zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót..
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2010-02-10
Wstrząs w kopalni Rudna
to samoistne tąpnięcie
Wtorkowy wstrząs, który miał miejsce w kopalni ZG Rudna w Polkowicach na
głębokości ponad 900 metrów, to zdaniem komisji Okręgowego Urzędu
Górniczego samoistne tąpnięcie - poinformowała rzeczniczka prasowa KGHM
Polska Miedź S.A. Anna Osadczuk.
W wyniku tąpnięcia pod ziemią zginęło dwóch górników - operatorów maszyn
górniczych: 43-letni mieszkaniec Polkowic i 27-letni głogowianin. Dwaj
inni z poważnymi obrażeniami, ale niezagrażającymi życiu trafiło tuż po
wstrząsie do szpitala. - Obecnie jeden z rannych ze złamaną nogę został
wypisany do domu. Drugi ze wstrząsem mózgu pozostaje w szpitalu - mówiła
Osadczuk.
W rejonie wstrząsu znajdowało się w sumie 15 górników, ale większość
zdołała wydostać się samodzielnie na powierzchnię.
Do wstrząsu doszło po godz. 15:00 we wtorek i był to jeden z
najsilniejszych wstrząsów w historii KGHM. W wyniku wstrząsu doszło do
obsypania ociosów i zawału skał. Akcja ratunkowa trwała ponad 2,5
godziny.
(PAP)
90. rocznica zaślubin Polski z Bałtykiem
- Teraz wolne przed nami światy i wolne kraje. Żeglarz polski będzie
mógł dzisiaj wszędzie dotrzeć pod znakiem Białego Orła, cały świat stoi
mu otworem - tak w Pucku, 10 lutego 1920 roku mówił gen. Józef Haller.
Tego dnia odbyły się symboliczne za zaślubiny Polski z morzem i nasze
okręty wróciły na Bałtyk. Dziś mija 90 rocznica tych wydarzeń
Na mocy Traktatu Wersalskiego Polska odzyskała dostęp do Morza
Bałtyckiego na odcinku 147 km: brzeg Półwyspu Helskiego - 74 km, morze
otwarte - 24 km i brzeg Zatoki Puckiej - 49 km. W jej granicach nie
znalazł się jednak żaden większy port. Gdańsk, miał być Wolnym Miastem,
pozostającym pod protektoratem Ligi Narodów.
Obejmowanie przyznanych jej terenów Rzeczpospolita mogła rozpocząć
dopiero po wejściu w życie postanowień wersalskich, tzn. od 10 stycznia
1920 r.
Na Pomorze wojska polskie wkroczyły 17 stycznia 1920 roku, 18 stycznia
zajęły Toruń, 23 Grudziądz, a 10 lutego dotarły do wybrzeża morskiego.
Tego dnia w Pucku zorganizowano uroczystości symbolicznych zaślubin
Polski z Bałtykiem.
Władze II Rzeczypospolitej nadały im wielką rangę. Dowódcy Frontu
Pomorskiego gen. Józefowi Hallerowi towarzyszyła 20 osobowa delegacja
Sejmu, przedstawiciele rządu, m.in. minister spraw wewnętrznych
Stanisław Wojciechowski, wicepremier Wincenty Witos, wojewoda pomorski
Maciej Rataj, kontradmirał Kazimierz Porębski oraz dyplomaci: szef misji
brytyjskiej i attache wojenno-morski USA.
Pociąg specjalny z gośćmi przybył najpierw na dworzec gdański, gdzie
starosta dr Józef Wybicki wręczył gen. Hallerowi dwa platynowe
pierścienie wykonane specjalnie na ceremonię zaślubin z morzem na koszt
gdańskiej Polonii. Później delegacja pojechała do Pucka.
Po uroczystości gen. Haller wjechał konno do morza i wrzucił w fale
jeden z wręczonych mu platynowych pierścieni. Drugi założył sobie na
palec.
Na pamiątkę zaślubin poświęcono i wbito w morze słup z wyrytym od strony
morza orłem Jagiellonów, a od strony lądu z napisem - Roku Pańskiego
1920, 10 lutego Wojsko Polskie z gen. Józefem Hallerem na czele objęło
na wieczyste posiadanie polskie morze.
Na zakończenie uroczystości podpisany został przez najważniejsze
osobistości akt erekcyjny zaślubin Polski z morzem.
(PAP)
Wtorek, 2010-02-09
Powódź zagraża Polsce -
służby w gotowości
Służby i administracja przygotowują się do ewentualnej powodzi. Gotowych
jest 110 tysięcy ratowników Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego i 10
tys. żołnierzy jest gotowych do działania na wypadek zagrożenia powodzią
w Polsce. Przygotowanych jest 92 tys. metrów rękawów przeciwpowodziowych,
około 1300 łodzi, pontonów i motorówek, 6526 agregatów prądotwórczych i
ponad 7,7 mln. worków na piasek.
Stan przygotowania służb do ewentualnego zagrożenia powodziowego
przedstawiony został podczas roboczego spotkania zwołanego w
poniedziałek (8 lutego) przez Jerzego Millera, ministra spraw
wewnętrznych i administracji. W spotkaniu wzięli udział: sekretarz stanu
w MSWiA Tomasz Siemoniak, podsekretarz stanu w MSWiA Zbigniew Sosnowski
i przedstawiciele Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Krajowego Zarządu
Gospodarki Wodnej, Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Sił
Zbrojnych RP, Wojewoda Mazowiecki oraz przedstawiciele służb podległych
MSWiA.
W gotowości jest też 48 samolotów i śmigłowców Policji, Straży
Granicznej, Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Tatrzańskiego
Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Wojsko ma do dyspozycji 2 416 jednostek różnego typu sprzętu
specjalistycznego. W razie potrzeby może też użyć 41 śmigłowców i 2
samoloty.
Z analizy sytuacji hydrologicznej i prognoz meteorologicznych wynika, że
w ciągu najbliższych 4 dni na terenie kraju nie powinno wystąpić
zagrożenie powodziowe. 8 lutego takie informacje Instytut Meteorologii i
Gospodarki Wodnej i Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej przekazał Jerzemu
Millerowi ministrowi spraw wewnętrznych i administracji na roboczym
spotkaniu zespołu ds. zagrożenia powodziowego - czytamy w komunikacie
MSWiA.
Z informacji przekazanych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki
Wodnej wynika, że poziom wody w rzekach utrzyma się w obecnych strefach.
Większe wahania stanu wody związane z występującymi zjawiskami lodowymi
mogą wystąpić lokalnie.
W najbliższych dniach na terenie całego kraju spodziewane są opady
śniegu, które 11 i 12 lutego będą miejscami intensywne.
(PAP)
Porozumienie gazowe z Rosją do zatwierdzenia
"Rzeczpospolita" obszernie opisuje kwestię zatwierdzenia przez Polskę
porozumienia gazowego z Rosją. Dziennik podkreśla, że w środę umowę ma
zatwierdzić rada nadzorcza Polskiego Górnictwa Gazowego Naftowego i
Gazownictwa. We wtorek natomiast dokumenty będzie analizować Rada
Ministrów.
Porozumienie PGNIG i Gazpromu jest warunkowe i może zacząć obowiązywać
tylko jeśli władze obu spółek zatwierdzą je w ciągu dwóch tygodni. A ten
termin upływa w czwartek.
Gazeta uspokaja jednak, że brak zgody rządu na umowę z Rosjanami jest
mało prawdopodobny. Bez porozumienia z Rosją Polsce zabrakłoby bowiem w
tym roku dwóch miliardów metrów sześciennych gazu, czyli około 15%
całkowitego krajowego zużycia tego surowca.
(IAR)
Lifting stołecznego Dworca Centralnego za 22 mln zł
Sześć firm chce walczyć o kontrakt na lifting stołecznego Dworca
Centralnego warty ok. 22 mln zł. PKP zaczęły zrywać umowy z
właścicielami kebabów i budek z hot dogami. A projektant zmaga się z
krytyką "gastronomiczną" - pisze "Życie Warszawy".
Według gazety, to pierwszy dotrzymany przez PKP termin dotyczący
przebudowy warszawskich dworców na Euro 2012. W poniedziałek minął
bowiem termin składania wniosków o udział w przetargu ograniczonym na
lifting Dworca Centralnego, a kolejarze nie przesunęli go nawet o jeden
dzień.
Zgłosiło się sześciu chętnych. Spośród nich PKP wytypują tych, z którymi
chcą dalej współpracować. W przyszłym tygodniu wystąpią do nich o
złożenie ofert. Kolejarze wycenili inwestycję na 22 mln zł.
W lutym powinniśmy dowiedzieć się, ile zażyczą sobie za nie wykonawcy.
Już teraz jednak nie brakuje obaw, iż punktów gastronomicznych będzie na
Centralnym za mało - czytamy w "Życiu Warszawy".
(PAP)
Poniedziałek,
2010-02-08
Zmarł Krzysztof
Skubiszewski - pierwszy szef MSZ III RP
W Warszawie zmarł pierwszy minister spraw zagranicznych III RP prof.
Krzysztof Skubiszewski - poinformowała Katolicka Agencja Informacyjna.
Wybitny polski polityk i prawnik, szef dyplomacji w 1989-1993 miał 83
lata.
Twórca dyplomacji niepodległej Polski
- Prof. Skubiszewski stworzył od podstaw fachową, podmiotową politykę
zagraniczną. Dokonał jej trwałej reorientacji w kierunku zachodnim.
Działał w bardzo trudnych warunkach, bo po stronie polskiej brakowało
konsensusu, gdzie ta polityka powinna być zakotwiczona, kiedy wciąż
istniał Związek Radziecki, a na terytorium polskim stacjonowały wojska
radzieckie – mówi w rozmowie z Wirtualną Dariusz Rosati, były minister
spraw zagranicznych w rządach Józefa Oleksego i Włodzimierza
Cimoszewicza. Jak dodaje prof. Skubiszewski prowadził polską politykę
zagraniczną w sposób zręczny i skuteczny. - To była polityka pozbawiona
naiwnego romantyzmu wynikającego z odzyskania niepodległości,
konsekwentnie zmierzająca do uzyskania członkostwa w strukturach NATO i
Unii Europejskiej - tłumaczy Wirtualnej Polsce Rosati.
- Prof. Skubiszewski urzędował w czterech rządach, co świadczy o tym, że
ludzie z różnych opcji politycznych go akceptowali. Wymienił w MSZ kadry,
przy czym udało mu się uniknąć w resorcie rewolucji bolszewickiej.
Zachował osoby kompetentne, jednocześnie otwierając szeroko drzwi dla
nowych kadr – opowiada Rosati.
Dżentelmen starej daty
Jakim człowiekiem był prywatnie? - To była szczególna postać, profesor
starej daty. Chodził w muszce, a nie w krawacie, niczym angielski
dżentelmen. Hołdował dyplomacji bezpośredniej, od telefonów, wolał
kontakt osobisty. Był bardzo szanowany również ze względu na swoje
kompetencje i wiedzę z zakresu prawa międzynarodowego. To nie był
człowiek szczególnie towarzyski, stwarzał dystans, ale w dyplomacji nie
było to wadą, ale w wielu momentach zaletą – wspomina Dariusz Rosati.
Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że prof. Krzysztof Skubiszewski,
jako pierwszy minister spraw zagranicznych III RP, działał w "bardzo
trudnych okolicznościach", a mimo to "podstawowe działania zostały
spełnione".
Lech Kaczyński podkreślił w TVP INFO, że Skubiszewski był pierwszym
szefem dyplomacji III RP. - Cześć Jego pamięci - mówił.
- Wiem, że działał w bardzo trudnych okolicznościach i że podstawowe
zadania zostały spełnione. Układ Warszawski został rozwiązany, RWPG (Rada
Wzajemnej Pomocy Gospodarczej) również i było już blisko ostatecznego
wycofania wojsk najpierw radzieckich, a później już rosyjskich z Polski
- powiedział prezydent.
Jak wspominał, profesora Skubiszewskiego poznał osobiście w roku 1991, w
marcu. - Natomiast, kto to jest profesor Skubiszewski wiedziałem od
bardzo wielu lat, ponieważ to był wybitny, jeden z najwybitniejszych na
świecie specjalistów od prawa międzynarodowego - dodał.
- Jako człowieka wspominam go, jako takiego poznańskiego profesora,
czyli dość zdystansowanego, bardzo grzecznego wobec współpracowników,
jednocześnie bardzo grzecznego, robiącego takie, nazwałbym, dojrzałe
wrażenie - on był wtedy mniej więcej w tym wieku co ja dzisiaj - mówił
Lech Kaczyński.
Krzysztof Jan Skubiszewski urodził się 8 października 1926 roku w
Poznaniu Ukończył Wydział Prawno-Ekonomiczny Uniwersytetu Poznańskiego i
otrzymał nominację profesorską w dziedzinie prawa międzynarodowego.
Odbył studia uzupełniające w Europejskim Centrum Uniwersytetu w Nancy i
Harvard University w Cambridge (Stany Zjednoczone). Wykładał we Francji,
USA, Wielkiej Brytanii u Szwajcarii. Jest autorem wielu prac naukowych i
opracowań. W latach 1981-1984 był członkiem Prymasowskiej Rady
Społecznej a w latach 1986-1989 Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym
Rady Państwa PRL.
Działał w ,,Solidarności" oraz Wielkopolskim Klubie Politycznym "Ład i
Wolność". 13 września 1989 r. został powołany na stanowisko ministra
spraw zagranicznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Później funkcję
szefa polskiej dyplomacji pełnił w rządach Krzysztofa Bieleckiego oraz
Hanny Suchockiej - do października 1993 r., pozostając politykiem
bezpartyjnym.
Krzysztof Skubiszewski był autorem prężnej polityki na rzecz pojednania
polsko-niemieckiego. To m. in. dzięki jego inicjatywie podpisano układ
graniczny z Niemcami w 1990 r. a rok później został podpisany inny ważny
dokument, Traktat polsko-niemiecki o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej
współpracy. Krzysztof Skubiszewski położył także podwaliny pod powstanie
Trójkąta Weimarskiego, czyli organizacji trzech państw europejskich:
Niemiec, Francji i Polski, co znacznie wzmocniło pozycję Polski w
Europie i pomogło jej zbliżyć się do krajów Zachodnich. Jego działalność
na początku lat 90. była także wstępem do rozpoczęcia polskiej drogi do
NATO i Unii Europejskiej.
Krzysztof Skubiszewski od 2002 r. był członkiem Papieskiej Akademii Nauk
Społecznych. Został uhonorowany doktoratami honoris causa kilku
uniwersytetów, kawalerem najwyższych odznaczeń polskich i
międzynarodowych, wśród nich Orderu Orła Białego i Krzyża Zasługi
Republiki Federalnej Niemiec. Po odejściu ze stanowiska szefa polskiej
dyplomacji został przewodniczącym US-Iran Claims Tribunal oraz sędzią ad
hoc Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Od 2002 r. był członkiem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Wspólnie
z Hansem-Dietrichem Genscherem otrzymał też prestiżową nagrodę ministrów
spraw zagranicznych Polski i Niemiec, ustanowioną w 1993 r. W 2005
został uhonorowany polsko-niemiecką nagrodą Pomerania Nostra. 13
listopada 2009 r. w uznaniu wybitnych zasług dla polskiej służby
zagranicznej i dorobku naukowego na arenie międzynarodowej otrzymał
Odznakę Honorową "Bene Merito".
(IAR)
Fenomen spotykany tylko w Polsce
Polska ma najwięcej zakonników w całej Europie - powiedział sekretarz
generalny Konferencji Przełożonych Wyższych Zakonów Męskich w Polsce, o.
Kazimierz Malinowski, przed rozpoczęciem obrad w Częstochowie
przedstawicieli zakonów z całej Europy.
Przez najbliższy tydzień, po raz pierwszy w Polsce, obradować będą wyżsi
przełożeni zakonów z 25 krajów Europy. Zbiorą się pod przewodnim hasłem
"Życie zakonne w Europie: historie pełne nadziei, nadzieją dla historii".
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego na spotkanie reprezentantów Unii
Konferencji Europejskich Przełożonych Wyższych (UCESM) wybrano Polskę?
O. Malinowski: Przedstawiciele zakonów z całej Europy przyjeżdżają do
nas między innymi po to, żeby zobaczyć polski fenomen życia zakonnego.
Mimo postępującego w Europie spadku w ostatnich latach powołań zakonnych,
w Polsce zainteresowanie różnymi formami życia konsekrowanego w sumie
prawie nie maleje. Liczba braci czy sióstr w niektórych zgromadzeniach
wręcz wzrasta.
Według danych Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Instytutów Życia
Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, na terenie Polski w
239 instytutach i zgromadzeniach zakonnych żyje ok. 40 tys. osób
konsekrowanych. Jest 60 wspólnot męskich i 144 żeńskie. Około tysiąca
osób jest członkami 35 instytutów świeckich - najmłodszej formy życia
konsekrowanego. Choć w niektórych zakonach żeńskich odnotowano znaczący
spadek powołań, to np. liczba karmelitanek bosych wzrosła w przez
ostatnie cztery lata z 406 do 464.
Przedstawiciele UCESM chcieli już dużo wcześniej spotkać się w naszym
kraju, ale były pewne kłopoty organizacyjne, gdyż nie jest łatwo
zorganizować konferencję dla ponad stu osób w warunkach kościelnych. Tym
razem się udało i odbędzie się ona w Wyższym Seminarium Duchownym w
Częstochowie.
Jaki jest główny cel spotkania w Częstochowie?
- Chodzi przede wszystkim o znalezienie odpowiedzi na pytanie, jakie
jest miejsce zakonów w dzisiejszej Europie, która coraz bardziej się
laicyzuje. Życie zakonne jest jakąś formą nadziei dla Europy. Jego
świadectwo może sprawić, że ludzie w Europie zrozumieją wartość bycia z
Bogiem w swym codziennym życiu. Istotą życia konsekrowanego jest bowiem
żyć na co dzień Bogiem i dawać temu świadectwo.
Czy UCESM, jako organizacja o charakterze kontynentalnym, skupiająca 37
krajowych Konferencji Przełożonych Wyższych z 25 krajów reprezentujących
ok. 400 tys. zakonników i zakonnice Europy, w jakiś sposób współpracuje
z organami Unii Europejskiej?
- Oczywiście, że tak. Świadczy o tym nawet to, że ma ona swoją siedzibę
w bezpośredniej bliskości z siedzibą UE, w Brukseli. Zakony zawsze były
otwarte na współpracę z UE i próbują wnieść swoje przysłowiowe trzy
grosze w sposoby funkcjonowania UE, przypominając o podstawowych
zasadach życia społecznego. Nie zawsze jednak spotykamy się z pozytywną
odpowiedzią ze strony urzędników tej wielkiej struktury, jaką jest Unia
Europejska. Jesteśmy realistami i wiemy, że ta współpraca, choć trudna,
jest konieczna, jeśli chcemy, żeby Europa zachowała swoją tożsamość,
swoje korzenie, z których wyrosła.
Rozmawiał: Stanisław Karnacewicz (PAP)
Niedziela,
2010-02-07
Szef kancelarii
prezydenta z wizytą w USA
Relacje między Polską, Europą i USA oraz przyszłość NATO - to główne
tematy rozmów szefa kancelarii prezydenta Władysława Stasiaka podczas
rozpoczynającej się w niedzielę wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Kancelaria zapowiada na swojej stronie internetowej, że Stasiak spotka
się w Waszyngtonie z dyrektorką z Rady Bezpieczeństwa Narodowego
Elizabeth Sherwood-Randall.
"Rozmowa dotyczyć będzie roli Polski i Europy Środkowo-Wschodniej w
relacjach transatlantyckich, wzmocnienia procesów demokratycznych i
modernizacyjnych państw postkomunistycznych, ale również bezpieczeństwa
energetycznego i przyszłości NATO" - czytamy w informacji KPRP.
Również w stolicy USA odbędą się spotkania z kongresmanami, prof.
Zbigniewem Brzezińskim, dyrektorem Center for Transatlantic Relations
Danem Hamiltonem oraz ekspertami Center for European Policy Analysis.
W planach jest także obiad roboczy nt. znaczenia Europy Środkowej w
polskiej i amerykańskiej polityce zagranicznej, organizowany przez
Heritage Foundation.
W imieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego Stasiak wręczy odznaczenia
państwowe działaczom Fundacji Fulbrighta, zaś podczas spotkania z
waszyngtońską Polonią - odznaczy o. Jana Fiedurkowa.
Na zakończenie wizyty planowane jest złożenie wieńca pod Pomnikiem
Żołnierza Polskiego w Doylestown w Pensylwanii.
(PAP)
Niezwykłe znalezisko na Mazurach - nurkowie zaskoczeni
Nurkowie ze straży pożarnej w Giżycku i mazurskiego WOPR zlokalizowali
na dnie Niegocina drewnianą barkę, której długość przekracza 17 metrów.
Szacują, że może mieć ok. stu lat i jest zapewne jedynym tego typu
wrakiem znalezionym na dnie mazurskich jezior. Odnalezienie barki było
dla nurków sporym zaskoczeniem; przez długi czas informacja ta była
ukrywana.
Nurkowie odkryli barkę kilka miesięcy temu, ale informację o jej
znalezieniu i zlokalizowaniu starali się utrzymać w tajemnicy. Jak
powiedział Adam Kowalewski z mazurskiego WOPR, leży ona na szlaku
żeglownym i w sezonie niebezpiecznie byłoby schodzić w tym miejscu pod
wodę. - A wiadomo, że taka informacja kusi wielu - dodał Kowalewski.
Sami nurkowie zaczęli dokładnie przyglądać się barce późną jesienią i
zimą - trenując nurkowanie pod lodem schodzą, by ją oglądać, mierzyć. -
Barka ma 17,5 metra długości i ok. 3 metrów szerokości, wysokość burty
to 2 metry. Doliczyliśmy się, że ma 10 wręgów, a rufa jest typu szpitgat,
to znaczy wygląda tak samo jak dziób - powiedział Kowalewski. Dodał, że
barka jest zakopana w mule, leży na głębokości od 13,5 do 17 metrów.
Nurkowie nadal nie zdradzają jej dokładnego położenia.
Jeden z nurków jednak sfotografował barkę, a zdjęcia trafiły na portale
dla miłośników Mazur i wywołały wiele dyskusji. Ich użytkownicy dotarli
do przedwojennych widokówek, na których uwieczniono pływające po
jeziorach barki - dyskutanci zastanawiają się, jak odnaleziona barka
mogła wyglądać, spekulują, czy nie jest to jedna z tych, przedstawionych
na fotografiach.
- Choć oficjalnie o barce się nie mówi, wtajemniczeni już o niej wiedzą.
Są to nurkowie, którzy znają Mazury, umieją nurkować w tych wodach.
Pewnie niedługo to grono jeszcze się powiększy, bo jest to nie lada
atrakcja - powiedział Marcin Kędzierski z Centrum Promocji i Informacji
Turystycznej w Giżycku.
O swoim odkryciu nurkowie poinformowali archeologów z gdyńskiego muzeum
morskiego, ale ci na razie nie mają funduszy na przebadanie barki.
Na dnie mazurskich jezior zatopionych jest kilka zlokalizowanych
obiektów: na Mamrach na głębokości 33 metrów przed laty celowo zatopiono
łódkę "Arabella", na którą schodzą nurkowie; na Niegocinie na 17 metrach
jest żaglówka, a na Kisajnie metalowy wrak. O tych obiektach nurkowie
wiedzieli jednak od dawna, odnalezienie barki było zaskoczeniem.
(PAP)
Sobota, 22010-02-06
Pierwszy taki zabieg w
Polsce - "nowe życie" dla 24-latka
24-letni mężczyzna ze zmiażdżoną w wypadku klatką piersiową ma szanse na
uniknięcie inwalidztwa i szybszy powrót do zdrowia. W sobotę w szpitalu
im. św. Barbary w Sosnowcu lekarze za pomocą tytanowych listew
ustabilizowali trzy jego żebra. Był to pierwszy zabieg mnogiej
stabilizacji żeber w Polsce.
Rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w
Sosnowcu Mirosław Rusecki powiedział, że poddany operacji pacjent został
poszkodowany wypadku komunikacyjnym. Leżał na OIOM-ie ze zmiażdżoną
klatką piersiową. Miał złamanych osiem żeber i stłuczone narządy
wewnętrzne.
- Klatka piersiowa była niestabilna, nie było rusztowania kostnego,
żebrowego, które umożliwiałoby normalną pracę płuca i by je chroniło.
Kawałki żeber były dodatkowo powbijane do płuca - powiedział ordynator
Oddziału Pulmonologii w szpitalu im. św. Barbary dr Tadeusz Bold.
Lekarze najpierw usunęli odłamki żeber z płuc i zszyli rany. Później za
pomocą nowego w Polce systemu listew tytanowych usztywnili żebra i
połączyli połamane kości, aby ustabilizować klatkę piersiową. Do
usztywnienia klatki piersiowej wystarczyło ustabilizować trzy żebra.
Operacja trwała kilka godzin.
Jak mówi dr Bold, dotychczas pacjentów w takim stanie leczyło się za
pomocą respiratora - wysokimi ciśnieniami "nadmuchiwało się" pacjenta od
środka, oczekując na zrośnięcie się żeber. Trwało to kilka tygodni i
wiązało się z ryzykiem powikłań.
W przypadku 24-latka takie leczenie nie przyniosłoby oczekiwanych
efektów. Miałby częściowo niestabilną klatkę piersiową i byłby inwalidą
oddechowym. - Trudno powiedzieć, na ile w ogóle byłby wydolny oddechowo,
żeby się poruszać, czy wykonywać jakąkolwiek pracę. Prawdopodobnie byłby
inwalidą do końca życia. Stwarzamy mu szansę na szybsze zdrowienie i w
ogóle na wyzdrowienie - podkreślił dr Bold.
Była to druga tego typu operacja w Polsce, ale po raz pierwszy
jednorazowo połączono więcej niż jedno żebro. Obu zabiegów dokonał dr
Krzysztof Bruliński - ordynator Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej w
Specjalistycznym Zespole Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej Śląskiej.
(PAP)
Na cześć Chopina wyprodukowali ekskluzywne wina
Dla uczczenia 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina dom winiarski
Vizar wyprodukował na cześć kompozytora krótką serię ekskluzywnych win o
nazwie "Preludium", "Sonata" i "Scherzo". Pierwszy toast wzniesiono w
piwnicach winiarskich Vizar koło Valladolid w Hiszpanii.
Podczas uroczystości, która odbyła sie z inicjatywy ambasady RP,
hiszpański pianista Manuel Jesus Corbacho wykonał kilka utworów
Fryderyka Chopina.
- Kiedy pije się dobre wino, trzeba także posłuchać niebiańskiej muzyki,
a taką jest właśnie muzyka Chopina - powiedział przedstawiciel Domu
Vizar, Jesus Zarzuela Vaquerizo.
"Muzyka to uniwersalny język, który rozumiemy niezależnie od naszego
pochodzenia - stwierdził ambasador RP Ryszard Schnepf. Muzyka ułatwia
komunikowanie, podobnie jak wino, dzięki któremu stajemy się bardziej
otwarci i bardziej przyjaźni".
Ambasador podziękował domowi winiarskiemu, "dzięki któremu toasty na
cześć genialnego Polaka w 200. rocznicę jego urodzin będą wznoszone
ekskluzywnym winem". Przed uroczystym toastem, na beczkach z "winem
chopinowskim" złożyli podpisy m. in. ambasador RP, wicepremier lokalnego
rządu Kastylii i Leon, burmistrz Valladolid.
Specjalne wina otrzymały etykiety - Vizar Seleccion Especial 2006
Sonata, Syrah 2007 Preludium i Vizar Roble 2007 Scherzo.
(PAP)
70 lat temu powstało getto w Łodzi
8 lutego 1940 r. ukazało się zarządzenie prezydenta policji Johanna
Schäfera o powstaniu w Łodzi wydzielonej dzielnicy mieszkaniowej dla
Żydów. Getto Łódzkie było drugim co do wielkości gettem utworzonym przez
Niemców w Polsce, a jednocześnie tym, z którego ocalało najwięcej Żydów.
Według różnych źródeł, spośród przebywających w nim ponad 200 tys. osób
przeżyło od 5 do 12 tys.
W okresie międzywojennym Łódź była drugim, co do wielkości, po Warszawie,
skupiskiem żydowskim w Polsce. W 1939 r. mieszkało tu 233 tys. Żydów, co
stanowiło prawie 35% mieszkańców. Zaraz po wybuchu II wojny światowej
kilkadziesiąt tysięcy łódzkich Żydów uciekło na Wschód. Ci, którzy
pozostali narażeni byli na prześladowania.
W ciągu pierwszych kilku miesięcy trwania wojny co chwila pojawiały się
obwieszczenia oznajmiające kolejne zakazy i nakazy, którymi objęci byli
Żydzi. Władze okupacyjne dążyły do całkowitego wyodrębnienia i
wyłączenia ich ze społeczności oraz ograniczenia im swobody poruszania
się.
Już w grudniu 1939 r. Niemcy mówili o konieczności utworzenia w Łodzi
odrębnej dzielnicy dla Żydów. Ostatecznie decyzję o jej powstaniu
podjęto na początku 1940 r.
8 lutego 1940 r. na łamach gazety "Lodscher Zeitung" ukazało się
zarządzenie prezydenta policji Johanna Schäfera o utworzeniu w mieście
wydzielonej dzielnicy mieszkaniowej dla Żydów. Do zarządzenia dołączono
jej szczegółowy plan.
W tym samym miesiącu zaczęto tworzyć w mieście getto, które było
pierwszym gettem na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy.
Żydzi musieli opuścić swoje mieszkania, sklepy, fabryki. Zamieszkali w
najbardziej zaniedbanej części Bałut i Starego Miasta.
30 kwietnia 1940 r. nastąpiło całkowite odizolowanie getta od reszty
miasta; na obszarze ponad 4 km kw. zamknięto ponad 160 tys. ludzi. Łódź
nosiła już wówczas nadaną przez Niemców nazwę Litzmannstadt. Getto
otoczono zasiekami z drutów kolczastych. Wyburzono wiele domów
przylegających do jego terenu. Na Przełożonego Starszeństwa Żydów
hitlerowcy wybrali Chaima Mordechaja Rumkowskiego, ze strony niemieckiej
gettem zarządzał kupiec z Bremy - Hans Biebow.
Jesienią 1941 r. przywieziono do getta około 20 tys. Żydów z Europy
Zachodniej. Później przywieziono jeszcze 17 tys. Żydów z okolicznych
miast m.in. Brzezin, Pabianic i Ozorkowa. Łącznie w czasie istnienia "dzielnicy
zamkniętej" przebywało w niej ok. 220 tys. osób. Do getta trafiło wielu
żydowskich intelektualistów z Polski, Niemiec, Austrii i Luksemburga.
Więziono tutaj m.in. dwie siostry Franza Kafki, które później zagazowano
w Chełmnie nad Nerem.
Getto w Łodzi było wielkim ośrodkiem przemysłowym, w którym działało
prawie 100 fabryk produkujących na potrzeby Rzeszy. Żydzi z łódzkiego
getta szyli mundury, czapki, obuwie i plecaki dla armii niemieckiej.
Produkowali też bieliznę, meble, a nawet zabawki. Gotowe produkty Niemcy
wywozili i sprzedawali. Z tego względu łódzkie getto było najdłużej
istniejącym na ziemiach polskich, pozostałe zostały zlikwidowane w 1942
i 1943 r.
Żydzi żyli w fatalnych warunkach. Umierali z wycieńczenia i chorób, ale
przede wszystkim z głodu. W sumie w getcie zmarło ponad 45 tys. osób.
Od stycznia 1942 r. rozpoczęły się masowe deportacje Żydów do obozu
zagłady w Chełmnie nad Nerem. Do maja 1943 r. zagazowano tam ponad 57
tys. osób. Kolejne deportacje nastąpiły we wrześniu. Wywieziono wówczas
do Chełmna ponad 15 tys. osób - dzieci do 10 lat i osoby powyżej 65.
roku życia. Kolejne transporty wznowiono w czerwcu 1944 r. Najpierw do
Chełmna, później do obozu Auschwitz-Birkenau.
Całkowita likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1944 r. Ostatni
transport wyjechał z Łodzi do KL Auschwitz 29 sierpnia 1944 r. Z ponad
70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys.
zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, zaś setki trafiły do obozów
pracy na terenie Rzeszy.
W granicach getta Niemcy utworzyli również obóz dla Romów oraz dla
dzieci i młodzieży polskiej. Pierwszy z nich powstał w połowie września
1941 r. W kwadracie obecnych ulic: Wojska Polskiego, Głowackiego,
Starosikawskiej i Obrońców Westerplatte zamknięto ponad 5 tys. Romów z
Austrii. Warunki, w których przebywali Romowie spowodowały wybuch
epidemii tyfusu. Zmarło wówczas lub zostało straconych ponad 700 osób.
W styczniu 1942 r. władze niemieckie podjęły decyzję o likwidacji obozu,
co dla Romów oznaczało śmierć. Od 5 do 12 stycznia 1942 r. 4300 mężczyzn,
kobiet i dzieci z łódzkiego getta wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie
nad Nerem. Tam zostali zagazowani w przystosowanych do masowych mordów
samochodach.
Obóz dla dzieci i młodzieży polskiej przy ul. Przemysłowej zaczął
funkcjonować w grudniu 1942 r. Więźniowie mieli od 8 do 16 lat. Byli to
m.in. bezdomni, małoletni z sierocińców i zakładów wychowawczych. Sporą
grupę stanowili małoletni oskarżeni o współdziałanie z ruchem oporu,
nielegalny handel. Warunki pobytu w obozie były ciężkie i prowadziły do
biologicznego wyniszczenia. Wielu przebywających tam więźniów zmarło z
powodu głodu, chorób czy pobicia przez niemieckich funkcjonariuszy.
Getto Łódzkie było drugim co do wielkości gettem w Polsce, a
jednocześnie tym gettem, z którego ocalało najwięcej Żydów. Szczególną
rolę w nim odgrywał Przełożony Starszeństwa Żydów Chaim Rumkowski.
Zdaniem Juliana Baranowskiego, autora vademecum o Litzmannstadt Getto,
nie ma wśród badaczy holokaustu jednakowej oceny tej postaci. Jedni
czynią z niego kolaboranta i widzą osobę współodpowiedzialną za
przekształcenie getta w obóz pracy niewolniczej, obciążają go winą za
szerzenie "iluzji na przeżycie" oraz za pomoc przy organizacji
transportów do obozów zagłady.
Inni uważają, że Rumkowski realizował jedyną z możliwych politykę
przetrwania, polegającą na przekształceniu getta w placówkę niezbędną
gospodarce Rzeszy. Szacuje się, że Niemcy zarobili na Litzmannstadt
Getto ponad 100 mln marek. Dzięki temu łódzkie getto było utrzymywane
niemal do końca wojny.
Pisze m.in. o tym również w swoich wspomnieniach "Byłam sekretarką
Rumkowskiego" Estera Daum. Jak wspomina, pracując nad książką do końca
nie potrafiła zdecydować, jak oceniać Rumkowskiego. "Z zimna krwią
współpracował z Niemcami, własnymi rękami wysłał dziesiątki tysięcy
ludzi na śmierć, był potwornym megalomanem opętanym żądzą wielkości, ale
jednocześnie, gdyby nie jego działalność, łódzkie getto spotkałby ten
sam los, co inne żydowskie społeczności - zginęliby niemal wszyscy" -
napisała.
Ze wspomnień można się też dowiedzieć, że Rumkowski i jego żona mogli
się uratować od wywózki do Auschwitz - mieli tzw. list żelazny. Jednak
Rumkowski zdecydował się wsiąść do wagonu razem ze swoim bratem i jego
żoną, których ocalić nie mógł. Jechał razem z innymi Żydami zatłoczonym
bydlęcym wagonem, a nie jak głosi pośmiertna legenda - luksusową salonką.
Zginął w Auschwitz.
Szef administracji niemieckiej Litzmannstadt Getto Hans Biebow został po
wojnie schwytany przez aliantów i wydany polskim władzom. Jego proces
toczył się przed łódzkim sądem. Sąd uznał go winnym zbrodni ludobójstwa
i skazał go na karę śmierci. Został powieszony w kwietniu 1947 r. Jego
zwłoki przekazano na potrzeby ówczesnej Akademii Medycznej.
(PAP)
Piątek,
2010-02-05
Lech Wałęsa dla WP: oto
jedyna zaleta komisji...
Nie komentuję prac komisji hazardowej. Od dawna twierdzę, że komisje
takie są bezcelowe. Ale obecna pokazuje jedną ważną rzecz. Polacy mogą
zobaczyć, o jaką Polskę i jaką politykę chodzi liderom dwóch
największych partii.
Już dawno mówiłem, że komisje niczego nie poprawiają i nie wyjaśniają
spraw. To tylko spektakl polityczny i medialny. Kiedy powstała kilka lat
temu pierwsza komisja śledcza, przewidywałem, że za chwilę powstawać
będą kolejne - tak się stało - a później następne podkomisje i
nadkomisje do zbadania działań komisji. Ktoś chyba zapomniał, że od
wyjaśniania spraw, przestępstw i działań śledczych są odpowiednie organy
i wymiar sprawiedliwości. One w demokratycznym państwie są powołane do
rozstrzygania i nakładania kar. Stało się inaczej, stają się śledczymi
posłowie i udają, że chcą coś ustalić. W efekty nie wierzę, co już widać.
Ale jest jedna korzyść z pracy komisji hazardowej. Stała się miejscem
zderzenia dwóch innych wizji świata i polityki. Wczoraj premier Tusk
pokazał nie tylko niezłą kondycję i wytrwałość - oj, wiem coś o tym,
jakie końskie zdrowie trzeba mieć w polityce. Pokazał też, że biorąc
pełną odpowiedzialność za państwo, można mieć też jakieś zaufanie do
ludzi. Że nie trzeba we wszystkich widzieć spiskowców, agentów,
zbrodniarzy, że nie każde złamanie prawa jest zagrożeniem dla
bezpieczeństwa państwa. To wizja państwa rozsądnego, dialogowego.
Państwa, które chce pełnić swoje role, chronić obywateli, egzekwować
prawo, ale nie chce wszystkim centralnie sterować i wszystkiego
kontrolować.
Dziś była inna wizja. Dowiadujemy się, że wszyscy - oprócz własnej
formacji politycznej - są w kręgu podejrzeń. Taką wizję prezentuje lider
PiS. I inni członkowie PiS w komisji. Oni widzą wszędzie spiski, ataki,
zagrożenie, zbrodniarzy. Wypisz, wymaluj - wizja, którą nas raczono w
czasach tzw. IV RP. W tej wizji wszystko jest walką, konfrontacją i
konfliktem z całym światem. Nie ma miejsca na dialog, na demokrację, na
obywatelskość. Wszystko najlepiej kontrolować, wszędzie szukać haków, a
jeśli ich nie ma - prowokować ludzi i zastawiać pułapki.
Nie rozsądzam, która jest lepsza, nie podpowiadam, którą wybierać. Każdy
widzi, każdy sam wybiera, jakiej Polski chce. To chyba jedyna zasługa
takich komisji. Chciałbym się mylić, że jedyna...
(wp.pl)
Izraelski dziennikarz: Polacy w Auschwitz gorsi od Niemców
Izraelski portal Ynetnews opublikował artykuł, w którym stwierdzono, że
Polacy odegrali "entuzjastyczną" rolę w Holokauście, obsługiwali obóz w
Auschwitz i bywali gorsi od Niemców. Zeev Tzahor w tekście "Słowna
żonglerka" porównał przemówienie premiera Netanjahu w Auschwitz i raport
Goldstone'a oskarżający Izrael o zbrodnie wojenne w Strefie Gazy.
Autor artykułu stwierdził, że premier Benjamin Netanjahu w przemówieniu
wygłoszonym podczas rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz pominął "entuzjastyczną"
rolę jaką Polacy odegrali w Holokauście. - Pod względem poświęcenia w
prześladowaniu Żydów, wydawaniu ich nazistom i aktywnej roli w
eksterminacji, Polacy byli drudzy po Niemcach, a czasami nawet bardziej
oddani swojej pracy - napisano w artykule.
Autor stwierdził też, że Żydzi byli mordowani na terytorium Polski nawet
po obaleniu Niemców. Według niego półtora tysiąca Żydów zostało zabitych
w indywidualnych pogromach "zatwierdzonych przez nowy reżim". Wiele z
nich miało miejsce na ulicach miast przy "dopingu polskiego tłumu". Ci,
którzy ratowali Żydów podczas Holokaustu, stanowili margines
społeczeństwa.
Autor artykułu porównał przemówienie premiera w Auschwitz i raport
Goldstone'a oskarżający Izrael o zbrodnie wojenne. Stwierdził, że oba
były nieuczciwe.
(IAR)
Polacy nie chcą Euro 2012 we Lwowie
Środowiska kresowe domagają się, aby mecze piłkarskie w ramach Euro 2012
nie odbyły się we Lwowie, ale w innym ukraińskim mieście.
Przedstawiciele tych środowisk chcą przekazać list w tej sprawie władzom
UEFA i FIFA podczas uroczystości losowania grup eliminacyjnych
piłkarskich mistrzostw 7 lutego w Warszawie.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski podkreślił podczas konferencji w
Warszawie, że celem środowiska kresowian nie jest przeszkadzanie w
przeprowadzaniu mistrzostw, tylko zwrócenie uwagi na "ludobójstwo,
jakiego dokonali członkowie UPA i OUN na Polakach".
Przed ambasadą ukraińską w Warszawie i konsulatami Ukrainy w całej
Polsce odbywa się akcja protestacyjna środowisk kresowych. Członkowie
organizacji kresowych mają przekazać tym placówkom list skierowany do
prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki i kandydatów na prezydenta - Julii
Tymoszenko i Wiktora Janukowycza. W liście domagają się, aby władze
ukraińskie "odcięły się od ideologii UPA i OUN".
Członkowie środowisk kresowych chwalą prezydenta Lecha Kaczyńskiego za
czwartkowe oświadczenie dotyczące nadania członkom OUN/UPA statusu
kombatantów oraz pośmiertne nadanie Stepanowi Banderze tytułu Bohatera
Ukrainy. W oświadczeniu czytamy, że te decyzje Juszczenki budzą sprzeciw
Lecha Kaczyńskiego. Środowiska kresowe oczekują teraz, że podobne
stanowisko zajmie polski rząd i MSZ.
(PAP)
Czwartek, 2010-02-04
Lech Kaczyński
skrytykował decyzję Juszczenki
Lech Kaczyński skrytykował decyzję prezydenta Wiktora Juszczenki,
dotyczącą nadania członkom OUN/UPA statusu kombatantów oraz nadaniu
Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy.
"Ostatnie działania prezydenta Ukrainy godzą w proces dialogu
historycznego i pojednania. Bieżące interesy polityczne zwyciężyły nad
prawdą historyczną" - napisano w oświadczeniu kancelarii prezydenta. Jak
podkreślono, "w Polsce mocne jest przekonanie, że trwałe i silne
partnerstwo suwerennych, wolnych i demokratycznych Polski i Ukrainy jest
racją stanu obu krajów".
Jak podkreślono, "ocena działalności Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii są w Polsce
jednoznacznie negatywne". Organizacje te - czytamy w oświadczeniu - "dokonywały
masowych mordów polskiej ludności na wschodnich terenach II RP, w
których zginęło ponad 100 tys. Polaków tylko z tego powodu, iż byli
Polakami".
Dlatego, jak wynika z oświadczenia, decyzje prezydenta Ukrainy "dotyczące
nadania członkom OUN/UPA statusu kombatantów oraz pośmiertne nadanie
Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy, budzą sprzeciw prezydenta
Polski Lecha Kaczyńskiego".
Tytuł Bohatera Ukrainy przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów
Stepanowi Banderze Wiktor Juszczenko nadał pośmiertnie specjalnym
dekretem 22 stycznia.
Bandera był przywódcą jednej z frakcji OUN, której zbrojne ramię,
Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), obarczana jest odpowiedzialnością za
prowadzone od wiosny 1943 r. czystki etniczne ludności polskiej na
Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Decyzja Juszczenki wywołała protesty
wśród ukraińskiej Polonii, w Polsce i Rosji. Bandera - jak napisano w
prezydenckim dekrecie - uzyskał tytuł bohatera "za niezłomny duch w
służbie idei narodowej, bohaterstwo i poświęcenie w walce o niezależne
państwo ukraińskie". Decyzję o nadaniu tytułu wraz z medalem państwowym
Juszczenko wręczył wnukowi Bandery, obywatelowi Kanady, również
Stepanowi.
Tydzień później, w trakcie obchodów rocznicy bitwy pod Krutami, gdzie 29
stycznia 1918 r. wojska proklamowanej rok wcześniej Ukraińskiej
Republiki Ludowej poniosły klęskę w nierównym starciu z wojskami
sowieckimi, Juszczenko ogłosił dekret, w którym uznał członków OUN i UPA
za uczestników walk o niepodległość państwa. Zgodnie z dekretem, rządowi
i Radzie Najwyższej Ukrainy polecono opracowanie projektu ustawy
potwierdzającej, że członkowie m.in. formacji zbrojnych Ukraińskiej
Centralnej Rady Ukraińskiej Republiki Ludowej, Zachodnioukraińskiej
Republiki Ludowej, Hetmanatu i Ukraińskiej Wojskowej Organizacji
prowadzili walkę o niepodległość państwa.
O jednoznaczne potępienie gloryfikacji na Ukrainie Stepana Bandery oraz
członków UPA zwróciły się do prezydenta środowiska kresowe. Na ten temat
ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski rozmawiał we wtorek z szefem Kancelarii
Prezydenta Władysławem Stasiakiem.
(IAR), (Prezydent Lech Kaczyński fot. PAP / Andrzej Grygiel)
Senat podjął uchwałę ws. poszanowania krzyża
Senat podjął uchwałę w sprawie poszanowania krzyża. Za uchwałą,
autorstwa Łukasza Abgarowicza (PO) i Marka Rockiego (PO), opowiedziało
się 54 senatorów, trzech było przeciw.
"Apelujemy o zachowanie dystansu wobec wyroku Europejskiego Trybunału
Praw Człowieka w Strasburgu i o poszanowanie krzyża" - napisano w
uchwale. Zaznaczono, że "wszelkie próby zakazania umieszczania Krzyża w
szkołach, szpitalach, urzędach i w przestrzeni publicznej w Polsce muszą
być poczytane za godzące w naszą tradycję, pamięć i dumę narodową".
Ostatecznie w uchwale nie znalazły się słowa, że "Senat RP odnosi się
krytycznie do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka,
kwestionującego podstawy prawne obecności krzyży w klasach szkolnych we
Włoszech".
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł w listopadzie
zeszłego roku, że wieszanie krzyży w klasach narusza m.in. wolność
religijną uczniów.
Głosowanie nad uchwałą poprzedziła burzliwa debata, w której Abgarowicz
podkreślał, że wyrok Trybunału "jest uprawniony", gdyż wieszanie krzyży
we włoskich szkołach jest zapisane w rozporządzeniu ministra oświaty.
Zaznaczał, że Senat nie powinien krytykować wyroku Trybunału, gdyż
dotyczył on sytuacji we Włoszech, a nie w Polsce.
Odmiennego zdania był Stanisław Piotrowicz (PiS), który podkreślał, że
uchwała powinna być "ostrą ripostą, że nie ma przyzwolenia na łamanie
praw człowieka, dotyczących wolności sumienia i wyznania". W uchwale
napisano, że "wyrok odnosił się do konkretnej sytuacji prawnej - we
Włoszech umieszcza się Krzyż w salach lekcyjnych na podstawie
rozporządzenia ministra edukacji, a także zakazuje się eksponowania
innych symboli religijnych, co w Polsce nie ma miejsca".
Senat nie przyjął apelu ws. poszanowania krzyża, autorstwa Piotra
Andrzejewskiego (PiS).
Trybunał w Strasburgu orzekł, że wieszanie krzyży w klasach narusza "prawa
rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami" oraz "wolność
religijną uczniów". Orzeczenie to wydał w związku ze skargą na obecność
krzyża, złożoną przez obywatelkę włoską pochodzącą z Finlandii. Ponadto,
Trybunał nakazał państwu włoskiemu wypłatę kobiecie odszkodowania w
wysokości 5 tys. euro za "straty moralne".
(PAP)
Międzynarodowy raport: Polska wzorem dla innych
Polska w ostatnich latach uczyniła znaczne postępy w zakresie edukacji
globalnej - wynika z raportu przygotowanego przez międzynarodowy zespół
ekspertów, który jesienią ub.r. dokonał w Polsce partnerskiego przeglądu
w ramach Europejskiej Sieci Edukacji Globalnej. Autorzy raportu chwalą
też wprowadzenie treści edukacji globalnej do nowej podstawy programowej
nauczania, m.in. na lekcjach historii, geografii, wiedzy o
społeczeństwie, czy biologii.
Jak mówił podczas prezentacji raportu szef zespołu ekspertów Helmuth
Hartmeyer, z Austriackiej Agencji Rozwoju (ADA), polski przykład
wykorzystania możliwości stworzonych przez obecną reformę szkolnictwa i
włączenie edukacji globalnej w główny nurt nauczania w szkole może być
wzorem dla innych krajów.
- Edukacja globalna pokazuje nam, że co prawda bardzo ważne jest to co
się dzieje w naszym powiecie, gminie, lokalnej społeczności, ale że
zależymy również od tego co się dzieje nawet tysiące kilometrów od nas.
Dobrym przykładem może być wybuch w elektrowni w Czarnobylu - mówił
podczas prezentacji raportu wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski.
Zaznaczył, że dzięki umieszczeniu w podstawie programowej treści
związanych z edukacją globalną, przestała być ona hobby niektórych
nauczycieli, lecz stanie się normą w każdej szkole. - Jest to podobny
proces do tego jak kiedyś obserwowaliśmy w odniesieniu do edukacji
obywatelskiej, uczeniu o prawach człowieka - powiedział.
Zdaniem wiceministra, to bardzo ważna zmiana, bo choć w ostatnich latach
bardzo wiele na rzecz edukacji globalnej uczynili poszczególni
nauczyciele wspierani przez Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli
oraz organizacje pozarządowe, to trzeba robić więcej. - W ciągu
ostatnich kilku lat Polska zaczęła pomagać innym krajom w sposób
systemowy. Z kraju, który przyjmował wsparcie z innych krajów, stała się
donatorem. To Polska teraz pomaga w trudnych sytuacjach w Afryce, to
Polska wysyła wsparcie na Haiti - zaznaczył Stanowski.
Jego zdaniem, dobrze prowadzona edukacja to nie tylko rzetelna
informacja przekazywana przez nauczycieli i organizacje pozarządowe, ale
też angażowanie uczniów w działanie. - Prawdziwa edukacja, taka
skuteczna, na lata, jest wtedy gdy sami coś własnoręcznie robimy -
podkreślił. Wspomniał akcję grupy uczniów z Radomia, którzy kilka
tygodni temu zdecydowali się kupić krowę dla grupy kobiet z Tadżykistanu
i sami na ten cel zbierali pieniądze. - Odmienili w ten sposób życie
jednej wioski - ocenił.
Jak podkreślił Hartmeyer, w raporcie bardzo pozytywnie oceniono też
stałą współpracę Ministerstwa Edukacji Narodowej, Ministerstwa Spraw
Zagranicznych i organizacji pozarządowych w dziedzinie edukacji
globalnej. Choć jak zaznaczył, być może powinno zostać powołane
specjalne ciało, które by się zajęło koordynacją tej współpracy. Zwrócił
uwagę na bogaty dorobek organizacji w tej dziedzinie.
W raporcie można przeczytać, że z roku na rok w budżecie MSZ rośnie
kwota na finansowanie edukacji globalnej. W ubiegłym roku wynosiła ona
ok. 3,5 mln zł, z czego ponad 1 mln zł przeznaczony był na granty dla
organizacji pozarządowych, ponad 180 tys. zł na granty dla naukowców, a
blisko 120 tys. na szkolenia dla nauczycieli.
Europejska Sieć Edukacji Globalnej (Global Education Network Europe -
GENE) - to sieć ministerstw, agencji i innych instytucji, które
odpowiadają na szczeblach krajowych za edukację globalną w Europie. W
ramach starań na rzecz poprawy jakości edukacji globalnej organizuje od
2004 r. w kolejnych krajach przeglądy partnerskie. W ubiegłym roku
podobny jak w Polsce przegląd przeprowadzono w Norwegii.
Nie ma jednej obowiązującej definicji co to jest edukacja globalna.
Specjaliści, którzy się nią zajmują zwracają uwagę na konieczność
uświadomienia młodym ludziom poczucia związku ze społecznością światową,
wpływu wydarzeń w odległych nawet zakątkach świata na ich życie i
odwrotnie oraz na wzajemną współodpowiedzialność za losy świata i
poszczególnych mieszkańców ziemi.
W ramowej strategii na rzecz poprawy jakości edukacji globalnej w
Europie, zawartej w Deklaracji z Maastricht z 2002 r. napisano, że "edukacja
globalna otwiera ludziom oczy i umysły na świat oraz uświadamia im
konieczność podejmowania działań na rzecz upowszechniania
sprawiedliwości, równości i praw człowieka dla wszystkich".
W Deklaracji zapisano także, że "edukacja globalna jako globalny wymiar
edukacji obywatelskiej obejmuje edukację rozwojową, edukację o prawach
człowieka, edukację na rzecz zrównoważonego rozwoju, edukację na rzecz
pokoju i zapobiegania konfliktom oraz edukację międzykulturową".
(PAP)
|
|
INDEX
Powrót..
|