zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót...
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2010-03-03
Kapuścińska: nie czytałam,
nie chcę się denerwować
Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim, Alicja powiedziała, że książka Artura
Domosławskiego zawiera "masę nadużyć". Jak twierdzi, książka nie miała
być biografią jej męża, tylko książką o odbiorze Kapuścińskiego w
świecie.
Książka "Kapuściński non-fiction" trafiła do księgarń na początku marca.
Biografia reportażysty wywołała kontrowersje na długo przed ukazaniem
się jej na rynku. Alicja Kapuścińska próbowała w sądzie zablokować jej
publikację, ponieważ, jej zdaniem, książka obraża dobrą pamięć o jej
mężu.
"Zaufałam Domosławskiemu. Myślałam, że tworzy dzieło"
- Ta książce zaskoczyła mnie. Ja sama powierzyłam Arturowi
Domosławskiemu napisanie książki pod roboczym tytułem "Kapuściński w
oczach świata". Powiedziałam mu: Panie Arturze, pana na to stać. Zna pan
Ameryki, hiszpański, angielski, dużo pan rozmawiał z mężem, ja panu
udostępnię materiały i niech pan jedzie w świat, bo w Polsce się nie wie,
jaki jest odbiór Ryszarda - powiedziała Kapuścińska.
- Domosławski natychmiast się zgodził, okazując wielki entuzjazm i
wdzięczność za moje zaufanie. Prosiłam go, by nie wydawał w Świecie
Książki, bo mam złe kontakty z tym wydawnictwem. On przychodził do
archiwum, wyjeżdżał, kiedy wrócił z Etiopii, opowiadał mi, jak tam
wszyscy wspaniale mówią o Ryszardzie. Dawałam mu adresy, telefony,
wizytówki. Byłam przekonana, że on w tym duchu tworzy dzieło. Po czym
straciłam z nim kontakt" - dodała.
Jak stwierdziła, po powrocie z pobytu w sanatorium dowiedziała się, że
książka wyjdzie w Świecie Książki, zaś wydawnictwo Znak, które miało
pierwotnie wydać pracę Domosławskiego - odrzuciło ją.
"Okłamał mnie, nie było mowy o biografii"
- Dopiero wtedy okazało się, że to jest biografia. Wszystkie te jego
opowiadania Domosławskiego, że ja wiedziałam że on chce wydać biografię
to kłamstwo. Nigdy w naszych rozmowach nie padło słowo "biografia".
Domosławski nie miał prawa pisać o życiu osobistym, nie został
upoważniony do pisania o mojej córce, której na oczy nie widział. Tam
jest masa nadużyć - powiedziała.
- Jeżeli będę musiała przeczytać tę książkę dla celów procesowych, to
pewnie ją przeczytam. Mam tyle wiedzy z różnych źródeł, że właściwie nie
czuję potrzeby czytania i denerwowania się. Mój prawnik przeczytał tę
książkę, pokazał mi pozew. I w tym pozwie jest tyle cytatów, z których
każdy jest opatrzony słowami: "narusza dobra osobiste żony", "narusza
dobra osobiste córki", "narusza prawa autorskie" - zaznaczyła Alicja
Kapuścińska.
Wdowa po zmarłym w 2007 r. pisarzu złożyła w warszawskim sądzie pozew, w
którym zarzuca autorowi i wydawcy naruszenie jej dóbr osobistych i
domaga się wpłaty 50 tys. zł na fundację im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Według pozwu, naruszonymi dobrami są: prawo do dobrej pamięci po zmarłym
mężu, prawo do życia prywatnego oraz prawa autorskie po mężu. Domaga się
od pozwanych zaniechania naruszania tych dóbr i zaniechanie
inkryminowanej publikacji - w części lub w całości.
Pod koniec lutego sąd oddalił wniosek o zakaz publikacji biografii do
czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie pozwu. Alicja Kapuścińska
zapowiedziała odwołanie.
"Nie wytoczyłam sprawy o ocenę twórczości, ale o naruszenie pamięci"
"Ja nie wytoczyłam sprawy o ocenę jego twórczości. Wytoczyłam sprawę o
naruszenie dóbr osobistych, jego pamięci, kultu najbliższej osoby
zmarłej oraz praw autorskich, ponieważ jest tam dużo cytatów. W pozwie
mój adwokat przytoczył decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka,
który uznał, że dobra osobiste mają pierwszeństwo przed wolnością słowa"
- zaznaczyła.
Artur Domosławski, deklarował w rozmowie, że nie naruszył dobrej pamięci
o swoim bohaterze. - Pisałem książkę z empatią i sympatią dla jej
bohatera. Nadal uważam Kapuścińskiego za swojego mistrza - powiedział.
Kapuściński zmarł 23 stycznia 2007 r. w Warszawie w wieku 74 lat. Pisano
o nim jako o mistrzu reportażu literackiego i najwybitniejszym pisarzu
wśród reporterów. Był podróżnikiem, reporterem, pisarzem, w latach
1958-1972 dziennikarzem i korespondentem Polskiej Agencji Prasowej.
Mówiono o nim, jako o kandydacie do literackiej Nagrody Nobla. Dzięki
wyprawom do Etiopii i Iranu powstały książki, które przyniosły
Kapuścińskiemu międzynarodową sławę - "Cesarz" (1978) i "Szachinszach"
(1982).
(PAP)
Politechnika Dziecięca - trwa nabór na nowy semestr
To inicjatywa Politechniki Rzeszowskiej adresowana do dzieci w wieku od
7 do 12 lat. Na młodych studentów czeka 150 wolnych miejsc.
Politechnika Dziecięca ma wzbudzić zainteresowania naukami ścisłymi.
Pierwsza edycja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Rekrutacja
prowadzona była przez internet, a miejsca zostały zajęte w kilkanaście
minut.
Rekrutacja na kolejną edycję rusza w czwartek o godz. 18. O przyjęciu
decyduje kolejność zgłoszeń. Każdy, kto zostanie przyjęty, musi
potwierdzić zgłoszenie do 10 marca.
Każdy student otrzymuje indeks (legitymację) i identyfikator, który jest
zobowiązany mieć na każdym wykładzie. Na koniec semestru student z
wystarczającą liczbą wpisów w swoim indeksie otrzymuje dyplom ukończenia
PD. Dyplom nie jest dokumentem, ma on charakter symboliczny. Wykłady
będą odbywać się w obiektach Politechniki Rzeszowskiej.
Przeczytaj więcej na stronie Naszemiasto.pl.
Wtorek, 2010-03-02
Polski reżyser
uhonorowany przez Węgrów
Premier Węgier Gordon Bajnai uhonorował Krzysztofa Zanussiego Krzyżem
Oficerskim Orderu Republiki Węgierskiej. Ceremonia wręczenia odznaczenia
odbyła się w Warszawie.
Krzyż Oficerski Orderu Republiki Węgierskiej został przyznany polskiemu
reżyserowi "w uznaniu cennej twórczości dla kultury światowej oraz za
wybitne zasługi we wzmacnianiu polsko-węgierskich kontaktów kulturalnych".
- Krzysztof Zanussi w 1971 roku jako pierwszy z filmowców odkrył i
docenił dla kinematografii węgierską pisarkę Magdę Szabo, ekranizując
jej powieść pt. "Rola". W 2003 roku sam zainaugurował 10-odcinkową
retrospektywę swych filmów w węgierskiej telewizji Duna. Był też
współproducentem wielu węgierskich filmów, w tym "Siódmego pokoju" Magdy
Meszaros, "Alchemika i dziewicy" Zoltana Kamondi, "Cudu w Krakowie"
Diany Groo. Był też przewodniczącym jury na festiwalu Pecsi Movieast,
występował z wykładami na węgierskich uczelniach. Ostatnio reżyser
przymierza się do zrealizowania filmu o córce Ludwika Węgierskiego,
Jadwidze, królowej Polski - powiedział Mihaly Gyor, ambasador Republiki
Węgierskiej w Warszawie.
Polski reżyser powiedział, że od początku jego kontaktów z Węgrami, gdy
w latach 50. przyjechał do Budapesztu, uderzyła go łatwość porozumienia
się, pewna wspólnota duchowa pomiędzy Polakami i Węgrami. - Mamy bardzo
podobne narodowe poczucie humoru - powiedział Krzysztof Zanussi,
dziękując za odznaczenie.
Premier Węgier Gordon Bajnai przebywa obecnie w Polsce m.in. w związku z
obchodzoną właśnie rocznicą przyjęcia przez Węgry polskich uchodźców w
1940 roku. Podczas uroczystości ambasador Gyor wręczył premierowi Bajnai
oraz Zanussiemu opublikowany przez ambasadę album zdjęć z węgierskich
obozów uchodźców dla Polaków.
(PAP)
Polska zgodziła się na nową tarczę USA
Rząd zgodził się na podpisanie protokołu zmieniającego umowę między
Polską a USA w sprawie umieszczenia elementów amerykańskiego systemu
obrony przeciwrakietowej - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu
(CIR). Zmiana umowy wiąże się ze zmianą koncepcji tarczy antyrakietowej.
Protokół zmienia umowę, podpisaną w sierpniu 2008 r., w sprawie
umieszczenia w Polsce bazy rakiet przechwytujących. Obie strony - rządy
Stanów Zjednoczonych i Polski - uznały, że zmiana amerykańskiej
koncepcji obrony przeciwrakietowej wymaga uaktualnienia dokumentu.
Podpisana w 2008 roku umowa dotyczyła umieszczenia w Polsce wyrzutni 10
rakiet przechwytujących pociski dalekiego zasięgu w środkowej fazie lotu,
ponad atmosferą. Ekipa prezydenta Baracka Obamy odnosiła się do tych
planów z rezerwą z powodów strategicznych i ekonomicznych. W lutym
ubiegłego roku w Kongresie USA przedstawiono alternatywną koncepcję,
zakładającą wykorzystanie już produkowanych rakiet SM-3,
wykorzystywanych dotychczas w wersji morskiej. Mają być one
rozmieszczone w Europie i na Bliskim Wschodzie.
We wrześniu ubiegłego roku administracja Obamy ogłosiła rezygnację z
planów ulokowania w Polsce wyrzutni rakiet przechwytujących, na rzecz
koncepcji wykorzystania rakiet SM-3, Patriot i THAAD. Jako główny powód
rezygnacji rząd Stanów Zjednoczonych podał mniejsze, niż wcześniej
oceniano, zagrożenie balistycznym atakiem nuklearnym ze strony Iranu.
Nowa tarcza
Polska wyraziła zainteresowanie udziałem w budowie nowego systemu
podczas ubiegłorocznej wizyty wiceprezydenta USA Joe Bidena, a nowa
amerykańska administracja potwierdziła, że chce ulokować w Polsce jeden
z dwóch zestawów rakiet SM-3, które mają być umieszczone w Europie.
Nowe podejście USA do systemu obrony balistycznej zakłada, że system ma
w pierwszej kolejności zapewnić ochronę amerykańskim wojskom
stacjonującym w różnych częściach globu przed rakietami krótkiego i
średniego zasięgu. Ma to być osiągnięte przy zastosowaniu już
sprawdzonych systemów SM-3, Patriot i THAAD, rozwijanych w zależności od
zagrożeń rakietowych i dostępności technologii. W dalszej kolejności
system ma być uzupełniany systemem strategicznym, służącym ochronie
kontynentu amerykańskiego.
SM-3 (Standard Missile) to rakiety wchodzące w skład systemu wykrywania
i zwalczania zagrożeń powietrznych Aegis, opracowanego dla amerykańskiej
marynarki wojennej i umieszczanego na amerykańskich okrętach od 1973 r.,
a później zakupionego także przez inne państwa, w tym Japonię, Norwegię
i Hiszpanię.
Inni też chętni
Zainteresowane umieszczeniem na swoim terytorium SM-3 - w planowanej
wersji naziemnej - są Bułgaria i Rumunia, która ostatnio ogłosiła, że
Stany Zjednoczone zaprosiły ją do udziału w programie. Według
przewidywań, pierwsze bazy rakiet SM-3 powstaną na Bałkanach około roku
2015, drugi szereg powstałby około 2018 r., wtedy też SM-3 zostałyby
rozlokowane w Polsce.
W rozmowach o ulokowaniu części tarczy antyrakietowej Polska stawiała
warunek wzmocnienia obrony powietrznej kraju systemem krótkiego zasięgu,
takim jak Patriot. W styczniu MON poinformowało, że pierwsza bateria
tych rakiet - na razie rotacyjnie - mogłaby stacjonować w Morągu (woj.
warmińsko-mazurskie) w kwietniu.
Pod koniec lutego prezydent Lech Kaczyński ratyfikował umowę o statusie
wojsk (SOFA) regulującą zasady pobytu w Polsce amerykańskiego personelu
obsługującego systemy obrony powietrznej.
(PAP)
Poniedziałek,
2010-03-01
"Rewers" uskrzydlony
Czarna komedia "Rewers" Borysa Lankosza triumfowała na festiwalu Polskie
Nagrody Filmowe Orły 2010. Film zdobył aż osiem statuetek.
"Rewers" otrzymał nagrodę w kategorii najlepszy polski film. Agata Buzek,
odtwórczyni jednej z głównych ról - delikatnej Sabiny, która zakochuje
się w podstępnym funkcjonariuszu służb bezpieczeństwa - zdobyła nagrodę
dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Reżyser filmu, Borys Lankosz
otrzymał nagrodę w kategorii Odkrycie Roku.
Ekipie, która pracowała nad "Rewersem" przypadły ponadto statuetki w
kategoriach: najlepsza muzyka (Orzeł dla jazzmana Włodka Pawlika),
kostiumy (Orzeł dla Magdaleny Biedrzyckiej), scenografia (Orzeł wspólnie
dla Magdaleny Dipont i Roberta Czesaka), najlepsza aktorka w roli
drugoplanowej (Orzeł dla Anny Polony).
Orła 2010 dla najlepszego aktora pierwszoplanowego odebrał Borys Szyc,
po raz kolejny doceniony za rolę dresiarza Silnego w wyreżyserowanej
przez Xawerego Żuławskiego ekranizacji "Wojny polsko-ruskiej" Doroty
Masłowskiej. "Wojnę polsko-ruską" doceniono jednocześnie za najlepszy
dźwięk - nagrodzeni zostali Mateusz Adamczyk i Sebastian Witkowski.
Za dramat "Dom zły" przyznano Orły w kategoriach: najlepsza reżyseria (statuetka
dla Wojciecha Smarzowskiego), zdjęcia (operator Krzysztof Ptak) i montaż
(Paweł Laskowski).
Statuetkę dla najlepszego aktora drugoplanowego otrzymał także Janusz
Gajos, za rolę w filmie Janusza Morgensterna "Mniejsze zło". Orła za
Osiągnięcia Życia otrzymał Scenarzysta Jerzy Stefan Stawiński
Podczas gali przyznano także Orła 2010 dla najlepszego filmu
europejskiego. Jurorzy docenili "Białą wstążkę" austriackiego reżysera
Michaela Hanekego. Tegoroczna ceremonia Orłów - nagród przyznawanych
przez liczącą ponad 500 członków Polską Akademię Filmową (PAF) - odbyła
się w Teatrze Polskim w Warszawie.
(PAP)
Opublikowano nieznane fakty z życia Jana Pawła II
Nowe fakty z biografii Jana Pawła II, w tym dotychczas nieznane
przypadki uzdrowień, i opis papieża jako mistyka zawiera wydana właśnie
po polsku książka włoskiego watykanisty Andrei Torniellego "Santo subito.
Tajemnice świętości Jana Pawła II".
- Są książki, które wyrażają uczucie, w których człowiek uwalnia się od
chłodnego podejścia do tematu, koniecznego przy analizie. To nie jest
książka analityczna, ukazuje konkretne fakty i świadectwa - powiedział
Tornielli w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej. Autor nie ukrywa,
że książka jest osobistym hołdem złożonym przezeń papieżowi.
Jak powiedział prowadzący spotkanie publicysta Marek Zając, książka jest
dobrym przykładem nurtu mistycznego w biografii papieża. - Przez lata
papiescy biografowie patrzyli na postać Jana Pawła II przede wszystkim z
politycznego punktu widzenia. Nurt politologiczny koncentruje się na
roli papieża jako światowego przywódcy, człowieka, który zmienił bieg
dziejów, doprowadził do upadku komunizmu. Drugi nurt, duszpasterski, to
przede wszystkim spojrzenie na papieża jako na pasterza, który
pielgrzymuje i przemienia ludzkie serca. Po śmierci Jana Pawła II
pojawił się trzeci nurt - mistyczny, koncentrujący się na papieżu jako
człowieku modlitwy - powiedział Zając.
Zdaniem Torniellego, ten nurt zrodził się po śmierci papieża-Polaka,
ponieważ wielu świadectw nie można było przekazać za jego życia. Dodał,
że zmienia się sposób postrzegania pontyfikatu Jana Pawła II. -
Spojrzenie polityczne to analiza możliwa, lecz ograniczona. Mistyczny
klucz do odczytania pontyfikatu pozwala nam czytać w wielu wystąpieniach,
przemówieniach i gestach człowieka, który miał zdolność patrzenia poza
rzeczywistość historii. Uważam, że właśnie ten klucz jest najbardziej
adekwatny - dodał.
Według Torniellego, Jana Pawła II nie można zrozumieć, nie odnosząc się
do jego głębokiej modlitwy. Wspominał epizod z papieskiej podróży do
Ziemi Świętej w marcu 2000 roku. Papież, już mocno schorowany,
dowiedziawszy się, że jego pokój znajduje się na innym piętrze niż
kaplica, polecił zaaranżować kaplicę w sąsiednim pokoju. Tornielli
zwrócił też uwagę na właściwą papieżowi umiejętność spotkania z każdym
człowiekiem: - Mógł być zmęczony, chory, ale kiedy z tobą rozmawiał, był
w tym momencie cały dla ciebie.
Jeden rozdział książki, "Przyjaźń świętych", Tornielli poświęcił
relacjom Jana Pawła II ze słynnym mistykiem ojcem Pio. - Uważam, że byli
to dwaj wielcy mistycy. Jestem pewien, że podczas spotkania w 1948 roku
z młodym księdzem Karolem Wojtyłą ojciec Pio widział w nim coś, czego
sam Karol Wojtyła jeszcze nie wiedział. Wierzę, że znał przyszłość Jana
Pawła II, ale bezpośrednio mu o niej nie powiedział - mówił Tornielli.
Dodał, że ojciec Pio przekazał Karolowi Wojtyle sekret, którego nie
ujawnił nawet najbliższym. Gdy Wojtyła spytał stygmatyka, która z ran
boli go najbardziej, ojciec Pio opowiedział o nikomu nieznanej ranie na
ramieniu - znaku niesienia krzyża.
Książka zawiera też rozdział o cudach, w tym o uzdrowieniach dokonanych
za życia i po śmierci, z powołaniem na konkretne osoby. Przywołuje też -
publikowane już wcześniej - świadectwo jednej z opiekujących się
papieżem zakonnic, która mówi, że Jan Paweł II się biczował. - To
świadectwo anonimowe, ale mocne, znajduje się także w aktach
beatyfikacyjnych - powiedział Tornielli. Dodał, by nie doszukiwać się tu
sensacji, ponieważ wiadomo, że Jan Paweł II modlił się, leżąc krzyżem,
sypiał na podłodze, by się umartwiać, pościł. Dodał, że jeden z jego
poprzedników, Paweł VI, nosił pas pokutny.
Autor książki "Santo subito", na pytanie, kiedy to "subito" nastąpi,
odparł: proces już do tej pory był szybki, zaczął się bez czekania
pięciu lat od śmierci. - Wszystkim niecierpliwym, którymi są nie tylko
Polacy, trzeba przypomnieć, że kiedy Kościół sprawdza takie przypadki,
musi dokonać dokładnej analizy, aby dać gwarancję wyznawcom - powiedział.
Przypomniał, że proces kanonizacyjny zmarłego w 1963 roku Jana XXI wciąż
trwa, choć tuż po jego śmierci wielu biskupów apelowało o natychmiastową
kanonizację, na co nie zgodził się Paweł VI. Chociaż wiadomo, że
beatyfikacja Jana Pawła II nie nastąpi 17 października - jak podawały
wcześniej niektóre źródła - jakaś data w październiku pozostaje możliwa
- powiedział Tornielli. Jednak - jego zdaniem - bardziej prawdopodobna
jest wiosna przyszłego roku.
Książkę "Santo subito. Tajemnice świętości Jana Pawła II" opublikowało
wydawnictwo Rafael.
(PAP)
Niedziela,
2010-02-28
Ewa Kopacz ma nowy pomysł
na reformę służby zdrowia
Minister Zdrowia Ewa Kopacz w marcu przedstawi nowy pakiet ustaw, które
mają zreformować system ochrony zdrowia. Zmiany będą dotyczyły m.in.
prawa farmaceutycznego i refundacji leków oraz sposobu zarządzania
zakładami opieki zdrowotnej.
Kopacz podkreśla, że jej propozycje to "nowe otwarcie". Minister nie
chce jednak mówić o szczegółach. Zaprezentuje je podczas specjalnej
konferencji, która ma odbyć się w marcu.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł w resorcie zdrowia,
oprócz ustaw dotyczących rynku farmaceutycznego, wprowadzających m.in.
tzw. sztywne marże na leki refundowane, w pakiecie będą także
rozwiązania dot. lecznictwa szpitalnego i dostępu do świadczeń
medycznych.
W ustawach mają się znaleźć także zapisy dot. planu B, czyli programu
przekształceń szpitali w spółki i badań klinicznych. MZ chce również
zrównać prawa publicznych i niepublicznych ZOZ-ów. Na razie nie wiadomo
czy do pakietu zostanie dołączona ustawa wprowadzająca dodatkowe
dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne - obecnie jest to rozważane.
Znowelizowane ma zostać prawo farmaceutyczne. Zgodnie z projektem, ceny
i marże na leki refundowane ze środków publicznych będą ustalane
urzędowo przez ministra zdrowia w porozumieniu z ministrem finansów. W
ocenie MZ, umożliwi to wyeliminowanie znacznych różnic cen produktów
leczniczych w aptekach, a ponadto spowoduje, że wysokość cen ustalanych
na linii producent-hurtownik-aptekarz zostanie ograniczona z korzyścią
dla pacjenta.
Zgodnie z nowymi przepisami, jeden właściciel nie będzie mógł posiadać
jednocześnie i apteki, i hurtowni leków. Na terenie jednego województwa,
apteki lub hurtownie należące do jednego podmiotu, nie będą mogły
stanowić więcej niż jeden procent wszystkich aptek lub hurtowni leków.
Apteki nie będą mogły się reklamować m.in. na billboardach, plakatach i
ulotkach. Informacje o promocjach będą mogły być dostępne wyłącznie na
terenie aptek.
Wiceprzewodnicząca sejmowej komisji zdrowia Beata Małecka-Libera (PO)
powiedziała, że posłowie Platformy nie znają na razie szczegółowych
założeń pakietu reformującego, gdyż trwają nad nim jeszcze prace w
resorcie zdrowia.
- Z tego co wiem ustawy mają dotyczyć prawa farmaceutycznego. Mają
wprowadzić zmiany organizacyjno-prawne w funkcjonowaniu zakładów opieki
zdrowotnej, w sposobie zarządzania tymi placówkami - podkreśliła
Małecka-Libera.
Kopacz mówiła w listopadzie, że przygotowywane ustawy dot. rynku leków,
mają wprowadzić "pełną identyfikację" sektora farmaceutycznego, który
pochłania 8 mld zł z 54 mld zł, funkcjonujących w systemie ochrony
zdrowia.
- To jest naprawdę kolosalna kwota. A więc - jak zrobić, żeby dostęp
pacjenta do nowych leków był jak największy, ale jednocześnie - chroniąc
pacjenta - nie zmuszać go do wielkich dopłat? Stąd projekt ustawy
refundacyjnej, która będzie ustawą kontrowersyjną - mówiła minister
zdrowia.
Zapowiedziała też, że w pakiecie znajdzie się również ustawa o badaniach
klinicznych, zakładająca m.in. że badania kliniczne sponsorowane przez
firmy farmaceutyczne muszą się odbywać za wiedzą dyrektora placówki.
Ustawa ma wprowadzić obowiązek zawierania jednej umowy między firmą
farmaceutyczną, szpitalem i lekarzem. Ma to sprawić, że wszystkie strony
tej umowy będą miały pełną informację o jej treści, w tym także o
warunkach finansowych, co ma wyeliminować dysproporcje w kwestii
wypłacania honorariów.
Kopacz na początku 2008 r. przedstawiła pierwszy pakiet ustaw, które
miały zreformować system ochrony zdrowia. Zakładały one m.in.
obligatoryjne przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego oraz
wprowadzenie dodatkowych dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych. Projekty
zostały złożone w Sejmie jako poselskie, gdyż miało to przyspieszyć
prace legislacyjne.
Ustawa wprowadzająca dodatkowe ubezpieczenie została wycofana z prac w
sejmowej komisji zdrowia ze względów proceduralnych. Miała zostać
poprawiona i ponownie skierowana do Sejmu - jednak tak się nie stało.
Prezydent Lech Kaczyński zawetował trzy ustawy: o ZOZ-ach, która
wprowadzała obligatoryjne przekształcenia szpitali w spółki, o
pracownikach ZOZ-ów oraz ustawę wprowadzającą reformę służby zdrowia.
Podpisał natomiast trzy inne: o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw
Pacjenta, o akredytacji w ochronie zdrowia oraz o konsultantach w
ochronie zdrowia.
Zgodnie z zawetowaną ustawą o ZOZ-ach, szpitale miały być przekształcane
w spółki kapitałowe działające w oparciu o prawo handlowe. Samorządy
miały otrzymać 100% kapitału zakładowego, którym mogłyby dysponować. To
one miały podejmować decyzje o ewentualnej sprzedaży udziałów. Taki
zapis dawał samorządom możliwość całkowitego wyzbycia się kapitału
ZOZ-ów, ale także zachowania całości lub większości udziałów. Spółki
zarządzające szpitalami miały otrzymać ich nieruchomości tylko w
dzierżawę.
W odpowiedzi na weto prezydenta, rząd przedstawił program "Ratujemy
polskie szpitale", czyli tzw. plan B. Udział w programie jest dobrowolny.
Pomoc nie jest adresowana bezpośrednio do szpitali, ale do samorządów
jako ich organów założycielskich. Każda jednostka samorządu
terytorialnego, która decyduje się wziąć udział w programie
przekształceń i spełni wymagane warunki, m.in. sporządzi plan
restrukturyzacji, uzyskuje rządowe wsparcie.
Samorządy, które decydują się na udział w programie, muszą przygotować
plany naprawcze lecznic. Narodowy Fundusz Zdrowia poddaje je audytowi, a
Bank Gospodarstwa Krajowego - ocenie ekonomicznej i finansowej. Do tej
pory zdecydowało się ponad 100 samorządów.
Projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach przewidywał dwa rodzaje
ubezpieczeń - komplementarne i suplementarne. Pacjent miał płacić
obowiązkową składkę do Narodowego Funduszu Zdrowia, a jednocześnie
zyskiwałby możliwość wykupienia dodatkowej polisy. Dzięki ubezpieczeniu
suplementarnemu m.in. można byłoby być operowanym w wybranym przez
siebie terminie czy mieć zagwarantowany pokój o wyższym standardzie.
Pacjent mógłby także wybrać lekarza, który będzie go leczył, dodatkową
opiekę pielęgniarską, pokryć koszty świadczeń nie tylko szpitalnych, ale
również badań diagnostycznych czy leczenia stomatologicznego lub wizyt u
specjalisty.
Ubezpieczenie komplementarne miałoby być znacznie tańsze. Pacjent
uzyskiwałby prawo do pokrycia kosztów tych świadczeń, które nie będą
gwarantowane ze środków publicznych lub tylko częściowo będą refundowane
przez NFZ. Oznacza to m.in., że mógłby mieć wykonane świadczenie
medyczne inną metodą niż ta, która jest opłacana przez Fundusz.
(PAP)
W Katedrze Wawelskiej inauguracja Roku Chopinowskiego
Odsłonięcie medalionu Fryderyka Chopina w Krypcie Wieszczów Katedry na
Wawelu i koncert fortepianowy w Katedrze - to główne punkty uroczystej
inauguracji Roku Chopinowskiego w Krakowie, jaka w niedzielę odbyła się
na Wawelu.
Wydarzenia te poprzedziła msza św. pod przewodnictwem metropolity
krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza.
- Chcemy podziękować za dar życia i twórczości Fryderyka Chopina. Chcemy
jednocześnie prosić o wrażliwość wobec piękna jego muzyki, by prowadziła
nas do źródła piękna, do samego Boga - powiedział przed mszą kard.
Dziwisz. Jak stwierdził, poprzez wmurowanie medalionu w Krypcie
Wieszczów "postać Fryderyka Chopina wpisze się symbolicznie w znakomity
orszak naszych znakomitych rodaków, których pamięci strzeże katedra".
- Dwusetna rocznica urodzin naszego genialnego kompozytora uświadamia
nam, że człowiek obdarzony jest wrażliwością na dobro, prawdę i piękno.
Te kategorie otwierają nas na świat ducha i ostatecznie prowadzą do tego,
który jest nieskończonym dobrem, pięknem i prawdą. Prowadzą nas do Boga
- powiedział metropolita w homilii. Przywołał słowa Jana Pawła II, że w
twórczości artystycznej człowiek bardziej niż w inny sposób objawia się
jako obraz Boży.
Jak stwierdził kardynał, "Fryderyk Chopin niewiele mówił o Bogu, był
człowiekiem, który dyskretnie wyrażał swoją wiarę, ale o Bogu mówi
piękno jego utworów, odsłaniających niezwykły bogaty świat jego wnętrza,
jego duchowości." - Chopin dotyka najbardziej wrażliwych stron ludzkiego
serca, otwartego na miłość, prawdę i piękno. Jego dzieła budzą w nas
pragnienie i tęsknoty, które ostatecznie może zaspokoić sam Bóg. Dlatego
wprowadzamy go dziś symbolicznie w podwoje Katedry Wawelskiej, stawiamy
obok największych synów naszego narodu - niech będzie to znak
wdzięczności za jego ogromny wkład w dziedzictwo kultury polskiej i
światowej" - powiedział kardynał. "Niech jego dzieła uszlachetniają
nasze dusze, niech wznoszą nasze serca do krainy odwiecznej harmonii i
piękna - dodał kardynał.
Uroczystości odsłonięcia medalionu w krypcie dokonał minister kultury i
dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, medalion poświecił kard.
Stanisław Dziwisz. Obecny był także prezydent Krakowa Jacek Majchrowski
oraz przewodniczący Komitetu Obchodów Roku Chopinowskiego Waldemar
Dąbrowski.
Medalion z białego, greckiego marmuru wkomponowano w płytę z wapienia
opatrzoną napisem "Wielkiemu artyście, naród". Płyta ta została
umieszczona tuż przy wejściu do krypty, naprzeciwko pomnika Norwida.
Kopię medalionu wykonał krakowski rzeźbiarz Wojciech Kurdziel.
Inicjatorami upamiętnienia kompozytora w Katedrze na Wawelu byli:
kompozytor Stanisław Radwan i radna Małgorzata Radwan-Ballada, płytę z
popiersiem Chopina ufundowały władze Krakowa.
Z okazji odsłonięcia medalionu Chopina listy przysłali: prezydent RP
Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Prezydent Kaczyński w swoim liście,
odczytanym przez ministra Andrzeja Dudę, podkreślił, że Fryderyk Chopin
"łącząc tradycję z nowoczesnością oraz pielęgnowanie tradycji z
otwartością na świat był wzorem nowoczesnego patrioty - odważnego i
otwartego". Prezydent wyraził radość, że idea symbolicznego włączenia
Chopina w poczet wieszczów zmaterializuje się w krypcie Wawelskiej
Katedry, miejsca najżywiej "budzącego świadomość, że polskość jest
wielką pozytywną wartością, godną kultywowania i stanowiącą powód do
dumy".
Z kolei Donald Tusk, w liście odczytanym przez ministra Zdrojewskiego,
stwierdził m.in., iż - jego zdaniem - "Rok Chopinowski pozwoli lepiej
zrozumieć, jakim narodowym skarbem jest dzieło tego niezwykłego
kompozytora". Jak stwierdził min. Zdrojewski, "odsłaniając medalion w
krypcie wawelskiej, uczynimy w jakimś sensie tę kryptę kompletną".
W Krypcie Wieszczów spoczywają: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, jest
też urna z ziemią z grobu Cypriana K. Norwida.
Kulminacją uroczystości był koncert fortepianowy Kevina Kennera.
Światowej sławy artysta, zwycięzca konkursu chopinowskiego z 1990 roku,
wykonał Scherzo nr 4 E-dur op. 54, poprzedzone Andante Spinato op. 22.
Był to pierwszy w historii Katedry Wawelskiej koncert fortepianowy.
Oprawę muzyczną do mszy przygotowała Capella Cracoviensis pod dyrekcją
Jana Tomasza Adamusa, chór Psalmodia oraz Witold Zalewski (organy).
Obszerne fragmenty poematu "Fortepian Chopina" Cypriana Kamila Norwida
recytował Jerzy Trela.
W niedzielę po południu w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego
odbędzie się kolejny koncert muzyki Chopina w wykonaniu Kevina Kennera,
zostanie również otwarta wystawa "Chopin w Krakowie i osobiste po nim
pamiątki". Część gości wysłucha koncertu na telebimie, siedząc w Auli
Jagiellońskiej.
Na wystawie zostaną m.in. zaprezentowane autografy Chopina, złożone w
Bibliotece Jagiellońskiej i Wieliczce, oraz rękopisy jego pięciu utworów
ze zbiorów "Jagiellonki". Oryginały utworów będą prezentowane tylko
przez osiem dni, później zastąpią je kopie. Wieczorem w pawilonie
Wyspiańskiego otwarta zostanie wystawa "Weiss - Chopin - Fin de siecle".
Chopin był w Krakowie przez tydzień w lipcu 1829 roku, w drodze na
wycieczkę do Wiednia, razem z przyjaciółmi. Zwiedził m.in. Bibliotekę
Jagiellońską w Collegium Maius, był w Katedrze Wawelskiej i krypcie
Kościuszki, zwiedził kopalnię soli w Wieliczce. Z tych powodów
uroczystości krakowskie odbywają się w Katedrze i Collegium Maius UJ.
Organizatorami krakowskich obchodów są: Instytut Fryderyka Chopina,
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Gmina Miejska Kraków,
kuria metropolitarna, Uniwersytet Jagielloński oraz Apella Cracoviensis.
Decyzją Sejmu i Senatu rok 2010 ogłoszono Rokiem Chopina w związku z
200. rocznicą urodzin artysty. Podczas obchodów Roku Fryderyka Chopina
zaplanowano ponad 2 tys. wydarzeń artystycznych w Polsce i na świecie. W
Polsce obchody Roku Fryderyka Chopina 2010 uroczyście zainaugurowano 7
stycznia koncertem światowej sławy chińskiego pianisty Langa Langa w
Filharmonii Narodowej.
(PAP)
Sobota, 22010-02-27
Bateria rakiet Patriot w
Polsce już wkrótce
W połowie kwietnia pierwsza bateria rakiet Patriot pojawi się w Morągu,
a wraz z nią pierwsi amerykańscy żołnierze w Polsce - poinformował
rzecznik resortu obrony Janusz Sejmej.
Prezydent Lech Kaczyński ratyfikował w piątek umowę dotyczącą statusu
amerykańskich wojsk w Polsce - tzw. SOFA (Status of Forces Agreement).
Umowa umożliwi utworzenie okresowej, a później - zgodnie z deklaracjami
USA, od 2012 roku - stałej bazy baterii rakiet obrony powietrznej
Patriot, a w przyszłości także bazy rakiet SM-3, wchodzących w skład
systemu obrony balistycznej.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP w źródłach zbliżonych do resortu,
montaż instalacji potrwa kilka dni i nastąpi prawdopodobnie między 10 a
15 kwietnia.
O bliskiej perspektywie instalacji baterii w Polsce poinformował w
sobotę Polsat.
SOFA przewiduje m.in., że amerykański personel wojskowy stacjonujący w
Polsce będzie zobowiązany przestrzegać prawa RP, a w razie jego
naruszenia podlegałby polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Dotyczy także
zwolnień celnych i podatkowych, wstępu pojazdów, samolotów i okrętów USA
na terytorium Polski, odszkodowań i zasad noszenia broni.
Wcześniej MON informowało, że spodziewa się, że na przełomie marca i
kwietnia dojdzie do pierwszej tury - na razie rotacyjnego -
stacjonowania w Polsce baterii obrony powietrznej Patriot. Bateria i sto
osób obsługującego ją personelu ma stacjonować w Morągu (warmińsko-mazurskie).
Według zapowiedzi MON, bateria ma dysponować rakietami w wersji
uzbrojonej - a nie, jak wcześniej proponowali Amerykanie, ćwiczebnej - i
z czasem zostanie włączona do polskiego systemu obrony powietrznej.
Wzmocnienie rodzimej obrony powietrznej było warunkiem stawianym przez
nasz kraj w negocjacjach dotyczących ulokowania w Polsce elementu
amerykańskiej tarczy antyrakietowej, która ma chronić terytorium USA i
ich wojska przed rakietami balistycznymi.
We wrześniu ubiegłego roku administracja Baracka Obamy ogłosiła
rezygnację z planów ulokowania w Polsce wyrzutni rakiet przechwytujących,
a w Czechach radaru dalekiego rozpoznania przetransportowanego z Wysp
Marshalla, na rzecz koncepcji wykorzystania wytwarzanych dotychczas z
wersji morskiej rakiet SM-3, rozmieszczonych w Europie i na Bliskim
Wschodzie. Nowa wizja zakłada wykorzystanie tych rakiet także w wersji
naziemnej.
Jako główny powód rezygnacji z poprzednich - kosztowniejszych planów -
rząd Stanów Zjednoczonych podał mniejsze niż wcześniej oceniano
zagrożenia balistycznym atakiem nuklearnym ze strony Iranu.
Nowa amerykańska administracja chce, by Polska była krajem gospodarzem
jednego z dwóch zestawów tych rakiet, które mają być ulokowane w Europie.
Zmienione podejście USA do programu globalnego systemu obrony
balistycznej polega na zmianie kolejności budowy jego warstw. Stara
koncepcja zakładała w pierwszej kolejności budowę części chroniącej
terytorium USA i późniejsze uzupełnianie jej podsystemami regionalnymi.
Obecna administracja chce najpierw zbudować podsystemy regionalne,
chroniące amerykańskie wojska rozlokowane m.in. w Europie, a potem
strategiczny segment ochraniający kontynent amerykański.
SM-3 (Standard Missile) to rakiety wchodzące w skład systemu wykrywania
i zwalczania zagrożeń powietrznych Aegis, opracowanego dla US Navy i
umieszczanego na amerykańskich okrętach od 1973 r., a od tamtej pory
rozwijanego i stosowanego także w marynarkach wojennych innych państw, w
tym Japonii, Norwegii i Hiszpanii. Aegis składa się z radarów, systemu
kierowania ogniem i wyrzutni pocisków SM-3.
Zainteresowane umieszczeniem na swoim terytorium SM-3 - w planowanej
wersji naziemnej - są Bułgaria i Rumunia, która ostatnio ogłosiła, że
Stany Zjednoczone zaprosiły ją do udziału w programie. Trwają rozmowy o
umieszczeniu radarów systemu w Turcji. Według przewidywań pierwsze bazy
rakiet SM-3 powstaną na Bałkanach około roku 2015, drugi szereg
powstałby około 2018 r., wtedy też SM-3 zostałyby rozlokowane w Polsce.
Rakiety te mają mniejszy zasięg niż pociski przechwytujące, których
wyrzutnię planowano wcześniej w Redzikowie - nie mogą zwalczać rakiet
międzykontynentalnych. Instalację w Europie nowej wersji SM-3 o tak
zwiększonym zasięgu przewiduje się po roku 2020.
Ulokowanie w Europie środkowo-wschodniej części amerykańskiego systemu
przeciwrakietowego wyposażonego w radar dalekiego zasięgu budziło
sprzeciw Rosji, która na plany umieszczenia rakiet w Redzikowie
odpowiadała zapowiedziami rozbudowy swojego arsenału rakietowego w
Kaliningradzie i która z zadowoleniem przyjęła zmianę amerykańskich
planów. Jednak pod koniec stycznia minister spraw zagranicznych Rosji
Siergiej Ławrow oświadczył, że choć jest to sprawa dwustronnej
współpracy między Polską a USA, to niezrozumiałe pozostaje wrażenie, że
Polska umacnia się przeciw Rosji. Przed kilkoma dniami o rozmieszczeniu
baterii Patriot w Polsce negatywnie wypowiedział się szef Sztabu
Generalnego Rosji gen. Nikołaj Makarow.
Niezależnie od udziału w projekcie obrony przeciwrakietowej, MON planuje
modernizację krajowego systemu obrony powietrznej. Miejsce dla swojej
propozycji "Tarczy Polski" widzi Grupa Bumar oraz współpracujące z nią
Przemysłowy Instytut Telekomunikacji i Radwar proponujące budowę systemu
wykorzystującego pociski Aster i MICA europejskiej korporacji MBDA
specjalizującej się w produkcji rakiet.
Bumar zaznacza, że jego koncepcja lokalnej obrony powietrznej nie kłóci
się z globalnym projektem amerykańskim, lecz go uzupełnia. Według Bumaru,
budowa tego systemu kosztowałaby 15 mld zł i wymagała wieloletniego
programu finansowania podobnego do programu F-16. Na razie do 2018 r.
MON na modernizację obrony powietrznej przewiduje kilkakrotnie mniejszą
kwotę.
(PAP)
Daniel Olbrychski obchodzi 65. urodziny
Niezapomniany filmowy Azja Tuchajbejowicz, Kmicicic i Karol Borowiecki w
jednej osobie, czyli Daniel Olbrychski obchodzi 65 urodziny. Drogę do
kariery filmowej otworzyła mu rola Rafała Olbromskiego w filmie "Popioły"
Andrzeja Wajdy w 1965 roku.
Andrzej Wajda powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że już podczas
tego pierwszego spotkania, zorientował się, że Olbrychski jest kimś
wyjątkowym: "Serce mi zabiło" - wspomina reżyser. Olbrychskiego
wypatrzył w warszawskiej szkole teatralnej, do aktor której już nie
wrócił, bo kino go porwało.
Olbrychski stworzył niezapomniane kreacje między innymi w "Brzezinie" ,
"Weselu", "Pannach z Wilka, "Ziemi Obiecanej" Wajdy. Według reżysera,
Daniel Olbrychski traktuje zawód aktora niezwykle odpowiedzialnie,
angażuje się całym sobą. "On nigdy nie traktuje pracy w filmie wyłącznie
jako grania roli, musi wiedzieć po co w tym filmie występuje, i dlaczego
gra taką i nie inną postać" - dodaje Wajda.
U Janusza Morgensterna Olbrychski zagrał w dramacie psychologicznym "Potem
nastąpi cisza". Dwa lata później wystąpił w "Jowicie" tego samego twórcy
oraz w ekranizacji znakomitej powieści Stanisława Dygata "Disneyland".
Janusz Morgenstern powiedział IAR, że energia i talent Olbrychskiego
dały mu na długie lata pozycję gwiazdora polskiego kina. Dodał, że praca
z tym aktorem była zawsze dla niego wyjątkowym przeżyciem.
Talent Olbrychskiego docenili także Jerzy Hoffman, Krzysztof Zanussi,
Jerzy Antczak, czy Radosław Piwowarski, ale również zagraniczni twórcy
jak Volker Schloendorff, Claude Lelouche i Nikita Michałkow. Ostatnio
Daniel Olbrychski zagrał u boku Angeliny Jolie w hollywoodzkim filmie
"Salt" w reżyserii Philippe' a Noyce' a (czytaj Filipa Nojsa). W filmie
który wejdzie na ekrany prawdopodobnie latem, Olbrychski gra byłego
rosyjskiego agenta.
Aktor został wyróżniony licznymi nagrodami, między innymi Nagrodą
imienia Zbigniewa Cybulskiego, Złotą Maską i Złota Kamerą. W 1974 roku
został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi a w 1986 roku - francuską Legią
Honorową. W 1999 roku otrzymał swoją gwiazdę w Alei Gwiazd na ulicy
Piotrkowskiej w Łodzi.
(IAR)
Piątek,
2010-02-26
"Królik po berlińsku"
cieszy się zainteresowaniem w USA
Amerykańskie media interesują się nominowanym do Oskara polskim
dokumentem "Królik po berlińsku"- poinformowali twórcy i producent filmu.
Film walczy o statuetkę w kategorii krótkiego dokumentu.
Przed niedzielną ceremonią rozdania Oskarów jest bardzo energicznie
promowany za oceanem. Reżyser Bartek Konopka przed odlotem do Los
Angeles poinformował, że artykuły i wzmianki o "Króliku po berlińsku"
pojawiły się w amerykańskiej prasie i w popularnym programie telewizji
ABC.
50-minutowy dokument "Królik po berlińsku" - to metaforyczna opowieść o
upadku Muru Berlińskiego z punktu widzenia królików. Zwierzęta te
zamieszkiwały pas zieleni pomiędzy Berlinem Wschodnim i Zachodnim.
Metafora okazała się czytelna na całym świecie, film zdobył już nagrody
na prestiżowych festiwalach, a teraz wśród czterech innych krótkich
dokumentów walczy o najważniejsza filmową nagrodę na świecie.
Bardzo pochlebne opinie o polskim filmie pojawiły się w "New York
Times", "Daily News", magazynach "The Wrap" , "The Hollywood Reporter",
a niebawem ukaże sie artykuł w Los Angeles Times". W przyszłym tygodniu
twórcy "Królika po berlińsku" wystąpią w popularnym programie
telewizyjnym "Good Morning America" .
Oficjalną kampanię oskarową polskiego filmu prowadzi w Stanach
Zjednoczonych znakomita agentka Ronni Chasen, polecona przez Jan A.P.
Kaczmarka. Wcześniej zajmowała się promocją filmów, które zdobyły Oskara,
takich jak "Slumdog. Milioner z ulicy", "To nie jest kraj dla starych
ludzi","Chicago".
Specjalne publiczne pokazy "Królika po berlińsku" odbędą się w w
najbliższych dniach w Nowym Jorku, Los Angeles i Waszyngtonie. Gala w
Hollywood odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek naszego czasu.
(IAR)
Pamiętają o Chopinie
Paryska sala koncertowa Theatre des Champs-Elysees obchodziła rocznicę
pierwszego występu Fryderyka Chopina w Paryżu. W koncercie uczestniczył
między innymi Krzysztof Penderecki.
Uroczystość nosiła tytuł "Wokół pierwszego koncertu Chopina w Paryżu".
Jednak oprócz jego utworów, w sali teatru goście usłyszeli także
Beethovena i Bottesiniego. Koncert uświetnił także występ Krzysztofa
Pendereckiego, który po raz pierwszy we Francji zagrał "Divertimento".
Przed paryską publicznością wystąpiła między innymi Ewa Pobłocka oraz
Kwartet Śląski. Wcześniej w tym samym miejscu odbyło się spotkanie
słuchaczy z Krzysztofem Pendereckim. Koncert został przygotowany we
współpracy z warszawskim Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, oraz z
Festiwalem Muzyki Kameralnej imienia Pablo Casalsa w Prades.
Chopin zagrał po raz pierwszy w Paryżu 26 lutego 1832 roku.
(IAR)
Czwartek, 2010-02-25
Order za uratowanie
tysięcy Polaków i Żydów
Henryk Sławik, który w czasie II wojny światowej uratował na Węgrzech co
najmniej 5 tys. Żydów i pomógł dziesiątkom tysięcy polskich uchodźców,
został pośmiertnie uhonorowany Orderem Orła Białego przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego.
Odznaczenie otrzymał także współpracownik Sławika, delegat węgierskiego
rządu ds. uchodźców wojennych, Jozsef Antall. Ordery odebrali wnukowie
odznaczonych.
W katowickich uroczystościach wziął także udział prezydent Węgier,
Laszlo Solyom, który podkreślił, że Sławik i Antall to bohaterowie
trzech narodów - polskiego, węgierskiego i żydowskiego. - Współpraca
Jozsefa Antalla z Henrykiem Sławikiem utrwaliła się w przyjaźni i stała
się najpiękniejszym przykładem, a dziś symbolem przyjaźni
polsko-węgierskiej - mówił prezydent Węgier.
Polski prezydent przypomniał, że ostatnie słowa zgładzonego w obozie w
Mauthausen Sławika, brzmiały: "jeszcze Polska" .To właśnie dlatego temu
człowiekowi postawiłem nadać najwyższe polskie odznaczenie - temu
Polakowi i Ślązakowi - tłumaczył L. Kaczyński,
O nadanie Sławikowi Orderu Orła Białego wnioskowało powołane w ubiegłym
roku stowarzyszenie "Henryk Sławik - Pamięć i Dzieło". Wspólnie z
Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach stowarzyszenie zaproponowało też
międzynarodowy konkurs na projekt pomnika Sławika i Antalla, który ma
stanąć w Katowicach.
Henryk Sławik był dziennikarzem, a także społecznikiem i działaczem
politycznym, m.in. jednym z liderów antykomunistycznego skrzydła PPS i
radnym Katowic. Po wybuchu II wojny światowej przedostał się na Węgry,
gdzie został prezesem Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami
Polskimi; był też jednym z reprezentantów polskiego rządu na emigracji.
Przy cichym poparciu władz węgierskich organizował przerzuty Polaków do
armii polskiej na Zachodzie. Uratował, wyrabiając fałszywe dokumenty,
ok. 5 tys. polskich Żydów, którzy trafili na Węgry. Zorganizował też,
przy współpracy z duchowieństwem, sierociniec dla żydowskich dzieci.
Sławik zginął z rąk hitlerowców 25 lub 26 sierpnia 1944 r. w obozie
koncentracyjnym w Mauthausen. Po wojnie władze PRL skazały Sławika na
niepamięć. W 1990 r. pośmiertnie nadano mu tytuł "Sprawiedliwego wśród
Narodów Świata". W 2004 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski nadał
bohaterowi Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a radni
Katowic nadali jego imię jednemu z miejskich rond. Został też patronem
szkół w Jastrzębiu Zdroju i Katowicach.
(PAP)
Bezcenne dzieło w tajemnicy wróciło do Krakowa
Obraz Leonarda da Vinci "Dama z gronostajem" wrócił do Krakowa z Węgier
- poinformowała rzeczniczka Muzeum Narodowego Katarzyna Bik. Dzieło to
od października pokazywane było na wystawie "Od Botticelliego do Tycjana"
w budapesztańskim Muzeum Sztuk Pięknych. Data i sposób przewiezienia
obrazu z Budapesztu do Krakowa ze względów bezpieczeństwa były
utrzymywane w tajemnicy. Na czas zagranicznego wyjazdu płótno Leonarda
da Vinci zostało ubezpieczone i wycenione na kwotę 300 mln euro.
Muzealnicy podkreślają jednak zgodnie, że dzieło jest bezcenne. Po
podróży "Dama z gronostajem" została poddana przeglądowi
konserwatorskiemu. W kwietniu obraz pojedzie do Warszawy. Do września
będzie prezentowany na Zamku Królewskim, na wystawie "Skarby Muzeum
Czartoryskich znane i nieznane".
Przed kolejnym wyjazdem z Krakowa obraz ma przejść szczegółowe badania w
Muzeum Narodowym w Krakowie. Pretekstem do kolejnej podróży "Damy" - tym
razem do stolicy - są remonty krakowskich placówek.
Muzeum Książąt Czartoryskich, gdzie arcydzieło Leonarda da Vinci jest
eksponowane z niewielkimi przerwami od końca XIX w. zostało zamknięte z
powodu przebudowy, która ma potrwać do 2012 r. Do czasu jej zakończenia
"Dama z gronostajem" ma być pokazywana w należącej do Muzeum Narodowego
w Krakowie Galerii Sztuki Polskiej w Sukiennicach, ale i ta galeria jest
jeszcze zamknięta z powodu generalnego remontu. Dla publiczności
zostanie ona udostępniona jesienią.
W zamian za wypożyczenie "Damy z gronostajem" Węgrzy wypożyczyli
krakowskiemu Muzeum Narodowemu obraz Francisco Goi "Epizod z
hiszpańskiej wojny o niepodległość". Obejrzało go ponad 18 tys. widzów.
Wypożyczenie "Damy z gronostajem" za granicę wywołało w Krakowie spore
kontrowersje. Przeciwni jego wypożyczeniu byli muzealnicy oraz
konserwatorzy m.in. z Muzeum Narodowego w Krakowie oraz z krakowskiej
Akademii Sztuk Pięknych. Według ekspertów, tak cenny obraz, zwłaszcza
malowany na desce, nie powinien zbyt często podróżować, bo grozi to jego
uszkodzeniem. Podnoszono też argument, że podczas pobytu obrazu za
granicą Kraków traci jeden z najważniejszych walorów, przyciągających
tysiące zagranicznych turystów.
Wypożyczenie "Damy z gronostajem" na Węgry doszło do skutku, bo tak
zdecydowała Fundacja Książąt Czartoryskich, która jest właścicielem
dzieła. Zgodę na wyjazd wyraził wojewódzki konserwator zabytków, bo -
jak podkreślił - wszystkie wymogi bezpieczeństwa zostały spełnione.
Zastrzegł jednak, że obraz po powrocie z Budapesztu przez najbliższe 10
lat nie powinien podróżować po świecie.
Od 1972 r. dzieło Leonarda da Vinci było wypożyczane do: ZSRR, USA,
Szwecji, Włoch, Japonii i ponownie do USA. Obraz wypożyczany jest
odpłatnie. Obraz "Dama z gronostajem", powszechnie nazywany "Damą z
łasiczką", został namalowany przez Leonarda da Vinci w latach 1483-90 w
Mediolanie. Portret powstał w technice olejnej, z użyciem tempery, na
desce orzechowej o wymiarach 54,7 na 40,3 cm. Przedstawia Cecylię
Gallerani, kochankę księcia Ludovico Sforzy. Jest jednym z
najcenniejszych obrazów w polskich zbiorach i jedynym obrazem Leonarda
da Vinci w Polsce.
"Damę z gronostajem" zakupił w 1800 r. książę Adam Jerzy Czartoryski i
podarował matce - Izabeli Czartoryskiej. Na początku obraz wystawiany
był w Domu Gotyckim w Puławach. Podczas powstania listopadowego
wywieziono go do Paryża, a pod koniec XIX wieku przewieziono do Krakowa,
do tworzonego tam Muzeum Książąt Czartoryskich. Podczas II wojny
światowej dzieło Leonarda da Vinci zostało zrabowane przez nazistów i
wywiezione do Niemiec. W 1946 r. "Dama z gronostajem" wróciła do Krakowa.
(PAP)
Polak skuty na lotnisku w Vancouver
Na lotnisku w Vancouver strażnicy graniczni aresztowali, skuli i
godzinami przesłuchiwali Polaka, a następnie w kajdankach odesłali z
powrotem do Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka na stałe - poinformował
serwis londynek.net.
Paweł March do Kanady wybrał się by odwiedzić krewnych. Niestety nie
udało mu się nawet opuścić lotniska w Vancouver. Strażnicy graniczni,
którzy myśleli, że mężczyzna przyjechał tu do pracy na czarno,
aresztowali Polaka.
Rodzinie, która czekała na niego w hali przylotów, powiedziano, że
nikogo takiego jak Paweł March nie było na pokładzie samolotu, którym
miał przylecieć Polak. W tym samym czasie mężczyznę przesłuchiwała straż
graniczna. Dopiero następnego dnia krewni dowiedzieli się, że jednak
przyleciał do Kanady ale z powodu podejrzeń, iż zamierza tam nielegalnie
pracować, zostanie odesłany do Wielkiej Brytanii.
W sprawie Polaka interweniował konsulat RP. Krewni są wstrząśnięci
zachowaniem obsługi lotniska - najpierw brakiem informacji a potem
wprowadzaniem ich w błąd.
(wp.pl)
|
|
INDEX
Powrót..
|