Copyright ©
Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone
bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w
dokumencie.
18 listopad 2010 | <<< Nr 153 >>> |
W tym numerze | ||||||||||||
|
||||||||||||
Do Redakcji | ||||||||||||
Wydarzenia warte odnotowania | ||||||||||||
Wiadomości z Polski | ||||||||||||
Jak obchodził Winniepg 11 listopada 2010 | ||||||||||||
Patrioci Polski 2010 – Winnipeg | ||||||||||||
Tworzenie się nowego porządku świata cz 5 | ||||||||||||
Zdrowie - Victor Księżopolski | ||||||||||||
Krajobrazy Polski | ||||||||||||
Polskie obozy w polskich sądach | ||||||||||||
Humor | ||||||||||||
Upadek światowego systemu monetarnego cz 27 | ||||||||||||
Ciekawostki | ||||||||||||
Manitoba - Listopad w fotografii | ||||||||||||
"Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego | ||||||||||||
Polki w świecie- Anna Kowalska | ||||||||||||
Kalendarz Wydarzeń | ||||||||||||
Polsat Centre | ||||||||||||
Kącik Nieruchomości | ||||||||||||
|
||||||||||||
Do Redakcji |
Wiersz przesłany przez jednego z czytelników.
Co masz kochać? pytasz dziecię,
Kochaj ojca, matkę twoją,
Do Ojczyzny, po rodzinie,
W czyim sercu miłość tleje,
Szanowni Państwo, Wszystkie zajęcia odbywać się będą na platformie „Polska Szkoła” w czasie rzeczywistym – zapewniamy żywą interakcję z nauczycielem i pomiędzy uczestnikami z różnych stron świata! Od grudnia rozpoczynamy zajęcia on-line w Sekcjach dla uczniów najmłodszych (7-8-9 lat), Sekcji Literackiej, Sekcji Dziennikarskiej i Sekcji Teatralnej – w ramach Koła Języka Polskiego, oraz Sekcjach Koła Historii Polski. Aby zgłosić się do uczestnictwa w zajęciach trzeba przesłać wypełnioną deklarację uczestnictwa (w załączeniu lub można ją znaleźć na stronie www.polskaszkola.edu.pl, w zakładce Koła Przedmiotowe) na adres krystyna.cwiertniewska@polskaszkola.edu.pl Wystarczy odrobina zapału oraz komputer z dobrym Internetem ! Zapraszamy! Z poważaniem, Małgorzata Krukowska, Koordynator ds. promocji
Szanowni Państwo!
Stowarzyszenie ODRA NIEMEN z Wrocławia,
po raz trzeci organizuje akcję pomocy byłym żołnierzom AK
mieszkającym na Białorusi. Poprzednie zadania w skali ogólnopolskiej
udały się bardzo dobrze, dlatego ponawiamy nasz apel o pomoc przed
nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia. Jednocześnie poszukujemy
nowych partnerów i przyjaciół tego projektu. Szczegóły zadania
znajdą Państwo w załączniku. Prosimy w imieniu Stowarzyszenia
Żołnierzy AK na Białorusi o wszelką pomoc, zwłaszcza o pomoc
informacyjną o akcji. Sprawozdania i zdjęcia z odbytych zadań
dotyczących pomocy byłym żołnierzom AK na Białorusi, znajdą Państwo
na naszych stronach. Przedstawiamy także list Pani Prezes
Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, który przedstawia formy
współpracy między naszymi oragnizacjami.
Mamy nadzieję na zainteresowanie Państwa
naszą akcją i dlatego bardzo serdecznie zapraszamy do współpracy
Ilona Gosiewska
Prezes Stowarzyszenia ODRA NIEMEN
ul. Kołłątaja 24, I piętro, lok. 11, 50-007 Wrocław tel./fax +48 71 3555202 e-mail: zarzad@odraniemen.org KRS 0000133146 REGON 932837950, NIP 897-16-78-921nr konta: NORDEA 71 1440 1387 0000 0000 1132 7303
ONE PERFORMANCE ONLY!!! Monday, November 29, 7:30 pm O’Shaughnessy Auditorium at the College of St. Catherine in St. Paul Tickets on sale at the O’Shaughnessy ticket officeand all TicketMaster outlets Sponsored by: Twin Cities Polish Festival www.TCPolishFestival.org For more information visit www.2luck.com or email info@2luck.com
Wycieczka do Minneapolis Bus Tour to Minneapolis na wystep Zespolu P. i T. Mazowsze Mazowsze Concert 3 dni, 2 noce 28.XI.10 - 30.XI.10 3 days, 2 nights Nov 28-30, 2010 Cena: (od osoby): Cost (per person inc.all taxes):pokoj 2-u osobowy $285.00 Double $285. (2 per room) pokoj 3-y osobowy $245.00 Triple $245. (3 per room) pokoj 4-o osobowy $225.00 Quad $225. (4 per room) Cena obejmuje: Concert package includes:przejazd autokarem z pilotem return transportation by charter coach 2 noclegi ze sniadaniem (bufet szwedzki) i kolacja 2 night’s hotel stay inc. breakfast & dinners wstep na koncert (miejsce zarezerwowane) reserved seating concert ticket duty-free shopping, Albertville Factory Outlet Mall, Mall of America, Fargo West Acres Mall Reservations / Rezerwacje: Anna Gebczyk 586-0341 T.P.I. Euro Travel 217 Selkirk Avenue Travel health insurance coverage is recommended for the duration of this trip and can be arranged through Anna Uczestnicy, o ile nie maja ubezpieczenia typu Blue Cross Travel Health, moga wykupic u Ani Gebczyk
|
Wydarzenia warte odonotwania | ||||
|
Wiadomości z Polski | ||||
|
Jak obchodził Winniepg 11 listopada 2010 | |||
|
Patrioci Polski 2010 – Winnipeg | ||
|
Tworzenie się nowego porządku świata cz 5. Index | ||
|
Zdrowie - Victor Księżopolski | ||
|
Krajobrazy Polski - jesień- zima | ||
|
Polskie obozy w polskich sądach | ||
|
Humor |
Niemcy na wakacjach |
S P O N S O R |
Ciekawostki | ||
|
S P O N S O R |
Manitoba- Listopad w fotografii |
Fot. Bogdan Fiedur |
"Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego |
"MEDUSA" to książka autorstwa
Jacka Ostrowskiego, którą we
fragmentach publikować będziemy na
stronach polishwinnipeg.com Międzynarodowe lotnisko w Rijadzie, super nowoczesny obiekt, mnóstwo pasażerów wysiadających jak i zajmujących miejsca w samolotach, a wśród nich starszy mężczyzna, Afro-Amerykanin, który rozgląda się nerwowo wokoło, a po chwili wmieszany w tłum rusza do wyjścia. Na zewnątrz budynku łapie taksówkę i wciskając najpierw wielką walizę , a później lokując się samemu odjeżdża w nieznanym kierunku.
To samo lotnisko, ale godzinę później i zupełnie inny terminal, terminal dyplomatyczny, wyjście dla dyplomatów i grupa może piętnastu wygolonych cywili z podłużnymi futerałami idzie do podstawionego autobusu z przyciemnionymi szybami. - Chyba to jakiś zespół muzyczny – szepczą do siebie dwaj mali chłopcy siedzący na murku i jedzący z apetytem wielkie lody. Przybysze zajmują miejsca w pojeździe i ruszają w stronę centrum. Jeszcze tego samego dnia przywódca wyżej wymienionej ekipy spotyka się po kryjomu na terenie Ambasady Amerykańskiej z szefem tutejszej Służby Bezpieczeństwa generałem Azirem, a po wymianie zwrotów grzecznościowych obydwaj panowie przechodzą do konkretów. Johnson, gdyż to o nim mowa zaopatrzony w odpowiednie pełnomocnictwa wyłuszcza swojemu sojusznikowi, dlaczego tu przybyli, ale mówi tylko tyle ile jest konieczne. No cóż, dziś przyjaciel, a jutro kto wie? - Chcecie dostać się do Mekki? – Generał zerwał się na równe nogi – To wykluczone! - Ale jest zagrożona wasza największa świętość – major używał silnych argumentów- terroryści chcą zniszczyć czarny kamień i jeśli go nie dopilnujecie, to wie Pan co wywołacie na całym Bliskim Wschodzie? Dynastia na pewno się nie utrzyma, a i sam kraj będzie zagrożony. Wywołacie wściekłość wszystkich muzułmanów , a jest was ponad miliard. - Rozumiem zagrożenie – Arab uspakaja się – ale wejść do Świętego Miasta nie możecie, to świętokradztwo, sam Koran tego zabrania. - A gdyby weszli żołnierze muzułmanie? – Amerykanin wyciągnął ostatni argument. - A macie takich? - Mamy! - No jeśli muzułmanin, to coś można wymyślić – Azir zaczynał się wahać. – ale bez broni. - Bez broni? – major zaśmiał się – to co mi po nich, przecież Święte miejsce potrzebuje ochrony i obrona go wszelkimi sposobami chyba nie jest zakazana? - Jak chcecie ich ująć, skoro używają supernowoczesnego niewidzialnego helikoptera? - Kamień jest w Al-Kabie i muszą chociaż na chwilę opuścić swoją fortecę – Johnson wyłuszczał swój plan –wtedy ich pojmiemy. - Mówiłeś, że dwa razy już wam uciekli, to jaką mamy gwarancję, że teraz się uda? - Tym razem ulokujemy ludzi w samym sanktuarium i wpadną jak śliwka w kompot. - Jak co? – Generał spojrzał zdziwiony na swojego rozmówcę. - E, nic – Johnson machnął ręką – to takie powiedzenie. - W sanktuarium nie mogą przebywać żołnierze, to święte miejsce – Szef Służb Specjalnych kręcił głową –to świętokradztwo. - Ale oni będą żołnierzami Allacha – major nie rezygnował – To jak święta wojna. - Od kiedy Amerykanom zależy na świętej wojnie – arab zaśmiał się z ironią – przecież ona was przeraża, chyba znacie ją z Iraku? - Tamci zagrażają i Wam i nam. - Przedstawię sprawę Królowi – Azir wstał i szykował się do wyjścia – Ja nie mogę podjąć takiej decyzji. -Rozumiem, ale proszę o pośpiech. - gospodarz spotkania również zerwał się na nogi i odprowadził gościa do samochodu.
Wisieliśmy nad Mekką i zastanawialiśmy się jak dokonać czegoś niemożliwego. Tłumy pod nami wykluczały lądowanie, zaś inne miejsce odpadało, nie dotarlibyśmy do celu poprzez gęstą ochronę ,oraz fanatycznych pielgrzymów. - Kiepsko to wygląda – John drapał się zamyśleniu po głowie – Rozszarpią nas zanim ruszymy ręką, czy nogą, musimy lądować przy samej Al-Kabie i wykorzystać zaskoczenie. - Myślisz, że będą zaskoczeni? – Dieter zaśmiał się ironicznie – Tam będzie agent na agencie, jeden będzie drugiemu wchodził na plecy. - Nie, to świętokradztwo – Zaprzeczyłem – Będzie najwyżej kilkunastu i też w pewnej odległości, chyba, że Arabów dopuszczą do swoich tajemnic, czego nie wykluczam. W środku nie będzie żadnego, w to nie wierzę. - Obyś miał rację! Dwa dni wahaliśmy się i cały czas czekaliśmy na odpowiedni moment. - Mam już dość – Johnowi wyraźnie znudziło się wyczekiwanie – Trzeba coś postanowić, nie możemy czaić się w nieskończoność. - Spokojnie – studziłem go – Oni też siedzą jak na szpilkach i coś zrobią by nas zachęcić. My jednak spróbujemy objąć polem siłowym kawałek placu razem z Sanktuarium, może da radę zrobić ich na szaro. - Myślisz , że się uda? - Mam taką nadzieję – przytaknąłem – Komputer mi to obiecał. - Ja bym nie ufał bestii – Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Cos się dzieje – Dieter cały czas obserwował dziedziniec Meczetu Masdżid al Haram. – Spójrzcie, usuwają ludzi. Faktycznie na monitorze widać było sylwetki jakiś ludzi broniących dostępu do placu. Nasi wrogowie przygotowywali nam lądowisko, jedno wiedzieliśmy… islamskie zakazy i klątwy nie powstrzymały pogoni, stawiano wszystko na jedną kartę. - Ale się Jankesi zdziwią – Niemiec zaśmiał się pod nosem. – i nie chciałbym być w ich skórze, kiedy miejscowi odkryją ich prawdziwą tożsamość religijną. - Lądujemy! – Tym razem to John podjął decyzję. Statek drgnął, a następnie zaczął raptownie schodzić do dołu wywołując znany już nam efekt lokalnego tornada. Gigantyczna chmura pyłu uniosła się na wysokość kilku pięter, a my kompletnie po omacku postawiliśmy maszynę tuż przy Al.-Kabie. - Pole siłowe w promieniu trzydziestu metrów i wokół statku nie stwierdzono ludzi – zakomunikował komputer. - No to jazda! – Krzyknąłem i jako pierwszy zbiegłem z pokładu. Dieter ze sterownikiem pobiegł za mną, a Latynos rozglądając się bacznie wokoło ochraniał nas od tyłu. Trochę po omacku dotarliśmy do miejsca, które dla normalnego chrześcijanina jest nieosiągalne, ale chyba nie uraziliśmy Proroka, gdyż przy takim pyle wzrok niewiernych nie mógł paść na świętości Islamu. Macając ściany i kierując się radiolokatorem posuwaliśmy się do przodu. - Tu ! – Krzyknąłem do moich towarzyszy ,czujnik przestał pulsować, musiałem stać przed czakranem. - Cholera! Nic nie widać- John potykał się co chwila i klął przy tym niemiłosiernie. - Szybciej – ponaglałem ich – dawajcie tą skrzynkę. Dieter wyciągnął ostatni sterownik za pazuchy i skierował w stronę ściany. Tak jak poprzednie, wyrwał się dłoni mojego kolegi i zniknął w murze. - Tfu, wszędzie mam ten pył – Niemiec zaczął pluć na boki, ale błyskawicznie zatkałem mu usta. - Tu nie pluj, uszanuj to miejsce – szepnąłem jednocześnie uważnie nasłuchując podejrzanych odgłosów dochodzących z głębi pomieszczenia. Nagle zabłysły reflektory i to z taką mocą, że przebiły się przez chmurę opadającego piasku. - Poddajcie się! – jakiś głos zaczął nawoływać nas do kapitulacji – jesteście otoczeni i nie macie żadnej szansy. Powietrze zaczęło robić się bardziej przejrzyste i dopiero teraz dojrzeliśmy grupę mężczyzn ubranych w czarne luźne odzienie. Wyglądali jak Beduini tylko super nowoczesna broń z celownikami laserowymi nie pasowała do wizerunku pustynnych koczowników. - Tu major Johnson – znów usłyszeliśmy ten głos. – Jesteśmy tu , by was uratować, poddajcie się, a nikomu nie stanie się krzywda. - O, tak – Dieter zaśmiał się ironicznie – pieprzenie w bambus, wycisną jak cytryny, zatłuką na śmierć, a zwłoki zutylizują. - O, to już nie pułkownik? – zdziwił się John – Jak mnie złapali to dowodził ktoś inny. - Ja dowodziłem! – usłyszeliśmy szept za pleców. Aż odskoczyliśmy z wrażenia, byliśmy kompletnie zaskoczeni. - Nie ruszajcie się, a tym bardziej nie odwracajcie się– w tonie głosu Hendersona można było wyczuć determinację – Jak szepnę „ na ziemię” to błyskawicznie padacie. Zrozumieliście? Jak automaty razem ostrożnie kiwnęliśmy głowami. - Daję wam dwie minuty do namysłu – Dowódca napastników starał się ująć nas bez wystrzału, nie chciał zatargu z Arabami, ale z drugiej strony miał potworne naciski z dowództwa i wiedział jedno….. bez nas nie miał powrotu. My zaś spoglądaliśmy na siebie kompletnie nic nie rozumiejąc. Czaił się za nami nasz dotychczasowy pościgowy numer jeden, ale wyraźnie ukrywał się przed swoim następcą. Zamiary jego były w tym momencie w ogóle dla nas nieznane, jedno było pewne, oni ze sobą nie współpracowali. Staliśmy w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. - Na ziemię! – nagle usłyszeliśmy i błyskawicznie padliśmy na posadzkę. Seria z pistoletu maszynowego położyła pokotem całą grupę fałszywych Beduinów, a zaskoczeni ogniem nawet nie oddali jednego strzału. Zaległa cisza , przerywana jedynie jękiem rannych agentów. - Wstawajcie i uciekajcie – usłyszeliśmy nad sobą. Wolno dźwignęliśmy się na nogi . Przed nami stał ubrany w biały ihran starszy ciemnoskóry mężczyzna z dymiącym uzi w ręku. - Uciekajcie – ponaglał nas – nie wiem czy to wszyscy, a nie chcę by któremuś z was stała się krzywda. - Skąd ta przemiana? – John patrzył podejrzliwie na naszego wybawcę. - Sam nie wiem – odparł tamten – Kiedy strąciłem Albina i zobaczyłem jego zwłoki nagle zrozumiałem, że stoję po złej stronie i musze wam pomóc. - To pan strzelał w Krakowie ? – zaczynałem domyślać się wszystkiego. - Tak! – przytaknął. – Całe życie spędziłem w siłach specjalnych to znam wszystkie ich metody, potrafiłem przewidzieć zasadzkę w Polsce, a tu miałem swoje układy w wywiadzie, nieraz współpracowałem z tutejszymi oficerami i byłem w Mekce już przed nimi. - Niech pan leci z nami – zaproponowałem. - Nie – pokręcił głową,- To jest wasza misja, ja zostanę tutaj. - Przecież rozszarpią pana na strzępy – próbowałem oponować. - Nie, poradzę sobie, a teraz już lećcie – ponaglał nas – szybciej! Uścisnęliśmy serdecznie naszego niespodziewanego wybawcę i biegiem ruszyliśmy do statku. Wprawdzie chroniło nas pole siłowe, ale jak mówił pułkownik nie można było być pewnym, że nie ukrywa się tu jeszcze jakiś strzelec. Wskoczyliśmy na pokład i nie minęły dwie minuty , kiedy nasz statek drgnął , a następnie wolno uniósł się w górę, byliśmy bezpieczni.
Henderson patrzył jeszcze chwilę za uciekinierami, a kiedy zniknęli rozpoczął poszukiwania swojego byłego zastępcy. Podchodził z osobna do każdego ciała , aż dotarł do celu. Major był ciężko postrzelony, ale przytomny. Leżał na wznak i cicho pojękiwał. - Witaj! – twarz pułkownika rozjaśnił triumfalny uśmiech – Słyszałem tu i ówdzie , że polowałeś na mnie. - Nie – Jęknął ranny – Ja tylko wykonywałem rozkazy i nic do pana nie mam. - No, myślę , że nic do mnie nie masz, przecież przez wiele lat byłeś pod moją opieką, kiedy spaprałeś jakąś akcję to zawsze ciebie broniłem, kilka razy nawet dałem ci żelazne alibi. - Pamiętam – kiwnął Johnson. - Pamiętasz i mimo to polujesz na mnie, jak na jakiegoś psa! – stary oficer trząsł się z nerwów – Jesteś jak Brutus, tyle, że nie zdążyłeś mnie zarżnąć. - To nie tak – próbował się bronić – Przecież pan wie , że nie wykonanie rozkazu oznaczało likwidację, tak było w naszej sekcji. - Masz rację – Henderson usiadł powoli obok rannego i wyciągnął cygaro.- Poczęstowałbym ciebie, ale masz przestrzelone płuco i puszczałbyś kółeczka brzuchem. Z namaszczeniem odciął końcówkę i wolno przypalił. - Wiesz, nie zabije ciebie – zwrócił się do majora. - Dziękuję. – odetchnął tamten z ulgą. - No ja bym jeszcze poczekał z podziękowaniem . - Nie rozumiem? – wyszeptał z bólem. - Wiesz co będzie, jak tu wpadną Arabowie? – pułkownik w zamyśleniu puścił ładne kółeczko z dymu. – Oni ciebie i tych co jeszcze żyją rozszarpią na kawałki. Będziesz czuł jak odrywają ci każdą cząstkę twojego obrzydliwego cielska, to będzie kara nie za moje krzywdy, bo ja ci wspaniałomyślnie wybaczyłem, ale za profanację świętego miejsca. Brr, aż mnie wstrząsa jak o tym pomyślę. - Drań! – wyszeptał postrzelony – Daj mi chociaż pistolet, by nie dorwali mnie żywego. - Nie! – Pokręcił głową – Nie pozbawię ich tej radości i mało tego, tuż pod sufitem umieściłem kompletnie niewidoczną kamerę, która ma połączenie z satelitą komunikacyjnym, niech Amerykanie obejrzą wszystko na żywo. - Co ci to da draniu? - Polecą głowy Johnson – Henderson zaśmiał się – Ty jesteś narzędziem ,a ja chcę załatwić mocodawców. - To byli i twoi dowódcy! - Tak i zamiast wymarzonej emerytury zostałem przeznaczony na odstrzał. Zresztą to już nieważne, chyba słyszysz ten gwar przed budynkiem, już idą po ciebie majorze. - Błagam! – ranny wyciągnął ręce w geście rozpaczy – Chociaż mnie dobij! - Nie stary, przegrałeś i taka jest cena twojej porażki.- stary oficer wstał , rzucił cygaro, wyciągnął pistolet z kabury i spojrzał ostatni raz na swojego wroga. - Ja już idę do piekła i będę tam z niecierpliwością na ciebie czekał – podniósł broń ,dotknął zimną lufą do skroni i bez namysłu pociągnął cyngiel. W momencie strzału grupa rozwścieczonych Arabów wpadła do Sanktuarium i rzuciła się na to, co pozostało z elitarnego oddziału, ale tego co się tam działo później nie da się opisać, mogła to jedynie rejestrować pozbawiona jakichkolwiek uczuć kamera i to uczyniła, zdjęcia z krwawej jatki poszły w Świat.
ROZDZIAŁ XVI
Bez żalu opuszczaliśmy Mekkę, tym razem byliśmy bardzo blisko porażki, otarliśmy się o nią. - Co za cudowna przemiana? – dziwił się John wciąż myśląc o pułkowniku – Pamiętam go z Warszawy, to przecież był straszny bydlak, chyba najgorszy z nich. - Gaz! – powiedziałem krótko. - Jaki gaz? – spojrzał na mnie zdziwiony. - Nie pamiętasz jak komputer w jaskini opowiadał nam o tym gazie z kapsuł?– Dieter wtrącił się do naszej rozmowy – Gaz z tego generała, co zginął tam w górach przeszedł na tego zbira i nastąpił zwrot o 180 stopni. - Niesamowite! – Latynos pokręcił głową. - Co teraz? – zwróciłem się do naszego komputera – Sterowniki zamontowane i co dalej? - A może wy macie jakieś życzenia? – spytała głowa na monitorze. – Zanim odlecicie macie prawo do spełnienia jakiś marzeń, możecie polecieć w każdy zakamarek Świata, to już takie pożegnanie. - Chcecie gdzieś lecieć? – pytająco spojrzałem na moich towarzyszy. - Nie! – Dziewczyny krzyknęły jednym głosem – Mamy już tego dość! - Ja nie – Niemiec zawahał się chwilę – Pamiętacie jak trzy lata temu wszyscy trzej mieliśmy jedno jedyne marzenie, wyjazd na Jamajkę, może czas je zrealizować? - Masz rację! – podchwyciliśmy z Johnem – Lecimy na Jamajkę. - Jeszcze wam mało? – zdziwiła się Marika – Przecież zamiast jednych czubków, będą następni, szukacie guza. - Pochwalam Jamajkę! – maszyna nas poparła – niespełnione marzenia mogą później źle wpłynąć na waszą psychikę. - No to lecimy! – wstałem i jako pierwszy udałem się do kabiny pilotów, spełnialiśmy to, czemu przeszkodzili nasi prześladowcy, to tak jakbyśmy po wycięciu trzech lat teraz rozpoczynali dalsze życie. Wreszcie pierwszy raz od czasu naszej ucieczki z wyspy czuliśmy się wyluzowani, wprawdzie adrenalina nakręca, ale ile można wytrzymać w takim transie? Nasz statek mknął nad oceanem, dziewczyny szykowały kostiumy plażowe nas zaś pochłonęły rozmyślania o tajemniczej przyszłości. - Jamajka pod nami – Zakomunikował komputer. - Już? – zdziwiłem się, ale z drugiej strony nasz pojazd potrafił lecieć dużo szybciej niż jego ziemskie odpowiedniki. - Zejdźmy niżej – Zaproponował Dieter – Przyjrzyjmy się by wybrać dobre miejsce do lądowania. - Obcy statek niedaleko nas – maszyna niespodziewanie wtrąciła się w nasza rozmowę. - Statek? Jaki statek? – spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni. - Taki jak nasz – odparł automat – próbuje nawiązać z nami kontakt. - Spytaj się kim oni są? – rozkazałem. – i czego od nas chcą? - On chce rozmawiać bezpośrednio z wami, mogę przełączyć. - To łącz! - Witajcie! – usłyszeliśmy metaliczny głos – Jestem wysłannikiem głównego komputera Syriusza i chcę zabrać was na swój pokład. Czekaliśmy na ten dzień tysiące lat, a wasze tu przybycie jest dowodem, że to wy jesteście wybrańcami.
|
Polki w świecie-
Anna Kowalska |
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
|
|
|
|
|
Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008
|
Irena Dudek
zaprasza na zakupy do Polsat Centre
Moje motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre217 Selkirk Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5,
tel. (204) 582-2884 |
|
|
|
|