim nakładem ze strony MON, dlatego
przed kilkoma miesiącami wybraliśmy właśnie garnizon Morąg, chociaż
Wesołą też braliśmy po uwagę - mówił.
Dodał, że Amerykanie wizytowali już Morąg i "wiedzą, gdzie będą
stacjonować, w jakich pomieszczeniach zamieszkają, gdzie będzie
przechowywany sprzęt, gdzie będą magazynowane wyrzutnie rakiet Patriot
wtedy, kiedy okresowo będą przebywać na terenie Polski".
W Morągu ma okresowo stacjonować około stu amerykańskich żołnierzy i -
jak zaznaczył Klich - będą tam tylko wtedy, gdy na miejscu będzie
bateria Patriot, bez względu na to, czy będzie włączona w polski system
obrony powietrznej czy - jak na początku - nie.
- W tym tygodniu rozpoczęła się ratyfikacja porozumienia SOFA, zatem
cały proces wchodzi w nową fazę. Mam nadzieję, że sejm będzie gotów do
zakończenia ratyfikacji przed połową lutego i po podpisie prezydenta
umowa umożliwi stronie amerykańskiej przysłanie do Polski po raz
pierwszy baterii Patriot wraz z obsługą na przełomie marca i kwietnia -
powiedział Klich.
Zdaniem Klicha, stacjonowanie amerykańskich wojsk - okresowe czy stałe -
poprawi koniunkturę gospodarczą w Morągu. Dodał, że zna Morąg z czasów,
"gdy było tam więcej wojska i miasto tętniło życiem", i dzisiaj, kiedy
"to jest miasteczko, w którym czas biegnie znacznie wolniej".
Burmistrz oficjalnie nic nie wie
Burmistrz Morąga Tadeusz Sobierajski dotychczas nie otrzymał oficjalnych
informacji na temat stacjonowania w jego mieście baterii amerykańskich
rakiet. - Miałem nieoficjalne informacje z lokalnych źródeł wojskowych,
ale nie z resortu obrony, więc nie zdziwiłem się bardzo, gdy usłyszałem,
że Morąg został wybrany na bazę dla Amerykanów - powiedział Sobierajski.
Podkreślił, że w Morągu stacjonuje obecnie 16. Batalion Zmechanizowany
wchodzący w skład 20. Brygady Zmechanizowanej w Bartoszycach.
Dodał, że morąska jednostka wraz z poligonem i strzelnicą zajmuje
powierzchnię 230 ha i wojsko wpłaca rocznie do samorządowego budżetu z
tytułu podatku od nieruchomości 400 tys. zł. Dodał, że dzięki jednostce
wojskowej pracę w Morągu ma kilkaset osób. - Mieszkańcy są pozytywnie
nastawieni do wojska, bo jednostka jest tu od dawna - ocenił.
Burmistrz nie jest natomiast przekonany, że miejscowość zarobi na
stacjonującej bazie amerykańskich przeciwrakiet. - Nie widzę tu dla
miasta jakiś szczególnych profitów, bo baza zlokalizowana będzie na
terenie obecnej jednostki - dodał Sobierajski.
Dodał, że gdyby tylko Amerykanie byli zainteresowani, miasto może im
zapewnić rozrywkę kulturalną, ponieważ jest tu sala kinowo-widowiskowa.
- Latem dla turystów miasto przygotowuje wiele imprez
artystyczno-rozrywkowych - dodał. Morąg i okolice to także - jak ocenia
burmistrz - znakomite miejsce odpoczynku dla wodniaków i żeglarzy i z
tej oferty Amerykanie mogą skorzystać.
W grudniu ubiegłego roku Polska i USA podpisały umowę o statusie
amerykańskich wojsk w Polsce (SOFA), która będzie się stosować m.in. do
personelu zestawów Patriot. W sierpniu 2008 oba kraje podpisały umowę o
umieszczeniu w Polsce elementów amerykańskiego systemu obrony
przeciwrakietowej.
Według koncepcji poprzedniej amerykańskiej administracji, w Polsce miała
zostać ulokowana baza 10 rakiet przechwytujących dalekiego zasięgu, w
Czechach planowano instalację radaru. Rząd Baracka Obamy, z powodu
wątpliwości co do skuteczności tego systemu i ze względów finansowych,
ogłosił rezygnację z tamtych planów na rzecz rozmieszczenia w Europie
mobilnych naziemnych rakiet SM-3, dotychczas wytwarzanych w wersji
morskiej.
W negocjacjach dotyczących "tarczy przeciwrakietowej" Polska stawiała
warunek wzmocnienia jej systemu obrony powietrznej np. przez
rozmieszczenie tu zestawów Patriot, które zostaną włączone w polski
system obrony powietrznej. Po podpisaniu umowy SOFA minister spraw
zagranicznych Radosław Sikorski wyrażał przekonanie, że pierwszej
rotacyjnie stacjonującej baterii Patriot można się spodziewać do końca
marca 2010.
(PAP)
Wtorek, 2010-01-19
Mija pięć lat od śmierci
Kuriera z Warszawy
Mszą świętą w Bazylice Archikatedralnej Świętego Jana Chrzciciela
rozpoczęły się uroczystości upamiętniające 5. rocznicę śmierci Jana
Nowaka-Jeziorańskiego. Legendarny kurier z Warszawy zmarł 20 stycznia w
2005 roku.
Jan Nowak-Jeziorański był niekwestionowanym autorytetem dla wielu
pokoleń Polaków. Był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu
Warszawskim, był kurierem i emisariuszem rządu polskiego w Londynie.
Pracował jako dziennikarz, pisał książki, był też wieloletnim dyrektorem
rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa.
Mszę w intencji zmarłego Jana Nowaka-Jeziorańskiego odprawił arcybiskup
Kazimierz Nycz. Metropolita warszawski podkreślił, że powinniśmy
pielęgnować pamięć o kurierze z Warszawy. - On potrafił nas podnosić na
duchu i uczyć spojrzenia pozytywnego na to co już osiągnęliśmy - mówił
arcybiskup Nycz. Przypomniał zarazem, że Jan Nowak-Jeziorański potrafił
być stanowczy we wskazywaniu naszych słabości.
- Nowak-Jeziorański starał się głosić humanizm chrześcijański nie
zważając na szum zagłuszarek - mówił w homilii arcybiskup Józef Życiński.
- On czuł się posłany z wyraźnie określoną misją. Niósł odważnie
świadectwo wolności i prawdy - podkreślił metropolita lubelski.
Szef MON Bogdan Klich zaznaczył, że postawa życiowa Jana
Nowaka-Jeziorańskiego to wzorzec patriotyzmu, podobnie jak wzorzec metra
w Sevres. Jego postawa - zdaniem Klicha - pozwalała mierzyć co w
polityce jest godne i słuszne i oddzielać od tego co jest niewłaściwe.
Jutro w południe na warszawskich Powązkach na grobie Jana
Nowaka-Jeziorańskiego zapłoną znicze i zostaną złożone kwiaty. Po
południu w Muzeum Powstania Warszawskiego zaplanowano przegląd filmów o
legendarnym kurierze z Warszawy, odbędzie się też spotkanie jego
przyjaciół.
(IAR)
Wiadomość wydrukowana ze stron: wiadomosci.wp.pl
Polacy będą dowodzić "przeciwminową tarczą Europy"
We wtorek polska Marynarka Wojenna obejmuje dowództwo nad Stałym
Zespołem Obrony Przeciwminowej NATO, zwanym "tarczą przeciwminową Europy".
Okrętem dowodzenia będzie ORP "Kontradmirał Xawery Czernicki".
Uroczystość przekazania dowodzenia odbędzie się w Porcie Wojennym w
Gdyni Oksywiu.
Na pokładzie zaokrętowany zostanie międzynarodowy sztab składający się
głównie z polskich oficerów Marynarki Wojennej. Dowódcą Zespołu zostanie
komandor porucznik Krzysztof Rybak.
Głównym zadaniem Zespołu jest utrzymanie bezpieczeństwa żeglugi. Będzie
on poszukiwał, wykrywał i niszczył niebezpieczne obiekty podwodne. Siły
te mogą być także skierowane do wsparcia operacji antyterrorystycznych,
akcji ratowania życia, reagowania w sytuacjach kryzysowych i ewakuacji
ludności cywilnej z zagrożonych rejonów.
Polacy będą dowodzić Stałym Zespołem Obrony Przeciwminowej NATO przez
najbliższe 12 miesięcy. W tym czasie inne okręty, wchodzące w skład
grupy, takie jak niszczyciele min będą się rotowały, jednak okrętem
dowodzenia przez cały czas będzie ORP "Kontradmirał Xawery Czernicki".
(IAR)
"Rząd Tuska zwraca mienie Niemcom, a odmawia Polakom"
Rząd Donalda Tuska, który ma wypisane na sztandarach prawo własności,
egzekwuje je tylko w jednym, i to wątpliwym przypadku - gdy chodzi o
zwrot nieruchomości obywatelom Niemiec. Jednocześnie cynicznie rejteruje
od problemu zadośćuczynienia pokoleniu, które, które wykrwawiło się w
Katyniu, pod Tobrukiem czy Monte Cassino - ocenia "Nasz Dziennik".
Jest to pierwszy rząd, który mówi wprost, że reprywatyzacji nie będzie.
Nikt tak cynicznie do tej pory sprawy nie postawił, kolejne ekipy
obiecywały ją przynajmniej w szczątkowej formie - czytamy w gazecie.
Wprawdzie różne warianty projektów ustawy reprywatyzacyjnej zalegają w
szufladach resortu skarbu od lat, ale wszystko wskazuje na to, że
właśnie na takim etapie ustawa zakończy swój żywot.
Mimo obietnic składanych w pierwszych przemówieniach przez premiera
Tuska rząd nie zaprezentował dotąd projektu ustawy reprywatyzacyjnej,
która przewidywałaby przynajmniej częściowe odszkodowania dla osób,
które utraciły majątki wskutek aktów nacjonalizacyjnych w latach
1944-1962.
Posłowie koalicji tłumaczą tę sytuację brakiem środków finansowych.
Tymczasem - jak pokazuje chociażby przykład Agnes Trawny - polscy
podatnicy są zmuszani do łożenia na odszkodowania za porzucone mienie
późnych przesiedleńców, którzy w Niemczech odszkodowania dostali - pisze
"Nasz Dziennik".
(PAP)
Poniedziałek,
2010-01-18
Gmach Muzeum Historii
Polski będzie budynkiem-mostem
Przyszła siedziba Muzeum Historii Polski będzie budynkiem-mostem,
którego konstrukcja złączy brzegi warszawskiej Trasy Łazienkowskiej, nie
zakłócając w żaden sposób ruchu na trasie podczas trwania robót -
zapewnił architekt Bohdan Paczowski, współautor zwycięskiej koncepcji na
projekt gmachu Muzeum.
Paczowski, architekt z pracowni Paczowski ET Fritsch Architectes w
Luksemburgu, która w grudniu ubiegłego roku wygrała międzynarodowy
konkurs architektoniczny na projekt gmachu Muzeum Historii Polski w
Warszawie, informował podczas debaty w Warszawie o założeniach
zwycięskiego projektu.
Paczowski zwrócił uwagę, że siedziba Muzeum ma powstać nad Trasą
Łazienkowską, w miejscu zdominowanym sylwetką Zamku Ujazdowskiego i
wiekowym drzewostanem. - Sąsiedztwo o tak wyraziście zarysowanym
charakterze narzuciło projektantom powściągliwość wyrazu - mówił
architekt. Przypomniał, że harmonia krajobrazu w tym miejscu zakłócona
została w latach 70-tych wykopem Trasy Łazienkowskiej, która rozcięła
teren na dwie części.
- Przywrócenie ciągłości temu pasmu zieleni, jego ciągom komunikacyjnym
i spacerowym, alei na Skarpie, ulicy Jazdów i ulicy Lennona, było jednym
z ważnych zadań konkursowych. Z tych podstaw zrodziła się idea budynku -
mostu, którego stalowa konstrukcja złączy dwa brzegi wykopu Trasy i
przywróci miejscu utraconą jedność, nie zakłócając w najmniejszym
stopniu ruchu na Trasie - zaakcentował Paczowski. Przykrycie Trasy
Łazienkowskiej ma pozwolić na przedłużenie Osi Stanisławowskiej, od
Zamku Ujazdowskiego aż do placu na Rozdrożu, w postaci pasma zieleni,
tworzącego łąkę w centrum miasta. Powierzchnia ta będzie przestrzenią
zieleni publicznej, otwartą dla wszystkich.
Od południowego wejścia budynku aż do północnego jego krańca, przebiegać
ma kryty szklanym dachem pasaż o szerokości 12 metrów. Mieścić się na
nim będą przestrzenie przeznaczone dla zwiedzających Muzeum i dla tych,
którzy przechadzając się wzdłuż alei na Skarpie albo ulicy Jazdów, będą
chcieli coś zjeść, kupić książkę czy pamiątkę z Muzeum. Byłby to rodzaj
wewnętrznej ulicy, otwartej także poza godzinami otwarcia Muzeum. Wzdłuż
wschodniej ściany tego pasażu mają znaleźć się pomieszczenia
przeznaczone na ekspozycję stałą i wystawy czasowe, z kawiarnią otwartą
na taras. Do ściany zachodniej przylegać ma audytorium, wraz z
mieszczącą się na piętrze administracją i laboratoriami naukowymi.
- Im dłużej oswajam się z tym projektem, tym więcej w nim widzę;
właściwie go polubiłem, choć trochę się go obawiam - mówił uczestniczący
w debacie publicysta Jerzy S. Majewski, który tuż po ogłoszeniu wyników
konkursu projekt siedziby Muzeum wypowiadał się bardzo krytycznie na
temat pracy. - Ten budynek funkcjonalnie jest chyba bardzo dobry, nie
mam żadnych zarzutów do niego. Gdyby on stał w innym miejscu podobałby
mi się szalenie - przyznał Majewski. W jego opinii sporym minusem
przyszłej siedziby Muzeum Historii Polski jest jej lokalizacja, która
wymusza budowę ogromnego budynku obok Zamku Ujazdowskiego.
- Zamek Ujazdowski i Trasa Łazienkowska tworzą (....) jednolitą
kompozycję, która też jest wartością. Możemy sobie zadać pytanie: czy
warto ochronić rzeczy, które powstawały w czasach PRL-u? Czy kompozycja
Trasy akurat w tym miejscu to jest wartość? (...) Pewnie dla wielu osób
nie, ale ja uważam, że to jest najlepszy kawałek kompozycji
przestrzenno-drogowej, jaka powstała w ogóle w PRL-u; fragment, który
zagrał w wielu filmach. On się stał elementem tożsamości tego miasta i
przestrzeni miejskiej. Budując w tym miejscu Muzeum Historii Polski,
niszczymy kawałek historii Polski - ocenił Majewski.
W opinii historyka sztuki i krytyka architektury Jarosława Trybusia
projekt gmachu Muzeum Historii Polski jest bardzo udany. Trybuś
podkreślił, że jest zachwycony "czystością, elegancją i rzeczowością
projektu". - To jest projekt (...) niezwykle skromny, powiedziałbym -
subtelny, który wypływa z racjonalności i racjonalny w istocie jest.
Jest to efekt erudycji autorów (...). Ten budynek ma szansę stać się
ikoną, jeśli już tak bardzo tej ikony potrzebujemy, ale to będzie ikona
architektury opartej na inteligencji. To nie będzie błyskotka -
zaakcentował Trybuś.
Historyk przyznał, że długo zadawał sobie pytanie czy projektując gmach
Muzeum można było z jeszcze większym szacunkiem odnieść się do Zamku
Ujazdowskiego. - Rzeczywiście - można by, ale chowając budynek pod
ziemię. Czy to jednak byłoby ekonomicznie i energetycznie, a zatem także
ekologicznie, odpowiedzialna decyzja? - pytał Trybuś.
Podczas debaty wypowiedział się także Wojciech Krukowski, dyrektor
Centrum Sztuki Współczesnej-Zamek Ujazdowski, obok którego ma stanąć
Muzeum Historii Polski. - Pewne uwagi krytyczne, które mogę mieć,
wynikają z nieporozumienia. Organizatorzy przesunęli linię stanu
posiadania. Projekt jest częściowo wykonany na cudzym terenie i nie jest
tak, jak głosiły materiały konkursowe, że CSW zarządza tym terenem, nie
będąc jego właścicielem. CSW jest właścicielem od 2007 roku. W tym
przypadku, projektowanie u sąsiada, budzi mój sprzeciw - mówił Krukowski.
Krukowski zastrzegł jednak, że nie chce prowadzić "sporu o miedzę", a
najważniejszym - jego zdaniem - problemem związanym z budynkiem Muzeum
Historii Polski jest fakt, że zaprojektowano go zbyt blisko Zamku
Ujazdowskiego. - Nowy obiekt, czyli Muzeum, napiera na historyczną bryłę
Zamku Ujazdowskiego.(...) Tracimy walor skarpy i walor Zamku
Ujazdowskiego. To jest podstawowy problem. (...) Z całą pewnością na tym
etapie projektowania można jeszcze wiele zmienić - powiedział Krukowski,
podkreślając że projektant powinien jeszcze raz przemyśleć swój projekt.
(PAP), (Projekt muzeum fot. PAP / Paweł Supernak)
Kropiwnicki musi odejść - łodzianie odwołali prezydenta
Mieszkańcy Łodzi w referendum odwołali z funkcji prezydenta miasta
Jerzego Kropiwnickiego. Według oficjalnych wyników przekazanych przez
Miejską Komisję Wyborczą frekwencja w referendum wyniosła 22,2%. Za
odwołaniem prezydenta było 127 874 łodzian.
O wynikach referendum poinformowała szefowa łódzkiej delegatury
Krajowego Biura Wyborczego Grażyna Majerowska-Dudek. Zgodnie z
protokołem przekazanym przez MKW do łódzkiej delegatury KBW uprawnionych
do głosowania było 602 298 mieszkańców Łodzi. Udział w referendum wzięło
133 714 osób, czyli 22,2% uprawnionych. 132 825 głosów oddanych w
referendum uznano za ważne. Za odwołaniem prezydenta Kropiwnickiego było
127 874 głosujących. Na "nie" głosowało 4 951 osób.
MKW stwierdziła, że zgodnie z przepisami o referendum lokalnym wyniki
głosowania w Łodzi są ważne, gdyż wzięła w nim udział wystarczająca
liczba uprawnionych do głosowania. Tym samym prezydent Łodzi Jerzy
Kropiwnicki został odwołany.
Oficjalne wyniki podane przez MKW są aktualnie weryfikowane przez łódzką
delegaturę KBW.
Inicjatorami referendum byli lokalni politycy Sojuszu Lewicy
Demokratycznej. Ich zdaniem Kropiwnicki był "złym gospodarzem", a jego
rządy "ośmieszały miasto" i doprowadziły m.in. do: fatalnego stanu ulic
i chaosu komunikacyjnego, nieodpowiedzialnego wydawania pieniędzy na
chybione inwestycje i liczne podróże zagraniczne, upadku Teatru Nowego i
bałaganu w mieście. Na początku września rozpoczęli zbieranie podpisów
pod wnioskiem o referendum. W ciągu dwóch miesięcy zebrali ich prawie 90
tys.
Przeciw referendum były lokalne PiS i PO. Radni Platformy przez ponad
dwa lata współrządzili miastem z Kropiwnickim. Jednak w maju ub. roku PO
opuściła koalicję. Pod koniec listopada, kiedy wiadomo było, że
referendum się odbędzie, działacze PO zaapelowali do mieszkańców miasta
o pójście do urn. Negatywnie ocenili rządy Kropiwnickiego i
zapowiedzieli głosowanie za jego odwołaniem.
Zarzucili Kropiwnickiemu m.in. utracenie szansy na współorganizowanie
EURO 2012, brak inwestycji drogowych, katastrofalny stan mieszkań
komunalnych, brak planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Fakt, że
współrządzili miastem świadczył - ich zdaniem - o "poważnym traktowaniu
swojego udziału w wyborach samorządowych". Jednak w maju ub. roku radni
PO uznali, że tej współpracy nie dało się kontynuować.
Kropiwnicki nie zgadzał się z zarzutami oponentów. Według niego nie było
powodów merytorycznych do przeprowadzenia referendum. Na jednej z
konferencji prasowej przypomniał m.in., że w tak trudnym roku jakim był
2009, w Łodzi 30 nowych inwestorów otworzyło swoje oddziały lub siedziby.
Przekonywał, że każdy kto przyjeżdża do miasta po latach, jest
zachwycony Łodzią i zmianami, jakie się tu dokonują. Zaakceptował jednak
fakt, że referendum się odbędzie. - Takie są prawa demokracji, o którą
przez znaczną część swojego dorosłego życia walczyłem i za którą oddałem
bardzo wiele w swoim życiu - mówił.
Kampania przed referendum i zawirowania wokół budowy w Łodzi Centrum
Festiwalowo-Kongresowego Camerimage Łódź Center odbiły się na zdrowiu
prezydenta. Trafił on do jednego z łódzkich szpitali na oddział
intensywnej opieki kardiologicznej. - To był stan znacznego stopnia
skoku ciśnienia - powiedział lekarz miasta Marek Prochowski. Według
niego, przyczyną tego było przemęczenie, przewlekły stres i duże emocje.
Kropiwnicki w poniedziałek ma opuścić szpital.
By zainicjowane przez SLD referendum było ważne do urn musiało pójść co
najmniej 115 443 łodzian. Frekwencja przekroczyła ten próg, co oznacza,
że po blisko ośmiu latach Kropiwnicki stracił najważniejszy urząd w
mieście. Jego następcą będzie komisarz wyznaczony przez premiera Donalda
Tuska.
Kropiwnicki rządził Łodzią od 2002 roku. W II turze wyborów w 2002 r.
zagłosowało na niego 88 tys. 176 osób. Jego kontrkandydat - Krzysztof
Jagiełło (SLD-UP) - otrzymał 67 tys. 075 głosów. W cztery lata później o
wyborze prezydenta również zadecydowała druga tura. Kropiwnickiego
poparło wtedy 104 tys. 979 osób, a kandydata PO Krzysztofa
Kwiatkowskiego - 83 tys. 538 osób.
(PAP)
Niedziela,
2010-01-17
Polacy rozpoczęli akcję
ratowniczą w stolicy Haiti
Polscy ratownicy, którzy wyruszyli nieść pomoc poszkodowanym w wyniku
trzęsienia ziemi na Haiti, przystąpili do akcji ratowniczej w stolicy
tego kraju Port-au-Prince w niedzielę przed południem czasu lokalnego -
poinformował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
Polacy ruszają z pomocą na Haiti - zobacz zdjęcia
- Polacy otrzymali zadania od sztabu kierującego akcją ratowniczą,
przydzielono im jeden z sektorów miasta - powiedział Frątczak.
Poinformował, że polska grupa jest jedną z 44 pracujących na miejscu
tragedii, łącznie pomocy udziela na razie 1800 ratowników z wielu państw.
Dotarcie na miejsce trzęsienia ziemi zajęło Polakom wiele godzin.
Wcześniej Frątczak informował, że droga, którą polska ekipa ratownicza
zmierzała ze stolicy Dominikany Santo Domingo (gdzie Polacy wylądowali)
do Port-au-Prince jest słabo przejezdna ze względu na zniszczoną
infrastrukturę i duże natężenie ruchu. Ponadto w niektórych punktach
istnieje niebezpieczeństwo osunięć ziemi. Jak poinformował, kolumna
samochodów, do której dołączyły dwa autobusy z ratownikami amerykańskimi,
poruszała się powoli, niekiedy z prędkością 20 km/h.
Rzecznik powiedział, że ochronę grupy stanowią m.in. funkcjonariusze BOR,
którzy także są przygotowani do prowadzenia akcji ratunkowej. Dodał, że
polska grupa bezpiecznie dotarła na miejsce.
Rzecznik powiedział, że w rejonie trzęsienia ziemi w dalszym ciągu
potrzebna jest pomoc ratownicza. Jak wyjaśnił, biorąc pod uwagę wysoką
temperaturę i rodzaj budownictwa, pod gruzami wciąż mogą znajdować się
żywi ludzie. Dodał, że kolejne z przybywających ekip zmieniają
wyczerpane grupy ratownicze, które już pracują na miejscu tragedii.
Frątczak mówił także, iż odnośnie sytuacji na Haiti na bieżąco trwa
wymiana informacji między Krajowym Centrum Koordynacji Ratownictwa i
Ochrony Ludności PSP w Warszawie i Centrum Monitoringu i Informacji UE w
Brukseli.
Specjalny samolot z grupą 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska,
Łodzi i Poznania, który wystartował z wojskowego lotniska w Warszawie w
piątek w południe, po 15 godzinach lotu dotarł do stolicy Dominikany,
Santo Domingo.
Strażacy wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy do
poszukiwania i uwalniania osób uwięzionych pod gruzami. Są to geofony,
kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny
do odgruzowywania ofiar. Ratownicy mają ze sobą także 10 psów
wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami.
- Ratownicy posiadają sprzęt łączności satelitarnej, prowiant i zaplecze,
zapewniające pełną samowystarczalność w zakresie logistycznym do działań
zaplanowanych na 6-7 dni - mówił Frątczak.
Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza (GPR) Państwowej Straży Pożarnej
jako jedna z 11 grup na świecie posiada certyfikat ONZ. Uzyskanie go
jest potwierdzeniem wysokiego poziomu wyszkolenia i wyposażenia.
Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu
krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w
strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu
sprawia, że ONZ ma pewność, iż są one technicznie i logistycznie
przygotowane do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.
We wtorek Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7 lub 7,3 st. (agencje
podają różne informacje). To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od
ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone.
"WHO oraz Panamerykańska Organizacja Zdrowia (PAHO) szacują, że liczba
ofiar śmiertelnych wynosi od 40 do 50 tysięcy" - napisało Biuro Narodów
Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA).
Szacunki te potwierdzają najnowsze dane podane przez władze Haiti,
według których we wtorkowym trzęsieniu ziemi zginęło 50 tys. osób, 250
tys. odniosło obrażenia, a 1,5 mln zostało pozbawionych dachu nad głową.
Wcześniej minister spraw wewnętrznych Haiti Paul Antoine Bien-Aime mówił,
że liczba ofiar śmiertelnych może sięgać nawet 200 tys.
(PAP), (W stolicy Haiti pracują ratownicy z całego świata fot. PAP/EPA /
LOGAN ABASSI)
Sobota, 22010-01-16
Koszmar na Śląsku -
tysiące domów wciąż bez prądu
Blisko 10 tys. odbiorców w północnej części woj. śląskiego nadal
pozbawionych jest dostaw prądu. W nocy łamiące się, zlodowaciałe drzewa
ponownie zniszczyły niektóre linie energetyczne. Z tego powodu prądu nie
ma ponownie ok. 4 tys. odbiorców, którzy w piątek wieczorem mieli już
zasilanie.
- Dotyczy to przede wszystkim odbiorców w powiecie myszkowskim, gdzie w
piątek wieczorem bez zasilania pozostawało ok. 3 tys. odbiorców. W
sobotę, z powodu zniszczenia dopiero co odbudowanych linii, ich liczba
wzrosła do ok. 7 tys. - powiedział rzecznik częstochowskiego oddziału
spółki Enion Jacek Piersiak.
Częściowo dotyczy to także powiatu zawierciańskiego, gdzie bez prądu
jest ok. 1,2 tys. gospodarstw i instytucji. Tam również w wielu
miejscach udało się przywrócić zasilanie, obecnie wyłączone z powodu
nowych awarii. Nie wiadomo, kiedy uda się opanować sytuację.
Jak wyjaśnił Piersiak, ustawiając nowe słupy i odbudowując zniszczone
linie energetyczne ekipy naprawcze wycinają drzewa w pobliżu, w pasie
ok. 3,5 m od linii, bo tak stanowią przepisy. Jednak gdy łamią się
stojące dalej, zlodowaciałe i pokryte ciężkim śniegiem drzewa, linie są
ponownie zrywane, a słupy przewracane. Aby temu zapobiec, należałoby
usunąć niektóre drzewa w odległości ok. 25 m od linii.
W pozostałych powiatach regionu częstochowskiego sytuacja powoli wraca
do normy. W powiecie częstochowskim bez prądu w sobotę rano było 1 tys.
355 odbiorców, w lublinieckim 135, w kłobuckim 110. W tych powiatach
niebawem wszyscy odbiorcy powinni już mieć zasilanie. Wielu z nich żyje
bez energii elektrycznej od ponad tygodnia. Nie ma już awarii w powiecie
będzińskim, gdzie wcześniej prądu nie miało kilka tysięcy odbiorców.
Wśród miejscowości najbardziej dotkniętych brakiem prądu jest Myszków (dzielnice
Bory oraz Mrzygłódka), miasto i gmina Żarki, gmina i miasto Koziegłowy,
gmina Poraj oraz gmina Niegowa. W niektórych miejscowościach tej
ostatniej gminy oraz w Żarkach brak zasilania skutkuje też brakiem wody;
dostarczają ją tam strażacy.
Minionej doby śląscy strażacy 147 razy usuwali skutki opadów śniegu i
zlodowacenia, głównie w powiatach częstochowskim, lublinieckim,
myszkowskim, tarnogórskim i zawierciańskim. Pomagali też energetykom w
dotarciu do uszkodzonych linii i doraźnie wspomagali zasilanie stacji
pomp. Zaangażowano także prywatne firmy, wypożyczające agregaty małej i
średniej mocy.
Tragiczny pożar
W nocy z piątku na sobotę strażacy zmagali się także z pożarami. Do
najtragiczniejszego z nich doszło w Świętochłowicach, gdzie spaliło się
jedno pomieszczenie w mieszkaniu na drugim piętrze czteropiętrowego
budynku. Zginęły dwie osoby, 16 ewakuowano na czas akcji gaśniczej.
Sytuacja na drogach
Na drogach woj. śląskiego nie ma utrudnień - główne trasy mają czarną
nawierzchnię. W powiecie lublinieckim jezdnie wiodące przez las są
często oblodzone. Pojawiają się też utrudnienia spowodowane spadającym
na jezdnie gałęziami, łamiącymi się z powodu obciążenia śniegiem.
Na kolei wciąż opóźnienia
Nadal należy liczyć się z opóźnieniami w ruchu pociągów. Spółka Przewozy
Regionalne poinformowała, że od soboty wszystkie zawieszone wcześniej w
woj. śląskim pociągi zostały przywrócone, jednak na niektórych lokalnych
szlakach nadal sieć jest oblodzona, co powoduje problemy. Dotyczy to
m.in. odcinków Herby Nowe-Liswarta, Krupski Młyn-Droniowiczki,
Lubliniec-Czarków, Dąbrowa Górnicza Ząbkowice-Łazy, Częstochowa
Mirów-Poraj oraz Ruda Śląska Chebzie-Zabrze, gdzie poprzedniej nocy
próbowano ukraść sieć trakcyjną. Nadal są odcinki, gdzie pociągi
przeciągane są lokomotywą spalinową, co powoduje opóźnienia.
(PAP)
Minister zdrowia przekazała 7 karetek dla pogotowia
Siedem nowych karetek - wartych 3 mln zł - przekazała Radomskiej Stacji
Pogotowia Ratunkowego minister zdrowia Ewa Kopacz. Pieniądze na zakup
ambulansów pochodziły z unijnego programu "Infrastruktura i środowisko".
Całkowity koszt zakupu to prawie 3 mln zł, blisko 2,5 mln zł stanowiło
dofinansowanie z Unii Europejskiej. W przyznawaniu funduszy z programu "Infrastruktura
i środowisko" pośredniczy Ministerstwo Zdrowia. Jak powiedział dyrektor
Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Piotr Kowalski, dzięki zakupowi
nowych ambulansów radomskie pogotowie będzie opierało się tylko na
własnym taborze. Do tej pory dzierżawiło kilka karetek od innych firm.
Radomskie pogotowie obsługuje obszar zamieszkiwany przez 317 tys. osób.
Teraz pogotowie ma 14 karetek; najwięcej jeździ na stałe w zespołach
ratownictwa medycznego. Ambulanse są też wykorzystywane w nocnej opiece
lekarskiej oraz do transportu noworodków. Dwie - najbardziej wysłużone
karetki pozostają w rezerwie.
Szefowa resortu zdrowia podkreśliła, że jej ministerstwo wykorzystało
wszystkie środki przeznaczone na ub. rok w ramach programu "Infrastruktura
i Środowisko". Jak dodała, program ten realizowany jest w trzech
obszarach. Pierwszy dotyczy zakupu ze środków europejskich 600
ambulansów - 200 już trafiło do placówek pogotowia ratunkowego w całej
Polsce. - Drugi obszar dotyczy tworzenia lądowisk dla helikopterów, a
trzeci - bardzo ważnego ogniwa w systemie ratownictwa medycznego -
doposażenia szpitalnych oddziałów ratunkowych - wyjaśniła Kopacz. Dodała,
że na zakup karetek i budowę lądowisk przeznaczonych jest 239 mln euro,
a ponad 170 mln euro zostało jeszcze do wykorzystania na doposażenia
SOR-ów.
Kopacz zachęcała samorządy, by tak jak Radom, przystępowały do konkursów
i pozyskiwały w ten sposób pieniądze unijne na inwestycje w służbie
zdrowia.
(PAP)
Piątek,
2010-01-15
Wielkopolscy strażacy
odlecieli nieść pomoc na Haiti
Wielkopolscy strażacy odlecieli dzisiaj rano z Okęcia na Haiti nieść
pomoc ofiarom trzęsienia ziemi. - Odkąd dowiedzieliśmy się o tragedii na
Haiti liczyliśmy się z możliwością udziału w akcji ratowniczej. Po to
przecież się szkoliliśmy - mówi kpt. Bartosz Tunia.
Trzech wielkopolskich strażaków wyruszyło do Warszawy, by stamtąd
rządowym samolotem polecieć na Haiti. W grupie ratowników znaleźli się
dwaj przewodnicy psów starszy strażak Marcin Ratajczak z Poznania, kpt.
Bartosz Tunia z Gostynia oraz kpt Grzegorz Orłowski z Tulec. Będą oni
członkami 63-osobowej grupy polskich ratowników poszukiwaczy. Wraz z
psami szkolonymi do poszukiwania ludzi zasypanych pod gruzami będą
próbowali odnaleźć ofiary trzęsienia ziemi jakie w tym tygodniu
nawiedziło wyspę Morzu Karaibskim.
O tym że polecą na ratunek dowiedzieli się na służbie. Swoje rodziny
poinformowali o tym fakcie telefonicznie. - Syn nie bardzo chciał mnie
puścić, ale powiedziałem, że szybko wrócę - mówi kpt Grzegorz Orłowski.
Na Haiti zabierają ze sobą dwa psy: Ulfisa i Bilasa. Starszy strażak
Marcin Ratajczak żartował przed wyjazdem z Poznania, że jego pies jest
dłużej w straży niż on sam.
W jaki sposób będą nieśli pomoc okaże się już na miejscu. - Może się
zdarzyć, że psy już nie będą poszukiwały, a my będziemy opatrywali
rannych - mówi kpt Grzegorz Orłowski. Wyjazd tej piątki na misje na
Haiti jest pierwszym poznańskim udziałem w tak poważnej akcji ratunkowej
na świecie. - Polscy strażacy nieśli już pomoc w Turcji, Pakistanie,
Armenii, Iranie i Indiach - mówi kpt. Tomasz Krajnik.
Oprócz Wielkopolan na Haiti polecieli ratownicy z Nowego Sącza, Łodzi,
Gdańska i Warszawy. Zabiorą ze sobą cztery tony sprzętu oraz wyżywienie
na co najmniej sześć dni. Część żywności - tą dla psów przygotowała
poznańska Szkoła Aspirantów PSP.
Polecamy w wydaniu internetowym: Wybieramy bohatera roku 2009 - zagłosuj
(Polska Głos Wielkopolski)
Rząd stara się o odzyskanie z Rosji skradzionych dzieł
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwo Spraw
Zagranicznych oświadczyły, że prowadzą działania na rzecz odzyskania od
Federacji Rosyjskiej skradzionych pod koniec II wojny światowej z Polski
obrazów i grafik. W ten sposób oba resorty bronią się przed zarzutem "opieszałości"
w tej sprawie stawianym im przez "Dziennik Gazetę Prawną".
W piątkowym numerze dziennika ukazał się tekst "Rząd zapomniał, Moskwa
nie odda", w którym napisano, że Polska przez opieszałość rządu straciła
szansę na odzyskanie dzieł sztuki przejętych po wojnie przez ZSRR.
Chodzi m.in. o obrazy i grafiki należące obecnie do zbiorów
moskiewskiego Muzeum Puszkina. Do 1945 r. należały do gdańskiego Muzeum
Miejskiego; najcenniejsze z dzieł to dziewięć obrazów, w tym malowidła
ze szkoły Breugla i inne obrazy z XVI i XVII wieku. W 1945 r. zbiory
gdańskiego muzeum przejęła grupa pracowników Komitetu ds. Sztuki przy
Radzie Ministrów ZSRR przydzielona do II Frontu Białoruskiego.
"Wbrew tezie postawionej w tym artykule, rzeczywistość stosunków
polsko-rosyjskich oraz działania restytucyjne Rządu RP nie dają podstaw
do formułowania twierdzeń o rzekomo utraconej szansie zwrotu naszym
muzeom przez Federację Rosyjską obrazów i grafik wywiezionych pod koniec
wojny z Polski" - napisano w oświadczeniu przesłanym z Centrum
Informacyjnego ministerstwa kultury.
Oba resorty "z całą stanowczością" dementują informacje o nieprowadzeniu
przez nie działań w celu odzyskania dzieł sztuki. Wśród działań resortu
kultury autorzy oświadczenia wymieniają m.in. "zaopiniowanie 10 wniosków
rewindykacyjnych, jak również przygotowanie zawartości noty
dyplomatycznej dla MSZ z lutego 2009 r.".
Resort kultury przypomniał też, że w 2009 r. odbyły się "liczne
spotkania", m.in. obrady Komisji Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej
w Moskwie, które były poświęcone odzyskaniu z Rosji skradzionych dzieł
sztuki. "Ministerstwo kultury opiniowało też negatywnie przesłaną nam
jedną z propozycji wymian dzieł sztuki, uznając ją za niekorzystną" -
napisali autorzy oświadczenia.
Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewnia, że "czyni wszelkie
dostępne kroki, aby odzyskać dzieła sztuki utracone przez Polskę w
czasie II ostatniej wojny". "Odnosimy tutaj liczne sukcesy, (...) w
końcu ubiegłego roku odzyskany został z USA cenny manuskrypt
średniowieczny pochodzący z Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Nie
zaniedbujemy również sprawy odzyskania zabytków z Rosji, przeciwnie
składane są jej stosowne dokumenty i inne niezbędne dowody, a nadto
kwestia restytucji znajduje się w agendzie każdej wizyty wyższego
szczebla" - głosi oświadczenie.
W konkluzji oświadczenia można przeczytać też, że starania dotyczące
odzyskania skradzionych dzieł sztuki "będą systematycznie prowadzone
dalej". "Wymagają one rzetelnego przygotowania, cierpliwości i
konsekwencji, przy czym nie są one spektakularne, ale taka jest natura
współczesnej i skutecznej dyplomacji" - wyjaśniły na koniec oba
ministerstwa.
Według "Dziennika Gazety Prawnej", szansa zwrotu dzieł sztuki
wywiezionych z Polski pojawiła się po wrześniowej wizycie w Polsce
premiera Rosji Władimira Putina. Jak zapowiadali we wrześniu pracownicy
MSZ i resortu kultury miał to być początek dyplomatycznych działań,
mających na celu zwrot dzieł sztuki. Zdaniem cytowanych przez gazetę
specjalistów, na zapowiedziach, a właściwie na wysłaniu noty
dyplomatycznej, się skończyło. Tymczasem do debaty na ten temat podobno
był już przygotowany ambasador Rosji. Przychylny też był ton publikacji
w rosyjskiej prasie.
(PAP)
Kolejne paleontologiczne odkrycie w Polsce
Kompletny odcisk skalny ryby sprzed 230 mln lat znaleźli górnicy w
kopalni miedzi w Lubinie (Dolnośląskie). To pozostałość po tzw. morzu
cechsztyńskim, które swoim zasięgiem obejmowało znaczne obszary Europy
Zachodniej i Środkowej.
Jak powiedział główny geolog Zakładów Górniczych "Lubin" Wiesław
Szarowski, na terenie kopalni należących do holdingu miedziowego KGHM
podobne znaleziska zdarzają się stosunkowo często. - Odcisk ryby jest o
tyle ciekawy, że zachował się w całości - wyjaśnił Szarowski.
Skamielinę znaleziono w łupku miedzionośnym na głębokości ok. 640 metrów.
Jak tłumaczył geolog ponad 230 mln temu tereny dzisiejszej kopali zalane
był przez wody tzw. morza cechsztyńskiego. Występujące w nim osady
ilaste pokrywały szczątki martwych organizmów. Odcięcie tlenu przez iły
powodowało, że szczątki organizmów zachowały się w dobrym stanie. -
Później w wyniku procesów geologicznych następowało zastępowanie
twardych części organicznych mineralizacją miedziową - dodał Szarowski.
Morze cechsztyńskie miało powierzchnię 600 tys. km kwadratowych.
Rozciągało się od obszarów Wielkiej Brytanii, przez Niemcy i Morze
Północne, po Polskę. Było płytkim akwenem o zasoleniu większym niż
współczesnych mórz.
(PAP)
Czwartek, 2010-01-14
Aukcje dla WOŚP tylko dla
Polaków - wpadka MON
Ministerstwo Obrony Narodowej wycofa z regulaminu wojskowych aukcji na
rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zapis o konieczności
posiadania narodowości polskiej. Ten warunek trzeba było spełnić by na
przykład odbyć lot myśliwcem F-16, czy popłynąć w rejs łodzią podwodną.
Do decyzji MON przyczyniła się interwencja dziennikarzy TOK FM.
- Po przeanalizowaniu sytuacji i zasięgnięciu opinii kierownictwa służb
zostało zmienione kryterium narodowościowe jako nieistotne w całej
sprawie – poinformował w TOK FM płk Wiesław Grzegorzewski dyrektor
departamentu prasowo-informacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej.
Zdaniem antropologów kryteria narodowościowe to relikt przeszłości, a
tego typu ograniczenia mogłyby dotyczyć nawet miliona Polaków.
- Ciekawe się w jaki sposób by to zbadano, przecież w dowodzie
tożsamości nie ma tego typu zapisów – zastanawia się prof. dr hab.
Cezary Obracht–Prondzyński.
(TOK FM), (WOŚP jak co roku przygotowała wiele różnych atrakcji fot. PAP
/ Adam Ciereszko)
Polska wysyła ratowników na Haiti
Na Haiti poleci z Polski 63 ratowników wyposażonych w 4 tony
specjalistycznego sprzętu oraz 12 psów-ratowników - poinformowała
rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak. Zwiększenie pomocy dla Haiti i
wysłanie na miejsce doświadczonego zespołu ratowniczego polecił premier
Donald Tusk.
Rzeczniczka MSWiA powiedziała, że jest to tzw. Grupa
Poszukiwawczo-Ratownicza (GPR) Państwowej Straży Pożarnej z certyfikatem
ONZ. Na całym świecie tylko 11 grup ma taki certyfikat. Uzyskanie go
jest potwierdzeniem wysokiego poziomu wyszkolenia i wyposażenia.
Woźniak poinformowała, że w skład grupy wchodzą strażacy i ratownicy z
Nowego Sącza, Łodzi, Gdańska, Warszawy oraz Poznania. - Samolot, który
poleci na Haiti, wystartuje z Warszawy w piątek w godzinach porannych -
powiedziała.
Według Centrum Informacyjnego Rządu, trwają ustalenia pomiędzy MSZ,
MSWiA i MON w celu przygotowania zespołu, który miałby się zająć m.in.
ratowaniem ludzi uwięzionych w gruzowiskach. Najprawdopodobniej zespół
skorzysta ze specjalnego samolotu rządowego.
- Premier po kontakcie z ministrem Radosławem Sikorskim podjął decyzję o
zwiększeniu pomocy dla Haiti. Z ustaleń centrum koordynującego pomoc dla
Haiti wynika, że jedna z najbardziej potrzebnych obecnie form pomocy to
ratownicy, w związku z tym zapadła decyzja o wysłaniu ratowników MSWiA -
zaznaczył rzecznik rządu Paweł Graś.
Jak dodał, zespoły ratownicze MSWiA są już praktycznie gotowe do wyjazdu.
- Jak tylko pojawi się techniczna możliwość wylotu, natychmiast zostaną
przetransportowani na Haiti - powiedział.
Poinformował jednocześnie, że MON rozważa wysłanie na Haiti części
swoich zapasów żywnościowych, które zostaną wysłane samolotem rządowym.
Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu
krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w
strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu
sprawia, że ONZ ma pewność, że są one technicznie i logistycznie
przygotowani do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.
Proces certyfikacji grup przez ONZ rozpoczął się w 2005 roku. Jako
pierwsza egzaminowi poddana została grupa z Węgier. W kolejce czekają
strażacy z Estonii, Islandii, Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Proces dochodzenia do certyfikatu trwa ok. dwóch lat.
We wtorek Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi - o sile 7 lub 7,3 st. (agencje
podają różne informacje). To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od
ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone.
Trzęsienie ziemi mogło spowodować nawet ponad 100 tys. ofiar
śmiertelnych. Czerwony Krzyż szacuje, że 3 mln osób - jedna trzecia
ludności - może potrzebować pilnej pomocy.
(PAP)
Czarna wizja demografów: Polaków będzie coraz mniej
Główny Urząd Statystyczny zakłada, że „liczba ludności Polski będzie
systematycznie się zmniejszać, przy czym tempo tego spadku będzie coraz
wyższe wraz z upływem czasu”. Jedynie najmłodsi dorośli (18-24 lata)
zdecydowanie planują potomstwo. Im starsi Polacy, tym mniej
zainteresowani są posiadaniem dzieci.
Według badań CBOS, plany związane z prokreacją najczęściej deklarują
badani od 18 do 24 roku życia (79% kobiet, 77% mężczyzn), natomiast ci,
którzy mają co najmniej 40 lat, bardzo rzadko planują posiadanie
potomstwa (kobiety – maksymalnie 2%, mężczyźni – maksymalnie 7%).
Jedynie wśród najmłodszych dorosłych (18–24 lata) kobiety równie często
jak mężczyźni deklarują, że w przyszłości planują mieć dzieci. Natomiast
wśród osób mających od 25 do 39 lat to mężczyźni dużo częściej twierdzą,
że zamierzają mieć potomstwo, co może świadczyć o tym, że częściej
odkładają oni realizację swoich planów prokreacyjnych.
Młodzi Polacy, którzy jeszcze nie mają potomstwa, preferują model
rodziny z dzieckiem (dziećmi). Badani poniżej 30 roku życia w
zdecydowanej większości planują posiadanie potomstwa (około czterech
piątych z tej grupy), a tylko nieliczni deklarują, że w ogóle nie
zamierzają mieć dzieci.
Około dwóch trzecich bezdzietnych respondentów od 30 do 34 roku życia
planuje mieć dzieci, ale już w grupie wiekowej 35–39 lat – mniej niż
połowa.
Jeśli kobieta ma już dziecko (dzieci), to zdecydowanie rzadziej (w
zależności od wieku) planuje w przyszłości potomstwo.
Wpływ pieniędzy, wykształcenia i religii
Jeśli chodzi o wpływ czynników materialnych, zdaniem ośrodka badania
opinii publicznej albo pomoc finansowa państwa jest niewystarczająca,
albo polityka pronatalistyczna powinna mieć szerszy zakres, wybiegający
poza pomoc materialną.
Co ciekawe badania wskazują też, że zamierzenia prokreacyjne są
niezależne od stopnia urbanizacji miejsca zamieszkania.
Z badań wynika również, że osoby z dyplomem wyższej uczelni dużo
częściej niż pozostałe planują mieć dziecko w przyszłości.
Związek między uczestnictwem w praktykach religijnych a planowaniem
potomstwa dotyczy jedynie badanych, którzy nie mają jeszcze dzieci.
Wśród osób bezdzietnych te, które nie biorą udziału w praktykach
religijnych, dużo rzadziej (64%) niż uczestniczące w nich bardziej lub
mniej regularnie (około 78%) deklarują planowanie w przyszłości
potomstwa.
2+2 = idealny model
Połowa Polaków (50%) za idealny model uważa rodzinę z dwójką dzieci, a
prawie jedna czwarta (23%) preferuje troje dzieci. Tylko jedna dziesiąta
(10%) deklaruje, że chciałaby mieć rodzinę z jednym dzieckiem. Natomiast
nieliczni (2%) w ogóle nie chcieliby mieć potomstwa.
Najczęstszym powodem takiej decyzji jest fakt posiadania dzieci, czyli
zrealizowanie swoich planów rodzinnych. Deklaracje takie składa ponad
połowa badanych (54%). Niemal jedna piąta zaś (19%) twierdzi, że
rezygnuje z potomstwa z powodu sytuacji materialnej.
(wp.pl)
|
|
INDEX
Powrót..
|