Copyright ©
Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone
bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w
dokumencie.
2 grudzień 2010 | <<< Nr 155 >>> |
W tym numerze | ||||||||||||
|
||||||||||||
Od Redakcji | ||||||||||||
Do Redakcji | ||||||||||||
Wydarzenia warte odnotowania | ||||||||||||
Wiadomości z Polski | ||||||||||||
Duma potępiła Katyń | ||||||||||||
Krzysztof Kolumb były synem polskiego króla | ||||||||||||
Tworzenie się nowego porządku świata cz 7 | ||||||||||||
Krzyż | ||||||||||||
Humor | ||||||||||||
104 urodziny PTG "Sokół" | ||||||||||||
Upadek światowego systemu monetarnego cz 29 | ||||||||||||
Ciekawostki | ||||||||||||
Manitoba - Grudzień w fotografii | ||||||||||||
"Koniec?"- książka Jacka Ostrowskiego | ||||||||||||
Polki w świecie-Iwona Walicha | ||||||||||||
Kalendarz Wydarzeń | ||||||||||||
Polsat Centre | ||||||||||||
Kącik Nieruchomości | ||||||||||||
Od Redakcji | |||
|
Do Redakcji |
Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Manitoba Winnipeg, Manitoba – 20 listopada 2010 r. Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Manitoba zawiadamia swoich członków o zebraniu sprawozdawczo-wyborczym, które odbędzie się w sobotę, 4 grudnia 2010 r., o godz. 14.00 w siedzibie Polskiego Towarzystwa Bratniej Wzajemnej Pomocy św. Jana Kantego, przy 770 Mountain Avenue (w dolnej sali). Zebranie będzie miało charakter otwarty. Kongres zaprasza równie zainteresowanych członków organizacji nie należących do Kongresu oraz osoby niezrzeszone do udziału w zebraniu w charakterze obserwatorów. Zebranie sprawozdawczo-wyborcze KPK, sobota, 4 grudnia 2010 r., godz. 14.00, Polskie Towarzystwo Bratniej Wzajemnej Pomocy św. Jana Kantego, 770 Mountain Avenue.
The Canadian Polish Congress, Manitoba Branch, hereby notifies its members about the reports and elections meeting scheduled for Saturday, December 4, 2010, at 2:00 p.m. at the Polish Fraternal Aid Society of St. John Cantius, 770 Mountain Avenue (lower hall). This will be an open meeting. Congress invites interested members of organizations not belonging to Congress, as well as non-affiliated individuals, to attend as observers. The reports and elections CPC meeting, Saturday, December 4, 2010, at 2:00 p.m., Polish Fraternal Aid Society of St. John Cantius, 770 Mountain Avenue. Contact Info: Canadian Polish Congress, Manitoba Branch 768 Mountain Avenue, Winnipeg, Manitoba, R2W 1L7 e-mail: kongres@shaw.ca • phone: 204-589-7878
Witam
i
dziękuję za kontakt z
Polonią Manitoby poprzez
Polonijny Biuletyn Informacyjny
w Winnipegu.
Chętnie czytam , bo lubię
wiedzieć, "co piszczy w
polonijnej trawie". Bardzo
ciekawe artykuły
są
ważnym aspektem uzupełniania
wiedzy niemal z każdej
dziedziny. Dziękuję.
Podoba mi się także proponowana
forma kontaktu z redakcją i
właśnie dziś pragnę z niej
skorzystać,
promując stronę internetowa
pisarki Jolanty Horodeckiej -
Wieczorek z Polski.
Poznałam ją na kolejnym Salonie
Książki Polonijnej w Wiedniu
(uczestniczę w nich co roku , w
różnych
krajach Europy, opublikowałam 5
tomików poetyckich, należę do
APAJTE- Polskie Stowarzyszenie
Pisarzy,
Dziennikarzy i Tłumaczy w
Europie z siedzibą w Paryżu).
W
maju br. Jolanta H- Wieczorek
opublikowała "Wiatru tchnienie o
Chopinie" - wierszowana
biografia Chopina
dla
najmłodszych. Tą książką dociera
do dzieci także poza Polską,
będąc zapraszana do Francji,
Szwecji
i na
Ukrainę. Kończy się ROK CHOPINA
a więc warto jeszcze zdążyć
promować naszego wybitnego
pianistę
i
kompozytora, poprzez twórców
obecnego pokolenia.
Więcej wiadomości na
proponowanej przeze mnie stronie
internetowej:
Można tam także znaleźć m.in..
moją recenzję innej książki tej
samej autorki w linku : wybrane
recenzje.
Ja
osobiście nie mam jeszcze swojej
strony internetowej ale gdyby
było zainteresowanie, to na
temat
mojego dorobku literackiego
można dowiedzieć się na stronie:
pod
linkiem : członkowie
Życząc dalszych sukcesów
zawodowych i osobistych
pozdrawiam z Saskatchewanu
-Bożena Pawłowska-Kilanowski
Mamy przyjemność przekazać Państwu poradnik
dla mikroprzedsiębiorców
Witam,
W imieniu
Zarządu Głównego
Związku
Górnośląskiego w
Katowicach oraz
Agencji kręci
się! events
pragnę ponownie
serdecznie
zaprosić Państwa
do zapoznania z
projektem I
Światowego
Zjazdu
Górnoślązaków.
Jest to
wyjątkowy
projekt, którego
celem jest
zgromadzenie
rodaków podczas
kilku dni
wspólnej zabawy
na Śląskiej
Ziemi (dokładny
opis znajduje
się w załączniku).
Jednocześnie
zwracam się z
prośbą o
promocyjne
wsparcie
projektu (tj.
regularne
informowanie
społeczności
polonijnej o
wydarzeniu
poprzez wszelkie
dostępne środki),
gdyż pragniemy,
aby informacja o
tym wydarzeniu
dotarła do jak
największej
grupy rodaków
mieszkających za
granicą.
Jeśli są Państwo
zainteresowani
współpracą przy
tym projekcie,
proszę o
kontakt mailowy.
Magdalena Giertuga +48 503-408-589 magda@krecisie-events.pl www.krecisie-events.pl
|
Wydarzenia warte odonotwania | ||||
|
Wiadomości z Polski | ||||
|
Duma potępiła Katyń | ||
|
Krzysztof Kolumb były synem polskiego króla | ||
|
Tworzenie się nowego porządku świata cz 7. Index | ||
|
Krzyż | ||
|
Humor |
|
104 urodziny PTG "Sokół" | |||
|
S P O N S O R |
Upadek światowego systemu monetarnego cz. 29 |
Nigeria:
Nakaz aresztowania Dicka Chenny przez
Interpol
|
Ciekawostki | ||
|
S P O N S O R |
|
"Koniec?"- książka Jacka Ostrowskiego - Część I |
Książka „Koniec?” powstała
trzydzieści lat temu, kiedy Polska
znajdowała się za żelazną
kurtyną i w każdej chwili groził nam
wybuch wojny o globalnym
zasięgu. Teraz wprowadziłem tylko
poprawki kosmetyczne ( inne daty ).
Czarnoskóry prezydent USA był w
wersji oryginalnej, pomyliłem się
tylko o kilka lat. J Powieść „Koniec?” zapoczątkował moją przygodę z pisaniem. Jednym słowem zacząłem od końca. Jacek Ostrowski
I
UCZYNIĘ
CUDA
NA
NIEBIE
W GÓRZE I DZIWY W DOLE NA ZIEMI KREW I OGIEŃ I KŁĘBY DYMU. SŁOŃCE ZAMIENI SIĘ W CIEMNOŚĆ A KSIĘŻYC W KREW ZANIM NADEJDZIE DZIEŃ PAŃSKI WIELKI I JAWNY. (Joel) WSTĘP Zawsze, kiedy Ludzkość wkraczała w nowe tysiąclecie, na wszystkich padał blady strach. Tak było w roku tysięcznym i tak w dwutysięcznym. A tu nic, nic, wszystko szło swoim rytmem. Wojny, rewolucje, katastrofy – wszystko w normie. Nic nie wskazywało, że to naprawdę może być koniec. Około roku 2020 sytuacja międzynarodowa zaczęła się mocno komplikować. Iran ogarnięty chęcią budowy prestiżu atomowego na wszelki sposób starał się osłabić rolę USA na arenie międzynarodowej. Niestabilność w Środkowej Azji i w Krajach Arabskich dawała pole do popisu twórcom irańskiej strategii politycznej. Świat zaczął zmierzać w niebezpiecznym kierunku. Głowice atomowe obydwu krajów czaiły się w mrocznych tunelach wyrzutni i czekały na sygnał. Czy sygnał nadejdzie?? Sięgając pamięcią do tyłu, wszyscy pamiętali, że pod koniec dwudziestego wieku sytuacja była podobna, tylko wtedy paszczęki wyrzutni straszyły nawzajem USA i Rosji. Były to strachy na lachy, skończyło się tylko na tym i to całe szczęście. Ludzkość przeżyła zagrożenie i dalej parła do przodu, ku postępowi. Ciągłe zagrożenie osłabia jednak czujność, a co za tym idzie, bardzo wzrasta zagrożenie konfliktem. I nadszedł ten dzień, dzień, który wstrząsnął Światem, dzień, który zaważył na wszystkim. Jeden zwykły kwietniowy dzień nie okazał się zwykły! ROZDZIAŁ I Czternastego kwietnia 2019 roku o godzinie osiemnastej w gmachu Ministerstwa Obrony USA Sekretarz Stanu Karl Stanley spotkał się na tajnej naradzie z Sekretarzem Obrony generałem Ekertem, oraz z szefem lotnictwa generałem Lee . Spotkanie było zorganizowane na specjalne życzenie prezydenta, zaniepokojonego pogarszającą się sytuacją Światową. Po długich, trwających wiele godzin debatach, uzgodniono, że należy wprowadzić w trybie pilnym stan pełnego pogotowia bojowego dla ekipy mającej wziąć udział w akcji o kryptonimie "Gea II", a dowódcom grup uczestniczących w operacji w trybie pilnym przesłać specjalne rozkazy. Kwiecień tego roku wyraźnie odbiegał od normy. Niespotykane o tej porze roku upały ogarnęły dużą część Stanów Zjednoczonych. Raptownie obudzona do życia przyroda kipiała dosłownie wszędzie, w parkach, na polach i w ogrodach. Wśród takiej przyrody, w małym miasteczku w pobliżu Nowego Jorku, w małym uroczym drewnianym domku odbywało się małe, ale bardzo uroczyste przyjęcie. Była to rezydencja państwa Adamsonów. Domek obrośnięty gęsto winem jak i innymi pnączami był ulokowany w centrum niedużego sadu owocowego. Całość była bardzo harmonijnie wkomponowana w otoczenie i widać było w tym serce i duszę właściciela. Wielkie drzwi od strony ogrodu były dziś otwarte na oścież. Prowadziły do salonu, w którym długi dębowy stół oraz dwa rzędy ciężkich wykończonych toczonym drewnem krzeseł stanowiły podstawowe wyposażenie. Jedynym uzupełnieniem były dwie również dębowe komody stojące przy ścianie naprzeciw drzwi. Stół uginał się od potraw i trunków, a na krzesłach oprócz właścicieli siedzieli goście. Seniorzy rodu obchodzili złoty jubileusz. Ważna rocznica i ważni goście, ciotki , wujkowie , przyjaciele oraz trzech synów - dwóch starszych z żonami i dziećmi, a najmłodszy - oficer w randze porucznika, był jeszcze kawalerem i nic nie wskazywało, by coś miało się zmienić w tej materii. Impreza uroczysta, a jednocześnie pełna wspomnień i nostalgii. Takie typowa spotkanie rodzinne – wspólne wspomnienia , żarty i snucie planów na przyszłość. Około godziny dwudziestej gwar rozmów zagłuszył gruby ryk silnika. Huk był tak olbrzymi, że wszyscy z zaniepokojeniem wylegli przed dom. Widok, który ujrzeli, wywołał niepokój u dorosłych i euforię u dzieci. Olbrzymi helikopter zniżał lot, starając się wylądować na pobliskiej łące. Wielkie masywne wirniki wywołały sztuczny huragan. Gigantyczny podmuch przewracał meble ogrodowe i giął gałęzie drzew. Ryk stawał się nie do zniesienia. Wreszcie maszyna dotknęła ziemi. Przez chwile przysiadła jak człowiek po skoku, by za chwilę znieruchomieć .Uchyliły się drzwi z boku kadłuba. Wyskoczył z nich wysoki, barczysty mężczyzna w wieku około czterdziestu lat. Dużą, oficerską czapkę z insygniami kapitana lotnictwa trzymał mocno w ręku, a potężny wiatr od wirników rozwiewał na wietrze gęste szpakowate włosy. Widać było od razu, że wie, gdzie zmierzać. Energicznym krokiem zbliżył się do domu Adamsonów i nacisnął przycisk dzwonka na furtce. Był to gest symboliczny, wszyscy bowiem obserwowali niezapowiedzianego przybysza. Najstarszy z synów Ralf Adamson ruszył do furtki. Stanęli naprzeciw siebie, mierząc się badawczym wzrokiem. Lotnik uśmiechnął się raczej grzecznościowo i wydusił służbiście: - Porucznik Jack Adamson przebywa u Państwa? - Jest, proszę, niech pan wejdzie - zapraszał Ralf, otwierając furtkę. - Nie ,dziękuję, proszę zawołać porucznika! - odparł kapitan służbowym głosem. - Dobrze – Adamsom machnął ręką w kierunku brata. - Jack! Jack mocno zaniepokojony powoli zbliżył się do furtki. Dobrze wiedział, jaka sytuacja powoduje wezwanie w takim trybie. Podświadomie czuł, że to jest to, czego się obawia. Może to jednak ćwiczenia?- ta myśl podświadomie krążyła mu po głowie. Oby !!! Stanął naprzeciw lotnika i spojrzał na niego badawczo. Twarz tamtego była jednak bez wyrazu, zero emocji, zero zaangażowania. Może to jednak ćwiczenia??? – Poruczniku ! – beznamiętny głos przerwał mu jego rozważania - Mam rozkaz, ażeby natychmiast zawieźć pana do koszar. Będzie powierzona panu ważna misja. Proszę się spieszyć, czas nagli. Czekam w helikopterze! – odwrócił się na pięcie i oddalił w kierunku maszyny. Jack patrzył chwilę za nim, po czym jakby dostał gigantycznego przypływu energii i szybkim krokiem ruszył do domu. W drzwiach oczekiwali go rodzice. Obydwoje patrzyli z niepokojem na niego, tak jakby czuli podświadomie, że coś może się wydarzyć. Matce zakręciły się łzy w oczach, ojciec lepiej się trzymał. Oni, tylko oni z tu obecnych czuli, że to może być ich ostatnie spotkanie. Może to była intuicja? - Trzymaj się synu i nie oglądaj się nigdy za siebie – to ostatnie słowa ojca - słowa, których nigdy nie zapomniał. Spakował się błyskawicznie i nie żegnając się z nikim(nie zniósłby tego) pobiegł w kierunku helikoptera. Nie minęły dwie minuty i znikł w czeluściach kadłuba. Drzwi się zatrzasnęły i w chwilę potem olbrzymie łopaty wirnika zwiększyły obroty, stalowy kolos majestatycznie zaczął unosić się w górę. Znowu potężny wiatr zaczął zamiatać wszystko w promieniu kilkunastu metrów. Ryk startującej maszyny na początku straszny, po chwili w miarę oddalania się, stopniowo zanikał i nagle zrobiło się cicho i spokojnie wokoło. Sierżant Ted Thomson należał do elity amerykańskich komandosów . Wielki napakowany dryblas o gęstej czarnej czuprynie budził respekt. Twarz południowca, ale w ruchach zimnokrwisty Skandynaw. Dziwne połączenie nacji. Przerzucany z bazy do bazy, z poligonu na poligon pędził życie beztroskie obfitujące jedynie w burdy i przeróżne romanse. Wszystkie te grzeszki wystarczyłyby na karne usunięcie z armii ,ale posiadał tyle doświadczenia bojowego, że przymykano oczy na to i owo. Czternastego kwietnia od godziny osiemnastej przebywał w podłej knajpie w centrum Manhattanu. Knajpa naprawdę była podła. Pełno tu było różnych kolorowych łazęg i szemranych panienek.Za ladą uwijał się nad wyraz wyrośnięty Chińczyk z twarzą w dużych i wyjątkowo szpetnych bliznach. Bardziej przypominał pirata z Wyspy Skarbów niż barmana. Thomson siedział razem z kumplami w towarzystwie "panienek" w bocznej salce, gdzie przepijali resztę żołdu. Nie rzucali się w oczy, bo przebrani w cywilne ciuchy nie odróżniali się od reszty klientów, a zabawa była przednia, muzyka grała, dziewczyny kleiły się jak muchy do miodu. Około dwudziestej pod knajpą z piskiem opon zahamowały dwa wojskowe Jeepy. Z pierwszego z nich wysiadł młody porucznik lotnictwa ubrany w mundur polowy.Za nim wygramolili się dwaj podoficerowie w rynsztunku bojowym. Poprawili mundury i niepewnie stanęli przed wejściem (widok mundurowych wojskowych często wywołuje agresję u podpitych osiłków).Porucznik nacisnął klamkę i weszli do środka. Nie pierwszy raz oficer odwiedzał ten lokal, ale pierwszy raz służbowo. Wiedział gdzie znajdzie Thomsona i mimo panującego wewnątrz półmroku szedł pewnie. - Witaj sierżancie! – powitał Teda. - Miejsce dla porucznika !!!! No, ruszcie się, chłopaki!! Naokoło stołu zapanował ruch i po chwili znalazło się miejsce. - Nie, dzięki! - nowoprzybyły schylił się nad Thomsonem i szepnął mu do ucha - Mam rozkaz sprowadzić pana do bazy. Pilnie!!!!. Sierżant spojrzał uważnie na swojego rozmówcę. aha, coś się święci! - pomyślał. Inaczej by mnie tu nie szukali po nocy. Dobra, mogę z nim jechać, bo tu tylko rozmiękczam mózg alkoholem. - Dobra, idziemy poruczniku! – wstał ociężale od stołu i ruszył ku wyjściu. Mundurowi odwrócili się na pięcie i wyszli za nim, a po chwili Jeepy z piskiem opon ruszyły spod knajpy. Thomson mimo sporej dawki alkoholu natychmiast zorientował się , że celem podróży nie są macierzyste koszary . - Co to znaczy ? To porwanie ! Gdzie my jedziemy ? – warknął oburzony – Nie lubię jak mnie robią w konia!!! - Niech pan się uspokoi - porucznik poklepał go przyjacielsko po ramieniu. - mam zawieźć pana na lotnisko, a stamtąd polecimy samolotem do bazy lotniczej w stanie Newada. Przypuszczam , że chodzi tu o jakieś ważne zadanie. Te słowa uspokoiły sierżanta. Już go nudziło beztroskie wydawanie pieniędzy ,zabawy na Manhattanie, oraz gnuśne życie w koszarach. Tęsknił za prawdziwymi akcjami - za wojną . To było jego żywiołem. - Poruczniku! – zwrócił się do oficera. - Tak, sierżancie? - Ma pan może przy sobie prawdziwe cygaro kubańskie? Tylko prawdziwe, a nie jakąś podróbkę? - Mam, proszę – wyciągnął z kieszeni pudełko z prawdziwymi kubańskimi rarytasami. - Dzięki! - Thomson ze smakiem zapalił, rozsiadł się wygodnie i pogrążył się rozmyślaniach, a kłęby aromatycznego dymu wypełniły wnętrze samochodu. W tym samym czasie centrum Los Angeles, wieżowiec Instytutu Fizyki Molekularnej, mała pracownia na drugim piętrze. Mała pracownia, ale jak ważna. Tu były porucznik marynarki wojennej, a obecnie pracownik naukowy Max Gotfryd na zlecenie tajnych służb podrabiał dokumenty. Średniego wzrostu drobny blondyn o bardzo bystrych szarych małych oczkach jest mistrzem w tym fachu. To wirtuoz fałszerstwa. Z jego usług korzysta CIA, FBI i wiele innych, nawet nie mających nazw agencji rządowych. Gotfryd podrabia dosłownie wszystko - od banknotów, po dokumenty dla świadków koronnych. To miejsce znają nieliczni i dlatego pukanie do drzwi zaskoczyło naukowca. - Proszę wejść ! - zdziwiony wstał z krzesła i skierował się w kierunku wejścia. Nie oczekiwał nikogo i niespodziewana wizyta mocno go zaintrygowała. Do pracowni weszło trzech wysokich mężczyzn, a przewodził tej grupie łysawy, gruby major lotnictwa. Major rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu, wyciągnął chusteczkę i przetarł nią spocone czoło. - Ciepło tu – stwierdził odkrywczo. Spojrzał uważnie na Gotfryda i zameldował uroczyście. - Sekretarz Obrony powołuje pana do służby czynnej w trybie natychmiastowym. Proszę się ubrać, pójdzie pan z nami! - Ależ panie majorze – oponował naukowiec nie kryjąc wzburzenia - ja wykonuję ważne prace na rzecz obronności kraju ! - Pańscy zwierzchnicy zostaną poinformowani o wszystkim , a teraz idziemy, bo czas nagli - niecierpliwił się major. - Nie ma czasu i jeśli będzie się pan opierał moi podwładni mają rozkaz sprowadzić pana siłą.- Major wyraźnie się spieszył i Gotfryd zorientował się, że opór nic nie da. - No dobrze! – wzruszył swoimi wątłymi ramionami podszedł do biurka, zgarnął papiery i w nieładzie wrzucił je do szafy pancernej stojącej tuż obok. Przekręcił zamek szyfrowy i sięgnął po płaszcz. Opuścili laboratorium i udali się w kierunku windy. Tajna baza wojskowa Nr 1324 w stanie Nowy Orlean. Do doświadczalnego laboratorium w wojskowej bazie Nr 1324 w stanie Nowy Orlean wkracza grupa wyższych oficerów z generałem Stewardem na czele .Idą długimi krętymi korytarzami. Po chwili zatrzymują się przed szklanymi drzwiami z tabliczką „prof. Edgar Szulz”. Generał nacisnął klamkę, drzwi ustąpiły. Po chwili znalazł się w małym pomieszczeniu z gigantyczną ilością książek - widok w tych czasach niespotykany. Era komputerów wyparła przecież podręczniki. Przy oknie, przy malutkim biurku siedział mały, zasuszony, stary mężczyzna. Bystrym wzrokiem szacował generała. Musiał zrobić na nim dobre wrażenie, bo się uśmiechnął. - Witam pana oficera! Co pana do mnie sprowadza? Wojskowi tej rangi nie odwiedzają mnie w moim królestwie, czyli ma pan ważną sprawę. Proszę usiąść! – wskazał duży skórzany fotel na wprost biurka. Generał chwilę się zawahał, ale po chwili usiadł. - Papierosa?- Profesor wyciągnął paczkę Marlboro . - Z przyjemnością-Steward sięgnął po papierosa.- Panie profesorze- generał mierzył naukowca uważnym spojrzeniem - rząd potraktował pańskie badania bardzo poważnie i chcemy, by kontynuował pan je, ale nie tu i nie w tym tempie. Wiem że pańskie prace są bardzo zaawansowane i damy panu wszystkie dostępne środki na ukończenie badań w przeciągu niecałych dwóch tygodni. - Co??? Dwa tygodnie!!! - profesor wstał z wrażenia i zaczął przechadzać się po pokoju. – To niemożliwe, to śmiesznie mało czasu, to niemożliwe.! - Możliwe !!! –Steward raptownie poderwał się z fotela. Dziś przeniesiemy pańskie laboratorium. Ciężarówki stoją przed wejściem.
|
Tekst umieszczony w tej kolumnie jest objety ochroną praw autorskich i nie może być wykorzystany bez zgody autora. |
Polki w świecie-
Iwona Walicha |
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
|
|
|
|
|
Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008
|
Irena Dudek
zaprasza na zakupy do Polsat Centre
Moje motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre217 Selkirk Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5,
tel. (204) 582-2884 |
|
|
|
|